piątek, 19 kwietnia 2013

Epilog

Na prawdę nie wiem, czy ogarniecie ten epilog. Jest dość zagmatwany, niemal w każdej części chodzi o kogoś innego, w innym miejscu, o innej porze. No ale... Mam prośbę, którą napisze wielkimi literami, bo wiem, że nie każdy czyta te bzdury tutaj, które wypisuję :D więc...
Nie ważne, czy jest dziś 31 lutego 3025 roku. Jeśli skończyłeś czytać to opowiadanie, proszę, skomentuj. Nawet, jeśli miała by być to tylko i wyłącznie kropka czy przecinek. Skomentuj, proszę i wiedz, że dajesz mi niesamowitą siłę. Dziękuję ;)
_______________________________________________________

- Chodź na obiad.
Szczupła, niska blondynka weszła do pokoju swojego jedynego, ukochanego brata. Brunet spojrzał na nią znad laptopa i westchnął.
- O co tym razem mu chodziło? - zapytał, przecierając zmarszczone czoło od myślenia nad testami egzaminacyjnymi.
Był zmęczony, a sytuacja w rodzinnym domu nie służyła wypoczynkowi pod żadnym względem.
- Stwierdził, że ktoś obcy chodzi po domu, podkrada ma dezodorant i przestawia opcje w telewizorze. Zadecydował, że zamontuje monitoring. - powiedziała dziewczyna, unosząc brwi.
Brunet odłożył laptop i wstał, co uwydatniło jego duży wzrost. Podszedł do swojej siostry, która w ogóle nie była do niego podobna. Z wyjątkiem oczu - niebieskich, jak fale spokojnego oceanu. Zgarnął ją ramieniem i przytulił do swojej klatki piersiowej. Jej czubek głowy nie sięgał mu nawet do podbródka.
- Kiedyś stąd wyjedziemy młoda. Już niedługo. - szepnął cicho.
*
- Na którą masz wykład? - zapytał Olaf, otwierając drzwi do pokoju swojej siostry.
Zaspana blondynka przetarła oczy, podniosła się do pozycji siedzącej i sięgnęła po telefon. Jej mina była krzywa i wcale nie zmieniła się, kiedy dotarło do niej, która godzina.
- Na półtorej godziny temu. - mruknęła i ziewnęła przeciągle. Olaf pokręcił głową.
- Wstawaj. Śniadanie i kawa jeszcze ciepłe. - rzucił w nią trampkiem, który podniósł z podłogi i cicho się śmiejąc, wyszedł.
Blondynka fuknęła dosyć głośno i z powrotem opadła na poduszki.
*
Chłopak spojrzał w niebieskie oczy pięknej dziewczyny i otworzył buzię, by się przedstawić, ale ona, wołając ,,Przepraszam", uciekła. Reklamówka z owocami wciąż leżała na ziemi, ale on się tym nie przejmował. Nie było godzin szczytu, ale ludzi na ulicy było sporo. A on stał tam, znieruchomiały, jak woskowa figura i myślał. Jego serce przyjęło tempo Usaina Bolta, a on, z uśmiechem na twarzy, zamknął oczy. Wziął głęboki oddech i powoli zaczął dochodzić do siebie. Właśnie sobie uświadomił, że spotkał najbardziej wyjątkową dziewczynę na świecie.
*
- Cherry, zagramy w jednym filmie! - zawołał ucieszony Dylan już w progu drzwi, które otworzył mu Roben.
Dziewczyna wyszła z kuchni i spojrzała na niego jak na dziwaka z żółtym cylindrem na głowie.
- Jak to? - nie potrafiła ułożyć jednego pytania, bo kompletnie nie wiedziała o co chodzi wysokiemu brunetowi.
- Tak to! Boże, jaką ty jesteś idiotką. - przewrócił teatralnie oczami.
Mina blondynki pozostawała niezmienna, oprócz uniesionych brwi w górę. Założyła ręce na biodra i ze spokojem oczekiwała rozwinięcia tematu.
- Reżyser tego filmu, w którym zagrałaś, zaproponował mi główną rolę w jakimś romansidle. Z resztą, sama mi to załatwiłaś, poniekąd. Pamiętasz? Pamiętasz w ogóle, że masz za sobą już pierwszą ekranizację? - mówił jak opętany, ciągle pokazywał dziwne gesty dłońmi.
- Dylan, nie rób ze mnie jakiejś tępej blondynki. - warknęła Cherry. Chłopak zaśmiał się cicho.
- W każdym bądź razie, masz zagrać moją dziewczynę. - powiedział Dylan, a na jego twarzy zagościł rumieniec, który Marta zobaczyła po raz pierwszy w życiu.
*
