sobota, 23 czerwca 2012

Part 21

NIALL
- Więc nie będzie już żadnych komplikacji?
- Nie. Wszystko jest prawidłowo - rzekł z pewnym spokojem lekarz, odsuwając małą latareczkę od oka Marty.
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. Od samego przebudzenia, z jej twarzy nie schodził uśmiech ...
- Jak się czujesz? - spytałem ponownie, kiedy lekarz już wyszedł.
- Pobolewa mnie brzuch, ale... jest dobrze - wzruszyła ramionami
Jej głos w moim mózgu rozbrzmiewał po raz pierwszy, od tak wielu dni... Każda komórka mojego ciała cieszyła się, że jest obok niej... Z pełnym spokojem opadłem na krzesło obok łóżka, cały czas trzymając dłoń Cherry.
- Opowiadajcie co u was ! - ożywiła się, zwracając się do Megan, Harrego, Adriana, Karoline, Pauli i Olafa.
- Martwiliśmy się, przez ten cały czas, więc... chyba nic się nie wydarzyło? - zwróciła się Karoline do pozostałych.
Ci z pomrukiem poparli jej wypowiedź.
- Gram w pierwszym składzie ! - poinformował Olaf
- Na prawdę? W końcu ten debil zauważył, że przyszła gwiazda piłki nożnej siedzi u niego na ławce - prychnęła Marta - W każdym razie, gratuluję - wyszczerzyła się.
- My za trzy dni musimy wrócić - Harry skinął głową na mnie - skończyliśmy trasę po Australii. Jeszcze Chiny, Paryż i jesteśmy w domu.
- Poprzedłużało się trochę? Wydawało mi się, że 9 listopada, mieliście być we Francji. - zmarszczyła brwi Marta.
- Nie, po prostu... W Chinach będzie napięty grafik. - uśmiechnął się Harry.
- Megan, a co słychać w Polsce? - Harry szybko przerzucił głowę na nową znajomą...Cherry przeskakiwała z tematu na temat, jakby była w pełnej sprawności od wielu miesięcy, a nie minut... Nagle, coś zaświtało mi w mózgu... Brawa dla Horana?
- Stara bieda, pracy nie ma. - zaśmiała się brunetka.
Na śmiech Megan, Harold ukazał swoje słodkie dołeczki w uśmiechu. Cały czas badał ją wzrokiem... a ja cały czas przyglądałem się jemu. Adrian milczał. Był zajęty esemesowaniem. Paula zawzięcie szukała czegoś wzrokiem w podłodze...
- Zostawicie nas samych? - spytała Cherry, unosząc moją dłoń wyżej
Wszyscy posłusznie wyszli.. Zdezorientowany, nie spuszczałem z niej spojrzenia.
- Coś...
- Nie, nie. Wszystko w porządku. - przerwała mi, klepiąc dłonią miejsce obok siebie.
Usiadłem tam gdzie wskazała. Natychmiast mnie przytuliła. Odwzajemniłem gest.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że się nie załamałeś. - szepnęła mi do ucha, wzmacniając uścisk.
- Obiecałem. - powiedziałem krótko.
