niedziela, 14 kwietnia 2013

Part 45

 Starałam się, ale ten rozdział jest nudny. (ktoś złośliwy mógłby powiedzieć - jak każdy).
I.. tak, ludzie, to ostatni rozdział. Przed wami jeszcze tylko epilog, który postaram się dodać 25 kwietnia, ale na prawdę nie wiem, czy dam radę - mam egzaminy właśnie w ten dzień.
Podjęłam decyzję - napiszę jeszcze dwa opowiadania, ale... nie opublikuję ich. Dlaczego? A no nie wiem, może łaskawie zerkniecie na ilość komentarzy?
Ale no... serdecznie zapraszam na ostatni rozdział Faith Makes Miracles, na ostatni rozdział historii Marty Cherry i jej życia w Londynie, na ostatni rozdział opowiadania, które pisałam dokładnie cały rok, na ostatni rozdział opowieści nieco zwariowanej, chaotycznej, ale też i romantycznej, zabawnej, a może i z przekazem. Na ostatni rozdział na blogu, którego ni cholera nie komentujecie.
Emanuję świetnym humorem, oj no wiem. Ale strasznie miło mi się zrobiło, jak zobaczyłam te 3(nie 4) komentarze dopiero po miesiącu. Foch forever, a co mi.
Wiśnia.
 ______________________________________________________
24 czerwca *TŁO*

- Limuzyna już czeka.
Straszy, przesympatyczny pan o imieniu Roben, ukłonił się przede mną krótko. Jak zwykle, uśmiechał się szeroko, powodując, że na jego twarzy pojawiały się ogromne zmarszczki.
Uśmiechnęłam się pod nosem, patrząc na swoje odbicie w lustrze, gładząc sukienkę otwartą dłonią, rozmyślając.
- Zejdę za dwie minuty. - kiwnęłam głową krótko.
Roben, nic nie mówiąc, wyszedł.
Westchnęłam głęboko i zapięłam złoty łańcuszek. Okręciłam się w miejscu i zgarniając niebieską kopertówkę, wyszłam z pokoju.

- Gotowa? - zapytał kierowca, kiedy byliśmy już niedaleko kina.
- Ja tak, ale założę się, że co po niektóre aktorki przyjdą ubrane jak zupełne bezguście. - palnęłam. Roben zaśmiał się cicho.
- Masz rację. Kristen ostatnio zrobiła się nieprzyzwoita.
- My jesteśmy teraz nieprzyzwoici, obgadując ich wszystkich. - mrugnęłam okiem do lusterka, w którym widniała twarz staruszka.
Limuzyna zatrzymała się tuż obok czerwonego dywanu.
- W nocy będzie chłodno. Nie pomyślałaś o tym prawda? - zapytał Roben.
Zrobiłam dobrą minę do złej gry i zaczęłam po omacku jeździć dłonią po siedzeniach, w poszukiwaniu kurtki. Kierowca zarechotał. Potem uniósł rękę, w której trzymał moją skórzaną narzutkę. Odetchnęłam, a kamień spadł mi z serca.
- Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobiła. - uśmiechnęłam się miło, zabierając kurtkę.
Roben machnął krótko ręką.
- Powodzenia.

Zewsząd błyskały flesze zdeterminowanych fotoreporterów, podrażniając moje oczy, sprawiając, że musiałam mrugać niemal co sekundę. Piski szalonych fanów odbijały się po wnętrzu mojego ucha, powodując małe ogłuszenie. Stąpałam po czerwonej wykładzinie, uśmiechając się szczerze. Czułam się jak w bajce, w finałowej scenie happy endu, jak we śnie, z którego nigdy nie chciałabym się obudzić...
- Cherry, możemy zadać kilka pytać?
Odwróciłam głowę w stronę blondwłosej reporterki, uśmiechającej się niezmiernie przyjaźnie. Rozpoznałam ją. Nie raz, nie dwa zdawała relacje po meczu Arsenalu.
Kiwnęłam krótko głową, robiąc dwa kroki na przód, odwzajemniając uśmiech.
- Jak się czujesz? - powiedziała szybko i dość nie wyraźnie. Zmarszczyłam brwi.
- Czy ty się stresujesz? - zapytałam, pokazując swoje zęby w pocieszającym uśmiechu.
Reporterka odchrząknęła, poprawiła swoje kręcone włosy i odwzajemniła uśmiech. Rumieniec zszedł z jej twarzy.
- Czuję się niesamowicie. Spełniam właśnie swoje największe marzenie, możesz sobie wyobrazić, jaka jestem szczęśliwa? - odpowiedziałam na jej wcześniejsze pytanie, ogarniając wzrokiem najbliższe otoczenie.
- Cherry! - Daniel przebijał się przez tłum, machając do mnie. Odmachałam mu, i spojrzałam na kręconowłosą.
- Słuchaj, może wygodniej było by, gdybyśmy... Umówiłabyś się ze mną na wywiad? - zapytała nieśmiało.
- Pewnie. - odpowiedziałam niemal natychmiast. Obok mnie pojawił się Daniel.
- Cześć! - uścisnął mnie krótko. Przywitałam się z brunetem i wlepiłam wzrok w reporterkę.
- Jutro? Kawiarnia na Oxford Street, o 13.
- Może w jakieś bardziej zaciszne miejsce? Proponuję Nordic Bakery w Soho. O tej samej godzinie. - uśmiechnęłam się miło.
Blond włosa kiwnęła głową. Pożegnałam się i odeszłam z Danielem w stronę wejścia do kina, nad którym widniał wielki napis : Charm of the past PREMIERA 24.06.2014.
Nagle wszystko jakby się zatrzymało. Jednak wszędzie było słychać śmiech i radość ludzi. Spojrzałam na uśmiechniętego Daniela. Wlepiał we mnie swoje niebieskie oczy w pytającej minie. Odwzajemniłam uśmiech i pewnym krokiem poszłam w stronę wejścia.


