Cześć!
Zrobiłam sobie na prawdę dłuuuugą przerwę od pisania czegoś swojego, złapałam masę inspiracji, odpoczęłam i mam nadzieję - trochę dojrzałam.
Po prostu złapałam nowy, świeży oddech. I wracam! Tak jak obiecałam :)
Wracam z blogiem o... Harrym. Czyli tak, jak zapowiadałam wcześniej.
I wybaczcie mi, ale nie zdradzę wam więcej. Bo po co, skoro zaraz sami przeczytacie?
No właśnie - przeczytacie? Będziecie ze mną? Muszę mieć jakieś wsparcie, tym bardziej, że pieszczę te opowiadanie jak własne dziecko.
Spięłam się i w dwa dni napisałam prolog i trzy rozdziały - bijcie brawo, bo jak dla mnie to cud!
No nic, nie truję już :D
TUTAJ w najbliższych dniach powinien pojawić się prolog ;)
Trzymajcie się i z góry dziękuję wam za wszystko!
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
środa, 22 maja 2013
Frozen
Cześć!
Wiem, że nie minął nawet miesiąc, ale... tęskniliście? ;)
Ja tak - za pisaniem... no może za wami trochę też :p
Ale mniejsza - mam dla was jedną złą i jedną dobrą wiadomość!
Zła - nie skończyłam jeszcze pisać swojego drugiego opowiadania.
ALE w najbliższym czasie poświęcę się tłumaczeniu angielskiego fanfica FROZEN.
Więc... łapcie link !
I błagam, zareklamujcie tego bloga. Jestem pewna, że czytacie Dark'a, Danger'a, może Cold'a czy coś i dokładnie wiecie, że angielskie pisemka są genialne. Dlatego myślę, że takiego Frozen'a będzie chciało czytać więcej osób niż takiego polskiego FMM'ena. :D Tylko muszą się dowiedzieć, że takie tłumaczenie istnieje! I tu moja prośba :) Ja sama też postaram się go zareklamować. Ale... co dwie dupy na klawiaturze, to nie jedna!
No nic. Trzymajcie się i dziękuję z góry! ;)
Wiem, że nie minął nawet miesiąc, ale... tęskniliście? ;)
Ja tak - za pisaniem... no może za wami trochę też :p
Ale mniejsza - mam dla was jedną złą i jedną dobrą wiadomość!
Zła - nie skończyłam jeszcze pisać swojego drugiego opowiadania.
ALE w najbliższym czasie poświęcę się tłumaczeniu angielskiego fanfica FROZEN.
Więc... łapcie link !
I błagam, zareklamujcie tego bloga. Jestem pewna, że czytacie Dark'a, Danger'a, może Cold'a czy coś i dokładnie wiecie, że angielskie pisemka są genialne. Dlatego myślę, że takiego Frozen'a będzie chciało czytać więcej osób niż takiego polskiego FMM'ena. :D Tylko muszą się dowiedzieć, że takie tłumaczenie istnieje! I tu moja prośba :) Ja sama też postaram się go zareklamować. Ale... co dwie dupy na klawiaturze, to nie jedna!
No nic. Trzymajcie się i dziękuję z góry! ;)
piątek, 26 kwietnia 2013
O historii Cherry i Zayna - czyli ciekawostki z opowiadania.
Jezu, przepraszam was! Tak bardzo chciałam, żeby ten post znalazł się na blogu 25 kwietnia, ale niee, oczywiście, mój pech prześladuje mnie od zawsze! Przepraszam, ale akurat w tym dniu coś stało mi się z modemem i no.. DUPA. Akurat w ten dzień, no bo czemu nie w inny nie? Eh...
Coś mnie wzięło. I przyznam szczerze, że zaczynam pisać tą notkę już 20 stycznia. Dodaję ... po dość krótkim namyśle.
Dodaję wam ciekawostki i fakty na temat bloga, opowiadania i poniekąd mnie samej.
Mam głęboką nadzieję, że wam się spodobają ;) *a jak nie to wpier*** :D*
#1. Główną inspiracją była Karoline. To dzięki niej zaczęłam pisać. Ale nie zapominam również o Beth i Oli :)
#2. Planowałam założyć bloga już w lutym, jednak bałam się, że nikomu nie będzie się podobał, nikt nie będzie czytał i że nie potrafię pisać.
#3. Już przy zakładaniu bloga planowałam użyć Kiss Me Eda Sheerana do sceny +18. I tak się stało w parcie 38 :D
#4. Do napisania krajobrazu z Partu 17 zainspirowała mnie wycieczka szkolna. Co ciekawe, badałam wulkany, a wokół wznosiły się przepiękne łąki z pastwiskami.
#5. Planowałam, żeby Harry przeleciał Sarę lub Taylor.
#6. Kiedy Hazza odwiedza Martę w Estonii, Cherry boli brzuch a Harry daje jej wykład na temat działania układu rozrodczego kobiety. Większość tych informacji opierałam na Wikipedii. (Part 29)
#7. Pomysł Marta+Harry=sex pojawił się po setnym obejrzeniu Friends with Benefits.
#8. Marta i Olaf mieszkali w bliźniaku, jednak nie mieli sąsiada. Dom był niezamieszkany.
#9. Najtrudniejszym moim wyborem było : Zayn czy Niall.
#10. Olaf grał w Arsenalu Londyn na pozycji ofensywnego prawego pomocnika.
#.11 Marta miała swoją ulubioną górkę w parku. Przed rozpoczęciem studiów, w każdej wolnej chwili i w momentach potrzeby głębokich przemyśleń spędzała tam wiele czasu.
#12. Chłopcy mieli ogromne pomieszczenie w swoim domu, które używali tylko i wyłącznie do przyjęć.
#13. Żałuję pomysłu, w którym Marta staje się tancerką Cher.
#14. Mój rekord to trzy napisane rozdziały w jeden dzień.
#15. Pomysł palenia Cherry wziął się z własnego doświadczenia.
#16. Marta była uzależniona od kawy.
#17. Straciłam co najmniej pięć (o których wiem) stałych czytelniczek prawdopodobnie z powodu nudnej fabuły opowiadania.
#18. Niall porzucił Cherry z powodu wygasającego uczucia, opinii chłopców i zaangażowania Zayna.
#19. Żałuję, że w opowiadaniu pojawiła się osoba Adriana i historia z nim związana.
#20. Marta nie miała lewej nerki.
#21. Zarówno Marta jak i Olaf planowali nigdy nie wracać do Polski.
#22. Zayn zadedykował aż 7 tatuaży Marcie.
#23. Ed Sheeran był na przyjęciu urodzinowym Nialla, jednak Marta poznała go dopiero w sylwestra.
#24. Chłopcy musieli odmalowywać salon trzykrotnie przez dziwne zabawy i wymysły Louisa.
#25. Zayn i Marta często spotykali się z młodszą siostrą Malika - Waliyhą, którą Cherry bardzo polubiła.
#26. Planowałam wplątać do opowiadania Maxa z The Wanted, co wywołało by kłótnie Zerry.
#27. Louis skrycie podkochiwał się w Karoline przez pewien czas.
#28. Był moment kiedy planowałam zabić Cherry i tak skończyć opowiadanie.
#29. Nic mnie tak nie cieszyło jak 50 wyświetleń. Nawet 10 000 nie dało mi tyle radości. #DziwneWiem
#30. Louis cieszył się z zerwania z Eleanor i szybko o niej zapomniał.
#31. Nie mam nic do pary Louis&Eleanor w realnym świecie. Lubię ich i szanuję, jednak jednym małym powodem, dla którego usunęłam ją z opowiadania było jej imię. Zawsze robiłam w nim błędy, później musiałam wracać i poprawiać, co mnie irytowało, bo zwalniało mi pracę.
#32. Harry nigdy nie poczuł nic więcej do Marty, jednak miałam to w planach.
#33. Przeczytałam sporo stronek o zabytkach w Londynie, by móc je umieścić w opowiadaniu.
#34. Dylan nigdy nie czuł nic do Cherry. Oczywiście oprócz sympatycznej przyjaźni.
#35. Na początku Dylan miał być gejem.
#36. Najdłuższym rozdziałem był part 9 i żałuję, że nie podzieliłam go na dwie części.
#37. Marta i Olaf mieszkali w dzielnicy Tower Hamlets. Szkoła Marty znajdowała się w City of Westminster, a chłopcy najpierw mieszkali w Southwark.
#38. Według mnie kilka pierwszych rozdziałów jest beznadziejnych. SERIO bardzo beznadziejnych.
#39. Cherry miała zaburzenia psychiczne po śpiączce, dlatego wkurzała się o byle co. Np. Na randce z Niallem, gdy zapomniał o jej urodzinach. (Part 21)
#40. Główna akcja opowiadania rozgrywa się od września 2013r, do czerwca 2014r.
#41. Cherry i Zayn spotkali się po raz pierwszy 7 września.
#42. Adrian nie miał dobrych stosunków z chłopcami.
#43. Olaf najbardziej lubił Nialla. Zaraz po nim był Zayn.
#44. Marta nigdy nie spotkała Emmy. Jednak gdyby do tego doszło, zdziwiłaby się bardzo. Dziewczyny były bardzo do siebie podobne.
#45. Emma, Karoline i Cassie współpracowały ze sobą. Każda miała inny motyw : Karoline - urazy z dzieciństwa. Emma - utrata Zayna. Cassie - twierdzenie, że Cherry była faworyzowana i wszystko zdobywała podlizywaniem się, a nie talentem. Czyli czysta zazdrość.
#46. Marta miała zaliczone tylko 3 semestry na uczelni.
#47. Megan była bezrobotna.
#48. Kontakt Pauli i Marty urwał się dość szybko. Czemu? Bo... nie lubiłam tej postaci ;)
#49. Adrian pracował jako dziennikarz sportowy.
#50. W poście pt. ,,Przywitanko" jest wzmianka, ze uczę się grać na gitarze. Nie wierzcie w to, kiedy to pisałam, uczyłam się fakt, może jakieś dwa dni i na tym się skończyło. :)
#51. W swoim życiu zaliczyłam tylko jedną taką noc, kiedy nie spałam, a pisałam rozdziały. Ale dużo było takich nocy, podczas których kładłam się dopiero o 4 nad ranem.
#52. Cherry często się spóźniała. Ja spóźniam się niemal codziennie, dlatego użyłam tego w opowiadaniu - ot taka przypadłość.
#53. Planowałam wprowadzić wampiry w rozdziale 10.
#54. Gdzieś w komputerze mam rozpisany materiał na nowego bloga. Mam dwa rozdziały i prolog, jednak sama nie wiem, gdzie ten plik jest. Napisałam go w czerwcu 2012.
#55. Zakładka You're My Happiness prowadzi do bloga mojego i Karoline. Stety lub niestety z tego duetu powstał tylko prolog i jeden rozdział.
#56. Zayn podarował Marcie nowego Bentleya jako prezent pod choinkę oraz jako nagrodę za zdane prawo jazdy.
#57. Podczas zdawania prawa jazdy, Cherry wsiadła nie do swojego samochodu. Dlatego Karoline chybiła. (Part 39)
#58. Marta w towarzystwie Adriana czuła się niezręcznie.
#59. Na początku planowałam inny rozwój akcji. Marta miała wpaść do domu chłopców i udawać psychopatkę, na polecenie swojego nauczyciela z praktyk. Tak miało wyglądać ich pierwsze spotkanie.
#60. Planowałam, żeby Cherry zagrała w filmie biograficznym o 1D, jednak wolałam tego nie przeciągać.
#61. Marta miała być uczestniczką X Factora, a chłopcy mieli być jurorami na jednym z etapów. Tu byłoby kolejne spotkanie, a Marta nie zaszłaby za daleko. To były jedne z moich planów.
#62. Senne herbaty w 16 parcie wpadły mi do głowy, kiedy z pół otwartymi oczyma pisałam rozdział, właśnie pijąc herbatę.
#63. Tylko w jednym rozdziale (23) wystąpiła narracja 3-osobowa. Czy lepsza niż 1-osobowa... Komentarze zostawiam wam.
#64. Marta najczęściej zwracała się do Harrego po nazwisku.
#65. Planowałam wprowadzić psa do opowiadania, jednak stwierdziłam, że Marta i tak ma dużo na głowie.
#66. Zayn w opowiadaniu miał dwie dziewczyny oprócz Cherry. Plus udawany związek z Perrie.
#67. Dylan i Marta zagrali w jednym z filmów parę.
#68. Marta wróciła do Polski dopiero w 2017r.
#69. W opowiadaniu wystąpiło 5 scen +18.
#70. Marta spełniła swe marzenie i stała się popularną i cenioną aktorką.
#71. Chłopcy i Cherry nagrali jedną piosenkę, jednak woleli jej nie ujawniać.
#72. Planowałam podzielić blog na dwie części. W drugiej zespół 1D by nie istniał. Nastąpił by rozpad przez kłótnię między Niallem a chłopcami.
#73. Aż cztery razy zdarzyło mi się nie pójść do szkoły przez bloga.
#74. Syn Marty i Zayna to Naim.
#75. W epilogu Megan jest w ciąży z Harrym. Urodziła dziewczynkę, oczywiście.
#76. Adrian wrócił do Polski na stałe jeszcze 2014r.
#77. Olaf wiedział, że jedynym dawcą nerki dla Marty mógłby być jej ojciec, ale nie chciał się z nim kontaktować. (Part 18)
#78. Niall w parcie 45 razem z Harrym i Zaynem wrócił do Anglii, odnalazł Avery i zabrał ją ze sobą do Paryża.
#79. Każdy z 1D i ich dziewczyny były zaangażowane w zaręczyny Zayna i Cherry.
#80. Na początku to Paula miała być dziewczyną Nialla, a nie Avery.
#81. Mi osobiście bardziej podoba się związek Marty z Zaynem, nie z Niallem.
#82. Od sierpnia do listopada była przerwa na blogu, bo zaczynałam 3 klasę i nie miałam czasu podrapać się po... łokciu, a co dopiero pisać bloga ;) PRZEPRASZAM.
#83. Pierwszy raz Zerry jest w parcie 38.
#84. Zayn i Cherry mieli dwie randki na Tower of London, które mi osobiście bardzo się podobają :D
#85. Malik potajemnie spotykał się z Cassie, ponieważ miała informacje na temat Emmy, które on pragnął poznać.
#86. Prolog na bloga napisałam 23 kwietnia o godzinie 14 około. Właśnie teraz, pisząc ten fakt, jest ta sama godzina i ten sam dzień, tyle że ROK później.
#87. Niall mieszkał w tej samej dzielnicy co Zayn i Cherry.
#88. Rozpiska dotycząca epilogu :
a) Najpierw jest sytuacja Olafa i Marty, kiedy są jeszcze w Polsce.
b) Druga sytuacja również jest o rodzeństwie. Dzieje się ona przed rozpoczęciem głównej akcji opowiadania w Londynie.
c) Trzecia przedstawia pierwsze spotkanie Zerry z perspektywy Zayna.
d) Czwarta jest całkiem jasna. A dzieje się na początku lipca, gdy Cherry wróciła z Paryża, a Zayn jest dalej w trasie.
e) Ślub Zerry - w roku 2016.
f) Podróż poślubna Zerry.
g) 4 lata po ślubie, One Direction jest w trasie, a Cherry i jej syn Naim i reszta dziewczyn... wiecie co dalej :)
h) Wieczór, tego samego dnia co sytuacja h) :D
#89. Łatwo wydedukować, że Naim urodził się w 2016r.
#90. Cała ta sprawa z Emmą jest wytłumaczona dokładnie w rozdziale 43.
#91. Roben to lokaj Malików, którego Zayn zatrudnił, gdy wyjeżdżał w trasę.
#92. Wrong Way, jak ktoś nie pamięta, to nazwa klubu, w którym pracowała Cherry.
#93. Moje motto życiowe to ,,Wiara czyni cuda" dlatego... to wszystko ;)
#94. Liam ożenił się najwcześniej oczywiście :D
#95. Ostatni ożenił się Niall.
#96. Na chwilę obecną na blog ma 233 komentarze... Pomyśleliście o tym samym? Tak, MAŁO i to w huk.
#97. Kraje w których liczba wyświetleń była największa : Polska, Stany Zjednoczone, Rosja, Niemcy, Francja.
#98. Łączna liczba wyświetleń na chwilę obecną to 13 465
#99. Ankieta pt. ,,Czytasz?" kończy się dokładnie w moje 18ste urodziny.
#100. Następny blog będzie prawdopodobnie o Harrym :)
Dam wam znać jak coś napiszę. Obiecuję, że coś jeszcze stworzę. Ale nie oczekujcie linku do nowego bloga zbyt szybko :)
A tymczasem... Żegnam was. Odchodzę wręcz... :)
Coś mnie wzięło. I przyznam szczerze, że zaczynam pisać tą notkę już 20 stycznia. Dodaję ... po dość krótkim namyśle.
Dodaję wam ciekawostki i fakty na temat bloga, opowiadania i poniekąd mnie samej.
Mam głęboką nadzieję, że wam się spodobają ;) *a jak nie to wpier*** :D*
#1. Główną inspiracją była Karoline. To dzięki niej zaczęłam pisać. Ale nie zapominam również o Beth i Oli :)
#2. Planowałam założyć bloga już w lutym, jednak bałam się, że nikomu nie będzie się podobał, nikt nie będzie czytał i że nie potrafię pisać.
#3. Już przy zakładaniu bloga planowałam użyć Kiss Me Eda Sheerana do sceny +18. I tak się stało w parcie 38 :D
#4. Do napisania krajobrazu z Partu 17 zainspirowała mnie wycieczka szkolna. Co ciekawe, badałam wulkany, a wokół wznosiły się przepiękne łąki z pastwiskami.
#5. Planowałam, żeby Harry przeleciał Sarę lub Taylor.
#6. Kiedy Hazza odwiedza Martę w Estonii, Cherry boli brzuch a Harry daje jej wykład na temat działania układu rozrodczego kobiety. Większość tych informacji opierałam na Wikipedii. (Part 29)
#7. Pomysł Marta+Harry=sex pojawił się po setnym obejrzeniu Friends with Benefits.
#8. Marta i Olaf mieszkali w bliźniaku, jednak nie mieli sąsiada. Dom był niezamieszkany.
#9. Najtrudniejszym moim wyborem było : Zayn czy Niall.
#10. Olaf grał w Arsenalu Londyn na pozycji ofensywnego prawego pomocnika.
#.11 Marta miała swoją ulubioną górkę w parku. Przed rozpoczęciem studiów, w każdej wolnej chwili i w momentach potrzeby głębokich przemyśleń spędzała tam wiele czasu.
#12. Chłopcy mieli ogromne pomieszczenie w swoim domu, które używali tylko i wyłącznie do przyjęć.
#13. Żałuję pomysłu, w którym Marta staje się tancerką Cher.
#14. Mój rekord to trzy napisane rozdziały w jeden dzień.
#15. Pomysł palenia Cherry wziął się z własnego doświadczenia.
#16. Marta była uzależniona od kawy.
#17. Straciłam co najmniej pięć (o których wiem) stałych czytelniczek prawdopodobnie z powodu nudnej fabuły opowiadania.
#18. Niall porzucił Cherry z powodu wygasającego uczucia, opinii chłopców i zaangażowania Zayna.
#19. Żałuję, że w opowiadaniu pojawiła się osoba Adriana i historia z nim związana.
#20. Marta nie miała lewej nerki.
#21. Zarówno Marta jak i Olaf planowali nigdy nie wracać do Polski.
#22. Zayn zadedykował aż 7 tatuaży Marcie.
#23. Ed Sheeran był na przyjęciu urodzinowym Nialla, jednak Marta poznała go dopiero w sylwestra.
#24. Chłopcy musieli odmalowywać salon trzykrotnie przez dziwne zabawy i wymysły Louisa.
#25. Zayn i Marta często spotykali się z młodszą siostrą Malika - Waliyhą, którą Cherry bardzo polubiła.
#26. Planowałam wplątać do opowiadania Maxa z The Wanted, co wywołało by kłótnie Zerry.
#27. Louis skrycie podkochiwał się w Karoline przez pewien czas.
#28. Był moment kiedy planowałam zabić Cherry i tak skończyć opowiadanie.
#29. Nic mnie tak nie cieszyło jak 50 wyświetleń. Nawet 10 000 nie dało mi tyle radości. #DziwneWiem
#30. Louis cieszył się z zerwania z Eleanor i szybko o niej zapomniał.
#31. Nie mam nic do pary Louis&Eleanor w realnym świecie. Lubię ich i szanuję, jednak jednym małym powodem, dla którego usunęłam ją z opowiadania było jej imię. Zawsze robiłam w nim błędy, później musiałam wracać i poprawiać, co mnie irytowało, bo zwalniało mi pracę.
#32. Harry nigdy nie poczuł nic więcej do Marty, jednak miałam to w planach.
#33. Przeczytałam sporo stronek o zabytkach w Londynie, by móc je umieścić w opowiadaniu.
#34. Dylan nigdy nie czuł nic do Cherry. Oczywiście oprócz sympatycznej przyjaźni.
#35. Na początku Dylan miał być gejem.
#36. Najdłuższym rozdziałem był part 9 i żałuję, że nie podzieliłam go na dwie części.
#37. Marta i Olaf mieszkali w dzielnicy Tower Hamlets. Szkoła Marty znajdowała się w City of Westminster, a chłopcy najpierw mieszkali w Southwark.
#38. Według mnie kilka pierwszych rozdziałów jest beznadziejnych. SERIO bardzo beznadziejnych.
#39. Cherry miała zaburzenia psychiczne po śpiączce, dlatego wkurzała się o byle co. Np. Na randce z Niallem, gdy zapomniał o jej urodzinach. (Part 21)
#40. Główna akcja opowiadania rozgrywa się od września 2013r, do czerwca 2014r.
#41. Cherry i Zayn spotkali się po raz pierwszy 7 września.
#42. Adrian nie miał dobrych stosunków z chłopcami.
#43. Olaf najbardziej lubił Nialla. Zaraz po nim był Zayn.
#44. Marta nigdy nie spotkała Emmy. Jednak gdyby do tego doszło, zdziwiłaby się bardzo. Dziewczyny były bardzo do siebie podobne.
#45. Emma, Karoline i Cassie współpracowały ze sobą. Każda miała inny motyw : Karoline - urazy z dzieciństwa. Emma - utrata Zayna. Cassie - twierdzenie, że Cherry była faworyzowana i wszystko zdobywała podlizywaniem się, a nie talentem. Czyli czysta zazdrość.
#46. Marta miała zaliczone tylko 3 semestry na uczelni.
#47. Megan była bezrobotna.
#48. Kontakt Pauli i Marty urwał się dość szybko. Czemu? Bo... nie lubiłam tej postaci ;)
#49. Adrian pracował jako dziennikarz sportowy.
#50. W poście pt. ,,Przywitanko" jest wzmianka, ze uczę się grać na gitarze. Nie wierzcie w to, kiedy to pisałam, uczyłam się fakt, może jakieś dwa dni i na tym się skończyło. :)
#51. W swoim życiu zaliczyłam tylko jedną taką noc, kiedy nie spałam, a pisałam rozdziały. Ale dużo było takich nocy, podczas których kładłam się dopiero o 4 nad ranem.
#52. Cherry często się spóźniała. Ja spóźniam się niemal codziennie, dlatego użyłam tego w opowiadaniu - ot taka przypadłość.
#53. Planowałam wprowadzić wampiry w rozdziale 10.
#54. Gdzieś w komputerze mam rozpisany materiał na nowego bloga. Mam dwa rozdziały i prolog, jednak sama nie wiem, gdzie ten plik jest. Napisałam go w czerwcu 2012.
#55. Zakładka You're My Happiness prowadzi do bloga mojego i Karoline. Stety lub niestety z tego duetu powstał tylko prolog i jeden rozdział.
#56. Zayn podarował Marcie nowego Bentleya jako prezent pod choinkę oraz jako nagrodę za zdane prawo jazdy.
#57. Podczas zdawania prawa jazdy, Cherry wsiadła nie do swojego samochodu. Dlatego Karoline chybiła. (Part 39)
#58. Marta w towarzystwie Adriana czuła się niezręcznie.
#59. Na początku planowałam inny rozwój akcji. Marta miała wpaść do domu chłopców i udawać psychopatkę, na polecenie swojego nauczyciela z praktyk. Tak miało wyglądać ich pierwsze spotkanie.
#60. Planowałam, żeby Cherry zagrała w filmie biograficznym o 1D, jednak wolałam tego nie przeciągać.
#61. Marta miała być uczestniczką X Factora, a chłopcy mieli być jurorami na jednym z etapów. Tu byłoby kolejne spotkanie, a Marta nie zaszłaby za daleko. To były jedne z moich planów.
#62. Senne herbaty w 16 parcie wpadły mi do głowy, kiedy z pół otwartymi oczyma pisałam rozdział, właśnie pijąc herbatę.
#63. Tylko w jednym rozdziale (23) wystąpiła narracja 3-osobowa. Czy lepsza niż 1-osobowa... Komentarze zostawiam wam.
#64. Marta najczęściej zwracała się do Harrego po nazwisku.
#65. Planowałam wprowadzić psa do opowiadania, jednak stwierdziłam, że Marta i tak ma dużo na głowie.
#66. Zayn w opowiadaniu miał dwie dziewczyny oprócz Cherry. Plus udawany związek z Perrie.
#67. Dylan i Marta zagrali w jednym z filmów parę.
#68. Marta wróciła do Polski dopiero w 2017r.
#69. W opowiadaniu wystąpiło 5 scen +18.
#70. Marta spełniła swe marzenie i stała się popularną i cenioną aktorką.
#71. Chłopcy i Cherry nagrali jedną piosenkę, jednak woleli jej nie ujawniać.
#72. Planowałam podzielić blog na dwie części. W drugiej zespół 1D by nie istniał. Nastąpił by rozpad przez kłótnię między Niallem a chłopcami.
#73. Aż cztery razy zdarzyło mi się nie pójść do szkoły przez bloga.
#74. Syn Marty i Zayna to Naim.
#75. W epilogu Megan jest w ciąży z Harrym. Urodziła dziewczynkę, oczywiście.
#76. Adrian wrócił do Polski na stałe jeszcze 2014r.
#77. Olaf wiedział, że jedynym dawcą nerki dla Marty mógłby być jej ojciec, ale nie chciał się z nim kontaktować. (Part 18)
#78. Niall w parcie 45 razem z Harrym i Zaynem wrócił do Anglii, odnalazł Avery i zabrał ją ze sobą do Paryża.
#79. Każdy z 1D i ich dziewczyny były zaangażowane w zaręczyny Zayna i Cherry.
#80. Na początku to Paula miała być dziewczyną Nialla, a nie Avery.
#81. Mi osobiście bardziej podoba się związek Marty z Zaynem, nie z Niallem.
#82. Od sierpnia do listopada była przerwa na blogu, bo zaczynałam 3 klasę i nie miałam czasu podrapać się po... łokciu, a co dopiero pisać bloga ;) PRZEPRASZAM.
#83. Pierwszy raz Zerry jest w parcie 38.
#84. Zayn i Cherry mieli dwie randki na Tower of London, które mi osobiście bardzo się podobają :D
#85. Malik potajemnie spotykał się z Cassie, ponieważ miała informacje na temat Emmy, które on pragnął poznać.
#86. Prolog na bloga napisałam 23 kwietnia o godzinie 14 około. Właśnie teraz, pisząc ten fakt, jest ta sama godzina i ten sam dzień, tyle że ROK później.
#87. Niall mieszkał w tej samej dzielnicy co Zayn i Cherry.
#88. Rozpiska dotycząca epilogu :
a) Najpierw jest sytuacja Olafa i Marty, kiedy są jeszcze w Polsce.
b) Druga sytuacja również jest o rodzeństwie. Dzieje się ona przed rozpoczęciem głównej akcji opowiadania w Londynie.
c) Trzecia przedstawia pierwsze spotkanie Zerry z perspektywy Zayna.
d) Czwarta jest całkiem jasna. A dzieje się na początku lipca, gdy Cherry wróciła z Paryża, a Zayn jest dalej w trasie.
e) Ślub Zerry - w roku 2016.
f) Podróż poślubna Zerry.
g) 4 lata po ślubie, One Direction jest w trasie, a Cherry i jej syn Naim i reszta dziewczyn... wiecie co dalej :)
h) Wieczór, tego samego dnia co sytuacja h) :D
#89. Łatwo wydedukować, że Naim urodził się w 2016r.
#90. Cała ta sprawa z Emmą jest wytłumaczona dokładnie w rozdziale 43.
#91. Roben to lokaj Malików, którego Zayn zatrudnił, gdy wyjeżdżał w trasę.
#92. Wrong Way, jak ktoś nie pamięta, to nazwa klubu, w którym pracowała Cherry.
#93. Moje motto życiowe to ,,Wiara czyni cuda" dlatego... to wszystko ;)
#94. Liam ożenił się najwcześniej oczywiście :D
#95. Ostatni ożenił się Niall.
#96. Na chwilę obecną na blog ma 233 komentarze... Pomyśleliście o tym samym? Tak, MAŁO i to w huk.
#97. Kraje w których liczba wyświetleń była największa : Polska, Stany Zjednoczone, Rosja, Niemcy, Francja.
#98. Łączna liczba wyświetleń na chwilę obecną to 13 465
#99. Ankieta pt. ,,Czytasz?" kończy się dokładnie w moje 18ste urodziny.
#100. Następny blog będzie prawdopodobnie o Harrym :)
Dam wam znać jak coś napiszę. Obiecuję, że coś jeszcze stworzę. Ale nie oczekujcie linku do nowego bloga zbyt szybko :)
A tymczasem... Żegnam was. Odchodzę wręcz... :)
piątek, 19 kwietnia 2013
Epilog
Na prawdę nie wiem, czy ogarniecie ten epilog. Jest dość zagmatwany, niemal w każdej części chodzi o kogoś innego, w innym miejscu, o innej porze. No ale... Mam prośbę, którą napisze wielkimi literami, bo wiem, że nie każdy czyta te bzdury tutaj, które wypisuję :D więc...
Nie ważne, czy jest dziś 31 lutego 3025 roku. Jeśli skończyłeś czytać to opowiadanie, proszę, skomentuj. Nawet, jeśli miała by być to tylko i wyłącznie kropka czy przecinek. Skomentuj, proszę i wiedz, że dajesz mi niesamowitą siłę. Dziękuję ;)
- Chodź na obiad.
Szczupła, niska blondynka weszła do pokoju swojego jedynego, ukochanego brata. Brunet spojrzał na nią znad laptopa i westchnął.
- O co tym razem mu chodziło? - zapytał, przecierając zmarszczone czoło od myślenia nad testami egzaminacyjnymi.
Był zmęczony, a sytuacja w rodzinnym domu nie służyła wypoczynkowi pod żadnym względem.
- Stwierdził, że ktoś obcy chodzi po domu, podkrada ma dezodorant i przestawia opcje w telewizorze. Zadecydował, że zamontuje monitoring. - powiedziała dziewczyna, unosząc brwi.
Brunet odłożył laptop i wstał, co uwydatniło jego duży wzrost. Podszedł do swojej siostry, która w ogóle nie była do niego podobna. Z wyjątkiem oczu - niebieskich, jak fale spokojnego oceanu. Zgarnął ją ramieniem i przytulił do swojej klatki piersiowej. Jej czubek głowy nie sięgał mu nawet do podbródka.
- Kiedyś stąd wyjedziemy młoda. Już niedługo. - szepnął cicho.
*
- Na którą masz wykład? - zapytał Olaf, otwierając drzwi do pokoju swojej siostry.
Zaspana blondynka przetarła oczy, podniosła się do pozycji siedzącej i sięgnęła po telefon. Jej mina była krzywa i wcale nie zmieniła się, kiedy dotarło do niej, która godzina.
- Na półtorej godziny temu. - mruknęła i ziewnęła przeciągle. Olaf pokręcił głową.
- Wstawaj. Śniadanie i kawa jeszcze ciepłe. - rzucił w nią trampkiem, który podniósł z podłogi i cicho się śmiejąc, wyszedł.
Blondynka fuknęła dosyć głośno i z powrotem opadła na poduszki.
*
Chłopak spojrzał w niebieskie oczy pięknej dziewczyny i otworzył buzię, by się przedstawić, ale ona, wołając ,,Przepraszam", uciekła. Reklamówka z owocami wciąż leżała na ziemi, ale on się tym nie przejmował. Nie było godzin szczytu, ale ludzi na ulicy było sporo. A on stał tam, znieruchomiały, jak woskowa figura i myślał. Jego serce przyjęło tempo Usaina Bolta, a on, z uśmiechem na twarzy, zamknął oczy. Wziął głęboki oddech i powoli zaczął dochodzić do siebie. Właśnie sobie uświadomił, że spotkał najbardziej wyjątkową dziewczynę na świecie.
