niedziela, 17 marca 2013

Part 44

Przed wami prawdopodobnie przedostatni rozdział. Zastanowię się jeszcze nad tym... Boże, brak mi słów... Może wy macie coś do powiedzenia?
Wiśnia :)

__________________________________________

- Chyba żartujesz !
Przewróciłam oczami i złapałam go za dłoń. Wzięłam głęboki oddech i rzekłam uspakajającym tonem :
- Całe życie jedziemy na jednym. Nie sądzisz, że czas się rozdzielić, ustatkować? Zacząć typowe, dorosłe życie?
Olaf spuścił głowę, kciukiem gładząc wierzch mojej dłoni. Cicho westchnął.
- Nie wraca do Polski, będzie mieszkała niedaleko, zawsze możesz ją odwiedzić. Nie opuszcza cię na zawsze. - odezwał się Zayn, siedzący obok mnie. Olaf podniósł głowę, a widząc uśmiech Malika, trochę się rozluźnił.
- Ale na razie nie chcę być wujkiem. - palnął bez namysłu mój brat.
Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło, a Zayn i Olaf się zaśmiali. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, więc szybko poszłam je otworzyć. Na tych śmierdzących leni nie można było liczyć.
- Cześć! - szeroko uśmiechnięta, piękna Danielle przekroczyła próg mojego domu i krótko mnie uściskała.
- Dobrze, że jesteś, bo właśnie miałam iść się pakować. - wyszerzyłam się do brunetki, ściągającej kurtkę.
Rzuciła mi krótkie, ale mordercze spojrzenie. Zaśmiałam się i ruszyłam w stronę schodów.
- Dzwoniłaś do Cher? - zapytała Dan, idąca tuż za mną.
- Tak. - odpowiedziałam, wchodząc do mojego pokoju.
- I? - odwróciłam się w stronę brunetki, która na twarzy miała wypisaną pytającą minę.
- Była trochę zła, ale na całe szczęście wyrozumiała. Dopiero w poniedziałek ruszymy z nagraniem.
Danielle westchnęła, ale zaraz uśmiechnęła się życzliwie.
- Jeśli jeszcze dzisiaj chcesz się wyprowadzić, to musimy zacząć to ogarniać. - machnęła ręką w stronę kartonów stojących przy szafie.
- Co racja to racja. - mruknęłam i rozsunęłam drzwi szafy.
- O żesz... Ile ty masz ciuchów! - złapała się za głowę.
Zaśmiałam się krótko i chwyciłam za kilka wieszaków. Położyłam je na łóżku i powoli zaczęłam składać wszystkie sukienki i marynarki. Dan zabrała się za swetry.
- A to co? - zapytała po 15 minutach.
Spojrzałam na nią, zza jednego z kartonów. W dłoni trzymała jakiś papierek, przyglądając się mu z uśmiechem. Podniosłam się z kolan i podeszłam do niej. Podała mi małe zdjęcie. Przypatrzyłam mu się dokładniej.
Przedstawiało mnie i Zayna. Spaliśmy razem na sianie, przytuleni do siebie, uśmiechnięci... Jeszcze wtedy tego nie wiedziałam, ale... zakochani.
- To było wtedy, gdy poprosił mnie, żebym pomogła mu poszukać jego siostry. Wróciłam z randki z Niallem, a on spał na schodach pod moim domem. Zgubiliśmy się gdzieś pod Londynem i spędziliśmy noc w jakiejś stodole. Właściciele nie byli zbyt zadowoleni. - rzekłam, mając ochotę się zaśmiać.
Schowałam zdjęcie do tylnej kieszeni spodni i znów zabrałam się za składanie ciuchów do kartonów.
- To prawda, że nie musicie się już dłużej ukrywać? - zapytała Danielle, siadając na łóżku i chwytając za sweter, który miałam na sobie w tamtą noc.
Pokiwałam głową w potwierdzeniu. Powoli skurcz zaczął łapać moją szczękę od ciągłego uśmiechu.
- A ty? Jak się czujesz? W ogóle, opowiedz mi, jak się oświadczył! Nikt nie chciał mnie wtajemniczyć tak na prawdę. - rzekłam z udawanym smutkiem.
- Poprosił mnie, żebyśmy wyszli do ogrodu, bo jak powiedział, musiał się przewietrzyć. Wszędzie były świece i płatki róż. Nawet w basenie. Było magicznie. Złapał mnie za rękę i poprowadził na drugą stronę ogrodu. Był tam ogromny koszt kwiatów. Wskazał mi miejsce przy płocie i powiedział, że jeśli przeciągnę kosz w tamto miejsce, coś się stanie. Bez namysłu zrobiłam co kazał. Z basenu wypłynęło jakieś małe pudełko. Potem zauważyłam, że płatki kwiatów unoszące się na wodzie, tworzą napis ,,Kocham Cię". Boże, mam ciarki, jak ci o tym mówię! No ale.. wyciągnął pudełeczko, uklęknął na jedno kolano, a ja myślałam, że wykorkuję. Spojrzał na mnie tak jak wtedy, gdy się poznaliśmy. Z taką intrygą i kokieterią. Powiedział... uwierz, zapamiętałam co do słowa. Powiedział ,,Jestem ogromnym szczęściarzem, że mogę tańczyć z tobą w parze każdego dnia. Chciałabyś być moją partnerką do tańca życia już na zawsze?"
Podskoczyłam w miejscu, wydając z siebie cichy pisk. Podeszłam szybko do Danielle i ją uściskałam. Dziewczyna starła z policzka samotną, szczęśliwą łzę i uśmiechnęła się szeroko.
Usłyszałyśmy pukanie, a chwilę potem głowa Zayna zawisła między framugą a drzwiami.
- Mogę? - zapytał, unosząc jedną brew w górę.
- Pewnie. - powiedziałam, podchodząc do niego bliżej, gdy zamknął za sobą drzwi.
- Cześć Dan.
- Cześć Malik.
Obydwoje cwaniacko się do siebie uśmiechali, chwilę też, walczyli na spojrzenia. Zrobiłam pytającą minę, kompletnie nie wiedząc o co chodzi.
- Jadę do siebie, pomogę załadować wszystkie moje rzeczy do ciężarówki i przyjadę tutaj. Będę za jakąś godzinę. - powiedział, patrząc już na mnie - jak zwykle, z uczuciem.
- Ale ja nie dam rady w godzinę! - rzekłam usprawiedliwiającym się tonem.
- Musisz. - chwycił moją twarz w dłonie. - Danielle ci pomoże, dasz radę. - cmoknął mnie krótko i wyszedł, rzucając krótkie ,,Pa!".
Westchnęłam i znów zabrałam się za pakowanie. Tym razem nie ciuchów, a różnych, małych pierdółek. Jakieś ramki ze zdjęciami, budziki (tego było najwięcej!), kosmetyczki, torebki czy tego typu rzeczy.
- A w ogóle... Co to był za wzrok? - zapytałam Dan, już po jakimś czasie, wspominając niedawno zaistniałą sytuację między nią a Zaynem.
- Nie przejmuj się. Nie musisz być zazdrosna. - mrugnęła do mnie okiem.
- Jednak chciałabym wiedzieć. - odburknęłam.
- Po prostu wczoraj w nocy wzięłam go za Liama, było ciemno. - wzruszyła ramionami, wkładając moją biżuterię do kartonu.
- I ? - dopytywałam. Spojrzała na mnie dziwnie.
- Do niczego nie doszło. - uspokoiła mnie. Ale zaraz opuściła wzrok.
Czyli mam do pogadania z Zaynem....