Sama nie wierzyła, że przyjadą jej najlepsze przyjaciółki z dawnej klasy. Dziwnie było jej patrzeć na uśmiechniętych rodziców, dziadków i najbliższych. Przyszedł Daniel, Dylan, Cher, Taylor, Sara, dużo członków rodziny Zayna...Olaf stał w pierwszym rzędzie ze swoją dziewczyną Natalie, szczęśliwy jak jeszcze nigdy w życiu. Dziewczyna w białej, ślubnej sukni, uśmiechnęła się szeroko, patrząc na zakochaną dwójkę. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, gdy w równoległym rzędzie ujrzała Nialla i Avery, Harrego i Megan, Louisa i Ellie oraz Liama i Danielle, ze swoją dwuletnią córeczką Ivy.
Jednak najważniejsza osoba na tej uroczystości, ale również w jej życiu, stała przy ołtarzu, obok pingwina. Uśmiech chłopaka wywoływał w jej ciele zmiany, których ona nie potrafiła opanować. Ciarki, szybsze bicie serca, gula w gardle, rozkojarzone myśli. Kroczyła spokojnie, ledwo słysząc grającą w tle muzykę. Ta chwila była tak piękna, że mogla wydawać się niewiarygodna, gdyby pomyślała o niej podczas ich pierwszego spotkania. Czy zderzając się z chłopakiem, pędząc na studia i dukając do niego ,,Przepraszam" mogłoby się pomyśleć, że właśnie wpadło się na miłość swojego życia?
Nie słuchała księdza. Myślami była daleko, przypominając sobie każde ich spotkanie. Zatraciła się w czekoladowych tęczówkach, a kiedy padło pytanie zadane w jej stronę, pewnie odpowiedziała:
- Tak.
*
Leżeli na gorącym piasku, ciężko oddychając. Nie tylko z powodu duszącego powietrza, ale też ze zmęczenia. Dopiero co przestali się łaskotać, jak małe dzieci. Choć było widać już małe, błyszczące kropki na granatowym niebie, temperatura była wysoka.
Ona, wcale nie patrząc na to piękne zjawisko nad nią, wpatrywała się w swojego męża, próbując ułożyć kilka zdań w głowie... Jak mu o tym powiedzieć?
On natomiast, był urzeczony tak piękną nocą. Serce biło mu spokojnie i uśmiechał się delikatnie, bo wiedział, że najważniejsza osoba na świecie jest obok niego.
- Zayn... - wyszeptała cichutko.
Chłopak odwrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Hmmm? - mruknął pytająco.
- Jak byś... nazwał swoje dziecko? - zapytała niemal szeptem. On jednak doskonale ją słyszał.
Obrócił głowę na poprzednie miejsce i zastanowił się chwilę. Nie uśmiechał się. Wiedział od bardzo dawna, to miało być to imię, żadne inne. Już dawno podjął decyzję.
- Naim. - powiedział i znów się uśmiechnął, ilekroć to słowo wypadło z jego ust. Ponownie obrócił głowę w jej stronę. - A ty? - zapytał uprzejmie.
Dziewczyna nie spodziewała się tego pytania. Jednak również wiedziała. Zajęło jej to chwilę, by utwierdzić się w przekonaniu, że podjęła dobrą decyzję.
- Michael. - powiedziała, patrząc w oczy chłopaka.
Brunet zmienił pozycję. Leżał teraz na boku, opierając głowę na łokciu, wpatrując się badawczo w swoją żonę. Najpierw jego wzrok ogarnął całe ciało dziewczyny, szukając jakiejkolwiek zmiany. Później, dłonią delikatnie dotknął jej talii, bioder, a na końcu brzucha.
Coś było inaczej.
Chłopak otworzył szeroko oczy, gdy tak banalna myśl wpadła mu do głowy.
- Jesteś w ciąży. - powiedział szeptem, a jego mózg zaczął produkować niemal szalone, ale szczęśliwe, wizje.
*
- Mamo, stresuję się. - powiedział słodki, 4-letni chłopiec o czekoladowych tęczówkach.
- Kochanie, będzie dobrze. Świetnie to umiesz, dasz sobie radę. - 27letnia kobieta ukucnęła przy swoim synku i głaskała go po małych pleckach, dodając otuchy uśmiechem.
- Gdzie jest tatuś? - zapytał cicho chłopczyk.
Kobieta o długich blond włosach spojrzała przez ramię na stojącą przy drzwiach Danielle, która wpatrywała się w nich ze wzruszeniem w oczach. Z powrotem odwróciła głowę do swojego synka i kładąc dłoń na jego policzku, powiedziała:
- Niedługo tu będzie.
- Na scenę zapraszamy małego Naim'a Malika, który zarecytuje nam krótki fragment powieści Charm of The Past.