Rozluźniła uścisk i położyła dłonie na moich ramionach. Odsunęła się ode mnie na długość ramion, szybko przecierając, jak się domyśliłem, łzę z policzka.
- Jesteś świetną aktorką. Udajesz przed nimi wszystkimi tyle emocji... - przyznałem. Puściła to mimo uszu.
- Uśmiechnij się proszę. Nie zrobiłeś tego jeszcze ani razu. - powiedziała z lekkim wyrzutem, a jej oczy się zaszkliły.
Chwyciłem jej twarz jedną ręką i głaskałem kciukiem jej gładki policzek. Tak jak prosiła, uśmiechnęłem się, odgarniając włosy z jej czoła.
- Nie tak. Proszę, spójrz mi w oczy - zażyczyła sobie.
Spojrzałem w jej oczy i niemal od razu zatonąłem w jej niebieskich jak ocean tęczówkach. Tak dawno ich nie widziałem... Poczułem delikatne ukucie w sercu.. Czyżby poczucie winy? Zmarszczyłem brwi, zabrałem rękę z jej policzka i wbiłem wzrok w podłogę.
- Niall... Co jest? - spytała zatroskana, kładąc rękę na moich plecach.
- Wiesz, dlaczego tu jesteś? - spytałem, i nie dając jej odpowiedzieć, kontynuowałem - Wiesz, dlaczego byłaś w śpiączce prawie miesiąc? Wiesz, dlaczego nie masz nerki? Wiesz, że teraz twoje życie się zmieni? - mówiłem szybko - Wiesz, kto jest temu wszystkiemu winny? - zapytałem dobitnie i ze złością, zaciskając szczęki.
Do oczu, napłynęły mi słone kropelki. Zamgliły mi źrenice, jednak doskonale widziałem zszokowaną minę Marty. Z grymasem wypisanym na twarzy, powoli kiwała głową.
- Obwiniasz się... - kolejny raz kiwnęła głową.
Prychnęła cicho, zwróciła wzrok na sufit, tym razem kręcąc głową. Odrzuciła kołdrę i objęła kolana.
- Niall, przecież nie chciałeś. To nie było specjalnie. Nie zrobiłeś tego umyślnie, więc dlaczego ja miałabym cię obwiniać? Chorobę nerki miałam od urodzenia, wycięcie, było tylko kwestią czasu. Nie rozumiem ! - na ostatnie dwa słowa, złapała się za głowę, delikatnie ciągnąc włosy.
Położyłem dłoń na jej rękach. Podniosła głowę i wzrok na mnie, a ja przeniosłem swoją rękę na jej kolano. Znów miała zaszklone oczy. Przybliżyłem się do niej, cały czas zerkając w jej tęczówki. Rozluźniła kolana i również nachyliła się w moją stronę. Złapała mój policzek. I kolejny raz, jednak po tak długiej przerwie, nasze usta złączyły się w gorącym i czułym pocałunku... Nigdy nie miałem na nią takiej ochoty jak teraz... Nawet z podkrążonymi oczyma, z potarganymi włosami, w tej szpitalnej piżamie... pociągała mnie tak samo... Pocałunek był tak przyjemny, jak jeszcze nigdy... Myśli nie stanowiły teraz żadnego problemu... na szczęście. Byłem skupiony tylko na niej. Jakbym niedługo miał ją stracić...

