Przeczytaj kilka słów pod rozdziałem :) miłego czytania. :D
______________________________________
Chwiejnym krokiem dotarłam do schodów. Przytrzymując się poręczy i Harrego, który trzymał mnie za rękę. Z wielkim trudem włożyłam kluczyk do dziurki i otworzyłam drzwi.
- Wiesz, że mój kolega też zaraz będzie w dziurce? Tak jak ten klucz? - mówił Hazza, machając rękami w powietrzu.
- Styles, zboczeńcu ! Tu jestem, nie machaj tak tymi łapami - podeszłam do niego i złapałam jego dłoń.
Zamknął tyłkiem drzwi i przysunął się do mnie. Odór alkoholu uderzył niemal natychmiast w moje nozdrza, przez co skrzywiłam się nieznacznie. Harold, przez ciemności, nie mógł tego zobaczyć. Jego zielone oczy błyszczały się, odbijając światło ulicznej lampy, które dostawało się do domu, poprzez okno.
Harry zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Złapał za mój policzek i pocierał go kciukiem. Chwilę później jeździł palcami po dolnych partiach mojej szczęki. Naczytał się gdzieś pewnie, że to podnieca.
- To nie zadziała. - szepnęłam
- Jesteś aż tak trudna? - spytał, kładąc rękę na mojej talii, i gwałtownie przyciągając mnie do siebie.
- Jesteśmy nawaleni. Nie powinno być aż tak źle. Postaraj się i tyle. - rzekłam, wzruszając ramionami.
Jedną dłoń położyłam na jego karku, drugą - bawiłam się jego uroczymi loczkami. On uparcie, patrząc mi w oczy, oparł czoło o moją głowę. Przeniósł ręce na moje pośladki i zacisnął je mocno. Nie protestowałam - zapewne przez procenty w mojej krwi. Rewanżując się, delikatnie złapałam go za krocze. Wtedy on, z małym uśmiechem na twarzy, czule musnął moje wargi. Odsunął się na milimetr, sprawdzając moją reakcję. Uśmiechnęłam się błogo. On, już pewniej siebie, ponownie wpił się w moje usta. Pocałunek, z delikatnego i czułego, stawał się coraz bardziej namiętny i zachłanny. Wziął mnie na ręce i kulawym krokiem pijanego bezdomnego doniósł mnie aż do mojej sypialni. Przeszedł z pocałunkami na szyję, kiedy ja zabrałam się za jego pasek u spodni. Po niecałej minucie, on miał na sobie tylko bokserki z napisem ,,Open 24 hours". Ja wciąż miałam na sobie sukienkę.
- Ściągaaamyy ! - zawył Hazza, rozpinając zamek z tyłu i ciągnąc ubranie na dół.
Rzucił sukienkę do tyłu i ogarnął wzrokiem moje ciało.
- Takiego brzucha... To ja nigdy w życiu nie widziałem... Nie wiedziałem, że masz tatuaż. - zauważył
- Długo jeszcze będziesz tak gadał? Pasterka nas zaraz zastanie - zniecierpliwiłam się
- Oh, no tak jasne... - speszył się
Nagle wróciła jego pewność siebie i pchnął mnie na łóżko, obok którego staliśmy wcześniej. Niczym kot przyczłapał między moje nogi. Schylił się i kolejny raz muskał wargami moją szyję i dekolt.
- Co z Niallem? To mój kumpel. Opamiętajmy się... - spoważniał, przerywając czynność
- I ty niby jesteś pijany? Harry Styles ma hamulce przed seksem? Wytłumaczę ci wszystko jutro. - mruknęłam, usiadłam i oparłam się na rękach.
- Żeby potem nie było do mnie żalu... że jestem porywczy, zajebisty, przystojny, seksowny i nie mogłaś mi się oprzeć...
- Styles, czy ty każdej kobiecie tak marudzisz w łóżku? Najwyżej o tym zapomnimy, a wymówką będzie picie. O to nie trudno. - zmarszczyłam brwi. Westchnął.
- Dobra - uciął krótko i zaczął ściągać bokserki
- No... ujdzie - powiedziałam, patrząc na jego kumpla. Harry uśmiechnął się zadziornie.
- Zaraz zobaczysz co potrafimy - zapowiedział i przeszedł do czynności, którą zlecił sam Bóg Adamowi, kiedy na świecie pojawiła się Ewa.
Czym różnił się seks z Harrym od tego z Niallem? Wszystkim? To chyba dobra odpowiedź. Niall był taki... delikatny. Bał się, że zrobi mi krzywdę. Nie było w tym odrobiny namiętności, czy też, tej seksualnej pasji. Ale był też taki... beztroski. Błogi. Było w tym pełno zabawy. Niall był typem faceta, przy którym każda kobieta chciała by się budzić. On, z uśmiechem na ustach, obudził by ją słodkim pocałunkiem. Obok taca z przepysznym śniadaniem. Ewentualnie krótka przyśpiewka z gitarą. Taki mentalny spokój. Za to Harry... to całkiem inna bajka. Sprawiał, że czułaś się w pełni kobietą. On za to tryskał męskością. Tworzył dwa różne światy podczas stosunku. Niall tworzył harmonijną jedność. No i... Styles wydawał się jakby bardziej doświadczony. Potrafił rozgrzać cię do czerwoności, kiedy w jakiś sposób uwydatniał twoje atuty. Dodatkowo, miał umięśnione ciało. Nie narzekam na Nialla, ale klata Stylesa o wiele bardziej przyciągała uwagę... Ale czy ja nie wolę chłopaka dużo odbiegającego od ideału?
- Styles, wstawaj! - darłam się, potrząsając jego ramieniem.
Co on tu do cholery robił? Zajrzałam pod kołdrę, podczas gdy on donośnie chrapał. Był... nagi?
- Harry, mam prostownicę! - krzyknęłam
Chłopak otworzył szeroko oczy. Dopiero po krótkiej chwili doszło do niego, że nie jest w swoim pokoju. Podparł się rękami o materac i usiadł. Zatrzepał lokami i spojrzał na mnie, owiniętą w prześcieradło.
- Jestem u ciebie w pokoju? - spytał, a powoli na jego twarzy pojawiało się zdziwienie.
- Tak.
- Jesteś naga?
- Tak.
- Ja też?
- Yep.
- Ee... o kurwa?
- No duża kurwa. Pamiętasz coś? - spytałam.
Jeśli zrobiliśmy to o czym myślę, a szanse na zaprzeczenie są małe, wyrwę sobie chyba wszystkie włosy... Jak mogłam dopuścić do zdrady? To idiotyczne... Czy można choćby pomyśleć o zdradzie osoby, którą kocha się tak mocno? Nie. Zawsze mówiłam nie. Więc co jest nie tak? Dziwna myśl zaświtała mi w głowie... Może ja już go nie kocham?
Od intensywnego myślenia zaczęła boleć mnie głowa... Dobra, nie bijcie, przyznaję się ! Mam po prostu kaca...
- Pamiętam ostatniego drinka. - powiedział Harry, marszcząc czoło. Westchnęłam.
- Chodź. Napijemy się czegoś, zjemy. Może coś wróci - rzekłam z nadzieją, wstając z łóżka.
Szczelnie owinęła się prześcieradłem i ruszyłam w stronę szafy. Harry doskoczył na krawędź łóżka, z refleksem pociągając za końcówkę materiału.
- Styles ! - krzyknęłam.
Mój węzęł był na tyle mocny, że zobaczył tylko sporą część moich pleców. Nic więcej.
- Głowa mnie boli, nie krzycz - marudził - Czekaj. Mam przebłyski... - mówił powoli.
Odwróciłam się do niego z nadzieją w oczach. Stał przede mną i patrzył się na prześcieradło w miejscu, gdzie był mój brzuch.
- Brzuch to ty masz na prawdę dobrej firmy - rzekł, kiwając głową i nie przestając się gapić.
- A coś więcej? - przewróciłam oczyma.
- Tatuaż. Prawe biodro. Od góry do dołu słowa ,, faith, hope, love, strong, persistence, risk, dreams". - wyrecytował z pamięci
- Harry, nie mówiłam o moim ciele. Tylko co nasze ciała dokładnie robiły i czy to zrobiły. - sprostowałam ze spokojem.
- Nie wiem... Pamiętam tylko to. - spuścił głowę
Westchnęłam i znów ruszyłam w stronę szafy. Wyciągnęłam z niej ubrania i odwróciłam się z zamiarem pójścia do łazienki. Jednak tuż za mną stał Hazza...
- Wiesz, tak pomyślałem... Skoro zobaczyłem kawałek twoich pleców i miałem przebłysk z wczoraj, to może...
- Nawet o tym nie myśl - powiedziałam szybko. - Nie rozbiorę się przed tobą. To idiotyczne - wyminęłam go i wyszłam z pokoju.
- Oh, no Cherry... C'mon ! To nic złego, a przynajmniej dowiesz się, czy byłem dobry. - przekonywał mnie Harreh
- Nie wiadomo, czy w ogóle do czegoś doszło. Nie marudź, nie będziesz oglądał mojego ciała. - powiedziałam stanowczo i zamknęłam drzwi od łazienki.
Usiadłam na wannie, chowając twarz w dłonie. Co jeśli na prawdę to się stało? Te uczucia są tak skomplikowane! Jest Adrian, jest Harry, jest Zayn... i jest lub był Niall. Jak wybrać? Ta męka wyboru śledzi mnie od czasów tajemniczego snu, w którym wybrałam... Zayna. Podniosłam wzrok na mozaikę na ścianie. Może po prostu... potrzebuję trochę czasu. Nie ,,może"... Na pewno. Odpocząć od tego wszystkiego. A tak strzegłam się przed pakowaniem się w One Direction! Bałam się, że jeżeli pozwolę sobie choć na odrobinę szczęścia, to później się już nie podniosę... Wnieśli tyle kolorów do mojego szarego życia po klęsce z Adrianem... Jednak... teraz znów nastała szarość. Poznaliśmy się, rozmawialiśmy i było pięknie... Ale wtem wzeszło słońce i nastała szara rzeczywistość.
- To co robimy? - spytał Harry, pijąc kawę.
- Idę na uczelnię. - wzruszyłam ramionami
- Tak po prostu? A co z tym wszystkim?
- Ja nic nie pamiętam. A twój przebłysk nie wiele daje. Trzymajmy się wersji, ze nic nie zaszło. A jakby Niall pytał, to w klubie poznałeś jakąś seksowną blondynkę i wiesz co dalej. Zapomnij. I tyle. - mówiłam o tak ważnej sprawie jak o mleku.
- Ale ja nie chcę zapominać... - powiedział cichutko, jednak na tyle, że go usłyszałam.
- Harry...
- I na prawdę poznałem seksowną blondynkę. I też w klubie. Tyle, że we wrześniu. - rzekł już głośniejszym tonem, chwytając moją dłoń, leżącą na stole.
- Harry błagam, nie świruj...
- Wiesz, że nie potrafię żartować - przyznał, spoglądając w moje oczy.
- Kurczę, Harry... to skomplikowane... Niall, ty, Zayn... - oszczędziłam sobie Adriana - Potrzebuję czasu.
- Jasne. Wiesz, ja nie potrzebuję twojej miłości... Ten seks był świetny... Jestem pewien, że oglądałaś Friends with Benefits... Moglibyśmy być takimi przyjaciółmi.
Zatkało mnie teraz... Wzięłam głęboki oddech.
- Po pierwsze : Czyli jednak to zrobiliśmy? Oszuście, gdybym się rozebrałaaa - pogroziłam mu palcem.
- Sorki - uśmiechnął się, ukazując dołeczki w policzkach
- Po drugie : co z Megan?
- Nie wiem... nie znamy się, ale strzeliła w to moje serducho jakąś siłą. Nie wiem, czy mam się starać - kiwnęłam głową
- I trzecie : Nie możemy być takimi przyjaciółmi. Nie z takim końcem. Ale jeśli chodzi ci o seks... Bez zobowiązań. Bez uczuć. Bez związku. Tylko seks?
- Dokładnie. - kiwnął głową, z nieśmiałym uśmiechem.
- Pomyślimy. - ucięłam krótko i wstałam.
Harry wrócił do domu, a ja pojechałam na studia. I tak już byłam spóźniona. Weszłam na salę jak gdyby nigdy nic i usiadłam na swoje miejsce. Rozłożyłam notatniki i z udawaną ciekawością wpatrywałam się w Washfouna. Gdyby nawet tornado przeszło, on i tak nie przerwał by lekcji...
- Cześć - usłyszałam szept obok siebie.
Odwróciłam gwałtownie głowę. Obok mnie siedział chłopak, którego do tej pory nie widziałam na uczelni. Szatyn, szare, przyciągające spojrzenie, wyczucie stylu i uroczy uśmiech. Uścisnęłam dłoń nieznajomego, którą do mnie wyciągnął.
- Cherry. - powiedziałam i zwróciłam wzrok na profesora.
- Dylan.
- Nie widziałem cię tu wcześniej. - zaczął rozmowę
- To samo mogę powiedzieć o tobie. - powiedziałam na co się zaśmiał. Uśmiechnęłam się, wciąż patrząc na Washfouna.
- Jestem tu od miesiąca. Nie całego w sumie.
- A mnie tu miesiąc nie było. - rzekłam, starając się przybrać miły ton głosu.
- Coś się stało? - zaciekawił się
- Byłam w śpiączce. Nic po za tym. A z tobą co?
- Przeprowadziłem się z Chorwacji. Ciągnęło mnie do aktorstwa, tato dostał awans... Skorzystałem. Dlaczego byłaś w śpiączce?
- Długa historia. Ja jestem z Polski. - uśmiechnęłam się i w końcu na niego spojrzałam. Skrobał coś ołówkiem w zeszycie.
- Wiem. Chyba każdy cię tu zna, co? - zwrócił wzrok na mnie. Zmarszczyłam brwi.
- Dlaczego? Jestem normalną studentką z Polski... Nic wielkiego.
- A One Direction? A wygrany casting? Nie czytasz jakichś wiadomości w internecie? Wszędzie o tym trąbili. Że jakaś amatorka pokonała Emmę Watson, Taylor Momsen czy Blake Lively ! - powiedział na tyle głośno, że niektóre głowy odwróciły się w jego stronę. - Sorki. No i cały czas piszą o tym, że jesteś dziewczyną Nialla. To znaczy, że są takie plotki. A co dalej nie wiem. Jakiś miesiąc już na tym nie siedzę.
- A właśnie chciałam cię upomnieć, że nic nie słyszałeś o śpiączce - poklepałam go po ramieniu z szerokim uśmiechem. - No ale... dzięki. Fajnie, że mam takich fanów - dowartościowałam się
- Arogancka? - uniósł brwi w górę
- Nie. Uzdolniona aktorsko - rzekłam krótko, wywołując jego śmiech.
Zajęcia minęły dziwnie szybko... być może dlatego, że dawno na nich nie byłam... Nie ważne. Przed wyjściem z sali Dylan ponownie podjął rozmowę.
- Robisz coś dziś? - spytał, podając mi ostatni notatnik do spakowania
- Nie jestem singielką. - powiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Spokojnie spokojnie, nie zapędzaj się tak. Wiem, że cię pociągam, ale raczej o przyjaźń mi chodzi. Nie mam tu nikogo... Pomogłabyś mi? - dogonił mnie i pociągnął za bluzkę, zmuszając do odwrotu.
- O... - zmieszałam się. - Jasne, czemu nie...
- Dasz mi swój numer? - spytał, podając mi swój telefon.
Naskrobałam szybciutko numer i spojrzałam na chłopaka. Wycierał ręce o uda... Spocone dłonie? Czym on się tak stresuje? Zauważyłam, że był bardzo wysoki...
- Proszę - oddałam telefon z uśmiechem.
- Panno Cherry, proszę do mnie na sekundkę. - profesor wychylił się z sali.
- Napiszę ci adres i godzinę. - mruknęłam na pożegnanie i ruszyłam w stronę Washfouna.
Chłopak z uśmiechem i kręcąc głową skierował się do wyjścia. Odprowadziłam go wzrokiem z myślą ,, Polubiłam go. Na prawdę".
- Coś się stało? - spytałam staruszka, siedzącego za biurkiem.
- Absolutnie nic. Chciałem tylko zapytać jak się czujesz. Po śpiączce twój organizm może nie być gotowy do grania w tak prestiżowym filmie. - stwierdził profesor. Zrobiłam kwaśną minę.
- Obudziłam się przedwczoraj. Już dziś jestem na studiach i stoję tutaj, przed panem, właśnie w tej chwili. Jak coś może być nie tak?
- Nie masz wahań nastrojów? Nadpobudliwości? Wzmożonej arogancji? - zaczął wymieniać - To wszystko ma powiązanie ze śpiączką. Masz zbyt silne leki i moim zdaniem, powinnaś oddać rolę Cassandrze. - teraz to już przegiął.
- Ten castin wygrałam ja. Nie ona. Ona nawet nie jest statystką. Mój organizm jest w bardzo dobrym stanie i za tydzień stanę przed kamerą i pokażę panu, co to znaczy aktorstwo. Nauczyłam się sama więcej niż był pan w stanie nauczyć mnie. Mam silną osobowość i już teraz mogę panu powiedzieć, że ten film będzie hitem. A ja na tym nie poprzestanę. Zrobię największą aktorską karierę w tym świecie. A wtedy pan będzie żałował, że próbował namówić mnie do zmiany decyzji. - uderzyłam palcem w biurko.
Z wrogą miną zmierzyłam zdziwionego Washfouna i wyszłam. Co za staruszek... Z nerwów zgłodniałam... No dobra i bez tego byłam głodna.
- Cześć Ellie - uśmiechnęłam się do koleżanki
- O cześć! Jak się czujesz? Słyszałam, ze się obudziłaś. Byłam wczoraj w szpitalu, ale już wyszłaś...
- Masz chwilę? - spytałam, wskazując na stolik.
Zamówiłam tonę jedzenia i usiadłam na wolnym miejscu. Ellie załatwiła sobie zmianę i po chwili dołączyła do mnie.
- Opowiadaj - powiedziała, opierając łokcie o stolik.
- Wiesz, kiedy byłam w tej śpiączce, miałam różne sny... prorocze. Trzy się spełniły, dlatego trochę się boję...
- Mów, co się stało? - powiedziała zatroskanym głosem
- Wiem, że mogę ci ufać. Nie powiesz nikomu, prawda? Nie chcę się z tym zwracać do Karoline...
- Oczywiście, że możesz... No właśnie, dlaczego ja a nie Karoline? - zmarszczyła brwi
- Po kolei. Więc śniłam o 10 różnych sytuacjach. Pierwsza... mała sprzeczka z Niallem. Druga... I tu jest mi okropnie wstyd, bo nie wierzę, że mogłam coś takiego zrobić... - złapałam się za głowę
- Hej, możesz mi powiedzieć. Wyduś to - chwyciła moją rękę, zachęcając uśmiechem
- Zdradziłam Nialla - szepnęłam
- Co zrobiłaś?! - niemal wykrzyknęła
- Ciszej, proszę. Byłam pijana, ja tego nie pamiętam. Ale to właśnie mi się śniło. On to pamięta.
- Kto?
- Harry - powiedziałam cicho
Ellie złapała się za głowę.
- Nie wierzę... - wydukała
- Taa, ja też nie.
- Ok, otrząsnęłam się. Co z trzecim snem? - przetarła twarz i opuściła ręce
- Cześć ! - krzyknęłam, wchodząc do willi chłopców.
Standardowo, z kuchni wyjrzał Niall.
- Cześć - mruknął.
Podeszłam do niego z uśmiechem. Stanęłam na palcach, żeby dać mu buzi, jednak on odwrócił głowę i dostał tylko w policzek... Zmarszczyłam brwi.
- Coś nie tak? - zapytałam.
On w odpowiedzi usiadł na krześle przy stole i gestem zaprosił mnie do uczynienia tego samego. Wciąż ze zmarszczonym czołem i z myślami pełnymi obaw, zrobiłam to o co prosił...
- Musimy porozmawiać - powiedział dość drżącym głosem.
- O czym? - spytałam, trąc dłonie
Niall smutnym wzrokiem spoglądnął na mnie. Zaryzykowałam i spojrzałam w te cholernie niebieskie tęczówki... Były takie piękne... Jednak były smutne, jakby coś strasznego miało się wydarzyć. Przez to traciły trochę uroku.
- Od dawna nad tym myślałem, ale ... w końcu podjąłem decyzję. Musimy się... rozstać... - powiedział powoli, wbijając wzrok w obrus.