Rozległy się brawa, a mały brunet spojrzał ze strachem na swoją mamę.
- Będzie dobrze. - powiedziała kobieta, przytulając mocno chłopczyka.
Naim pokiwał głową i wolnym, chwiejnym krokiem, poszedł na scenę. Odwrócił się jedynie, gdy wychodził zza kulis. Kobieta uniosła wysoko zaciśnięte kciuki i uśmiechnęła się pocieszająco.
- Gdzie oni są?! - zapytała głośniejszym szeptem zdenerwowana Megan, podchodząc do Marty. - Powinni być godzinę temu!
- Nie denerwuj się tak, bo urodzisz kosmitę. - mruknęła łobuziarsko Ellie, siedząca na wygodnym krześle.
Coraz bardziej zirytowana Megan, fuknęła głośno, głaskając się po ogromnym brzuchu. Marta zaśmiała się nerwowo.
Młode kobiety po krótkiej wymianie zdań zdecydowały, że zajmą miejsca na widowni. Naim był ostatni w kolejności, a zaraz po jego występie jego ojciec i wujkowie mieli ogłosić zwycięzców.
Głowa obdarzona długimi blond włosami wystawała z nad tłumu siedzeń, obracając się we wszystkie strony. Oczy Cherry nie dostrzegły jednak nic, co mogłoby uśpić tę cholerną niepewność, że ich nie ma.
Mały brunet skończył recytację. Całe ciało jego matki oblała gorąca duma i wzruszenie. Był tak podobny do ojca... Maluch zszedł ze sceny, a z głośników rozległa się znajoma muzyka.
- O Boże... - wymsknęło się Megan.
Chyba żadna z nich nie słyszała tego od wieków. To było tak dawno... Nagle na scenę wyskoczyło pięciu młodych mężczyzn. Ich energia sprawiała jakby pozór, że są o wiele młodsi.
- Czy oni nie mają ubrań z trasy Up All Night? - słusznie zauważyła Danielle.
- Nie wierzę... Masz rację! - odpowiedziała zdumiona Marta.
Zauważyła, że jej mąż puszcza jej oczko, na co uśmiechnęła się szeroko. Chłopcy... A raczej mężczyźni, wyskoczyli ze sceny i wykonując znany wszystkim refren, biegali wokół krzeseł widowni.
- Czy tylko ja się czuję, jakby było jakoś z sześć lat wstecz? - zapytała Ellie, obok której przebiegł Lou.
Marta w duchu przyznała jej rację. Czuła się niesamowicie. Jak gdyby ktoś magicznie cofnął ruch wskazówek zegara, nie patrząc na konsekwencje. Skutki te jednak, przynajmniej dla niej, były pozytywne.
No bo... Czy jest sens narzekać, kiedy jest się szczęśliwym?
*
- Jak ci się podobało?
Zayn usiadł obok niej z kubkiem gorącej herbaty. Położył małe naczynie obok, na drewnianym schodku i owinął żonę cienkim kocem. Marta spojrzała na niego z wdzięcznością.
- Było... wyjątkowo. To było najlepsze wykonanie What Makes You Beautiful, jakie do tej pory słyszałam. - przyznała z uśmiechem.
Zayn odwzajemnił ten gest i objął ukochaną ramieniem. Obydwoje podnieśli głowę w górę, wpatrując się w widoczne na niebie gwiazdy.
- Wiesz, jaki dziś dzień? - zapytał brunet po chwili.
Blondynka spojrzała na niego badawczo, próbując odgadnąć, o co mu chodzi. On jednak, dalej wpatrywał się w niebo z błogim uśmiechem. Nagle szybka myśl wpadła do głowy Marty i nim zdążyła uciec, dziewczyna szybko wypowiedziała ją na głos.
- Poznaliśmy się... Równo 7 lat temu. - powiedziała cicho, w pełni zaintrygowana.
Brunet pokiwał głową i wreszcie na nią spojrzał.
- Mam coś dla ciebie. - rzekł i nie zaważając na dziwną minę żony, wstał i ruszył do salonu po wcześniej przygotowaną gitarę i kwiaty.
Dziewczyna myślała, że oszaleje, słysząc dźwięki jej własnej piosenki, zadedykowanej właśnie jemu.
Słysząc dźwięki gitary i tak znajomy śmiech poczuła, że wygrała największą walkę w życiu. Walkę o szczęście. I mimo tego, że było trudno, że były chwile zwątpień i upadków, nie warto było się poddawać. Od samego początku wierzyła w szczęście. Wierzyła, że kiedyś do niej przyjdzie, jak stary przyjaciel po długiej i bolesnej rozłące, otuli ją ciepłym ramieniem i zostanie. Do końca życia.
Jak widać... Wiara czyni cuda.