HARRY

Siedzieliśmy wszyscy przed salą, na białych, plastikowych krzesełkach. O czym myślałem? O tej cholernej blondynce która dała mi tyle nadziei... A ON cały czas z kimś esemesował... Zmarszczyłem brwi i zacisnąłem wargi...
- Harry... coś nie tak? - Paula, siedząca koło mnie, położyła dłoń na moim ramieniu.
Strzepnąłem ją i wstałem, zaciskając pięści. Nie dość że on, to jeszcze ona musi mnie irytować. Podszedłem nerwowym krokiem do Adriana, rozluźniając pięści i uspakajając minę.
- Możemy pogadać? - niemal warknąłem.
Spojrzał na mnie z dołu, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Tylko oczy... świeciły się, jak zwykle, dziwnie. Wstał i poszedł za mną, kawałek od innych.
- Jesteś z nią? - spytałem, a moja twarz niespodziewanie się napięła
- Z kim? - zapytał zdezorientowany
- Nie udawaj, to żałosne... Jesteś z nią czy nie?! - krzyknąłem
- Harry... Kogo masz na myśli? Na prawdę, nie wiem o co ci chodzi...
- Zgrywasz się. Jesteś z nią. Widziałem was dzisiaj. Na lotnisku. Źle się ukrywaliście. Ona jest moja rozumiesz?! - wrzeszczałem
Adrian kolejny raz zrobił zdumioną minę, co było ostatnim punktem do mojej rozbudzenia wściekłości. Ponownie zacisnąłem pięść i mocno wymierzyłem ją chłopakowi w twarz. Upadł, trzymając się za miejsce uderzenia. Prychnąłem i najzwyczajniej w świecie odszedłem. Zapukałem do sali i wszedłem, nie czekając na odpowiedź.
- Wiem, że chcieliście zostać sami, ale nie wytrzymam tam.
- Siadaj - niemal rozkazała Marta.
Posłusznie usiadłem obok niej. Chwyciła mnie za obie dłonie. Miała takie delikatne ręce... Stop. To dziewczyna Horana. Już ogarniam.
- Mów. Wszystko. - powiedziała powoli i uśmiechnęła się zachęcająco.
- Wierzysz w zakochanie od pierwszego wejrzenia? - spytałem, patrząc na nią z nadzieją.
Wywróciła kilka oczami na wszystkie strony, zabawnie ruszając przy tym ustami.
- Wyłącznie. - powiedziała w końcu
- To znaczy?
- Wiem, że coś takiego istnieje, ale nigdy nie spodziewałam się.. i nie spodziewam, że to spotka właśnie mnie. Takie przypadki - tu zakreśliła cudzysłów w powietrzu - chodzą po ludziach. Ale tak na prawdę, występują raz na milion par. Więc... wierzę - zaśmiała się, podsumowując.
Uśmiechnąłem się do niej, pierwszy raz szczerze, od wielu dni.
- Mam zgadywać? Zasugerowałeś to wzrokiem... - powiedziała, wskazując palcem na moje oko.
Pokiwałem głową. Niall przyglądał się temu z zainteresowaniem. On już wiedział... Po chwili Marta uśmiechnęła się cwaniacko.
- Megan. Jestem pewna.
Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i powoli pokiwałem głową.
Tak właśnie było. Natrafiłem na tą cholerną miłość. I jeszcze bonus : od pierwszego wejrzenia. Dodatkowy bonus? Była Polką... i byłem pewny, że jest równie wspaniała jak Cherry.