- Na prawdę muszę iść na to głupie after party? - zapytałam z krzywą miną i żałosnym tonem.
Daniel zatrzymał się pół kroku przede mną, odwrócił się i spojrzał na mnie ostrzegawczo. Westchnęłam i walnęłam się torebką o udo.
- Ale tylko na godzinę? - uniosłam palec wskazujący do góry. Daniel za to, uniósł brwi. - Dwie..?
Radcliffe pokręcił głową. Znów westchnęłam i wbiłam wzrok w moje buty. Kilka chwil później zobaczyłam otwartą dłoń Daniela przed oczyma. Podniosłam na niego wzrok. Uśmiechał się przyjaźnie. Chwyciłam jego dłoń i ruszyliśmy w stronę limuzyny, która miała odwieść nas do jednego z klubów.

Już przed wejściem głośna muzyka wysyłała specyficzne wibracje, wpływające na bicie serca. Westchnęłam, przechodząc między przesadnie umięśnionymi, łysymi ochroniarzami. Do moich nozdrzy od razu dotarł odór alkoholu i potu tańczących ludzi, a lasery poraziły moje oczy, więc musiałam je zmrużyć.
- Witamy w Wrong Way. - powiedziała jakaś kobieta.
Zatrzymałam się w pół kroku i szybko objęłam wzrokiem całe pomieszczenie. Jak mogłam nie poznać tak bliskiego mi miejsca?
- Wszystko w porządku? - zapytał Daniel ze zmartwioną miną, chwytając mnie za ramię.
Przeniosłam na niego wzrok i uśmiechnęłam się krótko.
- Tak, wszystko w porządku. - powiedziałam powoli, kiwając głową i ruszyłam w stronę baru.

Zatrzasnęłam drzwi czarnej limuzyny i wypuściłam głośno powietrze z płuc.
- Boże, to była moja pierwsza taka impreza, ale już wiem, że takowych nie lubię. - mruknęłam. - Możesz jechać. - uśmiechnęłam się do staruszka, który patrzył na moje odbicie w lusterku.
- Aż tak źle? - zapytał, wyjeżdżając z zajazdu.
- Okropnie! - powiedziałam i niemal natychmiast kichnęłam.
Roben rzucił mi spojrzenie zarówno ostrzegawcze jak i pełne troski.
- O nie.. - mruknęłam pod nosem, patrząc na swoje dłonie.

Niall

- A ty co tak zmulasz?
Harry, z dołeczkami w uśmiechu na policzkach, wszedł do kuchni, chowając telefon do tylnej kieszeni spodni. Zupełnie odruchowo, ja wyciągnąłem swój. Chłopak podszedł do blatu i nalał sobie wody do szklanki. Zerknął na mnie zza szkła, czekając na odpowiedź.
- A... tak sobie zmulam. - wzruszyłem ramionami, unosząc delikatnie kąciki ust.
Wzrok Harrego powędrował do mojej dłoni, która uporczywie bawiła się komórką. Skinął na nią głową i przełykając wodę, zapytał:
- Jeśli zamierzasz coś zrobić, to po co tak zwlekasz? Jak ucieknie, będzie za późno, a po co żałować? - zapytał, wydął dolną wargę i odstawił szklankę.
Otworzyłem usta ze zdumienia, a Styles odwrócił się i przekroczył próg kuchni hotelowej.
- Ej, a ty gdzie? - zawołałem za nim.
- Pakować się! Ja i Zayn za dwie godziny mamy samolot! - odkrzyknął.
A jednak! - pomyślałem.
Otrząsnąłem się i spojrzałem nieufnie w stronę telefonu. Odblokowałem klawiaturę i kliknąłem w listę kontaktów. Choć numer pamiętałem doskonale, zapisałem go z wielką chęcią, która zamieniła się w ogromną intrygę. Od dwóch miesięcy, każdego dnia, siedziałem godzinami, wpatrując się w rząd cyferek wyświetlony na szklanym ekranie.
Zwlekałem. Przez ten cały czas. Byłem małym tchórzem, który bał się zrobić krok w stronę czegoś nowego. Jak małe zwierzę, bojące wytknąć swój nos z rodzimej norki. Bojące się poznać świat, jego zapachy, kolory, jego wady i zalety.
Ja po prostu nie wierzyłem w siebie.
Wziąłem głęboki oddech i nacisnąłem na zieloną słuchawkę. Automatycznie ręce zaczęły mi drżeć, a serce bić szybciej.
- Halo? - wyjątkowy głos znów zaszczycił moje uszy po dwóch miesiącach.
- Emmm... Cześć. - zająknąłem się, przegryzając wargę z nerwów.
- Kto mówi? - zapytała dość nieuprzejmie.
- Niall. Zostawiłaś mi swój numer dwa miesiące temu, po tym, jak staranowałaś moje pudło. - miałem ochotę strzelić sobie z płaskiej dłoni w czoło. Jak głupio musiałem brzmieć?
- Oh, pamiętam! Wybacz mi, Niall, na prawdę chciałabym z tobą porozmawiać, ale jestem w pracy. Obiecuję, że oddzwonię. Trzymaj się! - zawołała już nieco milej i rozłączyła się.
- Pa... - odpowiedziałem cicho, jednak wiedziałem, że nie zdążyła tego usłyszeć.
Schowałem telefon do kieszeni i tępym wzrokiem wpatrywałem się w swoje stopy, splatając ręce między kolanami.
Człowiek ma to do siebie, że widzi porażkę, mijając się z sukcesem. Widzi niepowodzenie już wtedy, gdy zaczyna na starcie. Zastanawia się nad decyzjami cały bieg, a tak na prawdę właściwą drogę ma tuż pod nosem. Mijając linię mety jest zaskoczony, jak gdyby nie wiedział, co za nią robi, co był w stanie dokonać.
Człowiek nie wierzy w siebie i to jedna z jego większych wad.
Podniosłem głowę.
- Harry! Ja też jadę!