W kącikach jego oczu zauważyłam łzy... To samo działo się ze mną. Oprócz tego, że właśnie poczułam, jakby ktoś sztyletem przebił moje serce. Dlaczego? Dlaczego zrywa?
- Mówisz poważnie? - mój głos brzmiał jak jęk zbitego psa
W odpowiedzi kiwnął krótko głową. Schowałam twarz w dłonie. Po chwili były całe mokre od łez. Wzięłam głęboki oddech i ponownie spojrzałam na Horana. Teraz jego oczy wyglądały jak jeden wielki ocean. Były wypełnione słonymi kroplami...
- Nialler... jest inna?
Znów nic nie powiedział. Pokręcił jedynie głową w zaprzeczeniu.
- Co ja tu do cholery robię... - powiedziałam myśl na głos i wstałam.
Niall spojrzał na mnie zdumiony. Nic nie mówiąc po prostu wyszłam...
,,Potrzebuję kogoś do potrzymania za rękę. Zgłaszasz się?" - napisałam do Dylana.
,,Widzisz jak szybko zmieniłaś zdanie co do naszego związku? Kiedy i gdzie?"
Naskrobałam odpowiedź i ruszyłam w stronę domu.
- Gdzie i jaki?
- Na lewej łopatce. Napis ,,Stay strong".
___________________________________________
Cześć ! Jak pod koniec roku szkolnego? :D
Kilka spraw. W ankiecie obecnie wygrywa Niall, a jak widzicie, właśnie się rozstali. BEZ OBAW ! Ankieta ma wyłonić chłopaka Marty NA KONIEC. W środku może dziać się co chce. Mam nadzieję, że załapałyście alzuję.
Rozdział zapowiada, co będzie działo się przez najbliższe 10(? maybe...) rozdziałów.
Mam dla was dwa filmiki. Obydwa, jakimś cudem, zmusiły mnie do płaczu. Pierwszy, może dlatego, że mam świra na punkcie Jacksona :D
One Direction - Man in the mirror
For you, Directioners
No i to. Jeśli nie płakałaś, to albo nie masz serca, albo nie jesteś Directioner. Jakby ktoś wyczaił tytuł piosenki, proszę, daj mi znać.
Do rozpoczęcia nowego bloga coraz bliżej ! #soexicted
Ostatnia sprawa : mam cholerną fazę na twitcama... wuuuw... i chciałabym go zrobić. Ale nie wiem, czy będą chętni, dlatego proszę, napiszcie w komentarzu, czy mogłybyście oglądnąć.
I sprawa łącząca (i nieco egoistyczna) proszę o więcej komentarzy !
No... to chyba tyle ^^
Wiśnia :D
środa, 27 czerwca 2012
sobota, 23 czerwca 2012
Part 21
NIALL
- Więc nie będzie już żadnych komplikacji?
- Nie. Wszystko jest prawidłowo - rzekł z pewnym spokojem lekarz, odsuwając małą latareczkę od oka Marty.
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. Od samego przebudzenia, z jej twarzy nie schodził uśmiech ...
- Jak się czujesz? - spytałem ponownie, kiedy lekarz już wyszedł.
- Pobolewa mnie brzuch, ale... jest dobrze - wzruszyła ramionami
Jej głos w moim mózgu rozbrzmiewał po raz pierwszy, od tak wielu dni... Każda komórka mojego ciała cieszyła się, że jest obok niej... Z pełnym spokojem opadłem na krzesło obok łóżka, cały czas trzymając dłoń Cherry.
- Opowiadajcie co u was ! - ożywiła się, zwracając się do Megan, Harrego, Adriana, Karoline, Pauli i Olafa.
- Martwiliśmy się, przez ten cały czas, więc... chyba nic się nie wydarzyło? - zwróciła się Karoline do pozostałych.
Ci z pomrukiem poparli jej wypowiedź.
- Gram w pierwszym składzie ! - poinformował Olaf
- Na prawdę? W końcu ten debil zauważył, że przyszła gwiazda piłki nożnej siedzi u niego na ławce - prychnęła Marta - W każdym razie, gratuluję - wyszczerzyła się.
- My za trzy dni musimy wrócić - Harry skinął głową na mnie - skończyliśmy trasę po Australii. Jeszcze Chiny, Paryż i jesteśmy w domu.
- Poprzedłużało się trochę? Wydawało mi się, że 9 listopada, mieliście być we Francji. - zmarszczyła brwi Marta.
- Nie, po prostu... W Chinach będzie napięty grafik. - uśmiechnął się Harry.
- Megan, a co słychać w Polsce? - Harry szybko przerzucił głowę na nową znajomą...Cherry przeskakiwała z tematu na temat, jakby była w pełnej sprawności od wielu miesięcy, a nie minut... Nagle, coś zaświtało mi w mózgu... Brawa dla Horana?
- Stara bieda, pracy nie ma. - zaśmiała się brunetka.
Na śmiech Megan, Harold ukazał swoje słodkie dołeczki w uśmiechu. Cały czas badał ją wzrokiem... a ja cały czas przyglądałem się jemu. Adrian milczał. Był zajęty esemesowaniem. Paula zawzięcie szukała czegoś wzrokiem w podłodze...
- Zostawicie nas samych? - spytała Cherry, unosząc moją dłoń wyżej
Wszyscy posłusznie wyszli.. Zdezorientowany, nie spuszczałem z niej spojrzenia.
- Coś...
- Nie, nie. Wszystko w porządku. - przerwała mi, klepiąc dłonią miejsce obok siebie.
Usiadłem tam gdzie wskazała. Natychmiast mnie przytuliła. Odwzajemniłem gest.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że się nie załamałeś. - szepnęła mi do ucha, wzmacniając uścisk.
- Obiecałem. - powiedziałem krótko.
Rozluźniła uścisk i położyła dłonie na moich ramionach. Odsunęła się ode mnie na długość ramion, szybko przecierając, jak się domyśliłem, łzę z policzka.
- Jesteś świetną aktorką. Udajesz przed nimi wszystkimi tyle emocji... - przyznałem. Puściła to mimo uszu.
- Uśmiechnij się proszę. Nie zrobiłeś tego jeszcze ani razu. - powiedziała z lekkim wyrzutem, a jej oczy się zaszkliły.
Chwyciłem jej twarz jedną ręką i głaskałem kciukiem jej gładki policzek. Tak jak prosiła, uśmiechnęłem się, odgarniając włosy z jej czoła.
- Nie tak. Proszę, spójrz mi w oczy - zażyczyła sobie.
Spojrzałem w jej oczy i niemal od razu zatonąłem w jej niebieskich jak ocean tęczówkach. Tak dawno ich nie widziałem... Poczułem delikatne ukucie w sercu.. Czyżby poczucie winy? Zmarszczyłem brwi, zabrałem rękę z jej policzka i wbiłem wzrok w podłogę.
- Niall... Co jest? - spytała zatroskana, kładąc rękę na moich plecach.
- Wiesz, dlaczego tu jesteś? - spytałem, i nie dając jej odpowiedzieć, kontynuowałem - Wiesz, dlaczego byłaś w śpiączce prawie miesiąc? Wiesz, dlaczego nie masz nerki? Wiesz, że teraz twoje życie się zmieni? - mówiłem szybko - Wiesz, kto jest temu wszystkiemu winny? - zapytałem dobitnie i ze złością, zaciskając szczęki.
Do oczu, napłynęły mi słone kropelki. Zamgliły mi źrenice, jednak doskonale widziałem zszokowaną minę Marty. Z grymasem wypisanym na twarzy, powoli kiwała głową.
- Obwiniasz się... - kolejny raz kiwnęła głową.
Prychnęła cicho, zwróciła wzrok na sufit, tym razem kręcąc głową. Odrzuciła kołdrę i objęła kolana.
- Niall, przecież nie chciałeś. To nie było specjalnie. Nie zrobiłeś tego umyślnie, więc dlaczego ja miałabym cię obwiniać? Chorobę nerki miałam od urodzenia, wycięcie, było tylko kwestią czasu. Nie rozumiem ! - na ostatnie dwa słowa, złapała się za głowę, delikatnie ciągnąc włosy.
Położyłem dłoń na jej rękach. Podniosła głowę i wzrok na mnie, a ja przeniosłem swoją rękę na jej kolano. Znów miała zaszklone oczy. Przybliżyłem się do niej, cały czas zerkając w jej tęczówki. Rozluźniła kolana i również nachyliła się w moją stronę. Złapała mój policzek. I kolejny raz, jednak po tak długiej przerwie, nasze usta złączyły się w gorącym i czułym pocałunku... Nigdy nie miałem na nią takiej ochoty jak teraz... Nawet z podkrążonymi oczyma, z potarganymi włosami, w tej szpitalnej piżamie... pociągała mnie tak samo... Pocałunek był tak przyjemny, jak jeszcze nigdy... Myśli nie stanowiły teraz żadnego problemu... na szczęście. Byłem skupiony tylko na niej. Jakbym niedługo miał ją stracić...
HARRY
Siedzieliśmy wszyscy przed salą, na białych, plastikowych krzesełkach. O czym myślałem? O tej cholernej blondynce która dała mi tyle nadziei... A ON cały czas z kimś esemesował... Zmarszczyłem brwi i zacisnąłem wargi...
- Harry... coś nie tak? - Paula, siedząca koło mnie, położyła dłoń na moim ramieniu.
Strzepnąłem ją i wstałem, zaciskając pięści. Nie dość że on, to jeszcze ona musi mnie irytować. Podszedłem nerwowym krokiem do Adriana, rozluźniając pięści i uspakajając minę.
- Możemy pogadać? - niemal warknąłem.
Spojrzał na mnie z dołu, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Tylko oczy... świeciły się, jak zwykle, dziwnie. Wstał i poszedł za mną, kawałek od innych.
- Jesteś z nią? - spytałem, a moja twarz niespodziewanie się napięła
- Z kim? - zapytał zdezorientowany
- Nie udawaj, to żałosne... Jesteś z nią czy nie?! - krzyknąłem
- Harry... Kogo masz na myśli? Na prawdę, nie wiem o co ci chodzi...
- Zgrywasz się. Jesteś z nią. Widziałem was dzisiaj. Na lotnisku. Źle się ukrywaliście. Ona jest moja rozumiesz?! - wrzeszczałem
Adrian kolejny raz zrobił zdumioną minę, co było ostatnim punktem do mojej rozbudzenia wściekłości. Ponownie zacisnąłem pięść i mocno wymierzyłem ją chłopakowi w twarz. Upadł, trzymając się za miejsce uderzenia. Prychnąłem i najzwyczajniej w świecie odszedłem. Zapukałem do sali i wszedłem, nie czekając na odpowiedź.
- Wiem, że chcieliście zostać sami, ale nie wytrzymam tam.
- Siadaj - niemal rozkazała Marta.
Posłusznie usiadłem obok niej. Chwyciła mnie za obie dłonie. Miała takie delikatne ręce... Stop. To dziewczyna Horana. Już ogarniam.
- Mów. Wszystko. - powiedziała powoli i uśmiechnęła się zachęcająco.
- Wierzysz w zakochanie od pierwszego wejrzenia? - spytałem, patrząc na nią z nadzieją.
Wywróciła kilka oczami na wszystkie strony, zabawnie ruszając przy tym ustami.
- Wyłącznie. - powiedziała w końcu
- To znaczy?
- Wiem, że coś takiego istnieje, ale nigdy nie spodziewałam się.. i nie spodziewam, że to spotka właśnie mnie. Takie przypadki - tu zakreśliła cudzysłów w powietrzu - chodzą po ludziach. Ale tak na prawdę, występują raz na milion par. Więc... wierzę - zaśmiała się, podsumowując.
Uśmiechnąłem się do niej, pierwszy raz szczerze, od wielu dni.
- Mam zgadywać? Zasugerowałeś to wzrokiem... - powiedziała, wskazując palcem na moje oko.
Pokiwałem głową. Niall przyglądał się temu z zainteresowaniem. On już wiedział... Po chwili Marta uśmiechnęła się cwaniacko.
- Megan. Jestem pewna.
Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i powoli pokiwałem głową.
Tak właśnie było. Natrafiłem na tą cholerną miłość. I jeszcze bonus : od pierwszego wejrzenia. Dodatkowy bonus? Była Polką... i byłem pewny, że jest równie wspaniała jak Cherry.
Marta puściła moje dłonie i rzuciła się na mnie z uściskiem.
ZAYN
- Zamawia pan coś? - usłyszałem głos ekspedientki
- Dwa Cheaseburgery, Nuggetsy.. albo nie... hot wingsy, kawę i frytki. - zamówiłem.
Po chwili odebrałem jedzenie i ruszyłem w stronę stolika, przy którym siedzieli Lou i Liam.
- Ile mamy czasu? - spytał Louis Payna
- Jakieś półtorej godziny. - odrzekł bez przekonania.
- Do czego? - spytałem, siadając.
- Dann dziś przylatuje, mówiłem ci - przypomniał mi Daddy, marszcząc czoło.
Ze zrozumieniem pokiwałem głową i zabrałem się za jedzenia. Chłopaki wymienili znaczące spojrzenia. Poczułem wibrację w kieszeni. Zdumiony, bo nikt do mnie ostatnio nie dzwonił, odebrałem połączenie.
- Słucham? - mówiłem z pełną buzią.
- Zayn? Coś ci jest? - spytała Karoline.
Szybko przełknąłem jedzenie i prowadziłem rozmowę dalej.
- Nic, jem. Co z nią?
- Obudziła się. Jakieś dwie godziny temu. - poinformowała
- Jak się czuje? - zapytałem, mając nadzieję tylko na dobre wieści...
- Mówi, że boli ją brzuch, ale jest dobrze. Lekarze powiedzieli, że nie ma i nie powinno być żadnych komplikacji.
Odetchnąłem. Chłopcy patrzyli na mnie znacząco, oczekując, że powiem im kto dzwoni, chociaż i tak się pewnie domyślali. Bezgłosem powiedziałem, że to Karoline.
- Dziękuję... Że cały czas dawałaś mi znać... Powiesz jej o tym?
- Nie. Wkurzyłaby się, wiesz o tym. I wiesz dlaczego Zayn. - mówiła powoli
I znów poczułem coś w środku... poczucie winy? Poczucie, że popełniłem największy błąd w życiu, kolejny raz? To już nie był błąd. To był po prostu zły wybór... Ale Karoline, to kolejna osoba, która mi to przypomniała...
- Wiem. - odpowiedziałem. - A co u ciebie?
- Daję radę... a ty jak się trzymasz?
- Dobrze,w końcu chwila wytchnienia. - uśmiechnąłem się
- Dlaczego nie wróciłeś? - zadała to pytanie, na które raczej nie chciałbym odpowiadać...
- Bo... Marry ma przyjechać.
- Daj mi Liama. Już. - nakazała.
Wiedziała, że zrobię to z niechęcią, więc dodała ostrzejszy ton. Podałem Paynowi telefon.
- Halo? Cześć... Skąd ta myśl? Przecież nic nie kręcę ! Karoline, nie pokłóciliśmy się... Nie wiem dlaczego Niall jest taki przybity, może to go przerosło? Cieszy się, że się obudziła, więc... Co ty mówisz?! To skomplikowane. Marry? Nie wiem jak jest na prawdę... Oh no dobrze ! Udaje i się bawi, to tyle. Dobra, na razie.
Przysłuchiwałem się temu z niemałym zainteresowaniem. Jak ona to wyczuła? Jak mogła się domyśleć, między Liamem i mną a Niallerem coś zaszło?
- Obudziła się? - spytał Loui, kiedy Liam oddał mi telefon
- Tak, wszystko jest dobrze. - odpowiedziałem ze zmarszczonym czołem
Liam spojrzał na mnie znacząco. Nawet niech nie myśli, że wrócę ! Nie teraz... na pewno.
*Dzień później* CHERRY
- Żartuje pan? - spytałam rozbawiona
- I tak wiem, że zrobiłabyś to tak czy siak... Tylko pamiętaj, że nie możesz przesadzić. I poźniej przerwa na .. miesiąc. - zagroził mi palcem
- Dziękuję. Za wszystko. Do widzenia ! - podziękowałam i pożegnałam się.
Podeszłam do drzwi wyjściowych i chwyciłam dłoń blondyna. Uśmiechnął się promiennie.
- Wydajesz się aż nad to rozbawiona. Co ci powiedział?
- Muszę oswoić nerkę.. przyzwyczaić ją, że jest teraz sama, bez koleżanki. Kazał mi iść do jakiegoś klubu i... napić się, ale nie za dużo. Muszę też rozruszać nogi - powiedziałam ze śmiechem. Nialler pokiwał głową.
- Gotowa? - spytał
- Na co? - zapytałam zaskoczona
- A... zobaczysz - rzekł tajemniczo i pociągnął mnie w stronę wyjścia.
Co mnie tam czekało? Jeśli to była jego niespodzianka to właśnie zarobił kopa w dupę. Przed szpitalem stało tuzin paparazzich... Oślepił mnie błysk tych cholernych fleszy, tak, że zakręciło mi się w głowie... A, Niall obok, jest się kogo trzymać.
Wsiedliśmy do czarnego vana. Nialler ukradkiem podał kierowcy karteczkę, jak myślę z adresem.
- Widziałam - powiedziałam, uważnie śledząc go wzrokiem.
W odpowiedzi wzruszył tylko ramionami. Uderzyłam go w ramię.
- Ej ! Co jest? - spytał zdezorientowany
- Wiesz, że nienawidzę takiej tajemniczości. - powiedziałam, mrużąc oczy.
- Oj no... chcę ci to w jakiś sposób wynagrodzić, to wszystko. - rzekł niezbyt wymijająco, przewracając oczami.
Odpuściłam... Ale kiedy stanęliśmy na parkingu przed ,moim' parkiem, miałam złe przeczucia. Wysiedliśmy z auta, a Niall bez słowa poprowadził mnie do wejścia. Chwycił mnie za dłoń, a gdy doszedł do największego rozwidlenia alejek, odwrócił się do mnie i powiedział:
- Zasłonię ci oczy. Nie złość s...
- Niall ! Nie dość, że niespodzianka, to jeszcze każesz mi zakrywać oczy! Serio? - przerwałam mu, coraz bardziej się irytując.
- Czemu ty się tak stresujesz od razu? Dobra, tym razem ci odpuszczę. Ale nie odzywasz się, dopóki ci nie pozwolę. - zadecydował
- Niall...
- Powiedziałem coś!
- Zimno mi! - krzyknęłam, śmiejąc się cicho.
Ściągnął fioletową bluzę JW i podał ją mi, kolejny raz przewracając oczami.
- Ostatnio cały czas to ro...
Przerwał mi jednym gestem. Uniósł palec do góry i spojrzał na mnie znaczącym wzrokiem. Podniosłam ręce w geście obronnym. Dobra, dobra, zamykam się... Wybrał ścieżkę, prowadzącą na południe parku... Chwila. Ścieżkę, prowadzącą do...
- Moja górka?! - krzyknęłam, stojąc przed ulubionym miejscem.
- Nie pozwoliłem ci !
Ścisnął mocniej moją dłoń i poprowadził mnie na szczyt. Leżał tam koc, koszyk piknikowy i bezprzewodowe radio. Była też gitara.
Pomógł mi usiąść, a po chwili sam zrobił to samo.
- Teraz możesz - powiedział z uśmiechem.
- Skąd wiedziałeś? - to pierwsze pytanie jakie przyszło mi do głowy.
- Ah, wiesz... zakolegowałem się trochę z Adrianem - uśmiechnął się szerzej
Pokiwałam głową.
- Dobra, pokazuj co tam masz. To szpitalne jedzenie było paskudne !
- Współczuję - rzekł krótko i pocałował mnie w czoło.
Zabraliśmy się za jedzenie. Co to było? Standardowo - kurczak. Czyli moje ulubione danie.
- Naucz mnie czegoś po polsku - poprosił Nialler
- Na przykład? - spytałam, przerzuwając posiłek
- Cokolwiek - wzruszył ramionami.
I przez kolejną godzinę Niall uczył się mówić po polsku. Jako tako mu to wychodziło, ale z irlandzkim akcentem... brzmiało to co najmniej komicznie.
- Kiedy zamierzasz iść do klubu? Czy coś... - spytał, biorąc kęs batona
- Dzisiaj lub jutro. - wykonałam to co on robił dość często - wzruszyłam ramionami
- Nie chcę żebyś tam szła... - powiedział powoli
- Kiedy wyjeżdżacie? Dokładnie? - spytałam, przenosząc wzrok na niego i zmieniając temat.
- Jutro, w nocy... - rzekł smutnym tonem
- Więc... kiedy następnym razem się zobaczymy? - zapytałam, patrząc mu w oczy, które świeciły się niczym gwiazdy.
