Ło-ło-ło-łoł! Zostałam nominowana do nagrody, której nazwa widnieje powyżej, co jest dla mnie całkowitą nowością. No nic. :)
Każdy nominowany blogger powinien wykonać kilka rzeczy:
- podziękować nominującemu na jego blogu
- pokazać nagrodę Versatile Blogger u siebie
- ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie (o matko!)
- nominować 10 blogów (Boże, aż tyle?! :o), które jego zdaniem na to zasługują
- poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów
Zostałam nominowana przez słodką Karoline, za co serdecznie dziękuję :) Link do bloga.
Nominuję :
1. http://i-will-be-ur-man.blogspot.com
2. http://the-unique-skills-ameliaxx.blogspot.com/
3. http://forget-about-the-clock.blogspot.com/
4. http://never-lose-hope-one-direction.blogspot.com/
5. http://imagine-with-1d.blogspot.com/
6. http://one-direction-new-story.blog.onet.pl/
7. http://we-were-meant-to-fly.blogspot.com/
8. http://polandonedirection.blogspot.com/
9. http://one-direction-unforgettable-story.blogspot.com/
10. http://this-is-a-beautiful-mistake.blogspot.com/
Specjalnie dodaję fakty o mnie na końcu, bo to będzie nudne i nie każdy musi czytać :D
1. Kiedy byłam mała pojechałam na wieś do bliskiej koleżanki z rodzicami. Nie było jej chwilowo w domu, więc zajęłam naszą ulubioną huśtawkę, za którą rosły maliny. Stało się coś dla mojego ciała niemiłego i od razu pobiegłam do taty. Powiedziałam : ,,Huźdałam się na huźdawce i pierdo***łam w maliny". Miałam 5 lat.
2. Mam dziwnie krótkie wiązadło pod językiem, przez co jest on krótszy i trudno mi wymówić R w niektórych wyrazach lub po prostu zrobić długie, seksowne ,,mrrrr" - nie potrafię tego wypowiedzieć :(
3. Moje ulubione drużyny piłkarskie : Borussia Dortmund, FC Barcelona, Zagłębie Lubin, Arsenal Londyn.
4. Nienawidzę kąpać się w wannie, ubóstwiam długie prysznice najlepiej z głośną muzyką.
5. Jest taki chłopak, który złamał mi serce więcej niż 4 razy, już się zgubiłam w liczeniu.
6. Nie lubię dostawać prezentów, tym bardziej od chłopaków, czuję się wtedy niesamowicie głupio.
7. Nigdy nie oceniam osoby po tym, jaką ma opinię u innych ludzi, ja sama muszę poznać osobę a dopiero potem stwierdzić, czy jest warta zachodu. Ogólnie wszystko ukryte jest w oczach, wystarczy tylko dobrze popatrzeć.
No i to tyle :D Jeśli ktoś jest na prawdę zainteresowany, to mogę podać jeszcze trochę tych faktów... Jak dobrze, że nikt się nie zgłosi, o materdejooo.
Czemu ostatnim razem było całe 18 komentarzy, a teraz nie ma nawet 4? No cóż, nie przynudzam już więcej.
Żegnam was chłopcami! :)
Tak btw... zastanawiam się, co to za nagroda, i co tak na prawdę można tu wygrać? xd
poniedziałek, 11 lutego 2013
sobota, 9 lutego 2013
Part 42
Wróciłam i... niemal oszalałam! O was również muszę coś takiego powiedzieć. 18... 18 komentarzy! Dwie nominacje, jeden dziwny spam, dwa wyznania nienawiści, jedno niezwykle ważne polecenie, dwie nadzieje na moje następne opowiadanie, ochrzan dla czytających a nie komentujących i mnóstwo, mnóstwo komplementów! No i wisienka na torcie - 10 000 wyświetleń.
Będąc maksymalnie szczerym? - Brak mi słów. Na prawdę, nie wiem, jak mogę wam podziękować. Jesteście jakimiś wariatkami !
Gdy tylko wróciłam, otworzyłam link do bloga i zobaczyłam to wszystko... Nie jedna łezka w oku mi się zakręciła, uwierzcie!
To niesamowite uczucie - być tak docenianym, za coś, co robi się z przyjemnością.
Jeszcze lepiej by było, gdybym miała taką motywację przy każdym rozdziale i do tego... kontakt z każdą z was! Na prawdę, chciałabym znać wasze imiona, waszą historię, co u was i w ogólę...
No, ale nic. Jeszcze raz ogromne DZIĘKUJĘ !
Wróciłam, jak już zauważyłyście, ale czy z dobrym rozdziałem... sama nie wiem. Napisałam go w na prawdę szybkim czasie i trudno mi go ocenić. Pomożecie mi w tym? :)
____________________________________________________
http://www.youtube.com/watch?v=r2Zu7qJqDXQ
Siedzieliśmy na przeciw siebie w milczeniu. Nasze spojrzenia nie rozstawały się ani na chwilę. Nic się nie zmieniło. Jego oczy wciąż obdarzały mnie tym niesamowitym czarem. Jego kąciki ust delikatnie drgały. Moje serce ani na chwilę nie porzucało szybkiego tempa bicia. Poruszył się. Ręce, które trzymał na swoich kolanach przeniósł na stół i schował moje dłonie w swoich. Po moim ciele przeszły urocze dreszcze, a małe, ciepłe prądziki, docierały do każdego zakątka, szczególnie wpływając na psychikę. Starałam się nie mrugać, jednak było mi trudno. On dość często przykrywał powieki swoim długim, pięknym wachlarzem rzęs. Wpatrywaliśmy się w siebie w tym szczególnym milczeniu. Nie potrzebne były słowa, choć wiedziałam, że tęskniłam za jego aksamitnym głosem. Spojrzeniami badaliśmy swe ciała, sprawdzaliśmy ich stan, sprawdzaliśmy, czy aby na pewno wszystko pozostało niezmienne.