Marta puściła moje dłonie i rzuciła się na mnie z uściskiem.

ZAYN

- Zamawia pan coś? - usłyszałem głos ekspedientki
- Dwa Cheaseburgery, Nuggetsy.. albo nie... hot wingsy, kawę i frytki. - zamówiłem.
Po chwili odebrałem jedzenie i ruszyłem w stronę stolika, przy którym siedzieli Lou i Liam.
- Ile mamy czasu? - spytał Louis Payna
- Jakieś półtorej godziny. - odrzekł bez przekonania.
- Do czego? - spytałem, siadając.
- Dann dziś przylatuje, mówiłem ci - przypomniał mi Daddy, marszcząc czoło.
Ze zrozumieniem pokiwałem głową i zabrałem się za jedzenia. Chłopaki wymienili znaczące spojrzenia. Poczułem wibrację w kieszeni. Zdumiony, bo nikt do mnie ostatnio nie dzwonił, odebrałem połączenie.
- Słucham? - mówiłem z pełną buzią.
- Zayn? Coś ci jest? - spytała Karoline.
Szybko przełknąłem jedzenie i prowadziłem rozmowę dalej.
- Nic, jem. Co z nią?
- Obudziła się. Jakieś dwie godziny temu. - poinformowała
- Jak się czuje? - zapytałem, mając nadzieję tylko na dobre wieści...
- Mówi, że boli ją brzuch, ale jest dobrze. Lekarze powiedzieli, że nie ma i nie powinno być żadnych komplikacji.
Odetchnąłem. Chłopcy patrzyli na mnie znacząco, oczekując, że powiem im kto dzwoni, chociaż i tak się pewnie domyślali. Bezgłosem powiedziałem, że to Karoline.
- Dziękuję... Że cały czas dawałaś mi znać... Powiesz jej o tym?
- Nie. Wkurzyłaby się, wiesz o tym. I wiesz dlaczego Zayn. - mówiła powoli
I znów poczułem coś w środku... poczucie winy? Poczucie, że popełniłem największy błąd w życiu, kolejny raz? To już nie był błąd. To był po prostu zły wybór... Ale Karoline, to kolejna osoba, która mi to przypomniała...
- Wiem. - odpowiedziałem. - A co u ciebie?
- Daję radę... a ty jak się trzymasz?
- Dobrze,w końcu chwila wytchnienia. - uśmiechnąłem się
- Dlaczego nie wróciłeś? - zadała to pytanie, na które raczej nie chciałbym odpowiadać...
- Bo... Marry ma przyjechać.
- Daj mi Liama. Już. - nakazała.
Wiedziała, że zrobię to z niechęcią, więc dodała ostrzejszy ton. Podałem Paynowi telefon.
- Halo? Cześć... Skąd ta myśl? Przecież nic nie kręcę ! Karoline, nie pokłóciliśmy się... Nie wiem dlaczego Niall jest taki przybity, może to go przerosło? Cieszy się, że się obudziła, więc... Co ty mówisz?! To skomplikowane. Marry? Nie wiem jak jest na prawdę... Oh no dobrze ! Udaje i się bawi, to tyle. Dobra, na razie.
Przysłuchiwałem się temu z niemałym zainteresowaniem. Jak ona to wyczuła? Jak mogła się domyśleć, między Liamem i mną a Niallerem coś zaszło?
- Obudziła się? - spytał Loui, kiedy Liam oddał mi telefon
- Tak, wszystko jest dobrze. - odpowiedziałem ze zmarszczonym czołem
Liam spojrzał na mnie znacząco. Nawet niech nie myśli, że wrócę ! Nie teraz... na pewno.
 