THE END


Stwierdziłam, że napiszę coś jeszcze tutaj. Wiem, że są wśród was osoby, które czytają dokładnie każde moje wypisane tutaj słowo. Długo zastanawiałam się nad tym, czy dodawać oddzielną notkę z podziękowaniami, ale chyba z tego zrezygnuję. 
Co chciałam wam napisać/powiedzieć? Przede wszystkim ogromne dziękuję. Nie wierzyłam w siebie, kiedy wymyśliłam to nędzne opowiadanie równo rok temu. Uwierzycie? Jakieś marne 45 partów pisać ROK. Masakra. Dawaliście mi siłę i motywację, choć minimalną i czasami się na was wkurzałam, to i tak było dobrze. Nie dostałam ani jednego negatywnego komentarza. Moim zdaniem to jednak jakiś sukces w XXI wieku.
Boże nie wierzę... Aż zabrakło mi słów. Dziwnie będzie przyjść teraz do domu z przekonaniem, że muszę szybko coś dla was naskrobać, bo dawno nie dodawałam a tu.. bum. Przecież już koniec. Nie ma już tego. Wszystko skończone, a ja poniekąd jestem wolna. Wy ode mnie w sumie też :) Zrobię sobie małą przerwę. ALE... wrócę. Obiecuję. Nie wiem kiedy, na pewno nie w najbliższym czasie. Zdradzę wam, że mam rozpiski na 3 blogi, ale moje planowanie jest.. no wiecie sami jakie ono jest. Dodam wam notkę tutaj, gdy już będzie wszystko wiadomo. Bo kurde... zżyłam się strasznie z pisaniem. Mogę wylać tu każdą emocję, a wy czasami czytacie takie głupoty, że o Jezu... xd No ale mniejsza... Co ja mogę wam jeszcze powiedzieć? 
Może... Odzywajcie się do mnie... Proszę. Na Twitterze, na GG, a może i tutaj. Chciałabym mieć z wami kontakt i podziękować wam osobiście (tu do anonimów), znać wasze imiona, znać poniekąd was czy wasze historie, wiedzieć coś o ludziach, którzy czytają coś mojego. Bo jesteście dla mnie intrygą, którą bardzo trudno jest mi odkryć. Na prawdę, głupio mi dziękować wam, nie znając waszych imion, a tak dzielnie komentowaliście...
A teraz przejdźmy do indywidualności. 
Karoline, słodka Karoline. Dziękuję tobie w pierwszej kolejności. Bo tak na prawdę, bez Ciebie, nigdy w życiu nic bym nie napisała. Nigdy w życiu nikt mnie tak nie zainspirował. Dziękowałam ci już tyle razy, że teraz brak mi słów. Dziękuję za wszystko. Za wsparcie, dobre słowa, za śmiech, rady, inspirację, masę rozmów na fejsbuku i to uzależnienie, w które mnie wciągnęłaś. Pokazałaś mi, że pisanie może być nieodłączną rzeczą w życiu, która sprawia, że osoba pisząca kocha robić to co robi i jest za to kochana. Jesteś cudowna. Na prawdę nie mam słów, by móc opisać, jak bardzo jestem ci wdzięczna, jak bardzo jesteś dla mnie ważna i jak bardzo jesteś mi potrzebna. Bez Ciebie, nie byłoby tego wszystkiego. Dziękuję.