Cherry *TŁO*

- Jak się czujesz?
Roben odsłonił zasłony od okna balkonowego, a do pokoju nagle wtargnęło rażące światło słoneczne. Zakryłam oczy dłonią i podniosłam się do pozycji siedzącej. Fakt, pogoda jak na Londyn, była piękna.
- Lepiej.- odpowiedziałam zachrypniętym głosem.
Starszy pan położył na moich nogach tacę ze śniadaniem, herbatą, kilkoma tabletkami i lusterkiem. Zerknęłam na niego, upewniając się, że to lusterko na pewno miało się tutaj znaleźć. On uśmiechnął się i kiwnął głową, żebym w nie spojrzała.
Przeraziłam się, gdy ujrzałam potwora, z ogromnym czerwonym nosem, podpuchniętymi ustami, ogromnymi workami pod oczami i istną wichurą z blond włosów na głowie. Ahhh... to byłam ja.
Chora.
Spojrzałam na Robena, w momencie, gdy otwierał usta, żeby coś powiedzieć. Wzrok miał jednocześnie zmartwiony, ale i... trudno to opisać.
- Jesteś strasznie uparta. Wiedziałem, że będzie zimno i w trosce o twoje zdrowie, wziąłem dla ciebie kurtkę. Nie ubrałaś jej i jesteś chora. Pan Malik będzie na mnie wściekły, gdy się tu zjawi.
Fakt, idealnie opisał swoją minę, bo dokładnie mówiła swoim wyrazem to samo, co on słowami.
- Wiesz, że twoja mina opisuje idealnie to, co myślisz? Ale chwila... Zayn ma przyjechać? - spojrzałam na niego wyczekująco.
- Ups... Ja nic nie wiem! - ukłonił się krótko w moją stronę i ruszył w stronę drzwi, przed którymi zaraz się zatrzymał.
- Przypominam, że umówiłaś się dzisiaj na wywiad. - rzekł jak zwykle poważnym tonem. Uniósł palec w górę i kontynuował. - Przypominam również, że w tym stanie nie wypuszczę cię z tego domu. Numer wsadziłem pod talerz. - mrugnął do mnie i uśmiechnął się krótko, po czym wyszedł.
 Pokręciłam głową i sięgnęłam po telefon, upijając łyk herbaty.


Usiadłam w salonie, rozpinając marynarkę. Reporterka miała być lada chwila.
- Myślałem, że odwołasz ten piekielny wywiad, a nie przeniesiesz go w inne miejsce! - zawołał zdenerwowany Roben, machając ręką. Wychodził właśnie z salonu, by otworzyć drzwi, od których chwilę wcześniej rozległo się pukanie.
2 minuty później ujrzałam chudą blondynkę z kręconymi włosami, w świetnej marynarce, której, jestem pewna, nie tylko ja jej zazdrościłam. Uśmiechała się przyjaźnie.
 Podniosłam się z kanapy, podciągając nosem. Przybliżyła się do mnie, wyciągając rękę.
- Dzień dobry, jak się pani miewa? - zapytała uprzejmie.
Wskazałam jej dłonią, by usiadła obok mnie.
- Możemy przejść na ,,ty"? Czuję się niezręcznie.. - przyznałam.
Blondynka natychmiast pokiwała głową i znów wyciągnęła do mnie dłoń, którą uścisnęłam.
- Avery.
- Marta.
I znów kilka uśmiechów.
- Piękny dom. - powiedziała, ogarniając pomieszczenie spojrzeniem. - Możemy przejść do rzeczy? Nie chciałabym zajmować ci wiele czasu. - utkwiła wzrok we mnie z oczekującą miną. Miała śliczne, zielone oczy.
Kiwnęłam głową w odpowiedzi, a Avery wyciągnęła mały dyktafon. Powciskała kilka przycisków, powiedziała kilka słów na początek i zadała pierwsze pytanie.
- To prawda, że ty i Zayn Malik mieszkacie tutaj razem?
- Tak, ale Zayn jest w trasie. - odpowiedziałam i znów podciągnęłam nosem.
- A kim jest ten starszy pan, który otworzył mi drzwi?
- To Roben. Zayn nie chciał, bym była sama, dlatego go zatrudnił. Po tych dwóch miesiącach, nie wyobrażam sobie życia bez tego staruszka. Trochę rozpieszcza mnie jego pomoc i troska.
 - uśmiechnęłam się.
- Jakie emocje towarzyszyły ci wczoraj, gdy oglądałaś siebie na wielkim ekranie? Jakie to uczucie?
- Niesamowite. Spełniłam jedno ze swoich największych marzeń. Zawsze chciałam poznać Daniela, a zagrałam z nim w filmie! I to w pierwszym. To w sumie dziwne uczucie, siedząc w wygodnym krześle i oglądając siebie na ekranie. Zawsze oglądało się jakichś wielkich aktorów i mogło się tylko fantazjować o tym, że kiedyś ja mogłabym być po drugiej stronie... I.. zdecydowanie nie przepadam za after party. - zaśmiałam się cicho.
- A czy możesz zdradzić, w jakiej produkcji zagrasz w najbliższym czasie?
- Nie wiem! Na prawdę nie wiem, jeden film dopiero trafił do kin, na razie siedzę bezczynnie bez żadnych propozycji.
- A Cher Lloyd? Nie proponowała ci czegoś?
- Cher na razie nagrywa materiały na swój czwarty album, ale raczej odmówię jej, jeśli coś mi zaproponuje. Byłam z nią w trasie, nagrałam piosenkę i teledysk. Starczy. Mój epizod piosenkarko-tancerki dobiegł końca.
- Nie chciałabyś tego powtórzyć?
- To było dobre jednorazowo.
- Dobrze. Jesteś Polką prawda? Pełną?
- Tak, z krwi i kości. Mieszkam w Londynie od dwóch i pół roku.
- Nie chcesz wracać?
- Ani mi to w głowie. Życie tutaj jest o niebo lepsze. Przynajmniej dla mnie. Dobrze się tu czuję. Na pewno kiedyś wrócę, ale nie na stałe.
- Opowiedz mi o twoim życiu tutaj. Od początku. - uśmiechnęła się Avery.
I już wiedziałam, że będę gadać przez najbliższe dwie godziny...