*Dzień później* CHERRY

- Żartuje pan? - spytałam rozbawiona
- I tak wiem, że zrobiłabyś to tak czy siak... Tylko pamiętaj, że nie możesz przesadzić. I poźniej przerwa na .. miesiąc. - zagroził mi palcem
- Dziękuję. Za wszystko. Do widzenia ! - podziękowałam i pożegnałam się.
Podeszłam do drzwi wyjściowych i chwyciłam dłoń blondyna. Uśmiechnął się promiennie.
- Wydajesz się aż nad to rozbawiona. Co ci powiedział?
- Muszę oswoić nerkę.. przyzwyczaić ją, że jest teraz sama, bez koleżanki. Kazał mi iść do jakiegoś klubu i... napić się, ale nie za dużo. Muszę też rozruszać nogi - powiedziałam ze śmiechem. Nialler pokiwał głową.
- Gotowa? - spytał
- Na co? - zapytałam zaskoczona
- A... zobaczysz - rzekł tajemniczo i pociągnął mnie w stronę wyjścia.
Co mnie tam czekało? Jeśli to była jego niespodzianka to właśnie zarobił kopa w dupę. Przed szpitalem stało tuzin paparazzich... Oślepił mnie błysk tych cholernych fleszy, tak, że zakręciło mi się w głowie... A, Niall obok, jest się kogo trzymać.
Wsiedliśmy do czarnego vana. Nialler ukradkiem podał kierowcy karteczkę, jak myślę z adresem.
- Widziałam - powiedziałam, uważnie śledząc go wzrokiem.
W odpowiedzi wzruszył tylko ramionami. Uderzyłam go w ramię.
- Ej ! Co jest? - spytał zdezorientowany
- Wiesz, że nienawidzę takiej tajemniczości. - powiedziałam, mrużąc oczy.
- Oj no... chcę ci to w jakiś sposób wynagrodzić, to wszystko. - rzekł niezbyt wymijająco, przewracając oczami.
Odpuściłam... Ale kiedy stanęliśmy na parkingu przed ,moim' parkiem, miałam złe przeczucia. Wysiedliśmy z auta, a Niall bez słowa poprowadził mnie do wejścia. Chwycił mnie za dłoń, a gdy doszedł do największego rozwidlenia alejek, odwrócił się do mnie i powiedział:
- Zasłonię ci oczy. Nie złość s...
- Niall ! Nie dość, że niespodzianka, to jeszcze każesz mi zakrywać oczy! Serio? - przerwałam mu, coraz bardziej się irytując.
- Czemu ty się tak stresujesz od razu? Dobra, tym razem ci odpuszczę. Ale nie odzywasz się, dopóki ci nie pozwolę. - zadecydował
- Niall...
- Powiedziałem coś!
- Zimno mi! - krzyknęłam, śmiejąc się cicho.
Ściągnął fioletową bluzę JW i podał ją mi, kolejny raz przewracając oczami.
- Ostatnio cały czas to ro...
Przerwał mi jednym gestem. Uniósł palec do góry i spojrzał na mnie znaczącym wzrokiem. Podniosłam ręce w geście obronnym. Dobra, dobra, zamykam się... Wybrał ścieżkę, prowadzącą na południe parku... Chwila. Ścieżkę, prowadzącą do...
- Moja górka?! - krzyknęłam, stojąc przed ulubionym miejscem.
- Nie pozwoliłem ci !
Ścisnął mocniej moją dłoń i poprowadził mnie na szczyt. Leżał tam koc, koszyk piknikowy i bezprzewodowe radio. Była też gitara.
Pomógł mi usiąść, a po chwili sam zrobił to samo.
- Teraz możesz - powiedział z uśmiechem.
- Skąd wiedziałeś? - to pierwsze pytanie jakie przyszło mi do głowy.
- Ah, wiesz... zakolegowałem się trochę z Adrianem - uśmiechnął się szerzej
Pokiwałam głową.
- Dobra, pokazuj co tam masz. To szpitalne jedzenie było paskudne !
- Współczuję - rzekł krótko i pocałował mnie w czoło.
Zabraliśmy się za jedzenie. Co to było? Standardowo - kurczak. Czyli moje ulubione danie.
- Naucz mnie czegoś po polsku - poprosił Nialler
- Na przykład? - spytałam, przerzuwając posiłek
- Cokolwiek - wzruszył ramionami.
I przez kolejną godzinę Niall uczył się mówić po polsku. Jako tako mu to wychodziło, ale z irlandzkim akcentem... brzmiało to co najmniej komicznie.
- Kiedy zamierzasz iść do klubu? Czy coś... - spytał, biorąc kęs batona
- Dzisiaj lub jutro. - wykonałam to co on robił dość często - wzruszyłam ramionami
- Nie chcę żebyś tam szła... - powiedział powoli
- Kiedy wyjeżdżacie? Dokładnie? - spytałam, przenosząc wzrok na niego i zmieniając temat.
- Jutro, w nocy... - rzekł smutnym tonem
- Więc... kiedy następnym razem się zobaczymy? - zapytałam, patrząc mu w oczy, które świeciły się niczym gwiazdy.
- 9 listopada mamy być w Paryżu i tak myślałem... Może przyleciałabyś wtedy do nas? To blisko, nie to co Chiny... - mówił wolno
- Na prawdę? Zobaczę ten wielki i prawdopodobnie przereklamowany Paryż? - spytałam, nie dowierzając. Uśmiechnął się promiennie.
- Nie jest przereklamowany, jeśli spędzasz tam czas z kimś, a nie sam na sam. - powiedział i chwycił moją dłoń
- Więc... 9 listopada widzę cię w Paryżu! - zaśmiałam się, wskazując na niego palcem, jednak w środku, coś we mnie umarło... Zapomniał... o moich urodzinach...
Złapał go szybko i pocałował.
- Nie gryź - zarzekłam się
Jak na zawołanie, specjalnie, aczkolwiek delikatnie, zrobił to. Rzuciłam się na niego z łaskotkami.