*
- Cherry, zagramy w jednym filmie! - zawołał ucieszony Dylan już w progu drzwi, które otworzył mu Roben.
Dziewczyna wyszła z kuchni i spojrzała na niego jak na dziwaka z żółtym cylindrem na głowie.
- Jak to? - nie potrafiła ułożyć jednego pytania, bo kompletnie nie wiedziała o co chodzi wysokiemu brunetowi.
- Tak to! Boże, jaką ty jesteś idiotką. - przewrócił teatralnie oczami.
Mina blondynki pozostawała niezmienna, oprócz uniesionych brwi w górę. Założyła ręce na biodra i ze spokojem oczekiwała rozwinięcia tematu.
- Reżyser tego filmu, w którym zagrałaś, zaproponował mi główną rolę w jakimś romansidle. Z resztą, sama mi to załatwiłaś, poniekąd. Pamiętasz? Pamiętasz w ogóle, że masz za sobą już pierwszą ekranizację? - mówił jak opętany, ciągle pokazywał dziwne gesty dłońmi.
- Dylan, nie rób ze mnie jakiejś tępej blondynki. - warknęła Cherry. Chłopak zaśmiał się cicho.
- W każdym bądź razie, masz zagrać moją dziewczynę. - powiedział Dylan, a na jego twarzy zagościł rumieniec, który Marta zobaczyła po raz pierwszy w życiu.
*
Sama nie wierzyła, że przyjadą jej najlepsze przyjaciółki z dawnej klasy. Dziwnie było jej patrzeć na uśmiechniętych rodziców, dziadków i najbliższych. Przyszedł Daniel, Dylan, Cher, Taylor, Sara, dużo członków rodziny Zayna...Olaf stał w pierwszym rzędzie ze swoją dziewczyną Natalie, szczęśliwy jak jeszcze nigdy w życiu. Dziewczyna w białej, ślubnej sukni, uśmiechnęła się szeroko, patrząc na zakochaną dwójkę. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, gdy w równoległym rzędzie ujrzała Nialla i Avery, Harrego i Megan, Louisa i Ellie oraz Liama i Danielle, ze swoją dwuletnią córeczką Ivy.
Jednak najważniejsza osoba na tej uroczystości, ale również w jej życiu, stała przy ołtarzu, obok pingwina. Uśmiech chłopaka wywoływał w jej ciele zmiany, których ona nie potrafiła opanować. Ciarki, szybsze bicie serca, gula w gardle, rozkojarzone myśli. Kroczyła spokojnie, ledwo słysząc grającą w tle muzykę. Ta chwila była tak piękna, że mogla wydawać się niewiarygodna, gdyby pomyślała o niej podczas ich pierwszego spotkania. Czy zderzając się z chłopakiem, pędząc na studia i dukając do niego ,,Przepraszam" mogłoby się pomyśleć, że właśnie wpadło się na miłość swojego życia?
Nie słuchała księdza. Myślami była daleko, przypominając sobie każde ich spotkanie. Zatraciła się w czekoladowych tęczówkach, a kiedy padło pytanie zadane w jej stronę, pewnie odpowiedziała:
- Tak.
*
Leżeli na gorącym piasku, ciężko oddychając. Nie tylko z powodu duszącego powietrza, ale też ze zmęczenia. Dopiero co przestali się łaskotać, jak małe dzieci. Choć było widać już małe, błyszczące kropki na granatowym niebie, temperatura była wysoka.
Ona, wcale nie patrząc na to piękne zjawisko nad nią, wpatrywała się w swojego męża, próbując ułożyć kilka zdań w głowie... Jak mu o tym powiedzieć?
On natomiast, był urzeczony tak piękną nocą. Serce biło mu spokojnie i uśmiechał się delikatnie, bo wiedział, że najważniejsza osoba na świecie jest obok niego.
- Zayn... - wyszeptała cichutko.
Chłopak odwrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Hmmm? - mruknął pytająco.
- Jak byś... nazwał swoje dziecko? - zapytała niemal szeptem. On jednak doskonale ją słyszał.
Obrócił głowę na poprzednie miejsce i zastanowił się chwilę. Nie uśmiechał się. Wiedział od bardzo dawna, to miało być to imię, żadne inne. Już dawno podjął decyzję.
- Naim. - powiedział i znów się uśmiechnął, ilekroć to słowo wypadło z jego ust. Ponownie obrócił głowę w jej stronę. - A ty? - zapytał uprzejmie.
Dziewczyna nie spodziewała się tego pytania. Jednak również wiedziała. Zajęło jej to chwilę, by utwierdzić się w przekonaniu, że podjęła dobrą decyzję.
- Michael. - powiedziała, patrząc w oczy chłopaka.
Brunet zmienił pozycję. Leżał teraz na boku, opierając głowę na łokciu, wpatrując się badawczo w swoją żonę. Najpierw jego wzrok ogarnął całe ciało dziewczyny, szukając jakiejkolwiek zmiany. Później, dłonią delikatnie dotknął jej talii, bioder, a na końcu brzucha.
Coś było inaczej.
Chłopak otworzył szeroko oczy, gdy tak banalna myśl wpadła mu do głowy.
- Jesteś w ciąży. - powiedział szeptem, a jego mózg zaczął produkować niemal szalone, ale szczęśliwe, wizje.
*
- Mamo, stresuję się. - powiedział słodki, 4-letni chłopiec o czekoladowych tęczówkach.
- Kochanie, będzie dobrze. Świetnie to umiesz, dasz sobie radę. - 27letnia kobieta ukucnęła przy swoim synku i głaskała go po małych pleckach, dodając otuchy uśmiechem.
- Gdzie jest tatuś? - zapytał cicho chłopczyk.
Kobieta o długich blond włosach spojrzała przez ramię na stojącą przy drzwiach Danielle, która wpatrywała się w nich ze wzruszeniem w oczach. Z powrotem odwróciła głowę do swojego synka i kładąc dłoń na jego policzku, powiedziała:
- Niedługo tu będzie.
- Na scenę zapraszamy małego Naim'a Malika, który zarecytuje nam krótki fragment powieści Charm of The Past.
Rozległy się brawa, a mały brunet spojrzał ze strachem na swoją mamę.
- Będzie dobrze. - powiedziała kobieta, przytulając mocno chłopczyka.
Naim pokiwał głową i wolnym, chwiejnym krokiem, poszedł na scenę. Odwrócił się jedynie, gdy wychodził zza kulis. Kobieta uniosła wysoko zaciśnięte kciuki i uśmiechnęła się pocieszająco.
- Gdzie oni są?! - zapytała głośniejszym szeptem zdenerwowana Megan, podchodząc do Marty. - Powinni być godzinę temu!
- Nie denerwuj się tak, bo urodzisz kosmitę. - mruknęła łobuziarsko Ellie, siedząca na wygodnym krześle.
Coraz bardziej zirytowana Megan, fuknęła głośno, głaskając się po ogromnym brzuchu. Marta zaśmiała się nerwowo.
Młode kobiety po krótkiej wymianie zdań zdecydowały, że zajmą miejsca na widowni. Naim był ostatni w kolejności, a zaraz po jego występie jego ojciec i wujkowie mieli ogłosić zwycięzców.
Głowa obdarzona długimi blond włosami wystawała z nad tłumu siedzeń, obracając się we wszystkie strony. Oczy Cherry nie dostrzegły jednak nic, co mogłoby uśpić tę cholerną niepewność, że ich nie ma.
Mały brunet skończył recytację. Całe ciało jego matki oblała gorąca duma i wzruszenie. Był tak podobny do ojca... Maluch zszedł ze sceny, a z głośników rozległa się znajoma muzyka.
- O Boże... - wymsknęło się Megan.
Chyba żadna z nich nie słyszała tego od wieków. To było tak dawno... Nagle na scenę wyskoczyło pięciu młodych mężczyzn. Ich energia sprawiała jakby pozór, że są o wiele młodsi.
- Czy oni nie mają ubrań z trasy Up All Night? - słusznie zauważyła Danielle.
- Nie wierzę... Masz rację! - odpowiedziała zdumiona Marta.
Zauważyła, że jej mąż puszcza jej oczko, na co uśmiechnęła się szeroko. Chłopcy... A raczej mężczyźni, wyskoczyli ze sceny i wykonując znany wszystkim refren, biegali wokół krzeseł widowni.
- Czy tylko ja się czuję, jakby było jakoś z sześć lat wstecz? - zapytała Ellie, obok której przebiegł Lou.
Marta w duchu przyznała jej rację. Czuła się niesamowicie. Jak gdyby ktoś magicznie cofnął ruch wskazówek zegara, nie patrząc na konsekwencje. Skutki te jednak, przynajmniej dla niej, były pozytywne.
No bo... Czy jest sens narzekać, kiedy jest się szczęśliwym?
*
- Jak ci się podobało?
Zayn usiadł obok niej z kubkiem gorącej herbaty. Położył małe naczynie obok, na drewnianym schodku i owinął żonę cienkim kocem. Marta spojrzała na niego z wdzięcznością.
- Było... wyjątkowo. To było najlepsze wykonanie What Makes You Beautiful, jakie do tej pory słyszałam. - przyznała z uśmiechem.
Zayn odwzajemnił ten gest i objął ukochaną ramieniem. Obydwoje podnieśli głowę w górę, wpatrując się w widoczne na niebie gwiazdy.
- Wiesz, jaki dziś dzień? - zapytał brunet po chwili.
Blondynka spojrzała na niego badawczo, próbując odgadnąć, o co mu chodzi. On jednak, dalej wpatrywał się w niebo z błogim uśmiechem. Nagle szybka myśl wpadła do głowy Marty i nim zdążyła uciec, dziewczyna szybko wypowiedziała ją na głos.
- Poznaliśmy się... Równo 7 lat temu. - powiedziała cicho, w pełni zaintrygowana.
Brunet pokiwał głową i wreszcie na nią spojrzał.
- Mam coś dla ciebie. - rzekł i nie zaważając na dziwną minę żony, wstał i ruszył do salonu po wcześniej przygotowaną gitarę i kwiaty.
Dziewczyna myślała, że oszaleje, słysząc dźwięki jej własnej piosenki, zadedykowanej właśnie jemu.
Słysząc dźwięki gitary i tak znajomy śmiech poczuła, że wygrała największą walkę w życiu. Walkę o szczęście. I mimo tego, że było trudno, że były chwile zwątpień i upadków, nie warto było się poddawać. Od samego początku wierzyła w szczęście. Wierzyła, że kiedyś do niej przyjdzie, jak stary przyjaciel po długiej i bolesnej rozłące, otuli ją ciepłym ramieniem i zostanie. Do końca życia.
Jak widać... Wiara czyni cuda.
Nie ważne, czy jest dziś 31 lutego 3025 roku. Jeśli skończyłeś czytać to opowiadanie, proszę, skomentuj. Nawet, jeśli miała by być to tylko i wyłącznie kropka czy przecinek. Skomentuj, proszę i wiedz, że dajesz mi niesamowitą siłę. Dziękuję ;)
_______________________________________________________
- Chodź na obiad.
Szczupła, niska blondynka weszła do pokoju swojego jedynego, ukochanego brata. Brunet spojrzał na nią znad laptopa i westchnął.
- O co tym razem mu chodziło? - zapytał, przecierając zmarszczone czoło od myślenia nad testami egzaminacyjnymi.
Był zmęczony, a sytuacja w rodzinnym domu nie służyła wypoczynkowi pod żadnym względem.
- Stwierdził, że ktoś obcy chodzi po domu, podkrada ma dezodorant i przestawia opcje w telewizorze. Zadecydował, że zamontuje monitoring. - powiedziała dziewczyna, unosząc brwi.
Brunet odłożył laptop i wstał, co uwydatniło jego duży wzrost. Podszedł do swojej siostry, która w ogóle nie była do niego podobna. Z wyjątkiem oczu - niebieskich, jak fale spokojnego oceanu. Zgarnął ją ramieniem i przytulił do swojej klatki piersiowej. Jej czubek głowy nie sięgał mu nawet do podbródka.
- Kiedyś stąd wyjedziemy młoda. Już niedługo. - szepnął cicho.
*
- Na którą masz wykład? - zapytał Olaf, otwierając drzwi do pokoju swojej siostry.
Zaspana blondynka przetarła oczy, podniosła się do pozycji siedzącej i sięgnęła po telefon. Jej mina była krzywa i wcale nie zmieniła się, kiedy dotarło do niej, która godzina.
- Na półtorej godziny temu. - mruknęła i ziewnęła przeciągle. Olaf pokręcił głową.
- Wstawaj. Śniadanie i kawa jeszcze ciepłe. - rzucił w nią trampkiem, który podniósł z podłogi i cicho się śmiejąc, wyszedł.
Blondynka fuknęła dosyć głośno i z powrotem opadła na poduszki.
*
Chłopak spojrzał w niebieskie oczy pięknej dziewczyny i otworzył buzię, by się przedstawić, ale ona, wołając ,,Przepraszam", uciekła. Reklamówka z owocami wciąż leżała na ziemi, ale on się tym nie przejmował. Nie było godzin szczytu, ale ludzi na ulicy było sporo. A on stał tam, znieruchomiały, jak woskowa figura i myślał. Jego serce przyjęło tempo Usaina Bolta, a on, z uśmiechem na twarzy, zamknął oczy. Wziął głęboki oddech i powoli zaczął dochodzić do siebie. Właśnie sobie uświadomił, że spotkał najbardziej wyjątkową dziewczynę na świecie.
*
- Cherry, zagramy w jednym filmie! - zawołał ucieszony Dylan już w progu drzwi, które otworzył mu Roben.
Dziewczyna wyszła z kuchni i spojrzała na niego jak na dziwaka z żółtym cylindrem na głowie.
- Jak to? - nie potrafiła ułożyć jednego pytania, bo kompletnie nie wiedziała o co chodzi wysokiemu brunetowi.
- Tak to! Boże, jaką ty jesteś idiotką. - przewrócił teatralnie oczami.
Mina blondynki pozostawała niezmienna, oprócz uniesionych brwi w górę. Założyła ręce na biodra i ze spokojem oczekiwała rozwinięcia tematu.
- Reżyser tego filmu, w którym zagrałaś, zaproponował mi główną rolę w jakimś romansidle. Z resztą, sama mi to załatwiłaś, poniekąd. Pamiętasz? Pamiętasz w ogóle, że masz za sobą już pierwszą ekranizację? - mówił jak opętany, ciągle pokazywał dziwne gesty dłońmi.
- Dylan, nie rób ze mnie jakiejś tępej blondynki. - warknęła Cherry. Chłopak zaśmiał się cicho.
- W każdym bądź razie, masz zagrać moją dziewczynę. - powiedział Dylan, a na jego twarzy zagościł rumieniec, który Marta zobaczyła po raz pierwszy w życiu.
*
Sama nie wierzyła, że przyjadą jej najlepsze przyjaciółki z dawnej klasy. Dziwnie było jej patrzeć na uśmiechniętych rodziców, dziadków i najbliższych. Przyszedł Daniel, Dylan, Cher, Taylor, Sara, dużo członków rodziny Zayna...Olaf stał w pierwszym rzędzie ze swoją dziewczyną Natalie, szczęśliwy jak jeszcze nigdy w życiu. Dziewczyna w białej, ślubnej sukni, uśmiechnęła się szeroko, patrząc na zakochaną dwójkę. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, gdy w równoległym rzędzie ujrzała Nialla i Avery, Harrego i Megan, Louisa i Ellie oraz Liama i Danielle, ze swoją dwuletnią córeczką Ivy.
Jednak najważniejsza osoba na tej uroczystości, ale również w jej życiu, stała przy ołtarzu, obok pingwina. Uśmiech chłopaka wywoływał w jej ciele zmiany, których ona nie potrafiła opanować. Ciarki, szybsze bicie serca, gula w gardle, rozkojarzone myśli. Kroczyła spokojnie, ledwo słysząc grającą w tle muzykę. Ta chwila była tak piękna, że mogla wydawać się niewiarygodna, gdyby pomyślała o niej podczas ich pierwszego spotkania. Czy zderzając się z chłopakiem, pędząc na studia i dukając do niego ,,Przepraszam" mogłoby się pomyśleć, że właśnie wpadło się na miłość swojego życia?
Nie słuchała księdza. Myślami była daleko, przypominając sobie każde ich spotkanie. Zatraciła się w czekoladowych tęczówkach, a kiedy padło pytanie zadane w jej stronę, pewnie odpowiedziała:
- Tak.
*
Leżeli na gorącym piasku, ciężko oddychając. Nie tylko z powodu duszącego powietrza, ale też ze zmęczenia. Dopiero co przestali się łaskotać, jak małe dzieci. Choć było widać już małe, błyszczące kropki na granatowym niebie, temperatura była wysoka.
Ona, wcale nie patrząc na to piękne zjawisko nad nią, wpatrywała się w swojego męża, próbując ułożyć kilka zdań w głowie... Jak mu o tym powiedzieć?
On natomiast, był urzeczony tak piękną nocą. Serce biło mu spokojnie i uśmiechał się delikatnie, bo wiedział, że najważniejsza osoba na świecie jest obok niego.
- Zayn... - wyszeptała cichutko.
Chłopak odwrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Hmmm? - mruknął pytająco.
- Jak byś... nazwał swoje dziecko? - zapytała niemal szeptem. On jednak doskonale ją słyszał.
Obrócił głowę na poprzednie miejsce i zastanowił się chwilę. Nie uśmiechał się. Wiedział od bardzo dawna, to miało być to imię, żadne inne. Już dawno podjął decyzję.
- Naim. - powiedział i znów się uśmiechnął, ilekroć to słowo wypadło z jego ust. Ponownie obrócił głowę w jej stronę. - A ty? - zapytał uprzejmie.
Dziewczyna nie spodziewała się tego pytania. Jednak również wiedziała. Zajęło jej to chwilę, by utwierdzić się w przekonaniu, że podjęła dobrą decyzję.
- Michael. - powiedziała, patrząc w oczy chłopaka.
Brunet zmienił pozycję. Leżał teraz na boku, opierając głowę na łokciu, wpatrując się badawczo w swoją żonę. Najpierw jego wzrok ogarnął całe ciało dziewczyny, szukając jakiejkolwiek zmiany. Później, dłonią delikatnie dotknął jej talii, bioder, a na końcu brzucha.
Coś było inaczej.
Chłopak otworzył szeroko oczy, gdy tak banalna myśl wpadła mu do głowy.
- Jesteś w ciąży. - powiedział szeptem, a jego mózg zaczął produkować niemal szalone, ale szczęśliwe, wizje.
*
- Mamo, stresuję się. - powiedział słodki, 4-letni chłopiec o czekoladowych tęczówkach.
- Kochanie, będzie dobrze. Świetnie to umiesz, dasz sobie radę. - 27letnia kobieta ukucnęła przy swoim synku i głaskała go po małych pleckach, dodając otuchy uśmiechem.
- Gdzie jest tatuś? - zapytał cicho chłopczyk.
Kobieta o długich blond włosach spojrzała przez ramię na stojącą przy drzwiach Danielle, która wpatrywała się w nich ze wzruszeniem w oczach. Z powrotem odwróciła głowę do swojego synka i kładąc dłoń na jego policzku, powiedziała:
- Niedługo tu będzie.
- Na scenę zapraszamy małego Naim'a Malika, który zarecytuje nam krótki fragment powieści Charm of The Past.
Rozległy się brawa, a mały brunet spojrzał ze strachem na swoją mamę.
- Będzie dobrze. - powiedziała kobieta, przytulając mocno chłopczyka.
Naim pokiwał głową i wolnym, chwiejnym krokiem, poszedł na scenę. Odwrócił się jedynie, gdy wychodził zza kulis. Kobieta uniosła wysoko zaciśnięte kciuki i uśmiechnęła się pocieszająco.
- Gdzie oni są?! - zapytała głośniejszym szeptem zdenerwowana Megan, podchodząc do Marty. - Powinni być godzinę temu!
- Nie denerwuj się tak, bo urodzisz kosmitę. - mruknęła łobuziarsko Ellie, siedząca na wygodnym krześle.
Coraz bardziej zirytowana Megan, fuknęła głośno, głaskając się po ogromnym brzuchu. Marta zaśmiała się nerwowo.
Młode kobiety po krótkiej wymianie zdań zdecydowały, że zajmą miejsca na widowni. Naim był ostatni w kolejności, a zaraz po jego występie jego ojciec i wujkowie mieli ogłosić zwycięzców.
Głowa obdarzona długimi blond włosami wystawała z nad tłumu siedzeń, obracając się we wszystkie strony. Oczy Cherry nie dostrzegły jednak nic, co mogłoby uśpić tę cholerną niepewność, że ich nie ma.
Mały brunet skończył recytację. Całe ciało jego matki oblała gorąca duma i wzruszenie. Był tak podobny do ojca... Maluch zszedł ze sceny, a z głośników rozległa się znajoma muzyka.
- O Boże... - wymsknęło się Megan.
Chyba żadna z nich nie słyszała tego od wieków. To było tak dawno... Nagle na scenę wyskoczyło pięciu młodych mężczyzn. Ich energia sprawiała jakby pozór, że są o wiele młodsi.
- Czy oni nie mają ubrań z trasy Up All Night? - słusznie zauważyła Danielle.
- Nie wierzę... Masz rację! - odpowiedziała zdumiona Marta.
Zauważyła, że jej mąż puszcza jej oczko, na co uśmiechnęła się szeroko. Chłopcy... A raczej mężczyźni, wyskoczyli ze sceny i wykonując znany wszystkim refren, biegali wokół krzeseł widowni.
- Czy tylko ja się czuję, jakby było jakoś z sześć lat wstecz? - zapytała Ellie, obok której przebiegł Lou.
Marta w duchu przyznała jej rację. Czuła się niesamowicie. Jak gdyby ktoś magicznie cofnął ruch wskazówek zegara, nie patrząc na konsekwencje. Skutki te jednak, przynajmniej dla niej, były pozytywne.
No bo... Czy jest sens narzekać, kiedy jest się szczęśliwym?
*
- Jak ci się podobało?
Zayn usiadł obok niej z kubkiem gorącej herbaty. Położył małe naczynie obok, na drewnianym schodku i owinął żonę cienkim kocem. Marta spojrzała na niego z wdzięcznością.
- Było... wyjątkowo. To było najlepsze wykonanie What Makes You Beautiful, jakie do tej pory słyszałam. - przyznała z uśmiechem.
Zayn odwzajemnił ten gest i objął ukochaną ramieniem. Obydwoje podnieśli głowę w górę, wpatrując się w widoczne na niebie gwiazdy.
- Wiesz, jaki dziś dzień? - zapytał brunet po chwili.
Blondynka spojrzała na niego badawczo, próbując odgadnąć, o co mu chodzi. On jednak, dalej wpatrywał się w niebo z błogim uśmiechem. Nagle szybka myśl wpadła do głowy Marty i nim zdążyła uciec, dziewczyna szybko wypowiedziała ją na głos.
- Poznaliśmy się... Równo 7 lat temu. - powiedziała cicho, w pełni zaintrygowana.
Brunet pokiwał głową i wreszcie na nią spojrzał.
- Mam coś dla ciebie. - rzekł i nie zaważając na dziwną minę żony, wstał i ruszył do salonu po wcześniej przygotowaną gitarę i kwiaty.
Dziewczyna myślała, że oszaleje, słysząc dźwięki jej własnej piosenki, zadedykowanej właśnie jemu.
Słysząc dźwięki gitary i tak znajomy śmiech poczuła, że wygrała największą walkę w życiu. Walkę o szczęście. I mimo tego, że było trudno, że były chwile zwątpień i upadków, nie warto było się poddawać. Od samego początku wierzyła w szczęście. Wierzyła, że kiedyś do niej przyjdzie, jak stary przyjaciel po długiej i bolesnej rozłące, otuli ją ciepłym ramieniem i zostanie. Do końca życia.
Jak widać... Wiara czyni cuda.
THE END
Stwierdziłam, że napiszę coś jeszcze tutaj. Wiem, że są wśród was osoby, które czytają dokładnie każde moje wypisane tutaj słowo. Długo zastanawiałam się nad tym, czy dodawać oddzielną notkę z podziękowaniami, ale chyba z tego zrezygnuję.
Co chciałam wam napisać/powiedzieć? Przede wszystkim ogromne dziękuję. Nie wierzyłam w siebie, kiedy wymyśliłam to nędzne opowiadanie równo rok temu. Uwierzycie? Jakieś marne 45 partów pisać ROK. Masakra. Dawaliście mi siłę i motywację, choć minimalną i czasami się na was wkurzałam, to i tak było dobrze. Nie dostałam ani jednego negatywnego komentarza. Moim zdaniem to jednak jakiś sukces w XXI wieku.
Boże nie wierzę... Aż zabrakło mi słów. Dziwnie będzie przyjść teraz do domu z przekonaniem, że muszę szybko coś dla was naskrobać, bo dawno nie dodawałam a tu.. bum. Przecież już koniec. Nie ma już tego. Wszystko skończone, a ja poniekąd jestem wolna. Wy ode mnie w sumie też :) Zrobię sobie małą przerwę. ALE... wrócę. Obiecuję. Nie wiem kiedy, na pewno nie w najbliższym czasie. Zdradzę wam, że mam rozpiski na 3 blogi, ale moje planowanie jest.. no wiecie sami jakie ono jest. Dodam wam notkę tutaj, gdy już będzie wszystko wiadomo. Bo kurde... zżyłam się strasznie z pisaniem. Mogę wylać tu każdą emocję, a wy czasami czytacie takie głupoty, że o Jezu... xd No ale mniejsza... Co ja mogę wam jeszcze powiedzieć?
Może... Odzywajcie się do mnie... Proszę. Na Twitterze, na GG, a może i tutaj. Chciałabym mieć z wami kontakt i podziękować wam osobiście (tu do anonimów), znać wasze imiona, znać poniekąd was czy wasze historie, wiedzieć coś o ludziach, którzy czytają coś mojego. Bo jesteście dla mnie intrygą, którą bardzo trudno jest mi odkryć. Na prawdę, głupio mi dziękować wam, nie znając waszych imion, a tak dzielnie komentowaliście...
A teraz przejdźmy do indywidualności.
Karoline, słodka Karoline. Dziękuję tobie w pierwszej kolejności. Bo tak na prawdę, bez Ciebie, nigdy w życiu nic bym nie napisała. Nigdy w życiu nikt mnie tak nie zainspirował. Dziękowałam ci już tyle razy, że teraz brak mi słów. Dziękuję za wszystko. Za wsparcie, dobre słowa, za śmiech, rady, inspirację, masę rozmów na fejsbuku i to uzależnienie, w które mnie wciągnęłaś. Pokazałaś mi, że pisanie może być nieodłączną rzeczą w życiu, która sprawia, że osoba pisząca kocha robić to co robi i jest za to kochana. Jesteś cudowna. Na prawdę nie mam słów, by móc opisać, jak bardzo jestem ci wdzięczna, jak bardzo jesteś dla mnie ważna i jak bardzo jesteś mi potrzebna. Bez Ciebie, nie byłoby tego wszystkiego. Dziękuję.
Ola! Olu, wiem, że nie byłaś ze mną od początku tutaj ani nawet nie wiem, czy zostałaś do końca, ale byłaś! A nawet wciąż jesteś! Twój Mrs.Malik jest częścią mojego Directionerskiego życia. Tak w sumie, to od Ciebie i Basi się zaczęło! To ty dałaś mi pierwszego kopa inspiracji, mimo, że nie był zbyt mocny i go nie wykorzystałam... Ale! Zdecydowanie mogę powiedzieć, że byłaś, gdy nie miałam siły i wspierałaś mnie tylko i wyłącznie tym. A to było tak wystarczające, że... no wyszło z tego 45 partów :) Olu, również ogromne dziękuję w twoją stronę, za pierwszego kopa inspiracji i za dłonie, które podciągnęły mnie, gdy upadłam.
Beth. Boże, dziewczyno, nie wiem, co się z tobą dzieje, co się stało, gdzie jesteś... Na prawdę nie wiem. I żałuję, że ten kontakt jednak się urwał. Ale gdybym nie podziękowała Tobie, miałabym wyrzuty sumienia. Wiem, że nie ma Ciebie tutaj. Ale dziękuję, za to, że byłaś i dodawałaś mi otuchy, kiedy nie było nikogo innego! Dziękuję również, za dawki inspiracji Overcome My Fear :) Dziękuję.
Berry, dziewczyno, która pokazałaś mi ten twardy świat haha :D Jezu, z Tobą było tyle zabawy, gdy pisało się jakiś rozdział, gdy nie sypiało się po nocach, gdy gadało się po angielsku na Twitterze czy nawet w sms-ach. Brakuje mi tego, bo to było świetne. Mam nadzieję, że trzymasz się dobrze i spełniasz powoli każde marzenie. Jezu, a te udawane rozmowy z Horanem, Stylesem i Malikiem?! Boże, to będzie niezapomniane... Dziękuję Ci, Berry, bo pokazałaś mi, że nie ma sensu roztkliwiać się nad byle czym i zawsze dodawałaś mi wiary w siebie, kiedy mi jej brakowało.
Daria! Matko, dziewczyno, Ty to masz moc motywacji! Skomentować każdy rozdział i jarać się tym moim nie wiadomo czym, jak samym 1D. Podziwiam Cię, za zapał, który masz w sobie i za siłę, bo pokazujesz, że człowiek jest w stanie przezwyciężyć wiele rzeczy, nawet, gdy jest w rozsypce. Dziękuję, że byłaś, a może i nawet wciąż będziesz, i że dawałaś mi tak wielką dawkę motywacji, że trudno to opisać. Twoje komentarze i komplementy zapamiętam chyba do końca życia... Dziękuję! :)
Zastanawiam się od pół godziny, czy kogoś pominęłam. Jeśli tak - przepraszam.
I jeszcze raz do wszystkich komentujących:
Dziękuję wszystkim, ale i każdemu z osobna. Za to, że byliście, wspieraliście i byliście motywacją. Pisałam to dla was, nie dla siebie. Dziękuję za to, że krótkim komentarzem doceniliście moją marną robotę. Dziękuję, przeogromne!
No i... na tym koniec. Żegnam was cieplutko! :)
PS. : Zaktualizowałam zdjęcia w zakładce Bohaterowie :)
PS. : Zaktualizowałam zdjęcia w zakładce Bohaterowie :)
niedziela, 14 kwietnia 2013
Part 45
Starałam się, ale ten rozdział jest nudny. (ktoś złośliwy mógłby powiedzieć - jak każdy).
I.. tak, ludzie, to ostatni rozdział. Przed wami jeszcze tylko epilog, który postaram się dodać 25 kwietnia, ale na prawdę nie wiem, czy dam radę - mam egzaminy właśnie w ten dzień.
Podjęłam decyzję - napiszę jeszcze dwa opowiadania, ale... nie opublikuję ich. Dlaczego? A no nie wiem, może łaskawie zerkniecie na ilość komentarzy?
Ale no... serdecznie zapraszam na ostatni rozdział Faith Makes Miracles, na ostatni rozdział historii Marty Cherry i jej życia w Londynie, na ostatni rozdział opowiadania, które pisałam dokładnie cały rok, na ostatni rozdział opowieści nieco zwariowanej, chaotycznej, ale też i romantycznej, zabawnej, a może i z przekazem. Na ostatni rozdział na blogu, którego ni cholera nie komentujecie.
Emanuję świetnym humorem, oj no wiem. Ale strasznie miło mi się zrobiło, jak zobaczyłam te 3(nie 4) komentarze dopiero po miesiącu. Foch forever, a co mi.
Wiśnia.
______________________________________________________
24 czerwca *TŁO*
- Limuzyna już czeka.
Straszy, przesympatyczny pan o imieniu Roben, ukłonił się przede mną krótko. Jak zwykle, uśmiechał się szeroko, powodując, że na jego twarzy pojawiały się ogromne zmarszczki.
Uśmiechnęłam się pod nosem, patrząc na swoje odbicie w lustrze, gładząc sukienkę otwartą dłonią, rozmyślając.
- Zejdę za dwie minuty. - kiwnęłam głową krótko.
Roben, nic nie mówiąc, wyszedł.
Westchnęłam głęboko i zapięłam złoty łańcuszek. Okręciłam się w miejscu i zgarniając niebieską kopertówkę, wyszłam z pokoju.