Usłyszałam jak Roben zatrzasnął drzwi i chwilę później ujrzałam go pochylającego się nade mną. Przyłożył dłoń do mojego czoła i zacmokał.
- No no. Ktoś tu ma gorączkę. - rzekł wyniośle.
- Kto? Ja nigdy z w życiu! - umieściłam swoją dłoń w miejscu, gdzie przed chwilą znajdowała się ręka Robena.
Staruszek zaśmiał się cicho i podał mi kubek gorącej herbaty. Podziękowałam mu i wyciągnęłam telefon. Wybrałam numer Zayna, ale odezwała się automatyczna sekretarka. Chwilę później zabrzmiał dzwonek do drzwi.
Roben westchnął, podniósł się z fotela znajdującego się obok mnie i poszedł je otworzyć.
- Dzień dobry! - tak szybko podniosłam głowę, słysząc znajomy głos, że aż coś strzeliło mi w karku.
Moja ręka szybko powędrowała do bolącego miejsca, w celu rozmasowania mięśni. Usłyszałam, jak ktoś rzucił torbę na kafelki. Odłożyłam kubek na stolik obok i ruszyłam w stronę korytarza, cały czas trzymając się za kark, co sprawiało, że patrzyłam się na swoje stopy.
Nagle zobaczyłam całkiem inne, znajome, ale których nie widziałam dawno. Zatrzymały się szybko, by na mnie nie wpaść. Powoli podniosłam głowę i myślałam, że moje serce zaraz wyskoczy z piersi.
Moja mina musiała być dziwna. Po prostu musiała.
Mój wzrok zatrzymał się na uśmiechu tak szczerym i uroczym, że mogła bym na niego patrzeć wiecznie. Później moje spojrzenie powoli powędrowało w stronę głębokich, czekoladowych tęczówek, które radośnie błyszczały.
Zayn ubrany był w długie, czarne spodnie, biały t-shirt z jakimś napisem i był niecodziennie nieogolony.
- Długo będziesz tak stać i się gapić, czy w końcu się przytulisz? - zapytał, a jego głos jak zwykle wywołał na mojej skórze ciarki.
Ocknęłam się, gdy wyciągnął w moją stronę ręce. Uśmiechnęłam się natychmiast szeroko i wpadłam w ramiona mojego ukochanego Mulata.
- Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo tęskniłam. - powiedziałam w jego ramię, nieco zachrypniętym głosem. Tabletki nic nie pomogły na bolące gardło.
Zayn odsunął mnie od siebie na długość ramion i wlepił we mnie badawcze spojrzenie. Później zerknął przez ramię na Robena.
- Jesteś chora. - stwierdził po krótkim czasie.
Przewróciłam oczami i położyłam dłonie na jego policzkach, przybliżając się, by móc go w końcu pocałować.
- E-e-e. - zacmokał, odsuwając się. - Nie chcę być chory. - powiedział jakimś obcym głosem. Ale widząc moją minę, natychmiast się zaśmiał. - Żartowałem. - chwycił mój policzek w dwa palce i ścisnął.
Nachylił się i w końcu złączył nasze wargi. Moje ciało samoistnie wczuło się w tempo pocałunku, którego nie doświadczało od tak dawna. Zayn delikatnie muskał moje wargi, jak gdybym była z cukru.
Odsunął swoją twarz od mojej wciąż z zamkniętymi oczami i z uśmiechem na ustach.
- Dobra. - otworzył oczy. - A teraz zmykaj na górę i się pakuj. Zabieram cię ze sobą. - oznajmił dumnym tonem.
- Żartujesz?! - otworzyłam usta ze zdziwienia.
Tym razem Malik  przewrócił oczami i zamknął mi usta dłonią. Schylił głowę tak, że jego oczy były teraz na wysokości moich.
- Mam dla ciebie niespodziankę. Ale skoro nie chcesz jechać... A ona tak niecierpliwie czeka na ciebie w Paryżu... - powiedział szeptem udawanym, zawiedzionym tonem.
- Teraz to na pewno żartujesz! Pewnie, że jadę! - krzyknęłam (czego później pożałowałam) i pobiegłam na górę w celu 15-minutowego spakowania najpotrzebniejszych rzeczy.