Ola! Olu, wiem, że nie byłaś ze mną od początku tutaj ani nawet nie wiem, czy zostałaś do końca, ale byłaś! A nawet wciąż jesteś! Twój Mrs.Malik jest częścią mojego Directionerskiego życia. Tak w sumie, to od Ciebie i Basi się zaczęło! To ty dałaś mi pierwszego kopa inspiracji, mimo, że nie był zbyt mocny i go nie wykorzystałam... Ale! Zdecydowanie mogę powiedzieć, że byłaś, gdy nie miałam siły i wspierałaś mnie tylko i wyłącznie tym. A to było tak wystarczające, że... no wyszło z tego 45 partów :) Olu, również ogromne dziękuję w twoją stronę, za pierwszego kopa inspiracji i za dłonie, które podciągnęły mnie, gdy upadłam.
Beth. Boże, dziewczyno, nie wiem, co się z tobą dzieje, co się stało, gdzie jesteś... Na prawdę nie wiem. I żałuję, że ten kontakt jednak się urwał. Ale gdybym nie podziękowała Tobie, miałabym wyrzuty sumienia. Wiem, że nie ma Ciebie tutaj. Ale dziękuję, za to, że byłaś i dodawałaś mi otuchy, kiedy nie było nikogo innego! Dziękuję również, za dawki inspiracji Overcome My Fear :) Dziękuję.
Berry, dziewczyno, która pokazałaś mi ten twardy świat haha :D Jezu, z Tobą było tyle zabawy, gdy pisało się jakiś rozdział, gdy nie sypiało się po nocach, gdy gadało się po angielsku na Twitterze czy nawet w sms-ach. Brakuje mi tego, bo to było świetne. Mam nadzieję, że trzymasz się dobrze i spełniasz powoli każde marzenie. Jezu, a te udawane rozmowy z Horanem, Stylesem i Malikiem?! Boże, to będzie niezapomniane... Dziękuję Ci, Berry, bo pokazałaś mi, że nie ma sensu roztkliwiać się nad byle czym i zawsze dodawałaś mi wiary w siebie, kiedy mi jej brakowało.
Daria! Matko, dziewczyno, Ty to masz moc motywacji! Skomentować każdy rozdział i jarać się tym moim nie wiadomo czym, jak samym 1D. Podziwiam Cię, za zapał, który masz w sobie i za siłę, bo pokazujesz, że człowiek jest w stanie przezwyciężyć wiele rzeczy, nawet, gdy jest w rozsypce. Dziękuję, że byłaś, a może i nawet wciąż będziesz, i że dawałaś mi tak wielką dawkę motywacji, że trudno to opisać. Twoje komentarze i komplementy zapamiętam chyba do końca życia... Dziękuję! :)
Zastanawiam się od pół godziny, czy kogoś pominęłam. Jeśli tak - przepraszam.
I jeszcze raz do wszystkich komentujących:
Dziękuję wszystkim, ale i każdemu z osobna. Za to, że byliście, wspieraliście i byliście motywacją. Pisałam to dla was, nie dla siebie. Dziękuję za to, że krótkim komentarzem doceniliście moją marną robotę. Dziękuję, przeogromne!
No i... na tym koniec. Żegnam was cieplutko! :)
PS. : Zaktualizowałam zdjęcia w zakładce Bohaterowie :)