Malik przyjechał do mnie dopiero o 15. Ale i tak nie spakowałam wszystkiego. Latałam po całym domu, nie dawałam spokoju Olafowi, który w ogóle mi nie pomagał, a Danielle tylko się śmiała.
- Chodź już. Zawsze możesz wrócić. - mówił Zayn, stojący w progu.
Kilku ludzi powoli kończyło wynosić już kartony, a ja biegałam cały czas w dresach, z pojedynczymi rzeczami w dłoniach.
- Ale no.. - stanęłam z rozwartymi rękami i machałam głową we wszystkie strony, zastanawiając się co jeszcze.
Mulat podszedł do mnie, zabrał mi prostownicę i łyżkę z rąk, położył na komodzie i chwycił mnie za dłonie.
- Uspokój się w końcu! - zaśmiał się.
 Poczekał chwilę, próbując dotrzeć tym swoim przeszywającym stworzeniem chyba do mojego serca. Tak tak, rozpłynęłam się. Westchnęłam i uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Poczekał, aż założę buty, chowając wcześniej trzymane przeze mnie rzeczy do pierwszego lepszego pudła. Olaf cały czas stał oparty o framugę drzwi do salonu. Podeszłam do niego i pogładziłam go po ramieniu, uśmiechając się pocieszająco.
- Dbaj o siebie. - powiedziałam cicho, chowając się w jego ramionach.
- Ty też. - odpowiedział nieco chrapliwym głosem, gładząc mnie po włosach.
Odsunęłam się od niego, posłałam ostatni uśmiech i odwróciłam się do Zayna, stojącego przed wyjściem. Chwycił mnie za dłonie i razem wyszliśmy z domu. Stanęliśmy przed bagażnikiem jego samochodu, wkładając ostatni karton i torbę. Nagle przestałam wszystko widzieć, przed oczami zrobiło mi się po prostu czarno.
- Ej, co jest!
- Shhh... Spokojnie, to konieczne. - uspokoił mnie szeptem. Przeszły mnie ciarki, ale mniejsza o to.
- Zawiązałeś mi przepaskę na oczy, nie czuję się bezpiecznie. - mruknęłam.
Zaśmiał się cicho, pomagając mi wsiąść do auta.
- Ze mną zawsze jesteś bezpieczna. - powiedział, odpalając silnik.
Jechaliśmy 10 minut w ciszy. Postanowiłam ją przerwać, bo gdy nic nie widziałam, nie lubiłam nie rozmawiać.
- Nie wierzę, że to robimy. - rzekłam. Byłam pewna, że na mnie spojrzał.
- Dlaczego? - zapytał ze spokojem.
- To... szalone. Jeszcze wczoraj byłeś z Perrie, a dzisiaj zamieszkasz ze mną.
- Więc o tym myślisz... - mruknął. - Ja się nie przejmuję i chciałbym, żebyś zrobiła to samo. - powiedział, kładąc swoją dłoń na moim udzie.
- No dobrze... - i znów kilka minut ciszy.
- Przyjedziemy, obejrzysz dom i wieczorem zabieram cię na randkę. Taką normalną, zwykłą randkę. - zapowiedział zadowolonym tonem. Zaśmiałam się krótko.
- Skąd wiesz, że się zgodzę?
- Ej ej, bo dzisiaj będziesz spała pod mostem albo w garażu. - wyczułam, że podniósł palec w górę.
Znów salwa śmiechu. Chwilę potem zatrzymał auto, wyłączył silnik, wysiadł i pomógł to samo zrobić mnie. Objął mnie od tyłu w ten sposób, że trzymał mnie za ręce, pomagając iść. Otworzył furtkę i zatrzymał się.
- Gotowa?- zapytał cicho. Moje ciało znów zareagowało na jego głos ciarkami.
- Tak. - odpowiedziałam, siląc się na spokój, chociaż miałam ochotę krzyczeć.
Delikatnie odwiązać przepaskę i ściągnął ją z moich oczu.
- To ma być dom!?

Niall

Uśmiechnąłem się, patrząc na mój nowy dom. Ciężarówka, której kierowcy zapłaciłem chwilę wcześniej, odjechała. Westchnąłem i schyliłem się z zamiarem zabrania ostatniego kartonu - ze szklanymi rzeczami. Jednak coś mi przeszkodziło... lub ktoś.
Dziewczyna, chuda blondynka z lekko kręconymi włosami, nie zauważyła pudła i upadła boleśnie na chodnik. Dało się słyszeć dźwięk tłuczonego szkła. Skrzywiłem się i natychmiast schyliłem się, by pomóc dziewczynie.
- Nic ci nie jest?- zapytałem, gdy przewróciła się na plecy.
W odpowiedzi syknęła w bólu i usiadła, zginając kolano... które krwawiło. Blondynka niemal natychmiast zbladła. Miała na sobie szarą bluzę, krótkie spodenki i buty do biegania.
- Chodź. - objąłem ją od tyłu i powoli pociągnąłem w górę. - Pomogę ci.
Wolnym krokiem zaprowadziłem dziewczynę do domu. Ścieżka była długa i kręta, przechodząca przez ogromny ogród, zajęło to więc sporo czasu. Weszliśmy po schodkach, przeszliśmy przez próg domu i ,znów długa, droga do kuchni, znajdująca się na końcu korytarza. Usadowiłem dziewczynę na krześle i dorwałem się do kartonu, w którym schowałem całą apteczkę.
Starałem się jak najdelikatniej owinąć kolano dziewczyny, jednak co chwilę syczała z bólu.
- Gotowe. - uśmiechnąłem się pocieszająco, patrząc na swoje dzieło.
Byłem poniekąd dumny, bo moje umiejętności medyczne ograniczały się do zera. Awansowałem na wyżyszy poziom!
- Chcesz coś do picia? - zapytałem uprzejmie.
Blondynka w odpowiedzi tylko kiwnęła głową i przetarła się dłonią po czole. Nalałem do szklanki wody i podałem poszkodowanej.
- Dziękuję. - mruknęła, patrząc się w kafelki. Miała charakterystyczny, nieco zachrypnięty głos. Zastanawiałem się, gdzie ukrytą ma tą twardość brzmienia w takim małym ciałku. Była strasznie chuda. Przeszyłem ją dokładnie wzrokiem i nagle serce zaczęło walić jak młotem. Byłem pewny, że się zarumieniłem.
- Poczekasz tu chwilę? Muszę... coś sprawdzić. - powiedziałem nerwowym tonem.
Znów kiwnęła głową. Upewniłem się, że zrozumiała i podniosłem się z kolan. Wyszedłem z kuchni i biegiem puściłem się do łazienki.
Spojrzałem w lustro i sprzedałem sobie dość siarczysty policzek. Przemyłem twarz wodą i wbiłem wzrok w swoje odbicie.
- Nie ma mowy Horan, nie możesz się zakochać, nie teraz... - powiedziałem do siebie.
Przetarłem twarz ręcznikiem i wziąłem głęboki oddech. Wyszedłem z łazienki i stanąłem w progu kuchni. Już miałem otworzyć usta, by coś powiedzieć, ale... Nie było jej.
Zaglądnąłem dosłownie wszędzie. Każde piętro, każdy pokój, ogród... Zniknęła. Ponownie wszedłem do kuchni. Nalałem soku do szklanki i usiadłem przy stole. Dopiero gdy odłożyłem napój zauważyłem, że na blacie leży kartka, na której stała druga, pusta szklanka. Szybkim ruchem dłoni przysunąłem do siebie papier, na którym widniało cienkie, pochyłe pismo.
Zapisała swój numer telefonu i ,,Dziękuję".
Nic więcej. Nawet imienia.

