sobota, 16 czerwca 2012

Part 20

***Perspektywa Nialla***

Kolejny taki sam wieczór. Bez szczęśliwych myśli. Bez ochoty do życia. Bez żadnego powodu do radości. Bez pozytywnych myśli. Bez dobrych wiadomości o niej. Bez niej... Kolejny wieczór spędzony w hotelowym pokoju z gitarą jako towarzyszką... Ile piosenek napisałem w tym przygnębiającym amoku? 5? 10? Niezliczone są słowa i nuty przelane na papier. Umysł działa teraz tylko w jedną stronę...
- Nialler... - usłyszałem głos Zayna, który otworzył drzwi do mojej twierdzy spokoju.
Przerwałem granie. Odłożyłem gitarę, rozszerzyłem nogi i splotłem dłonie, opierając łokcie o kolana. Nie patrzyłem na Malika. Przyglądałem się bardzo interesującej wykładzinie.
Zayn zrozumiał, że odłożenie gitary oznacza, że może wejść. Zamknął za sobą drzwi i usiadł na łóżku, spory kawałek ode mnie.
- Mamy teraz tydzień przerwy... Paul tak zarządził. Więc... wracasz? - spytał powoli, nerwowo gładząc dłonią narzutę.
- A ty? - spytałem, nie udzielając odpowiedzi.
- Nie wiem... Marry miała przyjechać. Liam i Louis zostają. Harry wraca. Ja się wciąż zastanawiam.
- Wrócę. Muszę przy niej być. - powiedziałem, wciąż nie odwracając wzroku od podłogi
- Niall... - zaczął cicho mulat.
- Tak, ja też przepraszam. Ale dwóch innych kolesi kocha moją dziewczynę... Nie radzę sobie z tym. To tak jakby drużyna przeciwna cały czas grała presingiem i atakowała moją bramkę... Moje ruchy są chaotyczne. Przepraszam za to Zayn - wydukałem, w końcu podnosząc wzrok na mulata.
Ten uśmiechał się delikatnie, patrząc na mnie. Odwzajemniłem uśmiech. Zayn bez słowa przyjaźnie mnie uścisnął.
- Przepraszam za to, że się w niej zakochałem. I cieszę się, że wybrała ciebie. Ja chyba nie podołałbym temu zadaniu... uszczęśliwieniu jej. I przepraszam za tą bójkę - oderwał się ode mnie i wskazał palcem na mój, już zagojony, łuk brwiowy.
- Jasne, rzekłem krótko i wstałem - Idę dogadać się z Harrym - oznajmiłem i wyszedłem z pokoju, zostawiając Malika samego.
Podszedłem do pokoju numer 412 i delikatnie zapukałem. Nie usłyszałem odpowiedzi, więc najnormalniej w świecie otworzyłem drzwi. Harry stał tyłem do mnie, a przodem do okna i zawzięcie rozmawiał z kimś przez telefon.
- Tak, wracam. Będziesz? ... Jak to...? Nie wiem, prawdopodobnie zostaje. Czemu ci wciąż na nim zależy? Przecież masz mnie, Emma. Kto? Ah.. on na pewno jedzie, przecież Cherry jest w szpitalu. No jego dziewczyna, ale ty nie ogarniasz. - w tym momencie Loczek odwrócił się i zobaczył mnie, jedzącego ciasto, które uprzednio leżało na stole. Przepraszam, byłem głodny...
- Emma, zadzwonię później. - powiedział dość szybko jak na niego.
- Emma? Moja kuzynka? - zapytałem, z nieukrywanym szokiem
- Niall... zależy mi na niej... - rzekł cicho, odrzucając telefon na kanapę
- Harry, wiesz dobrze, że nie chcę, żeby żaden z moich przyjaciół interesował się Emmą...
- No właśnie, nigdy nie zrozumiałem Niall... dlaczego tak bardzo tego nie chcesz? - zapytał, siadając w fotelu, ale nie spuszczając wzroku ze mnie.
- No bo, Harry ty... ah... Ty po prostu... No, wiesz...