- 9 listopada mamy być w Paryżu i tak myślałem... Może przyleciałabyś wtedy do nas? To blisko, nie to co Chiny... - mówił wolno
- Na prawdę? Zobaczę ten wielki i prawdopodobnie przereklamowany Paryż? - spytałam, nie dowierzając. Uśmiechnął się promiennie.
- Nie jest przereklamowany, jeśli spędzasz tam czas z kimś, a nie sam na sam. - powiedział i chwycił moją dłoń
- Więc... 9 listopada widzę cię w Paryżu! - zaśmiałam się, wskazując na niego palcem, jednak w środku, coś we mnie umarło... Zapomniał... o moich urodzinach...
Złapał go szybko i pocałował.
- Nie gryź - zarzekłam się
Jak na zawołanie, specjalnie, aczkolwiek delikatnie, zrobił to. Rzuciłam się na niego z łaskotkami.
- Opowiedz mi o swoich marzeniach. - poprosił Nialler.
Wsłuchując się w jego równomierny oddech i bicie serca, zamyśliłam się... O czym teraz tak na prawdę marzę?
- Zawsze myślisz o marzeniach, kiedy dziewczyna leży ci na brzuchu i oglądacie kształty chmur na górce w parku? - spytałam. Zareagował śmiechem.
- Wiesz, to awaryjna sytuacja. Pierwszy raz mi się to zdarzyło... Ale chyba wolę...
- Gwiazdy. - przerwałam mu. - Tak, ja też. Do tego pełnia księżyca.
- Wiesz, jak na 30 października... Niebo jest całkiem ładne - przyznał
- Z tym się zgodzę.
- Więc... co z tymi marzeniami? - powrócił do tematu. Znów się zamyśliłam.
- Jakiś rok czy dwa lata temu powiedziałabym, że chciałabym bym cenioną aktorką. Taką, która potrafi wywoływać każdą emocję na twarzy i w sercu dziecka, nastolatka, dorosłego czy starszych. Dawać ludziom rozrywkę, tego czego pragną i tego czego brakuje im w każdy wieczór. Zasiądą przed telewizor, włączą film i ujrzą tam mnie, a humor od razu im się poprawi. Chciałabym żeby tak było. Teraz to wszystko zaczyna się spełniać.. powoli bo powoli, ale jest. A teraz? O czym marzę? Być kochaną. Przede wszystkim. Żeby każda osoba wokół mnie była szczęśliwa, równie tak jak ja. Tego zawsze mi w życiu brakowało . O czym jeszcze? Zawsze chciałam odwiedzić Dominikanę. Lub jakiś taki.. tropikalny kraj czy coś. - skończyłam i uśmiechnęłam się na myśl o tym wszystkim.
- Ciekawie - przyznał z jakby.. szacunkiem, czy coś.
- A ty co ? O czym marzysz? - spytałam, odwracając głowę w jego stronę.
Jego oczy uważnie śledziły każdy obłok. Zmarszczył brwi i powiedział.
- Chciałbym nigdy nie rozstawać się z zespołem. O to proszę tego pana na górze każdego dnia, chociaż tak na prawdę nie wierzę, że on tam jest. Ale ostatnio... nie możemy się dogadać. Nie wiem co z tego wyniknie. - mówił zmartwiony - I chciałbym mieć własną sieć restauracji - powiedział, błogo mrużąc oczy.
- Nie układa wam się? - zaciekawiłam się
Z zaprzeczeniem pokręcił głową.
- Zbierajmy się. Już prawie 18. - powiedział i wstał. - Najadłaś się?
- Bardzo śmieszne. Ale było bardzo dobre. Dziękuję - powiedziałam, i przytuliłam się do chłopaka.
Odwzajemnił uścisk i pocałował mnie.
- Zapomniałeś, prawda? - spytałam, nagle posmutniając... czemu zdecydowałam się popsuć całą chwilę? Co mną do cholery sterowało?!
- O czym? - odsunął mnie od siebie na długość ramion, które były na mojej szyi. Przewróciłam oczami.
- Nie ważne - mruknęłam, zabrałam telefon z koca i odeszłam.
Dogonił mnie dopiero na rozwidleniu alejek. Stanął przede mną, położył dłonie na moich ramionach i wbił wzrok w ziemię.
- Poczekaj - powiedział powoli. - Wytłumacz mi o co ci chodzi. Proszę.
- Nawet nie proś Nialler. - prychnęłam - Nigdy cię nie ograniczałam. Zawsze, kiedy tylko chciałeś szedłeś na mecz z chłopakami, na piwo czy te inne. Nigdy nie miałam do ciebie pretensji, że nie masz dla mnie czasu. Teraz oni są ważniejsi niż ja. A teraz ty nie pozwalasz mi iść do klubu? Jeszcze po tym, co narozrabiałeś? Nie jest ci głupio choćby prosić, żebym nie szła? Aa... Po prostu daj mi spokój - strzepnęłam jego ręce i ponownie odeszłam.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Harrego. Odebrał.
- Idziesz dzisiaj ze mną do jakiegoś klubu. I nie Wrong Way. O 19 u mnie. - powiedziałam i natychmiast się rozłączyłam.
Wsiadłam w taksówkę i pojechałam do domu. Olafa nie było, czyli coś, co jest normą. Zrobiłam sobie górę jedzenia i zasiadłam przed telewizorem. Program tak mnie zmulił, że postanowiłam wziąć prysznic. Głośno śpiewając Starship Nicky Minaj, nie myślałam o niczym. Zawsze orzeźwia, nie ważne o jakiej porze dnia. Wysuszyłam się, ubrałam i te wszystkie inne pierdoły upiększające. Zeszłam na dół, na dźwięk dzwonka do drzwi.
- Cześć - rzekł Harry, szarmancko się uśmiechając.
Odwzajemniłam uśmiech i gestem zaprosiłam go do środka.
- Ślicznie wyglądasz - stwierdził, uśmiechając się jeszcze szerzej.
Narzuciłam marynarkę na plecy i zabrałam klucze z komody, obok której stał.
- Dziękuję.
Przychylił się w moją stronę i delikatnie cmoknął mnie w policzek. Zarumieniłam się lekko.
- Chodźmy.
- A Niall? - spytał, wciąż stojąc w progu.
- Nie idzie - powiedziałam i zamknęłam drzwi.
- Dlaczego zadzwoniłaś po mnie?- spytał, już przed jakimś klubie na przedmieściu.
- Nie chciałeś się trochę pobawić? Podczas wolnego? Nie poznaję cię, podrywaczu Stylesie. - rzekłam, wchodząc do klubu.
Od razu ruszyłam w stronę baru. Harry, jak pies, poszedł za mną. Zamówiłam whiskey i usiadłam na wolnym krzesełku. Harreh, ponownie to powiem, jak pies, usiadł koło mnie. Mój osobisty ochroniarz czy jak?
- Nie tańczysz? Nie podrywasz żadnej? - spytałam, znów zaskoczona.
- Wolę wypić. W Australii, tym bardziej przy Paulu, pewnie by mi się to nie udało - powiedział, swoim wolnym i niskim głosem.
Piliśmy... no dobra, chlaliśmy i to ostro. Z każdym łykiem alkoholu, coraz bardziej kręciło mi się w głowie. Oh, serio, gdybym miała ochotę się pokręcić, poszła bym na karuzelę, do wesołego miasteczka ! Przepraszam, nie kontroluję myśli.
- Marta... powtórzymy nasze pierwsze spotkanie? - spytał Harry i głośno czknął.
- Flirtować ci się zachciało co? - zachichotałam.
Harry nachylił się do mnie i szepnął mi do ucha, głosem podrywacza:
- Ale chodźmy do mnie.
- U ciebie jest Niall. Ja mam wolne. - mówiłam, sama nie wiedząc co to znaczy.
Harold, ponownie dzisiaj, dał mi buziaka w policzek.
Zabraliśmy się z klubu i wsiedliśmy do taksówki, która stała nieopodal.
_________________________________________
Cześć !
Oto numer 21 ! ^^
Narozrabiałam trochę i musiałam zmienić e-mail, co również zmieniło moją nazwę na Bloggerze :< Nie wiem, jak mogę wrócić do pseudonimu !
Ostatnio dostałam jakiegoś olśnienia i pomyślałam... a może zrobić by też drugą część tej historii? Mam już nawet pomysł ^^ Ta część miała by około 45 rozdziałów, a tamta około 25.
Wolelibyście drugą część, całkiem nowe opowiadanie (na które też mam pomysł) czy żebym zniknęła, uciekła i się nie pokazywała z tymi nudami?
Dodatkowa informacja jest taka, że powstaje nowy blog, który piszę, ale z koleżanką :D ku mojej radości - to blogerka, która mnie zainspirowała ! Oh ah uh...
Jak widzę w ankiecie jest remis... nie pozostawiacie mi wyboru, muszę sama zdecydować !
No, ale... pomysły mnie już wyprzedziły, więc jest mi łatwiej.
Zaglądajcie tu. Niedługo pojawią się tam imaginy, które napisałam :D
Ok, kończę.
Co sądzicie? ^^
Wiśnia :D
- Więc nie będzie już żadnych komplikacji?
- Nie. Wszystko jest prawidłowo - rzekł z pewnym spokojem lekarz, odsuwając małą latareczkę od oka Marty.
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. Od samego przebudzenia, z jej twarzy nie schodził uśmiech ...
- Jak się czujesz? - spytałem ponownie, kiedy lekarz już wyszedł.
- Pobolewa mnie brzuch, ale... jest dobrze - wzruszyła ramionami
Jej głos w moim mózgu rozbrzmiewał po raz pierwszy, od tak wielu dni... Każda komórka mojego ciała cieszyła się, że jest obok niej... Z pełnym spokojem opadłem na krzesło obok łóżka, cały czas trzymając dłoń Cherry.
- Opowiadajcie co u was ! - ożywiła się, zwracając się do Megan, Harrego, Adriana, Karoline, Pauli i Olafa.
- Martwiliśmy się, przez ten cały czas, więc... chyba nic się nie wydarzyło? - zwróciła się Karoline do pozostałych.
Ci z pomrukiem poparli jej wypowiedź.
- Gram w pierwszym składzie ! - poinformował Olaf
- Na prawdę? W końcu ten debil zauważył, że przyszła gwiazda piłki nożnej siedzi u niego na ławce - prychnęła Marta - W każdym razie, gratuluję - wyszczerzyła się.
- My za trzy dni musimy wrócić - Harry skinął głową na mnie - skończyliśmy trasę po Australii. Jeszcze Chiny, Paryż i jesteśmy w domu.
- Poprzedłużało się trochę? Wydawało mi się, że 9 listopada, mieliście być we Francji. - zmarszczyła brwi Marta.
- Nie, po prostu... W Chinach będzie napięty grafik. - uśmiechnął się Harry.
- Megan, a co słychać w Polsce? - Harry szybko przerzucił głowę na nową znajomą...Cherry przeskakiwała z tematu na temat, jakby była w pełnej sprawności od wielu miesięcy, a nie minut... Nagle, coś zaświtało mi w mózgu... Brawa dla Horana?
- Stara bieda, pracy nie ma. - zaśmiała się brunetka.
Na śmiech Megan, Harold ukazał swoje słodkie dołeczki w uśmiechu. Cały czas badał ją wzrokiem... a ja cały czas przyglądałem się jemu. Adrian milczał. Był zajęty esemesowaniem. Paula zawzięcie szukała czegoś wzrokiem w podłodze...
- Zostawicie nas samych? - spytała Cherry, unosząc moją dłoń wyżej
Wszyscy posłusznie wyszli.. Zdezorientowany, nie spuszczałem z niej spojrzenia.
- Coś...
- Nie, nie. Wszystko w porządku. - przerwała mi, klepiąc dłonią miejsce obok siebie.
Usiadłem tam gdzie wskazała. Natychmiast mnie przytuliła. Odwzajemniłem gest.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że się nie załamałeś. - szepnęła mi do ucha, wzmacniając uścisk.
- Obiecałem. - powiedziałem krótko.
Rozluźniła uścisk i położyła dłonie na moich ramionach. Odsunęła się ode mnie na długość ramion, szybko przecierając, jak się domyśliłem, łzę z policzka.
- Jesteś świetną aktorką. Udajesz przed nimi wszystkimi tyle emocji... - przyznałem. Puściła to mimo uszu.
- Uśmiechnij się proszę. Nie zrobiłeś tego jeszcze ani razu. - powiedziała z lekkim wyrzutem, a jej oczy się zaszkliły.
Chwyciłem jej twarz jedną ręką i głaskałem kciukiem jej gładki policzek. Tak jak prosiła, uśmiechnęłem się, odgarniając włosy z jej czoła.
- Nie tak. Proszę, spójrz mi w oczy - zażyczyła sobie.
Spojrzałem w jej oczy i niemal od razu zatonąłem w jej niebieskich jak ocean tęczówkach. Tak dawno ich nie widziałem... Poczułem delikatne ukucie w sercu.. Czyżby poczucie winy? Zmarszczyłem brwi, zabrałem rękę z jej policzka i wbiłem wzrok w podłogę.
- Niall... Co jest? - spytała zatroskana, kładąc rękę na moich plecach.
- Wiesz, dlaczego tu jesteś? - spytałem, i nie dając jej odpowiedzieć, kontynuowałem - Wiesz, dlaczego byłaś w śpiączce prawie miesiąc? Wiesz, dlaczego nie masz nerki? Wiesz, że teraz twoje życie się zmieni? - mówiłem szybko - Wiesz, kto jest temu wszystkiemu winny? - zapytałem dobitnie i ze złością, zaciskając szczęki.
Do oczu, napłynęły mi słone kropelki. Zamgliły mi źrenice, jednak doskonale widziałem zszokowaną minę Marty. Z grymasem wypisanym na twarzy, powoli kiwała głową.
- Obwiniasz się... - kolejny raz kiwnęła głową.
Prychnęła cicho, zwróciła wzrok na sufit, tym razem kręcąc głową. Odrzuciła kołdrę i objęła kolana.
- Niall, przecież nie chciałeś. To nie było specjalnie. Nie zrobiłeś tego umyślnie, więc dlaczego ja miałabym cię obwiniać? Chorobę nerki miałam od urodzenia, wycięcie, było tylko kwestią czasu. Nie rozumiem ! - na ostatnie dwa słowa, złapała się za głowę, delikatnie ciągnąc włosy.
Położyłem dłoń na jej rękach. Podniosła głowę i wzrok na mnie, a ja przeniosłem swoją rękę na jej kolano. Znów miała zaszklone oczy. Przybliżyłem się do niej, cały czas zerkając w jej tęczówki. Rozluźniła kolana i również nachyliła się w moją stronę. Złapała mój policzek. I kolejny raz, jednak po tak długiej przerwie, nasze usta złączyły się w gorącym i czułym pocałunku... Nigdy nie miałem na nią takiej ochoty jak teraz... Nawet z podkrążonymi oczyma, z potarganymi włosami, w tej szpitalnej piżamie... pociągała mnie tak samo... Pocałunek był tak przyjemny, jak jeszcze nigdy... Myśli nie stanowiły teraz żadnego problemu... na szczęście. Byłem skupiony tylko na niej. Jakbym niedługo miał ją stracić...
HARRY
Siedzieliśmy wszyscy przed salą, na białych, plastikowych krzesełkach. O czym myślałem? O tej cholernej blondynce która dała mi tyle nadziei... A ON cały czas z kimś esemesował... Zmarszczyłem brwi i zacisnąłem wargi...
- Harry... coś nie tak? - Paula, siedząca koło mnie, położyła dłoń na moim ramieniu.
Strzepnąłem ją i wstałem, zaciskając pięści. Nie dość że on, to jeszcze ona musi mnie irytować. Podszedłem nerwowym krokiem do Adriana, rozluźniając pięści i uspakajając minę.
- Możemy pogadać? - niemal warknąłem.
Spojrzał na mnie z dołu, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Tylko oczy... świeciły się, jak zwykle, dziwnie. Wstał i poszedł za mną, kawałek od innych.
- Jesteś z nią? - spytałem, a moja twarz niespodziewanie się napięła
- Z kim? - zapytał zdezorientowany
- Nie udawaj, to żałosne... Jesteś z nią czy nie?! - krzyknąłem
- Harry... Kogo masz na myśli? Na prawdę, nie wiem o co ci chodzi...
- Zgrywasz się. Jesteś z nią. Widziałem was dzisiaj. Na lotnisku. Źle się ukrywaliście. Ona jest moja rozumiesz?! - wrzeszczałem
Adrian kolejny raz zrobił zdumioną minę, co było ostatnim punktem do mojej rozbudzenia wściekłości. Ponownie zacisnąłem pięść i mocno wymierzyłem ją chłopakowi w twarz. Upadł, trzymając się za miejsce uderzenia. Prychnąłem i najzwyczajniej w świecie odszedłem. Zapukałem do sali i wszedłem, nie czekając na odpowiedź.
- Wiem, że chcieliście zostać sami, ale nie wytrzymam tam.
- Siadaj - niemal rozkazała Marta.
Posłusznie usiadłem obok niej. Chwyciła mnie za obie dłonie. Miała takie delikatne ręce... Stop. To dziewczyna Horana. Już ogarniam.
- Mów. Wszystko. - powiedziała powoli i uśmiechnęła się zachęcająco.
- Wierzysz w zakochanie od pierwszego wejrzenia? - spytałem, patrząc na nią z nadzieją.
Wywróciła kilka oczami na wszystkie strony, zabawnie ruszając przy tym ustami.
- Wyłącznie. - powiedziała w końcu
- To znaczy?
- Wiem, że coś takiego istnieje, ale nigdy nie spodziewałam się.. i nie spodziewam, że to spotka właśnie mnie. Takie przypadki - tu zakreśliła cudzysłów w powietrzu - chodzą po ludziach. Ale tak na prawdę, występują raz na milion par. Więc... wierzę - zaśmiała się, podsumowując.
Uśmiechnąłem się do niej, pierwszy raz szczerze, od wielu dni.
- Mam zgadywać? Zasugerowałeś to wzrokiem... - powiedziała, wskazując palcem na moje oko.
Pokiwałem głową. Niall przyglądał się temu z zainteresowaniem. On już wiedział... Po chwili Marta uśmiechnęła się cwaniacko.
- Megan. Jestem pewna.
Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i powoli pokiwałem głową.
Tak właśnie było. Natrafiłem na tą cholerną miłość. I jeszcze bonus : od pierwszego wejrzenia. Dodatkowy bonus? Była Polką... i byłem pewny, że jest równie wspaniała jak Cherry.
Marta puściła moje dłonie i rzuciła się na mnie z uściskiem.
ZAYN
- Zamawia pan coś? - usłyszałem głos ekspedientki
- Dwa Cheaseburgery, Nuggetsy.. albo nie... hot wingsy, kawę i frytki. - zamówiłem.
Po chwili odebrałem jedzenie i ruszyłem w stronę stolika, przy którym siedzieli Lou i Liam.
- Ile mamy czasu? - spytał Louis Payna
- Jakieś półtorej godziny. - odrzekł bez przekonania.
- Do czego? - spytałem, siadając.
- Dann dziś przylatuje, mówiłem ci - przypomniał mi Daddy, marszcząc czoło.
Ze zrozumieniem pokiwałem głową i zabrałem się za jedzenia. Chłopaki wymienili znaczące spojrzenia. Poczułem wibrację w kieszeni. Zdumiony, bo nikt do mnie ostatnio nie dzwonił, odebrałem połączenie.
- Słucham? - mówiłem z pełną buzią.
- Zayn? Coś ci jest? - spytała Karoline.
Szybko przełknąłem jedzenie i prowadziłem rozmowę dalej.
- Nic, jem. Co z nią?
- Obudziła się. Jakieś dwie godziny temu. - poinformowała
- Jak się czuje? - zapytałem, mając nadzieję tylko na dobre wieści...
- Mówi, że boli ją brzuch, ale jest dobrze. Lekarze powiedzieli, że nie ma i nie powinno być żadnych komplikacji.
Odetchnąłem. Chłopcy patrzyli na mnie znacząco, oczekując, że powiem im kto dzwoni, chociaż i tak się pewnie domyślali. Bezgłosem powiedziałem, że to Karoline.
- Dziękuję... Że cały czas dawałaś mi znać... Powiesz jej o tym?
- Nie. Wkurzyłaby się, wiesz o tym. I wiesz dlaczego Zayn. - mówiła powoli
I znów poczułem coś w środku... poczucie winy? Poczucie, że popełniłem największy błąd w życiu, kolejny raz? To już nie był błąd. To był po prostu zły wybór... Ale Karoline, to kolejna osoba, która mi to przypomniała...