Harry

- To gdzie mnie wieziesz? - zapytała po raz kolejny.
- Po co cały czas pytasz, skoro dokładnie wiesz, że i tak ci nie odpowiem, a jak dojedziemy, to się dowiesz? - powiedziałem wolno składając sylaby.
Megan prychnęła i oparła się o siedzenie. Uśmiechnąłem się zadowolony z siebie, że jestem w stanie utrzeć jej nosa.
- Czekaj... Czy to nie jest ta droga do domu twojej babci? - zapytała, podnosząc się i przyklejając nos do bocznej szyby.
Chwilę potem zaparkowałem auto na podjeździe, który został odnowiony jakiś czas temu. Megan natychmiast wysiadła i z otwartą buzią wpatrywała się w dom, który był niegdyś ruiną. Był.
- Coś ty zrobił!? - zapytała, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
Podszedłem do niej od tyłu i przytuliłem ją, kładąc brodę na jej ramieniu.
- Dzień dobry panie Styles! - krzyknął do mnie jeden z robotników, malujący zewnętrzne ściany domu. Odkrzyknąłem to samo, uśmiechając się szeroko.
- Nie jest skończony, więc... Gdzie będziesz mieszkał? - zapytała Megan, patrząc na mnie kątem oka.
- I tak jadę w trasę. Rzeczy mogą zostać w starej wilii.
- A kiedy zamieszkasz tutaj? - dziewczyna odwróciła się do mnie i zarzuciła mi ręce na szyję.
- Dopiero w lipcu. Jak skończymy trasę. Tylko jeszcze nie wiem kiedy dokładnie. Bo jak skończymy, to chcemy sobie zrobić małe wakacje. Nie wiem czy przed nimi czy po nich zamieszkać tutaj. - uśmiechnąłem się do brunetki.
Ona krótko cmoknęła mnie w usta.
- Chodź, przejdziemy się. - powiedziałem cicho i złapałem ją za dłoń.
Ruszyłem w stronę rzeki. Tak jak kiedyś, gdy byłem tu z Ashley, odgarnąłem krzaki i puściłem Megan przodem. Usiedliśmy na starej ławce, obok siebie. Objąłem ją ramieniem i razem wpatrywaliśmy się w fale, które błyszczały się przez pierwsze, wiosenne promienie słońca.
Sytuacja, która była pomiędzy mną a Megan nabrała rozpędu i sensu dopiero wczoraj. Kiedy dzięki Cherry brunetka mogła uwolnić się od brata, wyrazić swoje zdanie, postawić się. Przez te kilka miesięcy od kiedy się znamy robiliśmy wszystko, by spotkać się w tajemnicy przed Adrianem. Czasami się nie udawało. Ale uczucie wzmacniało się z każdym dniem. Dlatego ...
- Jestem pewien, że muszę ci to powiedzieć. Że mogę, z czystym sumieniem to przyznać. Potrzebuję cię. Jesteś tą osobą, która dołączając do mnie, sprawiła, że razem tworzymy jedną, idealną całość. Nauczyłaś mnie być silnym, choć bez ciebie jestem tylko bezbronnym chłopcem. Sprawiasz, że jestem szczęśliwy. Wypełniasz mnie wszystkimi pozytywnymi emocjami... Kocham Cię. - mówiłem wolno i być może niezdarnie, ale... czy to nie wartość słów jest ważna?
Megan spojrzała na mnie.. z uśmiechem. Myślałem, że będzie zaskoczona. Dlatego popatrzyłem na nią z małym zdumieniem.
- Nie chcę kopiować twoich słów i wiem, że zabrzmi to teraz płytko i sztucznie, jeśli powiem, że mogłabym powiedzieć to w taki sam sposób. Ja też cię kocham Harry. - powiedziała cichym, ale pewnym siebie głosem.
Nie musiałem dłużej czekać. Oboje nachyliliśmy się do siebie i złączyliśmy nasze usta. A gdzieś nad nami, jakiś ptaszek radośnie zaćwierkał.

Zayn

- To ma być dom?! - powietrze rozdarł zaskoczony krzyk Marty.
Przestraszyła mnie, dlatego podskoczyłem w miejscu. Nagle Cherry wyrwała się z moich ramion i zaczęła chodzić w kółko, z rękami na głowie.
- O Boże, on jest... ale... o matko boska... przecież on.... ja... ale... ty... - jej wypowiedź była totalnie bez ładu i składu. W końcu stanęła na przeciw, wskazując na mnie palcem. - TY!
- Ja. - przedrzeźniłem ją. Choć nadal nie wiedziałem czy jej się podoba i bałem się jej reakcji, uśmiechnąłem się. Marta wzięła głęboki oddech.
- Zayn, ten dom jest cudowny. - powiedziała spokojnym tonem, uśmiechając się miło. Uniosłem brwi w górę.
- Na prawdę? Podoba ci się? - zapytałem podejrzliwie.
- No pewnie! - odpowiedziała trochę głośniej, przytulając się do mojego boku, tak, że staliśmy objęci, spoglądając na nasz nowy dom. Moim zdaniem, był nieziemski.
Chwyciłem Martę za dłoń i krętą ścieżką ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych. Wspięliśmy się po schodkach, a ja wyciągnąłem klucz z kieszeni spodni. Otworzyłem drzwi i schowałem metal z powrotem do kieszeni. Chwyciłem za klamkę i pociągnąłem. 
- O mój święty Jezusie... - Marta zakryła twarz dłońmi. 
Zaśmiałem się cicho i stanąłem za nią. Nim zdążyła się odwrócić, chwyciłem ją za nogi i już była u mnie na rękach. Objęła ramieniem moją szyję i spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Moment jak z filmu. - powiedziała cicho.
- Moment in time, I'll find the words to say, before you leave me today. - zanuciłem cicho i przeszedłem przez próg domu.
Marta zeskoczyła mi z ramion, zamknęła drzwi i stanęła bardzo blisko mnie. Pogłaskała dłonią mój policzek, patrząc głęboko w moje oczy. Nie mogłem się nie uśmiechnąć. Poczułem nawet przyjemne dreszcze i... dziwne łaskotanie w brzuchu.
- Kocham Cię. - wyszeptała.
- I won't let these little things slip out of my mouth, but if I do it's you, oh it's you they add up to, I'm in love with you and all these little things. - ponownie zanuciłem.
Później złączyliśmy nasze usta w delikatnym pocałunku. A w moich uszach brzmiał tylko jej melodyjny śmiech.


sobota, 2 marca 2013

Part 43

Hello !
Bardzooo, ale to bardzo was przepraszam, za to, że tyle czekałyście. Żeby znów wpisać się w wasze łaski ten rozdział jest dość długi. Nudny, ale długi.
TMH Tour się zaczęła! Harry dostał butem w przyjaciela, Zayn i Niall płakali podczas Little Things, a Lou mówi ,,Cześć" KLIK ! Chłopcy mają moc, a moje pragnienie zobaczenia ich powoli mnie przerasta!
Zayn
Niall
HUG
Dodałam ankietę, bo jak się domyślacie, napiszę nowe opowiadanie. Nieco krótsze i o trochę innym charakterze. Ale do tego jeszcze dużo czasu.. :)
I na koniec mam takie małe pytanko.. Mogłybyście dodać w komentarzu, skąd przybywacie? To znaczy gdzie natknęłyście się na bloga. Może ktoś jest od Oli, może ktoś jest moją ofiarą, którą męczyłam długo, a może po prostu przez przypadek? Baaardzo was o to proszę - potrzebuję teraz waszego wsparcia, a nawet gdy zobaczę krótki komentarz typu ,,Jestem od Oli!" to i tak będę skakać, bo zostawicie tu swój ślad.
I jeszcze jedno pytanie wpadło mi do głowy - Ile chcecie rozdziałów? :)
No nic... Miłego czytania!
Wiśnia :)
__________________________________________________