- Wyduś to z siebie! - zachęcił mnie, dodając uśmiech
- Ty po prostu nie masz takiego... szacunku do kobiet... Ja to tak widzę ze swojej perspektywy. Traktujesz je dość przedmiotowo. Emma, akurat jest na to odporna, ale... to wciąż moja kuzynka. No i najważniejsze... Zobacz, ile serc potrafi złamać. Ona się tobą bawi, Harry. Nie chcę, żebyś stał się taki jak Zayn jest teraz... wyżywa się na wszystkich napotkanych dziewczynach. Oszczędź to sobie. Nie warto. Na pewno jest gdzieś tam ta księżniczka, która na ciebie czeka i jest warta tego wszystkiego. - zakończyłem swój monolog i szczerze się uśmiechnąłem
- Ale jestem młody, chcę się bawić ży...
- Ona złamie ci serce. - przerwałem mu. - Uwierz mi.
- Tylko troszkę? - wyszczerzył się i pokazał dwoma palcami, że tylko trochę się pobawi.
Przewróciłem teatralnie oczami, wzruszyłem ramionami i opadłem na kanapę.
- Pamiętaj, że cię ostrzegałem. - rzekłem krótko i włączyłem telewizję.
- Oo nasz wywiad! - ucieszył się Harry.
- A co z dziewczynami? Jak się z nimi układa? Liam? - zadał pytanie dziennikarz
- Danielle jest wspaniała, zawsze mnie wspiera, co jest mi bardzo potrzebne, szczególnie, kiedy jestem w trasie. Myślę, że jest na prawdę dobrze. - uśmiechnął się Payne.
- Zayn? Krążą plotki, że umawiasz się z pewną barmanką... - zwrócił się reporter do mulata
- Już nie jest barmanką, ale tak, potwierdzam, umawiam się z nią. Ale na razie nie ma niczego więcej, więc... nie róbmy szumu, prawda? - uspokoił Malik
- Oczywiście, prawda i sprawiedliwość mimo wszystko! - dziennikarz uniósł pięść - Niall, jak się czujesz?
- Będąc w trasie i przy tak niesamowitych fanach jest wspaniale. Kocham cię, Australio! - krzyknąłem, co zgromadzone wokół fanki przyjęły z głośnym i ogłuszającym piskiem.
- A twoja dziewczyna... co z nią? Dalej jest w śpiączce? Brukowce ostatnio zrobiły na prawdę ogromny szum wokół tej sprawy... Wyjaśnisz nam o co właściwie chodzi? - spytał reporter
Zrobiłem dość kwaśną minę, na wspomnienie Marty, ale dzielnie odpowiedziałem na pytanie. Emocje rozładowałem kilka chwil temu na gitarze.
- Tak, jest wciąż w śpiączce. Fani są niesamowici, wspierając mnie w tak trudnym dla mnie momencie...
- Czy to jest ta księżniczka, o której zawsze tak marzycielsko mówiłeś? Czy to jest ta dziewczyna? Spotkała na swojej drodze kilku hejterów, czyż nie? Ucieszyli się na wieść o złym stanie twojej wybranki? - zadał kolejny potok pytań pan z mikrofonem.
Na chwilę nastąpiła cisza. Chłopcy spojrzeli na mnie z lekkim przerażeniem. Mogłem się przecież załamać.. przepraszam, że jestem irish. Liam już otwierał buzię, żeby odpowiedzieć za mnie.
- Myślę, że hejterzy to też ludzie, więc... kto by się cieszył z tego, że coś na prawdę złego przytrafiło się drugiemu człowiekowi? Bardziej interesuje mnie zdanie prawdziwych fanów, a nie hejterów. Marta już kilku spotkała na swojej drodze. Można powiedzieć, że musi się do tego przyzwyczaić, w końcu sama zaczyna karierę, musi wejść w ten okrutny świat biznesu. Jest na prawdę silną dziewczyną, da sobie radę. - powiedziałem, pewien swoich słów.
- Wciąż nie odpowiedziałeś na pytanie, czy to jest ta właściwa - przypomniał mi dziennikarz
- A kto to wie? - zaśmiałem się - Jest wspaniała, zdecydowanie. Przy niej czuję się dopełniony, więc może to właśnie ta druga połówka, na którą tak długo czekałem? Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się nad tym... - przyznałem z uśmiechem.
- Aha, a co z tobą Harry? Ciebie ani nikt nie widuje, ani nikt nic nie pisze na temat twojego życia miłosnego. Na prawdę jest taki spokój?
- Tak, zrobiłem sobie krótką przerwę - odpowiedział Hazza, a wszyscy wokół wybuchnęli śmiechem.