Jednak coś było nie w porządku. Czułam, że coś ciąży mu na sercu, jednak on sam nie jest tego pewien. Po chwili spuścił wzrok i przełknął ślinę. Zmarszczyłam czoło i potarłam kciukiem o wierzch jego dłoni. Uniósł głowę i spojrzał na mnie badawczo. Uśmiechnęłam się, chcąc mu tym samym przekazać, że przecież wszystko między nami jest dobrze. Odwzajemnił uśmiech, dość niezdarnie, jednak mocniej ścisnął moje dłonie.
- Dlaczego kazałeś mi to zrobić? - zapytałam, przerywając tę kilku minutową ciszę.
Zmarszczył czoło, przez co wyglądał jeszcze przystojniej. Jego barwa oczu, tak słodka i czekoladowa zaczęła skrywać tajemnicę.
- Musiałem. - odrzekł zachrypniętym głosem.
- Bolało... - mruknęłam cicho po chwili, nawiązując do dzisiejszego wydarzenia w parku.
- Mnie też. Nawet nie wiesz, jak cierpiałem... Wciąż cierpię. Mam tego zwyczajnie dość. - powiedział bezsilnym tonem. - Nie mogę patrzeć, jak jesteś w jego ramionach. Twoje miejsce jest obok mnie. - dopowiedział ze spuszczoną głową, jakby pełen zawiści. Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
- Zayn, dobrze wiesz, że mi też nie podoba się ta cała sytuacja. Dobrze wiesz, że wolałabym spędzać z tobą każdą chwilę, a nie z nim. Tym bardziej nie na pokaz. Dobrze wiesz, że to nie jest moja wina. I dobrze wiesz, że między mną a nim nic nie ma. - powiedziałam dość twardym tonem, jednak starając się zabrzmieć miło i przyjaźnie. - I tak długo, jak ja kocham ciebie,a ty kochasz mnie, jesteśmy w stanie przerwać wszystko... - dopowiedziałam ciszej. Unikał mojego wzroku, błądził swoim po ścianach, uciekając przed czymś...
- Masz rację. - rzucił krótko. - To nie twoja wina. Wszystko leży po mojej stronie. A skoro ci się to nie podoba, to może przestańmy? - puścił moje dłonie i szybko wbił paznokcie w kant stołu. Jego głos drżał. Spojrzałam na niego z przerażeniem.
- Ty chyba nie mówisz poważnie. - powiedziałam i parsknęłam z nerwów i z niedowierzania. - To ona tak na ciebie działa? - zapytałam, kiedy nie zamierzał odpowiedzieć. - Zapomniałeś już o mnie? O nas? - pytałam powoli, tonem głosu starając się wywołać w nim jakiekolwiek poczucie winy... Westchnął i spuścił głowę.
- Nie. Ona zawsze podnosi mi ciśnienie, ilekroć wejdzie do tego samego pomieszczenia, w którym jestem. Doprowadza mnie do szaleństwa.... fakt, że... ty jesteś daleko, że każdy osobny dzień muszę spędzać z dala od ciebie, a muszę być z nią. Mam dreszcze, gdy tylko mnie dotknie, wzdrygam się, gdy tylko usłyszę jej głos, mam ochotę coś rozwalić ilekroć widzę jej szczery uśmiech, skierowany w moją stronę... To wszystko mnie zabija. Moja psychika jest jakby zgubiona, nie działa tak jak powinna... budzę się rano ze świadomością, ze ten dzień będzie stracony, ze świadomością, że cię nie zobaczę, ze świadomością, że to wszystko mnie zmienia... że staję się innym człowiekiem... - skończył, rzucając mi w oczy wyzywające, ale i pełne winy spojrzenie.
Oparłam się o krzesło, ręce cały czas trzymając na stole.
- Jedyne co nam pozostaje... Zayn... - zaczęłam. - Po prostu musimy to przetrwać. Jesteś silny, dasz radę. Spójrz na to z tej strony... Robimy to wszystko tylko po to, by już nie długo być razem. Pamiętasz, wtedy na dachu? Przysięgaliśmy sobie, że cokolwiek się stanie, nie ważne, ile trudu będziemy musieli pokonać, ile różnych krętych dróg będziemy musieli przejść... Stawimy czoła wszystkiemu, by w końcu być razem. - znów nachyliłam się, by chwycić jego dłonie. Straciły ciepłotę i były zimne.
Podniósł głowę wysoko i spojrzał mi głęboko w oczy. Uniosłam jeden kącik ust w górę, próbując go przekonać do wypowiedzianych przeze mnie słów. Uśmiechnął się blado, a jego śniade policzki, pokryte trzydniowym zarostem, tylko dodały mu przy tym uroku.