Pięć godzin później wchodziliśmy do luksusowego hotelowego pokoju w Paryżu.
Słońce w ślimaczym tempie zmierzało ku horyzontowi, sprawiając, że niebo zaczęło przybierać barwy najróżniejszych odcieni pomarańczu i żółci. Duże okna i wysokość hotelu sprawiały, że miałam widok na praktycznie całe miasto. W szczególności na słynną Wieżę Eiffla.
Rzuciłam torebkę na fotel koloru kremowo pudrowego i poległam na kanapie obok, tej samej barwy. Westchnęłam głęboko, dzięki czemu do mojego nosa wpadło kilka nowych zapachów. Efekt? Kilka długich, przeciągłych kichnięć. Otworzyłam oczy i ujrzałam dłoń Zayna trzymającą chusteczkę. Podziękowałam i wzięłam ją. W czasie gdy obficie wylewałam zarazki ze swojego nosa, Malik położył rękę na moich plecach.
- Cieszę się, że ze mną pojechałaś, ale przepraszam, że w pewien sposób pogwałciłem twoje prawa człowieka. - rzekł powoli.
Spojrzałam na niego znad spuchniętych powiek.
- Zayn, o niczym innym nie marzyłam, jak spędzenie z tobą czasu w Paryżu. - uśmiechnęłam się delikatnie.
Chłopak przybliżył się do mnie i złączył nasze usta na krótką chwilkę.
- A masz wystarczająco siły, żeby jeszcze tej nocy zwiedzić Paryż? - zapytał.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo do pokoju nagle wpadł Lou.
- Zayn mamy niezgodności w punkcie pią... - urwał, bo potknął się o moją torbę i upadł, a kilkanaście kartek papieru, które trzymał, latały po całym przedpokoju.
Podnieśliśmy się z kanapy i pomogliśmy mu wstać. Zayn i Louis natychmiast zaczęli zbierać kartki, podczas gdy ja wpatrywałam się w nich z osłupieniem. Schyliłam się, żeby im pomóc, ale Malik zabrał ostatnią kartkę sprzed mojego nosa. Nie zdążyłam zobaczyć, co jest na nich napisane.
- O Cherry! Cześć! - darł się Tommo, rzucając się na mnie z uściskami. - Harry i Niall przylecą tym późniejszym? - zwrócił się do Zayna, który w odpowiedzi kiwnął głową.
- Powinni być za dwie godziny. - oznajmił Malik, a Boo Bear szybko zanotował coś na kartach.
Ukłonił się krótko z poważną miną i wyszedł.
Zayn spojrzał na mnie z dość niezręcznym błyskiem w oku.
- Pójdę się przebrać. - oznajmiłam i chwilę później wraz z torbą zniknęłam za drzwiami do sypialni.
Westchnęłam i ogarnęłam pokój wzrokiem. Starając się jednocześnie szybko ale i cicho przeszukiwałam po kolei każdą szufladę, szafkę, półkę, zakamarek. Wczołgałam się nawet pod łóżko... Ale nic nie znalazłam.
Co więc Zayn, Lou i reszta chłopców planują?