16 komentarzy:

  1. UGHH MARTA ! DLACZEGO JUŻ KONIEC? :( PRZYZNAM ŻE TO MOJE ULUBIONE OPOWIADANIE BYŁO. WŁAŚCIWIE NADAL JEST. TRZYMAM ZA CIEBIE KCIUKI W DALSZYM PISANIU. X

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentowanie ostatniego rozdziału po przeczytaniu epilogu nie byłoby żadną frajdą, więc wybacz, ale skomentuję jedynie epilog.
    Nie będę nawet pisać, czy mi się podoba, czy mi się nie podoba, bo dokładnie wiesz, że ten blog podoba mi się w całości. Z każdym szczególikiem. Zrobiłaś tutaj naprawdę przeogromną robotę.
    ... pominę to, że moja imienniczka jest taką zdzirą ...
    Nie wiem, czy komentować całość, czy epilog.
    Jeśli chodzi o epilog, to rzeczywiście. Pogmatwane to. Chociaż myślę, że jakoś się połapałam. To, co pisałaś na fejsie pomogło.
    No i kurde, mały Naim!
    Zakończenie było bardzo fajne. Ciekawe, słodkie, sielankowe. Kto nie lubi happy end'ów?

    Ten blog jest majstersztykiem. Ciężko pracowałaś na to, żeby go skończyć. Wiem to. Ale właśnie teraz w tym momencie wszyscy widzą, jaki masz talent do pisania!
    Ciężko będzie się przyzwyczaić, że już tutaj nie piszesz.

    Chaotyczne to, co nie?

    Główny przekaz jest taki - zajebiste opowiadanie i szkoda, że je kończysz!
    Ale koniec jest często początkiem czegoś nowego, prawda?
    Więc aktualnie czekam z niecierpliwością na wiadomość od Ciebie o treści "zaczynam nowego bloga!".

    I ogromnie dziękuję za słowa pod rozdziałem. Nie uważam się za Twoje natchnienie, jakkolwiek to brzmi, ale skoro Ty tak uważasz... Nie wiem, jak to zrobiłam, że Cię zainspirowałam, ale ufam Ci i wierzę, że jednak jakoś mi się udało. I Ty też jesteś cudowna. Kocham Cię, Wisienko Ty moja. ;D
    Kto by pomyślał, że zacznie się od komentarza jakiejś tam 'Wiśni', która potem jednak ze mną została i jest nadal?