Na następny dzień poprosił mnie, bym przyjechała do niego z samego rana. Wstałam więc już o 8. Nie było trudno, bo nie spałam praktycznie całą noc. Wiem, tak się tylko mówi... Ale na prawdę spałam mało...
Ubrałam się, uczesałam, wypiłam kawę... Wzięłam jakiegoś marnego batonika do torby i wyszłam z domu, zamykając drzwi.
Po 15 minutach byłam pod willą chłopców. Zdziwiło mnie to, że drzwi były otwarte, a nieznajomi mi ludzie wynosili duże, zamknięte kartony.
Zamknęłam auto i starając się nie wpaść na starszych mężczyzn, weszłam do domu. Usłyszałam jak Liam wydaje im wszystkim polecenia... Niall przeszedł z kuchni do salonu w samych bokserkach, trzymając kanapkę w dłoni. Louis szukał czegoś w komodzie w korytarzu pełnego od kartonów. Harrego i Zayna nie było na widoku.
- Cześć Cherry! - podszedł do mnie Liam i przytulił mnie mocno.
- Cześć... Co się dzieje? - zapytałam, machając ręką na tych wszystkich ludzi.
- Wyprowadzam się. - oznajmił z szerokim uśmiechem.
- Jak to? - całkiem zbita z tropu, spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.
- No tak to. Przecież ci mówiłem! - zmarszczył czoło i walnął mnie w ramię. Nie przestawał się uśmiechać.
- Powiesz mi, jakim cudem oni wszyscy dadzą sobie bez ciebie radę? - zapytałam z politowaniem w głosie.
- Cholera, gdzie ten mazak! Chcę narysować Grace wąsy! - marudził głośno pod nosem Louis, wywalając zawartość przeszukiwanej szuflady.
Liam spojrzał na niego przez ramię, westchnął, spuścił głowę i przeniósł wzrok na mnie. Splotłam ręce pod biustem z miną ,,a nie mówiłam?". Payne wzruszył ramionami.
- No cóż... Dadzą sobie radę. Każdy z nas się wyprowadza. Każdy kupił już własny dom. A ten idzie na sprzedaż. - wyjaśnił Daddy, obdarowując ściany swoim badawczym spojrzeniem, jakby trochę tęsknym.
- Nie szkoda wam tego? - zapytałam, podążając za jego wzrokiem.
- Trochę. - przyznał Liam krótko, zaciskając wargi.
Nagle po schodach zbiegł Zayn. Zobaczył mnie i machnął na mnie ręką, prosząc tym samym bym poszła za nim. Nie czekał na mnie i sam poszedł do siebie... Westchnęłam i ściągnęłam buty.
- Jest wam ciężko prawda? - zapytał Leeum, obdarowując mnie troskliwym spojrzeniem.
Wzięłam oddech i pokiwałam głową. Uśmiechnęłam się do niego i poszłam do sypialni Zayna
- Znalazłem! - usłyszałam głośny krzyk Louisa, gdy zamykałam drzwi od pokoju Malika.
Zaśmiałam się cicho pod nosem i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zayn stał w progu otwartych drzwi balkonowych, wygrzewając się w wiosennych promieniach słonecznych. Był bez koszulki. Jego głowa uniesiona była wysoko. I miał zamknięte oczy.
Podeszłam do niego i dłonią delikatnie przejechałam po jego plecach. Zauważyłam nowe tatuaże, których nie widziałam wcześniej... Spuścił głowę, otworzył oczy i spojrzał na mnie przez ramię. Bez cienia uśmiechu.
- Przepraszam za to, co powiedziałem wczoraj. Nie powinienem był tak mówić. - rzekł cicho.
Przełknęłam cicho ślinę i pokiwałam głową. Oczywiście moja miłość mną kierowała. Wystarczyło by powiedział jedno przepraszam, a ja ślepo mu wybaczałam. Ale był dla mnie wszystkim...
Chwycił moją dłoń i poprowadził mnie do swojego łóżka. Usiadł na nim i poklepał swoje kolana, dając mi do zrozumienia, bym na nich usiadła. Zrobiłam to co chciał. Nie odrywałam wzroku od jego oczu. On bawił się moimi długimi włosami. Nie odzywał się. Jego kąciki ust to podnosiły się, to opadały, robiąc powolne fale.
- Jesteś taka piękna... - wyszeptał.
- Nie powtarzaj tego tak często, bo pomyślę, że kochasz mnie tylko z tego powodu. - skarciłam go z uśmiechem.
Spojrzał na mnie spod byka i pstryknął mnie w brodę. Zaśmiałam się cicho, a on w końcu szczerze się uśmiechnął.
- Kiedy się wyprowadzasz? - zapytałam po chwili.
- Jutro. - odpowiedział beznamiętnie.
- Pomogę ci. - zapowiedziałam. On tylko uśmiechnął się pobłażliwie.
- Nie musisz. Sam sobie poradzę. Jesteś taka mała, drobna i delikatna, nie powinnaś nosić ciężkich kartonów. Z resztą, pozwolę sobie ci przypomnieć, że jutro nagrywasz teledysk z Cher. - mówił powoli, cały czas głaszcząc mnie po włosach. Przewróciłam oczyma i nim zdążyłam coś powiedzieć, zakrył mi usta dłonią. - Wiem, że chcesz pomarudzić, ale chciałbym ci coś zaproponować. - uśmiechnął się skromnie.