- Gotowa? - zapytał kierowca, kiedy byliśmy już niedaleko kina.
- Ja tak, ale założę się, że co po niektóre aktorki przyjdą ubrane jak zupełne bezguście. - palnęłam. Roben zaśmiał się cicho.
- Masz rację. Kristen ostatnio zrobiła się nieprzyzwoita.
- My jesteśmy teraz nieprzyzwoici, obgadując ich wszystkich. - mrugnęłam okiem do lusterka, w którym widniała twarz staruszka.
Limuzyna zatrzymała się tuż obok czerwonego dywanu.
- W nocy będzie chłodno. Nie pomyślałaś o tym prawda? - zapytał Roben.
Zrobiłam dobrą minę do złej gry i zaczęłam po omacku jeździć dłonią po siedzeniach, w poszukiwaniu kurtki. Kierowca zarechotał. Potem uniósł rękę, w której trzymał moją skórzaną narzutkę. Odetchnęłam, a kamień spadł mi z serca.
- Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobiła. - uśmiechnęłam się miło, zabierając kurtkę.
Roben machnął krótko ręką.
- Powodzenia.
Zewsząd błyskały flesze zdeterminowanych fotoreporterów, podrażniając moje oczy, sprawiając, że musiałam mrugać niemal co sekundę. Piski szalonych fanów odbijały się po wnętrzu mojego ucha, powodując małe ogłuszenie. Stąpałam po czerwonej wykładzinie, uśmiechając się szczerze. Czułam się jak w bajce, w finałowej scenie happy endu, jak we śnie, z którego nigdy nie chciałabym się obudzić...
- Cherry, możemy zadać kilka pytać?
Odwróciłam głowę w stronę blondwłosej reporterki, uśmiechającej się niezmiernie przyjaźnie. Rozpoznałam ją. Nie raz, nie dwa zdawała relacje po meczu Arsenalu.
Kiwnęłam krótko głową, robiąc dwa kroki na przód, odwzajemniając uśmiech.
- Jak się czujesz? - powiedziała szybko i dość nie wyraźnie. Zmarszczyłam brwi.
- Czy ty się stresujesz? - zapytałam, pokazując swoje zęby w pocieszającym uśmiechu.
Reporterka odchrząknęła, poprawiła swoje kręcone włosy i odwzajemniła uśmiech. Rumieniec zszedł z jej twarzy.
- Czuję się niesamowicie. Spełniam właśnie swoje największe marzenie, możesz sobie wyobrazić, jaka jestem szczęśliwa? - odpowiedziałam na jej wcześniejsze pytanie, ogarniając wzrokiem najbliższe otoczenie.
- Cherry! - Daniel przebijał się przez tłum, machając do mnie. Odmachałam mu, i spojrzałam na kręconowłosą.
- Słuchaj, może wygodniej było by, gdybyśmy... Umówiłabyś się ze mną na wywiad? - zapytała nieśmiało.
- Pewnie. - odpowiedziałam niemal natychmiast. Obok mnie pojawił się Daniel.
- Cześć! - uścisnął mnie krótko. Przywitałam się z brunetem i wlepiłam wzrok w reporterkę.
- Jutro? Kawiarnia na Oxford Street, o 13.
- Może w jakieś bardziej zaciszne miejsce? Proponuję Nordic Bakery w Soho. O tej samej godzinie. - uśmiechnęłam się miło.
Blond włosa kiwnęła głową. Pożegnałam się i odeszłam z Danielem w stronę wejścia do kina, nad którym widniał wielki napis : Charm of the past PREMIERA 24.06.2014.
Nagle wszystko jakby się zatrzymało. Jednak wszędzie było słychać śmiech i radość ludzi. Spojrzałam na uśmiechniętego Daniela. Wlepiał we mnie swoje niebieskie oczy w pytającej minie. Odwzajemniłam uśmiech i pewnym krokiem poszłam w stronę wejścia.
- Na prawdę muszę iść na to głupie after party? - zapytałam z krzywą miną i żałosnym tonem.
Daniel zatrzymał się pół kroku przede mną, odwrócił się i spojrzał na mnie ostrzegawczo. Westchnęłam i walnęłam się torebką o udo.
- Ale tylko na godzinę? - uniosłam palec wskazujący do góry. Daniel za to, uniósł brwi. - Dwie..?
Radcliffe pokręcił głową. Znów westchnęłam i wbiłam wzrok w moje buty. Kilka chwil później zobaczyłam otwartą dłoń Daniela przed oczyma. Podniosłam na niego wzrok. Uśmiechał się przyjaźnie. Chwyciłam jego dłoń i ruszyliśmy w stronę limuzyny, która miała odwieść nas do jednego z klubów.
Już przed wejściem głośna muzyka wysyłała specyficzne wibracje, wpływające na bicie serca. Westchnęłam, przechodząc między przesadnie umięśnionymi, łysymi ochroniarzami. Do moich nozdrzy od razu dotarł odór alkoholu i potu tańczących ludzi, a lasery poraziły moje oczy, więc musiałam je zmrużyć.
- Witamy w Wrong Way. - powiedziała jakaś kobieta.
Zatrzymałam się w pół kroku i szybko objęłam wzrokiem całe pomieszczenie. Jak mogłam nie poznać tak bliskiego mi miejsca?
- Wszystko w porządku? - zapytał Daniel ze zmartwioną miną, chwytając mnie za ramię.
Przeniosłam na niego wzrok i uśmiechnęłam się krótko.
- Tak, wszystko w porządku. - powiedziałam powoli, kiwając głową i ruszyłam w stronę baru.
Zatrzasnęłam drzwi czarnej limuzyny i wypuściłam głośno powietrze z płuc.
- Boże, to była moja pierwsza taka impreza, ale już wiem, że takowych nie lubię. - mruknęłam. - Możesz jechać. - uśmiechnęłam się do staruszka, który patrzył na moje odbicie w lusterku.
- Aż tak źle? - zapytał, wyjeżdżając z zajazdu.
- Okropnie! - powiedziałam i niemal natychmiast kichnęłam.
Roben rzucił mi spojrzenie zarówno ostrzegawcze jak i pełne troski.
- O nie.. - mruknęłam pod nosem, patrząc na swoje dłonie.
Niall
- A ty co tak zmulasz?
Harry, z dołeczkami w uśmiechu na policzkach, wszedł do kuchni, chowając telefon do tylnej kieszeni spodni. Zupełnie odruchowo, ja wyciągnąłem swój. Chłopak podszedł do blatu i nalał sobie wody do szklanki. Zerknął na mnie zza szkła, czekając na odpowiedź.
- A... tak sobie zmulam. - wzruszyłem ramionami, unosząc delikatnie kąciki ust.
Wzrok Harrego powędrował do mojej dłoni, która uporczywie bawiła się komórką. Skinął na nią głową i przełykając wodę, zapytał:
- Jeśli zamierzasz coś zrobić, to po co tak zwlekasz? Jak ucieknie, będzie za późno, a po co żałować? - zapytał, wydął dolną wargę i odstawił szklankę.
Otworzyłem usta ze zdumienia, a Styles odwrócił się i przekroczył próg kuchni hotelowej.
- Ej, a ty gdzie? - zawołałem za nim.
- Pakować się! Ja i Zayn za dwie godziny mamy samolot! - odkrzyknął.
A jednak! - pomyślałem.
Otrząsnąłem się i spojrzałem nieufnie w stronę telefonu. Odblokowałem klawiaturę i kliknąłem w listę kontaktów. Choć numer pamiętałem doskonale, zapisałem go z wielką chęcią, która zamieniła się w ogromną intrygę. Od dwóch miesięcy, każdego dnia, siedziałem godzinami, wpatrując się w rząd cyferek wyświetlony na szklanym ekranie.
Zwlekałem. Przez ten cały czas. Byłem małym tchórzem, który bał się zrobić krok w stronę czegoś nowego. Jak małe zwierzę, bojące wytknąć swój nos z rodzimej norki. Bojące się poznać świat, jego zapachy, kolory, jego wady i zalety.
Ja po prostu nie wierzyłem w siebie.
Wziąłem głęboki oddech i nacisnąłem na zieloną słuchawkę. Automatycznie ręce zaczęły mi drżeć, a serce bić szybciej.
- Halo? - wyjątkowy głos znów zaszczycił moje uszy po dwóch miesiącach.
- Emmm... Cześć. - zająknąłem się, przegryzając wargę z nerwów.
- Kto mówi? - zapytała dość nieuprzejmie.
- Niall. Zostawiłaś mi swój numer dwa miesiące temu, po tym, jak staranowałaś moje pudło. - miałem ochotę strzelić sobie z płaskiej dłoni w czoło. Jak głupio musiałem brzmieć?
- Oh, pamiętam! Wybacz mi, Niall, na prawdę chciałabym z tobą porozmawiać, ale jestem w pracy. Obiecuję, że oddzwonię. Trzymaj się! - zawołała już nieco milej i rozłączyła się.
- Pa... - odpowiedziałem cicho, jednak wiedziałem, że nie zdążyła tego usłyszeć.
Schowałem telefon do kieszeni i tępym wzrokiem wpatrywałem się w swoje stopy, splatając ręce między kolanami.
Człowiek ma to do siebie, że widzi porażkę, mijając się z sukcesem. Widzi niepowodzenie już wtedy, gdy zaczyna na starcie. Zastanawia się nad decyzjami cały bieg, a tak na prawdę właściwą drogę ma tuż pod nosem. Mijając linię mety jest zaskoczony, jak gdyby nie wiedział, co za nią robi, co był w stanie dokonać.
Człowiek nie wierzy w siebie i to jedna z jego większych wad.
Podniosłem głowę.
- Harry! Ja też jadę!
Cherry *TŁO*
- Jak się czujesz?
Roben odsłonił zasłony od okna balkonowego, a do pokoju nagle wtargnęło rażące światło słoneczne. Zakryłam oczy dłonią i podniosłam się do pozycji siedzącej. Fakt, pogoda jak na Londyn, była piękna.
- Lepiej.- odpowiedziałam zachrypniętym głosem.
Starszy pan położył na moich nogach tacę ze śniadaniem, herbatą, kilkoma tabletkami i lusterkiem. Zerknęłam na niego, upewniając się, że to lusterko na pewno miało się tutaj znaleźć. On uśmiechnął się i kiwnął głową, żebym w nie spojrzała.
Przeraziłam się, gdy ujrzałam potwora, z ogromnym czerwonym nosem, podpuchniętymi ustami, ogromnymi workami pod oczami i istną wichurą z blond włosów na głowie. Ahhh... to byłam ja.
Chora.
Spojrzałam na Robena, w momencie, gdy otwierał usta, żeby coś powiedzieć. Wzrok miał jednocześnie zmartwiony, ale i... trudno to opisać.
- Jesteś strasznie uparta. Wiedziałem, że będzie zimno i w trosce o twoje zdrowie, wziąłem dla ciebie kurtkę. Nie ubrałaś jej i jesteś chora. Pan Malik będzie na mnie wściekły, gdy się tu zjawi.
Fakt, idealnie opisał swoją minę, bo dokładnie mówiła swoim wyrazem to samo, co on słowami.
- Wiesz, że twoja mina opisuje idealnie to, co myślisz? Ale chwila... Zayn ma przyjechać? - spojrzałam na niego wyczekująco.
- Ups... Ja nic nie wiem! - ukłonił się krótko w moją stronę i ruszył w stronę drzwi, przed którymi zaraz się zatrzymał.
- Przypominam, że umówiłaś się dzisiaj na wywiad. - rzekł jak zwykle poważnym tonem. Uniósł palec w górę i kontynuował. - Przypominam również, że w tym stanie nie wypuszczę cię z tego domu. Numer wsadziłem pod talerz. - mrugnął do mnie i uśmiechnął się krótko, po czym wyszedł.
Pokręciłam głową i sięgnęłam po telefon, upijając łyk herbaty.
Usiadłam w salonie, rozpinając marynarkę. Reporterka miała być lada chwila.
- Myślałem, że odwołasz ten piekielny wywiad, a nie przeniesiesz go w inne miejsce! - zawołał zdenerwowany Roben, machając ręką. Wychodził właśnie z salonu, by otworzyć drzwi, od których chwilę wcześniej rozległo się pukanie.
2 minuty później ujrzałam chudą blondynkę z kręconymi włosami, w świetnej marynarce, której, jestem pewna, nie tylko ja jej zazdrościłam. Uśmiechała się przyjaźnie.
Podniosłam się z kanapy, podciągając nosem. Przybliżyła się do mnie, wyciągając rękę.
- Dzień dobry, jak się pani miewa? - zapytała uprzejmie.
Wskazałam jej dłonią, by usiadła obok mnie.
- Możemy przejść na ,,ty"? Czuję się niezręcznie.. - przyznałam.
Blondynka natychmiast pokiwała głową i znów wyciągnęła do mnie dłoń, którą uścisnęłam.
- Avery.
- Marta.
I znów kilka uśmiechów.
- Piękny dom. - powiedziała, ogarniając pomieszczenie spojrzeniem. - Możemy przejść do rzeczy? Nie chciałabym zajmować ci wiele czasu. - utkwiła wzrok we mnie z oczekującą miną. Miała śliczne, zielone oczy.
Kiwnęłam głową w odpowiedzi, a Avery wyciągnęła mały dyktafon. Powciskała kilka przycisków, powiedziała kilka słów na początek i zadała pierwsze pytanie.
- To prawda, że ty i Zayn Malik mieszkacie tutaj razem?
- Tak, ale Zayn jest w trasie. - odpowiedziałam i znów podciągnęłam nosem.
- A kim jest ten starszy pan, który otworzył mi drzwi?
- To Roben. Zayn nie chciał, bym była sama, dlatego go zatrudnił. Po tych dwóch miesiącach, nie wyobrażam sobie życia bez tego staruszka. Trochę rozpieszcza mnie jego pomoc i troska.
- uśmiechnęłam się.
- Jakie emocje towarzyszyły ci wczoraj, gdy oglądałaś siebie na wielkim ekranie? Jakie to uczucie?
- Niesamowite. Spełniłam jedno ze swoich największych marzeń. Zawsze chciałam poznać Daniela, a zagrałam z nim w filmie! I to w pierwszym. To w sumie dziwne uczucie, siedząc w wygodnym krześle i oglądając siebie na ekranie. Zawsze oglądało się jakichś wielkich aktorów i mogło się tylko fantazjować o tym, że kiedyś ja mogłabym być po drugiej stronie... I.. zdecydowanie nie przepadam za after party. - zaśmiałam się cicho.
- A czy możesz zdradzić, w jakiej produkcji zagrasz w najbliższym czasie?
- Nie wiem! Na prawdę nie wiem, jeden film dopiero trafił do kin, na razie siedzę bezczynnie bez żadnych propozycji.
- A Cher Lloyd? Nie proponowała ci czegoś?
- Cher na razie nagrywa materiały na swój czwarty album, ale raczej odmówię jej, jeśli coś mi zaproponuje. Byłam z nią w trasie, nagrałam piosenkę i teledysk. Starczy. Mój epizod piosenkarko-tancerki dobiegł końca.
- Nie chciałabyś tego powtórzyć?
- To było dobre jednorazowo.
- Dobrze. Jesteś Polką prawda? Pełną?
- Tak, z krwi i kości. Mieszkam w Londynie od dwóch i pół roku.
- Nie chcesz wracać?
- Ani mi to w głowie. Życie tutaj jest o niebo lepsze. Przynajmniej dla mnie. Dobrze się tu czuję. Na pewno kiedyś wrócę, ale nie na stałe.
- Opowiedz mi o twoim życiu tutaj. Od początku. - uśmiechnęła się Avery.
I już wiedziałam, że będę gadać przez najbliższe dwie godziny...
Usłyszałam jak Roben zatrzasnął drzwi i chwilę później ujrzałam go pochylającego się nade mną. Przyłożył dłoń do mojego czoła i zacmokał.
- No no. Ktoś tu ma gorączkę. - rzekł wyniośle.
- Kto? Ja nigdy z w życiu! - umieściłam swoją dłoń w miejscu, gdzie przed chwilą znajdowała się ręka Robena.
Staruszek zaśmiał się cicho i podał mi kubek gorącej herbaty. Podziękowałam mu i wyciągnęłam telefon. Wybrałam numer Zayna, ale odezwała się automatyczna sekretarka. Chwilę później zabrzmiał dzwonek do drzwi.
Roben westchnął, podniósł się z fotela znajdującego się obok mnie i poszedł je otworzyć.
- Dzień dobry! - tak szybko podniosłam głowę, słysząc znajomy głos, że aż coś strzeliło mi w karku.
Moja ręka szybko powędrowała do bolącego miejsca, w celu rozmasowania mięśni. Usłyszałam, jak ktoś rzucił torbę na kafelki. Odłożyłam kubek na stolik obok i ruszyłam w stronę korytarza, cały czas trzymając się za kark, co sprawiało, że patrzyłam się na swoje stopy.
Nagle zobaczyłam całkiem inne, znajome, ale których nie widziałam dawno. Zatrzymały się szybko, by na mnie nie wpaść. Powoli podniosłam głowę i myślałam, że moje serce zaraz wyskoczy z piersi.
Moja mina musiała być dziwna. Po prostu musiała.
Mój wzrok zatrzymał się na uśmiechu tak szczerym i uroczym, że mogła bym na niego patrzeć wiecznie. Później moje spojrzenie powoli powędrowało w stronę głębokich, czekoladowych tęczówek, które radośnie błyszczały.
Zayn ubrany był w długie, czarne spodnie, biały t-shirt z jakimś napisem i był niecodziennie nieogolony.
- Długo będziesz tak stać i się gapić, czy w końcu się przytulisz? - zapytał, a jego głos jak zwykle wywołał na mojej skórze ciarki.
Ocknęłam się, gdy wyciągnął w moją stronę ręce. Uśmiechnęłam się natychmiast szeroko i wpadłam w ramiona mojego ukochanego Mulata.
- Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo tęskniłam. - powiedziałam w jego ramię, nieco zachrypniętym głosem. Tabletki nic nie pomogły na bolące gardło.
Zayn odsunął mnie od siebie na długość ramion i wlepił we mnie badawcze spojrzenie. Później zerknął przez ramię na Robena.
- Jesteś chora. - stwierdził po krótkim czasie.
Przewróciłam oczami i położyłam dłonie na jego policzkach, przybliżając się, by móc go w końcu pocałować.
- E-e-e. - zacmokał, odsuwając się. - Nie chcę być chory. - powiedział jakimś obcym głosem. Ale widząc moją minę, natychmiast się zaśmiał. - Żartowałem. - chwycił mój policzek w dwa palce i ścisnął.
Nachylił się i w końcu złączył nasze wargi. Moje ciało samoistnie wczuło się w tempo pocałunku, którego nie doświadczało od tak dawna. Zayn delikatnie muskał moje wargi, jak gdybym była z cukru.
Odsunął swoją twarz od mojej wciąż z zamkniętymi oczami i z uśmiechem na ustach.
- Dobra. - otworzył oczy. - A teraz zmykaj na górę i się pakuj. Zabieram cię ze sobą. - oznajmił dumnym tonem.
- Żartujesz?! - otworzyłam usta ze zdziwienia.
Tym razem Malik przewrócił oczami i zamknął mi usta dłonią. Schylił głowę tak, że jego oczy były teraz na wysokości moich.
- Mam dla ciebie niespodziankę. Ale skoro nie chcesz jechać... A ona tak niecierpliwie czeka na ciebie w Paryżu... - powiedział szeptem udawanym, zawiedzionym tonem.
- Teraz to na pewno żartujesz! Pewnie, że jadę! - krzyknęłam (czego później pożałowałam) i pobiegłam na górę w celu 15-minutowego spakowania najpotrzebniejszych rzeczy.
Pięć godzin później wchodziliśmy do luksusowego hotelowego pokoju w Paryżu.
Słońce w ślimaczym tempie zmierzało ku horyzontowi, sprawiając, że niebo zaczęło przybierać barwy najróżniejszych odcieni pomarańczu i żółci. Duże okna i wysokość hotelu sprawiały, że miałam widok na praktycznie całe miasto. W szczególności na słynną Wieżę Eiffla.
Rzuciłam torebkę na fotel koloru kremowo pudrowego i poległam na kanapie obok, tej samej barwy. Westchnęłam głęboko, dzięki czemu do mojego nosa wpadło kilka nowych zapachów. Efekt? Kilka długich, przeciągłych kichnięć. Otworzyłam oczy i ujrzałam dłoń Zayna trzymającą chusteczkę. Podziękowałam i wzięłam ją. W czasie gdy obficie wylewałam zarazki ze swojego nosa, Malik położył rękę na moich plecach.
- Cieszę się, że ze mną pojechałaś, ale przepraszam, że w pewien sposób pogwałciłem twoje prawa człowieka. - rzekł powoli.
Spojrzałam na niego znad spuchniętych powiek.
- Zayn, o niczym innym nie marzyłam, jak spędzenie z tobą czasu w Paryżu. - uśmiechnęłam się delikatnie.
Chłopak przybliżył się do mnie i złączył nasze usta na krótką chwilkę.
- A masz wystarczająco siły, żeby jeszcze tej nocy zwiedzić Paryż? - zapytał.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo do pokoju nagle wpadł Lou.
- Zayn mamy niezgodności w punkcie pią... - urwał, bo potknął się o moją torbę i upadł, a kilkanaście kartek papieru, które trzymał, latały po całym przedpokoju.
Podnieśliśmy się z kanapy i pomogliśmy mu wstać. Zayn i Louis natychmiast zaczęli zbierać kartki, podczas gdy ja wpatrywałam się w nich z osłupieniem. Schyliłam się, żeby im pomóc, ale Malik zabrał ostatnią kartkę sprzed mojego nosa. Nie zdążyłam zobaczyć, co jest na nich napisane.
- O Cherry! Cześć! - darł się Tommo, rzucając się na mnie z uściskami. - Harry i Niall przylecą tym późniejszym? - zwrócił się do Zayna, który w odpowiedzi kiwnął głową.
- Powinni być za dwie godziny. - oznajmił Malik, a Boo Bear szybko zanotował coś na kartach.
Ukłonił się krótko z poważną miną i wyszedł.
Zayn spojrzał na mnie z dość niezręcznym błyskiem w oku.
- Pójdę się przebrać. - oznajmiłam i chwilę później wraz z torbą zniknęłam za drzwiami do sypialni.
Westchnęłam i ogarnęłam pokój wzrokiem. Starając się jednocześnie szybko ale i cicho przeszukiwałam po kolei każdą szufladę, szafkę, półkę, zakamarek. Wczołgałam się nawet pod łóżko... Ale nic nie znalazłam.
Co więc Zayn, Lou i reszta chłopców planują?
Przebrałam się i 10 minut później wyszliśmy z hotelu. Od razu skierowałam swe kroki w stronę postoju dla limuzyn.
Zayn jednak, pociągnął mnie za rękę w drugą stronę.
- Wygodnicka się zrobiłaś. - zaśmiał się.- Dzisiaj jesteśmy normalnymi ludźmi. Przejdziemy się. Spacery mają więcej uroku.
- A wziąłeś krople? Bo ja zapomniałam... - spojrzałam na niego, mocniej splatając nasze palce.
- Wziąłem. - oznajmił.
Nastało kilka minut ciszy podczas których zdążyliśmy dojść prawie pod Wieżę Eiffla. Zayn znów mnie zdziwił i ominął kolejkę do windy. Spojrzałam na niego wyczekująco.
- Najpierw rejs po Sekwanie. - powiedział z uśmiechem.
Tak więc kilka minut później wsiedliśmy do małego jachtu, który mimo wciąż zachodzącego słońca, był oświetlony.
Statek ruszył a Zayn poprowadził mnie do małego stolika, na którym znajdowała się mała świeczka, wino i skromna zastawa.
Usiedliśmy naprzeciw siebie. Położyłam ręce na stoliku i obracałam głowę to w tą, to w tamtą stronę, podziwiając widoki. Spojrzałam na moje ręce, gdy poczułam, że Zayn złapał moją dłoń. Dopiero teraz dostrzegłam, że na małych serwetkach było napisane ,,Say Yes". Zmarszczyłam brwi i popatrzyłam na chłopaka.
- Coś nie tak? - zapytał.
Pokręciłam głową w zaprzeczeniu i uśmiechnęłam się, co sprawiło, że moje rysy twarzy złagodniały.
- Zobacz, co zrobiłem. - powiedział zadowolonym tonem, pokazując mi swoje ramię.
Miał tam wytatuowane dwie wisienki połączone jedną gałązką. Obok nich było serce, takie samo, jakie miałam ja.
- Jest uroczy. - powiedziałam z uśmiechem.
Gdy kelner przyniósł jakieś francuskie danie, której nazwy nie znałam, wystarczyło kilka sekund, by móc pochłonąć się w rozmowie z tematami bez końca.
Słońce właśnie sięgało horyzontu, gdy wysiadaliśmy z uroczego jachtu. Byliśmy na obrzeżach Paryża. Zayn prowadził mnie, cały czas trzymając moją dłoń.
- Gdzie idziemy? - zapytałam, gdy omijaliśmy coraz to bardziej zaniedbane budynki lub osoby. Miasto wciąż tętniło życiem.
- Zobaczysz. - odpowiedział, nawet na mnie nie spoglądając. Uśmiechnął się jedynie tajemniczo.
Westchnęłam cicho i pozwoliłam mu się prowadzić. Nagle pociągnął mnie w wąską, ciemną uliczkę, na końcu której był wysoki, drewniany płot, zza którego dochodziła do naszych uszu wspaniała muzyka. Zayn zapukał, a kilka sekund później bramka otworzyła się szeroko. Otworzył nam jakiś pan może po 40-dziestce, niechlujnie ubrany, ale jak pokazywały jego oczy - młody i świeży duchem.
- Ah, pan Malik! - miał dziwny akcent, mieszankę angielskiego i francuskiego.
Rozpostarł jedno ramię w uprzejmym geście. Weszliśmy do środka.
Nad nami wisiał baldachim, ozdobiony tysiącami światełek choinkowych. Płótno było granatowe, więc wyglądało to jak prawdziwe gwieździste niebo. Po lewej stronie stał drewniany bar, który nie był w najlepszym stanie. Nad nim wisiało wiosło, na którym napisane było ,,Say Yes" - to znów wywołało zmarszczki na moim czole. W środku było coś na kształt parkietu, a na około niego umieszczone były stoliki, przy których siedzieli ludzie, śmiejąc się i rozmawiając. Kilka osób również tańczyło. W powietrzu unosił się zapach kwiatów, których nie mogłam rozpoznać z winy mojego zatkanego nosa. Zayn uśmiechnął się do mnie i poprowadził w stronę wolnego stolika przy samym rogu tego pięknego miejsca. Gdy usiedliśmy, Malik pokazał dwa palce do barmana, który zaraz zjawił się obok z dwoma drinkami w rękach.
- Za co chcesz wypić? - zapytałam.
Zayn zastanawiał się chwilę, co swoją drogą, wyglądało uroczo.
- Za nas. - powiedział w końcu cicho.
Kiwnęłam krótko głową i wypiłam mały łyczek kolorowego napoju. Zayn wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie. Wyciągnął dłoń i zapytał:
- Zechce panna zatańczyć z tak przystojnym młodzieńcem jak ja? - poruszał kokieteryjnie brwiami i uśmiechnął się uroczo.
Odwzajemniłam uśmiech i chwyciłam jego dłoń. Pociągnął mnie w stronę parkietu i nagle, muzyka z wolnej zmieniła się na szybszą. Coś w rodzaju gorącej samby.
- No nie, nie umiem tak tańczyć. - jęknęłam z zawodem.
- Nauczę cię. - Zayn powiedział to w taki sposób, że moje ciało zaatakowały ciarki.
Powoli pokazywał mi każdy krok. Był taki cierpliwy, gdy coś mi nie wychodziło. Po zaledwie 20 minutach na parkiecie byli wszyscy, świetnie się bawiąc.
W tym małym miejscu byliśmy około półtorej godziny.
Zayn podziękował temu samemu panu, co nas wpuścił i wyszliśmy, wciąż trzymając się za ręce, w świetnych humorach.
Wróciliśmy tym samym jachtem pod Wieżę. Zayn trzymał moją rękę, co sprawiło, że czułam się bezpieczna. Poprowadził mnie na boczne, szerokie schody, z których widok na stary zabytek był świetny.
Ludzi było już znacznie mniej, było cicho i spokojnie. Jedyne osoby, które spacerowały o tej porze po Paryżu, trzymały za dłoń swoją drugą połówkę, wyznając jej miłość, lub jedząc z nią romantyczną kolację.
Usiedliśmy na kocu, który wziął się nie wiadomo skąd. Dodam, że w rogu miał wyhawtowany napis : Say Yes. Między mną a Zaynem leżał teraz mały koszyk i gitara, którą chwilę później Malik wziął do rąk.
- Nie wierzę, nauczyłeś się?! - spojrzałam na niego zdziwiona.
Na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek, gdy spojrzał na mnie i zaczął grać.
Serce biło mi jak szalone, gdy zaczął śpiewać, patrząc mi w oczy.
Nie minęło 10 sekund, a pierwsza łza pojawiła się na moim policzku.
Gdy skończył i odłożył gitarę rzuciłam się na niego z uściskiem. Był tak ciepły...
- Nie znam wystarczających słów, by powiedzieć co czuję. Słowo ,,piękne" to stanowcze niedopowiedzenie. - mruknęłam cicho w jego ramię.
Jego dłoń powoli gładziła moje plecy. Nic nie mówił. Ale byłam pewna, że się uśmiechał.
- Zobacz. - powiedział w końcu.
Oderwałam się od niego i spojrzałam na niebo, tam, gdzie mi pokazywał.
Dostrzegłam napis Say Yes. Dwa ogromne.. chyba kartony, trudno było to stwierdzić z tej odległości... Były unoszone przez kilka kolorowych balonów. Było ciemno, ale napis był oświetlony. Nagle zgasł, a mój wzrok zatrzymał się na twarzy Zayna.
Jego oczy uroczo i tajemniczo błyszczały, gdy spoglądnął na mnie. Spuścił głowę i westchnął.
- Gdy patrzę w twoje oczy, to się nie boję, ale gdy tylko mi uciekną, strach powraca. Dni bez ciebie nie mają sensu. Gdy nie słyszę twojego głosu przez dłuższy czas czuję się pusty. Twoja nieobecność doprowadza mnie do szaleństwa. Ale kiedy jesteś.. Nie mam słów by to opisać... Cholera jasna, jak ja cię kocham. - w końcu spojrzał w moje oczy.
Cały czas trzymał mnie za dłonie. Znów westchnął.
- Jestem tego pewien jak niczego innego. - powiedział cicho i sięgnął do kieszeni. - Jestem pewny, że jesteś dla mnie wszystkim. Jestem pewny, że to dzięki tobie moje dni mają sens i są tak kolorowe. Jestem pewien, że cię kocham i że... chcę spędzić z tobą resztę mojego życia. - wyciągnął małe, czerwone pudełeczko, ale cały czas patrzył mi w oczy. - Chcę, żebyś była jego częścią. Chcę budzić się przy tobie każdego ranka, chcę zjadać z tobą śniadania, chcę mieć psa, z którym na spacery będziemy chodzili razem, chcę śpiewać ci kołysanki do ucha każdej nocy, chcę mieć urocze dziecko, które będzie naszym wspólnym odzwierciedleniem. Chcę być z tobą, już do końca mojego fatalnego życia, które dzięki tobie tak na prawdę jest piękne. - otworzył małe pudełeczko, w którym umieszczony był przepiękny pierścionek. - Chciałabyś zostać panią Malik i uczynisz mnie tym szczęśliwcem?
Choć tak na prawdę miałam ochotę piszczeć, moje gardło nagle się zatkało. Nie byłam w stanie powiedzieć słowa.
Kąt mojego oka dostrzegł jakieś błyski. Spojrzałam więc w stronę Wieży Eiffla, na której wielki napis Say Yes oświetlał cały Paryż.
Nie mogłam nawet wyobrazić sobie bardziej idealnej chwili. Spojrzałam na Zayna, który głośno przełknął ślinę. Zwilżyłam usta i przybliżyłam się do Mulata. Delikatnie musnęłam jego wargi, nie chcąc pogłębiać pocałunku. Odsunęłam się i najszczerzej jak potrafiłam - uśmiechnęłam się. Gula w gardle ustąpiła.
- Tak. - powiedziałam cicho.
Szczerze mówiąc, nie pamiętam, jak wróciliśmy do hotelu. I wspominam tą chwilę ze śmiechem. Nic nie mogło być bardziej perfekcyjne w każdym calu, jak to, co wydarzyło się kilkadziesiąt minut wcześniej.