- To jest chore. - mruknął Zayn, chodząc w kółko od ponad 5 minut.
- Czego ona w ogóle chce? - zapytał Niall, który opierając się o jedną ze ścian, żuł czekoladowego batona.
Louis, który stał z rękami splecionymi na klatce piersiowej i od dłuższej chwili się nie odzywał, rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie. W pokoju była przecież Cher.
- Jedźmy do domu, tam o tym pomyślimy. - zaproponował spokojnym tonem Harry.
- Może najpierw wytłumaczycie mi, o co w tym wszystkim chodzi ? - zmarszczyła brwi Lloyd, obracając krzesło w stronę Louisa.
- Nie czas na wyjaśnienia, a z resztą nie możemy. Wybacz Cher. - Zayn uśmiechnął się sztucznie, puścił jej oko, a następnie chwytając mnie za dłoń, wyszedł z pomieszczenia. Poczułam do niego ogromny przypływ wdzięczności.
Za nami powlekli się chłopcy. Panowało niemal złowieszcze milczenie, które uchwycone za pomocą kamery, na pewno wywołało by gęsią skórkę. Szłam, ciągnięta przez Zayna, gapiąc się na swoje buty i myśląc... Może wyjazd do Polski byłby dobrym rozwiązaniem?
- Sztuczne uśmiechy. - powiedział półgębkiem Malik, idący tuż obok mnie, kiedy wychodziliśmy ze studia. Spojrzał znacząco na Harrego, który przybrawszy nieszczery uśmiech, zbliżył się do mnie, udając, że coś go bawi. Zayn szybko puścił moją dłoń, nie obdarzając mnie nawet spojrzeniem. Przekroczyliśmy bramę, idąc w stronę czarnego vana chłopców, gdy zza samochodu wyskoczyło kilka osób z aparatem. Szybko wskoczyliśmy do auta. Usadowiłam się na tylnym siedzeniu między Louisem a Niallem. Harry prowadził. Tępo wpatrywałam się w swoje brązowe, zamszowe buty, gdy każdy z chłopców podawał swoje argumenty. Tomlinson prawdopodobnie z nudów co chwilę szturchał mnie ramieniem, co zaczynało być irytujące i było powodem dla którego przybliżałam się do Horana. Ten z kolei cały czas mlaskał, obżerając się różnymi rodzajami batonów. I tak całą drogę...

- Mam dość tych spekulacji, zróbmy jakąś imprezę, napijmy się i wstańmy z kacem, przeklinając, jak bardzo głupi byliśmy. - mruknął Harry, zamykając drzwi. Wchodził do domu jako ostatni.
- A ty co tu robisz? - zapytał Zayn, wchodząc do salonu. Wystraszeni, szybko poszliśmy w jego stronę. Z kanapy właśnie wstawał Liam.
- Danielle pojechała na próbę, a ja nie wytrzymywałem sam w nowym domu pełnym kartonów, a wciąż mam klucze, więc... - powiedział.
- Czyli już się stęskniłeś? - zapytał Louis, a Liam obdarzył go zabawnie wyglądającym spojrzeniem.
- Właściwie to mam pomysł, co do słów Harrego. Ale musicie mi pomóc. - Payne splótł ręce na klatce piersiowej.
- Drużyna do usług! - wykrzyknął Horan, podskakując w miejscu i unosząc zaciśniętą pięść w górę. Oparłam się o framugę drzwi, spokojnie czekając na to, co powie Leeum.
- Przede wszystkim potrzebuję w tym kobiecej ręki. - tu chłopak skinął głową na mnie. Otworzyłam oczy ze szczerego, ale miłego zdumienia.
Niall zawiedziony opuścił ręce, zgarbił się, odwrócił się na pięcie i odszedł do kuchni. Louis bąknął coś o potrzebie i natychmiast wyszedł, a Harry wyciągnął telefon, przyłożył go do ucha i mówiąc ,,Nie, nie przeszkadzasz" poszedł na górę. Zayn natomiast wygodnie rozsiadł się na kanapie. Zajęłam miejsce obok niego i spojrzałam z wyczekiwaniem na Liama. Dodał sobie otuchy, klaszcząc cicho w dłonie.
- Chciałbym oświadczyć się Danielle. - powiedział na wdechu.
Podskoczyłam z radości w miejscu, uderzając przypadkowo łokciem Zayna w szyję. Wstałam i rzuciłam się w ramiona Payne'a, a Mulat głaskał się po zaczerwienionej skórze z krzywą miną.
- Liam, nawet nie wiesz jak się cieszę !
- Cieszyć to będziemy się dopiero jak się zgodzi. Problem w tym, że nie mam pomysłu. - mruknął zawiedziony, gdy rozluźniłam uścisk.
Na mojej twarzy pojawił się niewielki grymas i znów usiadłam obok Malika, wytężając umysł.
- Ale ja mam. - powiedział po chwili Zayn z uśmiechem szaleńca, wpatrując się w podłogę.
A Liamowi zabłysnęły oczy.