Uniosłam jedną brew w górę i zrobiłam pytającą minę w miarę możliwości.
- Zamieszkaj u mnie. - wyrzucił z siebie, po dość głębokim oddechu.
Zabrałam jego dłoń ze swojej twarzy i już otwierałam buzię, jednak on znów był szybszy.
- Wprowadzisz się do mnie, a kiedy ja wrócę z trasy, zamieszkam tam na stałe. Teraz nikt się nie połapie, że to mój dom. - powiedział, jakby był dumny z siebie. Czy tylko ja widziałam, że to dość bezsensowny plan?
- Zayn.. - zaczęłam, splatając nasze dłonie razem. - Co ja będę robiła sama w wielkim domu? Nie lepiej jest poczekać aż ta cała szopka się skończy i wtedy...
- Jak zwykle masz rację. - przerwał mi i westchnął, spuszczając głowę.
Złapałam go za brodę i uniosłam ją z powrotem w górę, znów zatapiając się w jego błyszczących oczach. Nachyliłam się i złączyłam nasze usta w delikatnym i czułym pocałunku. Uwielbiałam czuć, gdy Malik uśmiechał się podczas pocałunku. Oderwałam się od niego i oparłam głowę na jego ramieniu.
- Może przydałoby się pomóc Liamowi? - zapytał po chwili.
Nie wiedzieć czemu, zachichotałam pod nosem. No bo... co szczęście może zrobić z człowiekiem?
Zapakowaliśmy kartony do busa i całą siódemką pojechaliśmy w stronę dzielnicy Borough of Wandsworth - miejsca, w którym stał nowy dom Payne'a. Zatrzymaliśmy się jednak na stacji benzynowej, ze względu na głośne zrzędzenie Nialla. Blondyn, co dla wszystkich było wielkim zaskoczeniem, był głodny.
Poruszałam się bez celu między regałami, dopóki nie zatrzymałam się obok Harrego. Chłopak, w nonszalancko rozpiętym płaszczu, wpatrywał się w pisma... pornograficzne.
- Styles, co ty robisz? - zapytałam, chcąc zapobiec jego całkowitemu zgorszeniu.
- Szukam mamy... - odpowiedział zamyślonym głosem.
Pan, który kasował rachunek Liama, Zayn wychodzący z toalety, Niall trzymający kilka paczek czipsów, Louis robiący sobie kawę, Danielle przeglądająca się płytom CD, ja, a nawet jakaś dziewczyna, która dopiero co weszła na stację - wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. To sprawiło, że zdezorientowany Harry odwrócił się w moją stronę. Wycierając łzy z policzków zauważyłam, że w dłoni trzymał telefon i szukał kontaktu pod literą M.
- No co? - zapytał Styles, unosząc ręce w niewinnym geście.
- Myślałam... że oglądasz czasopisma dla nieletnich. - mówiłam z przerwami na śmiech.
Harry obdarował mnie morderczym spojrzeniem i ruszył w stronę kasy, za którą starszy, czerwony jak burak pan, dochodził do siebie.
Pokręciłam głową, wciąż z szerokim uśmiechem na twarzy i znów zaczęłam przechadzać się między regałami, aż doszłam do półki ze słodyczami. Stali tam Niall i Louis. A raczej szli - tyłem do siebie, błądząc palcem w powietrzu, badając poszczególne słodkości. W końcu, prawie się ze sobą stykając, sięgnęli po ostatniego Twixa. Podskoczyli, spojrzeli na siebie zdumieni, a sekundę później rzucili się na biednego batona. Po minucie szamotania i przepychania się, odsunęli się na dość małą odległość, trzymając otwarte dłonie na wysokości twarzy.
- Poczekaj, załatwmy to jak mężczyźni. - powiedział zadyszany Louis.
- Co powiesz na szachy? - zapytał Niall, podając Tommo rękę.
Złapałam się szybko jednej z półek, by nie upaść pod wpływem napadu śmiechu. Skończyło się tym, że... Kilak pełnych pudełek batonów, paczek ciastek, czipsów i tym podobnych, znalazły się na podłodze. Chłopcy spojrzeli w moją stronę, gdy tylko usłyszeli, jak wszystko spada. Loui podszedł bliżej mnie, starając się nie nadepnąć na żaden produkt.
- Patrz, znalazłaś drugiego Twixa ! - krzyknął, wskazując palcem na złoty papierek, leżący tuż obok mojej nogi.
Zaśmiałam się cicho, schyliłam się, chwyciłam batonik i rzuciłam Tomlinsonowi. Nie było mi do śmiechu, gdy obok mnie stanął wkurzony właściciel stacji, z rękami na biodrach i na prawdę groźną miną... No cóż...
Wypakowaliśmy kartony, obejrzeliśmy ogromny, piękny dom, zostawiliśmy Liama i Danielle i pojechaliśmy w stronę studia, gdzie miał być nagrany teledysk do piosenki mojej i Cher. Louis i Niall głośno jedli na tylnych siedzeniach, Zayn prowadził, a ja wpatrywałam się w ludzi cieszących się codziennością za szybą.
- Trema? - zapytał Malik. Zwróciłam głowę w jego stronę i uniosłam brwi w górę.