- Ty Louis, również masz dziewczynę, prawda? - zapytał reporter, ostatniego już członka naszego bandu
- Umawiam się z pewną dziewczyną, ale oficjalnie nie jesteśmy razem. Niall ją lubi - oznajmił Tommo
- Dlaczego? - zaciekawił się dziennikarz
- Ee... dobrze gotuje - rzekłem wymijająco, na co chłopcy wybuchnęli śmiechem.
- No a tak na prawdę ja i Harry jesteśmy parą nierozłączną. Kocham go - wyznał Tomlinson, podchodząc do loczka i całując go w policzek.
Chłopcy zwijali się ze śmiechu, w tym i ja. Reporter był ... zdezorientowany to za mało powiedziane. To wywołało jeszcze większy śmiech.
- Oczywiście żartowali - sprostował Liam
- Chłopaki chodźcie, Paul robi jakieś zebranie! - krzyknął prawdziwy Liam, otwierając drzwi do pokoju.
Wyłączyliśmy telewizor i podnieśliśmy się z kanapy
- Więc ty też wracasz? - spytał Harry
- To chyba było oczywiste - uśmiechnąłem się
- No tak... sory... wiesz, czasem nie ogarniam - przyznał Harold, swoim typowym, powolnym głosem.
- Chyba zdążyłem się przyzwyczaić... A ty dlaczego wracasz?
- Emmm... No wiesz, oderwać się. I siostra ma akurat urodziny... - wzruszył ramionami
Weszliśmy do pokoju Liama, więc rozmowa moja i Hazzy dobiegła końca.
Paul mówił o tym jak powinniśmy się zachowywać podczas wolnego i o... nie, w sumie to tylko wbijał nam do głowy jakieś zasady. Czy on nie powinien spisać jakiegoś regulaminu?
Po powrocie do pokoju zamówiłem najwcześniejszy bilet do Londynu i zacząłem się pakować. Przeszkodzili mi w tym Liam i Zayn, którzy wparowali do mojego pokoju. Zayn wszedł pierwszy, jakby nie chcąc w ogóle słuchać Liama.
- Ile razy ci mówiłem, żebyś przestał Zayn!? - krzyknął Payne.
Wyglądał co najmniej na wściekłego, co oglądało się na prawdę bardzo rzadko... Chłopcy trwali jakby w amoku, nie wiedząc, że weszli do mojego pokoju w którym się znajdowałem. Zayn usiadł na moim łóżku i złapał głowę w dłonie. Liam stanął nad nim i z dłonią uniesioną w górze prawił mu niezrozumiałe jak dla mnie zdania. Stałem przy szafie i oglądałem to z niemałym zainteresowaniem.
- To ci nigdy nie przejdzie, daj już sobie spokój ! - krzyczał Daddy - Każdą traktujesz jak lalkę ! Dlaczego nie chcesz uwierzyć, że to jest właśnie ta?! Powtarzam ci to od początku września! Nie wyglądasz na głupiego Zayn ! Sam mógłbyś ocenić sytuację! Miałeś walczyć od początku, a zamiast tego poddałeś się, już wtedy, kiedy wybrałeś Dianę... Nie poznaję cię Zayn... Sam dobrze wiesz, że ich związek skończy się, kiedy ona się obudzi ! Co wtedy zrobisz ze swoimi lalkami co?! Weź się w końcu w garść. Miłości nie można niszczyć tak jak ty to robisz ! Nie patrz tak na mnie, sam dokładnie wiesz, że to miłość Zayn! Takiej dziewczyny nie spotkasz już nigdy! Niech to w końcu do ciebie dotrze !
Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia... Więc każdy jest przeciwko mnie? Przeciw mojemu związkowi z Cherry? Każdy sądzi, że to już końcówka? Że ten związek nie ma sensu i skończy się już za chwilę? Nikt we mnie nie wierzy? Łzy rozpaczy powoli napływały do moich oczu. Zamknąłem szafę, wrzucając ostatnią koszulkę do torby. Liam i Zayn gwałtownie podnieśli na mnie wzrok. Kompletnie nie wiedzili, gdzie są i że tu jestem.
- Niall, ja... - zaczął Liam.
- Daj sobie spokój Liam, przecież wszystko słyszałem - powiedziałem żałosnym wręcz tonem, ruszając w stronę szafki nocnej, na której był mój telefon.