- No powiedz mi, przecież tak ładnie proszę. - po raz kolejny w ciągu ostatniej godziny siedziałam nad uchem Zayna i marudziłam mu w związku z oświadczynami Liama - nie chcieli mi powiedzieć, na czym by to dokładnie polegało. A Malik kolejny raz przewrócił oczami.
- Mówiłem ci. On nie chce czekać. Chce to zrobić dzisiaj i czuje się gotowy. Po co w to wnikać? - zapytał, opierając głowę na dłoni.
Siedział na skraju łóżka, wpatrując się w zdjęcia, wiszące na ścianie. Ja siedziałam obok niego w pozycji niemal półleżącej, głaskając go po plecach.
- Ale będzie romantycznie? - zapytałam, wychylając się trochę do przodu, by móc spojrzeć na jego twarz. Ułatwił mi to i obrócił głowę w moją stronę. Pstryknął mi w nos i cicho się zaśmiał.
- Będzie, możesz być spokojna. - powiedział głębokim głosem.
Wpatrywaliśmy się w siebie dobre 5 minut. W jego oczach łatwo było rozpoznać, że nie wszystko jest w porządku. Coś go gryzło. Ale nie chciałam się w to wgłębiać. Nie dzisiaj. Nie chciałam popsuć mu dnia głupio-poważną gadką, choć wciąż nasza ostatnia poważna rozmowa dźwięczała mi w głowie. Więc może...
- Mam pomysł. - powiedziałam i zeskoczyłam z łóżka.
Zayn popatrzył na mnie jak na wariatkę, ale ja w następnej chwili już pukałam do drzwi pokoju Irlandczyka. Usłyszałam ciche ,,proszę", pchnęłam drzwi i weszłam. Niall siedział na swoim łóżku, z zieloną pościelą. Na kolanach miał laptopa, minę bardzo zaciętą, a obok leżała gitara.
Odłożył komputer w ten sposób, że widziałam jego ekran, a sam Horan popatrzył na mnie wyczekująco.
- Nie przeszkadzam? - zapytałam nieśmiało, splatając ręce za sobą.
- Nie, ani trochę, czytałem trochę horoskopów. - mruknął i otworzył wcześniej zminimalizowaną przeglądarkę, udowadniając mi, że rzeczywiście tak było.
Weszłam głębiej i stanęłam obok łóżka.
- Co piszą dla skorpiona? - zapytałam, zerkając na niego co chwilę. Horan kliknął kilkakrotnie, a później zaczął czytać.
- Saturn przebywający w twoim znaku odbiera opozycję od Księżyca i kwadraturę do Wenus. To układ pogarszający możliwość budowania dobrych relacji z otoczeniem. Jakieś napięcia, lub czyjeś zachowanie może wytrącić Cię z równowagi. Nabierz dystansu i wycisz się. - zakończył z brwiami uniesionymi w górę. - Nie zbliżaj się do mnie dzisiaj. - wyciągnął w moją stronę płaską dłoń. Zaśmiałam się cicho.
- A koziorożec? - i kolejne kilka stuknięć o klawiaturę.
- Skoncentruj się na sprawach uczuciowych. Spędź miło czas z ukochaną osobą. Spraw małą niespodziankę. Ale uważaj. Ktoś, kogo się nie spodziewasz, a za kim tęskniłeś, nieoczekiwanie wróci. Skończy się to niekoniecznie miłą wizytą. - skończył i popatrzył na mnie. Zacisnęłam wargi w bezradnym uśmiechu.
- Dzięki... - rzekłam, a sekundę później Niall, uprzednio odkładając laptopa, zeskoczył z łóżka.
Stanął na przeciwko mnie w sporej, jak na ten pokój, odległości. Głośno wypuścił powietrze z ust, a ja zmarszczyłam czoło. Już otwierałam buzię, by spytać, czy wszystko w porządku, ale blondyn mnie uprzedził.
- Chciałem cię przeprosić. - powiedział dość szybko, niepewnym głosem. Znów zrobiłam tą samą minę, a on znów mnie wyprzedził. - I to by było na tyle, bo nie jestem typem osoby, która dobrze potrafi dobrać słowa, a ty jesteś inteligenta, więc domyślasz się za co cię przepraszam i co chciałbym jeszcze dopowiedzieć, jednak nie potrafię. Wiem, że mnie rozumiesz. - uśmiechnął się nieśmiało, wkładając dłonie do tylnej kieszeni dżinsów. Z dołu zaczęła grać muzyka.
Najpierw na moją twarz wtargnęło się ogromne zdumienie. Towarzyszyło temu dziwne ukucie w okolicach wątroby. Niall zrobił niepewny krok w moją stronę, choć wyglądało to, jakby miał ochotę się cofnąć, gdyby nie fakt, że ja również zrobiłam krok do przodu. Później wszystko przebiegło dość szybko. Uśmiechnęłam się szczerze i już za chwilę tkwiłam w jego ramionach, przytulając go po przyjacielsku. On, najmocniej, ale jednocześnie najczulej jak potrafił, odwzajemnił uścisk. Odsunął się na długość ramion, cały czas się uśmiechając. Kiwnął głową, bo ja znów otworzyłam buzię.
- Musimy trochę nadrobić, mam rację? - zapytałam miłym tonem. Niall przewrócił oczyma.
- Dlaczego do cholery zabierasz mi słowa z języka? - udawał groźnego. Zaśmialiśmy się cicho.
- Przede wszystkim... zostajesz w zespole? - spytałam. Cały czas trwaliśmy w jako takich objęciach. Blondyn spuścił głowę.
- Nie długo się dowiesz. - puścił mi oczko, gdy jego głowa powędrowała wyżej.
- Ta głupia niecierpliwość. - przewróciłam oczami. - A... mogę pożyczyć gitarę? - zrobiłam proszącą minę.
- Jasne! - wypuścił mnie z objęć i wskazał ręką na instrumenty oparte o ścianę.
Wzięłam do ręki brązową gitarę i stanęłam na przeciw Nialla.
- Dziękuję. - powiedziałam, uśmiechając się lekko i dotykając jego ramienia.
Nagle usłyszeliśmy głośne odchrząknięcie, więc szybko odwróciliśmy się w stronę drzwi. W progu stał Zayn, z rękami splecionymi na klatce piersiowej.
- Pójdę pomóc Liamowi. - zadeklarował spokojnym tonem Nialler.
Minął Malika, który nie spuszczał z niego wzroku, a kiedy blondyn wyszedł, Zayn spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco, unosząc gitarę w górę.
- Pomyślałam, że...
- Muszę się spakować. - przerwał mi, ucierając mi przy tym nosa, jak starzec małemu dziecku.
Opuściłam instrument i niewinnie powlekłam się do pokoju Malika.
- Marta.. - usłyszałam jego głos, gdy zamknął za mną drzwi.
Leniwie położyłam gitarę obok łóżka i odwróciłam się ze stoickim spokojem do bruneta. Ten podszedł do mnie i przejechał po moim policzku palcami. Na jego twarzy błądził delikatny uśmiech.
- Na prawdę chcę, żebyś już ze mną zamieszkała. Zależy mi na tym. - powiedział cicho.
Westchnęłam i starałam się przywołać na twarz choć mały uśmiech. Będę tego żałować czy nie... spróbować trzeba. Najwyżej wrócę do Olafa z podkulonym ogonem. Lub zabłądzę gdzieś na strychu i nikt mnie nie znajdzie... Ale z drugiej strony... Czemu od razu widzę to źle?
- No dobrze. Więc przenieś przeprowadzkę o jeden dzień. Dzisiaj nie dam rady się spakować. - rzekłam z udawaną markotną miną.
Przez moment wydawało mi się, że Zayn pisnął. Później złapał mnie w talii i okręcił w miejscu. Ja, tak samo jak on, śmiałam się w niebo głosy.W końcu postawił mnie na nogi. Złapał moją twarz w dłonie i dał słodkiego buziaka. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak uśmiechniętego.
- A zarząd? Nie będzie się wściekał? - zapytałam, poprawiając jego grzywkę jednym ruchem ręki.
- Postanowiłem, że nie chcę dłużej udawać. Nie obchodzi mnie ich zdanie, nie będę dłużej robił z siebie głupka przed mediami z Perrie. - wyrzucił z siebie. - Kocham Cię i nie chcę tego ukrywać.
Spuściłam wzrok i pomyślałam gorączkowo przez chwilę. Czy właśnie nadszedł ten moment, w którym powinnam zepsuć mu wieczór ponurą gadką?
- Coś nie tak? - zapytał strapiony, łapiąc na mój podbródek i podnosząc moją głowę. Uśmiechnęłam się, widząc jego czekoladowe, słodkie tęczówki.
- Mam tylko nadzieję, że wszystko będzie dobrze. - powiedziałam cicho. - Chodź, pomożemy Liamowi... - mruknęłam i wyminęłam mulata. Ten jednak, złapał mnie za rękę i znów wylądowałam z powrotem w jego ramionach, patrząc na jego idealną twarz.
- Wiem, że nie o to chodziło. Spokojnie, powiedz to, o czym myślisz. Nie zepsujesz mi wieczoru. Na pewno nie ty. - powiedział, uśmiechając się pogodnie. JAK mógł pomyśleć o tym samym? Nasze porozumiewanie się bez słów osiągnęło kolejny poziom.