- Ja i trema? Nigdy w życiu. - odpowiedziałam ze spokojem. Mulat kiwnął głową z zaciśniętymi ustami.
Miałam głęboką nadzieję, że nie śledzą nas paparazzi... Gdy dojechaliśmy na miejsce, ludzi z metrowymi obiektywami nie było nigdzie widać. Na szczęście.
Cher jak zwykle przywitała się ze mną krótkim uściskiem. Nie miała nic przeciwko temu, że chłopcy byli na planie. A nawet gdyby miała, to wątpię, czy ktokolwiek od nas by się tym przejął.
Zayn, Niall, Harry i Lou poszli za jednym z asystentów, żeby się nie nudzili, a ja i Cher skierowałyśmy się w stronę garderoby.
Obejrzałyśmy ciuchy, które zostały wybrane już wcześniej, a potem usiadłyśmy na krzesłach u makijażystek i stylistek. Jedna z nich, wykrzywiając usta i podnosząc moje włosy w każdą możliwą stronę, zachrypniętym głosem, co w ogóle do niej nie pasowało, oznajmiła w końcu :
- Podetniemy je trochę. - klasnęła w dłonie i sięgnęła po nożyczki.
- Chwila.. Co? Nie ma mowy! - wstałam z krzesła i z szeroko otwartymi oczami, cofałam się jak najdalej od kobiety. Cher tylko obserwowała tę scenę.
- Oh, daj spokój, tylko końcówki. - obiecywała stylistka, poprawiając grzywkę, która leciała jej na oczy. Zrobiła to tak zamaszyście, że na podłogę upadł jej... sztuczny nos. Natrafiłam plecami na ścianę, więc musiałam się zatrzymać. Spojrzałam ze zdumieniem to na leżący przedmiot, to na kobietę. Gdy tylko zorientowałam się, kim ona jest, ile sił w płucach krzyknęłam :
- Ochrona!
Ale i tym razem Karoline udało się uciec.
Będąc maksymalnie szczerym? - Brak mi słów. Na prawdę, nie wiem, jak mogę wam podziękować. Jesteście jakimiś wariatkami !
Gdy tylko wróciłam, otworzyłam link do bloga i zobaczyłam to wszystko... Nie jedna łezka w oku mi się zakręciła, uwierzcie!
To niesamowite uczucie - być tak docenianym, za coś, co robi się z przyjemnością.
Jeszcze lepiej by było, gdybym miała taką motywację przy każdym rozdziale i do tego... kontakt z każdą z was! Na prawdę, chciałabym znać wasze imiona, waszą historię, co u was i w ogólę...
No, ale nic. Jeszcze raz ogromne DZIĘKUJĘ !
Wróciłam, jak już zauważyłyście, ale czy z dobrym rozdziałem... sama nie wiem. Napisałam go w na prawdę szybkim czasie i trudno mi go ocenić. Pomożecie mi w tym? :)
____________________________________________________
http://www.youtube.com/watch?v=r2Zu7qJqDXQ
Siedzieliśmy na przeciw siebie w milczeniu. Nasze spojrzenia nie rozstawały się ani na chwilę. Nic się nie zmieniło. Jego oczy wciąż obdarzały mnie tym niesamowitym czarem. Jego kąciki ust delikatnie drgały. Moje serce ani na chwilę nie porzucało szybkiego tempa bicia. Poruszył się. Ręce, które trzymał na swoich kolanach przeniósł na stół i schował moje dłonie w swoich. Po moim ciele przeszły urocze dreszcze, a małe, ciepłe prądziki, docierały do każdego zakątka, szczególnie wpływając na psychikę. Starałam się nie mrugać, jednak było mi trudno. On dość często przykrywał powieki swoim długim, pięknym wachlarzem rzęs. Wpatrywaliśmy się w siebie w tym szczególnym milczeniu. Nie potrzebne były słowa, choć wiedziałam, że tęskniłam za jego aksamitnym głosem. Spojrzeniami badaliśmy swe ciała, sprawdzaliśmy ich stan, sprawdzaliśmy, czy aby na pewno wszystko pozostało niezmienne.
Jednak coś było nie w porządku. Czułam, że coś ciąży mu na sercu, jednak on sam nie jest tego pewien. Po chwili spuścił wzrok i przełknął ślinę. Zmarszczyłam czoło i potarłam kciukiem o wierzch jego dłoni. Uniósł głowę i spojrzał na mnie badawczo. Uśmiechnęłam się, chcąc mu tym samym przekazać, że przecież wszystko między nami jest dobrze. Odwzajemnił uśmiech, dość niezdarnie, jednak mocniej ścisnął moje dłonie.
- Dlaczego kazałeś mi to zrobić? - zapytałam, przerywając tę kilku minutową ciszę.
Zmarszczył czoło, przez co wyglądał jeszcze przystojniej. Jego barwa oczu, tak słodka i czekoladowa zaczęła skrywać tajemnicę.
- Musiałem. - odrzekł zachrypniętym głosem.
- Bolało... - mruknęłam cicho po chwili, nawiązując do dzisiejszego wydarzenia w parku.