Zabrałem go szybko, zarzuciłem torbę na ramię i wyszedłem, zostawiając Zayna i Liama w zastygniętych i zarówno zszokowanych, pozycjach. Trzasnąłem drzwiami i udałem się do windy, podczas gdy na moich policzkach powoli pojawiały się łzy... Nawet Liam... Wydawałoby się, że ten, na którym mam największe oparcie, wsparcie, pocieszenie i te wszystkie inne pierdoły... Nawet on nie wierzył we mnie i Cherry. Czy jest osoba na tym świecie, która we mnie wierzy? No tak, nie ma. Skoro ja sam w siebie nie wierzę, nie znajdzie się żadna taka osoba. Chyba, że Marta, ale ona... sama powiedziała, że woli Zayna ode mnie... No chyba, że moja dysleksja akurat wtedy wzięła dowodzenie nad moim mózgiem i przez to dokładnie nie zrozumiałem jej słów.
Zjechałem na dół, wyszedłem z hotelu i otworzyłem drzwi najbliższej taksówki.
- Zawiezie mnie pan na lotnisko? - spytałem, wciąż smutnym i żałosnym tonem.
- Jasne, pomóc ci z tą torbą? - zapytał taksówkarz miłym głosem.
- Dam radę, dziękuję.
Zapakowałem, więc torby do bagażnika i wsiadłem do samochodu. Kierowca ruszył, jednak po chwili znaleźliśmy się w małym korku.
- Wyglądasz na smutnego, coś się stało? - zauważył starszy pan.
- Ostatnio dużo się dzieje - przyznałem.
Kierowca spojrzał na mnie troskliwym wzrokiem.
- Czy ty nie jesteś z tego, no... One Way? - zorientował się taksówkarz
- One Direction - poprawiłem go - Jestem Niall. A pan? - przedstawiłem się
- Miło mi, jestem Kendal. Dlaczego jedziesz sam, a nie z całym zespołem?
- Mamy tydzień przerwy. Chcę wrócić, a reszta została.
- Wciąż wydaje mi się, że coś się przyczyniło do tego, że chcesz wrócić. - powiedział tonem znawcy.
- To trochę bardziej skomplikowane. - westchnąłem
Kendal wychylił się nieco przed kierownicę
- Wiesz... myślę, że mamy ponad dwie godziny na rozmowę. Jeśli chcesz oczywiście - zaproponował, oceniając drogę do lotniska.
- Dwie godziny? Mam samolot za trzy... Musimy zdążyć... - zmartwiłem się.
- Nic nie poradzę... To jak?
- Mogę liczyć na pańską dyskrecję? - zapytałem, dokładnie badając wzrokiem kierowcę.
- Jasne, co ja staruch, mógłbym rozgadać brukowcom, czy komuś tam.. Nie mam nic innego do roboty? - spytał sam siebie, a następnie cicho zachichotał. Uśmiechnąłem się.
- Więc... Moja dziewczyna jest w śpiączce. Jadę do niej, do Londynu. I... przyjaciel zdradził moje zaufanie. Mówiąc krótko : nic nie idzie po mojej myśli. - wyznałem, skruszonym tonem.
- Może nie po twojej myśli musi iść? Pozwól rzeczom być takie jakie są. Niech się dzieje co chce. Wiem, że zdradzone zaufanie boli bardziej niż złamane serce, ale... jestem pewny, że później będziesz i ostrożniejszy i przede wszystkim silniejszy. To na pewno odciśnie jakieś piętno na twoim charakterze, ale czy ludzie wolą proste schematyczne osoby czy te bardziej oryginalne i wyjątkowe? Wiadomo, ludzie prości wybierają takowe schematy, ale ty... podążaj swoją drogą. Bądź wyjątkowy. Właśnie takie przeżycia jak zdradzone zaufanie czy mały dołek psychiczny, pozwalają rozwijać swoją osobowość bardziej i bardziej. Niech się tak dzieje, Niall. - powiedział staruszek.
- Może ma pan rację ? Może nie powinienem podchodzić do niektórych spraw tak, jak to robiłem do tej pory? Z pełnym angażem? Jestem zbyt miękki... - stwierdziłem stanowczo. Kendal zaśmiał się krótko
- Masz jeszcze dużo czasu, żeby nabrać tej twardej pokrywy, uwierz mi. Ale przede wszystkim uwierz w siebie, bo tego ci brakuje.