- Wiem. - odpowiedziałem. - A co u ciebie?
- Daję radę... a ty jak się trzymasz?
- Dobrze,w końcu chwila wytchnienia. - uśmiechnąłem się
- Dlaczego nie wróciłeś? - zadała to pytanie, na które raczej nie chciałbym odpowiadać...
- Bo... Marry ma przyjechać.
- Daj mi Liama. Już. - nakazała.
Wiedziała, że zrobię to z niechęcią, więc dodała ostrzejszy ton. Podałem Paynowi telefon.
- Halo? Cześć... Skąd ta myśl? Przecież nic nie kręcę ! Karoline, nie pokłóciliśmy się... Nie wiem dlaczego Niall jest taki przybity, może to go przerosło? Cieszy się, że się obudziła, więc... Co ty mówisz?! To skomplikowane. Marry? Nie wiem jak jest na prawdę... Oh no dobrze ! Udaje i się bawi, to tyle. Dobra, na razie.
Przysłuchiwałem się temu z niemałym zainteresowaniem. Jak ona to wyczuła? Jak mogła się domyśleć, między Liamem i mną a Niallerem coś zaszło?
- Obudziła się? - spytał Loui, kiedy Liam oddał mi telefon
- Tak, wszystko jest dobrze. - odpowiedziałem ze zmarszczonym czołem
Liam spojrzał na mnie znacząco. Nawet niech nie myśli, że wrócę ! Nie teraz... na pewno.
*Dzień później* CHERRY
- Żartuje pan? - spytałam rozbawiona
- I tak wiem, że zrobiłabyś to tak czy siak... Tylko pamiętaj, że nie możesz przesadzić. I poźniej przerwa na .. miesiąc. - zagroził mi palcem
- Dziękuję. Za wszystko. Do widzenia ! - podziękowałam i pożegnałam się.
Podeszłam do drzwi wyjściowych i chwyciłam dłoń blondyna. Uśmiechnął się promiennie.
- Wydajesz się aż nad to rozbawiona. Co ci powiedział?
- Muszę oswoić nerkę.. przyzwyczaić ją, że jest teraz sama, bez koleżanki. Kazał mi iść do jakiegoś klubu i... napić się, ale nie za dużo. Muszę też rozruszać nogi - powiedziałam ze śmiechem. Nialler pokiwał głową.
- Gotowa? - spytał
- Na co? - zapytałam zaskoczona
- A... zobaczysz - rzekł tajemniczo i pociągnął mnie w stronę wyjścia.
Co mnie tam czekało? Jeśli to była jego niespodzianka to właśnie zarobił kopa w dupę. Przed szpitalem stało tuzin paparazzich... Oślepił mnie błysk tych cholernych fleszy, tak, że zakręciło mi się w głowie... A, Niall obok, jest się kogo trzymać.
Wsiedliśmy do czarnego vana. Nialler ukradkiem podał kierowcy karteczkę, jak myślę z adresem.
- Widziałam - powiedziałam, uważnie śledząc go wzrokiem.
W odpowiedzi wzruszył tylko ramionami. Uderzyłam go w ramię.
- Ej ! Co jest? - spytał zdezorientowany
- Wiesz, że nienawidzę takiej tajemniczości. - powiedziałam, mrużąc oczy.
- Oj no... chcę ci to w jakiś sposób wynagrodzić, to wszystko. - rzekł niezbyt wymijająco, przewracając oczami.
Odpuściłam... Ale kiedy stanęliśmy na parkingu przed ,moim' parkiem, miałam złe przeczucia. Wysiedliśmy z auta, a Niall bez słowa poprowadził mnie do wejścia. Chwycił mnie za dłoń, a gdy doszedł do największego rozwidlenia alejek, odwrócił się do mnie i powiedział:
- Zasłonię ci oczy. Nie złość s...
- Niall ! Nie dość, że niespodzianka, to jeszcze każesz mi zakrywać oczy! Serio? - przerwałam mu, coraz bardziej się irytując.
- Czemu ty się tak stresujesz od razu? Dobra, tym razem ci odpuszczę. Ale nie odzywasz się, dopóki ci nie pozwolę. - zadecydował
- Niall...
- Powiedziałem coś!
- Zimno mi! - krzyknęłam, śmiejąc się cicho.
Ściągnął fioletową bluzę JW i podał ją mi, kolejny raz przewracając oczami.
- Ostatnio cały czas to ro...
Przerwał mi jednym gestem. Uniósł palec do góry i spojrzał na mnie znaczącym wzrokiem. Podniosłam ręce w geście obronnym. Dobra, dobra, zamykam się... Wybrał ścieżkę, prowadzącą na południe parku... Chwila. Ścieżkę, prowadzącą do...
- Moja górka?! - krzyknęłam, stojąc przed ulubionym miejscem.
- Nie pozwoliłem ci !
Ścisnął mocniej moją dłoń i poprowadził mnie na szczyt. Leżał tam koc, koszyk piknikowy i bezprzewodowe radio. Była też gitara.
Pomógł mi usiąść, a po chwili sam zrobił to samo.
- Teraz możesz - powiedział z uśmiechem.
- Skąd wiedziałeś? - to pierwsze pytanie jakie przyszło mi do głowy.
- Ah, wiesz... zakolegowałem się trochę z Adrianem - uśmiechnął się szerzej
Pokiwałam głową.
- Dobra, pokazuj co tam masz. To szpitalne jedzenie było paskudne !
- Współczuję - rzekł krótko i pocałował mnie w czoło.
Zabraliśmy się za jedzenie. Co to było? Standardowo - kurczak. Czyli moje ulubione danie.
- Naucz mnie czegoś po polsku - poprosił Nialler
- Na przykład? - spytałam, przerzuwając posiłek
- Cokolwiek - wzruszył ramionami.
I przez kolejną godzinę Niall uczył się mówić po polsku. Jako tako mu to wychodziło, ale z irlandzkim akcentem... brzmiało to co najmniej komicznie.
- Kiedy zamierzasz iść do klubu? Czy coś... - spytał, biorąc kęs batona
- Dzisiaj lub jutro. - wykonałam to co on robił dość często - wzruszyłam ramionami
- Nie chcę żebyś tam szła... - powiedział powoli
- Kiedy wyjeżdżacie? Dokładnie? - spytałam, przenosząc wzrok na niego i zmieniając temat.
- Jutro, w nocy... - rzekł smutnym tonem
- Więc... kiedy następnym razem się zobaczymy? - zapytałam, patrząc mu w oczy, które świeciły się niczym gwiazdy.
- 9 listopada mamy być w Paryżu i tak myślałem... Może przyleciałabyś wtedy do nas? To blisko, nie to co Chiny... - mówił wolno
- Na prawdę? Zobaczę ten wielki i prawdopodobnie przereklamowany Paryż? - spytałam, nie dowierzając. Uśmiechnął się promiennie.
- Nie jest przereklamowany, jeśli spędzasz tam czas z kimś, a nie sam na sam. - powiedział i chwycił moją dłoń
- Więc... 9 listopada widzę cię w Paryżu! - zaśmiałam się, wskazując na niego palcem, jednak w środku, coś we mnie umarło... Zapomniał... o moich urodzinach...
Złapał go szybko i pocałował.
- Nie gryź - zarzekłam się
Jak na zawołanie, specjalnie, aczkolwiek delikatnie, zrobił to. Rzuciłam się na niego z łaskotkami.
- Opowiedz mi o swoich marzeniach. - poprosił Nialler.
Wsłuchując się w jego równomierny oddech i bicie serca, zamyśliłam się... O czym teraz tak na prawdę marzę?
- Zawsze myślisz o marzeniach, kiedy dziewczyna leży ci na brzuchu i oglądacie kształty chmur na górce w parku? - spytałam. Zareagował śmiechem.
- Wiesz, to awaryjna sytuacja. Pierwszy raz mi się to zdarzyło... Ale chyba wolę...
- Gwiazdy. - przerwałam mu. - Tak, ja też. Do tego pełnia księżyca.
- Wiesz, jak na 30 października... Niebo jest całkiem ładne - przyznał
- Z tym się zgodzę.
- Więc... co z tymi marzeniami? - powrócił do tematu. Znów się zamyśliłam.
- Jakiś rok czy dwa lata temu powiedziałabym, że chciałabym bym cenioną aktorką. Taką, która potrafi wywoływać każdą emocję na twarzy i w sercu dziecka, nastolatka, dorosłego czy starszych. Dawać ludziom rozrywkę, tego czego pragną i tego czego brakuje im w każdy wieczór. Zasiądą przed telewizor, włączą film i ujrzą tam mnie, a humor od razu im się poprawi. Chciałabym żeby tak było. Teraz to wszystko zaczyna się spełniać.. powoli bo powoli, ale jest. A teraz? O czym marzę? Być kochaną. Przede wszystkim. Żeby każda osoba wokół mnie była szczęśliwa, równie tak jak ja. Tego zawsze mi w życiu brakowało . O czym jeszcze? Zawsze chciałam odwiedzić Dominikanę. Lub jakiś taki.. tropikalny kraj czy coś. - skończyłam i uśmiechnęłam się na myśl o tym wszystkim.
- Ciekawie - przyznał z jakby.. szacunkiem, czy coś.
- A ty co ? O czym marzysz? - spytałam, odwracając głowę w jego stronę.
Jego oczy uważnie śledziły każdy obłok. Zmarszczył brwi i powiedział.
- Chciałbym nigdy nie rozstawać się z zespołem. O to proszę tego pana na górze każdego dnia, chociaż tak na prawdę nie wierzę, że on tam jest. Ale ostatnio... nie możemy się dogadać. Nie wiem co z tego wyniknie. - mówił zmartwiony - I chciałbym mieć własną sieć restauracji - powiedział, błogo mrużąc oczy.
- Nie układa wam się? - zaciekawiłam się
Z zaprzeczeniem pokręcił głową.
- Zbierajmy się. Już prawie 18. - powiedział i wstał. - Najadłaś się?
- Bardzo śmieszne. Ale było bardzo dobre. Dziękuję - powiedziałam, i przytuliłam się do chłopaka.
Odwzajemnił uścisk i pocałował mnie.
- Zapomniałeś, prawda? - spytałam, nagle posmutniając... czemu zdecydowałam się popsuć całą chwilę? Co mną do cholery sterowało?!
- O czym? - odsunął mnie od siebie na długość ramion, które były na mojej szyi. Przewróciłam oczami.
- Nie ważne - mruknęłam, zabrałam telefon z koca i odeszłam.
Dogonił mnie dopiero na rozwidleniu alejek. Stanął przede mną, położył dłonie na moich ramionach i wbił wzrok w ziemię.
- Poczekaj - powiedział powoli. - Wytłumacz mi o co ci chodzi. Proszę.
- Nawet nie proś Nialler. - prychnęłam - Nigdy cię nie ograniczałam. Zawsze, kiedy tylko chciałeś szedłeś na mecz z chłopakami, na piwo czy te inne. Nigdy nie miałam do ciebie pretensji, że nie masz dla mnie czasu. Teraz oni są ważniejsi niż ja. A teraz ty nie pozwalasz mi iść do klubu? Jeszcze po tym, co narozrabiałeś? Nie jest ci głupio choćby prosić, żebym nie szła? Aa... Po prostu daj mi spokój - strzepnęłam jego ręce i ponownie odeszłam.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Harrego. Odebrał.
- Idziesz dzisiaj ze mną do jakiegoś klubu. I nie Wrong Way. O 19 u mnie. - powiedziałam i natychmiast się rozłączyłam.
Wsiadłam w taksówkę i pojechałam do domu. Olafa nie było, czyli coś, co jest normą. Zrobiłam sobie górę jedzenia i zasiadłam przed telewizorem. Program tak mnie zmulił, że postanowiłam wziąć prysznic. Głośno śpiewając Starship Nicky Minaj, nie myślałam o niczym. Zawsze orzeźwia, nie ważne o jakiej porze dnia. Wysuszyłam się, ubrałam i te wszystkie inne pierdoły upiększające. Zeszłam na dół, na dźwięk dzwonka do drzwi.
- Cześć - rzekł Harry, szarmancko się uśmiechając.
Odwzajemniłam uśmiech i gestem zaprosiłam go do środka.
- Ślicznie wyglądasz - stwierdził, uśmiechając się jeszcze szerzej.
Narzuciłam marynarkę na plecy i zabrałam klucze z komody, obok której stał.
- Dziękuję.
Przychylił się w moją stronę i delikatnie cmoknął mnie w policzek. Zarumieniłam się lekko.
- Chodźmy.
- A Niall? - spytał, wciąż stojąc w progu.
- Nie idzie - powiedziałam i zamknęłam drzwi.
- Dlaczego zadzwoniłaś po mnie?- spytał, już przed jakimś klubie na przedmieściu.
- Nie chciałeś się trochę pobawić? Podczas wolnego? Nie poznaję cię, podrywaczu Stylesie. - rzekłam, wchodząc do klubu.
Od razu ruszyłam w stronę baru. Harry, jak pies, poszedł za mną. Zamówiłam whiskey i usiadłam na wolnym krzesełku. Harreh, ponownie to powiem, jak pies, usiadł koło mnie. Mój osobisty ochroniarz czy jak?
- Nie tańczysz? Nie podrywasz żadnej? - spytałam, znów zaskoczona.
- Wolę wypić. W Australii, tym bardziej przy Paulu, pewnie by mi się to nie udało - powiedział, swoim wolnym i niskim głosem.
Piliśmy... no dobra, chlaliśmy i to ostro. Z każdym łykiem alkoholu, coraz bardziej kręciło mi się w głowie. Oh, serio, gdybym miała ochotę się pokręcić, poszła bym na karuzelę, do wesołego miasteczka ! Przepraszam, nie kontroluję myśli.
- Marta... powtórzymy nasze pierwsze spotkanie? - spytał Harry i głośno czknął.
- Flirtować ci się zachciało co? - zachichotałam.
Harry nachylił się do mnie i szepnął mi do ucha, głosem podrywacza:
- Ale chodźmy do mnie.
- U ciebie jest Niall. Ja mam wolne. - mówiłam, sama nie wiedząc co to znaczy.
Harold, ponownie dzisiaj, dał mi buziaka w policzek.
Zabraliśmy się z klubu i wsiedliśmy do taksówki, która stała nieopodal.
_________________________________________
Cześć !
Oto numer 21 ! ^^
Narozrabiałam trochę i musiałam zmienić e-mail, co również zmieniło moją nazwę na Bloggerze :< Nie wiem, jak mogę wrócić do pseudonimu !
Ostatnio dostałam jakiegoś olśnienia i pomyślałam... a może zrobić by też drugą część tej historii? Mam już nawet pomysł ^^ Ta część miała by około 45 rozdziałów, a tamta około 25.
Wolelibyście drugą część, całkiem nowe opowiadanie (na które też mam pomysł) czy żebym zniknęła, uciekła i się nie pokazywała z tymi nudami?
Dodatkowa informacja jest taka, że powstaje nowy blog, który piszę, ale z koleżanką :D ku mojej radości - to blogerka, która mnie zainspirowała ! Oh ah uh...
Jak widzę w ankiecie jest remis... nie pozostawiacie mi wyboru, muszę sama zdecydować !
No, ale... pomysły mnie już wyprzedziły, więc jest mi łatwiej.
Zaglądajcie tu. Niedługo pojawią się tam imaginy, które napisałam :D
Ok, kończę.
Co sądzicie? ^^
Wiśnia :D
sobota, 16 czerwca 2012
Part 20
***Perspektywa Nialla***
Kolejny taki sam wieczór. Bez szczęśliwych myśli. Bez ochoty do życia. Bez żadnego powodu do radości. Bez pozytywnych myśli. Bez dobrych wiadomości o niej. Bez niej... Kolejny wieczór spędzony w hotelowym pokoju z gitarą jako towarzyszką... Ile piosenek napisałem w tym przygnębiającym amoku? 5? 10? Niezliczone są słowa i nuty przelane na papier. Umysł działa teraz tylko w jedną stronę...
- Nialler... - usłyszałem głos Zayna, który otworzył drzwi do mojej twierdzy spokoju.
Przerwałem granie. Odłożyłem gitarę, rozszerzyłem nogi i splotłem dłonie, opierając łokcie o kolana. Nie patrzyłem na Malika. Przyglądałem się bardzo interesującej wykładzinie.
Zayn zrozumiał, że odłożenie gitary oznacza, że może wejść. Zamknął za sobą drzwi i usiadł na łóżku, spory kawałek ode mnie.
- Mamy teraz tydzień przerwy... Paul tak zarządził. Więc... wracasz? - spytał powoli, nerwowo gładząc dłonią narzutę.
- A ty? - spytałem, nie udzielając odpowiedzi.
- Nie wiem... Marry miała przyjechać. Liam i Louis zostają. Harry wraca. Ja się wciąż zastanawiam.
- Wrócę. Muszę przy niej być. - powiedziałem, wciąż nie odwracając wzroku od podłogi
- Niall... - zaczął cicho mulat.
- Tak, ja też przepraszam. Ale dwóch innych kolesi kocha moją dziewczynę... Nie radzę sobie z tym. To tak jakby drużyna przeciwna cały czas grała presingiem i atakowała moją bramkę... Moje ruchy są chaotyczne. Przepraszam za to Zayn - wydukałem, w końcu podnosząc wzrok na mulata.
Ten uśmiechał się delikatnie, patrząc na mnie. Odwzajemniłem uśmiech. Zayn bez słowa przyjaźnie mnie uścisnął.
- Przepraszam za to, że się w niej zakochałem. I cieszę się, że wybrała ciebie. Ja chyba nie podołałbym temu zadaniu... uszczęśliwieniu jej. I przepraszam za tą bójkę - oderwał się ode mnie i wskazał palcem na mój, już zagojony, łuk brwiowy.
- Jasne, rzekłem krótko i wstałem - Idę dogadać się z Harrym - oznajmiłem i wyszedłem z pokoju, zostawiając Malika samego.
Podszedłem do pokoju numer 412 i delikatnie zapukałem. Nie usłyszałem odpowiedzi, więc najnormalniej w świecie otworzyłem drzwi. Harry stał tyłem do mnie, a przodem do okna i zawzięcie rozmawiał z kimś przez telefon.
- Tak, wracam. Będziesz? ... Jak to...? Nie wiem, prawdopodobnie zostaje. Czemu ci wciąż na nim zależy? Przecież masz mnie, Emma. Kto? Ah.. on na pewno jedzie, przecież Cherry jest w szpitalu. No jego dziewczyna, ale ty nie ogarniasz. - w tym momencie Loczek odwrócił się i zobaczył mnie, jedzącego ciasto, które uprzednio leżało na stole. Przepraszam, byłem głodny...
- Emma, zadzwonię później. - powiedział dość szybko jak na niego.
- Emma? Moja kuzynka? - zapytałem, z nieukrywanym szokiem
- Niall... zależy mi na niej... - rzekł cicho, odrzucając telefon na kanapę
- Harry, wiesz dobrze, że nie chcę, żeby żaden z moich przyjaciół interesował się Emmą...
- No właśnie, nigdy nie zrozumiałem Niall... dlaczego tak bardzo tego nie chcesz? - zapytał, siadając w fotelu, ale nie spuszczając wzroku ze mnie.
- No bo, Harry ty... ah... Ty po prostu... No, wiesz...
- Wyduś to z siebie! - zachęcił mnie, dodając uśmiech
- Ty po prostu nie masz takiego... szacunku do kobiet... Ja to tak widzę ze swojej perspektywy. Traktujesz je dość przedmiotowo. Emma, akurat jest na to odporna, ale... to wciąż moja kuzynka. No i najważniejsze... Zobacz, ile serc potrafi złamać. Ona się tobą bawi, Harry. Nie chcę, żebyś stał się taki jak Zayn jest teraz... wyżywa się na wszystkich napotkanych dziewczynach. Oszczędź to sobie. Nie warto. Na pewno jest gdzieś tam ta księżniczka, która na ciebie czeka i jest warta tego wszystkiego. - zakończyłem swój monolog i szczerze się uśmiechnąłem
- Ale jestem młody, chcę się bawić ży...
- Ona złamie ci serce. - przerwałem mu. - Uwierz mi.
- Tylko troszkę? - wyszczerzył się i pokazał dwoma palcami, że tylko trochę się pobawi.
Przewróciłem teatralnie oczami, wzruszyłem ramionami i opadłem na kanapę.
- Pamiętaj, że cię ostrzegałem. - rzekłem krótko i włączyłem telewizję.