- Mnie też. Nawet nie wiesz, jak cierpiałem... Wciąż cierpię. Mam tego zwyczajnie dość. - powiedział bezsilnym tonem. - Nie mogę patrzeć, jak jesteś w jego ramionach. Twoje miejsce jest obok mnie. - dopowiedział ze spuszczoną głową, jakby pełen zawiści. Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
- Zayn, dobrze wiesz, że mi też nie podoba się ta cała sytuacja. Dobrze wiesz, że wolałabym spędzać z tobą każdą chwilę, a nie z nim. Tym bardziej nie na pokaz. Dobrze wiesz, że to nie jest moja wina. I dobrze wiesz, że między mną a nim nic nie ma. - powiedziałam dość twardym tonem, jednak starając się zabrzmieć miło i przyjaźnie. - I tak długo, jak ja kocham ciebie,a ty kochasz mnie, jesteśmy w stanie przerwać wszystko... - dopowiedziałam ciszej. Unikał mojego wzroku, błądził swoim po ścianach, uciekając przed czymś...
- Masz rację. - rzucił krótko. - To nie twoja wina. Wszystko leży po mojej stronie. A skoro ci się to nie podoba, to może przestańmy? - puścił moje dłonie i szybko wbił paznokcie w kant stołu. Jego głos drżał. Spojrzałam na niego z przerażeniem.
- Ty chyba nie mówisz poważnie. - powiedziałam i parsknęłam z nerwów i z niedowierzania. - To ona tak na ciebie działa? - zapytałam, kiedy nie zamierzał odpowiedzieć. - Zapomniałeś już o mnie? O nas? - pytałam powoli, tonem głosu starając się wywołać w nim jakiekolwiek poczucie winy... Westchnął i spuścił głowę.
- Nie. Ona zawsze podnosi mi ciśnienie, ilekroć wejdzie do tego samego pomieszczenia, w którym jestem. Doprowadza mnie do szaleństwa.... fakt, że... ty jesteś daleko, że każdy osobny dzień muszę spędzać z dala od ciebie, a muszę być z nią. Mam dreszcze, gdy tylko mnie dotknie, wzdrygam się, gdy tylko usłyszę jej głos, mam ochotę coś rozwalić ilekroć widzę jej szczery uśmiech, skierowany w moją stronę... To wszystko mnie zabija. Moja psychika jest jakby zgubiona, nie działa tak jak powinna... budzę się rano ze świadomością, ze ten dzień będzie stracony, ze świadomością, że cię nie zobaczę, ze świadomością, że to wszystko mnie zmienia... że staję się innym człowiekiem... - skończył, rzucając mi w oczy wyzywające, ale i pełne winy spojrzenie.
Oparłam się o krzesło, ręce cały czas trzymając na stole.
- Jedyne co nam pozostaje... Zayn... - zaczęłam. - Po prostu musimy to przetrwać. Jesteś silny, dasz radę. Spójrz na to z tej strony... Robimy to wszystko tylko po to, by już nie długo być razem. Pamiętasz, wtedy na dachu? Przysięgaliśmy sobie, że cokolwiek się stanie, nie ważne, ile trudu będziemy musieli pokonać, ile różnych krętych dróg będziemy musieli przejść... Stawimy czoła wszystkiemu, by w końcu być razem. - znów nachyliłam się, by chwycić jego dłonie. Straciły ciepłotę i były zimne.
Podniósł głowę wysoko i spojrzał mi głęboko w oczy. Uniosłam jeden kącik ust w górę, próbując go przekonać do wypowiedzianych przeze mnie słów. Uśmiechnął się blado, a jego śniade policzki, pokryte trzydniowym zarostem, tylko dodały mu przy tym uroku.
Na następny dzień poprosił mnie, bym przyjechała do niego z samego rana. Wstałam więc już o 8. Nie było trudno, bo nie spałam praktycznie całą noc. Wiem, tak się tylko mówi... Ale na prawdę spałam mało...
Ubrałam się, uczesałam, wypiłam kawę... Wzięłam jakiegoś marnego batonika do torby i wyszłam z domu, zamykając drzwi.
Po 15 minutach byłam pod willą chłopców. Zdziwiło mnie to, że drzwi były otwarte, a nieznajomi mi ludzie wynosili duże, zamknięte kartony.
Zamknęłam auto i starając się nie wpaść na starszych mężczyzn, weszłam do domu. Usłyszałam jak Liam wydaje im wszystkim polecenia... Niall przeszedł z kuchni do salonu w samych bokserkach, trzymając kanapkę w dłoni. Louis szukał czegoś w komodzie w korytarzu pełnego od kartonów. Harrego i Zayna nie było na widoku.
- Cześć Cherry! - podszedł do mnie Liam i przytulił mnie mocno.
- Cześć... Co się dzieje? - zapytałam, machając ręką na tych wszystkich ludzi.
- Wyprowadzam się. - oznajmił z szerokim uśmiechem.
- Jak to? - całkiem zbita z tropu, spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.
- No tak to. Przecież ci mówiłem! - zmarszczył czoło i walnął mnie w ramię. Nie przestawał się uśmiechać.
- Powiesz mi, jakim cudem oni wszyscy dadzą sobie bez ciebie radę? - zapytałam z politowaniem w głosie.
- Cholera, gdzie ten mazak! Chcę narysować Grace wąsy! - marudził głośno pod nosem Louis, wywalając zawartość przeszukiwanej szuflady.
Liam spojrzał na niego przez ramię, westchnął, spuścił głowę i przeniósł wzrok na mnie. Splotłam ręce pod biustem z miną ,,a nie mówiłam?". Payne wzruszył ramionami.