Znów rzuciłam torebkę na to samo miejsce, co wcześniej. Usłyszałam, jak Zayn zamyka za sobą drzwi. Podeszłam do okna, które sięgało od podłogi do sufitu. Paryż nocą, był nie z tej ziemi.
Poczułam dłonie Malika na mojej talii.
- Jak się czujesz? - zapytał.
Fakt, moje zdrowie uległo całkowitej poprawie.
- Świetnie. - przyznałam.
Powoli zaczął muskać moją szyję ustami. Odwróciłam się do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję. Uśmiechał się szeroko. Był szczęśliwy. Ja też, z resztą...
- Podobała się niespodzianka? - zapytał cicho.
Uniosłam się na palcach, by móc dosięgnąć jego ucha.
- To była najlepsza niespodzianka w moim życiu. - wyszeptałam.
Chwilę później nasze usta połączyły się w cudownym pocałunku. Najpierw był on delikatny, później, przerodził się w coś namiętnego. Jednak cały czas pozostawał czuły.
Poczułam, jak palce Zayna powoli rozpinają moją katanę - pierwsza część mojej garderoby, która chwilę potem leżała na podłodze.
Nie byłam dłużna i również ściągnęłam jego koszulkę. Jeździłam dłońmi po jego nagim torsie, odkrywając na nowo nigdy nie zapomniane wypukłe i wklęsłe miejsca, każdy mięsień, każdy cal skóry... Zachłannie dobrałam się dłońmi do paska od jego spodni. Rozpięłam go szybko i pociągnęłam spodnie w dół, nie przestając się całować.
Zayn szybko, ale zręcznie rozpiął zamek mojej sukienki, która bez niczyjej pomocy niemal runęła na podłogę.
Zrobiłam mały ruch nogami, by całkowicie się jej pozbyć, a chłopak pociągnął mnie w stronę sypialni. Szłam tyłem, więc to on po omacku otworzył drzwi. Całą drogę brnęliśmy w pocałunku, więc zajęło nam to dłuższą chwilę.
Moje nogi dotknęły wysokiego łóżka, na które Zayn niemal brutalnie mnie pchnął. Uśmiechnął się łobuzersko i usiadł na mnie okrakiem. Całował moją szyję i dekolt, a ja gładziłam dłońmi jego opalone plecy. Ugryzł mnie delikatnie w szyję, więc ja wbiłam mu lekko paznokcie w skórę. Mrugnął z zadowolenia, a ja zrobiłam ruch, który umożliwił mi dostanie się na górę. Teraz to on był pode mną. Całowałam jego umięśniony brzuch, podczas gdy on wplótł palce w moje blond włosy. Dotknęłam dłonią jego wybrzuszenia w bokserkach, które było twarde i niemal gorące.
Zayn rozpiął mój stanik, więc ja powoli pozbyłam się jego bokserek. Teraz to on przeniósł się na górę. Był między moimi nogami, które były zgięte w kolanach. To ułatwiło chłopakowi w pozbyciu się moich koronkowych majtek.
Oderwał się od mojego ciała, by sięgnął do szuflady. Położyłam dłoń na jego ramieniu, krzyżując jego zamiary. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie chcę w ten sposób. - szepnęłam z uśmiechem.
Zayn zmarszczył brwi, ale nie drążył tematu. Zamiast tego, znów starał się całować dokładnie każdy cal mojego ciała. Przeszedł mnie dreszcz, gdy całował wewnętrzne części moich ud. Wplotłam palce jednej ręki w jego włosy, a drugiej splotłam w jego palce.
Był delikatny. Bawił się swoim językiem, sprawiając, że miałam ochotę krzyczeć z rozkoszy, jaką mi dawał. Podniósł głowę o niemal minucie i znów zaczął całować mój dekolt. W końcu spojrzał mi w oczy, upewniając się, że jest dobrze. Czule pocałował mnie w policzek i najdelikatniej jak mógł - znalazł się we mnie. Jego ruchy były powolne i niezbyt głębokie. Uniosłam biodra, by było mu łatwiej. Muskałam ustami jego szyję, zostawiając tam kilka małych malinek. Przyspieszył tempa. Teraz poruszał się znacznie szybciej i głębiej. Pojękiwałam cicho, poddając się całkowicie chłopakowi, którego kochałam najmocniej na tym świecie. Pchnął mocniej, co odebrałam z bólem i sykiem. Pozostawiłam kilka śladów paznokci na jego skórze pleców. Pomyślałam przez chwilę o zmianie pozycji, ale wiedziałam, że to Zayn lubił dominować.
Jego tempo było idealne. Nie była to pogoń, ale nie był to wyścig żółwi. Częstotliwość, moc i czułość jego pchnięć była perfekcyjna.
Czułam, że to już końcówka. Zayn zwolnił. Jeszcze kilka ostatnich pchnięć... Moje ciało całkowicie się rozluźniło, gdy nadeszła chwila największej przyjemności.
Głośno oddychaliśmy. W końcu Zayn podniósł głowę i spojrzał na mnie całkowicie trzeźwo. Uśmiechnął się bardzo delikatnie i czule pocałował mnie w usta.
Wyszedł i poległ obok mnie, przykrywając nasze ciała kołdrą. Leżeliśmy na przeciw siebie, wpatrując się sobie w oczy.
Chłopak przybliżył się do mnie i pobawił się chwilę naszymi nosami. Potem pocałował mnie w czoło i cofnął się, kładąc głowę na wcześniejszym miejscu.
- Kocham Cię. - wyszeptałam.
A Zayn zaczął śpiewać jedną z moich ulubionych kołysanek.
I.. tak, ludzie, to ostatni rozdział. Przed wami jeszcze tylko epilog, który postaram się dodać 25 kwietnia, ale na prawdę nie wiem, czy dam radę - mam egzaminy właśnie w ten dzień.
Podjęłam decyzję - napiszę jeszcze dwa opowiadania, ale... nie opublikuję ich. Dlaczego? A no nie wiem, może łaskawie zerkniecie na ilość komentarzy?
Ale no... serdecznie zapraszam na ostatni rozdział Faith Makes Miracles, na ostatni rozdział historii Marty Cherry i jej życia w Londynie, na ostatni rozdział opowiadania, które pisałam dokładnie cały rok, na ostatni rozdział opowieści nieco zwariowanej, chaotycznej, ale też i romantycznej, zabawnej, a może i z przekazem. Na ostatni rozdział na blogu, którego ni cholera nie komentujecie.
Emanuję świetnym humorem, oj no wiem. Ale strasznie miło mi się zrobiło, jak zobaczyłam te 3(nie 4) komentarze dopiero po miesiącu. Foch forever, a co mi.
Wiśnia.
______________________________________________________
24 czerwca *TŁO*
- Limuzyna już czeka.
Straszy, przesympatyczny pan o imieniu Roben, ukłonił się przede mną krótko. Jak zwykle, uśmiechał się szeroko, powodując, że na jego twarzy pojawiały się ogromne zmarszczki.
Uśmiechnęłam się pod nosem, patrząc na swoje odbicie w lustrze, gładząc sukienkę otwartą dłonią, rozmyślając.
- Zejdę za dwie minuty. - kiwnęłam głową krótko.
Roben, nic nie mówiąc, wyszedł.
Westchnęłam głęboko i zapięłam złoty łańcuszek. Okręciłam się w miejscu i zgarniając niebieską kopertówkę, wyszłam z pokoju.
- Gotowa? - zapytał kierowca, kiedy byliśmy już niedaleko kina.
- Ja tak, ale założę się, że co po niektóre aktorki przyjdą ubrane jak zupełne bezguście. - palnęłam. Roben zaśmiał się cicho.
- Masz rację. Kristen ostatnio zrobiła się nieprzyzwoita.
- My jesteśmy teraz nieprzyzwoici, obgadując ich wszystkich. - mrugnęłam okiem do lusterka, w którym widniała twarz staruszka.
Limuzyna zatrzymała się tuż obok czerwonego dywanu.
- W nocy będzie chłodno. Nie pomyślałaś o tym prawda? - zapytał Roben.
Zrobiłam dobrą minę do złej gry i zaczęłam po omacku jeździć dłonią po siedzeniach, w poszukiwaniu kurtki. Kierowca zarechotał. Potem uniósł rękę, w której trzymał moją skórzaną narzutkę. Odetchnęłam, a kamień spadł mi z serca.
- Nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobiła. - uśmiechnęłam się miło, zabierając kurtkę.
Roben machnął krótko ręką.
- Powodzenia.
Zewsząd błyskały flesze zdeterminowanych fotoreporterów, podrażniając moje oczy, sprawiając, że musiałam mrugać niemal co sekundę. Piski szalonych fanów odbijały się po wnętrzu mojego ucha, powodując małe ogłuszenie. Stąpałam po czerwonej wykładzinie, uśmiechając się szczerze. Czułam się jak w bajce, w finałowej scenie happy endu, jak we śnie, z którego nigdy nie chciałabym się obudzić...
- Cherry, możemy zadać kilka pytać?
Odwróciłam głowę w stronę blondwłosej reporterki, uśmiechającej się niezmiernie przyjaźnie. Rozpoznałam ją. Nie raz, nie dwa zdawała relacje po meczu Arsenalu.
Kiwnęłam krótko głową, robiąc dwa kroki na przód, odwzajemniając uśmiech.
- Jak się czujesz? - powiedziała szybko i dość nie wyraźnie. Zmarszczyłam brwi.
- Czy ty się stresujesz? - zapytałam, pokazując swoje zęby w pocieszającym uśmiechu.
Reporterka odchrząknęła, poprawiła swoje kręcone włosy i odwzajemniła uśmiech. Rumieniec zszedł z jej twarzy.
- Czuję się niesamowicie. Spełniam właśnie swoje największe marzenie, możesz sobie wyobrazić, jaka jestem szczęśliwa? - odpowiedziałam na jej wcześniejsze pytanie, ogarniając wzrokiem najbliższe otoczenie.
- Cherry! - Daniel przebijał się przez tłum, machając do mnie. Odmachałam mu, i spojrzałam na kręconowłosą.
- Słuchaj, może wygodniej było by, gdybyśmy... Umówiłabyś się ze mną na wywiad? - zapytała nieśmiało.
- Pewnie. - odpowiedziałam niemal natychmiast. Obok mnie pojawił się Daniel.
- Cześć! - uścisnął mnie krótko. Przywitałam się z brunetem i wlepiłam wzrok w reporterkę.
- Jutro? Kawiarnia na Oxford Street, o 13.
- Może w jakieś bardziej zaciszne miejsce? Proponuję Nordic Bakery w Soho. O tej samej godzinie. - uśmiechnęłam się miło.
Blond włosa kiwnęła głową. Pożegnałam się i odeszłam z Danielem w stronę wejścia do kina, nad którym widniał wielki napis : Charm of the past PREMIERA 24.06.2014.
Nagle wszystko jakby się zatrzymało. Jednak wszędzie było słychać śmiech i radość ludzi. Spojrzałam na uśmiechniętego Daniela. Wlepiał we mnie swoje niebieskie oczy w pytającej minie. Odwzajemniłam uśmiech i pewnym krokiem poszłam w stronę wejścia.
- Na prawdę muszę iść na to głupie after party? - zapytałam z krzywą miną i żałosnym tonem.
Daniel zatrzymał się pół kroku przede mną, odwrócił się i spojrzał na mnie ostrzegawczo. Westchnęłam i walnęłam się torebką o udo.
- Ale tylko na godzinę? - uniosłam palec wskazujący do góry. Daniel za to, uniósł brwi. - Dwie..?
Radcliffe pokręcił głową. Znów westchnęłam i wbiłam wzrok w moje buty. Kilka chwil później zobaczyłam otwartą dłoń Daniela przed oczyma. Podniosłam na niego wzrok. Uśmiechał się przyjaźnie. Chwyciłam jego dłoń i ruszyliśmy w stronę limuzyny, która miała odwieść nas do jednego z klubów.
Już przed wejściem głośna muzyka wysyłała specyficzne wibracje, wpływające na bicie serca. Westchnęłam, przechodząc między przesadnie umięśnionymi, łysymi ochroniarzami. Do moich nozdrzy od razu dotarł odór alkoholu i potu tańczących ludzi, a lasery poraziły moje oczy, więc musiałam je zmrużyć.
- Witamy w Wrong Way. - powiedziała jakaś kobieta.
Zatrzymałam się w pół kroku i szybko objęłam wzrokiem całe pomieszczenie. Jak mogłam nie poznać tak bliskiego mi miejsca?
- Wszystko w porządku? - zapytał Daniel ze zmartwioną miną, chwytając mnie za ramię.
Przeniosłam na niego wzrok i uśmiechnęłam się krótko.
- Tak, wszystko w porządku. - powiedziałam powoli, kiwając głową i ruszyłam w stronę baru.
Zatrzasnęłam drzwi czarnej limuzyny i wypuściłam głośno powietrze z płuc.
- Boże, to była moja pierwsza taka impreza, ale już wiem, że takowych nie lubię. - mruknęłam. - Możesz jechać. - uśmiechnęłam się do staruszka, który patrzył na moje odbicie w lusterku.
- Aż tak źle? - zapytał, wyjeżdżając z zajazdu.
- Okropnie! - powiedziałam i niemal natychmiast kichnęłam.
Roben rzucił mi spojrzenie zarówno ostrzegawcze jak i pełne troski.
- O nie.. - mruknęłam pod nosem, patrząc na swoje dłonie.
Niall
- A ty co tak zmulasz?
Harry, z dołeczkami w uśmiechu na policzkach, wszedł do kuchni, chowając telefon do tylnej kieszeni spodni. Zupełnie odruchowo, ja wyciągnąłem swój. Chłopak podszedł do blatu i nalał sobie wody do szklanki. Zerknął na mnie zza szkła, czekając na odpowiedź.
- A... tak sobie zmulam. - wzruszyłem ramionami, unosząc delikatnie kąciki ust.
Wzrok Harrego powędrował do mojej dłoni, która uporczywie bawiła się komórką. Skinął na nią głową i przełykając wodę, zapytał:
- Jeśli zamierzasz coś zrobić, to po co tak zwlekasz? Jak ucieknie, będzie za późno, a po co żałować? - zapytał, wydął dolną wargę i odstawił szklankę.
Otworzyłem usta ze zdumienia, a Styles odwrócił się i przekroczył próg kuchni hotelowej.
- Ej, a ty gdzie? - zawołałem za nim.
- Pakować się! Ja i Zayn za dwie godziny mamy samolot! - odkrzyknął.
A jednak! - pomyślałem.
Otrząsnąłem się i spojrzałem nieufnie w stronę telefonu. Odblokowałem klawiaturę i kliknąłem w listę kontaktów. Choć numer pamiętałem doskonale, zapisałem go z wielką chęcią, która zamieniła się w ogromną intrygę. Od dwóch miesięcy, każdego dnia, siedziałem godzinami, wpatrując się w rząd cyferek wyświetlony na szklanym ekranie.
Zwlekałem. Przez ten cały czas. Byłem małym tchórzem, który bał się zrobić krok w stronę czegoś nowego. Jak małe zwierzę, bojące wytknąć swój nos z rodzimej norki. Bojące się poznać świat, jego zapachy, kolory, jego wady i zalety.
Ja po prostu nie wierzyłem w siebie.
Wziąłem głęboki oddech i nacisnąłem na zieloną słuchawkę. Automatycznie ręce zaczęły mi drżeć, a serce bić szybciej.
- Halo? - wyjątkowy głos znów zaszczycił moje uszy po dwóch miesiącach.
- Emmm... Cześć. - zająknąłem się, przegryzając wargę z nerwów.
- Kto mówi? - zapytała dość nieuprzejmie.
- Niall. Zostawiłaś mi swój numer dwa miesiące temu, po tym, jak staranowałaś moje pudło. - miałem ochotę strzelić sobie z płaskiej dłoni w czoło. Jak głupio musiałem brzmieć?
- Oh, pamiętam! Wybacz mi, Niall, na prawdę chciałabym z tobą porozmawiać, ale jestem w pracy. Obiecuję, że oddzwonię. Trzymaj się! - zawołała już nieco milej i rozłączyła się.
- Pa... - odpowiedziałem cicho, jednak wiedziałem, że nie zdążyła tego usłyszeć.
Schowałem telefon do kieszeni i tępym wzrokiem wpatrywałem się w swoje stopy, splatając ręce między kolanami.
Człowiek ma to do siebie, że widzi porażkę, mijając się z sukcesem. Widzi niepowodzenie już wtedy, gdy zaczyna na starcie. Zastanawia się nad decyzjami cały bieg, a tak na prawdę właściwą drogę ma tuż pod nosem. Mijając linię mety jest zaskoczony, jak gdyby nie wiedział, co za nią robi, co był w stanie dokonać.
Człowiek nie wierzy w siebie i to jedna z jego większych wad.
Podniosłem głowę.
- Harry! Ja też jadę!
Cherry *TŁO*
- Jak się czujesz?
Roben odsłonił zasłony od okna balkonowego, a do pokoju nagle wtargnęło rażące światło słoneczne. Zakryłam oczy dłonią i podniosłam się do pozycji siedzącej. Fakt, pogoda jak na Londyn, była piękna.
- Lepiej.- odpowiedziałam zachrypniętym głosem.
Starszy pan położył na moich nogach tacę ze śniadaniem, herbatą, kilkoma tabletkami i lusterkiem. Zerknęłam na niego, upewniając się, że to lusterko na pewno miało się tutaj znaleźć. On uśmiechnął się i kiwnął głową, żebym w nie spojrzała.
Przeraziłam się, gdy ujrzałam potwora, z ogromnym czerwonym nosem, podpuchniętymi ustami, ogromnymi workami pod oczami i istną wichurą z blond włosów na głowie. Ahhh... to byłam ja.
Chora.
Spojrzałam na Robena, w momencie, gdy otwierał usta, żeby coś powiedzieć. Wzrok miał jednocześnie zmartwiony, ale i... trudno to opisać.
- Jesteś strasznie uparta. Wiedziałem, że będzie zimno i w trosce o twoje zdrowie, wziąłem dla ciebie kurtkę. Nie ubrałaś jej i jesteś chora. Pan Malik będzie na mnie wściekły, gdy się tu zjawi.
Fakt, idealnie opisał swoją minę, bo dokładnie mówiła swoim wyrazem to samo, co on słowami.
- Wiesz, że twoja mina opisuje idealnie to, co myślisz? Ale chwila... Zayn ma przyjechać? - spojrzałam na niego wyczekująco.
- Ups... Ja nic nie wiem! - ukłonił się krótko w moją stronę i ruszył w stronę drzwi, przed którymi zaraz się zatrzymał.
- Przypominam, że umówiłaś się dzisiaj na wywiad. - rzekł jak zwykle poważnym tonem. Uniósł palec w górę i kontynuował. - Przypominam również, że w tym stanie nie wypuszczę cię z tego domu. Numer wsadziłem pod talerz. - mrugnął do mnie i uśmiechnął się krótko, po czym wyszedł.
Pokręciłam głową i sięgnęłam po telefon, upijając łyk herbaty.
Usiadłam w salonie, rozpinając marynarkę. Reporterka miała być lada chwila.
- Myślałem, że odwołasz ten piekielny wywiad, a nie przeniesiesz go w inne miejsce! - zawołał zdenerwowany Roben, machając ręką. Wychodził właśnie z salonu, by otworzyć drzwi, od których chwilę wcześniej rozległo się pukanie.
2 minuty później ujrzałam chudą blondynkę z kręconymi włosami, w świetnej marynarce, której, jestem pewna, nie tylko ja jej zazdrościłam. Uśmiechała się przyjaźnie.
Podniosłam się z kanapy, podciągając nosem. Przybliżyła się do mnie, wyciągając rękę.
- Dzień dobry, jak się pani miewa? - zapytała uprzejmie.
Wskazałam jej dłonią, by usiadła obok mnie.
- Możemy przejść na ,,ty"? Czuję się niezręcznie.. - przyznałam.
Blondynka natychmiast pokiwała głową i znów wyciągnęła do mnie dłoń, którą uścisnęłam.
- Avery.
- Marta.
I znów kilka uśmiechów.
- Piękny dom. - powiedziała, ogarniając pomieszczenie spojrzeniem. - Możemy przejść do rzeczy? Nie chciałabym zajmować ci wiele czasu. - utkwiła wzrok we mnie z oczekującą miną. Miała śliczne, zielone oczy.
Kiwnęłam głową w odpowiedzi, a Avery wyciągnęła mały dyktafon. Powciskała kilka przycisków, powiedziała kilka słów na początek i zadała pierwsze pytanie.
- To prawda, że ty i Zayn Malik mieszkacie tutaj razem?
- Tak, ale Zayn jest w trasie. - odpowiedziałam i znów podciągnęłam nosem.
- A kim jest ten starszy pan, który otworzył mi drzwi?
- To Roben. Zayn nie chciał, bym była sama, dlatego go zatrudnił. Po tych dwóch miesiącach, nie wyobrażam sobie życia bez tego staruszka. Trochę rozpieszcza mnie jego pomoc i troska.
- uśmiechnęłam się.
- Jakie emocje towarzyszyły ci wczoraj, gdy oglądałaś siebie na wielkim ekranie? Jakie to uczucie?
- Niesamowite. Spełniłam jedno ze swoich największych marzeń. Zawsze chciałam poznać Daniela, a zagrałam z nim w filmie! I to w pierwszym. To w sumie dziwne uczucie, siedząc w wygodnym krześle i oglądając siebie na ekranie. Zawsze oglądało się jakichś wielkich aktorów i mogło się tylko fantazjować o tym, że kiedyś ja mogłabym być po drugiej stronie... I.. zdecydowanie nie przepadam za after party. - zaśmiałam się cicho.
- A czy możesz zdradzić, w jakiej produkcji zagrasz w najbliższym czasie?
- Nie wiem! Na prawdę nie wiem, jeden film dopiero trafił do kin, na razie siedzę bezczynnie bez żadnych propozycji.
- A Cher Lloyd? Nie proponowała ci czegoś?
- Cher na razie nagrywa materiały na swój czwarty album, ale raczej odmówię jej, jeśli coś mi zaproponuje. Byłam z nią w trasie, nagrałam piosenkę i teledysk. Starczy. Mój epizod piosenkarko-tancerki dobiegł końca.
- Nie chciałabyś tego powtórzyć?
- To było dobre jednorazowo.
- Dobrze. Jesteś Polką prawda? Pełną?
- Tak, z krwi i kości. Mieszkam w Londynie od dwóch i pół roku.
- Nie chcesz wracać?
- Ani mi to w głowie. Życie tutaj jest o niebo lepsze. Przynajmniej dla mnie. Dobrze się tu czuję. Na pewno kiedyś wrócę, ale nie na stałe.
- Opowiedz mi o twoim życiu tutaj. Od początku. - uśmiechnęła się Avery.
I już wiedziałam, że będę gadać przez najbliższe dwie godziny...
Usłyszałam jak Roben zatrzasnął drzwi i chwilę później ujrzałam go pochylającego się nade mną. Przyłożył dłoń do mojego czoła i zacmokał.
- No no. Ktoś tu ma gorączkę. - rzekł wyniośle.
- Kto? Ja nigdy z w życiu! - umieściłam swoją dłoń w miejscu, gdzie przed chwilą znajdowała się ręka Robena.
Staruszek zaśmiał się cicho i podał mi kubek gorącej herbaty. Podziękowałam mu i wyciągnęłam telefon. Wybrałam numer Zayna, ale odezwała się automatyczna sekretarka. Chwilę później zabrzmiał dzwonek do drzwi.
Roben westchnął, podniósł się z fotela znajdującego się obok mnie i poszedł je otworzyć.
- Dzień dobry! - tak szybko podniosłam głowę, słysząc znajomy głos, że aż coś strzeliło mi w karku.
Moja ręka szybko powędrowała do bolącego miejsca, w celu rozmasowania mięśni. Usłyszałam, jak ktoś rzucił torbę na kafelki. Odłożyłam kubek na stolik obok i ruszyłam w stronę korytarza, cały czas trzymając się za kark, co sprawiało, że patrzyłam się na swoje stopy.
Nagle zobaczyłam całkiem inne, znajome, ale których nie widziałam dawno. Zatrzymały się szybko, by na mnie nie wpaść. Powoli podniosłam głowę i myślałam, że moje serce zaraz wyskoczy z piersi.
Moja mina musiała być dziwna. Po prostu musiała.
Mój wzrok zatrzymał się na uśmiechu tak szczerym i uroczym, że mogła bym na niego patrzeć wiecznie. Później moje spojrzenie powoli powędrowało w stronę głębokich, czekoladowych tęczówek, które radośnie błyszczały.
Zayn ubrany był w długie, czarne spodnie, biały t-shirt z jakimś napisem i był niecodziennie nieogolony.
- Długo będziesz tak stać i się gapić, czy w końcu się przytulisz? - zapytał, a jego głos jak zwykle wywołał na mojej skórze ciarki.
Ocknęłam się, gdy wyciągnął w moją stronę ręce. Uśmiechnęłam się natychmiast szeroko i wpadłam w ramiona mojego ukochanego Mulata.
- Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo tęskniłam. - powiedziałam w jego ramię, nieco zachrypniętym głosem. Tabletki nic nie pomogły na bolące gardło.
Zayn odsunął mnie od siebie na długość ramion i wlepił we mnie badawcze spojrzenie. Później zerknął przez ramię na Robena.
- Jesteś chora. - stwierdził po krótkim czasie.
Przewróciłam oczami i położyłam dłonie na jego policzkach, przybliżając się, by móc go w końcu pocałować.
- E-e-e. - zacmokał, odsuwając się. - Nie chcę być chory. - powiedział jakimś obcym głosem. Ale widząc moją minę, natychmiast się zaśmiał. - Żartowałem. - chwycił mój policzek w dwa palce i ścisnął.
Nachylił się i w końcu złączył nasze wargi. Moje ciało samoistnie wczuło się w tempo pocałunku, którego nie doświadczało od tak dawna. Zayn delikatnie muskał moje wargi, jak gdybym była z cukru.
Odsunął swoją twarz od mojej wciąż z zamkniętymi oczami i z uśmiechem na ustach.
- Dobra. - otworzył oczy. - A teraz zmykaj na górę i się pakuj. Zabieram cię ze sobą. - oznajmił dumnym tonem.
- Żartujesz?! - otworzyłam usta ze zdziwienia.
Tym razem Malik przewrócił oczami i zamknął mi usta dłonią. Schylił głowę tak, że jego oczy były teraz na wysokości moich.
- Mam dla ciebie niespodziankę. Ale skoro nie chcesz jechać... A ona tak niecierpliwie czeka na ciebie w Paryżu... - powiedział szeptem udawanym, zawiedzionym tonem.
- Teraz to na pewno żartujesz! Pewnie, że jadę! - krzyknęłam (czego później pożałowałam) i pobiegłam na górę w celu 15-minutowego spakowania najpotrzebniejszych rzeczy.
Pięć godzin później wchodziliśmy do luksusowego hotelowego pokoju w Paryżu.
Słońce w ślimaczym tempie zmierzało ku horyzontowi, sprawiając, że niebo zaczęło przybierać barwy najróżniejszych odcieni pomarańczu i żółci. Duże okna i wysokość hotelu sprawiały, że miałam widok na praktycznie całe miasto. W szczególności na słynną Wieżę Eiffla.
Rzuciłam torebkę na fotel koloru kremowo pudrowego i poległam na kanapie obok, tej samej barwy. Westchnęłam głęboko, dzięki czemu do mojego nosa wpadło kilka nowych zapachów. Efekt? Kilka długich, przeciągłych kichnięć. Otworzyłam oczy i ujrzałam dłoń Zayna trzymającą chusteczkę. Podziękowałam i wzięłam ją. W czasie gdy obficie wylewałam zarazki ze swojego nosa, Malik położył rękę na moich plecach.
- Cieszę się, że ze mną pojechałaś, ale przepraszam, że w pewien sposób pogwałciłem twoje prawa człowieka. - rzekł powoli.
Spojrzałam na niego znad spuchniętych powiek.
- Zayn, o niczym innym nie marzyłam, jak spędzenie z tobą czasu w Paryżu. - uśmiechnęłam się delikatnie.
Chłopak przybliżył się do mnie i złączył nasze usta na krótką chwilkę.
- A masz wystarczająco siły, żeby jeszcze tej nocy zwiedzić Paryż? - zapytał.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo do pokoju nagle wpadł Lou.
- Zayn mamy niezgodności w punkcie pią... - urwał, bo potknął się o moją torbę i upadł, a kilkanaście kartek papieru, które trzymał, latały po całym przedpokoju.
Podnieśliśmy się z kanapy i pomogliśmy mu wstać. Zayn i Louis natychmiast zaczęli zbierać kartki, podczas gdy ja wpatrywałam się w nich z osłupieniem. Schyliłam się, żeby im pomóc, ale Malik zabrał ostatnią kartkę sprzed mojego nosa. Nie zdążyłam zobaczyć, co jest na nich napisane.
- O Cherry! Cześć! - darł się Tommo, rzucając się na mnie z uściskami. - Harry i Niall przylecą tym późniejszym? - zwrócił się do Zayna, który w odpowiedzi kiwnął głową.
- Powinni być za dwie godziny. - oznajmił Malik, a Boo Bear szybko zanotował coś na kartach.
Ukłonił się krótko z poważną miną i wyszedł.
Zayn spojrzał na mnie z dość niezręcznym błyskiem w oku.
- Pójdę się przebrać. - oznajmiłam i chwilę później wraz z torbą zniknęłam za drzwiami do sypialni.
Westchnęłam i ogarnęłam pokój wzrokiem. Starając się jednocześnie szybko ale i cicho przeszukiwałam po kolei każdą szufladę, szafkę, półkę, zakamarek. Wczołgałam się nawet pod łóżko... Ale nic nie znalazłam.
Co więc Zayn, Lou i reszta chłopców planują?
Przebrałam się i 10 minut później wyszliśmy z hotelu. Od razu skierowałam swe kroki w stronę postoju dla limuzyn.
Zayn jednak, pociągnął mnie za rękę w drugą stronę.
- Wygodnicka się zrobiłaś. - zaśmiał się.- Dzisiaj jesteśmy normalnymi ludźmi. Przejdziemy się. Spacery mają więcej uroku.
- A wziąłeś krople? Bo ja zapomniałam... - spojrzałam na niego, mocniej splatając nasze palce.
- Wziąłem. - oznajmił.
Nastało kilka minut ciszy podczas których zdążyliśmy dojść prawie pod Wieżę Eiffla. Zayn znów mnie zdziwił i ominął kolejkę do windy. Spojrzałam na niego wyczekująco.
- Najpierw rejs po Sekwanie. - powiedział z uśmiechem.
Tak więc kilka minut później wsiedliśmy do małego jachtu, który mimo wciąż zachodzącego słońca, był oświetlony.
Statek ruszył a Zayn poprowadził mnie do małego stolika, na którym znajdowała się mała świeczka, wino i skromna zastawa.
Usiedliśmy naprzeciw siebie. Położyłam ręce na stoliku i obracałam głowę to w tą, to w tamtą stronę, podziwiając widoki. Spojrzałam na moje ręce, gdy poczułam, że Zayn złapał moją dłoń. Dopiero teraz dostrzegłam, że na małych serwetkach było napisane ,,Say Yes". Zmarszczyłam brwi i popatrzyłam na chłopaka.
- Coś nie tak? - zapytał.
Pokręciłam głową w zaprzeczeniu i uśmiechnęłam się, co sprawiło, że moje rysy twarzy złagodniały.
- Zobacz, co zrobiłem. - powiedział zadowolonym tonem, pokazując mi swoje ramię.
Miał tam wytatuowane dwie wisienki połączone jedną gałązką. Obok nich było serce, takie samo, jakie miałam ja.
- Jest uroczy. - powiedziałam z uśmiechem.
Gdy kelner przyniósł jakieś francuskie danie, której nazwy nie znałam, wystarczyło kilka sekund, by móc pochłonąć się w rozmowie z tematami bez końca.
Słońce właśnie sięgało horyzontu, gdy wysiadaliśmy z uroczego jachtu. Byliśmy na obrzeżach Paryża. Zayn prowadził mnie, cały czas trzymając moją dłoń.
- Gdzie idziemy? - zapytałam, gdy omijaliśmy coraz to bardziej zaniedbane budynki lub osoby. Miasto wciąż tętniło życiem.
- Zobaczysz. - odpowiedział, nawet na mnie nie spoglądając. Uśmiechnął się jedynie tajemniczo.