Przebrałam się i 10 minut później wyszliśmy z hotelu. Od razu skierowałam swe kroki w stronę postoju dla limuzyn.
Zayn jednak, pociągnął mnie za rękę w drugą stronę.
- Wygodnicka się zrobiłaś. - zaśmiał się.- Dzisiaj jesteśmy normalnymi ludźmi. Przejdziemy się. Spacery mają więcej uroku.
- A wziąłeś krople? Bo ja zapomniałam... - spojrzałam na niego, mocniej splatając nasze palce.
- Wziąłem. - oznajmił.
Nastało kilka minut ciszy podczas których zdążyliśmy dojść prawie pod Wieżę Eiffla. Zayn znów mnie zdziwił i ominął kolejkę do windy. Spojrzałam na niego wyczekująco.
- Najpierw rejs po Sekwanie. - powiedział z uśmiechem.
Tak więc kilka minut później wsiedliśmy do małego jachtu, który mimo wciąż zachodzącego słońca, był oświetlony.
Statek ruszył a Zayn poprowadził mnie do małego stolika, na którym znajdowała się mała świeczka, wino i skromna zastawa.
Usiedliśmy naprzeciw siebie. Położyłam ręce na stoliku i obracałam głowę to w tą, to w tamtą stronę, podziwiając widoki. Spojrzałam na moje ręce, gdy poczułam, że Zayn złapał moją dłoń. Dopiero teraz dostrzegłam, że na małych serwetkach było napisane ,,Say Yes". Zmarszczyłam brwi i popatrzyłam na chłopaka.
- Coś nie tak? - zapytał.
Pokręciłam głową w zaprzeczeniu i uśmiechnęłam się, co sprawiło, że moje rysy twarzy złagodniały.
- Zobacz, co zrobiłem. - powiedział zadowolonym tonem, pokazując mi swoje ramię.
Miał tam wytatuowane dwie wisienki połączone jedną gałązką. Obok nich było serce, takie samo, jakie miałam ja.
- Jest uroczy. - powiedziałam z uśmiechem.
Gdy kelner przyniósł jakieś francuskie danie, której nazwy nie znałam, wystarczyło kilka sekund, by móc pochłonąć się w rozmowie z tematami bez końca.
Słońce właśnie sięgało horyzontu, gdy wysiadaliśmy z uroczego jachtu. Byliśmy na obrzeżach Paryża. Zayn prowadził mnie, cały czas trzymając moją dłoń.
- Gdzie idziemy? - zapytałam, gdy omijaliśmy coraz to bardziej zaniedbane budynki lub osoby. Miasto wciąż tętniło życiem.
- Zobaczysz. - odpowiedział, nawet na mnie nie spoglądając. Uśmiechnął się jedynie tajemniczo.
Westchnęłam cicho i pozwoliłam mu się prowadzić. Nagle pociągnął mnie w wąską, ciemną uliczkę, na końcu której był wysoki, drewniany płot, zza którego dochodziła do naszych uszu wspaniała muzyka. Zayn zapukał, a kilka sekund później bramka otworzyła się szeroko. Otworzył nam jakiś pan może po 40-dziestce, niechlujnie ubrany, ale jak pokazywały jego oczy - młody i świeży duchem.
- Ah, pan Malik! - miał dziwny akcent, mieszankę angielskiego i francuskiego.
Rozpostarł jedno ramię w uprzejmym geście. Weszliśmy do środka.
Nad nami wisiał baldachim, ozdobiony tysiącami światełek choinkowych. Płótno było granatowe, więc wyglądało to jak prawdziwe gwieździste niebo. Po lewej stronie stał drewniany bar, który nie był w najlepszym stanie. Nad nim wisiało wiosło, na którym napisane było ,,Say Yes" - to znów wywołało zmarszczki na moim czole. W środku było coś na kształt parkietu, a na około niego umieszczone były stoliki, przy których siedzieli ludzie, śmiejąc się i rozmawiając. Kilka osób również tańczyło. W powietrzu unosił się zapach kwiatów, których nie mogłam rozpoznać z winy mojego zatkanego nosa. Zayn uśmiechnął się do mnie i poprowadził w stronę wolnego stolika przy samym rogu tego pięknego miejsca. Gdy usiedliśmy, Malik pokazał dwa palce do barmana, który zaraz zjawił się obok z dwoma drinkami w rękach.
- Za co chcesz wypić? - zapytałam.
Zayn zastanawiał się chwilę, co swoją drogą, wyglądało uroczo.
- Za nas. - powiedział w końcu cicho.
Kiwnęłam krótko głową i wypiłam mały łyczek kolorowego napoju. Zayn wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie. Wyciągnął dłoń i zapytał:
- Zechce panna zatańczyć z tak przystojnym młodzieńcem jak ja? - poruszał kokieteryjnie brwiami i uśmiechnął się uroczo.
Odwzajemniłam uśmiech i chwyciłam jego dłoń. Pociągnął mnie w stronę parkietu i nagle, muzyka z wolnej zmieniła się na szybszą. Coś w rodzaju gorącej samby.
- No nie, nie umiem tak tańczyć. - jęknęłam z zawodem.
- Nauczę cię. - Zayn powiedział to w taki sposób, że moje ciało zaatakowały ciarki.
Powoli pokazywał mi każdy krok. Był taki cierpliwy, gdy coś mi nie wychodziło. Po zaledwie 20 minutach na parkiecie byli wszyscy, świetnie się bawiąc.
W tym małym miejscu byliśmy około półtorej godziny.
Zayn podziękował temu samemu panu, co nas wpuścił i wyszliśmy, wciąż trzymając się za ręce, w świetnych humorach.

Wróciliśmy tym samym jachtem pod Wieżę. Zayn trzymał moją rękę, co sprawiło, że czułam się bezpieczna. Poprowadził mnie na boczne, szerokie schody, z których widok na stary zabytek był świetny.