- Opowiedz mi o swoich marzeniach. - poprosił Nialler.
Wsłuchując się w jego równomierny oddech i bicie serca, zamyśliłam się... O czym teraz tak na prawdę marzę?
- Zawsze myślisz o marzeniach, kiedy dziewczyna leży ci na brzuchu i oglądacie kształty chmur na górce w parku? - spytałam. Zareagował śmiechem.
- Wiesz, to awaryjna sytuacja. Pierwszy raz mi się to zdarzyło... Ale chyba wolę...
- Gwiazdy. - przerwałam mu. - Tak, ja też. Do tego pełnia księżyca.
- Wiesz, jak na 30 października... Niebo jest całkiem ładne - przyznał
- Z tym się zgodzę.
- Więc... co z tymi marzeniami? - powrócił do tematu. Znów się zamyśliłam.
- Jakiś rok czy dwa lata temu powiedziałabym, że chciałabym bym cenioną aktorką. Taką, która potrafi wywoływać każdą emocję na twarzy i w sercu dziecka, nastolatka, dorosłego czy starszych. Dawać ludziom rozrywkę, tego czego pragną i tego czego brakuje im w każdy wieczór. Zasiądą przed telewizor, włączą film i ujrzą tam mnie, a humor od razu im się poprawi. Chciałabym żeby tak było. Teraz to wszystko zaczyna się spełniać.. powoli bo powoli, ale jest. A teraz? O czym marzę? Być kochaną. Przede wszystkim. Żeby każda osoba wokół mnie była szczęśliwa, równie tak jak ja. Tego zawsze mi w życiu brakowało . O czym jeszcze? Zawsze chciałam odwiedzić Dominikanę. Lub jakiś taki.. tropikalny kraj czy coś. - skończyłam i uśmiechnęłam się na myśl o tym wszystkim.
- Ciekawie - przyznał z jakby.. szacunkiem, czy coś.
- A ty co ? O czym marzysz? - spytałam, odwracając głowę w jego stronę.
Jego oczy uważnie śledziły każdy obłok. Zmarszczył brwi i powiedział.
- Chciałbym nigdy nie rozstawać się z zespołem. O to proszę tego pana na górze każdego dnia, chociaż tak na prawdę nie wierzę, że on tam jest. Ale ostatnio... nie możemy się dogadać. Nie wiem co z tego wyniknie. - mówił zmartwiony - I chciałbym mieć własną sieć restauracji - powiedział, błogo mrużąc oczy.
- Nie układa wam się? - zaciekawiłam się
Z zaprzeczeniem pokręcił głową.
- Zbierajmy się. Już prawie 18. - powiedział i wstał. - Najadłaś się?
- Bardzo śmieszne. Ale było bardzo dobre. Dziękuję - powiedziałam, i przytuliłam się do chłopaka.
Odwzajemnił uścisk i pocałował mnie.
- Zapomniałeś, prawda? - spytałam, nagle posmutniając... czemu zdecydowałam się popsuć całą chwilę? Co mną do cholery sterowało?!
- O czym? - odsunął mnie od siebie na długość ramion, które były na mojej szyi. Przewróciłam oczami.
- Nie ważne - mruknęłam, zabrałam telefon z koca i odeszłam.
Dogonił mnie dopiero na rozwidleniu alejek. Stanął przede mną, położył dłonie na moich ramionach i wbił wzrok w ziemię.
- Poczekaj - powiedział powoli. - Wytłumacz mi o co ci chodzi. Proszę.
- Nawet nie proś Nialler. - prychnęłam - Nigdy cię nie ograniczałam. Zawsze, kiedy tylko chciałeś szedłeś na mecz z chłopakami, na piwo czy te inne. Nigdy nie miałam do ciebie pretensji, że nie masz dla mnie czasu. Teraz oni są ważniejsi niż ja. A teraz ty nie pozwalasz mi iść do klubu? Jeszcze po tym, co narozrabiałeś? Nie jest ci głupio choćby prosić, żebym nie szła? Aa... Po prostu daj mi spokój - strzepnęłam jego ręce i ponownie odeszłam.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Harrego. Odebrał.
- Idziesz dzisiaj ze mną do jakiegoś klubu. I nie Wrong Way. O 19 u mnie. - powiedziałam i natychmiast się rozłączyłam.
Wsiadłam w taksówkę i pojechałam do domu. Olafa nie było, czyli coś, co jest normą. Zrobiłam sobie górę jedzenia i zasiadłam przed telewizorem. Program tak mnie zmulił, że postanowiłam wziąć prysznic. Głośno śpiewając Starship Nicky Minaj, nie myślałam o niczym. Zawsze orzeźwia, nie ważne o jakiej porze dnia. Wysuszyłam się, ubrałam i te wszystkie inne pierdoły upiększające. Zeszłam na dół, na dźwięk dzwonka do drzwi.
- Cześć - rzekł Harry, szarmancko się uśmiechając.
Odwzajemniłam uśmiech i gestem zaprosiłam go do środka.
- Ślicznie wyglądasz - stwierdził, uśmiechając się jeszcze szerzej.
Narzuciłam marynarkę na plecy i zabrałam klucze z komody, obok której stał.
- Dziękuję.
Przychylił się w moją stronę i delikatnie cmoknął mnie w policzek. Zarumieniłam się lekko.
- Chodźmy.
- A Niall? - spytał, wciąż stojąc w progu.
- Nie idzie - powiedziałam i zamknęłam drzwi.