- No cóż... Dadzą sobie radę. Każdy z nas się wyprowadza. Każdy kupił już własny dom. A ten idzie na sprzedaż. - wyjaśnił Daddy, obdarowując ściany swoim badawczym spojrzeniem, jakby trochę tęsknym.
- Nie szkoda wam tego? - zapytałam, podążając za jego wzrokiem.
- Trochę. - przyznał Liam krótko, zaciskając wargi.
Nagle po schodach zbiegł Zayn. Zobaczył mnie i machnął na mnie ręką, prosząc tym samym bym poszła za nim. Nie czekał na mnie i sam poszedł do siebie... Westchnęłam i ściągnęłam buty.
- Jest wam ciężko prawda? - zapytał Leeum, obdarowując mnie troskliwym spojrzeniem.
Wzięłam oddech i pokiwałam głową. Uśmiechnęłam się do niego i poszłam do sypialni Zayna
- Znalazłem! - usłyszałam głośny krzyk Louisa, gdy zamykałam drzwi od pokoju Malika.
Zaśmiałam się cicho pod nosem i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zayn stał w progu otwartych drzwi balkonowych, wygrzewając się w wiosennych promieniach słonecznych. Był bez koszulki. Jego głowa uniesiona była wysoko. I miał zamknięte oczy.
Podeszłam do niego i dłonią delikatnie przejechałam po jego plecach. Zauważyłam nowe tatuaże, których nie widziałam wcześniej... Spuścił głowę, otworzył oczy i spojrzał na mnie przez ramię. Bez cienia uśmiechu.
- Przepraszam za to, co powiedziałem wczoraj. Nie powinienem był tak mówić. - rzekł cicho.
Przełknęłam cicho ślinę i pokiwałam głową. Oczywiście moja miłość mną kierowała. Wystarczyło by powiedział jedno przepraszam, a ja ślepo mu wybaczałam. Ale był dla mnie wszystkim...
Chwycił moją dłoń i poprowadził mnie do swojego łóżka. Usiadł na nim i poklepał swoje kolana, dając mi do zrozumienia, bym na nich usiadła. Zrobiłam to co chciał. Nie odrywałam wzroku od jego oczu. On bawił się moimi długimi włosami. Nie odzywał się. Jego kąciki ust to podnosiły się, to opadały, robiąc powolne fale.
- Jesteś taka piękna... - wyszeptał.
- Nie powtarzaj tego tak często, bo pomyślę, że kochasz mnie tylko z tego powodu. - skarciłam go z uśmiechem.
Spojrzał na mnie spod byka i pstryknął mnie w brodę. Zaśmiałam się cicho, a on w końcu szczerze się uśmiechnął.
- Kiedy się wyprowadzasz? - zapytałam po chwili.
- Jutro. - odpowiedział beznamiętnie.
- Pomogę ci. - zapowiedziałam. On tylko uśmiechnął się pobłażliwie.
- Nie musisz. Sam sobie poradzę. Jesteś taka mała, drobna i delikatna, nie powinnaś nosić ciężkich kartonów. Z resztą, pozwolę sobie ci przypomnieć, że jutro nagrywasz teledysk z Cher. - mówił powoli, cały czas głaszcząc mnie po włosach. Przewróciłam oczyma i nim zdążyłam coś powiedzieć, zakrył mi usta dłonią. - Wiem, że chcesz pomarudzić, ale chciałbym ci coś zaproponować. - uśmiechnął się skromnie.
Uniosłam jedną brew w górę i zrobiłam pytającą minę w miarę możliwości.
- Zamieszkaj u mnie. - wyrzucił z siebie, po dość głębokim oddechu.
Zabrałam jego dłoń ze swojej twarzy i już otwierałam buzię, jednak on znów był szybszy.
- Wprowadzisz się do mnie, a kiedy ja wrócę z trasy, zamieszkam tam na stałe. Teraz nikt się nie połapie, że to mój dom. - powiedział, jakby był dumny z siebie. Czy tylko ja widziałam, że to dość bezsensowny plan?
- Zayn.. - zaczęłam, splatając nasze dłonie razem. - Co ja będę robiła sama w wielkim domu? Nie lepiej jest poczekać aż ta cała szopka się skończy i wtedy...
- Jak zwykle masz rację. - przerwał mi i westchnął, spuszczając głowę.
Złapałam go za brodę i uniosłam ją z powrotem w górę, znów zatapiając się w jego błyszczących oczach. Nachyliłam się i złączyłam nasze usta w delikatnym i czułym pocałunku. Uwielbiałam czuć, gdy Malik uśmiechał się podczas pocałunku. Oderwałam się od niego i oparłam głowę na jego ramieniu.
- Może przydałoby się pomóc Liamowi? - zapytał po chwili.
Nie wiedzieć czemu, zachichotałam pod nosem. No bo... co szczęście może zrobić z człowiekiem?
Zapakowaliśmy kartony do busa i całą siódemką pojechaliśmy w stronę dzielnicy Borough of Wandsworth - miejsca, w którym stał nowy dom Payne'a. Zatrzymaliśmy się jednak na stacji benzynowej, ze względu na głośne zrzędzenie Nialla. Blondyn, co dla wszystkich było wielkim zaskoczeniem, był głodny.