Ludzi było już znacznie mniej, było cicho i spokojnie. Jedyne osoby, które spacerowały o tej porze po Paryżu, trzymały za dłoń swoją drugą połówkę, wyznając jej miłość, lub jedząc z nią romantyczną kolację.
 Usiedliśmy na kocu, który wziął się nie wiadomo skąd. Dodam, że w rogu miał wyhawtowany napis : Say Yes. Między mną a Zaynem leżał teraz mały koszyk i gitara, którą chwilę później Malik wziął do rąk.
- Nie wierzę, nauczyłeś się?! - spojrzałam na niego zdziwiona.
Na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek, gdy spojrzał na mnie i zaczął grać.
Serce biło mi jak szalone, gdy zaczął śpiewać, patrząc mi w oczy.
Nie minęło 10 sekund, a pierwsza łza pojawiła się na moim policzku.
Gdy skończył i odłożył gitarę rzuciłam się na niego z uściskiem. Był tak ciepły...
- Nie znam wystarczających słów, by powiedzieć co czuję. Słowo ,,piękne" to stanowcze niedopowiedzenie. - mruknęłam cicho w jego ramię.
Jego dłoń powoli gładziła moje plecy. Nic nie mówił. Ale byłam pewna, że się uśmiechał.
- Zobacz. - powiedział w końcu.
Oderwałam się od niego i spojrzałam na niebo, tam, gdzie mi pokazywał.
Dostrzegłam napis Say Yes. Dwa ogromne.. chyba kartony, trudno było to stwierdzić z tej odległości... Były unoszone przez kilka kolorowych balonów. Było ciemno, ale napis był oświetlony. Nagle zgasł, a mój wzrok zatrzymał się na twarzy Zayna.
Jego oczy uroczo i tajemniczo błyszczały, gdy spoglądnął na mnie. Spuścił głowę i westchnął.
- Gdy patrzę w twoje oczy, to się nie boję, ale gdy tylko mi uciekną, strach powraca. Dni bez ciebie nie mają sensu. Gdy nie słyszę twojego głosu przez dłuższy czas czuję się pusty. Twoja nieobecność doprowadza mnie do szaleństwa. Ale kiedy jesteś.. Nie mam słów by to opisać... Cholera jasna, jak ja cię kocham. - w końcu spojrzał w moje oczy.
Cały czas trzymał mnie za dłonie. Znów westchnął.
- Jestem tego pewien jak niczego innego. - powiedział cicho i sięgnął do kieszeni. - Jestem pewny, że jesteś dla mnie wszystkim. Jestem pewny, że to dzięki tobie moje dni mają sens i są tak kolorowe. Jestem pewien, że cię kocham i że... chcę spędzić z tobą resztę mojego życia. - wyciągnął małe, czerwone pudełeczko, ale cały czas patrzył mi w oczy. - Chcę, żebyś była jego częścią. Chcę budzić się przy tobie każdego ranka, chcę zjadać z tobą śniadania, chcę mieć psa, z którym na spacery będziemy chodzili razem, chcę śpiewać ci kołysanki do ucha każdej nocy, chcę mieć urocze dziecko, które będzie naszym wspólnym odzwierciedleniem. Chcę być z tobą, już do końca mojego fatalnego życia, które dzięki tobie tak na prawdę jest piękne. - otworzył małe pudełeczko, w którym umieszczony był przepiękny pierścionek. - Chciałabyś zostać panią Malik i uczynisz mnie tym szczęśliwcem?
Choć tak na prawdę miałam ochotę piszczeć, moje gardło nagle się zatkało. Nie byłam w stanie powiedzieć słowa.
Kąt mojego oka dostrzegł jakieś błyski. Spojrzałam więc w stronę Wieży Eiffla, na której wielki napis Say Yes oświetlał cały Paryż.
Nie mogłam nawet wyobrazić sobie bardziej idealnej chwili. Spojrzałam na Zayna, który głośno przełknął ślinę. Zwilżyłam usta i przybliżyłam się do Mulata. Delikatnie musnęłam jego wargi, nie chcąc pogłębiać pocałunku. Odsunęłam się i najszczerzej jak potrafiłam - uśmiechnęłam się. Gula w gardle ustąpiła.
- Tak. - powiedziałam cicho.