- Dlaczego zadzwoniłaś po mnie?- spytał, już przed jakimś klubie na przedmieściu.
- Nie chciałeś się trochę pobawić? Podczas wolnego? Nie poznaję cię, podrywaczu Stylesie. - rzekłam, wchodząc do klubu.
Od razu ruszyłam w stronę baru. Harry, jak pies, poszedł za mną. Zamówiłam whiskey i usiadłam na wolnym krzesełku. Harreh, ponownie to powiem, jak pies, usiadł koło mnie. Mój osobisty ochroniarz czy jak?
- Nie tańczysz? Nie podrywasz żadnej? - spytałam, znów zaskoczona.
- Wolę wypić. W Australii, tym bardziej przy Paulu, pewnie by mi się to nie udało - powiedział, swoim wolnym i niskim głosem.
Piliśmy... no dobra, chlaliśmy i to ostro. Z każdym łykiem alkoholu, coraz bardziej kręciło mi się w głowie. Oh, serio, gdybym miała ochotę się pokręcić, poszła bym na karuzelę, do wesołego miasteczka ! Przepraszam, nie kontroluję myśli.
- Marta... powtórzymy nasze pierwsze spotkanie? - spytał Harry i głośno czknął.
- Flirtować ci się zachciało co? - zachichotałam.
Harry nachylił się do mnie i szepnął mi do ucha, głosem podrywacza:
- Ale chodźmy do mnie.
- U ciebie jest Niall. Ja mam wolne. - mówiłam, sama nie wiedząc co to znaczy.
Harold, ponownie dzisiaj, dał mi buziaka w policzek.
Zabraliśmy się z klubu i wsiedliśmy do taksówki, która stała nieopodal.


_________________________________________

Cześć !
Oto numer 21 ! ^^
Narozrabiałam trochę i musiałam zmienić e-mail, co również zmieniło moją nazwę na Bloggerze :< Nie wiem, jak mogę wrócić do pseudonimu !
Ostatnio dostałam jakiegoś olśnienia i pomyślałam... a może zrobić by też drugą część tej historii? Mam już nawet pomysł ^^ Ta część miała by około 45 rozdziałów, a tamta około 25.
Wolelibyście drugą część, całkiem nowe opowiadanie (na które też mam pomysł) czy żebym zniknęła, uciekła i się nie pokazywała z tymi nudami?
Dodatkowa informacja jest taka, że powstaje nowy blog, który piszę, ale z koleżanką :D ku mojej radości - to blogerka, która mnie zainspirowała ! Oh ah uh...
Jak widzę w ankiecie jest remis... nie pozostawiacie mi wyboru, muszę sama zdecydować !
No, ale... pomysły mnie już wyprzedziły, więc jest mi łatwiej.
Zaglądajcie tu. Niedługo pojawią się tam imaginy, które napisałam :D
Ok, kończę.
Co sądzicie? ^^
Wiśnia :D





3 komentarze:

  1. dziewczyno świetny rozdział tak mnie wciągeło, że musiałam przeczytać od początku. Bardzo mi się podoba. Czekam na nn i zaprszam do siebie

    http://gotta-be-you-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny;p normalnie :" aaaaaaaaaaaa" ha ha.
    dodawaj szybko nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział megaa . *.* ^^ I oczywiście jestem za tym żebyś zrobiła drugą część :) x

    OdpowiedzUsuń