Westchnęłam cicho i pozwoliłam mu się prowadzić. Nagle pociągnął mnie w wąską, ciemną uliczkę, na końcu której był wysoki, drewniany płot, zza którego dochodziła do naszych uszu wspaniała muzyka. Zayn zapukał, a kilka sekund później bramka otworzyła się szeroko. Otworzył nam jakiś pan może po 40-dziestce, niechlujnie ubrany, ale jak pokazywały jego oczy - młody i świeży duchem.
- Ah, pan Malik! - miał dziwny akcent, mieszankę angielskiego i francuskiego.
Rozpostarł jedno ramię w uprzejmym geście. Weszliśmy do środka.
Nad nami wisiał baldachim, ozdobiony tysiącami światełek choinkowych. Płótno było granatowe, więc wyglądało to jak prawdziwe gwieździste niebo. Po lewej stronie stał drewniany bar, który nie był w najlepszym stanie. Nad nim wisiało wiosło, na którym napisane było ,,Say Yes" - to znów wywołało zmarszczki na moim czole. W środku było coś na kształt parkietu, a na około niego umieszczone były stoliki, przy których siedzieli ludzie, śmiejąc się i rozmawiając. Kilka osób również tańczyło. W powietrzu unosił się zapach kwiatów, których nie mogłam rozpoznać z winy mojego zatkanego nosa. Zayn uśmiechnął się do mnie i poprowadził w stronę wolnego stolika przy samym rogu tego pięknego miejsca. Gdy usiedliśmy, Malik pokazał dwa palce do barmana, który zaraz zjawił się obok z dwoma drinkami w rękach.
- Za co chcesz wypić? - zapytałam.
Zayn zastanawiał się chwilę, co swoją drogą, wyglądało uroczo.
- Za nas. - powiedział w końcu cicho.
Kiwnęłam krótko głową i wypiłam mały łyczek kolorowego napoju. Zayn wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie. Wyciągnął dłoń i zapytał:
- Zechce panna zatańczyć z tak przystojnym młodzieńcem jak ja? - poruszał kokieteryjnie brwiami i uśmiechnął się uroczo.
Odwzajemniłam uśmiech i chwyciłam jego dłoń. Pociągnął mnie w stronę parkietu i nagle, muzyka z wolnej zmieniła się na szybszą. Coś w rodzaju gorącej samby.
- No nie, nie umiem tak tańczyć. - jęknęłam z zawodem.
- Nauczę cię. - Zayn powiedział to w taki sposób, że moje ciało zaatakowały ciarki.
Powoli pokazywał mi każdy krok. Był taki cierpliwy, gdy coś mi nie wychodziło. Po zaledwie 20 minutach na parkiecie byli wszyscy, świetnie się bawiąc.
W tym małym miejscu byliśmy około półtorej godziny.
Zayn podziękował temu samemu panu, co nas wpuścił i wyszliśmy, wciąż trzymając się za ręce, w świetnych humorach.
Wróciliśmy tym samym jachtem pod Wieżę. Zayn trzymał moją rękę, co sprawiło, że czułam się bezpieczna. Poprowadził mnie na boczne, szerokie schody, z których widok na stary zabytek był świetny.
Ludzi było już znacznie mniej, było cicho i spokojnie. Jedyne osoby, które spacerowały o tej porze po Paryżu, trzymały za dłoń swoją drugą połówkę, wyznając jej miłość, lub jedząc z nią romantyczną kolację.
Usiedliśmy na kocu, który wziął się nie wiadomo skąd. Dodam, że w rogu miał wyhawtowany napis : Say Yes. Między mną a Zaynem leżał teraz mały koszyk i gitara, którą chwilę później Malik wziął do rąk.
- Nie wierzę, nauczyłeś się?! - spojrzałam na niego zdziwiona.
Na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek, gdy spojrzał na mnie i zaczął grać.
Serce biło mi jak szalone, gdy zaczął śpiewać, patrząc mi w oczy.
Nie minęło 10 sekund, a pierwsza łza pojawiła się na moim policzku.
Gdy skończył i odłożył gitarę rzuciłam się na niego z uściskiem. Był tak ciepły...
- Nie znam wystarczających słów, by powiedzieć co czuję. Słowo ,,piękne" to stanowcze niedopowiedzenie. - mruknęłam cicho w jego ramię.
Jego dłoń powoli gładziła moje plecy. Nic nie mówił. Ale byłam pewna, że się uśmiechał.
- Zobacz. - powiedział w końcu.
Oderwałam się od niego i spojrzałam na niebo, tam, gdzie mi pokazywał.
Dostrzegłam napis Say Yes. Dwa ogromne.. chyba kartony, trudno było to stwierdzić z tej odległości... Były unoszone przez kilka kolorowych balonów. Było ciemno, ale napis był oświetlony. Nagle zgasł, a mój wzrok zatrzymał się na twarzy Zayna.
Jego oczy uroczo i tajemniczo błyszczały, gdy spoglądnął na mnie. Spuścił głowę i westchnął.
- Gdy patrzę w twoje oczy, to się nie boję, ale gdy tylko mi uciekną, strach powraca. Dni bez ciebie nie mają sensu. Gdy nie słyszę twojego głosu przez dłuższy czas czuję się pusty. Twoja nieobecność doprowadza mnie do szaleństwa. Ale kiedy jesteś.. Nie mam słów by to opisać... Cholera jasna, jak ja cię kocham. - w końcu spojrzał w moje oczy.
Cały czas trzymał mnie za dłonie. Znów westchnął.
- Jestem tego pewien jak niczego innego. - powiedział cicho i sięgnął do kieszeni. - Jestem pewny, że jesteś dla mnie wszystkim. Jestem pewny, że to dzięki tobie moje dni mają sens i są tak kolorowe. Jestem pewien, że cię kocham i że... chcę spędzić z tobą resztę mojego życia. - wyciągnął małe, czerwone pudełeczko, ale cały czas patrzył mi w oczy. - Chcę, żebyś była jego częścią. Chcę budzić się przy tobie każdego ranka, chcę zjadać z tobą śniadania, chcę mieć psa, z którym na spacery będziemy chodzili razem, chcę śpiewać ci kołysanki do ucha każdej nocy, chcę mieć urocze dziecko, które będzie naszym wspólnym odzwierciedleniem. Chcę być z tobą, już do końca mojego fatalnego życia, które dzięki tobie tak na prawdę jest piękne. - otworzył małe pudełeczko, w którym umieszczony był przepiękny pierścionek. - Chciałabyś zostać panią Malik i uczynisz mnie tym szczęśliwcem?
Choć tak na prawdę miałam ochotę piszczeć, moje gardło nagle się zatkało. Nie byłam w stanie powiedzieć słowa.
Kąt mojego oka dostrzegł jakieś błyski. Spojrzałam więc w stronę Wieży Eiffla, na której wielki napis Say Yes oświetlał cały Paryż.
Nie mogłam nawet wyobrazić sobie bardziej idealnej chwili. Spojrzałam na Zayna, który głośno przełknął ślinę. Zwilżyłam usta i przybliżyłam się do Mulata. Delikatnie musnęłam jego wargi, nie chcąc pogłębiać pocałunku. Odsunęłam się i najszczerzej jak potrafiłam - uśmiechnęłam się. Gula w gardle ustąpiła.
- Tak. - powiedziałam cicho.
Szczerze mówiąc, nie pamiętam, jak wróciliśmy do hotelu. I wspominam tą chwilę ze śmiechem. Nic nie mogło być bardziej perfekcyjne w każdym calu, jak to, co wydarzyło się kilkadziesiąt minut wcześniej.
Znów rzuciłam torebkę na to samo miejsce, co wcześniej. Usłyszałam, jak Zayn zamyka za sobą drzwi. Podeszłam do okna, które sięgało od podłogi do sufitu. Paryż nocą, był nie z tej ziemi.
Poczułam dłonie Malika na mojej talii.
- Jak się czujesz? - zapytał.
Fakt, moje zdrowie uległo całkowitej poprawie.
- Świetnie. - przyznałam.
Powoli zaczął muskać moją szyję ustami. Odwróciłam się do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję. Uśmiechał się szeroko. Był szczęśliwy. Ja też, z resztą...
- Podobała się niespodzianka? - zapytał cicho.
Uniosłam się na palcach, by móc dosięgnąć jego ucha.
- To była najlepsza niespodzianka w moim życiu. - wyszeptałam.
Chwilę później nasze usta połączyły się w cudownym pocałunku. Najpierw był on delikatny, później, przerodził się w coś namiętnego. Jednak cały czas pozostawał czuły.
Poczułam, jak palce Zayna powoli rozpinają moją katanę - pierwsza część mojej garderoby, która chwilę potem leżała na podłodze.
Nie byłam dłużna i również ściągnęłam jego koszulkę. Jeździłam dłońmi po jego nagim torsie, odkrywając na nowo nigdy nie zapomniane wypukłe i wklęsłe miejsca, każdy mięsień, każdy cal skóry... Zachłannie dobrałam się dłońmi do paska od jego spodni. Rozpięłam go szybko i pociągnęłam spodnie w dół, nie przestając się całować.
Zayn szybko, ale zręcznie rozpiął zamek mojej sukienki, która bez niczyjej pomocy niemal runęła na podłogę.
Zrobiłam mały ruch nogami, by całkowicie się jej pozbyć, a chłopak pociągnął mnie w stronę sypialni. Szłam tyłem, więc to on po omacku otworzył drzwi. Całą drogę brnęliśmy w pocałunku, więc zajęło nam to dłuższą chwilę.
Moje nogi dotknęły wysokiego łóżka, na które Zayn niemal brutalnie mnie pchnął. Uśmiechnął się łobuzersko i usiadł na mnie okrakiem. Całował moją szyję i dekolt, a ja gładziłam dłońmi jego opalone plecy. Ugryzł mnie delikatnie w szyję, więc ja wbiłam mu lekko paznokcie w skórę. Mrugnął z zadowolenia, a ja zrobiłam ruch, który umożliwił mi dostanie się na górę. Teraz to on był pode mną. Całowałam jego umięśniony brzuch, podczas gdy on wplótł palce w moje blond włosy. Dotknęłam dłonią jego wybrzuszenia w bokserkach, które było twarde i niemal gorące.
Zayn rozpiął mój stanik, więc ja powoli pozbyłam się jego bokserek. Teraz to on przeniósł się na górę. Był między moimi nogami, które były zgięte w kolanach. To ułatwiło chłopakowi w pozbyciu się moich koronkowych majtek.
Oderwał się od mojego ciała, by sięgnął do szuflady. Położyłam dłoń na jego ramieniu, krzyżując jego zamiary. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie chcę w ten sposób. - szepnęłam z uśmiechem.
Zayn zmarszczył brwi, ale nie drążył tematu. Zamiast tego, znów starał się całować dokładnie każdy cal mojego ciała. Przeszedł mnie dreszcz, gdy całował wewnętrzne części moich ud. Wplotłam palce jednej ręki w jego włosy, a drugiej splotłam w jego palce.
Był delikatny. Bawił się swoim językiem, sprawiając, że miałam ochotę krzyczeć z rozkoszy, jaką mi dawał. Podniósł głowę o niemal minucie i znów zaczął całować mój dekolt. W końcu spojrzał mi w oczy, upewniając się, że jest dobrze. Czule pocałował mnie w policzek i najdelikatniej jak mógł - znalazł się we mnie. Jego ruchy były powolne i niezbyt głębokie. Uniosłam biodra, by było mu łatwiej. Muskałam ustami jego szyję, zostawiając tam kilka małych malinek. Przyspieszył tempa. Teraz poruszał się znacznie szybciej i głębiej. Pojękiwałam cicho, poddając się całkowicie chłopakowi, którego kochałam najmocniej na tym świecie. Pchnął mocniej, co odebrałam z bólem i sykiem. Pozostawiłam kilka śladów paznokci na jego skórze pleców. Pomyślałam przez chwilę o zmianie pozycji, ale wiedziałam, że to Zayn lubił dominować.
Jego tempo było idealne. Nie była to pogoń, ale nie był to wyścig żółwi. Częstotliwość, moc i czułość jego pchnięć była perfekcyjna.
Czułam, że to już końcówka. Zayn zwolnił. Jeszcze kilka ostatnich pchnięć... Moje ciało całkowicie się rozluźniło, gdy nadeszła chwila największej przyjemności.
Głośno oddychaliśmy. W końcu Zayn podniósł głowę i spojrzał na mnie całkowicie trzeźwo. Uśmiechnął się bardzo delikatnie i czule pocałował mnie w usta.
Wyszedł i poległ obok mnie, przykrywając nasze ciała kołdrą. Leżeliśmy na przeciw siebie, wpatrując się sobie w oczy.
Chłopak przybliżył się do mnie i pobawił się chwilę naszymi nosami. Potem pocałował mnie w czoło i cofnął się, kładąc głowę na wcześniejszym miejscu.
- Kocham Cię. - wyszeptałam.
A Zayn zaczął śpiewać jedną z moich ulubionych kołysanek.
niedziela, 17 marca 2013
Part 44
Przed wami prawdopodobnie przedostatni rozdział. Zastanowię się jeszcze nad tym... Boże, brak mi słów... Może wy macie coś do powiedzenia?
Wiśnia :)
- Chyba żartujesz !
Przewróciłam oczami i złapałam go za dłoń. Wzięłam głęboki oddech i rzekłam uspakajającym tonem :
- Całe życie jedziemy na jednym. Nie sądzisz, że czas się rozdzielić, ustatkować? Zacząć typowe, dorosłe życie?
Olaf spuścił głowę, kciukiem gładząc wierzch mojej dłoni. Cicho westchnął.
- Nie wraca do Polski, będzie mieszkała niedaleko, zawsze możesz ją odwiedzić. Nie opuszcza cię na zawsze. - odezwał się Zayn, siedzący obok mnie. Olaf podniósł głowę, a widząc uśmiech Malika, trochę się rozluźnił.
- Ale na razie nie chcę być wujkiem. - palnął bez namysłu mój brat.
Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło, a Zayn i Olaf się zaśmiali. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, więc szybko poszłam je otworzyć. Na tych śmierdzących leni nie można było liczyć.
- Cześć! - szeroko uśmiechnięta, piękna Danielle przekroczyła próg mojego domu i krótko mnie uściskała.
- Dobrze, że jesteś, bo właśnie miałam iść się pakować. - wyszerzyłam się do brunetki, ściągającej kurtkę.
Rzuciła mi krótkie, ale mordercze spojrzenie. Zaśmiałam się i ruszyłam w stronę schodów.
- Dzwoniłaś do Cher? - zapytała Dan, idąca tuż za mną.
- Tak. - odpowiedziałam, wchodząc do mojego pokoju.
- I? - odwróciłam się w stronę brunetki, która na twarzy miała wypisaną pytającą minę.
- Była trochę zła, ale na całe szczęście wyrozumiała. Dopiero w poniedziałek ruszymy z nagraniem.
Danielle westchnęła, ale zaraz uśmiechnęła się życzliwie.
- Jeśli jeszcze dzisiaj chcesz się wyprowadzić, to musimy zacząć to ogarniać. - machnęła ręką w stronę kartonów stojących przy szafie.
- Co racja to racja. - mruknęłam i rozsunęłam drzwi szafy.
- O żesz... Ile ty masz ciuchów! - złapała się za głowę.
Zaśmiałam się krótko i chwyciłam za kilka wieszaków. Położyłam je na łóżku i powoli zaczęłam składać wszystkie sukienki i marynarki. Dan zabrała się za swetry.
- A to co? - zapytała po 15 minutach.
Spojrzałam na nią, zza jednego z kartonów. W dłoni trzymała jakiś papierek, przyglądając się mu z uśmiechem. Podniosłam się z kolan i podeszłam do niej. Podała mi małe zdjęcie. Przypatrzyłam mu się dokładniej.
Przedstawiało mnie i Zayna. Spaliśmy razem na sianie, przytuleni do siebie, uśmiechnięci... Jeszcze wtedy tego nie wiedziałam, ale... zakochani.
- To było wtedy, gdy poprosił mnie, żebym pomogła mu poszukać jego siostry. Wróciłam z randki z Niallem, a on spał na schodach pod moim domem. Zgubiliśmy się gdzieś pod Londynem i spędziliśmy noc w jakiejś stodole. Właściciele nie byli zbyt zadowoleni. - rzekłam, mając ochotę się zaśmiać.
Schowałam zdjęcie do tylnej kieszeni spodni i znów zabrałam się za składanie ciuchów do kartonów.
- To prawda, że nie musicie się już dłużej ukrywać? - zapytała Danielle, siadając na łóżku i chwytając za sweter, który miałam na sobie w tamtą noc.
Pokiwałam głową w potwierdzeniu. Powoli skurcz zaczął łapać moją szczękę od ciągłego uśmiechu.
- A ty? Jak się czujesz? W ogóle, opowiedz mi, jak się oświadczył! Nikt nie chciał mnie wtajemniczyć tak na prawdę. - rzekłam z udawanym smutkiem.
- Poprosił mnie, żebyśmy wyszli do ogrodu, bo jak powiedział, musiał się przewietrzyć. Wszędzie były świece i płatki róż. Nawet w basenie. Było magicznie. Złapał mnie za rękę i poprowadził na drugą stronę ogrodu. Był tam ogromny koszt kwiatów. Wskazał mi miejsce przy płocie i powiedział, że jeśli przeciągnę kosz w tamto miejsce, coś się stanie. Bez namysłu zrobiłam co kazał. Z basenu wypłynęło jakieś małe pudełko. Potem zauważyłam, że płatki kwiatów unoszące się na wodzie, tworzą napis ,,Kocham Cię". Boże, mam ciarki, jak ci o tym mówię! No ale.. wyciągnął pudełeczko, uklęknął na jedno kolano, a ja myślałam, że wykorkuję. Spojrzał na mnie tak jak wtedy, gdy się poznaliśmy. Z taką intrygą i kokieterią. Powiedział... uwierz, zapamiętałam co do słowa. Powiedział ,,Jestem ogromnym szczęściarzem, że mogę tańczyć z tobą w parze każdego dnia. Chciałabyś być moją partnerką do tańca życia już na zawsze?"
Podskoczyłam w miejscu, wydając z siebie cichy pisk. Podeszłam szybko do Danielle i ją uściskałam. Dziewczyna starła z policzka samotną, szczęśliwą łzę i uśmiechnęła się szeroko.
Usłyszałyśmy pukanie, a chwilę potem głowa Zayna zawisła między framugą a drzwiami.
- Mogę? - zapytał, unosząc jedną brew w górę.
- Pewnie. - powiedziałam, podchodząc do niego bliżej, gdy zamknął za sobą drzwi.
- Cześć Dan.
- Cześć Malik.
Obydwoje cwaniacko się do siebie uśmiechali, chwilę też, walczyli na spojrzenia. Zrobiłam pytającą minę, kompletnie nie wiedząc o co chodzi.
- Jadę do siebie, pomogę załadować wszystkie moje rzeczy do ciężarówki i przyjadę tutaj. Będę za jakąś godzinę. - powiedział, patrząc już na mnie - jak zwykle, z uczuciem.
- Ale ja nie dam rady w godzinę! - rzekłam usprawiedliwiającym się tonem.
- Musisz. - chwycił moją twarz w dłonie. - Danielle ci pomoże, dasz radę. - cmoknął mnie krótko i wyszedł, rzucając krótkie ,,Pa!".
Westchnęłam i znów zabrałam się za pakowanie. Tym razem nie ciuchów, a różnych, małych pierdółek. Jakieś ramki ze zdjęciami, budziki (tego było najwięcej!), kosmetyczki, torebki czy tego typu rzeczy.
- A w ogóle... Co to był za wzrok? - zapytałam Dan, już po jakimś czasie, wspominając niedawno zaistniałą sytuację między nią a Zaynem.
- Nie przejmuj się. Nie musisz być zazdrosna. - mrugnęła do mnie okiem.
- Jednak chciałabym wiedzieć. - odburknęłam.
- Po prostu wczoraj w nocy wzięłam go za Liama, było ciemno. - wzruszyła ramionami, wkładając moją biżuterię do kartonu.
- I ? - dopytywałam. Spojrzała na mnie dziwnie.
- Do niczego nie doszło. - uspokoiła mnie. Ale zaraz opuściła wzrok.
Czyli mam do pogadania z Zaynem....
Malik przyjechał do mnie dopiero o 15. Ale i tak nie spakowałam wszystkiego. Latałam po całym domu, nie dawałam spokoju Olafowi, który w ogóle mi nie pomagał, a Danielle tylko się śmiała.
- Chodź już. Zawsze możesz wrócić. - mówił Zayn, stojący w progu.
Kilku ludzi powoli kończyło wynosić już kartony, a ja biegałam cały czas w dresach, z pojedynczymi rzeczami w dłoniach.
- Ale no.. - stanęłam z rozwartymi rękami i machałam głową we wszystkie strony, zastanawiając się co jeszcze.
Mulat podszedł do mnie, zabrał mi prostownicę i łyżkę z rąk, położył na komodzie i chwycił mnie za dłonie.
- Uspokój się w końcu! - zaśmiał się.
Poczekał chwilę, próbując dotrzeć tym swoim przeszywającym stworzeniem chyba do mojego serca. Tak tak, rozpłynęłam się. Westchnęłam i uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Poczekał, aż założę buty, chowając wcześniej trzymane przeze mnie rzeczy do pierwszego lepszego pudła. Olaf cały czas stał oparty o framugę drzwi do salonu. Podeszłam do niego i pogładziłam go po ramieniu, uśmiechając się pocieszająco.
- Dbaj o siebie. - powiedziałam cicho, chowając się w jego ramionach.
- Ty też. - odpowiedział nieco chrapliwym głosem, gładząc mnie po włosach.
Odsunęłam się od niego, posłałam ostatni uśmiech i odwróciłam się do Zayna, stojącego przed wyjściem. Chwycił mnie za dłonie i razem wyszliśmy z domu. Stanęliśmy przed bagażnikiem jego samochodu, wkładając ostatni karton i torbę. Nagle przestałam wszystko widzieć, przed oczami zrobiło mi się po prostu czarno.
- Ej, co jest!
- Shhh... Spokojnie, to konieczne. - uspokoił mnie szeptem. Przeszły mnie ciarki, ale mniejsza o to.
- Zawiązałeś mi przepaskę na oczy, nie czuję się bezpiecznie. - mruknęłam.
Zaśmiał się cicho, pomagając mi wsiąść do auta.
- Ze mną zawsze jesteś bezpieczna. - powiedział, odpalając silnik.
Jechaliśmy 10 minut w ciszy. Postanowiłam ją przerwać, bo gdy nic nie widziałam, nie lubiłam nie rozmawiać.
- Nie wierzę, że to robimy. - rzekłam. Byłam pewna, że na mnie spojrzał.
- Dlaczego? - zapytał ze spokojem.
- To... szalone. Jeszcze wczoraj byłeś z Perrie, a dzisiaj zamieszkasz ze mną.
- Więc o tym myślisz... - mruknął. - Ja się nie przejmuję i chciałbym, żebyś zrobiła to samo. - powiedział, kładąc swoją dłoń na moim udzie.
- No dobrze... - i znów kilka minut ciszy.
- Przyjedziemy, obejrzysz dom i wieczorem zabieram cię na randkę. Taką normalną, zwykłą randkę. - zapowiedział zadowolonym tonem. Zaśmiałam się krótko.
- Skąd wiesz, że się zgodzę?
- Ej ej, bo dzisiaj będziesz spała pod mostem albo w garażu. - wyczułam, że podniósł palec w górę.
Znów salwa śmiechu. Chwilę potem zatrzymał auto, wyłączył silnik, wysiadł i pomógł to samo zrobić mnie. Objął mnie od tyłu w ten sposób, że trzymał mnie za ręce, pomagając iść. Otworzył furtkę i zatrzymał się.
- Gotowa?- zapytał cicho. Moje ciało znów zareagowało na jego głos ciarkami.
- Tak. - odpowiedziałam, siląc się na spokój, chociaż miałam ochotę krzyczeć.
Delikatnie odwiązać przepaskę i ściągnął ją z moich oczu.
- To ma być dom!?
Niall
Uśmiechnąłem się, patrząc na mój nowy dom. Ciężarówka, której kierowcy zapłaciłem chwilę wcześniej, odjechała. Westchnąłem i schyliłem się z zamiarem zabrania ostatniego kartonu - ze szklanymi rzeczami. Jednak coś mi przeszkodziło... lub ktoś.
Dziewczyna, chuda blondynka z lekko kręconymi włosami, nie zauważyła pudła i upadła boleśnie na chodnik. Dało się słyszeć dźwięk tłuczonego szkła. Skrzywiłem się i natychmiast schyliłem się, by pomóc dziewczynie.
- Nic ci nie jest?- zapytałem, gdy przewróciła się na plecy.
W odpowiedzi syknęła w bólu i usiadła, zginając kolano... które krwawiło. Blondynka niemal natychmiast zbladła. Miała na sobie szarą bluzę, krótkie spodenki i buty do biegania.
- Chodź. - objąłem ją od tyłu i powoli pociągnąłem w górę. - Pomogę ci.
Wolnym krokiem zaprowadziłem dziewczynę do domu. Ścieżka była długa i kręta, przechodząca przez ogromny ogród, zajęło to więc sporo czasu. Weszliśmy po schodkach, przeszliśmy przez próg domu i ,znów długa, droga do kuchni, znajdująca się na końcu korytarza. Usadowiłem dziewczynę na krześle i dorwałem się do kartonu, w którym schowałem całą apteczkę.
Starałem się jak najdelikatniej owinąć kolano dziewczyny, jednak co chwilę syczała z bólu.
- Gotowe. - uśmiechnąłem się pocieszająco, patrząc na swoje dzieło.
Byłem poniekąd dumny, bo moje umiejętności medyczne ograniczały się do zera. Awansowałem na wyżyszy poziom!
- Chcesz coś do picia? - zapytałem uprzejmie.
Blondynka w odpowiedzi tylko kiwnęła głową i przetarła się dłonią po czole. Nalałem do szklanki wody i podałem poszkodowanej.
- Dziękuję. - mruknęła, patrząc się w kafelki. Miała charakterystyczny, nieco zachrypnięty głos. Zastanawiałem się, gdzie ukrytą ma tą twardość brzmienia w takim małym ciałku. Była strasznie chuda. Przeszyłem ją dokładnie wzrokiem i nagle serce zaczęło walić jak młotem. Byłem pewny, że się zarumieniłem.
- Poczekasz tu chwilę? Muszę... coś sprawdzić. - powiedziałem nerwowym tonem.
Znów kiwnęła głową. Upewniłem się, że zrozumiała i podniosłem się z kolan. Wyszedłem z kuchni i biegiem puściłem się do łazienki.
Spojrzałem w lustro i sprzedałem sobie dość siarczysty policzek. Przemyłem twarz wodą i wbiłem wzrok w swoje odbicie.
- Nie ma mowy Horan, nie możesz się zakochać, nie teraz... - powiedziałem do siebie.
Przetarłem twarz ręcznikiem i wziąłem głęboki oddech. Wyszedłem z łazienki i stanąłem w progu kuchni. Już miałem otworzyć usta, by coś powiedzieć, ale... Nie było jej.
Zaglądnąłem dosłownie wszędzie. Każde piętro, każdy pokój, ogród... Zniknęła. Ponownie wszedłem do kuchni. Nalałem soku do szklanki i usiadłem przy stole. Dopiero gdy odłożyłem napój zauważyłem, że na blacie leży kartka, na której stała druga, pusta szklanka. Szybkim ruchem dłoni przysunąłem do siebie papier, na którym widniało cienkie, pochyłe pismo.
Zapisała swój numer telefonu i ,,Dziękuję".
Nic więcej. Nawet imienia.
Harry
- To gdzie mnie wieziesz? - zapytała po raz kolejny.
- Po co cały czas pytasz, skoro dokładnie wiesz, że i tak ci nie odpowiem, a jak dojedziemy, to się dowiesz? - powiedziałem wolno składając sylaby.
Megan prychnęła i oparła się o siedzenie. Uśmiechnąłem się zadowolony z siebie, że jestem w stanie utrzeć jej nosa.
- Czekaj... Czy to nie jest ta droga do domu twojej babci? - zapytała, podnosząc się i przyklejając nos do bocznej szyby.
Chwilę potem zaparkowałem auto na podjeździe, który został odnowiony jakiś czas temu. Megan natychmiast wysiadła i z otwartą buzią wpatrywała się w dom, który był niegdyś ruiną. Był.
- Coś ty zrobił!? - zapytała, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
Podszedłem do niej od tyłu i przytuliłem ją, kładąc brodę na jej ramieniu.
- Dzień dobry panie Styles! - krzyknął do mnie jeden z robotników, malujący zewnętrzne ściany domu. Odkrzyknąłem to samo, uśmiechając się szeroko.
- Nie jest skończony, więc... Gdzie będziesz mieszkał? - zapytała Megan, patrząc na mnie kątem oka.
- I tak jadę w trasę. Rzeczy mogą zostać w starej wilii.
- A kiedy zamieszkasz tutaj? - dziewczyna odwróciła się do mnie i zarzuciła mi ręce na szyję.
- Dopiero w lipcu. Jak skończymy trasę. Tylko jeszcze nie wiem kiedy dokładnie. Bo jak skończymy, to chcemy sobie zrobić małe wakacje. Nie wiem czy przed nimi czy po nich zamieszkać tutaj. - uśmiechnąłem się do brunetki.
Ona krótko cmoknęła mnie w usta.
- Chodź, przejdziemy się. - powiedziałem cicho i złapałem ją za dłoń.
Ruszyłem w stronę rzeki. Tak jak kiedyś, gdy byłem tu z Ashley, odgarnąłem krzaki i puściłem Megan przodem. Usiedliśmy na starej ławce, obok siebie. Objąłem ją ramieniem i razem wpatrywaliśmy się w fale, które błyszczały się przez pierwsze, wiosenne promienie słońca.
Sytuacja, która była pomiędzy mną a Megan nabrała rozpędu i sensu dopiero wczoraj. Kiedy dzięki Cherry brunetka mogła uwolnić się od brata, wyrazić swoje zdanie, postawić się. Przez te kilka miesięcy od kiedy się znamy robiliśmy wszystko, by spotkać się w tajemnicy przed Adrianem. Czasami się nie udawało. Ale uczucie wzmacniało się z każdym dniem. Dlatego ...
- Jestem pewien, że muszę ci to powiedzieć. Że mogę, z czystym sumieniem to przyznać. Potrzebuję cię. Jesteś tą osobą, która dołączając do mnie, sprawiła, że razem tworzymy jedną, idealną całość. Nauczyłaś mnie być silnym, choć bez ciebie jestem tylko bezbronnym chłopcem. Sprawiasz, że jestem szczęśliwy. Wypełniasz mnie wszystkimi pozytywnymi emocjami... Kocham Cię. - mówiłem wolno i być może niezdarnie, ale... czy to nie wartość słów jest ważna?
Megan spojrzała na mnie.. z uśmiechem. Myślałem, że będzie zaskoczona. Dlatego popatrzyłem na nią z małym zdumieniem.
- Nie chcę kopiować twoich słów i wiem, że zabrzmi to teraz płytko i sztucznie, jeśli powiem, że mogłabym powiedzieć to w taki sam sposób. Ja też cię kocham Harry. - powiedziała cichym, ale pewnym siebie głosem.
Nie musiałem dłużej czekać. Oboje nachyliliśmy się do siebie i złączyliśmy nasze usta. A gdzieś nad nami, jakiś ptaszek radośnie zaćwierkał.
Zayn
- To ma być dom?! - powietrze rozdarł zaskoczony krzyk Marty.
Przestraszyła mnie, dlatego podskoczyłem w miejscu. Nagle Cherry wyrwała się z moich ramion i zaczęła chodzić w kółko, z rękami na głowie.
- O Boże, on jest... ale... o matko boska... przecież on.... ja... ale... ty... - jej wypowiedź była totalnie bez ładu i składu. W końcu stanęła na przeciw, wskazując na mnie palcem. - TY!
- Ja. - przedrzeźniłem ją. Choć nadal nie wiedziałem czy jej się podoba i bałem się jej reakcji, uśmiechnąłem się. Marta wzięła głęboki oddech.
- Zayn, ten dom jest cudowny. - powiedziała spokojnym tonem, uśmiechając się miło. Uniosłem brwi w górę.
- Na prawdę? Podoba ci się? - zapytałem podejrzliwie.