Szczerze mówiąc, nie pamiętam, jak wróciliśmy do hotelu. I wspominam tą chwilę ze śmiechem. Nic nie mogło być bardziej perfekcyjne w każdym calu, jak to, co wydarzyło się kilkadziesiąt minut wcześniej.
Znów rzuciłam torebkę na to samo miejsce, co wcześniej. Usłyszałam, jak Zayn zamyka za sobą drzwi. Podeszłam do okna, które sięgało od podłogi do sufitu. Paryż nocą, był nie z tej ziemi.
Poczułam dłonie Malika na mojej talii.
- Jak się czujesz? - zapytał.
Fakt, moje zdrowie uległo całkowitej poprawie.
- Świetnie. - przyznałam.
Powoli zaczął muskać moją szyję ustami. Odwróciłam się do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję. Uśmiechał się szeroko. Był szczęśliwy. Ja też, z resztą...
- Podobała się niespodzianka? - zapytał cicho.
Uniosłam się na palcach, by móc dosięgnąć jego ucha.
- To była najlepsza niespodzianka w moim życiu. - wyszeptałam.
Chwilę później nasze usta połączyły się w cudownym pocałunku. Najpierw był on delikatny, później, przerodził się w coś namiętnego. Jednak cały czas pozostawał czuły.
Poczułam, jak palce Zayna powoli rozpinają moją katanę - pierwsza część mojej garderoby, która chwilę potem leżała na podłodze.
Nie byłam dłużna i również ściągnęłam jego koszulkę. Jeździłam dłońmi po jego nagim torsie, odkrywając na nowo nigdy nie zapomniane wypukłe i wklęsłe miejsca, każdy mięsień, każdy cal skóry... Zachłannie dobrałam się dłońmi do paska od jego spodni. Rozpięłam go szybko i pociągnęłam spodnie w dół, nie przestając się całować.
Zayn szybko, ale zręcznie rozpiął zamek mojej sukienki, która bez niczyjej pomocy niemal runęła na podłogę.
Zrobiłam mały ruch nogami, by całkowicie się jej pozbyć, a chłopak pociągnął mnie w stronę sypialni. Szłam tyłem, więc to on po omacku otworzył drzwi. Całą drogę brnęliśmy w pocałunku, więc zajęło nam to dłuższą chwilę.
Moje nogi dotknęły wysokiego łóżka, na które Zayn niemal brutalnie mnie pchnął. Uśmiechnął się łobuzersko i usiadł na mnie okrakiem. Całował moją szyję i dekolt, a ja gładziłam dłońmi jego opalone plecy. Ugryzł mnie delikatnie w szyję, więc ja wbiłam mu lekko paznokcie w skórę. Mrugnął z zadowolenia, a ja zrobiłam ruch, który umożliwił mi dostanie się na górę. Teraz to on był pode mną. Całowałam jego umięśniony brzuch, podczas gdy on wplótł palce w moje blond włosy. Dotknęłam dłonią jego wybrzuszenia w bokserkach, które było twarde i niemal gorące.
Zayn rozpiął mój stanik, więc ja powoli pozbyłam się jego bokserek. Teraz to on przeniósł się na górę. Był między moimi nogami, które były zgięte w kolanach. To ułatwiło chłopakowi w pozbyciu się moich koronkowych majtek.
Oderwał się od mojego ciała, by sięgnął do szuflady. Położyłam dłoń na jego ramieniu, krzyżując jego zamiary. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie chcę w ten sposób. - szepnęłam z uśmiechem.
Zayn zmarszczył brwi, ale nie drążył tematu. Zamiast tego, znów starał się całować dokładnie każdy cal mojego ciała. Przeszedł mnie dreszcz, gdy całował wewnętrzne części moich ud. Wplotłam palce jednej ręki w jego włosy, a drugiej splotłam w jego palce.
Był delikatny. Bawił się swoim językiem, sprawiając, że miałam ochotę krzyczeć z rozkoszy, jaką mi dawał. Podniósł głowę o niemal minucie i znów zaczął całować mój dekolt. W końcu spojrzał mi w oczy, upewniając się, że jest dobrze. Czule pocałował mnie w policzek i najdelikatniej jak mógł - znalazł się we mnie. Jego ruchy były powolne i niezbyt głębokie. Uniosłam biodra, by było mu łatwiej. Muskałam ustami jego szyję, zostawiając tam kilka małych malinek. Przyspieszył tempa. Teraz poruszał się znacznie szybciej i głębiej. Pojękiwałam cicho, poddając się całkowicie chłopakowi, którego kochałam najmocniej na tym świecie. Pchnął mocniej, co odebrałam z bólem i sykiem. Pozostawiłam kilka śladów paznokci na jego skórze pleców. Pomyślałam przez chwilę o zmianie pozycji, ale wiedziałam, że to Zayn lubił dominować.
Jego tempo było idealne. Nie była to pogoń, ale nie był to wyścig żółwi. Częstotliwość, moc i czułość jego pchnięć była perfekcyjna.
Czułam, że to już końcówka. Zayn zwolnił. Jeszcze kilka ostatnich pchnięć... Moje ciało całkowicie się rozluźniło, gdy nadeszła chwila największej przyjemności.
Głośno oddychaliśmy. W końcu Zayn podniósł głowę i spojrzał na mnie całkowicie trzeźwo. Uśmiechnął się bardzo delikatnie i czule pocałował mnie w usta.
Wyszedł i poległ obok mnie, przykrywając nasze ciała kołdrą. Leżeliśmy na przeciw siebie, wpatrując się sobie w oczy.
Chłopak przybliżył się do mnie i pobawił się chwilę naszymi nosami. Potem pocałował mnie w czoło i cofnął się, kładąc głowę na wcześniejszym miejscu.
- Kocham Cię. - wyszeptałam.
A Zayn zaczął śpiewać jedną z moich ulubionych kołysanek.









 ___________________________________________
NIE KOMENTUJ, BO NA CO TO KOMU ?


6 komentarzy:

  1. w końcu pierwsza dodaje komentarz ♥ szkoda że to już ostatni rozdział ( oprócz epilogu) fajnie było czytać to opowiadanie, naprawdę umiesz pisać i szkoda że masz tak mało komentarzy, ja chyba dodałam ci komentarz do wszystkich rozdziałów..
    myślę że jednak zmienisz zdanie i udostępnisz swoje kolejne opowiadania tutaj, myślę że więcej osób będzie czytało to bo jednak gdy ludzie wchodzą na twoje opowiadanie i widzą ilość rozdziałów to nie chce im się czytać a jak trochę pospamujesz na twitterze, czy na blogach innych to myślę że będziesz miałą masę czytelników. ;) To w sumie tyle, mam nadzieję że szybko dodasz epilog i będzie masa komentarzy pod tym rozdziałem. pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. PŁAAAACZĘ!!
    CZEMU TO JUŻ KONIEC?
    CZEMU CZEMU CZEMU ?!
    SMUTNO MI Z TEGO POWODU, SMUTNO MI DLATEGO ŻE TAK MAŁO OSÓB KOMENTUJE TWÓJ BLOG, SMUTNO MI BO BYĆ MOŻE JUŻ NIGDY NIE PRZECZYTAM TWOICH KOLEJNYCH OPOWIADAŃ, ALE TA WYŻEJ W SUMIE DOBRZE PISZE, MOŻE JAK BĘDZIESZ SPAMOWAĆ JUŻ OD POCZĄTKU OPOWIADANIA TO BĘDZIESZ MIAŁA WIĘCEJ CZYTELNIKÓW. JEDNO Z NAJLEPSZYCH OPOWIADAŃ O ONE DIRECTION JAKIE CZYTAŁAM ♥
    ~DARIA

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny, szkoda że to już koniec :<

    OdpowiedzUsuń
  4. eeeeeee noo czemu koniec????? :(smutno mi, proszę pisz jeszcz !

    OdpowiedzUsuń
  5. o jejku *.*
    xoxo

    OdpowiedzUsuń