- Ostatnio jesteś nieswój... Błądzisz gdzieś myślami, jesteś ponury, nie uśmiechasz się, nie cieszysz się życiem... Jakby coś... jakaś cząstka w twoim organizmie odpowiedzialna za pobieranie szczęścia umarła.. Przez to myślę, że może ja robię coś nie tak... - spojrzałam mu ukradkowo w oczy.
Najpierw kryło się w nich przerażenie, jakby został nakryty na czymś na prawdę niestosownym. Potem, co mnie zaskoczyło, uśmiechnął się. Otoczył moją szyję ramionami i przyciągnął mnie do siebie bliżej, przytulając mnie mocno.
- Oj głuptasie. Po prostu martwi mnie ta sytuacja z Karoline. Cały czas o tym myślę. Że zostawiam cię bez opieki w Londynie, bawiąc się w trasie, podczas gdy tobie może się coś stać. No i jeszcze ta Perrie.. Męczy mnie to, że jesteś daleko, że nie mam cię przy sobie, a muszę publicznie obściskiwać tą ... no. Jestem dżentelmenem, nie będę obrażał kobiet, ale ta już przesadza. - powiedział, a ja zachichotałam cicho. Z każdym słowem jego głęboki głos mnie uspokajał. - Widocznie jestem słabym aktorem. Nie potrafię ukryć jakiegokolwiek uczucia przed tobą. - rozluźnił uścisk i spojrzał mi w oczy przekonująco.
Czułam, że nie powiedział mi wszystkiego... Albo zmieniam się w jakąś hipokrytkę. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- To wszystko się niedługo skończy. I nie martw się o mnie. Mam tu swoich osobistych ochroniarzy. - powiedziałam wesoło, a on uniósł brwi w górę w pytającej minie. Uniosłam prawą pięść w górę. - Poznaj Helenę. - uniosłam lewą pięść w górę. - I Mariolę.
Zayn wybuchnął śmiechem.
- Już im ufam. Imiona mówią wszystko. - mówił, wciąż się śmiejąc. - A tak swoją drogą... Pogodziłaś się z Niallem? - zapytał, już bez uśmiechu.
 Kiwnęłam głową w odpowiedzi.
- To dobrze. Może ty przekonasz go, żeby został... - mruknął. - Choć tak na prawdę, jestem odrobinę zazdrosny.
Usłyszeliśmy krzyk Liama z dołu. Cmoknęłam szybko Zayna w usta i splatając nasze dłonie razem, zeszliśmy na dół. Gdy zobaczyliśmy, że właśnie do domu wchodzi kilkanaście ludzi, natychmiast się rozdzieliliśmy. Podeszłam do Payne'a, a Zayn poszedł do salonu. Wnosili właśnie tace zakryte folią aluminiową - ludzie z bufetu.
- Szybka organizacja. - powiedziałam a Liam uśmiechnął się cwaniacko. - Nie romantyczniej było by to zrobić.. no nie wiem... w jakimś uroczym miejscu, bezludnym że tak powiem albo... w Paryżu? - zapytałam, splatając ręce za sobą. Leeum popatrzył na mnie z przerażeniem.
- Nie mieszaj mu! To, ze ty tak chcesz, to nie znaczy, że on tak ma robić. - walnął mnie w ramię Harry i do tego ten chamski ton. Zmyłka - uśmiechał się. Przewróciłam oczami.
- A Megan gdzie zgubiłeś? - zapytałam, marszcząc czoło. Styles westchnął.
- Adrian nie pozwolił jej przyjechać. - powiedział powoli.
- Żartujesz?- spytałam oburzona. Harry pokręcił głową w zaprzeczeniu. Tego już za wiele.
Szybkim krokiem poszłam do kuchni. Tak jak oczekiwałam, był tam Niall.
- Weź kanapkę na drogę i ubieraj się. Pomożesz mi. - rzuciłam szybko, nie zważając na jego zdumioną minę. Odwróciłam się i poszłam po kurtkę. Już wiosenną, bo było w miarę ciepło. Nialler powlókł się za mną, trzymając jakąś bułkę w dłoni. Liam, który cały czas stał w drzwiach i przyjmował gości, popatrzył na mnie zdziwiony.
- A ty gdzie? Myślałem, że mi pomożesz. Danielle już przyszła...
- Muszę coś załatwić. Będę za maks pół godziny. Obiecałam to obiecałam. Pomogę ci. - złapałam go za policzek dwoma palcami i ścisnęłam.
- A ... Wsiepypałeź płątki do basenoeuu? - zapytał Niall, przeżuwając jedzenie.
Liam zerwał się szybko i pobiegł na górę, znikając nam z oczu. Popatrzyliśmy z Horanem na siebie i wzruszyliśmy ramionami.
Minęliśmy kilka osób przed willą i wsiedliśmy do samochodu Nialla. Skończył już przeżuwać, włożył kluczyk do stacyjki i delikatnie przekręcił. Silnik zawarczał a po chwili jechaliśmy za kilkoma autami w centrum Londynu.
- Czemu wzięłaś mnie? - zapytał dość zdawkowym tonem.
- Nie mogę jeszcze za bardzo pokazywać się z Zaynem, nie chciałam jechać z Harrym, bo doszło by jeszcze do czegoś. Adrian ma gorącą krew. A Liam i Lou byli zajęci. - odpowiedziałam płynnie.
- Ja też byłem zajęty! Jadłem! - Nialler wskazał ręką na siebie. Roześmiałam się na jego słowa.
- Jedziesz ze mną w słusznej sprawie. Przy okazji trochę nadrobimy. I lepiej teraz, bo wracać nie będziemy sami. - powiedziałam, pisząc przy okazji sms do Megan, by ładnie się ubrała.
- Ok ok... - mruknął, udawanym, zawiedzionym tonem.. Sprzedałam mu kuksańca w bok i znów uśmiechy. - Więc... Co u ciebie? - ledwo co wypowiedział ostatnie słowo, bo znowu zaczęliśmy się śmiać.
- A w porządku, a u Ciebie co słychać? - starałam się mówić z irlandzkim akcentem.
- A no wiesz... Przeprowadzam się, całkiem niedaleko Zayna i szczerze mówiąc nie mogę doczekać się koncertu w Polsce, no wiesz no wiesz. - mówił polskim akcentem! Dziwnie przedłużał samogłoski i machał dłonią jak jakiś... pan o innej orientacji niż zwykle. Po prostu - było śmiesznie.
- A co z zespołem? Powiesz mi w końcu? - zapytałam, przegryzając wargę.
Niall spoważniał i westchnął. Wtedy zatrzymaliśmy się pod domem Adriana i Megan. Wyłączył silnik i rozpiął pas, ale nadal siedział na swoim miejscu. Wzrok wbił w swoje kościste kolana. Uśmiechnął się pod nosem i powoli podniósł wzrok na mnie.
- Zostanę. - powiedział cicho.
Uśmiechnęłam się szeroko, rozpięłam szybko pas i zarzuciłam mu ręce na szyję, przytulając go mocno. I znów poczułam jego perfumy, których nie czułam od tak dawna. Wróciłam na swoje miejsce, wzdychając z zadowolenia. Niall cały czas się uśmiechał.
Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę drzwi domu. Zapukałam, z każdą sekundą nabierając wściekłości. Nawet ten radosny moment sprzed kilku chwil nie zadziałał łagodząco. W końcu otworzył mi Adrian. Na początku, gdy mnie zobaczył uśmiechał się, ale gdy zobaczył mnie ze złością na twarzy, mina mu zrzedła. Przekroczyłam szybkim krokiem próg, za mną wszedł Niall.
- Gdzie jest Megan? - zapytałam, odwracając się do niego. No dobra dobra.. Warknęłam. Brunet zmarszczył czoło. - Megan ! - krzyknęłam w stronę schodów.
- Ona nigdzie nie pojedzie. Na pewno nie do niego. - powiedział Adrian zbuntowanym tonem, splatając ręce na piersi.
Podeszłam do niego i palcem zaczęłam mu w tą pierś walić.
- Ty nie masz nic do gadania. Jest dorosła, może robić co chce. TYM BARDZIEJ umawiać się z kim chce. - warknęłam... znów.
- Ale...
- Przestań być takim cholernym egoistą! Nie widzisz, że Harremu zależy? Że ją kocha, jak nikt inny? - zapytałam dobitnym tonem, zabierając rękę. Rzuciłam mu gardzące spojrzenie.
- Co ty powiedziałaś? - usłyszałam głos Megan. Stała z kurtką w ręce, na trzecim schodku, wpatrując się tępo we mnie.
- Nie stój tak, tylko chodź! - rzuciłam, nie porzucając wcześniejszego tonu. - Niech pan egoista kisi się sam. - spojrzałam na Adriana z mściwością, ale i satysfakcją.
Megan zarzuciła kurtkę na swoją niebieską koszulę i czym prędzej wyszła z domu. Niall skinął na mnie i na Adriana głową i również wyszedł.
- Pozwól jej być szczęśliwą. To, że ty nie jesteś, nie znaczy, że ona też musi. - rzekłam dziwnie spokojnym tonem. Nie czekając na jego odpowiedź, przekroczyłam próg.
- Nie ufam mu. Tylko tyle... - mruknął.
- To już twój problem, ale zaczynasz przesadzać. - rzuciłam na odchodne i chwilę potem, wsiadłam do samochodu.