- Kim pan jest? Bogiem, który został mi zesłany, żebym uwierzył? - spytałem, wykręcając ciało w jego stronę.
- Jestem po prostu starszym panem, który był ci potrzebny, żeby zawieźć cię na lotnisko, do śpiącej dziewczyny. - wyznał z szerokim uśmiechem.
Poźniejszą drogę przegadaliśmy o mediach, o jakichś kryminałach o historii miasta, starych czasach i o ... porno. Ciekawie, no nie powiem. Zatrzymując się przed budynkiem lotniska, moje myśli wyglądało jak wielkie kłębowisko... czegoś tam. No, nie wiem jak wyglądały, ale tak czułem. Że jeśli zaraz się nie uspokoją, moja głowa eksploduje
- Dziękuję, Kendal. Za wszystko. - rzekłem, z uśmiechem patrząc na taksówkarza.
- Jakby co wiesz gdzie mnie szukać. Jeszcze kilka lat będę jeździł taksówką po Sydney. - machnął ręką i ukazał swoje zęby w miłym uśmiechu.
Wysiadłem, zabrałem torbę i udałem się do Terminalu C - kierunek Londyn.

*** Perspektywa Harrego***

Wysiadłem z taksówki przed lotniskiem. Do odlotu zostało mi mniej niż 15 minut. Porwałem torbę i szybko pobiegłem na odprawę. Do samolotu wsiadłem jako ostatni. Czułem na sobie wzrok wielu oburzonych pasażerów. Spojrzałem na telefon, na którym widniał internetowy bilet. Znów rozejrzałem się po samolocie. Dostrzegłem Nialla, siedzącego z jakąś małolatą. Podszedłem do nich szybkim krokiem i zdyszanym głosem wydusiłem :
- Zamienisz się? - spytałem, pokazując bilet
Dziewczyna widocznie rozpoznała i Nialla i mnie, bo z uśmiechem i z krótkim ,, Jasne" przesiadła się na moje miejsce. Opadłem na fotel, dopiero teraz odczuwając ból nóg, po długim biegu po terminalach.
- Wszystko w porządku? - spytał Horan ze śmiechem.
Pokiwałem głową, nie wypowiadając ani słowa. Czekał nas długi lot...

- Harry wstawaj, dolatujemy. - usłyszałem głos Niallera, jakby z oddali.
Ktoś, również zaczął mnie szturchać i delikatnie ciągnąc na loki
- On zabija koty, Harry zobacz! - wydarł mi się Horan do ucha
Natychmiast się zerwałem i śpiącym wzrokiem oraz półotwartymi oczyma rozejrzałem się wokół. Nialler dostał niepohamowanego ataku śmiechu. Spojrzałem na niego jak na idiotę, dodając litościwy wzrok. Natychmiast przestał, unosząc ręce w geście <ja nic nie zrobiłem>.
Wysiedliśmy z samolotu, rozdając kilka autografów dla młodszych pasażerów. Podeszliśmy do taśmy, chcąc odebrać bagaże. Horan szybko złapał swoją. Ja jednak, nigdzie nie wypatrzyłem swojej
- Harry, czy to nie twoja? - spytał Niall, wskazując na bagaże z Polski.
- Tak, ale co ona tam do cholery robi? - spytałem, podchodząc do taśmy.
Jednym ruchem zawinąłem torbę i położyłem ją na podłodze. Z nieumierającą nadzieją, wpisałem swój szyfr.
- Kurwa, ta nie jest moja - zaklnąłem pod nosem.
- Harry... a ta? - spytał Nialler, ponownie wskazując palcem na oddalającą się brunetkę.
- Przytrzymaj tą. - nakazałem, a sam pobiegłem po moją własność.
Złapałem dziewczynę za ramię. Ta odwróciła się gwałtownie, ukazując mi całą swoją, jak myślę, polską urodę...
- Coś nie tak? - spytała, machając mi dłonią przed oczami.
Mrugnąłem nerwowo, poczułem nieznaczne ciepło na policzkach i wskazałem na torbę. Nie mogłem wydusić z siebie słowa...
- To moja torba. Co z nią? - powiedziała wolnym tonem, jakbym był jakiś głuchoniemy.