- No pewnie! - odpowiedziała trochę głośniej, przytulając się do mojego boku, tak, że staliśmy objęci, spoglądając na nasz nowy dom. Moim zdaniem, był nieziemski.
Wiśnia :)
__________________________________________
- Chyba żartujesz !
Przewróciłam oczami i złapałam go za dłoń. Wzięłam głęboki oddech i rzekłam uspakajającym tonem :
- Całe życie jedziemy na jednym. Nie sądzisz, że czas się rozdzielić, ustatkować? Zacząć typowe, dorosłe życie?
Olaf spuścił głowę, kciukiem gładząc wierzch mojej dłoni. Cicho westchnął.
- Nie wraca do Polski, będzie mieszkała niedaleko, zawsze możesz ją odwiedzić. Nie opuszcza cię na zawsze. - odezwał się Zayn, siedzący obok mnie. Olaf podniósł głowę, a widząc uśmiech Malika, trochę się rozluźnił.
- Ale na razie nie chcę być wujkiem. - palnął bez namysłu mój brat.
Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło, a Zayn i Olaf się zaśmiali. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, więc szybko poszłam je otworzyć. Na tych śmierdzących leni nie można było liczyć.
- Cześć! - szeroko uśmiechnięta, piękna Danielle przekroczyła próg mojego domu i krótko mnie uściskała.
- Dobrze, że jesteś, bo właśnie miałam iść się pakować. - wyszerzyłam się do brunetki, ściągającej kurtkę.
Rzuciła mi krótkie, ale mordercze spojrzenie. Zaśmiałam się i ruszyłam w stronę schodów.
- Dzwoniłaś do Cher? - zapytała Dan, idąca tuż za mną.
- Tak. - odpowiedziałam, wchodząc do mojego pokoju.
- I? - odwróciłam się w stronę brunetki, która na twarzy miała wypisaną pytającą minę.
- Była trochę zła, ale na całe szczęście wyrozumiała. Dopiero w poniedziałek ruszymy z nagraniem.
Danielle westchnęła, ale zaraz uśmiechnęła się życzliwie.
- Jeśli jeszcze dzisiaj chcesz się wyprowadzić, to musimy zacząć to ogarniać. - machnęła ręką w stronę kartonów stojących przy szafie.
- Co racja to racja. - mruknęłam i rozsunęłam drzwi szafy.
- O żesz... Ile ty masz ciuchów! - złapała się za głowę.
Zaśmiałam się krótko i chwyciłam za kilka wieszaków. Położyłam je na łóżku i powoli zaczęłam składać wszystkie sukienki i marynarki. Dan zabrała się za swetry.
- A to co? - zapytała po 15 minutach.
Spojrzałam na nią, zza jednego z kartonów. W dłoni trzymała jakiś papierek, przyglądając się mu z uśmiechem. Podniosłam się z kolan i podeszłam do niej. Podała mi małe zdjęcie. Przypatrzyłam mu się dokładniej.
Przedstawiało mnie i Zayna. Spaliśmy razem na sianie, przytuleni do siebie, uśmiechnięci... Jeszcze wtedy tego nie wiedziałam, ale... zakochani.
- To było wtedy, gdy poprosił mnie, żebym pomogła mu poszukać jego siostry. Wróciłam z randki z Niallem, a on spał na schodach pod moim domem. Zgubiliśmy się gdzieś pod Londynem i spędziliśmy noc w jakiejś stodole. Właściciele nie byli zbyt zadowoleni. - rzekłam, mając ochotę się zaśmiać.
Schowałam zdjęcie do tylnej kieszeni spodni i znów zabrałam się za składanie ciuchów do kartonów.
- To prawda, że nie musicie się już dłużej ukrywać? - zapytała Danielle, siadając na łóżku i chwytając za sweter, który miałam na sobie w tamtą noc.
Pokiwałam głową w potwierdzeniu. Powoli skurcz zaczął łapać moją szczękę od ciągłego uśmiechu.
- A ty? Jak się czujesz? W ogóle, opowiedz mi, jak się oświadczył! Nikt nie chciał mnie wtajemniczyć tak na prawdę. - rzekłam z udawanym smutkiem.
- Poprosił mnie, żebyśmy wyszli do ogrodu, bo jak powiedział, musiał się przewietrzyć. Wszędzie były świece i płatki róż. Nawet w basenie. Było magicznie. Złapał mnie za rękę i poprowadził na drugą stronę ogrodu. Był tam ogromny koszt kwiatów. Wskazał mi miejsce przy płocie i powiedział, że jeśli przeciągnę kosz w tamto miejsce, coś się stanie. Bez namysłu zrobiłam co kazał. Z basenu wypłynęło jakieś małe pudełko. Potem zauważyłam, że płatki kwiatów unoszące się na wodzie, tworzą napis ,,Kocham Cię". Boże, mam ciarki, jak ci o tym mówię! No ale.. wyciągnął pudełeczko, uklęknął na jedno kolano, a ja myślałam, że wykorkuję. Spojrzał na mnie tak jak wtedy, gdy się poznaliśmy. Z taką intrygą i kokieterią. Powiedział... uwierz, zapamiętałam co do słowa. Powiedział ,,Jestem ogromnym szczęściarzem, że mogę tańczyć z tobą w parze każdego dnia. Chciałabyś być moją partnerką do tańca życia już na zawsze?"
Podskoczyłam w miejscu, wydając z siebie cichy pisk. Podeszłam szybko do Danielle i ją uściskałam. Dziewczyna starła z policzka samotną, szczęśliwą łzę i uśmiechnęła się szeroko.
Usłyszałyśmy pukanie, a chwilę potem głowa Zayna zawisła między framugą a drzwiami.
- Mogę? - zapytał, unosząc jedną brew w górę.
- Pewnie. - powiedziałam, podchodząc do niego bliżej, gdy zamknął za sobą drzwi.
- Cześć Dan.
- Cześć Malik.
Obydwoje cwaniacko się do siebie uśmiechali, chwilę też, walczyli na spojrzenia. Zrobiłam pytającą minę, kompletnie nie wiedząc o co chodzi.
- Jadę do siebie, pomogę załadować wszystkie moje rzeczy do ciężarówki i przyjadę tutaj. Będę za jakąś godzinę. - powiedział, patrząc już na mnie - jak zwykle, z uczuciem.
- Ale ja nie dam rady w godzinę! - rzekłam usprawiedliwiającym się tonem.
- Musisz. - chwycił moją twarz w dłonie. - Danielle ci pomoże, dasz radę. - cmoknął mnie krótko i wyszedł, rzucając krótkie ,,Pa!".
Westchnęłam i znów zabrałam się za pakowanie. Tym razem nie ciuchów, a różnych, małych pierdółek. Jakieś ramki ze zdjęciami, budziki (tego było najwięcej!), kosmetyczki, torebki czy tego typu rzeczy.
- A w ogóle... Co to był za wzrok? - zapytałam Dan, już po jakimś czasie, wspominając niedawno zaistniałą sytuację między nią a Zaynem.
- Nie przejmuj się. Nie musisz być zazdrosna. - mrugnęła do mnie okiem.
- Jednak chciałabym wiedzieć. - odburknęłam.
- Po prostu wczoraj w nocy wzięłam go za Liama, było ciemno. - wzruszyła ramionami, wkładając moją biżuterię do kartonu.
- I ? - dopytywałam. Spojrzała na mnie dziwnie.
- Do niczego nie doszło. - uspokoiła mnie. Ale zaraz opuściła wzrok.
Czyli mam do pogadania z Zaynem....
Malik przyjechał do mnie dopiero o 15. Ale i tak nie spakowałam wszystkiego. Latałam po całym domu, nie dawałam spokoju Olafowi, który w ogóle mi nie pomagał, a Danielle tylko się śmiała.
- Chodź już. Zawsze możesz wrócić. - mówił Zayn, stojący w progu.
Kilku ludzi powoli kończyło wynosić już kartony, a ja biegałam cały czas w dresach, z pojedynczymi rzeczami w dłoniach.
- Ale no.. - stanęłam z rozwartymi rękami i machałam głową we wszystkie strony, zastanawiając się co jeszcze.
Mulat podszedł do mnie, zabrał mi prostownicę i łyżkę z rąk, położył na komodzie i chwycił mnie za dłonie.
- Uspokój się w końcu! - zaśmiał się.
Poczekał chwilę, próbując dotrzeć tym swoim przeszywającym stworzeniem chyba do mojego serca. Tak tak, rozpłynęłam się. Westchnęłam i uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Poczekał, aż założę buty, chowając wcześniej trzymane przeze mnie rzeczy do pierwszego lepszego pudła. Olaf cały czas stał oparty o framugę drzwi do salonu. Podeszłam do niego i pogładziłam go po ramieniu, uśmiechając się pocieszająco.
- Dbaj o siebie. - powiedziałam cicho, chowając się w jego ramionach.
- Ty też. - odpowiedział nieco chrapliwym głosem, gładząc mnie po włosach.
Odsunęłam się od niego, posłałam ostatni uśmiech i odwróciłam się do Zayna, stojącego przed wyjściem. Chwycił mnie za dłonie i razem wyszliśmy z domu. Stanęliśmy przed bagażnikiem jego samochodu, wkładając ostatni karton i torbę. Nagle przestałam wszystko widzieć, przed oczami zrobiło mi się po prostu czarno.
- Ej, co jest!
- Shhh... Spokojnie, to konieczne. - uspokoił mnie szeptem. Przeszły mnie ciarki, ale mniejsza o to.
- Zawiązałeś mi przepaskę na oczy, nie czuję się bezpiecznie. - mruknęłam.
Zaśmiał się cicho, pomagając mi wsiąść do auta.
- Ze mną zawsze jesteś bezpieczna. - powiedział, odpalając silnik.
Jechaliśmy 10 minut w ciszy. Postanowiłam ją przerwać, bo gdy nic nie widziałam, nie lubiłam nie rozmawiać.
- Nie wierzę, że to robimy. - rzekłam. Byłam pewna, że na mnie spojrzał.
- Dlaczego? - zapytał ze spokojem.
- To... szalone. Jeszcze wczoraj byłeś z Perrie, a dzisiaj zamieszkasz ze mną.
- Więc o tym myślisz... - mruknął. - Ja się nie przejmuję i chciałbym, żebyś zrobiła to samo. - powiedział, kładąc swoją dłoń na moim udzie.
- No dobrze... - i znów kilka minut ciszy.
- Przyjedziemy, obejrzysz dom i wieczorem zabieram cię na randkę. Taką normalną, zwykłą randkę. - zapowiedział zadowolonym tonem. Zaśmiałam się krótko.
- Skąd wiesz, że się zgodzę?
- Ej ej, bo dzisiaj będziesz spała pod mostem albo w garażu. - wyczułam, że podniósł palec w górę.
Znów salwa śmiechu. Chwilę potem zatrzymał auto, wyłączył silnik, wysiadł i pomógł to samo zrobić mnie. Objął mnie od tyłu w ten sposób, że trzymał mnie za ręce, pomagając iść. Otworzył furtkę i zatrzymał się.
- Gotowa?- zapytał cicho. Moje ciało znów zareagowało na jego głos ciarkami.
- Tak. - odpowiedziałam, siląc się na spokój, chociaż miałam ochotę krzyczeć.
Delikatnie odwiązać przepaskę i ściągnął ją z moich oczu.
- To ma być dom!?
Niall
Uśmiechnąłem się, patrząc na mój nowy dom. Ciężarówka, której kierowcy zapłaciłem chwilę wcześniej, odjechała. Westchnąłem i schyliłem się z zamiarem zabrania ostatniego kartonu - ze szklanymi rzeczami. Jednak coś mi przeszkodziło... lub ktoś.
Dziewczyna, chuda blondynka z lekko kręconymi włosami, nie zauważyła pudła i upadła boleśnie na chodnik. Dało się słyszeć dźwięk tłuczonego szkła. Skrzywiłem się i natychmiast schyliłem się, by pomóc dziewczynie.
- Nic ci nie jest?- zapytałem, gdy przewróciła się na plecy.
W odpowiedzi syknęła w bólu i usiadła, zginając kolano... które krwawiło. Blondynka niemal natychmiast zbladła. Miała na sobie szarą bluzę, krótkie spodenki i buty do biegania.
- Chodź. - objąłem ją od tyłu i powoli pociągnąłem w górę. - Pomogę ci.
Wolnym krokiem zaprowadziłem dziewczynę do domu. Ścieżka była długa i kręta, przechodząca przez ogromny ogród, zajęło to więc sporo czasu. Weszliśmy po schodkach, przeszliśmy przez próg domu i ,znów długa, droga do kuchni, znajdująca się na końcu korytarza. Usadowiłem dziewczynę na krześle i dorwałem się do kartonu, w którym schowałem całą apteczkę.
Starałem się jak najdelikatniej owinąć kolano dziewczyny, jednak co chwilę syczała z bólu.
- Gotowe. - uśmiechnąłem się pocieszająco, patrząc na swoje dzieło.
Byłem poniekąd dumny, bo moje umiejętności medyczne ograniczały się do zera. Awansowałem na wyżyszy poziom!
- Chcesz coś do picia? - zapytałem uprzejmie.
Blondynka w odpowiedzi tylko kiwnęła głową i przetarła się dłonią po czole. Nalałem do szklanki wody i podałem poszkodowanej.
- Dziękuję. - mruknęła, patrząc się w kafelki. Miała charakterystyczny, nieco zachrypnięty głos. Zastanawiałem się, gdzie ukrytą ma tą twardość brzmienia w takim małym ciałku. Była strasznie chuda. Przeszyłem ją dokładnie wzrokiem i nagle serce zaczęło walić jak młotem. Byłem pewny, że się zarumieniłem.
- Poczekasz tu chwilę? Muszę... coś sprawdzić. - powiedziałem nerwowym tonem.
Znów kiwnęła głową. Upewniłem się, że zrozumiała i podniosłem się z kolan. Wyszedłem z kuchni i biegiem puściłem się do łazienki.
Spojrzałem w lustro i sprzedałem sobie dość siarczysty policzek. Przemyłem twarz wodą i wbiłem wzrok w swoje odbicie.
- Nie ma mowy Horan, nie możesz się zakochać, nie teraz... - powiedziałem do siebie.
Przetarłem twarz ręcznikiem i wziąłem głęboki oddech. Wyszedłem z łazienki i stanąłem w progu kuchni. Już miałem otworzyć usta, by coś powiedzieć, ale... Nie było jej.
Zaglądnąłem dosłownie wszędzie. Każde piętro, każdy pokój, ogród... Zniknęła. Ponownie wszedłem do kuchni. Nalałem soku do szklanki i usiadłem przy stole. Dopiero gdy odłożyłem napój zauważyłem, że na blacie leży kartka, na której stała druga, pusta szklanka. Szybkim ruchem dłoni przysunąłem do siebie papier, na którym widniało cienkie, pochyłe pismo.
Zapisała swój numer telefonu i ,,Dziękuję".
Nic więcej. Nawet imienia.
Harry
- To gdzie mnie wieziesz? - zapytała po raz kolejny.
- Po co cały czas pytasz, skoro dokładnie wiesz, że i tak ci nie odpowiem, a jak dojedziemy, to się dowiesz? - powiedziałem wolno składając sylaby.
Megan prychnęła i oparła się o siedzenie. Uśmiechnąłem się zadowolony z siebie, że jestem w stanie utrzeć jej nosa.
- Czekaj... Czy to nie jest ta droga do domu twojej babci? - zapytała, podnosząc się i przyklejając nos do bocznej szyby.
Chwilę potem zaparkowałem auto na podjeździe, który został odnowiony jakiś czas temu. Megan natychmiast wysiadła i z otwartą buzią wpatrywała się w dom, który był niegdyś ruiną. Był.
- Coś ty zrobił!? - zapytała, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
Podszedłem do niej od tyłu i przytuliłem ją, kładąc brodę na jej ramieniu.
- Dzień dobry panie Styles! - krzyknął do mnie jeden z robotników, malujący zewnętrzne ściany domu. Odkrzyknąłem to samo, uśmiechając się szeroko.
- Nie jest skończony, więc... Gdzie będziesz mieszkał? - zapytała Megan, patrząc na mnie kątem oka.
- I tak jadę w trasę. Rzeczy mogą zostać w starej wilii.
- A kiedy zamieszkasz tutaj? - dziewczyna odwróciła się do mnie i zarzuciła mi ręce na szyję.
- Dopiero w lipcu. Jak skończymy trasę. Tylko jeszcze nie wiem kiedy dokładnie. Bo jak skończymy, to chcemy sobie zrobić małe wakacje. Nie wiem czy przed nimi czy po nich zamieszkać tutaj. - uśmiechnąłem się do brunetki.
Ona krótko cmoknęła mnie w usta.
- Chodź, przejdziemy się. - powiedziałem cicho i złapałem ją za dłoń.
Ruszyłem w stronę rzeki. Tak jak kiedyś, gdy byłem tu z Ashley, odgarnąłem krzaki i puściłem Megan przodem. Usiedliśmy na starej ławce, obok siebie. Objąłem ją ramieniem i razem wpatrywaliśmy się w fale, które błyszczały się przez pierwsze, wiosenne promienie słońca.
Sytuacja, która była pomiędzy mną a Megan nabrała rozpędu i sensu dopiero wczoraj. Kiedy dzięki Cherry brunetka mogła uwolnić się od brata, wyrazić swoje zdanie, postawić się. Przez te kilka miesięcy od kiedy się znamy robiliśmy wszystko, by spotkać się w tajemnicy przed Adrianem. Czasami się nie udawało. Ale uczucie wzmacniało się z każdym dniem. Dlatego ...
- Jestem pewien, że muszę ci to powiedzieć. Że mogę, z czystym sumieniem to przyznać. Potrzebuję cię. Jesteś tą osobą, która dołączając do mnie, sprawiła, że razem tworzymy jedną, idealną całość. Nauczyłaś mnie być silnym, choć bez ciebie jestem tylko bezbronnym chłopcem. Sprawiasz, że jestem szczęśliwy. Wypełniasz mnie wszystkimi pozytywnymi emocjami... Kocham Cię. - mówiłem wolno i być może niezdarnie, ale... czy to nie wartość słów jest ważna?
Megan spojrzała na mnie.. z uśmiechem. Myślałem, że będzie zaskoczona. Dlatego popatrzyłem na nią z małym zdumieniem.
- Nie chcę kopiować twoich słów i wiem, że zabrzmi to teraz płytko i sztucznie, jeśli powiem, że mogłabym powiedzieć to w taki sam sposób. Ja też cię kocham Harry. - powiedziała cichym, ale pewnym siebie głosem.
Nie musiałem dłużej czekać. Oboje nachyliliśmy się do siebie i złączyliśmy nasze usta. A gdzieś nad nami, jakiś ptaszek radośnie zaćwierkał.
Zayn
- To ma być dom?! - powietrze rozdarł zaskoczony krzyk Marty.
Przestraszyła mnie, dlatego podskoczyłem w miejscu. Nagle Cherry wyrwała się z moich ramion i zaczęła chodzić w kółko, z rękami na głowie.
- O Boże, on jest... ale... o matko boska... przecież on.... ja... ale... ty... - jej wypowiedź była totalnie bez ładu i składu. W końcu stanęła na przeciw, wskazując na mnie palcem. - TY!
- Ja. - przedrzeźniłem ją. Choć nadal nie wiedziałem czy jej się podoba i bałem się jej reakcji, uśmiechnąłem się. Marta wzięła głęboki oddech.
- Zayn, ten dom jest cudowny. - powiedziała spokojnym tonem, uśmiechając się miło. Uniosłem brwi w górę.
- Na prawdę? Podoba ci się? - zapytałem podejrzliwie.
- No pewnie! - odpowiedziała trochę głośniej, przytulając się do mojego boku, tak, że staliśmy objęci, spoglądając na nasz nowy dom. Moim zdaniem, był nieziemski.
Chwyciłem Martę za dłoń i krętą ścieżką ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych. Wspięliśmy się po schodkach, a ja wyciągnąłem klucz z kieszeni spodni. Otworzyłem drzwi i schowałem metal z powrotem do kieszeni. Chwyciłem za klamkę i pociągnąłem.
- O mój święty Jezusie... - Marta zakryła twarz dłońmi.
Zaśmiałem się cicho i stanąłem za nią. Nim zdążyła się odwrócić, chwyciłem ją za nogi i już była u mnie na rękach. Objęła ramieniem moją szyję i spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Moment jak z filmu. - powiedziała cicho.
- Moment in time, I'll find the words to say, before you leave me today. - zanuciłem cicho i przeszedłem przez próg domu.
Marta zeskoczyła mi z ramion, zamknęła drzwi i stanęła bardzo blisko mnie. Pogłaskała dłonią mój policzek, patrząc głęboko w moje oczy. Nie mogłem się nie uśmiechnąć. Poczułem nawet przyjemne dreszcze i... dziwne łaskotanie w brzuchu.
- Kocham Cię. - wyszeptała.
- I won't let these little things slip out of my mouth, but if I do it's you, oh it's you they add up to, I'm in love with you and all these little things. - ponownie zanuciłem.
Później złączyliśmy nasze usta w delikatnym pocałunku. A w moich uszach brzmiał tylko jej melodyjny śmiech.
sobota, 2 marca 2013
Part 43
Hello !
Bardzooo, ale to bardzo was przepraszam, za to, że tyle czekałyście. Żeby znów wpisać się w wasze łaski ten rozdział jest dość długi. Nudny, ale długi.
TMH Tour się zaczęła! Harry dostał butem w przyjaciela, Zayn i Niall płakali podczas Little Things, a Lou mówi ,,Cześć" KLIK ! Chłopcy mają moc, a moje pragnienie zobaczenia ich powoli mnie przerasta!
Zayn
Niall
HUG
Dodałam ankietę, bo jak się domyślacie, napiszę nowe opowiadanie. Nieco krótsze i o trochę innym charakterze. Ale do tego jeszcze dużo czasu.. :)
I na koniec mam takie małe pytanko.. Mogłybyście dodać w komentarzu, skąd przybywacie? To znaczy gdzie natknęłyście się na bloga. Może ktoś jest od Oli, może ktoś jest moją ofiarą, którą męczyłam długo, a może po prostu przez przypadek? Baaardzo was o to proszę - potrzebuję teraz waszego wsparcia, a nawet gdy zobaczę krótki komentarz typu ,,Jestem od Oli!" to i tak będę skakać, bo zostawicie tu swój ślad.
I jeszcze jedno pytanie wpadło mi do głowy - Ile chcecie rozdziałów? :)
No nic... Miłego czytania!
Wiśnia :)
__________________________________________________
- To jest chore. - mruknął Zayn, chodząc w kółko od ponad 5 minut.
- Czego ona w ogóle chce? - zapytał Niall, który opierając się o jedną ze ścian, żuł czekoladowego batona.
Louis, który stał z rękami splecionymi na klatce piersiowej i od dłuższej chwili się nie odzywał, rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie. W pokoju była przecież Cher.
- Jedźmy do domu, tam o tym pomyślimy. - zaproponował spokojnym tonem Harry.
- Może najpierw wytłumaczycie mi, o co w tym wszystkim chodzi ? - zmarszczyła brwi Lloyd, obracając krzesło w stronę Louisa.
- Nie czas na wyjaśnienia, a z resztą nie możemy. Wybacz Cher. - Zayn uśmiechnął się sztucznie, puścił jej oko, a następnie chwytając mnie za dłoń, wyszedł z pomieszczenia. Poczułam do niego ogromny przypływ wdzięczności.
Za nami powlekli się chłopcy. Panowało niemal złowieszcze milczenie, które uchwycone za pomocą kamery, na pewno wywołało by gęsią skórkę. Szłam, ciągnięta przez Zayna, gapiąc się na swoje buty i myśląc... Może wyjazd do Polski byłby dobrym rozwiązaniem?
- Sztuczne uśmiechy. - powiedział półgębkiem Malik, idący tuż obok mnie, kiedy wychodziliśmy ze studia. Spojrzał znacząco na Harrego, który przybrawszy nieszczery uśmiech, zbliżył się do mnie, udając, że coś go bawi. Zayn szybko puścił moją dłoń, nie obdarzając mnie nawet spojrzeniem. Przekroczyliśmy bramę, idąc w stronę czarnego vana chłopców, gdy zza samochodu wyskoczyło kilka osób z aparatem. Szybko wskoczyliśmy do auta. Usadowiłam się na tylnym siedzeniu między Louisem a Niallem. Harry prowadził. Tępo wpatrywałam się w swoje brązowe, zamszowe buty, gdy każdy z chłopców podawał swoje argumenty. Tomlinson prawdopodobnie z nudów co chwilę szturchał mnie ramieniem, co zaczynało być irytujące i było powodem dla którego przybliżałam się do Horana. Ten z kolei cały czas mlaskał, obżerając się różnymi rodzajami batonów. I tak całą drogę...
- Mam dość tych spekulacji, zróbmy jakąś imprezę, napijmy się i wstańmy z kacem, przeklinając, jak bardzo głupi byliśmy. - mruknął Harry, zamykając drzwi. Wchodził do domu jako ostatni.
- A ty co tu robisz? - zapytał Zayn, wchodząc do salonu. Wystraszeni, szybko poszliśmy w jego stronę. Z kanapy właśnie wstawał Liam.
- Danielle pojechała na próbę, a ja nie wytrzymywałem sam w nowym domu pełnym kartonów, a wciąż mam klucze, więc... - powiedział.
- Czyli już się stęskniłeś? - zapytał Louis, a Liam obdarzył go zabawnie wyglądającym spojrzeniem.
- Właściwie to mam pomysł, co do słów Harrego. Ale musicie mi pomóc. - Payne splótł ręce na klatce piersiowej.
- Drużyna do usług! - wykrzyknął Horan, podskakując w miejscu i unosząc zaciśniętą pięść w górę. Oparłam się o framugę drzwi, spokojnie czekając na to, co powie Leeum.
- Przede wszystkim potrzebuję w tym kobiecej ręki. - tu chłopak skinął głową na mnie. Otworzyłam oczy ze szczerego, ale miłego zdumienia.
Niall zawiedziony opuścił ręce, zgarbił się, odwrócił się na pięcie i odszedł do kuchni. Louis bąknął coś o potrzebie i natychmiast wyszedł, a Harry wyciągnął telefon, przyłożył go do ucha i mówiąc ,,Nie, nie przeszkadzasz" poszedł na górę. Zayn natomiast wygodnie rozsiadł się na kanapie. Zajęłam miejsce obok niego i spojrzałam z wyczekiwaniem na Liama. Dodał sobie otuchy, klaszcząc cicho w dłonie.
- Chciałbym oświadczyć się Danielle. - powiedział na wdechu.
Podskoczyłam z radości w miejscu, uderzając przypadkowo łokciem Zayna w szyję. Wstałam i rzuciłam się w ramiona Payne'a, a Mulat głaskał się po zaczerwienionej skórze z krzywą miną.
- Liam, nawet nie wiesz jak się cieszę !
- Cieszyć to będziemy się dopiero jak się zgodzi. Problem w tym, że nie mam pomysłu. - mruknął zawiedziony, gdy rozluźniłam uścisk.
Na mojej twarzy pojawił się niewielki grymas i znów usiadłam obok Malika, wytężając umysł.
- Ale ja mam. - powiedział po chwili Zayn z uśmiechem szaleńca, wpatrując się w podłogę.
A Liamowi zabłysnęły oczy.
- No powiedz mi, przecież tak ładnie proszę. - po raz kolejny w ciągu ostatniej godziny siedziałam nad uchem Zayna i marudziłam mu w związku z oświadczynami Liama - nie chcieli mi powiedzieć, na czym by to dokładnie polegało. A Malik kolejny raz przewrócił oczami.
- Mówiłem ci. On nie chce czekać. Chce to zrobić dzisiaj i czuje się gotowy. Po co w to wnikać? - zapytał, opierając głowę na dłoni.
Siedział na skraju łóżka, wpatrując się w zdjęcia, wiszące na ścianie. Ja siedziałam obok niego w pozycji niemal półleżącej, głaskając go po plecach.
- Ale będzie romantycznie? - zapytałam, wychylając się trochę do przodu, by móc spojrzeć na jego twarz. Ułatwił mi to i obrócił głowę w moją stronę. Pstryknął mi w nos i cicho się zaśmiał.
- Będzie, możesz być spokojna. - powiedział głębokim głosem.
Wpatrywaliśmy się w siebie dobre 5 minut. W jego oczach łatwo było rozpoznać, że nie wszystko jest w porządku. Coś go gryzło. Ale nie chciałam się w to wgłębiać. Nie dzisiaj. Nie chciałam popsuć mu dnia głupio-poważną gadką, choć wciąż nasza ostatnia poważna rozmowa dźwięczała mi w głowie. Więc może...
- Mam pomysł. - powiedziałam i zeskoczyłam z łóżka.
Zayn popatrzył na mnie jak na wariatkę, ale ja w następnej chwili już pukałam do drzwi pokoju Irlandczyka. Usłyszałam ciche ,,proszę", pchnęłam drzwi i weszłam. Niall siedział na swoim łóżku, z zieloną pościelą. Na kolanach miał laptopa, minę bardzo zaciętą, a obok leżała gitara.
Odłożył komputer w ten sposób, że widziałam jego ekran, a sam Horan popatrzył na mnie wyczekująco.
- Nie przeszkadzam? - zapytałam nieśmiało, splatając ręce za sobą.
- Nie, ani trochę, czytałem trochę horoskopów. - mruknął i otworzył wcześniej zminimalizowaną przeglądarkę, udowadniając mi, że rzeczywiście tak było.
Weszłam głębiej i stanęłam obok łóżka.
- Co piszą dla skorpiona? - zapytałam, zerkając na niego co chwilę. Horan kliknął kilkakrotnie, a później zaczął czytać.
- Saturn przebywający w twoim znaku odbiera opozycję od Księżyca i kwadraturę do Wenus. To układ pogarszający możliwość budowania dobrych relacji z otoczeniem. Jakieś napięcia, lub czyjeś zachowanie może wytrącić Cię z równowagi. Nabierz dystansu i wycisz się. - zakończył z brwiami uniesionymi w górę. - Nie zbliżaj się do mnie dzisiaj. - wyciągnął w moją stronę płaską dłoń. Zaśmiałam się cicho.
- A koziorożec? - i kolejne kilka stuknięć o klawiaturę.
- Skoncentruj się na sprawach uczuciowych. Spędź miło czas z ukochaną osobą. Spraw małą niespodziankę. Ale uważaj. Ktoś, kogo się nie spodziewasz, a za kim tęskniłeś, nieoczekiwanie wróci. Skończy się to niekoniecznie miłą wizytą. - skończył i popatrzył na mnie. Zacisnęłam wargi w bezradnym uśmiechu.
- Dzięki... - rzekłam, a sekundę później Niall, uprzednio odkładając laptopa, zeskoczył z łóżka.
Stanął na przeciwko mnie w sporej, jak na ten pokój, odległości. Głośno wypuścił powietrze z ust, a ja zmarszczyłam czoło. Już otwierałam buzię, by spytać, czy wszystko w porządku, ale blondyn mnie uprzedził.
- Chciałem cię przeprosić. - powiedział dość szybko, niepewnym głosem. Znów zrobiłam tą samą minę, a on znów mnie wyprzedził. - I to by było na tyle, bo nie jestem typem osoby, która dobrze potrafi dobrać słowa, a ty jesteś inteligenta, więc domyślasz się za co cię przepraszam i co chciałbym jeszcze dopowiedzieć, jednak nie potrafię. Wiem, że mnie rozumiesz. - uśmiechnął się nieśmiało, wkładając dłonie do tylnej kieszeni dżinsów. Z dołu zaczęła grać muzyka.
Najpierw na moją twarz wtargnęło się ogromne zdumienie. Towarzyszyło temu dziwne ukucie w okolicach wątroby. Niall zrobił niepewny krok w moją stronę, choć wyglądało to, jakby miał ochotę się cofnąć, gdyby nie fakt, że ja również zrobiłam krok do przodu. Później wszystko przebiegło dość szybko. Uśmiechnęłam się szczerze i już za chwilę tkwiłam w jego ramionach, przytulając go po przyjacielsku. On, najmocniej, ale jednocześnie najczulej jak potrafił, odwzajemnił uścisk. Odsunął się na długość ramion, cały czas się uśmiechając. Kiwnął głową, bo ja znów otworzyłam buzię.
- Musimy trochę nadrobić, mam rację? - zapytałam miłym tonem. Niall przewrócił oczyma.
- Dlaczego do cholery zabierasz mi słowa z języka? - udawał groźnego. Zaśmialiśmy się cicho.