Zayn

- Widziałeś Martę? - zapytałem Harrego, który nie wiedzieć czemu, siedział przygnębiony na schodach, gapiąc się w drzwi.
- Pojechała po Megan. Kocham twoją dziewczynę. - uśmiechnął się do mnie miło.
- Co ty powiedziałeś? - spytałem ostrym tonem.
- Jak siostrę ! - wytłumaczył się natychmiast, unosząc ręce w niewinnym geście.
Wypuściłem głośno powietrze z płuc i usiadłem obok niego.
- Masz do niej poważne plany, prawda? Tak jak Liam do Danielle... - Hazza cały czas wlepiał we mnie swoje oczy. Uśmiechnąłem się na jego słowa.
- Plany są. Ale nie wiem, jak to wszystko się potoczy. - spuściłem głowę i złapałem się za kark.
- Masz wątpliwości? - zapytał zaskoczony.
- Co do uczuć nie. Ale dzieje się tyle rzeczy.. Cały czas wchodzi nam coś pod nogi...
Wówczas ktoś zapukał do drzwi. Harry spojrzał na mnie znacząco i skinął głową. Podniosłem się leniwie i ruszyłem do drzwi. To, lub raczej.. Kto za nimi stał, wprawiło mnie w ogromne osłupienie
- Cześć królewiczu.
Emma, żywa Emma stała z wyniosłą i pewną siebie miną z rękami wspartymi na biodrach. Zielono-niebieska koszula z ogromnymi ćwiekami na kołnierzyku, czarna skóra, szare rurki i wysokie, również czarne i również nadziewane ćwiekami, szpilki. Nie uśmiechała się. Przynajmniej nie szczerze. Jej oczy, przykryte do połowy ciężkimi powiekami i długimi rzęsami, błyszczały się jak zazwyczaj. I włosy. Idealnie natapirowane, długie blond włosy. Wyglądała świetnie. Była taka, jaką ją zapamiętałem. Z pogardą wypisaną na twarzy.
Za nią stała Cassie i Karoline.
Emma przyjrzała mi się uważnie, a potem bez skrupułów przeszła przez próg. Za nią jej koleżanki. Spojrzałem na nią zaskoczony i zamknąłem drzwi. Harry natychmiast podniósł się i podszedł do mnie.
- Co tu robisz? - zapytałem, jak niechcianego gościa.
- Już chcesz mnie wygonić? - zapytała, udając słodki głos, jak zwykle, kiedy czegoś chciała.
- Czego chcesz? - znów niemiły ton z mojej strony...
- Rozluźnij się, nie zamierzamy nikogo zabić. Przyszłam pogadać. Wyjaśnić kilka spraw. Macie tu.. w tym domu... - tu ogarnęła spojrzeniem cały korytarz, zachowując gardzącą nutkę na twarzy. - Jakieś spokojne miejsce? - machnęła wachlarzem rzęs. Muzyka rozbrzmiała jeszcze głośniej.
Spojrzałem na Harrego, który był przerażony, ale jednak, zachowywał powagę i pewność siebie. Pozornie.
- Idź do mnie. Przytrzymam ją, jak przyjedzie. - mrugnął do mnie okiem. Skinąłem głową w podziękowaniu i wskazałem ręką na schody. Emma zarzuciła włosami i ruszyła na górę.
- No.. Co tam u ciebie Harry? - usłyszałem pytanie Karoline, gdy wchodziłem do pokoju Stylesa.
Zatrzasnąłem drzwi i usiadłem na łóżku. Blondynka rozglądała się po pokoju ze zmarszczonym nosem. Później westchnęła i zgarnęła miękki fotel Harrego. Spojrzała na mnie i nieco się zmieszała. Poprawka : Ona nigdy nie potrafiła okazać choć chwili braku pewności siebie. Wyglądało to raczej na małe oburzenie na to, że ktoś śmie się jej przyglądać przez więcej niż sekundę. Już otwierała buzię, żeby coś powiedzieć, ale jej przerwałem.
- Nie nie. - uniosłem dłoń. - Najpierw ty mi wszystko wyjaśnij. Dlaczego uciekłaś, dlaczego chciałaś zabić Martę i dlaczego wróciłaś. - splotłem moje ręce razem i spojrzałem na nią wyczekująco. Uniosła brew w górę.
- No dobrze. - mruknęła i założyła nogę na nogę. - Jak ty to powiedziałeś.. Uciekłam, bo miałam dość Londynu i faktu, że z dnia na dzień oddalaliśmy się od siebie. Tęskniłam z dnia na dzień coraz bardziej i bardziej, a kiedy wróciłeś z trasy, byłeś jakiś inny. Zmartwiło mnie to i szukałam tylko okazji na odreagowanie. Dowiedziałam się, od mojego kuzyna, że przypadkowo poznałeś pewną dziewczynę. Zainteresowało mnie to, dlatego postanowiłam, że ułatwię jej trochę życie. Skoro miałam odejść, musiałam załatwić ci kogoś, kim byś się zajął, kiedy zniknę. Była idealna. Nawet odrobinę do mnie podobna. Poszłam do akademii teatralnej, do mojego wujka, który był jej profesorem. Sprzedałam mu bajeczkę, że wiem o niej sporo i że zasługuje na specjalną szansę. W tym samym czasie poznałam Olafa. Perfekcyjnie trafił w czasie. Wypiłam trochę za dużo i wszystko skończyło się w łóżku. Później brzuch nie dawał mi żyć. Ciężko było mi też oddychać. Myślałam, że jestem w ciąży. Na następny dzień zemdlałam, a Karoline zawiozła mnie do szpitala. Okazało się, że mam problemy z nerkami i prawym płucem. Konieczny był przeszczep. Ale byłeś tam i widziałeś. A ja nie mogłam patrzeć na to, jak się zamartwiasz i jak cierpisz. Musiałam ci powiedzieć o zdradzie. Olaf nic dla mnie nie znaczył, więc łatwo się go pozbyłam.Więc jakoś wyszłam z tego cało. Później musiałam usunąć się z twojego życia, bo widziałam, jak się zakochujesz. Jeszcze później była chwilówka z Harrym i Adrianem. Nic nie poradzę na to, że się we mnie zadurzyli. Ich też się pozbyłam.
Wyjechałam do Miami, zostawiając na czatach Cassie i Karoline. Dostarczały mi wszystkie informacje. Cassie nienawidziła Cherry, bo sądziła, że jest faworyzowana. Zazdrościła jej, tak na prawdę. Karoline za to, miała jakieś urazy z dzieciństwa co do Marty. Nie wiem o co chodziło, obchodziło mnie tylko to, że jest po mojej stronie. W końcu sytuacja zaczęła się wymykać z pod kontroli. Uświadomiłam sobie, że to był błąd. Musiałam cię odzyskać. Dlatego kazałam Karoline udzielić wywiadu, oczerniającego Martę. Kazałam też Cassie zbliżyć się do ciebie. Musiałam ją zniszczyć, wyeliminować. Przeszkadzała mi. Dlatego pojawił się ten plan... Żeby ją zabić. Dlaczego tak drastycznie? Nie wiem, musiałam mieć pewność, że będziesz sam. Pojawiła się w mediach informacja, że masz inną. I to ona była przez jakiś czas celem, dopóki Karoline wszystkiego mi nie powiedziała. Że się ukrywacie, a związek z Edwards to tylko kłamstewko. Wróciłam i zobaczyłam, że.. Świetnie radzisz sobie beze mnie. W pewnej chwili mnie to ucieszyło, ale w drugiej - zabolało. Długo nad tym myślałam. I doszłam do wniosku, że zostawię wszystko tak, jak jest. Możesz być spokojny. Zostawię ciebie i Cherry w spokoju. Żyjcie swoim życiem. Widzę, jak szczęśliwy jesteś. To ważne dla mnie. - spojrzała na mnie znacząco i... uśmiechnęła się.
Sam nie wierzyłem, że to co mówi, było prawdą. Ale mogłem poznać, że była wiarygodna. Uwierzyłem.
- A teraz... znikniesz? - zapytałem, dość drżącym głosem. Nie mogłem się opanować po jej monologu.
- Sama nie wiem. Chyba tak. Mam jeszcze kilka nieskończonych spraw w Londynie, a później... Chyba wrócę do Miami. - oparła się wygodnie w fotelu.
Westchnąłem i położyłem się na łóżku, zakładając ręce za głowę i ciężko oddychając.
- A co chcesz wiedzieć ode mnie? - zapytałem po chwili namysłu.
- Chcę się tylko upewnić, czy jesteś szczęśliwy.. z nią. - odpowiedziała swoim naturalnym głosem - pełnym pogardy i braku zainteresowania.
- Jestem. Ogromnie. - powiedziałem natychmiast.
- Masz jakieś plany co do niej? - podniosłem się, kiedy usłyszałem to pytanie. Wpatrywała się we mnie świdrująco.
- Zamierzasz nam przeszkadzać? - uniosłem brew w górę.
- Przecież dopiero co powiedziałam, że dam wam spokój. - rzekła, odrobinę zirytowana.
- Tak, mam plany. I jeśli na prawdę nie zamierzasz nic robić, wcielę je jak najszybciej w życie. Muszę tylko wyjaśnić sprawę z Perrie, bo mam tego dość. - powiedziałem szczerze.
Emma podniosła się z fotela. Spojrzałem na nią zdziwiony.
- Wiem wszystko. To.. tyle. Zniknę, zapomnij o mnie i skup się na niej. Powodzenia. - rzuciła i ... wyszła. Tak po prostu.
Znów rzuciłem się na łóżko, walcząc z myślami, z których zrobił się ogromny kołtun w moim mózgu. Dlaczego to wszystko musi być tak skomplikowane?