- Oo nasz wywiad! - ucieszył się Harry.
- A co z dziewczynami? Jak się z nimi układa? Liam? - zadał pytanie dziennikarz
- Danielle jest wspaniała, zawsze mnie wspiera, co jest mi bardzo potrzebne, szczególnie, kiedy jestem w trasie. Myślę, że jest na prawdę dobrze. - uśmiechnął się Payne.
- Zayn? Krążą plotki, że umawiasz się z pewną barmanką... - zwrócił się reporter do mulata
- Już nie jest barmanką, ale tak, potwierdzam, umawiam się z nią. Ale na razie nie ma niczego więcej, więc... nie róbmy szumu, prawda? - uspokoił Malik
- Oczywiście, prawda i sprawiedliwość mimo wszystko! - dziennikarz uniósł pięść - Niall, jak się czujesz?
- Będąc w trasie i przy tak niesamowitych fanach jest wspaniale. Kocham cię, Australio! - krzyknąłem, co zgromadzone wokół fanki przyjęły z głośnym i ogłuszającym piskiem.
- A twoja dziewczyna... co z nią? Dalej jest w śpiączce? Brukowce ostatnio zrobiły na prawdę ogromny szum wokół tej sprawy... Wyjaśnisz nam o co właściwie chodzi? - spytał reporter
Zrobiłem dość kwaśną minę, na wspomnienie Marty, ale dzielnie odpowiedziałem na pytanie. Emocje rozładowałem kilka chwil temu na gitarze.
- Tak, jest wciąż w śpiączce. Fani są niesamowici, wspierając mnie w tak trudnym dla mnie momencie...
- Czy to jest ta księżniczka, o której zawsze tak marzycielsko mówiłeś? Czy to jest ta dziewczyna? Spotkała na swojej drodze kilku hejterów, czyż nie? Ucieszyli się na wieść o złym stanie twojej wybranki? - zadał kolejny potok pytań pan z mikrofonem.
Na chwilę nastąpiła cisza. Chłopcy spojrzeli na mnie z lekkim przerażeniem. Mogłem się przecież załamać.. przepraszam, że jestem irish. Liam już otwierał buzię, żeby odpowiedzieć za mnie.
- Myślę, że hejterzy to też ludzie, więc... kto by się cieszył z tego, że coś na prawdę złego przytrafiło się drugiemu człowiekowi? Bardziej interesuje mnie zdanie prawdziwych fanów, a nie hejterów. Marta już kilku spotkała na swojej drodze. Można powiedzieć, że musi się do tego przyzwyczaić, w końcu sama zaczyna karierę, musi wejść w ten okrutny świat biznesu. Jest na prawdę silną dziewczyną, da sobie radę. - powiedziałem, pewien swoich słów.
- Wciąż nie odpowiedziałeś na pytanie, czy to jest ta właściwa - przypomniał mi dziennikarz
- A kto to wie? - zaśmiałem się - Jest wspaniała, zdecydowanie. Przy niej czuję się dopełniony, więc może to właśnie ta druga połówka, na którą tak długo czekałem? Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się nad tym... - przyznałem z uśmiechem.
- Aha, a co z tobą Harry? Ciebie ani nikt nie widuje, ani nikt nic nie pisze na temat twojego życia miłosnego. Na prawdę jest taki spokój?
- Tak, zrobiłem sobie krótką przerwę - odpowiedział Hazza, a wszyscy wokół wybuchnęli śmiechem.
- Ty Louis, również masz dziewczynę, prawda? - zapytał reporter, ostatniego już członka naszego bandu
- Umawiam się z pewną dziewczyną, ale oficjalnie nie jesteśmy razem. Niall ją lubi - oznajmił Tommo
- Dlaczego? - zaciekawił się dziennikarz
- Ee... dobrze gotuje - rzekłem wymijająco, na co chłopcy wybuchnęli śmiechem.
- No a tak na prawdę ja i Harry jesteśmy parą nierozłączną. Kocham go - wyznał Tomlinson, podchodząc do loczka i całując go w policzek.
Chłopcy zwijali się ze śmiechu, w tym i ja. Reporter był ... zdezorientowany to za mało powiedziane. To wywołało jeszcze większy śmiech.
- Oczywiście żartowali - sprostował Liam
- Chłopaki chodźcie, Paul robi jakieś zebranie! - krzyknął prawdziwy Liam, otwierając drzwi do pokoju.
Wyłączyliśmy telewizor i podnieśliśmy się z kanapy
- Więc ty też wracasz? - spytał Harry
- To chyba było oczywiste - uśmiechnąłem się
- No tak... sory... wiesz, czasem nie ogarniam - przyznał Harold, swoim typowym, powolnym głosem.
- Chyba zdążyłem się przyzwyczaić... A ty dlaczego wracasz?
- Emmm... No wiesz, oderwać się. I siostra ma akurat urodziny... - wzruszył ramionami
Weszliśmy do pokoju Liama, więc rozmowa moja i Hazzy dobiegła końca.
Paul mówił o tym jak powinniśmy się zachowywać podczas wolnego i o... nie, w sumie to tylko wbijał nam do głowy jakieś zasady. Czy on nie powinien spisać jakiegoś regulaminu?
Po powrocie do pokoju zamówiłem najwcześniejszy bilet do Londynu i zacząłem się pakować. Przeszkodzili mi w tym Liam i Zayn, którzy wparowali do mojego pokoju. Zayn wszedł pierwszy, jakby nie chcąc w ogóle słuchać Liama.
- Ile razy ci mówiłem, żebyś przestał Zayn!? - krzyknął Payne.
Wyglądał co najmniej na wściekłego, co oglądało się na prawdę bardzo rzadko... Chłopcy trwali jakby w amoku, nie wiedząc, że weszli do mojego pokoju w którym się znajdowałem. Zayn usiadł na moim łóżku i złapał głowę w dłonie. Liam stanął nad nim i z dłonią uniesioną w górze prawił mu niezrozumiałe jak dla mnie zdania. Stałem przy szafie i oglądałem to z niemałym zainteresowaniem.
- To ci nigdy nie przejdzie, daj już sobie spokój ! - krzyczał Daddy - Każdą traktujesz jak lalkę ! Dlaczego nie chcesz uwierzyć, że to jest właśnie ta?! Powtarzam ci to od początku września! Nie wyglądasz na głupiego Zayn ! Sam mógłbyś ocenić sytuację! Miałeś walczyć od początku, a zamiast tego poddałeś się, już wtedy, kiedy wybrałeś Dianę... Nie poznaję cię Zayn... Sam dobrze wiesz, że ich związek skończy się, kiedy ona się obudzi ! Co wtedy zrobisz ze swoimi lalkami co?! Weź się w końcu w garść. Miłości nie można niszczyć tak jak ty to robisz ! Nie patrz tak na mnie, sam dokładnie wiesz, że to miłość Zayn! Takiej dziewczyny nie spotkasz już nigdy! Niech to w końcu do ciebie dotrze !
Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia... Więc każdy jest przeciwko mnie? Przeciw mojemu związkowi z Cherry? Każdy sądzi, że to już końcówka? Że ten związek nie ma sensu i skończy się już za chwilę? Nikt we mnie nie wierzy? Łzy rozpaczy powoli napływały do moich oczu. Zamknąłem szafę, wrzucając ostatnią koszulkę do torby. Liam i Zayn gwałtownie podnieśli na mnie wzrok. Kompletnie nie wiedzili, gdzie są i że tu jestem.
- Niall, ja... - zaczął Liam.
- Daj sobie spokój Liam, przecież wszystko słyszałem - powiedziałem żałosnym wręcz tonem, ruszając w stronę szafki nocnej, na której był mój telefon.
Zabrałem go szybko, zarzuciłem torbę na ramię i wyszedłem, zostawiając Zayna i Liama w zastygniętych i zarówno zszokowanych, pozycjach. Trzasnąłem drzwiami i udałem się do windy, podczas gdy na moich policzkach powoli pojawiały się łzy... Nawet Liam... Wydawałoby się, że ten, na którym mam największe oparcie, wsparcie, pocieszenie i te wszystkie inne pierdoły... Nawet on nie wierzył we mnie i Cherry. Czy jest osoba na tym świecie, która we mnie wierzy? No tak, nie ma. Skoro ja sam w siebie nie wierzę, nie znajdzie się żadna taka osoba. Chyba, że Marta, ale ona... sama powiedziała, że woli Zayna ode mnie... No chyba, że moja dysleksja akurat wtedy wzięła dowodzenie nad moim mózgiem i przez to dokładnie nie zrozumiałem jej słów.
Zjechałem na dół, wyszedłem z hotelu i otworzyłem drzwi najbliższej taksówki.
- Zawiezie mnie pan na lotnisko? - spytałem, wciąż smutnym i żałosnym tonem.
- Jasne, pomóc ci z tą torbą? - zapytał taksówkarz miłym głosem.
- Dam radę, dziękuję.
Zapakowałem, więc torby do bagażnika i wsiadłem do samochodu. Kierowca ruszył, jednak po chwili znaleźliśmy się w małym korku.
- Wyglądasz na smutnego, coś się stało? - zauważył starszy pan.
- Ostatnio dużo się dzieje - przyznałem.
Kierowca spojrzał na mnie troskliwym wzrokiem.
- Czy ty nie jesteś z tego, no... One Way? - zorientował się taksówkarz
- One Direction - poprawiłem go - Jestem Niall. A pan? - przedstawiłem się
- Miło mi, jestem Kendal. Dlaczego jedziesz sam, a nie z całym zespołem?
- Mamy tydzień przerwy. Chcę wrócić, a reszta została.
- Wciąż wydaje mi się, że coś się przyczyniło do tego, że chcesz wrócić. - powiedział tonem znawcy.
- To trochę bardziej skomplikowane. - westchnąłem
Kendal wychylił się nieco przed kierownicę
- Wiesz... myślę, że mamy ponad dwie godziny na rozmowę. Jeśli chcesz oczywiście - zaproponował, oceniając drogę do lotniska.
- Dwie godziny? Mam samolot za trzy... Musimy zdążyć... - zmartwiłem się.
- Nic nie poradzę... To jak?
- Mogę liczyć na pańską dyskrecję? - zapytałem, dokładnie badając wzrokiem kierowcę.
- Jasne, co ja staruch, mógłbym rozgadać brukowcom, czy komuś tam.. Nie mam nic innego do roboty? - spytał sam siebie, a następnie cicho zachichotał. Uśmiechnąłem się.
- Więc... Moja dziewczyna jest w śpiączce. Jadę do niej, do Londynu. I... przyjaciel zdradził moje zaufanie. Mówiąc krótko : nic nie idzie po mojej myśli. - wyznałem, skruszonym tonem.
- Może nie po twojej myśli musi iść? Pozwól rzeczom być takie jakie są. Niech się dzieje co chce. Wiem, że zdradzone zaufanie boli bardziej niż złamane serce, ale... jestem pewny, że później będziesz i ostrożniejszy i przede wszystkim silniejszy. To na pewno odciśnie jakieś piętno na twoim charakterze, ale czy ludzie wolą proste schematyczne osoby czy te bardziej oryginalne i wyjątkowe? Wiadomo, ludzie prości wybierają takowe schematy, ale ty... podążaj swoją drogą. Bądź wyjątkowy. Właśnie takie przeżycia jak zdradzone zaufanie czy mały dołek psychiczny, pozwalają rozwijać swoją osobowość bardziej i bardziej. Niech się tak dzieje, Niall. - powiedział staruszek.
- Może ma pan rację ? Może nie powinienem podchodzić do niektórych spraw tak, jak to robiłem do tej pory? Z pełnym angażem? Jestem zbyt miękki... - stwierdziłem stanowczo. Kendal zaśmiał się krótko
- Masz jeszcze dużo czasu, żeby nabrać tej twardej pokrywy, uwierz mi. Ale przede wszystkim uwierz w siebie, bo tego ci brakuje.
- Kim pan jest? Bogiem, który został mi zesłany, żebym uwierzył? - spytałem, wykręcając ciało w jego stronę.
- Jestem po prostu starszym panem, który był ci potrzebny, żeby zawieźć cię na lotnisko, do śpiącej dziewczyny. - wyznał z szerokim uśmiechem.
Poźniejszą drogę przegadaliśmy o mediach, o jakichś kryminałach o historii miasta, starych czasach i o ... porno. Ciekawie, no nie powiem. Zatrzymując się przed budynkiem lotniska, moje myśli wyglądało jak wielkie kłębowisko... czegoś tam. No, nie wiem jak wyglądały, ale tak czułem. Że jeśli zaraz się nie uspokoją, moja głowa eksploduje
- Dziękuję, Kendal. Za wszystko. - rzekłem, z uśmiechem patrząc na taksówkarza.
- Jakby co wiesz gdzie mnie szukać. Jeszcze kilka lat będę jeździł taksówką po Sydney. - machnął ręką i ukazał swoje zęby w miłym uśmiechu.
Wysiadłem, zabrałem torbę i udałem się do Terminalu C - kierunek Londyn.
*** Perspektywa Harrego***
Wysiadłem z taksówki przed lotniskiem. Do odlotu zostało mi mniej niż 15 minut. Porwałem torbę i szybko pobiegłem na odprawę. Do samolotu wsiadłem jako ostatni. Czułem na sobie wzrok wielu oburzonych pasażerów. Spojrzałem na telefon, na którym widniał internetowy bilet. Znów rozejrzałem się po samolocie. Dostrzegłem Nialla, siedzącego z jakąś małolatą. Podszedłem do nich szybkim krokiem i zdyszanym głosem wydusiłem :
- Zamienisz się? - spytałem, pokazując bilet
Dziewczyna widocznie rozpoznała i Nialla i mnie, bo z uśmiechem i z krótkim ,, Jasne" przesiadła się na moje miejsce. Opadłem na fotel, dopiero teraz odczuwając ból nóg, po długim biegu po terminalach.
- Wszystko w porządku? - spytał Horan ze śmiechem.
Pokiwałem głową, nie wypowiadając ani słowa. Czekał nas długi lot...
- Harry wstawaj, dolatujemy. - usłyszałem głos Niallera, jakby z oddali.
Ktoś, również zaczął mnie szturchać i delikatnie ciągnąc na loki
- On zabija koty, Harry zobacz! - wydarł mi się Horan do ucha
Natychmiast się zerwałem i śpiącym wzrokiem oraz półotwartymi oczyma rozejrzałem się wokół. Nialler dostał niepohamowanego ataku śmiechu. Spojrzałem na niego jak na idiotę, dodając litościwy wzrok. Natychmiast przestał, unosząc ręce w geście <ja nic nie zrobiłem>.
Wysiedliśmy z samolotu, rozdając kilka autografów dla młodszych pasażerów. Podeszliśmy do taśmy, chcąc odebrać bagaże. Horan szybko złapał swoją. Ja jednak, nigdzie nie wypatrzyłem swojej
- Harry, czy to nie twoja? - spytał Niall, wskazując na bagaże z Polski.
- Tak, ale co ona tam do cholery robi? - spytałem, podchodząc do taśmy.
Jednym ruchem zawinąłem torbę i położyłem ją na podłodze. Z nieumierającą nadzieją, wpisałem swój szyfr.
- Kurwa, ta nie jest moja - zaklnąłem pod nosem.
- Harry... a ta? - spytał Nialler, ponownie wskazując palcem na oddalającą się brunetkę.
- Przytrzymaj tą. - nakazałem, a sam pobiegłem po moją własność.
Złapałem dziewczynę za ramię. Ta odwróciła się gwałtownie, ukazując mi całą swoją, jak myślę, polską urodę...
- Coś nie tak? - spytała, machając mi dłonią przed oczami.
Mrugnąłem nerwowo, poczułem nieznaczne ciepło na policzkach i wskazałem na torbę. Nie mogłem wydusić z siebie słowa...
- To moja torba. Co z nią? - powiedziała wolnym tonem, jakbym był jakiś głuchoniemy.
- To moja torba - powtórzyłem jej słowa, jednak mój głos wydawał się cichym jękiem
- Co? - spytała, marszcząc brwi
- To moja torba - powiedziałem już głośniejszym i pewniejszym tonem - Sprawdź szyfr. - zasugerowałem
Dziewczyna przyklęknęła przy bagażu i wpisała kod do kłódki. Tak jak oczekiwałem, skrzywiła się, wstała i oznajmiła
- To nie moja torba - przyznała z dość dziwną miną.
- Wiem gdzie jest twoja. Zaprowadzić cię? - zaproponowałem z niewielkim zająknięciem. Żeby to zatuszować, pokazałem jeden ze swoich cudownych uśmiechów.
- Masz szczękościsk? - spytała, patrząc na mnie jak na nienormalnego człowieka
Natychmiast przestałem się uśmiechać.
- Pokażesz mi gdzie ona jest? - znów zbiegła na temat bagażu
Bez słowa ruszyłem w stronę miejsca, gdzie czekał Niall. Blondyn z uśmiechem i z nie podobnym do niego brakiem wstydu odezwał się do brunetki.
- Cześć, jak masz na imię? Chcesz zdjęcie, czy autograf?
Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem... nie wiedziała kim jesteśmy. Rzuciłem Horanowi znaczące spojrzenie.
- Oczywiście żartowałem. Proszę, to twoja zguba - wyszczerzył się.
- Dzięki. Oddaję ci tą... - odezwała się do mnie, czekając aż zdradzę swoje imię
- Ben.
- Tak, Ben... I sorki za pomyłkę. - rzekła, uśmiechnęła się delikatnie i odeszła.
Wypuściłem powietrze z płuc z głuchym świstem.
- Ben? Serio? - spytał Niall z wysoko uniesionymi brwiami
- Nie patrz tak na mnie, to była jakaś czarodziejka! Nie potrafiłem się przy niej odezwać, wyszedłem na jakiegoś niepełnosprawnego... - rzekłem, chwyciłem rączkę torby i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
- Wielka porażka podrywacza Stylesa - zaśmiał się Niall
- Nabijaj się dalej - warknąłem - Od razu do szpitala? - zmieniłem temat, kiedy staliśmy przed jedną z taksówek.
- Taa... - mruknął Nialler, patrząc na grupkę ludzi - Czy to nie Adrian? I ...
- Emma? - wrzasnąłem.
Złotooki z wielkim uśmiechem na twarzy obejmował blondynkę, rozmawiając z kimś, kogo niestety nie widziałem przez mężczyznę z ogromnym brzuchem. Na mój krzyk kuzynka Nialla zaczęła się rozglądać. Gruby facet odwrócił się na tyle, bym dojrzał trzecią postać. Była to owa brunetka, z przed kilku chwil.
- Chodź. - nakazał Niall, wpychając mnie do taksówki.
Dopiero teraz zorientowałem się, że blondyn zdążył już zapakować torby. Podał adres szpitala i ruszyliśmy.
- To była Emma, prawda? - spytałem Nialla, mając jednak nadzieję, że było całkowicie inaczej...
- Nie wiem Harry... Ta dziewczyna była dość daleko. Na pewno widziałem Adriana. - przyznał.
Po pół godzinnej jeździe wysiedliśmy z taksówki, zabraliśmy torby i dość szybkim krokiem weszliśmy do szpitala.
- Wyglądasz na zdenerwowanego - zauważyłem, spoglądając od czasu do czasu na Nialla.
Wysiedliśmy z windy i ruszyliśmy w stronę sali.
- A ty byś nie był? - spytał
- Po dzisiejszej wpadce na pewno. - zaśmiałem się.
Staneliśmy przed drzwiami. Niall wziął głęboki oddech i pchnął je lekko. Wszedłem za nim, wciąż ciągnąc torbę. Odłożyłem ją pod ścianą.
- Cześć! - usłyszałem.
W sali byli Olaf, Karoline, Danielle i Paula. Niall stał już przy łóżku i nachylał się nad śpiącą Cherry. Przywitałem się ze wszystkimi i znów spojrzałem w stronę Marty i Nialla. Blondyn właśnie całował jej oziębłe usta. Powieki dziewczyny się poruszyły, kąciki ust skierowały się ku górze... Jednak jej oczy wciąż pozostały zamknięte.
W tej chwili do sali wszedł Adrian i... brunetka z lotniska. Obrzuciłem go naburmuszonym spojrzeniem, kiedy się witaliśmy. Podał mi szybko rękę i usiadł obok Pauli.
- Cześć Paula! - krzyknęła nieznajoma, uściskając przyjaciółkę.
- Magda, jak dawno cię nie widziałam!
Spojrzałem na Adriana i uniosłem dłoń w stronę dziewczyn. Bezgłośnie powiedziałem ,,Kto to jest?"