- Przede wszystkim... zostajesz w zespole? - spytałam. Cały czas trwaliśmy w jako takich objęciach. Blondyn spuścił głowę.
- Nie długo się dowiesz. - puścił mi oczko, gdy jego głowa powędrowała wyżej.
- Ta głupia niecierpliwość. - przewróciłam oczami. - A... mogę pożyczyć gitarę? - zrobiłam proszącą minę.
- Jasne! - wypuścił mnie z objęć i wskazał ręką na instrumenty oparte o ścianę.
Wzięłam do ręki brązową gitarę i stanęłam na przeciw Nialla.
- Dziękuję. - powiedziałam, uśmiechając się lekko i dotykając jego ramienia.
Nagle usłyszeliśmy głośne odchrząknięcie, więc szybko odwróciliśmy się w stronę drzwi. W progu stał Zayn, z rękami splecionymi na klatce piersiowej.
- Pójdę pomóc Liamowi. - zadeklarował spokojnym tonem Nialler.
Minął Malika, który nie spuszczał z niego wzroku, a kiedy blondyn wyszedł, Zayn spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco, unosząc gitarę w górę.
- Pomyślałam, że...
- Muszę się spakować. - przerwał mi, ucierając mi przy tym nosa, jak starzec małemu dziecku.
Opuściłam instrument i niewinnie powlekłam się do pokoju Malika.
- Marta.. - usłyszałam jego głos, gdy zamknął za mną drzwi.
Leniwie położyłam gitarę obok łóżka i odwróciłam się ze stoickim spokojem do bruneta. Ten podszedł do mnie i przejechał po moim policzku palcami. Na jego twarzy błądził delikatny uśmiech.
- Na prawdę chcę, żebyś już ze mną zamieszkała. Zależy mi na tym. - powiedział cicho.
Westchnęłam i starałam się przywołać na twarz choć mały uśmiech. Będę tego żałować czy nie... spróbować trzeba. Najwyżej wrócę do Olafa z podkulonym ogonem. Lub zabłądzę gdzieś na strychu i nikt mnie nie znajdzie... Ale z drugiej strony... Czemu od razu widzę to źle?
- No dobrze. Więc przenieś przeprowadzkę o jeden dzień. Dzisiaj nie dam rady się spakować. - rzekłam z udawaną markotną miną.
Przez moment wydawało mi się, że Zayn pisnął. Później złapał mnie w talii i okręcił w miejscu. Ja, tak samo jak on, śmiałam się w niebo głosy.W końcu postawił mnie na nogi. Złapał moją twarz w dłonie i dał słodkiego buziaka. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak uśmiechniętego.
- A zarząd? Nie będzie się wściekał? - zapytałam, poprawiając jego grzywkę jednym ruchem ręki.
- Postanowiłem, że nie chcę dłużej udawać. Nie obchodzi mnie ich zdanie, nie będę dłużej robił z siebie głupka przed mediami z Perrie. - wyrzucił z siebie. - Kocham Cię i nie chcę tego ukrywać.
Spuściłam wzrok i pomyślałam gorączkowo przez chwilę. Czy właśnie nadszedł ten moment, w którym powinnam zepsuć mu wieczór ponurą gadką?
- Coś nie tak? - zapytał strapiony, łapiąc na mój podbródek i podnosząc moją głowę. Uśmiechnęłam się, widząc jego czekoladowe, słodkie tęczówki.
- Mam tylko nadzieję, że wszystko będzie dobrze. - powiedziałam cicho. - Chodź, pomożemy Liamowi... - mruknęłam i wyminęłam mulata. Ten jednak, złapał mnie za rękę i znów wylądowałam z powrotem w jego ramionach, patrząc na jego idealną twarz.
- Wiem, że nie o to chodziło. Spokojnie, powiedz to, o czym myślisz. Nie zepsujesz mi wieczoru. Na pewno nie ty. - powiedział, uśmiechając się pogodnie. JAK mógł pomyśleć o tym samym? Nasze porozumiewanie się bez słów osiągnęło kolejny poziom.
- Ostatnio jesteś nieswój... Błądzisz gdzieś myślami, jesteś ponury, nie uśmiechasz się, nie cieszysz się życiem... Jakby coś... jakaś cząstka w twoim organizmie odpowiedzialna za pobieranie szczęścia umarła.. Przez to myślę, że może ja robię coś nie tak... - spojrzałam mu ukradkowo w oczy.
Najpierw kryło się w nich przerażenie, jakby został nakryty na czymś na prawdę niestosownym. Potem, co mnie zaskoczyło, uśmiechnął się. Otoczył moją szyję ramionami i przyciągnął mnie do siebie bliżej, przytulając mnie mocno.
- Oj głuptasie. Po prostu martwi mnie ta sytuacja z Karoline. Cały czas o tym myślę. Że zostawiam cię bez opieki w Londynie, bawiąc się w trasie, podczas gdy tobie może się coś stać. No i jeszcze ta Perrie.. Męczy mnie to, że jesteś daleko, że nie mam cię przy sobie, a muszę publicznie obściskiwać tą ... no. Jestem dżentelmenem, nie będę obrażał kobiet, ale ta już przesadza. - powiedział, a ja zachichotałam cicho. Z każdym słowem jego głęboki głos mnie uspokajał. - Widocznie jestem słabym aktorem. Nie potrafię ukryć jakiegokolwiek uczucia przed tobą. - rozluźnił uścisk i spojrzał mi w oczy przekonująco.
Czułam, że nie powiedział mi wszystkiego... Albo zmieniam się w jakąś hipokrytkę. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- To wszystko się niedługo skończy. I nie martw się o mnie. Mam tu swoich osobistych ochroniarzy. - powiedziałam wesoło, a on uniósł brwi w górę w pytającej minie. Uniosłam prawą pięść w górę. - Poznaj Helenę. - uniosłam lewą pięść w górę. - I Mariolę.
Zayn wybuchnął śmiechem.
- Już im ufam. Imiona mówią wszystko. - mówił, wciąż się śmiejąc. - A tak swoją drogą... Pogodziłaś się z Niallem? - zapytał, już bez uśmiechu.
Kiwnęłam głową w odpowiedzi.
- To dobrze. Może ty przekonasz go, żeby został... - mruknął. - Choć tak na prawdę, jestem odrobinę zazdrosny.
Usłyszeliśmy krzyk Liama z dołu. Cmoknęłam szybko Zayna w usta i splatając nasze dłonie razem, zeszliśmy na dół. Gdy zobaczyliśmy, że właśnie do domu wchodzi kilkanaście ludzi, natychmiast się rozdzieliliśmy. Podeszłam do Payne'a, a Zayn poszedł do salonu. Wnosili właśnie tace zakryte folią aluminiową - ludzie z bufetu.
- Szybka organizacja. - powiedziałam a Liam uśmiechnął się cwaniacko. - Nie romantyczniej było by to zrobić.. no nie wiem... w jakimś uroczym miejscu, bezludnym że tak powiem albo... w Paryżu? - zapytałam, splatając ręce za sobą. Leeum popatrzył na mnie z przerażeniem.
- Nie mieszaj mu! To, ze ty tak chcesz, to nie znaczy, że on tak ma robić. - walnął mnie w ramię Harry i do tego ten chamski ton. Zmyłka - uśmiechał się. Przewróciłam oczami.
- A Megan gdzie zgubiłeś? - zapytałam, marszcząc czoło. Styles westchnął.
- Adrian nie pozwolił jej przyjechać. - powiedział powoli.
- Żartujesz?- spytałam oburzona. Harry pokręcił głową w zaprzeczeniu. Tego już za wiele.
Szybkim krokiem poszłam do kuchni. Tak jak oczekiwałam, był tam Niall.
- Weź kanapkę na drogę i ubieraj się. Pomożesz mi. - rzuciłam szybko, nie zważając na jego zdumioną minę. Odwróciłam się i poszłam po kurtkę. Już wiosenną, bo było w miarę ciepło. Nialler powlókł się za mną, trzymając jakąś bułkę w dłoni. Liam, który cały czas stał w drzwiach i przyjmował gości, popatrzył na mnie zdziwiony.
- A ty gdzie? Myślałem, że mi pomożesz. Danielle już przyszła...
- Muszę coś załatwić. Będę za maks pół godziny. Obiecałam to obiecałam. Pomogę ci. - złapałam go za policzek dwoma palcami i ścisnęłam.
- A ... Wsiepypałeź płątki do basenoeuu? - zapytał Niall, przeżuwając jedzenie.
Liam zerwał się szybko i pobiegł na górę, znikając nam z oczu. Popatrzyliśmy z Horanem na siebie i wzruszyliśmy ramionami.
Minęliśmy kilka osób przed willą i wsiedliśmy do samochodu Nialla. Skończył już przeżuwać, włożył kluczyk do stacyjki i delikatnie przekręcił. Silnik zawarczał a po chwili jechaliśmy za kilkoma autami w centrum Londynu.
- Czemu wzięłaś mnie? - zapytał dość zdawkowym tonem.
- Nie mogę jeszcze za bardzo pokazywać się z Zaynem, nie chciałam jechać z Harrym, bo doszło by jeszcze do czegoś. Adrian ma gorącą krew. A Liam i Lou byli zajęci. - odpowiedziałam płynnie.
- Ja też byłem zajęty! Jadłem! - Nialler wskazał ręką na siebie. Roześmiałam się na jego słowa.
- Jedziesz ze mną w słusznej sprawie. Przy okazji trochę nadrobimy. I lepiej teraz, bo wracać nie będziemy sami. - powiedziałam, pisząc przy okazji sms do Megan, by ładnie się ubrała.
- Ok ok... - mruknął, udawanym, zawiedzionym tonem.. Sprzedałam mu kuksańca w bok i znów uśmiechy. - Więc... Co u ciebie? - ledwo co wypowiedział ostatnie słowo, bo znowu zaczęliśmy się śmiać.
- A w porządku, a u Ciebie co słychać? - starałam się mówić z irlandzkim akcentem.
- A no wiesz... Przeprowadzam się, całkiem niedaleko Zayna i szczerze mówiąc nie mogę doczekać się koncertu w Polsce, no wiesz no wiesz. - mówił polskim akcentem! Dziwnie przedłużał samogłoski i machał dłonią jak jakiś... pan o innej orientacji niż zwykle. Po prostu - było śmiesznie.
- A co z zespołem? Powiesz mi w końcu? - zapytałam, przegryzając wargę.
Niall spoważniał i westchnął. Wtedy zatrzymaliśmy się pod domem Adriana i Megan. Wyłączył silnik i rozpiął pas, ale nadal siedział na swoim miejscu. Wzrok wbił w swoje kościste kolana. Uśmiechnął się pod nosem i powoli podniósł wzrok na mnie.
- Zostanę. - powiedział cicho.
Uśmiechnęłam się szeroko, rozpięłam szybko pas i zarzuciłam mu ręce na szyję, przytulając go mocno. I znów poczułam jego perfumy, których nie czułam od tak dawna. Wróciłam na swoje miejsce, wzdychając z zadowolenia. Niall cały czas się uśmiechał.
Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę drzwi domu. Zapukałam, z każdą sekundą nabierając wściekłości. Nawet ten radosny moment sprzed kilku chwil nie zadziałał łagodząco. W końcu otworzył mi Adrian. Na początku, gdy mnie zobaczył uśmiechał się, ale gdy zobaczył mnie ze złością na twarzy, mina mu zrzedła. Przekroczyłam szybkim krokiem próg, za mną wszedł Niall.
- Gdzie jest Megan? - zapytałam, odwracając się do niego. No dobra dobra.. Warknęłam. Brunet zmarszczył czoło. - Megan ! - krzyknęłam w stronę schodów.
- Ona nigdzie nie pojedzie. Na pewno nie do niego. - powiedział Adrian zbuntowanym tonem, splatając ręce na piersi.
Podeszłam do niego i palcem zaczęłam mu w tą pierś walić.
- Ty nie masz nic do gadania. Jest dorosła, może robić co chce. TYM BARDZIEJ umawiać się z kim chce. - warknęłam... znów.
- Ale...
- Przestań być takim cholernym egoistą! Nie widzisz, że Harremu zależy? Że ją kocha, jak nikt inny? - zapytałam dobitnym tonem, zabierając rękę. Rzuciłam mu gardzące spojrzenie.
- Co ty powiedziałaś? - usłyszałam głos Megan. Stała z kurtką w ręce, na trzecim schodku, wpatrując się tępo we mnie.
- Nie stój tak, tylko chodź! - rzuciłam, nie porzucając wcześniejszego tonu. - Niech pan egoista kisi się sam. - spojrzałam na Adriana z mściwością, ale i satysfakcją.
Megan zarzuciła kurtkę na swoją niebieską koszulę i czym prędzej wyszła z domu. Niall skinął na mnie i na Adriana głową i również wyszedł.
- Pozwól jej być szczęśliwą. To, że ty nie jesteś, nie znaczy, że ona też musi. - rzekłam dziwnie spokojnym tonem. Nie czekając na jego odpowiedź, przekroczyłam próg.
- Nie ufam mu. Tylko tyle... - mruknął.
- To już twój problem, ale zaczynasz przesadzać. - rzuciłam na odchodne i chwilę potem, wsiadłam do samochodu.
Zayn
- Widziałeś Martę? - zapytałem Harrego, który nie wiedzieć czemu, siedział przygnębiony na schodach, gapiąc się w drzwi.
- Pojechała po Megan. Kocham twoją dziewczynę. - uśmiechnął się do mnie miło.
- Co ty powiedziałeś? - spytałem ostrym tonem.
- Jak siostrę ! - wytłumaczył się natychmiast, unosząc ręce w niewinnym geście.
Wypuściłem głośno powietrze z płuc i usiadłem obok niego.
- Masz do niej poważne plany, prawda? Tak jak Liam do Danielle... - Hazza cały czas wlepiał we mnie swoje oczy. Uśmiechnąłem się na jego słowa.
- Plany są. Ale nie wiem, jak to wszystko się potoczy. - spuściłem głowę i złapałem się za kark.
- Masz wątpliwości? - zapytał zaskoczony.
- Co do uczuć nie. Ale dzieje się tyle rzeczy.. Cały czas wchodzi nam coś pod nogi...
Wówczas ktoś zapukał do drzwi. Harry spojrzał na mnie znacząco i skinął głową. Podniosłem się leniwie i ruszyłem do drzwi. To, lub raczej.. Kto za nimi stał, wprawiło mnie w ogromne osłupienie
- Cześć królewiczu.
Emma, żywa Emma stała z wyniosłą i pewną siebie miną z rękami wspartymi na biodrach. Zielono-niebieska koszula z ogromnymi ćwiekami na kołnierzyku, czarna skóra, szare rurki i wysokie, również czarne i również nadziewane ćwiekami, szpilki. Nie uśmiechała się. Przynajmniej nie szczerze. Jej oczy, przykryte do połowy ciężkimi powiekami i długimi rzęsami, błyszczały się jak zazwyczaj. I włosy. Idealnie natapirowane, długie blond włosy. Wyglądała świetnie. Była taka, jaką ją zapamiętałem. Z pogardą wypisaną na twarzy.
Za nią stała Cassie i Karoline.
Emma przyjrzała mi się uważnie, a potem bez skrupułów przeszła przez próg. Za nią jej koleżanki. Spojrzałem na nią zaskoczony i zamknąłem drzwi. Harry natychmiast podniósł się i podszedł do mnie.
- Co tu robisz? - zapytałem, jak niechcianego gościa.
- Już chcesz mnie wygonić? - zapytała, udając słodki głos, jak zwykle, kiedy czegoś chciała.
- Czego chcesz? - znów niemiły ton z mojej strony...
- Rozluźnij się, nie zamierzamy nikogo zabić. Przyszłam pogadać. Wyjaśnić kilka spraw. Macie tu.. w tym domu... - tu ogarnęła spojrzeniem cały korytarz, zachowując gardzącą nutkę na twarzy. - Jakieś spokojne miejsce? - machnęła wachlarzem rzęs. Muzyka rozbrzmiała jeszcze głośniej.
Spojrzałem na Harrego, który był przerażony, ale jednak, zachowywał powagę i pewność siebie. Pozornie.
- Idź do mnie. Przytrzymam ją, jak przyjedzie. - mrugnął do mnie okiem. Skinąłem głową w podziękowaniu i wskazałem ręką na schody. Emma zarzuciła włosami i ruszyła na górę.
- No.. Co tam u ciebie Harry? - usłyszałem pytanie Karoline, gdy wchodziłem do pokoju Stylesa.
Zatrzasnąłem drzwi i usiadłem na łóżku. Blondynka rozglądała się po pokoju ze zmarszczonym nosem. Później westchnęła i zgarnęła miękki fotel Harrego. Spojrzała na mnie i nieco się zmieszała. Poprawka : Ona nigdy nie potrafiła okazać choć chwili braku pewności siebie. Wyglądało to raczej na małe oburzenie na to, że ktoś śmie się jej przyglądać przez więcej niż sekundę. Już otwierała buzię, żeby coś powiedzieć, ale jej przerwałem.
- Nie nie. - uniosłem dłoń. - Najpierw ty mi wszystko wyjaśnij. Dlaczego uciekłaś, dlaczego chciałaś zabić Martę i dlaczego wróciłaś. - splotłem moje ręce razem i spojrzałem na nią wyczekująco. Uniosła brew w górę.
- No dobrze. - mruknęła i założyła nogę na nogę. - Jak ty to powiedziałeś.. Uciekłam, bo miałam dość Londynu i faktu, że z dnia na dzień oddalaliśmy się od siebie. Tęskniłam z dnia na dzień coraz bardziej i bardziej, a kiedy wróciłeś z trasy, byłeś jakiś inny. Zmartwiło mnie to i szukałam tylko okazji na odreagowanie. Dowiedziałam się, od mojego kuzyna, że przypadkowo poznałeś pewną dziewczynę. Zainteresowało mnie to, dlatego postanowiłam, że ułatwię jej trochę życie. Skoro miałam odejść, musiałam załatwić ci kogoś, kim byś się zajął, kiedy zniknę. Była idealna. Nawet odrobinę do mnie podobna. Poszłam do akademii teatralnej, do mojego wujka, który był jej profesorem. Sprzedałam mu bajeczkę, że wiem o niej sporo i że zasługuje na specjalną szansę. W tym samym czasie poznałam Olafa. Perfekcyjnie trafił w czasie. Wypiłam trochę za dużo i wszystko skończyło się w łóżku. Później brzuch nie dawał mi żyć. Ciężko było mi też oddychać. Myślałam, że jestem w ciąży. Na następny dzień zemdlałam, a Karoline zawiozła mnie do szpitala. Okazało się, że mam problemy z nerkami i prawym płucem. Konieczny był przeszczep. Ale byłeś tam i widziałeś. A ja nie mogłam patrzeć na to, jak się zamartwiasz i jak cierpisz. Musiałam ci powiedzieć o zdradzie. Olaf nic dla mnie nie znaczył, więc łatwo się go pozbyłam.Więc jakoś wyszłam z tego cało. Później musiałam usunąć się z twojego życia, bo widziałam, jak się zakochujesz. Jeszcze później była chwilówka z Harrym i Adrianem. Nic nie poradzę na to, że się we mnie zadurzyli. Ich też się pozbyłam.
Wyjechałam do Miami, zostawiając na czatach Cassie i Karoline. Dostarczały mi wszystkie informacje. Cassie nienawidziła Cherry, bo sądziła, że jest faworyzowana. Zazdrościła jej, tak na prawdę. Karoline za to, miała jakieś urazy z dzieciństwa co do Marty. Nie wiem o co chodziło, obchodziło mnie tylko to, że jest po mojej stronie. W końcu sytuacja zaczęła się wymykać z pod kontroli. Uświadomiłam sobie, że to był błąd. Musiałam cię odzyskać. Dlatego kazałam Karoline udzielić wywiadu, oczerniającego Martę. Kazałam też Cassie zbliżyć się do ciebie. Musiałam ją zniszczyć, wyeliminować. Przeszkadzała mi. Dlatego pojawił się ten plan... Żeby ją zabić. Dlaczego tak drastycznie? Nie wiem, musiałam mieć pewność, że będziesz sam. Pojawiła się w mediach informacja, że masz inną. I to ona była przez jakiś czas celem, dopóki Karoline wszystkiego mi nie powiedziała. Że się ukrywacie, a związek z Edwards to tylko kłamstewko. Wróciłam i zobaczyłam, że.. Świetnie radzisz sobie beze mnie. W pewnej chwili mnie to ucieszyło, ale w drugiej - zabolało. Długo nad tym myślałam. I doszłam do wniosku, że zostawię wszystko tak, jak jest. Możesz być spokojny. Zostawię ciebie i Cherry w spokoju. Żyjcie swoim życiem. Widzę, jak szczęśliwy jesteś. To ważne dla mnie. - spojrzała na mnie znacząco i... uśmiechnęła się.
Sam nie wierzyłem, że to co mówi, było prawdą. Ale mogłem poznać, że była wiarygodna. Uwierzyłem.
- A teraz... znikniesz? - zapytałem, dość drżącym głosem. Nie mogłem się opanować po jej monologu.
- Sama nie wiem. Chyba tak. Mam jeszcze kilka nieskończonych spraw w Londynie, a później... Chyba wrócę do Miami. - oparła się wygodnie w fotelu.
Westchnąłem i położyłem się na łóżku, zakładając ręce za głowę i ciężko oddychając.
- A co chcesz wiedzieć ode mnie? - zapytałem po chwili namysłu.
- Chcę się tylko upewnić, czy jesteś szczęśliwy.. z nią. - odpowiedziała swoim naturalnym głosem - pełnym pogardy i braku zainteresowania.
- Jestem. Ogromnie. - powiedziałem natychmiast.
- Masz jakieś plany co do niej? - podniosłem się, kiedy usłyszałem to pytanie. Wpatrywała się we mnie świdrująco.
- Zamierzasz nam przeszkadzać? - uniosłem brew w górę.
- Przecież dopiero co powiedziałam, że dam wam spokój. - rzekła, odrobinę zirytowana.
- Tak, mam plany. I jeśli na prawdę nie zamierzasz nic robić, wcielę je jak najszybciej w życie. Muszę tylko wyjaśnić sprawę z Perrie, bo mam tego dość. - powiedziałem szczerze.
Emma podniosła się z fotela. Spojrzałem na nią zdziwiony.
- Wiem wszystko. To.. tyle. Zniknę, zapomnij o mnie i skup się na niej. Powodzenia. - rzuciła i ... wyszła. Tak po prostu.
Znów rzuciłem się na łóżko, walcząc z myślami, z których zrobił się ogromny kołtun w moim mózgu. Dlaczego to wszystko musi być tak skomplikowane?
Marta
Weszłam do domu, zaraz za Niallem i Megan. Powiesiłam kurtkę na wieszaku, kiedy brunetka rzuciła się w objęcia Stylesa. Popatrzyliśmy się na siebie z Niallerem znacząco. Uśmiechnęłam się i ściągnęłam buty.
- Gdzie Zayn? - zapytałam, ośmielając się przeszkodzić gołąbeczkom.
- Na górze. Ale Liam potrzebuje twojej pomocy. Więc...
- Radziłbyś mi najpierw iść do niego, a później zająć się tym na górze, zrozumiałam. - przewróciłam teatralnie oczami.
- Ale jest tu dość dużo ludzi nie tylko z naszego otoczenia. - rzucił Nialler, wchodząc do kuchni.
Westchnęłam i poszłam w stronę salonu. Liam bawił się przy konsoli. Gdy tylko mnie zobaczył, natychmiast do mnie podszedł.
- Jak dobrze, że już jesteś! Według planu, to już za 15 minut! Musisz mi pomóc. - rzekł zestresowany jak... student?
- Dobrze, mów o co chodzi. - powiedziałam uspakajającym tonem.
- Chodź. - złapał mnie za rękę i poprowadził przez cały salon, korytarz, obok schodów do.. schowka na miotły?
- Żartujesz? - zapytałam, unosząc brew.
- Nie ma czasu na luksusy. - zamknął drzwi, gdy weszliśmy do pomieszczenia i zapalił światło.
Było tu strasznie ciasno. Nim się zorientowałam, Liam wyciągnął na drgającą dłoń trzy pierścionki.
- Wybierz. - powiedział, uśmiechając się.
Przyjrzałam się dokładnie małym przedmiotom. Wybór był na prawdę trudny, ale w końcu, intuicja podpowiedziała mi właściwie.
- Ten. - rzekłam z pewnością.
Liam kiwnął głową i wyciągnął czerwone pudełeczko minimalnych rozmiarów.
- Dlaczego taki mały? - zapytałam, kiedy chował pierścionek do środka.
- Największy prezent daje się w najmniejszym opakowaniu. - powiedział. - Dziękuję. - przybliżył się do mnie u cmoknął w policzek.
Zgasił światło i wypuszczając najpierw mnie, wyszedł z pomieszczenia. Wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Trzymaj kciuki. - rzucił i chwiejnym krokiem udał się w stronę salonu.
Wciąż nie wiedziałam, na czym polegał jego plan. Stałam przy schodach jak jakaś sarna na polu. Dopóki nie pojawił się Lou.
- A ty tu czego? - zapytał zdziwiony.
- Niczego. Wiesz może, co planuje Liam? - zapytałam.
- No nie wiem... Oświadczyć się? - zrobił ten ruch brwiami. Przewróciłam oczami.
- A dokładniej?
- Skromne, ale romantyczne oświadczyny w ogrodzie. Tyle w temacie. Wybacz, ale muszę iść do łazienki. - uśmiechnął się i dał mi kuksańca w bok, nim zdążyłam się obronić.
I znów zostałam na lodzie. Spojrzałam w stronę schodów. Zrezygnowałam ze sprawdzenia, co u Zayna i ruszyłam do salonu.
Ludzi było mnóstwo. Mniej więcej tyle, ile na urodzinach Niallera we wrześniu. Przeszłam na około, omijając bawiących się imprezowiczów, w stronę konsoli DJ'a. Obok niej stał Harry... możecie się domyśleć co robił z Megan. Przeszłam obok nich i stanęłam po drugiej stronie.
Zobaczyłam, że Zayn rozmawia ze swoim menagerem. Starszy stał, z rękami splecionymi na klatce piersiowej i słuchał cały czas nawijającego Malika. W końcu skinął głową, powiedział parę słów i odszedł. A Zayn stał w osłupieniu. Podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu. Odwrócił się i uśmiechnął się promiennie.
- Nie muszę już udawać... Zgodził się! - wykrzyknął i rzucił się na mnie z uściskiem.
Nie wiedziałam, czy ktoś lub coś może mnie bardziej uszczęśliwić. Czy Niall oznajmiający przez mikrofon, że zostaje w zespole, czy Dan i Liam, ogłaszający swoje zaręczyny, czy Lou, tańczący jak wariat, czy Harry, miziający się po kątach z Megan, szczęśliwy. Szczęśliwy, tak jak ja. Jak nigdy w życiu.
Bardzooo, ale to bardzo was przepraszam, za to, że tyle czekałyście. Żeby znów wpisać się w wasze łaski ten rozdział jest dość długi. Nudny, ale długi.
TMH Tour się zaczęła! Harry dostał butem w przyjaciela, Zayn i Niall płakali podczas Little Things, a Lou mówi ,,Cześć" KLIK ! Chłopcy mają moc, a moje pragnienie zobaczenia ich powoli mnie przerasta!
Zayn
Niall
HUG
Dodałam ankietę, bo jak się domyślacie, napiszę nowe opowiadanie. Nieco krótsze i o trochę innym charakterze. Ale do tego jeszcze dużo czasu.. :)
I na koniec mam takie małe pytanko.. Mogłybyście dodać w komentarzu, skąd przybywacie? To znaczy gdzie natknęłyście się na bloga. Może ktoś jest od Oli, może ktoś jest moją ofiarą, którą męczyłam długo, a może po prostu przez przypadek? Baaardzo was o to proszę - potrzebuję teraz waszego wsparcia, a nawet gdy zobaczę krótki komentarz typu ,,Jestem od Oli!" to i tak będę skakać, bo zostawicie tu swój ślad.
I jeszcze jedno pytanie wpadło mi do głowy - Ile chcecie rozdziałów? :)
No nic... Miłego czytania!
Wiśnia :)
__________________________________________________
- To jest chore. - mruknął Zayn, chodząc w kółko od ponad 5 minut.
- Czego ona w ogóle chce? - zapytał Niall, który opierając się o jedną ze ścian, żuł czekoladowego batona.
Louis, który stał z rękami splecionymi na klatce piersiowej i od dłuższej chwili się nie odzywał, rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie. W pokoju była przecież Cher.
- Jedźmy do domu, tam o tym pomyślimy. - zaproponował spokojnym tonem Harry.
- Może najpierw wytłumaczycie mi, o co w tym wszystkim chodzi ? - zmarszczyła brwi Lloyd, obracając krzesło w stronę Louisa.
- Nie czas na wyjaśnienia, a z resztą nie możemy. Wybacz Cher. - Zayn uśmiechnął się sztucznie, puścił jej oko, a następnie chwytając mnie za dłoń, wyszedł z pomieszczenia. Poczułam do niego ogromny przypływ wdzięczności.
Za nami powlekli się chłopcy. Panowało niemal złowieszcze milczenie, które uchwycone za pomocą kamery, na pewno wywołało by gęsią skórkę. Szłam, ciągnięta przez Zayna, gapiąc się na swoje buty i myśląc... Może wyjazd do Polski byłby dobrym rozwiązaniem?
- Sztuczne uśmiechy. - powiedział półgębkiem Malik, idący tuż obok mnie, kiedy wychodziliśmy ze studia. Spojrzał znacząco na Harrego, który przybrawszy nieszczery uśmiech, zbliżył się do mnie, udając, że coś go bawi. Zayn szybko puścił moją dłoń, nie obdarzając mnie nawet spojrzeniem. Przekroczyliśmy bramę, idąc w stronę czarnego vana chłopców, gdy zza samochodu wyskoczyło kilka osób z aparatem. Szybko wskoczyliśmy do auta. Usadowiłam się na tylnym siedzeniu między Louisem a Niallem. Harry prowadził. Tępo wpatrywałam się w swoje brązowe, zamszowe buty, gdy każdy z chłopców podawał swoje argumenty. Tomlinson prawdopodobnie z nudów co chwilę szturchał mnie ramieniem, co zaczynało być irytujące i było powodem dla którego przybliżałam się do Horana. Ten z kolei cały czas mlaskał, obżerając się różnymi rodzajami batonów. I tak całą drogę...
- Mam dość tych spekulacji, zróbmy jakąś imprezę, napijmy się i wstańmy z kacem, przeklinając, jak bardzo głupi byliśmy. - mruknął Harry, zamykając drzwi. Wchodził do domu jako ostatni.
- A ty co tu robisz? - zapytał Zayn, wchodząc do salonu. Wystraszeni, szybko poszliśmy w jego stronę. Z kanapy właśnie wstawał Liam.
- Danielle pojechała na próbę, a ja nie wytrzymywałem sam w nowym domu pełnym kartonów, a wciąż mam klucze, więc... - powiedział.
- Czyli już się stęskniłeś? - zapytał Louis, a Liam obdarzył go zabawnie wyglądającym spojrzeniem.
- Właściwie to mam pomysł, co do słów Harrego. Ale musicie mi pomóc. - Payne splótł ręce na klatce piersiowej.
- Drużyna do usług! - wykrzyknął Horan, podskakując w miejscu i unosząc zaciśniętą pięść w górę. Oparłam się o framugę drzwi, spokojnie czekając na to, co powie Leeum.
- Przede wszystkim potrzebuję w tym kobiecej ręki. - tu chłopak skinął głową na mnie. Otworzyłam oczy ze szczerego, ale miłego zdumienia.
Niall zawiedziony opuścił ręce, zgarbił się, odwrócił się na pięcie i odszedł do kuchni. Louis bąknął coś o potrzebie i natychmiast wyszedł, a Harry wyciągnął telefon, przyłożył go do ucha i mówiąc ,,Nie, nie przeszkadzasz" poszedł na górę. Zayn natomiast wygodnie rozsiadł się na kanapie. Zajęłam miejsce obok niego i spojrzałam z wyczekiwaniem na Liama. Dodał sobie otuchy, klaszcząc cicho w dłonie.
- Chciałbym oświadczyć się Danielle. - powiedział na wdechu.
Podskoczyłam z radości w miejscu, uderzając przypadkowo łokciem Zayna w szyję. Wstałam i rzuciłam się w ramiona Payne'a, a Mulat głaskał się po zaczerwienionej skórze z krzywą miną.
- Liam, nawet nie wiesz jak się cieszę !