Marta

Weszłam do domu, zaraz za Niallem i Megan. Powiesiłam kurtkę na wieszaku, kiedy brunetka rzuciła się w objęcia Stylesa. Popatrzyliśmy się na siebie z Niallerem znacząco. Uśmiechnęłam się i ściągnęłam buty.
- Gdzie Zayn? - zapytałam, ośmielając się przeszkodzić gołąbeczkom.
- Na górze. Ale Liam potrzebuje twojej pomocy. Więc...
- Radziłbyś mi najpierw iść do niego, a później zająć się tym na górze, zrozumiałam. - przewróciłam teatralnie oczami.
- Ale jest tu dość dużo ludzi nie tylko z naszego otoczenia. - rzucił Nialler, wchodząc do kuchni.
Westchnęłam i poszłam w stronę salonu. Liam bawił się przy konsoli. Gdy tylko mnie zobaczył, natychmiast do mnie podszedł.
- Jak dobrze, że już jesteś! Według planu, to już za 15 minut! Musisz mi pomóc. - rzekł zestresowany jak... student?
- Dobrze, mów o co chodzi. - powiedziałam uspakajającym tonem.
- Chodź. - złapał mnie za rękę i poprowadził przez cały salon, korytarz, obok schodów do.. schowka na miotły?
- Żartujesz? - zapytałam, unosząc brew.
- Nie ma czasu na luksusy. - zamknął drzwi, gdy weszliśmy do pomieszczenia i zapalił światło.
Było tu strasznie ciasno. Nim się zorientowałam, Liam wyciągnął na drgającą dłoń trzy pierścionki.
- Wybierz. - powiedział, uśmiechając się.
Przyjrzałam się dokładnie małym przedmiotom. Wybór był na prawdę trudny, ale w końcu, intuicja podpowiedziała mi właściwie.
- Ten. - rzekłam z pewnością.
Liam kiwnął głową i wyciągnął czerwone pudełeczko minimalnych rozmiarów.
- Dlaczego taki mały? - zapytałam, kiedy chował pierścionek do środka.
- Największy prezent daje się w najmniejszym opakowaniu. - powiedział. - Dziękuję. - przybliżył się do mnie u cmoknął w policzek.
Zgasił światło i wypuszczając najpierw mnie, wyszedł z pomieszczenia. Wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Trzymaj kciuki. - rzucił i chwiejnym krokiem udał się w stronę salonu.
Wciąż nie wiedziałam, na czym polegał jego plan. Stałam przy schodach jak jakaś sarna na polu. Dopóki nie pojawił się Lou.
- A ty tu czego? - zapytał zdziwiony.
- Niczego. Wiesz może, co planuje Liam? - zapytałam.
- No nie wiem... Oświadczyć się? - zrobił ten ruch brwiami. Przewróciłam oczami.
- A dokładniej?
- Skromne, ale romantyczne oświadczyny w ogrodzie. Tyle w temacie. Wybacz, ale muszę iść do łazienki. - uśmiechnął się i dał mi kuksańca w bok, nim zdążyłam się obronić.
I znów zostałam na lodzie. Spojrzałam w stronę schodów. Zrezygnowałam ze sprawdzenia, co u Zayna i ruszyłam do salonu.
Ludzi było mnóstwo. Mniej więcej tyle, ile na urodzinach Niallera we wrześniu. Przeszłam na około, omijając bawiących się imprezowiczów, w stronę konsoli DJ'a. Obok niej stał Harry... możecie się domyśleć co robił z Megan. Przeszłam obok nich i stanęłam po drugiej stronie.
Zobaczyłam, że Zayn rozmawia ze swoim menagerem. Starszy stał, z rękami splecionymi na klatce piersiowej i słuchał cały czas nawijającego Malika. W końcu skinął głową, powiedział parę słów i odszedł. A Zayn stał w osłupieniu. Podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu. Odwrócił się i uśmiechnął się promiennie.
- Nie muszę już udawać... Zgodził się! - wykrzyknął i rzucił się na mnie z uściskiem.
Nie wiedziałam, czy ktoś lub coś może mnie bardziej uszczęśliwić. Czy Niall oznajmiający przez mikrofon, że zostaje w zespole, czy Dan i Liam, ogłaszający swoje zaręczyny, czy Lou, tańczący jak wariat, czy Harry, miziający się po kątach z Megan, szczęśliwy. Szczęśliwy, tak jak ja. Jak nigdy w życiu.