- Danielle, Niall i Harry... to moja siostra - Megan. - oznajmił złotooki.
Skierowałem wzrok w stronę pięknej Polki. Podeszła do mnie wyciągnęła dłoń i powiedziała z uśmiechem :
- Cześć Ben.
- Tak w sumie... To jestem Harry... - sprostowałem.
Brunetka obrzuciła mnie już znanym mi spojrzeniem. Jak na idiotę...
- Marta? - usłyszałem głos Nialla.
Odwróciłem się w stronę łóżka. Cherry otworzyła oczy i z uśmiechem przyglądała się blondynowi...
____________________________________________
Cześć! ^^
Jak emocje przed meczykiem ? Ostre kibicowanie się zapowiada, jak myślę :D
Wchodzę dziś na bloga a tam 1602 wyświetlenia !
Z wrażenia aż wylałam mleko... Grzech, grzech, grzech.
DZIĘKUJĘ prze ogromne ! I za miłe jak do tej pory komentarze i za wyświetlenia.
Jesteście cudowne.
I również przepraszam, że tak mozolnie dodaję rozdziały, ale zawody, treningi i wycieczki... Wielki nakład zajęć i nie wyrabiam czasami. Jutro również wyjeżdżam, więc przez weekend nic nie popiszę...
Co myślicie? ^^
Wiśnia :D
Uwielbiam tego świrusa! ^^
Kolejny taki sam wieczór. Bez szczęśliwych myśli. Bez ochoty do życia. Bez żadnego powodu do radości. Bez pozytywnych myśli. Bez dobrych wiadomości o niej. Bez niej... Kolejny wieczór spędzony w hotelowym pokoju z gitarą jako towarzyszką... Ile piosenek napisałem w tym przygnębiającym amoku? 5? 10? Niezliczone są słowa i nuty przelane na papier. Umysł działa teraz tylko w jedną stronę...
- Nialler... - usłyszałem głos Zayna, który otworzył drzwi do mojej twierdzy spokoju.
Przerwałem granie. Odłożyłem gitarę, rozszerzyłem nogi i splotłem dłonie, opierając łokcie o kolana. Nie patrzyłem na Malika. Przyglądałem się bardzo interesującej wykładzinie.
Zayn zrozumiał, że odłożenie gitary oznacza, że może wejść. Zamknął za sobą drzwi i usiadł na łóżku, spory kawałek ode mnie.
- Mamy teraz tydzień przerwy... Paul tak zarządził. Więc... wracasz? - spytał powoli, nerwowo gładząc dłonią narzutę.
- A ty? - spytałem, nie udzielając odpowiedzi.
- Nie wiem... Marry miała przyjechać. Liam i Louis zostają. Harry wraca. Ja się wciąż zastanawiam.
- Wrócę. Muszę przy niej być. - powiedziałem, wciąż nie odwracając wzroku od podłogi
- Niall... - zaczął cicho mulat.
- Tak, ja też przepraszam. Ale dwóch innych kolesi kocha moją dziewczynę... Nie radzę sobie z tym. To tak jakby drużyna przeciwna cały czas grała presingiem i atakowała moją bramkę... Moje ruchy są chaotyczne. Przepraszam za to Zayn - wydukałem, w końcu podnosząc wzrok na mulata.
Ten uśmiechał się delikatnie, patrząc na mnie. Odwzajemniłem uśmiech. Zayn bez słowa przyjaźnie mnie uścisnął.
- Przepraszam za to, że się w niej zakochałem. I cieszę się, że wybrała ciebie. Ja chyba nie podołałbym temu zadaniu... uszczęśliwieniu jej. I przepraszam za tą bójkę - oderwał się ode mnie i wskazał palcem na mój, już zagojony, łuk brwiowy.
- Jasne, rzekłem krótko i wstałem - Idę dogadać się z Harrym - oznajmiłem i wyszedłem z pokoju, zostawiając Malika samego.
Podszedłem do pokoju numer 412 i delikatnie zapukałem. Nie usłyszałem odpowiedzi, więc najnormalniej w świecie otworzyłem drzwi. Harry stał tyłem do mnie, a przodem do okna i zawzięcie rozmawiał z kimś przez telefon.
- Tak, wracam. Będziesz? ... Jak to...? Nie wiem, prawdopodobnie zostaje. Czemu ci wciąż na nim zależy? Przecież masz mnie, Emma. Kto? Ah.. on na pewno jedzie, przecież Cherry jest w szpitalu. No jego dziewczyna, ale ty nie ogarniasz. - w tym momencie Loczek odwrócił się i zobaczył mnie, jedzącego ciasto, które uprzednio leżało na stole. Przepraszam, byłem głodny...
- Emma, zadzwonię później. - powiedział dość szybko jak na niego.
- Emma? Moja kuzynka? - zapytałem, z nieukrywanym szokiem
- Niall... zależy mi na niej... - rzekł cicho, odrzucając telefon na kanapę
- Harry, wiesz dobrze, że nie chcę, żeby żaden z moich przyjaciół interesował się Emmą...
- No właśnie, nigdy nie zrozumiałem Niall... dlaczego tak bardzo tego nie chcesz? - zapytał, siadając w fotelu, ale nie spuszczając wzroku ze mnie.
- No bo, Harry ty... ah... Ty po prostu... No, wiesz...
- Wyduś to z siebie! - zachęcił mnie, dodając uśmiech
- Ty po prostu nie masz takiego... szacunku do kobiet... Ja to tak widzę ze swojej perspektywy. Traktujesz je dość przedmiotowo. Emma, akurat jest na to odporna, ale... to wciąż moja kuzynka. No i najważniejsze... Zobacz, ile serc potrafi złamać. Ona się tobą bawi, Harry. Nie chcę, żebyś stał się taki jak Zayn jest teraz... wyżywa się na wszystkich napotkanych dziewczynach. Oszczędź to sobie. Nie warto. Na pewno jest gdzieś tam ta księżniczka, która na ciebie czeka i jest warta tego wszystkiego. - zakończyłem swój monolog i szczerze się uśmiechnąłem
- Ale jestem młody, chcę się bawić ży...
- Ona złamie ci serce. - przerwałem mu. - Uwierz mi.
- Tylko troszkę? - wyszczerzył się i pokazał dwoma palcami, że tylko trochę się pobawi.
Przewróciłem teatralnie oczami, wzruszyłem ramionami i opadłem na kanapę.
- Pamiętaj, że cię ostrzegałem. - rzekłem krótko i włączyłem telewizję.
- Oo nasz wywiad! - ucieszył się Harry.
- A co z dziewczynami? Jak się z nimi układa? Liam? - zadał pytanie dziennikarz
- Danielle jest wspaniała, zawsze mnie wspiera, co jest mi bardzo potrzebne, szczególnie, kiedy jestem w trasie. Myślę, że jest na prawdę dobrze. - uśmiechnął się Payne.
- Zayn? Krążą plotki, że umawiasz się z pewną barmanką... - zwrócił się reporter do mulata
- Już nie jest barmanką, ale tak, potwierdzam, umawiam się z nią. Ale na razie nie ma niczego więcej, więc... nie róbmy szumu, prawda? - uspokoił Malik
- Oczywiście, prawda i sprawiedliwość mimo wszystko! - dziennikarz uniósł pięść - Niall, jak się czujesz?
- Będąc w trasie i przy tak niesamowitych fanach jest wspaniale. Kocham cię, Australio! - krzyknąłem, co zgromadzone wokół fanki przyjęły z głośnym i ogłuszającym piskiem.
- A twoja dziewczyna... co z nią? Dalej jest w śpiączce? Brukowce ostatnio zrobiły na prawdę ogromny szum wokół tej sprawy... Wyjaśnisz nam o co właściwie chodzi? - spytał reporter
Zrobiłem dość kwaśną minę, na wspomnienie Marty, ale dzielnie odpowiedziałem na pytanie. Emocje rozładowałem kilka chwil temu na gitarze.
- Tak, jest wciąż w śpiączce. Fani są niesamowici, wspierając mnie w tak trudnym dla mnie momencie...
- Czy to jest ta księżniczka, o której zawsze tak marzycielsko mówiłeś? Czy to jest ta dziewczyna? Spotkała na swojej drodze kilku hejterów, czyż nie? Ucieszyli się na wieść o złym stanie twojej wybranki? - zadał kolejny potok pytań pan z mikrofonem.
Na chwilę nastąpiła cisza. Chłopcy spojrzeli na mnie z lekkim przerażeniem. Mogłem się przecież załamać.. przepraszam, że jestem irish. Liam już otwierał buzię, żeby odpowiedzieć za mnie.
- Myślę, że hejterzy to też ludzie, więc... kto by się cieszył z tego, że coś na prawdę złego przytrafiło się drugiemu człowiekowi? Bardziej interesuje mnie zdanie prawdziwych fanów, a nie hejterów. Marta już kilku spotkała na swojej drodze. Można powiedzieć, że musi się do tego przyzwyczaić, w końcu sama zaczyna karierę, musi wejść w ten okrutny świat biznesu. Jest na prawdę silną dziewczyną, da sobie radę. - powiedziałem, pewien swoich słów.
- Wciąż nie odpowiedziałeś na pytanie, czy to jest ta właściwa - przypomniał mi dziennikarz
- A kto to wie? - zaśmiałem się - Jest wspaniała, zdecydowanie. Przy niej czuję się dopełniony, więc może to właśnie ta druga połówka, na którą tak długo czekałem? Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się nad tym... - przyznałem z uśmiechem.
- Aha, a co z tobą Harry? Ciebie ani nikt nie widuje, ani nikt nic nie pisze na temat twojego życia miłosnego. Na prawdę jest taki spokój?
- Tak, zrobiłem sobie krótką przerwę - odpowiedział Hazza, a wszyscy wokół wybuchnęli śmiechem.
- Ty Louis, również masz dziewczynę, prawda? - zapytał reporter, ostatniego już członka naszego bandu
- Umawiam się z pewną dziewczyną, ale oficjalnie nie jesteśmy razem. Niall ją lubi - oznajmił Tommo
- Dlaczego? - zaciekawił się dziennikarz
- Ee... dobrze gotuje - rzekłem wymijająco, na co chłopcy wybuchnęli śmiechem.
- No a tak na prawdę ja i Harry jesteśmy parą nierozłączną. Kocham go - wyznał Tomlinson, podchodząc do loczka i całując go w policzek.
Chłopcy zwijali się ze śmiechu, w tym i ja. Reporter był ... zdezorientowany to za mało powiedziane. To wywołało jeszcze większy śmiech.
- Oczywiście żartowali - sprostował Liam
- Chłopaki chodźcie, Paul robi jakieś zebranie! - krzyknął prawdziwy Liam, otwierając drzwi do pokoju.
Wyłączyliśmy telewizor i podnieśliśmy się z kanapy
- Więc ty też wracasz? - spytał Harry
- To chyba było oczywiste - uśmiechnąłem się
- No tak... sory... wiesz, czasem nie ogarniam - przyznał Harold, swoim typowym, powolnym głosem.
- Chyba zdążyłem się przyzwyczaić... A ty dlaczego wracasz?
- Emmm... No wiesz, oderwać się. I siostra ma akurat urodziny... - wzruszył ramionami
Weszliśmy do pokoju Liama, więc rozmowa moja i Hazzy dobiegła końca.
Paul mówił o tym jak powinniśmy się zachowywać podczas wolnego i o... nie, w sumie to tylko wbijał nam do głowy jakieś zasady. Czy on nie powinien spisać jakiegoś regulaminu?
Po powrocie do pokoju zamówiłem najwcześniejszy bilet do Londynu i zacząłem się pakować. Przeszkodzili mi w tym Liam i Zayn, którzy wparowali do mojego pokoju. Zayn wszedł pierwszy, jakby nie chcąc w ogóle słuchać Liama.
- Ile razy ci mówiłem, żebyś przestał Zayn!? - krzyknął Payne.
Wyglądał co najmniej na wściekłego, co oglądało się na prawdę bardzo rzadko... Chłopcy trwali jakby w amoku, nie wiedząc, że weszli do mojego pokoju w którym się znajdowałem. Zayn usiadł na moim łóżku i złapał głowę w dłonie. Liam stanął nad nim i z dłonią uniesioną w górze prawił mu niezrozumiałe jak dla mnie zdania. Stałem przy szafie i oglądałem to z niemałym zainteresowaniem.
- To ci nigdy nie przejdzie, daj już sobie spokój ! - krzyczał Daddy - Każdą traktujesz jak lalkę ! Dlaczego nie chcesz uwierzyć, że to jest właśnie ta?! Powtarzam ci to od początku września! Nie wyglądasz na głupiego Zayn ! Sam mógłbyś ocenić sytuację! Miałeś walczyć od początku, a zamiast tego poddałeś się, już wtedy, kiedy wybrałeś Dianę... Nie poznaję cię Zayn... Sam dobrze wiesz, że ich związek skończy się, kiedy ona się obudzi ! Co wtedy zrobisz ze swoimi lalkami co?! Weź się w końcu w garść. Miłości nie można niszczyć tak jak ty to robisz ! Nie patrz tak na mnie, sam dokładnie wiesz, że to miłość Zayn! Takiej dziewczyny nie spotkasz już nigdy! Niech to w końcu do ciebie dotrze !
Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia... Więc każdy jest przeciwko mnie? Przeciw mojemu związkowi z Cherry? Każdy sądzi, że to już końcówka? Że ten związek nie ma sensu i skończy się już za chwilę? Nikt we mnie nie wierzy? Łzy rozpaczy powoli napływały do moich oczu. Zamknąłem szafę, wrzucając ostatnią koszulkę do torby. Liam i Zayn gwałtownie podnieśli na mnie wzrok. Kompletnie nie wiedzili, gdzie są i że tu jestem.
- Niall, ja... - zaczął Liam.
- Daj sobie spokój Liam, przecież wszystko słyszałem - powiedziałem żałosnym wręcz tonem, ruszając w stronę szafki nocnej, na której był mój telefon.
Zabrałem go szybko, zarzuciłem torbę na ramię i wyszedłem, zostawiając Zayna i Liama w zastygniętych i zarówno zszokowanych, pozycjach. Trzasnąłem drzwiami i udałem się do windy, podczas gdy na moich policzkach powoli pojawiały się łzy... Nawet Liam... Wydawałoby się, że ten, na którym mam największe oparcie, wsparcie, pocieszenie i te wszystkie inne pierdoły... Nawet on nie wierzył we mnie i Cherry. Czy jest osoba na tym świecie, która we mnie wierzy? No tak, nie ma. Skoro ja sam w siebie nie wierzę, nie znajdzie się żadna taka osoba. Chyba, że Marta, ale ona... sama powiedziała, że woli Zayna ode mnie... No chyba, że moja dysleksja akurat wtedy wzięła dowodzenie nad moim mózgiem i przez to dokładnie nie zrozumiałem jej słów.
Zjechałem na dół, wyszedłem z hotelu i otworzyłem drzwi najbliższej taksówki.
- Zawiezie mnie pan na lotnisko? - spytałem, wciąż smutnym i żałosnym tonem.
- Jasne, pomóc ci z tą torbą? - zapytał taksówkarz miłym głosem.
- Dam radę, dziękuję.
Zapakowałem, więc torby do bagażnika i wsiadłem do samochodu. Kierowca ruszył, jednak po chwili znaleźliśmy się w małym korku.
- Wyglądasz na smutnego, coś się stało? - zauważył starszy pan.
- Ostatnio dużo się dzieje - przyznałem.
Kierowca spojrzał na mnie troskliwym wzrokiem.
- Czy ty nie jesteś z tego, no... One Way? - zorientował się taksówkarz
- One Direction - poprawiłem go - Jestem Niall. A pan? - przedstawiłem się
- Miło mi, jestem Kendal. Dlaczego jedziesz sam, a nie z całym zespołem?
- Mamy tydzień przerwy. Chcę wrócić, a reszta została.
- Wciąż wydaje mi się, że coś się przyczyniło do tego, że chcesz wrócić. - powiedział tonem znawcy.
- To trochę bardziej skomplikowane. - westchnąłem
Kendal wychylił się nieco przed kierownicę
- Wiesz... myślę, że mamy ponad dwie godziny na rozmowę. Jeśli chcesz oczywiście - zaproponował, oceniając drogę do lotniska.
- Dwie godziny? Mam samolot za trzy... Musimy zdążyć... - zmartwiłem się.
- Nic nie poradzę... To jak?
- Mogę liczyć na pańską dyskrecję? - zapytałem, dokładnie badając wzrokiem kierowcę.
- Jasne, co ja staruch, mógłbym rozgadać brukowcom, czy komuś tam.. Nie mam nic innego do roboty? - spytał sam siebie, a następnie cicho zachichotał. Uśmiechnąłem się.
- Więc... Moja dziewczyna jest w śpiączce. Jadę do niej, do Londynu. I... przyjaciel zdradził moje zaufanie. Mówiąc krótko : nic nie idzie po mojej myśli. - wyznałem, skruszonym tonem.
- Może nie po twojej myśli musi iść? Pozwól rzeczom być takie jakie są. Niech się dzieje co chce. Wiem, że zdradzone zaufanie boli bardziej niż złamane serce, ale... jestem pewny, że później będziesz i ostrożniejszy i przede wszystkim silniejszy. To na pewno odciśnie jakieś piętno na twoim charakterze, ale czy ludzie wolą proste schematyczne osoby czy te bardziej oryginalne i wyjątkowe? Wiadomo, ludzie prości wybierają takowe schematy, ale ty... podążaj swoją drogą. Bądź wyjątkowy. Właśnie takie przeżycia jak zdradzone zaufanie czy mały dołek psychiczny, pozwalają rozwijać swoją osobowość bardziej i bardziej. Niech się tak dzieje, Niall. - powiedział staruszek.
- Może ma pan rację ? Może nie powinienem podchodzić do niektórych spraw tak, jak to robiłem do tej pory? Z pełnym angażem? Jestem zbyt miękki... - stwierdziłem stanowczo. Kendal zaśmiał się krótko
- Masz jeszcze dużo czasu, żeby nabrać tej twardej pokrywy, uwierz mi. Ale przede wszystkim uwierz w siebie, bo tego ci brakuje.
- Kim pan jest? Bogiem, który został mi zesłany, żebym uwierzył? - spytałem, wykręcając ciało w jego stronę.
- Jestem po prostu starszym panem, który był ci potrzebny, żeby zawieźć cię na lotnisko, do śpiącej dziewczyny. - wyznał z szerokim uśmiechem.
Poźniejszą drogę przegadaliśmy o mediach, o jakichś kryminałach o historii miasta, starych czasach i o ... porno. Ciekawie, no nie powiem. Zatrzymując się przed budynkiem lotniska, moje myśli wyglądało jak wielkie kłębowisko... czegoś tam. No, nie wiem jak wyglądały, ale tak czułem. Że jeśli zaraz się nie uspokoją, moja głowa eksploduje
- Dziękuję, Kendal. Za wszystko. - rzekłem, z uśmiechem patrząc na taksówkarza.
- Jakby co wiesz gdzie mnie szukać. Jeszcze kilka lat będę jeździł taksówką po Sydney. - machnął ręką i ukazał swoje zęby w miłym uśmiechu.
Wysiadłem, zabrałem torbę i udałem się do Terminalu C - kierunek Londyn.
*** Perspektywa Harrego***
Wysiadłem z taksówki przed lotniskiem. Do odlotu zostało mi mniej niż 15 minut. Porwałem torbę i szybko pobiegłem na odprawę. Do samolotu wsiadłem jako ostatni. Czułem na sobie wzrok wielu oburzonych pasażerów. Spojrzałem na telefon, na którym widniał internetowy bilet. Znów rozejrzałem się po samolocie. Dostrzegłem Nialla, siedzącego z jakąś małolatą. Podszedłem do nich szybkim krokiem i zdyszanym głosem wydusiłem :
- Zamienisz się? - spytałem, pokazując bilet
Dziewczyna widocznie rozpoznała i Nialla i mnie, bo z uśmiechem i z krótkim ,, Jasne" przesiadła się na moje miejsce. Opadłem na fotel, dopiero teraz odczuwając ból nóg, po długim biegu po terminalach.
- Wszystko w porządku? - spytał Horan ze śmiechem.
Pokiwałem głową, nie wypowiadając ani słowa. Czekał nas długi lot...
- Harry wstawaj, dolatujemy. - usłyszałem głos Niallera, jakby z oddali.