- Cieszyć to będziemy się dopiero jak się zgodzi. Problem w tym, że nie mam pomysłu. - mruknął zawiedziony, gdy rozluźniłam uścisk.
Na mojej twarzy pojawił się niewielki grymas i znów usiadłam obok Malika, wytężając umysł.
- Ale ja mam. - powiedział po chwili Zayn z uśmiechem szaleńca, wpatrując się w podłogę.
A Liamowi zabłysnęły oczy.
- No powiedz mi, przecież tak ładnie proszę. - po raz kolejny w ciągu ostatniej godziny siedziałam nad uchem Zayna i marudziłam mu w związku z oświadczynami Liama - nie chcieli mi powiedzieć, na czym by to dokładnie polegało. A Malik kolejny raz przewrócił oczami.
- Mówiłem ci. On nie chce czekać. Chce to zrobić dzisiaj i czuje się gotowy. Po co w to wnikać? - zapytał, opierając głowę na dłoni.
Siedział na skraju łóżka, wpatrując się w zdjęcia, wiszące na ścianie. Ja siedziałam obok niego w pozycji niemal półleżącej, głaskając go po plecach.
- Ale będzie romantycznie? - zapytałam, wychylając się trochę do przodu, by móc spojrzeć na jego twarz. Ułatwił mi to i obrócił głowę w moją stronę. Pstryknął mi w nos i cicho się zaśmiał.
- Będzie, możesz być spokojna. - powiedział głębokim głosem.
Wpatrywaliśmy się w siebie dobre 5 minut. W jego oczach łatwo było rozpoznać, że nie wszystko jest w porządku. Coś go gryzło. Ale nie chciałam się w to wgłębiać. Nie dzisiaj. Nie chciałam popsuć mu dnia głupio-poważną gadką, choć wciąż nasza ostatnia poważna rozmowa dźwięczała mi w głowie. Więc może...
- Mam pomysł. - powiedziałam i zeskoczyłam z łóżka.
Zayn popatrzył na mnie jak na wariatkę, ale ja w następnej chwili już pukałam do drzwi pokoju Irlandczyka. Usłyszałam ciche ,,proszę", pchnęłam drzwi i weszłam. Niall siedział na swoim łóżku, z zieloną pościelą. Na kolanach miał laptopa, minę bardzo zaciętą, a obok leżała gitara.
Odłożył komputer w ten sposób, że widziałam jego ekran, a sam Horan popatrzył na mnie wyczekująco.
- Nie przeszkadzam? - zapytałam nieśmiało, splatając ręce za sobą.
- Nie, ani trochę, czytałem trochę horoskopów. - mruknął i otworzył wcześniej zminimalizowaną przeglądarkę, udowadniając mi, że rzeczywiście tak było.
Weszłam głębiej i stanęłam obok łóżka.
- Co piszą dla skorpiona? - zapytałam, zerkając na niego co chwilę. Horan kliknął kilkakrotnie, a później zaczął czytać.
- Saturn przebywający w twoim znaku odbiera opozycję od Księżyca i kwadraturę do Wenus. To układ pogarszający możliwość budowania dobrych relacji z otoczeniem. Jakieś napięcia, lub czyjeś zachowanie może wytrącić Cię z równowagi. Nabierz dystansu i wycisz się. - zakończył z brwiami uniesionymi w górę. - Nie zbliżaj się do mnie dzisiaj. - wyciągnął w moją stronę płaską dłoń. Zaśmiałam się cicho.
- A koziorożec? - i kolejne kilka stuknięć o klawiaturę.
- Skoncentruj się na sprawach uczuciowych. Spędź miło czas z ukochaną osobą. Spraw małą niespodziankę. Ale uważaj. Ktoś, kogo się nie spodziewasz, a za kim tęskniłeś, nieoczekiwanie wróci. Skończy się to niekoniecznie miłą wizytą. - skończył i popatrzył na mnie. Zacisnęłam wargi w bezradnym uśmiechu.
- Dzięki... - rzekłam, a sekundę później Niall, uprzednio odkładając laptopa, zeskoczył z łóżka.
Stanął na przeciwko mnie w sporej, jak na ten pokój, odległości. Głośno wypuścił powietrze z ust, a ja zmarszczyłam czoło. Już otwierałam buzię, by spytać, czy wszystko w porządku, ale blondyn mnie uprzedził.
- Chciałem cię przeprosić. - powiedział dość szybko, niepewnym głosem. Znów zrobiłam tą samą minę, a on znów mnie wyprzedził. - I to by było na tyle, bo nie jestem typem osoby, która dobrze potrafi dobrać słowa, a ty jesteś inteligenta, więc domyślasz się za co cię przepraszam i co chciałbym jeszcze dopowiedzieć, jednak nie potrafię. Wiem, że mnie rozumiesz. - uśmiechnął się nieśmiało, wkładając dłonie do tylnej kieszeni dżinsów. Z dołu zaczęła grać muzyka.
Najpierw na moją twarz wtargnęło się ogromne zdumienie. Towarzyszyło temu dziwne ukucie w okolicach wątroby. Niall zrobił niepewny krok w moją stronę, choć wyglądało to, jakby miał ochotę się cofnąć, gdyby nie fakt, że ja również zrobiłam krok do przodu. Później wszystko przebiegło dość szybko. Uśmiechnęłam się szczerze i już za chwilę tkwiłam w jego ramionach, przytulając go po przyjacielsku. On, najmocniej, ale jednocześnie najczulej jak potrafił, odwzajemnił uścisk. Odsunął się na długość ramion, cały czas się uśmiechając. Kiwnął głową, bo ja znów otworzyłam buzię.
- Musimy trochę nadrobić, mam rację? - zapytałam miłym tonem. Niall przewrócił oczyma.
- Dlaczego do cholery zabierasz mi słowa z języka? - udawał groźnego. Zaśmialiśmy się cicho.
- Przede wszystkim... zostajesz w zespole? - spytałam. Cały czas trwaliśmy w jako takich objęciach. Blondyn spuścił głowę.
- Nie długo się dowiesz. - puścił mi oczko, gdy jego głowa powędrowała wyżej.
- Ta głupia niecierpliwość. - przewróciłam oczami. - A... mogę pożyczyć gitarę? - zrobiłam proszącą minę.
- Jasne! - wypuścił mnie z objęć i wskazał ręką na instrumenty oparte o ścianę.
Wzięłam do ręki brązową gitarę i stanęłam na przeciw Nialla.
- Dziękuję. - powiedziałam, uśmiechając się lekko i dotykając jego ramienia.
Nagle usłyszeliśmy głośne odchrząknięcie, więc szybko odwróciliśmy się w stronę drzwi. W progu stał Zayn, z rękami splecionymi na klatce piersiowej.
- Pójdę pomóc Liamowi. - zadeklarował spokojnym tonem Nialler.
Minął Malika, który nie spuszczał z niego wzroku, a kiedy blondyn wyszedł, Zayn spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco, unosząc gitarę w górę.
- Pomyślałam, że...
- Muszę się spakować. - przerwał mi, ucierając mi przy tym nosa, jak starzec małemu dziecku.
Opuściłam instrument i niewinnie powlekłam się do pokoju Malika.
- Marta.. - usłyszałam jego głos, gdy zamknął za mną drzwi.
Leniwie położyłam gitarę obok łóżka i odwróciłam się ze stoickim spokojem do bruneta. Ten podszedł do mnie i przejechał po moim policzku palcami. Na jego twarzy błądził delikatny uśmiech.
- Na prawdę chcę, żebyś już ze mną zamieszkała. Zależy mi na tym. - powiedział cicho.
Westchnęłam i starałam się przywołać na twarz choć mały uśmiech. Będę tego żałować czy nie... spróbować trzeba. Najwyżej wrócę do Olafa z podkulonym ogonem. Lub zabłądzę gdzieś na strychu i nikt mnie nie znajdzie... Ale z drugiej strony... Czemu od razu widzę to źle?
- No dobrze. Więc przenieś przeprowadzkę o jeden dzień. Dzisiaj nie dam rady się spakować. - rzekłam z udawaną markotną miną.
Przez moment wydawało mi się, że Zayn pisnął. Później złapał mnie w talii i okręcił w miejscu. Ja, tak samo jak on, śmiałam się w niebo głosy.W końcu postawił mnie na nogi. Złapał moją twarz w dłonie i dał słodkiego buziaka. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak uśmiechniętego.
- A zarząd? Nie będzie się wściekał? - zapytałam, poprawiając jego grzywkę jednym ruchem ręki.
- Postanowiłem, że nie chcę dłużej udawać. Nie obchodzi mnie ich zdanie, nie będę dłużej robił z siebie głupka przed mediami z Perrie. - wyrzucił z siebie. - Kocham Cię i nie chcę tego ukrywać.
Spuściłam wzrok i pomyślałam gorączkowo przez chwilę. Czy właśnie nadszedł ten moment, w którym powinnam zepsuć mu wieczór ponurą gadką?
- Coś nie tak? - zapytał strapiony, łapiąc na mój podbródek i podnosząc moją głowę. Uśmiechnęłam się, widząc jego czekoladowe, słodkie tęczówki.
- Mam tylko nadzieję, że wszystko będzie dobrze. - powiedziałam cicho. - Chodź, pomożemy Liamowi... - mruknęłam i wyminęłam mulata. Ten jednak, złapał mnie za rękę i znów wylądowałam z powrotem w jego ramionach, patrząc na jego idealną twarz.
- Wiem, że nie o to chodziło. Spokojnie, powiedz to, o czym myślisz. Nie zepsujesz mi wieczoru. Na pewno nie ty. - powiedział, uśmiechając się pogodnie. JAK mógł pomyśleć o tym samym? Nasze porozumiewanie się bez słów osiągnęło kolejny poziom.
- Ostatnio jesteś nieswój... Błądzisz gdzieś myślami, jesteś ponury, nie uśmiechasz się, nie cieszysz się życiem... Jakby coś... jakaś cząstka w twoim organizmie odpowiedzialna za pobieranie szczęścia umarła.. Przez to myślę, że może ja robię coś nie tak... - spojrzałam mu ukradkowo w oczy.
Najpierw kryło się w nich przerażenie, jakby został nakryty na czymś na prawdę niestosownym. Potem, co mnie zaskoczyło, uśmiechnął się. Otoczył moją szyję ramionami i przyciągnął mnie do siebie bliżej, przytulając mnie mocno.
- Oj głuptasie. Po prostu martwi mnie ta sytuacja z Karoline. Cały czas o tym myślę. Że zostawiam cię bez opieki w Londynie, bawiąc się w trasie, podczas gdy tobie może się coś stać. No i jeszcze ta Perrie.. Męczy mnie to, że jesteś daleko, że nie mam cię przy sobie, a muszę publicznie obściskiwać tą ... no. Jestem dżentelmenem, nie będę obrażał kobiet, ale ta już przesadza. - powiedział, a ja zachichotałam cicho. Z każdym słowem jego głęboki głos mnie uspokajał. - Widocznie jestem słabym aktorem. Nie potrafię ukryć jakiegokolwiek uczucia przed tobą. - rozluźnił uścisk i spojrzał mi w oczy przekonująco.
Czułam, że nie powiedział mi wszystkiego... Albo zmieniam się w jakąś hipokrytkę. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- To wszystko się niedługo skończy. I nie martw się o mnie. Mam tu swoich osobistych ochroniarzy. - powiedziałam wesoło, a on uniósł brwi w górę w pytającej minie. Uniosłam prawą pięść w górę. - Poznaj Helenę. - uniosłam lewą pięść w górę. - I Mariolę.
Zayn wybuchnął śmiechem.
- Już im ufam. Imiona mówią wszystko. - mówił, wciąż się śmiejąc. - A tak swoją drogą... Pogodziłaś się z Niallem? - zapytał, już bez uśmiechu.
Kiwnęłam głową w odpowiedzi.
- To dobrze. Może ty przekonasz go, żeby został... - mruknął. - Choć tak na prawdę, jestem odrobinę zazdrosny.
Usłyszeliśmy krzyk Liama z dołu. Cmoknęłam szybko Zayna w usta i splatając nasze dłonie razem, zeszliśmy na dół. Gdy zobaczyliśmy, że właśnie do domu wchodzi kilkanaście ludzi, natychmiast się rozdzieliliśmy. Podeszłam do Payne'a, a Zayn poszedł do salonu. Wnosili właśnie tace zakryte folią aluminiową - ludzie z bufetu.
- Szybka organizacja. - powiedziałam a Liam uśmiechnął się cwaniacko. - Nie romantyczniej było by to zrobić.. no nie wiem... w jakimś uroczym miejscu, bezludnym że tak powiem albo... w Paryżu? - zapytałam, splatając ręce za sobą. Leeum popatrzył na mnie z przerażeniem.
- Nie mieszaj mu! To, ze ty tak chcesz, to nie znaczy, że on tak ma robić. - walnął mnie w ramię Harry i do tego ten chamski ton. Zmyłka - uśmiechał się. Przewróciłam oczami.
- A Megan gdzie zgubiłeś? - zapytałam, marszcząc czoło. Styles westchnął.
- Adrian nie pozwolił jej przyjechać. - powiedział powoli.
- Żartujesz?- spytałam oburzona. Harry pokręcił głową w zaprzeczeniu. Tego już za wiele.
Szybkim krokiem poszłam do kuchni. Tak jak oczekiwałam, był tam Niall.
- Weź kanapkę na drogę i ubieraj się. Pomożesz mi. - rzuciłam szybko, nie zważając na jego zdumioną minę. Odwróciłam się i poszłam po kurtkę. Już wiosenną, bo było w miarę ciepło. Nialler powlókł się za mną, trzymając jakąś bułkę w dłoni. Liam, który cały czas stał w drzwiach i przyjmował gości, popatrzył na mnie zdziwiony.
- A ty gdzie? Myślałem, że mi pomożesz. Danielle już przyszła...
- Muszę coś załatwić. Będę za maks pół godziny. Obiecałam to obiecałam. Pomogę ci. - złapałam go za policzek dwoma palcami i ścisnęłam.
- A ... Wsiepypałeź płątki do basenoeuu? - zapytał Niall, przeżuwając jedzenie.
Liam zerwał się szybko i pobiegł na górę, znikając nam z oczu. Popatrzyliśmy z Horanem na siebie i wzruszyliśmy ramionami.
Minęliśmy kilka osób przed willą i wsiedliśmy do samochodu Nialla. Skończył już przeżuwać, włożył kluczyk do stacyjki i delikatnie przekręcił. Silnik zawarczał a po chwili jechaliśmy za kilkoma autami w centrum Londynu.
- Czemu wzięłaś mnie? - zapytał dość zdawkowym tonem.
- Nie mogę jeszcze za bardzo pokazywać się z Zaynem, nie chciałam jechać z Harrym, bo doszło by jeszcze do czegoś. Adrian ma gorącą krew. A Liam i Lou byli zajęci. - odpowiedziałam płynnie.
- Ja też byłem zajęty! Jadłem! - Nialler wskazał ręką na siebie. Roześmiałam się na jego słowa.
- Jedziesz ze mną w słusznej sprawie. Przy okazji trochę nadrobimy. I lepiej teraz, bo wracać nie będziemy sami. - powiedziałam, pisząc przy okazji sms do Megan, by ładnie się ubrała.
- Ok ok... - mruknął, udawanym, zawiedzionym tonem.. Sprzedałam mu kuksańca w bok i znów uśmiechy. - Więc... Co u ciebie? - ledwo co wypowiedział ostatnie słowo, bo znowu zaczęliśmy się śmiać.
- A w porządku, a u Ciebie co słychać? - starałam się mówić z irlandzkim akcentem.
- A no wiesz... Przeprowadzam się, całkiem niedaleko Zayna i szczerze mówiąc nie mogę doczekać się koncertu w Polsce, no wiesz no wiesz. - mówił polskim akcentem! Dziwnie przedłużał samogłoski i machał dłonią jak jakiś... pan o innej orientacji niż zwykle. Po prostu - było śmiesznie.
- A co z zespołem? Powiesz mi w końcu? - zapytałam, przegryzając wargę.
Niall spoważniał i westchnął. Wtedy zatrzymaliśmy się pod domem Adriana i Megan. Wyłączył silnik i rozpiął pas, ale nadal siedział na swoim miejscu. Wzrok wbił w swoje kościste kolana. Uśmiechnął się pod nosem i powoli podniósł wzrok na mnie.
- Zostanę. - powiedział cicho.
Uśmiechnęłam się szeroko, rozpięłam szybko pas i zarzuciłam mu ręce na szyję, przytulając go mocno. I znów poczułam jego perfumy, których nie czułam od tak dawna. Wróciłam na swoje miejsce, wzdychając z zadowolenia. Niall cały czas się uśmiechał.
Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę drzwi domu. Zapukałam, z każdą sekundą nabierając wściekłości. Nawet ten radosny moment sprzed kilku chwil nie zadziałał łagodząco. W końcu otworzył mi Adrian. Na początku, gdy mnie zobaczył uśmiechał się, ale gdy zobaczył mnie ze złością na twarzy, mina mu zrzedła. Przekroczyłam szybkim krokiem próg, za mną wszedł Niall.
- Gdzie jest Megan? - zapytałam, odwracając się do niego. No dobra dobra.. Warknęłam. Brunet zmarszczył czoło. - Megan ! - krzyknęłam w stronę schodów.
- Ona nigdzie nie pojedzie. Na pewno nie do niego. - powiedział Adrian zbuntowanym tonem, splatając ręce na piersi.
Podeszłam do niego i palcem zaczęłam mu w tą pierś walić.
- Ty nie masz nic do gadania. Jest dorosła, może robić co chce. TYM BARDZIEJ umawiać się z kim chce. - warknęłam... znów.
- Ale...
- Przestań być takim cholernym egoistą! Nie widzisz, że Harremu zależy? Że ją kocha, jak nikt inny? - zapytałam dobitnym tonem, zabierając rękę. Rzuciłam mu gardzące spojrzenie.
- Co ty powiedziałaś? - usłyszałam głos Megan. Stała z kurtką w ręce, na trzecim schodku, wpatrując się tępo we mnie.
- Nie stój tak, tylko chodź! - rzuciłam, nie porzucając wcześniejszego tonu. - Niech pan egoista kisi się sam. - spojrzałam na Adriana z mściwością, ale i satysfakcją.
Megan zarzuciła kurtkę na swoją niebieską koszulę i czym prędzej wyszła z domu. Niall skinął na mnie i na Adriana głową i również wyszedł.
- Pozwól jej być szczęśliwą. To, że ty nie jesteś, nie znaczy, że ona też musi. - rzekłam dziwnie spokojnym tonem. Nie czekając na jego odpowiedź, przekroczyłam próg.
- Nie ufam mu. Tylko tyle... - mruknął.
- To już twój problem, ale zaczynasz przesadzać. - rzuciłam na odchodne i chwilę potem, wsiadłam do samochodu.
Zayn
- Widziałeś Martę? - zapytałem Harrego, który nie wiedzieć czemu, siedział przygnębiony na schodach, gapiąc się w drzwi.
- Pojechała po Megan. Kocham twoją dziewczynę. - uśmiechnął się do mnie miło.
- Co ty powiedziałeś? - spytałem ostrym tonem.
- Jak siostrę ! - wytłumaczył się natychmiast, unosząc ręce w niewinnym geście.
Wypuściłem głośno powietrze z płuc i usiadłem obok niego.
- Masz do niej poważne plany, prawda? Tak jak Liam do Danielle... - Hazza cały czas wlepiał we mnie swoje oczy. Uśmiechnąłem się na jego słowa.
- Plany są. Ale nie wiem, jak to wszystko się potoczy. - spuściłem głowę i złapałem się za kark.
- Masz wątpliwości? - zapytał zaskoczony.
- Co do uczuć nie. Ale dzieje się tyle rzeczy.. Cały czas wchodzi nam coś pod nogi...
Wówczas ktoś zapukał do drzwi. Harry spojrzał na mnie znacząco i skinął głową. Podniosłem się leniwie i ruszyłem do drzwi. To, lub raczej.. Kto za nimi stał, wprawiło mnie w ogromne osłupienie
- Cześć królewiczu.
Emma, żywa Emma stała z wyniosłą i pewną siebie miną z rękami wspartymi na biodrach. Zielono-niebieska koszula z ogromnymi ćwiekami na kołnierzyku, czarna skóra, szare rurki i wysokie, również czarne i również nadziewane ćwiekami, szpilki. Nie uśmiechała się. Przynajmniej nie szczerze. Jej oczy, przykryte do połowy ciężkimi powiekami i długimi rzęsami, błyszczały się jak zazwyczaj. I włosy. Idealnie natapirowane, długie blond włosy. Wyglądała świetnie. Była taka, jaką ją zapamiętałem. Z pogardą wypisaną na twarzy.
Za nią stała Cassie i Karoline.
Emma przyjrzała mi się uważnie, a potem bez skrupułów przeszła przez próg. Za nią jej koleżanki. Spojrzałem na nią zaskoczony i zamknąłem drzwi. Harry natychmiast podniósł się i podszedł do mnie.
- Co tu robisz? - zapytałem, jak niechcianego gościa.
- Już chcesz mnie wygonić? - zapytała, udając słodki głos, jak zwykle, kiedy czegoś chciała.
- Czego chcesz? - znów niemiły ton z mojej strony...
- Rozluźnij się, nie zamierzamy nikogo zabić. Przyszłam pogadać. Wyjaśnić kilka spraw. Macie tu.. w tym domu... - tu ogarnęła spojrzeniem cały korytarz, zachowując gardzącą nutkę na twarzy. - Jakieś spokojne miejsce? - machnęła wachlarzem rzęs. Muzyka rozbrzmiała jeszcze głośniej.
Spojrzałem na Harrego, który był przerażony, ale jednak, zachowywał powagę i pewność siebie. Pozornie.
- Idź do mnie. Przytrzymam ją, jak przyjedzie. - mrugnął do mnie okiem. Skinąłem głową w podziękowaniu i wskazałem ręką na schody. Emma zarzuciła włosami i ruszyła na górę.
- No.. Co tam u ciebie Harry? - usłyszałem pytanie Karoline, gdy wchodziłem do pokoju Stylesa.
Zatrzasnąłem drzwi i usiadłem na łóżku. Blondynka rozglądała się po pokoju ze zmarszczonym nosem. Później westchnęła i zgarnęła miękki fotel Harrego. Spojrzała na mnie i nieco się zmieszała. Poprawka : Ona nigdy nie potrafiła okazać choć chwili braku pewności siebie. Wyglądało to raczej na małe oburzenie na to, że ktoś śmie się jej przyglądać przez więcej niż sekundę. Już otwierała buzię, żeby coś powiedzieć, ale jej przerwałem.
- Nie nie. - uniosłem dłoń. - Najpierw ty mi wszystko wyjaśnij. Dlaczego uciekłaś, dlaczego chciałaś zabić Martę i dlaczego wróciłaś. - splotłem moje ręce razem i spojrzałem na nią wyczekująco. Uniosła brew w górę.
- No dobrze. - mruknęła i założyła nogę na nogę. - Jak ty to powiedziałeś.. Uciekłam, bo miałam dość Londynu i faktu, że z dnia na dzień oddalaliśmy się od siebie. Tęskniłam z dnia na dzień coraz bardziej i bardziej, a kiedy wróciłeś z trasy, byłeś jakiś inny. Zmartwiło mnie to i szukałam tylko okazji na odreagowanie. Dowiedziałam się, od mojego kuzyna, że przypadkowo poznałeś pewną dziewczynę. Zainteresowało mnie to, dlatego postanowiłam, że ułatwię jej trochę życie. Skoro miałam odejść, musiałam załatwić ci kogoś, kim byś się zajął, kiedy zniknę. Była idealna. Nawet odrobinę do mnie podobna. Poszłam do akademii teatralnej, do mojego wujka, który był jej profesorem. Sprzedałam mu bajeczkę, że wiem o niej sporo i że zasługuje na specjalną szansę. W tym samym czasie poznałam Olafa. Perfekcyjnie trafił w czasie. Wypiłam trochę za dużo i wszystko skończyło się w łóżku. Później brzuch nie dawał mi żyć. Ciężko było mi też oddychać. Myślałam, że jestem w ciąży. Na następny dzień zemdlałam, a Karoline zawiozła mnie do szpitala. Okazało się, że mam problemy z nerkami i prawym płucem. Konieczny był przeszczep. Ale byłeś tam i widziałeś. A ja nie mogłam patrzeć na to, jak się zamartwiasz i jak cierpisz. Musiałam ci powiedzieć o zdradzie. Olaf nic dla mnie nie znaczył, więc łatwo się go pozbyłam.Więc jakoś wyszłam z tego cało. Później musiałam usunąć się z twojego życia, bo widziałam, jak się zakochujesz. Jeszcze później była chwilówka z Harrym i Adrianem. Nic nie poradzę na to, że się we mnie zadurzyli. Ich też się pozbyłam.
Wyjechałam do Miami, zostawiając na czatach Cassie i Karoline. Dostarczały mi wszystkie informacje. Cassie nienawidziła Cherry, bo sądziła, że jest faworyzowana. Zazdrościła jej, tak na prawdę. Karoline za to, miała jakieś urazy z dzieciństwa co do Marty. Nie wiem o co chodziło, obchodziło mnie tylko to, że jest po mojej stronie. W końcu sytuacja zaczęła się wymykać z pod kontroli. Uświadomiłam sobie, że to był błąd. Musiałam cię odzyskać. Dlatego kazałam Karoline udzielić wywiadu, oczerniającego Martę. Kazałam też Cassie zbliżyć się do ciebie. Musiałam ją zniszczyć, wyeliminować. Przeszkadzała mi. Dlatego pojawił się ten plan... Żeby ją zabić. Dlaczego tak drastycznie? Nie wiem, musiałam mieć pewność, że będziesz sam. Pojawiła się w mediach informacja, że masz inną. I to ona była przez jakiś czas celem, dopóki Karoline wszystkiego mi nie powiedziała. Że się ukrywacie, a związek z Edwards to tylko kłamstewko. Wróciłam i zobaczyłam, że.. Świetnie radzisz sobie beze mnie. W pewnej chwili mnie to ucieszyło, ale w drugiej - zabolało. Długo nad tym myślałam. I doszłam do wniosku, że zostawię wszystko tak, jak jest. Możesz być spokojny. Zostawię ciebie i Cherry w spokoju. Żyjcie swoim życiem. Widzę, jak szczęśliwy jesteś. To ważne dla mnie. - spojrzała na mnie znacząco i... uśmiechnęła się.
Sam nie wierzyłem, że to co mówi, było prawdą. Ale mogłem poznać, że była wiarygodna. Uwierzyłem.
- A teraz... znikniesz? - zapytałem, dość drżącym głosem. Nie mogłem się opanować po jej monologu.
- Sama nie wiem. Chyba tak. Mam jeszcze kilka nieskończonych spraw w Londynie, a później... Chyba wrócę do Miami. - oparła się wygodnie w fotelu.
Westchnąłem i położyłem się na łóżku, zakładając ręce za głowę i ciężko oddychając.
- A co chcesz wiedzieć ode mnie? - zapytałem po chwili namysłu.
- Chcę się tylko upewnić, czy jesteś szczęśliwy.. z nią. - odpowiedziała swoim naturalnym głosem - pełnym pogardy i braku zainteresowania.
- Jestem. Ogromnie. - powiedziałem natychmiast.
- Masz jakieś plany co do niej? - podniosłem się, kiedy usłyszałem to pytanie. Wpatrywała się we mnie świdrująco.
- Zamierzasz nam przeszkadzać? - uniosłem brew w górę.
- Przecież dopiero co powiedziałam, że dam wam spokój. - rzekła, odrobinę zirytowana.
- Tak, mam plany. I jeśli na prawdę nie zamierzasz nic robić, wcielę je jak najszybciej w życie. Muszę tylko wyjaśnić sprawę z Perrie, bo mam tego dość. - powiedziałem szczerze.
Emma podniosła się z fotela. Spojrzałem na nią zdziwiony.
- Wiem wszystko. To.. tyle. Zniknę, zapomnij o mnie i skup się na niej. Powodzenia. - rzuciła i ... wyszła. Tak po prostu.
Znów rzuciłem się na łóżko, walcząc z myślami, z których zrobił się ogromny kołtun w moim mózgu. Dlaczego to wszystko musi być tak skomplikowane?
Marta
Weszłam do domu, zaraz za Niallem i Megan. Powiesiłam kurtkę na wieszaku, kiedy brunetka rzuciła się w objęcia Stylesa. Popatrzyliśmy się na siebie z Niallerem znacząco. Uśmiechnęłam się i ściągnęłam buty.
- Gdzie Zayn? - zapytałam, ośmielając się przeszkodzić gołąbeczkom.
- Na górze. Ale Liam potrzebuje twojej pomocy. Więc...
- Radziłbyś mi najpierw iść do niego, a później zająć się tym na górze, zrozumiałam. - przewróciłam teatralnie oczami.
- Ale jest tu dość dużo ludzi nie tylko z naszego otoczenia. - rzucił Nialler, wchodząc do kuchni.
Westchnęłam i poszłam w stronę salonu. Liam bawił się przy konsoli. Gdy tylko mnie zobaczył, natychmiast do mnie podszedł.
- Jak dobrze, że już jesteś! Według planu, to już za 15 minut! Musisz mi pomóc. - rzekł zestresowany jak... student?
- Dobrze, mów o co chodzi. - powiedziałam uspakajającym tonem.
- Chodź. - złapał mnie za rękę i poprowadził przez cały salon, korytarz, obok schodów do.. schowka na miotły?
- Żartujesz? - zapytałam, unosząc brew.
- Nie ma czasu na luksusy. - zamknął drzwi, gdy weszliśmy do pomieszczenia i zapalił światło.
Było tu strasznie ciasno. Nim się zorientowałam, Liam wyciągnął na drgającą dłoń trzy pierścionki.
- Wybierz. - powiedział, uśmiechając się.
Przyjrzałam się dokładnie małym przedmiotom. Wybór był na prawdę trudny, ale w końcu, intuicja podpowiedziała mi właściwie.
- Ten. - rzekłam z pewnością.
Liam kiwnął głową i wyciągnął czerwone pudełeczko minimalnych rozmiarów.
- Dlaczego taki mały? - zapytałam, kiedy chował pierścionek do środka.
- Największy prezent daje się w najmniejszym opakowaniu. - powiedział. - Dziękuję. - przybliżył się do mnie u cmoknął w policzek.
Zgasił światło i wypuszczając najpierw mnie, wyszedł z pomieszczenia. Wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Trzymaj kciuki. - rzucił i chwiejnym krokiem udał się w stronę salonu.
Wciąż nie wiedziałam, na czym polegał jego plan. Stałam przy schodach jak jakaś sarna na polu. Dopóki nie pojawił się Lou.
- A ty tu czego? - zapytał zdziwiony.
- Niczego. Wiesz może, co planuje Liam? - zapytałam.
- No nie wiem... Oświadczyć się? - zrobił ten ruch brwiami. Przewróciłam oczami.
- A dokładniej?
- Skromne, ale romantyczne oświadczyny w ogrodzie. Tyle w temacie. Wybacz, ale muszę iść do łazienki. - uśmiechnął się i dał mi kuksańca w bok, nim zdążyłam się obronić.
I znów zostałam na lodzie. Spojrzałam w stronę schodów. Zrezygnowałam ze sprawdzenia, co u Zayna i ruszyłam do salonu.
Ludzi było mnóstwo. Mniej więcej tyle, ile na urodzinach Niallera we wrześniu. Przeszłam na około, omijając bawiących się imprezowiczów, w stronę konsoli DJ'a. Obok niej stał Harry... możecie się domyśleć co robił z Megan. Przeszłam obok nich i stanęłam po drugiej stronie.
Zobaczyłam, że Zayn rozmawia ze swoim menagerem. Starszy stał, z rękami splecionymi na klatce piersiowej i słuchał cały czas nawijającego Malika. W końcu skinął głową, powiedział parę słów i odszedł. A Zayn stał w osłupieniu. Podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu. Odwrócił się i uśmiechnął się promiennie.
- Nie muszę już udawać... Zgodził się! - wykrzyknął i rzucił się na mnie z uściskiem.
Nie wiedziałam, czy ktoś lub coś może mnie bardziej uszczęśliwić. Czy Niall oznajmiający przez mikrofon, że zostaje w zespole, czy Dan i Liam, ogłaszający swoje zaręczyny, czy Lou, tańczący jak wariat, czy Harry, miziający się po kątach z Megan, szczęśliwy. Szczęśliwy, tak jak ja. Jak nigdy w życiu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)