    Dziękuję za Twojego bloga. Za to, że jesteś. Dziękuję za wszystko i życzę powodzenia w dalszej karierze pisarskiej, którą MUSISZ kontynuować. Zrozumiano?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w pełni się zgadzam z tym komentarzem :)
      ps. nie mogę się doczekać tej niespodzianki xx

      Usuń
  3. g-e-n-i-a-l-n-e !!

    OdpowiedzUsuń
  4. ZGADZAM SIĘ Z TYMI WSZYSTKIMI KOMENTARZAMI WYŻEJ ;) :>

    OdpowiedzUsuń
  5. gdcasdabfc MARTA ! Zabijasz mnie od środka wiesz o tym prawda? Najlepsze opowiadanie o 1D dobiegło końca a ja mam mimo wszystko nadzieję że będziesz dalej to ciągnęła...
    I wieeelkie dziękuję za te miłe, wzruszające słowa w podziękowaniach.
    Jejku jak ja bym chciała cię zobaczyć w realu!! "Wiara czyni cuda" Zapamiętam to !
    No cóż.. to chyba na tyle. Nie mogę się doczekać twoich kolejnych opowiadań i już wiem teraz na 100 % że na pewno będę je czytała mimo wszystko. A teraz.. zabieram się za czytanie faithmakesmiracles1d od początku :D
    ~Daria

    OdpowiedzUsuń
  6. 2 dni - przeczytałam całego bloga. noo nocka z soboty na nadziele zarwana bo do piątej czytałam ale opłacało się :D
    świetny blog, świetnie piszesz.. no i ogólnie co tu dużo pisać.. czekam na kolejny blog ;>

    OdpowiedzUsuń
  7. świetne,cudowne,genialne, brak słów.. <33

    OdpowiedzUsuń
  8. piękne to było <3

    OdpowiedzUsuń
  9. zaczynaj nowego bloga i to raz!
    jest mega! świetne było to opowiadanie!
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak to mnie nie ma?! Kochana Cherry dla ciebie jestem 24/7. Nie mogę uwierzyć, że to koniec. Tyle straconych chwil, tak żałuję, że kontakt nam się urwał, a przez to i moje pisanie, czy czytanie blogów. Wiśnia tu Beatrice, czyli jak ty to mawiasz Beth ;). Rany, nie wiem co napisać... Miło mi, że o mnie jednak pamiętasz! Przepraszam, że się nie odzywałam, że cie przez ostatnie kilka miesięcy nie wspierałam. Wszystko nadrobimy fejsbuk czeka ^^ Trzymaj się! /Betrice

    OdpowiedzUsuń
  11. Opowiadanie... NIESAMOWITE *.* po prostu cudowne ♥ Tyle łez przy jednym opowiadaniu to dla mnie cos nowego :') Wszytko sie tak fajnie skończyło i jestem pod baaardzo wielkim wrażeniem. Twój talent jest niesamowity :)

    OdpowiedzUsuń
  12. uffff w końcu skończyłam czytać to opowiadanie :)
    przepraszam Cię bardzo ale nie skomentowałam innych rozdziałów tylko teraz.. epilog. muszę szczerze przyznać że pomysł na to opowiadanie był (jest) bardzo ciekawy. zzdecydowanie zaliczam tego bloga do moich ulubionych, i może ( a raczej na pewno ) za jakiś czas przeczytam go od nowa a wtedy napewno skomentuje każdy rozdział, mogę ci to obiecać : ))
    tak więc, życzę ci weny do dalszego pisania no i... fajnie że są jeszcze tacy ludzie, którzy mimo wielu przeszkód potrafią doskonale zakończyć swoją twórczość. pozdrawiam i lecę czytać tłumaczenie frozen ;) słyszałam od koleżanki że jest to świetne opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dkaczego epilog ? Ja chce jeszcze !!

    OdpowiedzUsuń