Poruszałam się bez celu między regałami, dopóki nie zatrzymałam się obok Harrego. Chłopak, w nonszalancko rozpiętym płaszczu, wpatrywał się w pisma... pornograficzne.
- Styles, co ty robisz? - zapytałam, chcąc zapobiec jego całkowitemu zgorszeniu.
- Szukam mamy... - odpowiedział zamyślonym głosem.
Pan, który kasował rachunek Liama, Zayn wychodzący z toalety, Niall trzymający kilka paczek czipsów, Louis robiący sobie kawę, Danielle przeglądająca się płytom CD, ja, a nawet jakaś dziewczyna, która dopiero co weszła na stację - wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. To sprawiło, że zdezorientowany Harry odwrócił się w moją stronę. Wycierając łzy z policzków zauważyłam, że w dłoni trzymał telefon i szukał kontaktu pod literą M.
- No co? - zapytał Styles, unosząc ręce w niewinnym geście.
- Myślałam... że oglądasz czasopisma dla nieletnich. - mówiłam z przerwami na śmiech.
Harry obdarował mnie morderczym spojrzeniem i ruszył w stronę kasy, za którą starszy, czerwony jak burak pan, dochodził do siebie.
Pokręciłam głową, wciąż z szerokim uśmiechem na twarzy i znów zaczęłam przechadzać się między regałami, aż doszłam do półki ze słodyczami. Stali tam Niall i Louis. A raczej szli - tyłem do siebie, błądząc palcem w powietrzu, badając poszczególne słodkości. W końcu, prawie się ze sobą stykając, sięgnęli po ostatniego Twixa. Podskoczyli, spojrzeli na siebie zdumieni, a sekundę później rzucili się na biednego batona. Po minucie szamotania i przepychania się, odsunęli się na dość małą odległość, trzymając otwarte dłonie na wysokości twarzy.
- Poczekaj, załatwmy to jak mężczyźni. - powiedział zadyszany Louis.
- Co powiesz na szachy? - zapytał Niall, podając Tommo rękę.
Złapałam się szybko jednej z półek, by nie upaść pod wpływem napadu śmiechu. Skończyło się tym, że... Kilak pełnych pudełek batonów, paczek ciastek, czipsów i tym podobnych, znalazły się na podłodze. Chłopcy spojrzeli w moją stronę, gdy tylko usłyszeli, jak wszystko spada. Loui podszedł bliżej mnie, starając się nie nadepnąć na żaden produkt.
- Patrz, znalazłaś drugiego Twixa ! - krzyknął, wskazując palcem na złoty papierek, leżący tuż obok mojej nogi.
Zaśmiałam się cicho, schyliłam się, chwyciłam batonik i rzuciłam Tomlinsonowi. Nie było mi do śmiechu, gdy obok mnie stanął wkurzony właściciel stacji, z rękami na biodrach i na prawdę groźną miną... No cóż...
Wypakowaliśmy kartony, obejrzeliśmy ogromny, piękny dom, zostawiliśmy Liama i Danielle i pojechaliśmy w stronę studia, gdzie miał być nagrany teledysk do piosenki mojej i Cher. Louis i Niall głośno jedli na tylnych siedzeniach, Zayn prowadził, a ja wpatrywałam się w ludzi cieszących się codziennością za szybą.
- Trema? - zapytał Malik. Zwróciłam głowę w jego stronę i uniosłam brwi w górę.
- Ja i trema? Nigdy w życiu. - odpowiedziałam ze spokojem. Mulat kiwnął głową z zaciśniętymi ustami.
Miałam głęboką nadzieję, że nie śledzą nas paparazzi... Gdy dojechaliśmy na miejsce, ludzi z metrowymi obiektywami nie było nigdzie widać. Na szczęście.
Cher jak zwykle przywitała się ze mną krótkim uściskiem. Nie miała nic przeciwko temu, że chłopcy byli na planie. A nawet gdyby miała, to wątpię, czy ktokolwiek od nas by się tym przejął.
Zayn, Niall, Harry i Lou poszli za jednym z asystentów, żeby się nie nudzili, a ja i Cher skierowałyśmy się w stronę garderoby.
Obejrzałyśmy ciuchy, które zostały wybrane już wcześniej, a potem usiadłyśmy na krzesłach u makijażystek i stylistek. Jedna z nich, wykrzywiając usta i podnosząc moje włosy w każdą możliwą stronę, zachrypniętym głosem, co w ogóle do niej nie pasowało, oznajmiła w końcu :
- Podetniemy je trochę. - klasnęła w dłonie i sięgnęła po nożyczki.
- Chwila.. Co? Nie ma mowy! - wstałam z krzesła i z szeroko otwartymi oczami, cofałam się jak najdalej od kobiety. Cher tylko obserwowała tę scenę.
- Oh, daj spokój, tylko końcówki. - obiecywała stylistka, poprawiając grzywkę, która leciała jej na oczy. Zrobiła to tak zamaszyście, że na podłogę upadł jej... sztuczny nos. Natrafiłam plecami na ścianę, więc musiałam się zatrzymać. Spojrzałam ze zdumieniem to na leżący przedmiot, to na kobietę. Gdy tylko zorientowałam się, kim ona jest, ile sił w płucach krzyknęłam :
- Ochrona!
Ale i tym razem Karoline udało się uciec.
Subskrybuj:
Posty (Atom)