Ktoś, również zaczął mnie szturchać i delikatnie ciągnąc na loki
- On zabija koty, Harry zobacz! - wydarł mi się Horan do ucha
Natychmiast się zerwałem i śpiącym wzrokiem oraz półotwartymi oczyma rozejrzałem się wokół. Nialler dostał niepohamowanego ataku śmiechu. Spojrzałem na niego jak na idiotę, dodając litościwy wzrok. Natychmiast przestał, unosząc ręce w geście <ja nic nie zrobiłem>.
Wysiedliśmy z samolotu, rozdając kilka autografów dla młodszych pasażerów. Podeszliśmy do taśmy, chcąc odebrać bagaże. Horan szybko złapał swoją. Ja jednak, nigdzie nie wypatrzyłem swojej
- Harry, czy to nie twoja? - spytał Niall, wskazując na bagaże z Polski.
- Tak, ale co ona tam do cholery robi? - spytałem, podchodząc do taśmy.
Jednym ruchem zawinąłem torbę i położyłem ją na podłodze. Z nieumierającą nadzieją, wpisałem swój szyfr.
- Kurwa, ta nie jest moja - zaklnąłem pod nosem.
- Harry... a ta? - spytał Nialler, ponownie wskazując palcem na oddalającą się brunetkę.
- Przytrzymaj tą. - nakazałem, a sam pobiegłem po moją własność.
Złapałem dziewczynę za ramię. Ta odwróciła się gwałtownie, ukazując mi całą swoją, jak myślę, polską urodę...
- Coś nie tak? - spytała, machając mi dłonią przed oczami.
Mrugnąłem nerwowo, poczułem nieznaczne ciepło na policzkach i wskazałem na torbę. Nie mogłem wydusić z siebie słowa...
- To moja torba. Co z nią? - powiedziała wolnym tonem, jakbym był jakiś głuchoniemy.
- To moja torba - powtórzyłem jej słowa, jednak mój głos wydawał się cichym jękiem
- Co? - spytała, marszcząc brwi
- To moja torba - powiedziałem już głośniejszym i pewniejszym tonem - Sprawdź szyfr. - zasugerowałem
Dziewczyna przyklęknęła przy bagażu i wpisała kod do kłódki. Tak jak oczekiwałem, skrzywiła się, wstała i oznajmiła
- To nie moja torba - przyznała z dość dziwną miną.
- Wiem gdzie jest twoja. Zaprowadzić cię? - zaproponowałem z niewielkim zająknięciem. Żeby to zatuszować, pokazałem jeden ze swoich cudownych uśmiechów.
- Masz szczękościsk? - spytała, patrząc na mnie jak na nienormalnego człowieka
Natychmiast przestałem się uśmiechać.
- Pokażesz mi gdzie ona jest? - znów zbiegła na temat bagażu
Bez słowa ruszyłem w stronę miejsca, gdzie czekał Niall. Blondyn z uśmiechem i z nie podobnym do niego brakiem wstydu odezwał się do brunetki.
- Cześć, jak masz na imię? Chcesz zdjęcie, czy autograf?
Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem... nie wiedziała kim jesteśmy. Rzuciłem Horanowi znaczące spojrzenie.
- Oczywiście żartowałem. Proszę, to twoja zguba - wyszczerzył się.
- Dzięki. Oddaję ci tą... - odezwała się do mnie, czekając aż zdradzę swoje imię
- Ben.
- Tak, Ben... I sorki za pomyłkę. - rzekła, uśmiechnęła się delikatnie i odeszła.
Wypuściłem powietrze z płuc z głuchym świstem.
- Ben? Serio? - spytał Niall z wysoko uniesionymi brwiami
- Nie patrz tak na mnie, to była jakaś czarodziejka! Nie potrafiłem się przy niej odezwać, wyszedłem na jakiegoś niepełnosprawnego... - rzekłem, chwyciłem rączkę torby i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
- Wielka porażka podrywacza Stylesa - zaśmiał się Niall
- Nabijaj się dalej - warknąłem - Od razu do szpitala? - zmieniłem temat, kiedy staliśmy przed jedną z taksówek.
- Taa... - mruknął Nialler, patrząc na grupkę ludzi - Czy to nie Adrian? I ...
- Emma? - wrzasnąłem.
Złotooki z wielkim uśmiechem na twarzy obejmował blondynkę, rozmawiając z kimś, kogo niestety nie widziałem przez mężczyznę z ogromnym brzuchem. Na mój krzyk kuzynka Nialla zaczęła się rozglądać. Gruby facet odwrócił się na tyle, bym dojrzał trzecią postać. Była to owa brunetka, z przed kilku chwil.
- Chodź. - nakazał Niall, wpychając mnie do taksówki.
Dopiero teraz zorientowałem się, że blondyn zdążył już zapakować torby. Podał adres szpitala i ruszyliśmy.
- To była Emma, prawda? - spytałem Nialla, mając jednak nadzieję, że było całkowicie inaczej...
- Nie wiem Harry... Ta dziewczyna była dość daleko. Na pewno widziałem Adriana. - przyznał.
Po pół godzinnej jeździe wysiedliśmy z taksówki, zabraliśmy torby i dość szybkim krokiem weszliśmy do szpitala.
- Wyglądasz na zdenerwowanego - zauważyłem, spoglądając od czasu do czasu na Nialla.
Wysiedliśmy z windy i ruszyliśmy w stronę sali.
- A ty byś nie był? - spytał
- Po dzisiejszej wpadce na pewno. - zaśmiałem się.
Staneliśmy przed drzwiami. Niall wziął głęboki oddech i pchnął je lekko. Wszedłem za nim, wciąż ciągnąc torbę. Odłożyłem ją pod ścianą.
- Cześć! - usłyszałem.
W sali byli Olaf, Karoline, Danielle i Paula. Niall stał już przy łóżku i nachylał się nad śpiącą Cherry. Przywitałem się ze wszystkimi i znów spojrzałem w stronę Marty i Nialla. Blondyn właśnie całował jej oziębłe usta. Powieki dziewczyny się poruszyły, kąciki ust skierowały się ku górze... Jednak jej oczy wciąż pozostały zamknięte.
W tej chwili do sali wszedł Adrian i... brunetka z lotniska. Obrzuciłem go naburmuszonym spojrzeniem, kiedy się witaliśmy. Podał mi szybko rękę i usiadł obok Pauli.
- Cześć Paula! - krzyknęła nieznajoma, uściskając przyjaciółkę.
- Magda, jak dawno cię nie widziałam!
Spojrzałem na Adriana i uniosłem dłoń w stronę dziewczyn. Bezgłośnie powiedziałem ,,Kto to jest?"
- Danielle, Niall i Harry... to moja siostra - Megan. - oznajmił złotooki.
Skierowałem wzrok w stronę pięknej Polki. Podeszła do mnie wyciągnęła dłoń i powiedziała z uśmiechem :
- Cześć Ben.
- Tak w sumie... To jestem Harry... - sprostowałem.
Brunetka obrzuciła mnie już znanym mi spojrzeniem. Jak na idiotę...
- Marta? - usłyszałem głos Nialla.
Odwróciłem się w stronę łóżka. Cherry otworzyła oczy i z uśmiechem przyglądała się blondynowi...
____________________________________________
Cześć! ^^
Jak emocje przed meczykiem ? Ostre kibicowanie się zapowiada, jak myślę :D
Wchodzę dziś na bloga a tam 1602 wyświetlenia !
Z wrażenia aż wylałam mleko... Grzech, grzech, grzech.
DZIĘKUJĘ prze ogromne ! I za miłe jak do tej pory komentarze i za wyświetlenia.
Jesteście cudowne.
I również przepraszam, że tak mozolnie dodaję rozdziały, ale zawody, treningi i wycieczki... Wielki nakład zajęć i nie wyrabiam czasami. Jutro również wyjeżdżam, więc przez weekend nic nie popiszę...
Co myślicie? ^^
Wiśnia :D
piątek, 8 czerwca 2012
Part 19
***Perspektywa Karoline***
- Obudziła się? - usłyszałam głos Nialla pełen nadziei w słuchawce
- Nie. - westchnęłam i spojrzałam na Olafa.
Bezgłośnie powiedział ,, A Adrian i Zayn?". No tak... Marta kilka razy dziennie wypowiada ich imiona. Ale po co mam tym martwić Niallera?
- Na scenę Horan! - usłyszałam krzyk Liama po drugiej stronie
- Eh... muszę kończyć... koncert, rozumiesz... Zadzwonię później - powiedział smutnym głosem blondyn.
No tak, w Australii był już prawie wieczór...
- Dlaczego znowu mu o tym nie powiedziałaś? Te szepty z dnia na dzień są coraz częstsze... - od razu rzucił się do mnie czarnowłosy
- Dowie się w swoim czasie. Nie chcę mu tego zwalać na głowę... Nie chcę, żeby kogoś zawiódł, jak mu nie pójdzie w trasie... Wiesz, jak reagują hejterzy. - odpowiedziałam, siadając obok mojego chłopaka.
Spojrzałam na leżącą obok Cherry... Śpi już ponad dwa tygodnie... Cher zawiesiła prace nad teledyskiem... Nie chce nic zrobić bez Marty.
- Brakuje mi jej... - rzekłam po chwili, a mała łza popłynęła na mój policzek
- Hej, wszystko będzie dobrze... Przetrwamy to Karoline - powiedział cicho Olaf, obejmując mnie.
- Dzięki, że jesteś - szepnęłam i pocałowałam go czule usta.
- Adi... - usłyszeliśmy cichy głos Marty.
Natychmiast się zerwaliśmy. Poruszyła delikatnie dłonią i ... nic. To tyle. I tak było już kilka razy...
- Dlaczego mi nie powiedzieliście? - usłyszałam na sobą.
Odwróciłam się. W drzwiach stał zdumiony Adrian. Podszedł szybkim krokiem do łóżka i złapał Cherry za dłoń, która wcześniej się poruszyła
- Marta... słyszysz mnie? - zaczął do niej mówić.
Nie mogłam na to patrzeć... po prostu stamtąd wyszłam. Usiadłam na białym krzesełku i schowałam twarz w dłonie. Kolejne łzy wypłynęły na policzki. Poczułam wibracje w kieszeni. Z niechęcią wyciągnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Co do cholery chce ten przystojny mulat?
- Słucham?
- Karoline? Co z nią? - spytał troskliwie Malik
- Zayn... cały czas jest tak samo... - westchnęłam przez płacz
- Płaczesz? Więc coś się stało ... - wywnioskował
Jego inteligencja i bystrość mnie zaskakiwała...
- Po prostu... brakuje mi jej... jej przewracania oczami, jej śmiechu, jej obżarstwa... kiedy podoba jej się jakaś piosenka i drze się w niebo głosy tańcząc przy tym dziwacznie... jej mądre i przemyślane rady... kiedy mówi ,, Wiara czyni cuda"...
- Więc teraz ja mówię do ciebie ,,Wiara czyni cuda" Karoline - przerwał mi mój monolog - Uwierz w to. Obudzi się. Wszystko będzie dobrze. - powiedział, bardzo pocieszającym tonem
To wspaniałe, jak w trudnych chwilach odnajdujemy osoby, z którymi możemy wspierać się nawzajem. To właśnie te trudne momenty zbliżają nas do siebie. Marta zawsze mi to powtarzała...
- Tak cholernie do siebie pasujecie i tak cholernie żałuję, że nie jesteście razem - powiedziałam, a kolejny potok łez zalał moją twarz
- Ja też Karol... Nic na to nie poradzę.. - zaczął się usprawiedliwiać
- Co ty gadasz Zayn? Przecież doskonale wiesz, że gdyby nie Diana...
- Wiem, wiem ! - podniósł ton, kiedy się ożywiłam - Wiem to. I brak mi słów... Tak wstyd mi, za ten ogromny błąd... - mówił coraz ciszej
- Wyciągnij wnioski Zayn. Chcesz z nią być, prawda? - spytałam, trochę z innej beczki
- Jasne... to oczywiste... - rzekł, znów cicho
- Wiara czyni cuda. Uwierz Zayn. Będziecie razem - powiedziałam i delikatnie uśmiechnęłam się przez łzy.
- Dzięki Karoline. Muszę kończyć. Miałem pretekst, że musiałem siku. Fani się drą, że chcą Vas Happenin. Ucałuj ją ode mnie. Pa - pożegnał się i natychmiast rozłączył.
Schowałam telefon do kieszeni, przeczesałam palcami grzywkę, otarłam łzy i wróciłam do sali. Gdy weszłam Adrian i Olaf nagle przestali rozmawiać.
- Przerwałam coś? - spytałam, zatrzymując się zaraz przy drzwiach
- Nie, nie. Rozmawialiśmy o filmie Marty.. - uspokoił mnie Olaf - Myślałem o tym, żeby powiadomić jej szefa.
- Tak... w końcu trzeba będzie to zrobić... - powiedziałam powoli
- A kto pracuje za Martę w klubie? - spytał Adrian
- Dziewczyna Briana, niby jest w porządku. Mają dziś wpaść po południu. - powiedziałam, patrząc na widok za oknem.
- A która godzina? - zapytał Olaf
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na zegarek
- Jest po 12. Masz trening?
- Tak, już będę leciał. Jak coś to dzwoń - powiedział, podszedł do mnie i cmoknął mnie w usta.
Uśmiechnęłam się na krótką chwilę. Olaf wyszedł, a ja zostałam sam na sam ze złotookim... Problemy nadchodzą? Taa... też tak myślę. Usiadłam na krześle na przeciwko łóżka i oparłam głowę o rękę.
- Ona tak nagle stała się dla ciebie taka ważna? - spytałam, przerywając ciszę
Adrian spojrzał na mnie z nie małym zdumieniem.
- Ona ZAWSZE była dla mnie ważna. Kocham ją.
- To dlaczego tyle musiała się nacierpieć, żebyś w końcu to zauważył? Magda ci nic nie mówiła? Czy coś? Były najlepszymi przyjaciółkami, mogłeś...
- Byłem niedojrzały i ślepy. Teraz dorosłem i wiem co czuję. - przerwał mi - Magda by mi nie pomogła. Miała do mnie uraz za to co zrobiłem Marcie.
- Nie dziwię się - prychnęłam
- A propo niej... Przyleci tu.
- Kiedy? - spytałam zaciekawiona.
Choć nie miałam dobrych kontaktów z Magdą, zawsze wydawała mi się sympatyczna... Taka wesoła, spontaniczna, miła i zawsze uśmiechnięta... Jak Adrian, tyle że ona miała więcej tych pozytywnych cech.
- Jutro, czy coś.
- Wie, że Marta...
Nie dokończyłam mówić, a Adrian od razu pokręcił przecząco głową.
- Nie mówiłaś Niallowi o tym, co ona mówi, jak zgaduję - stwierdził
- Nie mówiłam. Nie mogę. Musi się skupić na trasie.
- Jasne - rzekł krótko, z delikatną nutką sarkazmu w głosie - Idę się czegoś napić. - oznajmił i wyszedł.
Za chwilę jednak znów usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- Zapomniałeś czegoś? - spytałam, nawet nie odwracając wzroku od Marty
- Dzień dobry - usłyszałam twardy, męski głos.
Odwróciłam się gwałtownie. W drzwiach stali... rodzice Marty... O cholera...
- Dzień dobry... -rzekłam zdezorientowana
- Jak ona się ma? - spytała mama Marty, uśmiechając się na moje zdumienie.
- Ee... cały czas jest tak samo... Ale powoli się poprawia. - rzekłam dość szybko, niestety nie kryjąc zdenerwowania
- Spokojnie, wszystko jest dobrze Karolina. - powiedziała pani Iza, podchodząc do mnie z uśmiechem i klepiąc mnie po ramieniu.
Odwzajemniłam uśmiech i zaproponowałam, żeby usiedli. Cały czas pytali jak się wiedzie Marcie w Londynie, więc na każde pytanie odpowiadałam prawdą. Wkrótce potem przyszedł Adrian i on również, tak jak ja, nie krył zdziwienia. Wydukał ciche ,,Dzień dobry" i usiadł obok mnie, cały czas śledzony przez wzrok pana Piotra. Zapamiętał dokładnie co ten chłopak narobił w życiu jego córki...
- Nie jesteście razem, prawda? - spytał Adiego ojciec Marty, przerywając tym samym wymianę zdań moją i pani Izy.
Przełknęłam głośno ślinę. Tematu ,,chłopak Cherry" chciałam ominąć jak ognia...
- Nie, nie jesteśmy - powiedział Adrian z największym spokojem, dodając do tego miły uśmiech.
Pełen podziw ode mnie Adi! Pan Piotr wzdrygnął się nieznacznie. Wydawałoby się, że odetchnął.
- Kiedy ten cały film się zaczyna? - zwrócił się do mnie
- Od listopada, ale Marta gra dopiero od stycznia. - odpowiedziałam, siląc się na spokój
Cała sytuacja była i niezręczna i niechciana. Kto by się spodziewał rodziców Marty właśnie tutaj? W szpitalu w Londynie? Olaf nic nie wspominał o ich przyjeździe, skąd więc się dowiedzieli ? Ukradkiem napisałam do niego sms, kiedy szala rozmowy przeniosła się na Adriana.
***Perspektywa Louisa***
Kolejny ukłon na kolejnej scenie. Kolejny koncert, kolejne tysiące szczęśliwych twarzy fanów. Czyli to co kocham. Spojrzałem na chłopców. Harry spoglądał na jedną z fanek w pierwszym rzędzie, Zayn poprawiał grzywkę, Liam podrzucał mikrofon, a Niall... tępo patrzył w podłogę. Bez tej całej sytuacji z Martą robił by teraz pewnie popisowe skoki, lub, jak to miał w zwyczaju, tańczył by coś dziwnego. Spojrzałem na widzów. Gdzie nie gdzie widać było ogromne transparenty, które wspierały naszego blondyna. ,,Jesteśmy z tobą, Niall!", ,,Wspieramy cię" ,,Trzymaj się" itp... Wszystkie ze zdjęciami Nialla i Marty lub też samej Cherry. Podszedłem do Horana i objąłem go ramieniem. Spojrzał na mnie smutno. Uśmiechnąłem się i wskazałem palcem na poszczególne plakaty. Nialler badając każdy bardzo dokładnie, podniósł mikrofon do ust i powiedział :
- Dziękuję wam, za to co dla nas robicie. To dla nas na prawdę wiele znaczy. Bez was byśmy nie istnieli. Dziękuję za wszelkie wsparcie. Kocham was Directioners ! - skończył, a jego głos się załamał.
Natychmiast zrobiliśmy zbiorowego przytulańca. Czyli coś co zawsze podnosiło nas na duchu.
Zeszliśmy ze sceny. Wcześniej nie mogłem złapać Zayna, ale teraz miałem co do tego idealną okazję
- Dzwoniłeś do niej? - spytałem cicho, stając obok wieszaka
- Tak. Jest tak jak było. - powiedział, uśmiechając się blado.
Westchnąłem.
- Dla ciebie to też trudne, prawda? - spytał, kiedy ściągnąłem marynarkę.
- Co masz na myśli? - zapytałem, patrząc na mulata
- No... Karoline. Nie jest ci obojętna, co?
No tak. Malik i ta jego spostrzegawczość, bystrość i inteligencja.
- Umawiam się z Ellie - rzekłem wymijająco
- Co nie zmienia faktu, że...
- Tak, podoba mi się ! - przyznałem, przerywając mu. - Ale co z tego? Jest z Olafem. A ty co masz z tą całą Marry? Widzę, że ostatnio cały czas siedzisz na telefonie. - zauważyłem, zmieniając temat
- Ahh... Zapomniałem ci powiedzieć... Dołączy do nas. Na jakiś ostatni tydzień.
- Co? Dlaczego? - choć jej nie znałem, samo to, że jest zabawką Zayna, zmuszało mnie do niechęci wobec niej.
- Loui, wiesz, że brakuje mi seksu - przyznał Malik z szerokim uśmiechem, jakby bez skrupułów.
Odłożył krawat na krzesło i podszedł do Liama.
Co to do cholery miało znaczyć? Zero szacunku do kobiet. Nienawidzę tego. Spojrzałem w kierunku chłopców. Niall rzuł batona, Harry poprawiał loki, a Zayn i Liam rozmawiali o czymś cicho. Po chwili Payne pokiwał głową z uśmiechem. Patrzyłem na to wszystko z lekkim zdziwieniem. Malik spojrzał na mnie, uśmiechając się zadziornie. Przewróciłem oczami i ruszyłem w stronę wyjścia. W samochodzie panowała jedna z tych niezręcznych ciszy.
- Chciałem wam powiedzieć... Danielle przyjedzie... Nie macie nic przeciwko? - spytał Liam, kiedy jechaliśmy windą, już w hotelu.
Wszyscy przecząco pokiwaliśmy głowami.
- Jutro mamy wolne... Idziemy ochłonąć i później do baru? - zaproponował Harry
- Ooo, ja to bym cię chętnie napił - wyznał Zayn
Ponownie wszyscy wydaliśmy pomruk potwierdzenia pomysłu Hazzy.
- Ja nie piję. Zrobię twitcama czy coś. - zamyślił się Liam
- Dołączę do ciebie, jeśli mogę. - oznajmiłem, wpatrując się w buty
- Jasne - potwierdził krótko, dodając uśmiech.
***Perspektywa Karoline***
- Nie ma ich? - spytała głowa Olafa, wisiejącą nad progiem drzwi
Zaśmiałam się cicho.
- Poszli jakąś godzinę temu - oznajmiłam
Cherry odetchnął, wszedł do sali i zamknął za sobą drzwi.
- A Adrian?
- Nie będzie ślęczał tu cały dzień. Wyszedł około 14. - rzekłam, z uśmiechem patrząc na czarnowłosego.
- Brian i Ariana zaraz będą - oznajmił i usiadł obok mnie.
- Kto? - spytałam zdezorientowana
- Ariana. Ta co pracuje za Martę. No wiesz, jego dziewczyna - oświecił mnie Olaf.
Ze zrozumieniem pokiwałam głową.
- A jak trening? - spytałam
- Dobrze, myślę, że coraz lepiej. Szczęsny zrobił dziś swoją robotę. To dopiero jest bramkarz... - rzekł z podziwem
- Spotkam go kiedyś? - spytałam z cwaniackim uśmiechem
- Jasne. Ale będziesz mnie trzymała za rękę - uprzedził, wywołując mój śmiech.
Brian i Ariana byli tu jakieś 1,5 godziny. Spieszyli się do klubu. Ariana? Przemiła dziewczyna. Mam nadzieję, że dobrze będzie mi się z nią współpracować...
- Chodź. Siedzimy tu dniami i nocami. Zadzwonię po Paulę, a my musimy się oderwać - powiedział stanowczo Olaf, ciągnąc mnie w stronę wyjścia
- Czekaj ! Dokąd? - spytałam rozbawiona.
- Nie wiem. Na normalną randkę. Kino, spacer czy coś. Chodź, bez marudzenia.
I tak jak powiedział, tak zrobiliśmy. Odpuściliśmy kino, choć nie wiem, czy był to dobry pomysł. Wieczór był chłodny, nawet jak na koniec października. Spacerowaliśmy ścieżkami Hyde Parku. Latarnie, gwiazdy i ukochana osoba obok... cudowny klimat. Gdzieś pod drzewem grajek, proszący muzyką o pieniądze na chleb, w dali śmiejące się, zakochane pary lub pijani imprezowicze.
Doszliśmy do słynnego podestu, na którym wygłaszane są monologi myślicieli. Olaf, ku mojemu zaskoczeniu, wskoczył na mini scenę i zaczął drzeć się w niebo głosy.
- Kocham Karoline Mayson !
Później z niewielkimi trudnościami pozwolił mi się wspiąć na podest. Spojrzałam głęboko w jego niebieskie tęczówki. Pomimo ostatnich smutnych wydarzeń, jego oczy wyrażały radość i szczęście
- Kocham Cię - szepnęłam, nie spuszczając wzroku
- Ja ciebie też - odpowiedział z uśmiechem.
Zatopił się delikatnie w moich ustach, tworząc tym samym niesamowity moment, z tak zwyczajnej chwili.
_________________________________
Cześć Cześć ! ^^
Po dość długiej przerwie wracam razem z tym co wyżej.
Jak emocje po meczu? :D
Dodałam nową ankietę, jeśli już zauważyłyście.
Pytam o to, bo wszystko w opowiadaniu może się jeszcze zdarzyć ! :)
Co sądzicie o parcie 19 ?
Proszę o wasze opinie !
Wiśnia :D
No i taki tam... podjar czy coś TT
- Obudziła się? - usłyszałam głos Nialla pełen nadziei w słuchawce
- Nie. - westchnęłam i spojrzałam na Olafa.
Bezgłośnie powiedział ,, A Adrian i Zayn?". No tak... Marta kilka razy dziennie wypowiada ich imiona. Ale po co mam tym martwić Niallera?
- Na scenę Horan! - usłyszałam krzyk Liama po drugiej stronie
- Eh... muszę kończyć... koncert, rozumiesz... Zadzwonię później - powiedział smutnym głosem blondyn.
No tak, w Australii był już prawie wieczór...
- Dlaczego znowu mu o tym nie powiedziałaś? Te szepty z dnia na dzień są coraz częstsze... - od razu rzucił się do mnie czarnowłosy
- Dowie się w swoim czasie. Nie chcę mu tego zwalać na głowę... Nie chcę, żeby kogoś zawiódł, jak mu nie pójdzie w trasie... Wiesz, jak reagują hejterzy. - odpowiedziałam, siadając obok mojego chłopaka.
Spojrzałam na leżącą obok Cherry... Śpi już ponad dwa tygodnie... Cher zawiesiła prace nad teledyskiem... Nie chce nic zrobić bez Marty.
- Brakuje mi jej... - rzekłam po chwili, a mała łza popłynęła na mój policzek
- Hej, wszystko będzie dobrze... Przetrwamy to Karoline - powiedział cicho Olaf, obejmując mnie.
- Dzięki, że jesteś - szepnęłam i pocałowałam go czule usta.
- Adi... - usłyszeliśmy cichy głos Marty.
Natychmiast się zerwaliśmy. Poruszyła delikatnie dłonią i ... nic. To tyle. I tak było już kilka razy...
- Dlaczego mi nie powiedzieliście? - usłyszałam na sobą.
Odwróciłam się. W drzwiach stał zdumiony Adrian. Podszedł szybkim krokiem do łóżka i złapał Cherry za dłoń, która wcześniej się poruszyła
- Marta... słyszysz mnie? - zaczął do niej mówić.
Nie mogłam na to patrzeć... po prostu stamtąd wyszłam. Usiadłam na białym krzesełku i schowałam twarz w dłonie. Kolejne łzy wypłynęły na policzki. Poczułam wibracje w kieszeni. Z niechęcią wyciągnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Co do cholery chce ten przystojny mulat?
- Słucham?
- Karoline? Co z nią? - spytał troskliwie Malik
- Zayn... cały czas jest tak samo... - westchnęłam przez płacz
- Płaczesz? Więc coś się stało ... - wywnioskował
Jego inteligencja i bystrość mnie zaskakiwała...
- Po prostu... brakuje mi jej... jej przewracania oczami, jej śmiechu, jej obżarstwa... kiedy podoba jej się jakaś piosenka i drze się w niebo głosy tańcząc przy tym dziwacznie... jej mądre i przemyślane rady... kiedy mówi ,, Wiara czyni cuda"...
- Więc teraz ja mówię do ciebie ,,Wiara czyni cuda" Karoline - przerwał mi mój monolog - Uwierz w to. Obudzi się. Wszystko będzie dobrze. - powiedział, bardzo pocieszającym tonem
To wspaniałe, jak w trudnych chwilach odnajdujemy osoby, z którymi możemy wspierać się nawzajem. To właśnie te trudne momenty zbliżają nas do siebie. Marta zawsze mi to powtarzała...
- Tak cholernie do siebie pasujecie i tak cholernie żałuję, że nie jesteście razem - powiedziałam, a kolejny potok łez zalał moją twarz
- Ja też Karol... Nic na to nie poradzę.. - zaczął się usprawiedliwiać
- Co ty gadasz Zayn? Przecież doskonale wiesz, że gdyby nie Diana...
- Wiem, wiem ! - podniósł ton, kiedy się ożywiłam - Wiem to. I brak mi słów... Tak wstyd mi, za ten ogromny błąd... - mówił coraz ciszej
- Wyciągnij wnioski Zayn. Chcesz z nią być, prawda? - spytałam, trochę z innej beczki
- Jasne... to oczywiste... - rzekł, znów cicho
- Wiara czyni cuda. Uwierz Zayn. Będziecie razem - powiedziałam i delikatnie uśmiechnęłam się przez łzy.
- Dzięki Karoline. Muszę kończyć. Miałem pretekst, że musiałem siku. Fani się drą, że chcą Vas Happenin. Ucałuj ją ode mnie. Pa - pożegnał się i natychmiast rozłączył.
Schowałam telefon do kieszeni, przeczesałam palcami grzywkę, otarłam łzy i wróciłam do sali. Gdy weszłam Adrian i Olaf nagle przestali rozmawiać.
- Przerwałam coś? - spytałam, zatrzymując się zaraz przy drzwiach
- Nie, nie. Rozmawialiśmy o filmie Marty.. - uspokoił mnie Olaf - Myślałem o tym, żeby powiadomić jej szefa.
- Tak... w końcu trzeba będzie to zrobić... - powiedziałam powoli
- A kto pracuje za Martę w klubie? - spytał Adrian
- Dziewczyna Briana, niby jest w porządku. Mają dziś wpaść po południu. - powiedziałam, patrząc na widok za oknem.
- A która godzina? - zapytał Olaf
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na zegarek
- Jest po 12. Masz trening?
- Tak, już będę leciał. Jak coś to dzwoń - powiedział, podszedł do mnie i cmoknął mnie w usta.
Uśmiechnęłam się na krótką chwilę. Olaf wyszedł, a ja zostałam sam na sam ze złotookim... Problemy nadchodzą? Taa... też tak myślę. Usiadłam na krześle na przeciwko łóżka i oparłam głowę o rękę.
- Ona tak nagle stała się dla ciebie taka ważna? - spytałam, przerywając ciszę
Adrian spojrzał na mnie z nie małym zdumieniem.
- Ona ZAWSZE była dla mnie ważna. Kocham ją.
- To dlaczego tyle musiała się nacierpieć, żebyś w końcu to zauważył? Magda ci nic nie mówiła? Czy coś? Były najlepszymi przyjaciółkami, mogłeś...
- Byłem niedojrzały i ślepy. Teraz dorosłem i wiem co czuję. - przerwał mi - Magda by mi nie pomogła. Miała do mnie uraz za to co zrobiłem Marcie.
- Nie dziwię się - prychnęłam
- A propo niej... Przyleci tu.
- Kiedy? - spytałam zaciekawiona.
Choć nie miałam dobrych kontaktów z Magdą, zawsze wydawała mi się sympatyczna... Taka wesoła, spontaniczna, miła i zawsze uśmiechnięta... Jak Adrian, tyle że ona miała więcej tych pozytywnych cech.
- Jutro, czy coś.
- Wie, że Marta...
Nie dokończyłam mówić, a Adrian od razu pokręcił przecząco głową.
- Nie mówiłaś Niallowi o tym, co ona mówi, jak zgaduję - stwierdził
- Nie mówiłam. Nie mogę. Musi się skupić na trasie.
- Jasne - rzekł krótko, z delikatną nutką sarkazmu w głosie - Idę się czegoś napić. - oznajmił i wyszedł.
Za chwilę jednak znów usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- Zapomniałeś czegoś? - spytałam, nawet nie odwracając wzroku od Marty
- Dzień dobry - usłyszałam twardy, męski głos.
Odwróciłam się gwałtownie. W drzwiach stali... rodzice Marty... O cholera...
- Dzień dobry... -rzekłam zdezorientowana
- Jak ona się ma? - spytała mama Marty, uśmiechając się na moje zdumienie.
- Ee... cały czas jest tak samo... Ale powoli się poprawia. - rzekłam dość szybko, niestety nie kryjąc zdenerwowania
- Spokojnie, wszystko jest dobrze Karolina. - powiedziała pani Iza, podchodząc do mnie z uśmiechem i klepiąc mnie po ramieniu.
Odwzajemniłam uśmiech i zaproponowałam, żeby usiedli. Cały czas pytali jak się wiedzie Marcie w Londynie, więc na każde pytanie odpowiadałam prawdą. Wkrótce potem przyszedł Adrian i on również, tak jak ja, nie krył zdziwienia. Wydukał ciche ,,Dzień dobry" i usiadł obok mnie, cały czas śledzony przez wzrok pana Piotra. Zapamiętał dokładnie co ten chłopak narobił w życiu jego córki...
- Nie jesteście razem, prawda? - spytał Adiego ojciec Marty, przerywając tym samym wymianę zdań moją i pani Izy.
Przełknęłam głośno ślinę. Tematu ,,chłopak Cherry" chciałam ominąć jak ognia...
- Nie, nie jesteśmy - powiedział Adrian z największym spokojem, dodając do tego miły uśmiech.
Pełen podziw ode mnie Adi! Pan Piotr wzdrygnął się nieznacznie. Wydawałoby się, że odetchnął.
- Kiedy ten cały film się zaczyna? - zwrócił się do mnie
- Od listopada, ale Marta gra dopiero od stycznia. - odpowiedziałam, siląc się na spokój
Cała sytuacja była i niezręczna i niechciana. Kto by się spodziewał rodziców Marty właśnie tutaj? W szpitalu w Londynie? Olaf nic nie wspominał o ich przyjeździe, skąd więc się dowiedzieli ? Ukradkiem napisałam do niego sms, kiedy szala rozmowy przeniosła się na Adriana.
***Perspektywa Louisa***
Kolejny ukłon na kolejnej scenie. Kolejny koncert, kolejne tysiące szczęśliwych twarzy fanów. Czyli to co kocham. Spojrzałem na chłopców. Harry spoglądał na jedną z fanek w pierwszym rzędzie, Zayn poprawiał grzywkę, Liam podrzucał mikrofon, a Niall... tępo patrzył w podłogę. Bez tej całej sytuacji z Martą robił by teraz pewnie popisowe skoki, lub, jak to miał w zwyczaju, tańczył by coś dziwnego. Spojrzałem na widzów. Gdzie nie gdzie widać było ogromne transparenty, które wspierały naszego blondyna. ,,Jesteśmy z tobą, Niall!", ,,Wspieramy cię" ,,Trzymaj się" itp... Wszystkie ze zdjęciami Nialla i Marty lub też samej Cherry. Podszedłem do Horana i objąłem go ramieniem. Spojrzał na mnie smutno. Uśmiechnąłem się i wskazałem palcem na poszczególne plakaty. Nialler badając każdy bardzo dokładnie, podniósł mikrofon do ust i powiedział :
- Dziękuję wam, za to co dla nas robicie. To dla nas na prawdę wiele znaczy. Bez was byśmy nie istnieli. Dziękuję za wszelkie wsparcie. Kocham was Directioners ! - skończył, a jego głos się załamał.
Natychmiast zrobiliśmy zbiorowego przytulańca. Czyli coś co zawsze podnosiło nas na duchu.
Zeszliśmy ze sceny. Wcześniej nie mogłem złapać Zayna, ale teraz miałem co do tego idealną okazję
- Dzwoniłeś do niej? - spytałem cicho, stając obok wieszaka
- Tak. Jest tak jak było. - powiedział, uśmiechając się blado.
Westchnąłem.
- Dla ciebie to też trudne, prawda? - spytał, kiedy ściągnąłem marynarkę.
- Co masz na myśli? - zapytałem, patrząc na mulata
- No... Karoline. Nie jest ci obojętna, co?
No tak. Malik i ta jego spostrzegawczość, bystrość i inteligencja.
- Umawiam się z Ellie - rzekłem wymijająco
- Co nie zmienia faktu, że...
- Tak, podoba mi się ! - przyznałem, przerywając mu. - Ale co z tego? Jest z Olafem. A ty co masz z tą całą Marry? Widzę, że ostatnio cały czas siedzisz na telefonie. - zauważyłem, zmieniając temat
- Ahh... Zapomniałem ci powiedzieć... Dołączy do nas. Na jakiś ostatni tydzień.
- Co? Dlaczego? - choć jej nie znałem, samo to, że jest zabawką Zayna, zmuszało mnie do niechęci wobec niej.
- Loui, wiesz, że brakuje mi seksu - przyznał Malik z szerokim uśmiechem, jakby bez skrupułów.
Odłożył krawat na krzesło i podszedł do Liama.
Co to do cholery miało znaczyć? Zero szacunku do kobiet. Nienawidzę tego. Spojrzałem w kierunku chłopców. Niall rzuł batona, Harry poprawiał loki, a Zayn i Liam rozmawiali o czymś cicho. Po chwili Payne pokiwał głową z uśmiechem. Patrzyłem na to wszystko z lekkim zdziwieniem. Malik spojrzał na mnie, uśmiechając się zadziornie. Przewróciłem oczami i ruszyłem w stronę wyjścia. W samochodzie panowała jedna z tych niezręcznych ciszy.
- Chciałem wam powiedzieć... Danielle przyjedzie... Nie macie nic przeciwko? - spytał Liam, kiedy jechaliśmy windą, już w hotelu.
Wszyscy przecząco pokiwaliśmy głowami.
- Jutro mamy wolne... Idziemy ochłonąć i później do baru? - zaproponował Harry
- Ooo, ja to bym cię chętnie napił - wyznał Zayn
Ponownie wszyscy wydaliśmy pomruk potwierdzenia pomysłu Hazzy.
- Ja nie piję. Zrobię twitcama czy coś. - zamyślił się Liam
- Dołączę do ciebie, jeśli mogę. - oznajmiłem, wpatrując się w buty
- Jasne - potwierdził krótko, dodając uśmiech.
***Perspektywa Karoline***
- Nie ma ich? - spytała głowa Olafa, wisiejącą nad progiem drzwi
Zaśmiałam się cicho.
- Poszli jakąś godzinę temu - oznajmiłam
Cherry odetchnął, wszedł do sali i zamknął za sobą drzwi.
- A Adrian?
- Nie będzie ślęczał tu cały dzień. Wyszedł około 14. - rzekłam, z uśmiechem patrząc na czarnowłosego.
- Brian i Ariana zaraz będą - oznajmił i usiadł obok mnie.
- Kto? - spytałam zdezorientowana
- Ariana. Ta co pracuje za Martę. No wiesz, jego dziewczyna - oświecił mnie Olaf.
Ze zrozumieniem pokiwałam głową.
- A jak trening? - spytałam
- Dobrze, myślę, że coraz lepiej. Szczęsny zrobił dziś swoją robotę. To dopiero jest bramkarz... - rzekł z podziwem
- Spotkam go kiedyś? - spytałam z cwaniackim uśmiechem
- Jasne. Ale będziesz mnie trzymała za rękę - uprzedził, wywołując mój śmiech.
Brian i Ariana byli tu jakieś 1,5 godziny. Spieszyli się do klubu. Ariana? Przemiła dziewczyna. Mam nadzieję, że dobrze będzie mi się z nią współpracować...
- Chodź. Siedzimy tu dniami i nocami. Zadzwonię po Paulę, a my musimy się oderwać - powiedział stanowczo Olaf, ciągnąc mnie w stronę wyjścia
- Czekaj ! Dokąd? - spytałam rozbawiona.
- Nie wiem. Na normalną randkę. Kino, spacer czy coś. Chodź, bez marudzenia.
I tak jak powiedział, tak zrobiliśmy. Odpuściliśmy kino, choć nie wiem, czy był to dobry pomysł. Wieczór był chłodny, nawet jak na koniec października. Spacerowaliśmy ścieżkami Hyde Parku. Latarnie, gwiazdy i ukochana osoba obok... cudowny klimat. Gdzieś pod drzewem grajek, proszący muzyką o pieniądze na chleb, w dali śmiejące się, zakochane pary lub pijani imprezowicze.
Doszliśmy do słynnego podestu, na którym wygłaszane są monologi myślicieli. Olaf, ku mojemu zaskoczeniu, wskoczył na mini scenę i zaczął drzeć się w niebo głosy.
- Kocham Karoline Mayson !
Później z niewielkimi trudnościami pozwolił mi się wspiąć na podest. Spojrzałam głęboko w jego niebieskie tęczówki. Pomimo ostatnich smutnych wydarzeń, jego oczy wyrażały radość i szczęście
- Kocham Cię - szepnęłam, nie spuszczając wzroku
- Ja ciebie też - odpowiedział z uśmiechem.
Zatopił się delikatnie w moich ustach, tworząc tym samym niesamowity moment, z tak zwyczajnej chwili.
_________________________________
Cześć Cześć ! ^^
Po dość długiej przerwie wracam razem z tym co wyżej.
Jak emocje po meczu? :D
Dodałam nową ankietę, jeśli już zauważyłyście.
Pytam o to, bo wszystko w opowiadaniu może się jeszcze zdarzyć ! :)
Co sądzicie o parcie 19 ?
Proszę o wasze opinie !
Wiśnia :D
No i taki tam... podjar czy coś TT
Subskrybuj:
Posty (Atom)