- To moja torba - powtórzyłem jej słowa, jednak mój głos wydawał się cichym jękiem
- Co? - spytała, marszcząc brwi
- To moja torba - powiedziałem już głośniejszym i pewniejszym tonem - Sprawdź szyfr. - zasugerowałem
Dziewczyna przyklęknęła przy bagażu i wpisała kod do kłódki. Tak jak oczekiwałem, skrzywiła się, wstała i oznajmiła
- To nie moja torba - przyznała z dość dziwną miną.
- Wiem gdzie jest twoja. Zaprowadzić cię? - zaproponowałem z niewielkim zająknięciem. Żeby to zatuszować, pokazałem jeden ze swoich cudownych uśmiechów.
- Masz szczękościsk? - spytała, patrząc na mnie jak na nienormalnego człowieka
Natychmiast przestałem się uśmiechać.
- Pokażesz mi gdzie ona jest? - znów zbiegła na temat bagażu
Bez słowa ruszyłem w stronę miejsca, gdzie czekał Niall. Blondyn z uśmiechem i z nie podobnym do niego brakiem wstydu odezwał się do brunetki.
- Cześć, jak masz na imię? Chcesz zdjęcie, czy autograf?
Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem... nie wiedziała kim jesteśmy. Rzuciłem Horanowi znaczące spojrzenie.
- Oczywiście żartowałem. Proszę, to twoja zguba - wyszczerzył się.
- Dzięki. Oddaję ci tą... - odezwała się do mnie, czekając aż zdradzę swoje imię
- Ben.
- Tak, Ben... I sorki za pomyłkę. - rzekła, uśmiechnęła się delikatnie i odeszła.
Wypuściłem powietrze z płuc z głuchym świstem.
- Ben? Serio? - spytał Niall z wysoko uniesionymi brwiami
- Nie patrz tak na mnie, to była jakaś czarodziejka! Nie potrafiłem się przy niej odezwać, wyszedłem na jakiegoś niepełnosprawnego... - rzekłem, chwyciłem rączkę torby i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
- Wielka porażka podrywacza Stylesa - zaśmiał się Niall
- Nabijaj się dalej - warknąłem - Od razu do szpitala? - zmieniłem temat, kiedy staliśmy przed jedną z taksówek.
- Taa... - mruknął Nialler, patrząc na grupkę ludzi - Czy to nie Adrian? I ...
- Emma? - wrzasnąłem.
Złotooki z wielkim uśmiechem na twarzy obejmował blondynkę, rozmawiając z kimś, kogo niestety nie widziałem przez mężczyznę z ogromnym brzuchem. Na mój krzyk kuzynka Nialla zaczęła się rozglądać. Gruby facet odwrócił się na tyle, bym dojrzał trzecią postać. Była to owa brunetka, z przed kilku chwil.
- Chodź. - nakazał Niall, wpychając mnie do taksówki.
Dopiero teraz zorientowałem się, że blondyn zdążył już zapakować torby. Podał adres szpitala i ruszyliśmy.
- To była Emma, prawda? - spytałem Nialla, mając jednak nadzieję, że było całkowicie inaczej...
- Nie wiem Harry... Ta dziewczyna była dość daleko. Na pewno widziałem Adriana. - przyznał.
Po pół godzinnej jeździe wysiedliśmy z taksówki, zabraliśmy torby i dość szybkim krokiem weszliśmy do szpitala.
- Wyglądasz na zdenerwowanego - zauważyłem, spoglądając od czasu do czasu na Nialla.
Wysiedliśmy z windy i ruszyliśmy w stronę sali.
- A ty byś nie był? - spytał
- Po dzisiejszej wpadce na pewno. - zaśmiałem się.
Staneliśmy przed drzwiami. Niall wziął głęboki oddech i pchnął je lekko. Wszedłem za nim, wciąż ciągnąc torbę. Odłożyłem ją pod ścianą.
- Cześć! - usłyszałem.
W sali byli Olaf, Karoline, Danielle i Paula. Niall stał już przy łóżku i nachylał się nad śpiącą Cherry. Przywitałem się ze wszystkimi i znów spojrzałem w stronę Marty i Nialla. Blondyn właśnie całował jej oziębłe usta. Powieki dziewczyny się poruszyły, kąciki ust skierowały się ku górze... Jednak jej oczy wciąż pozostały zamknięte.
W tej chwili do sali wszedł Adrian i... brunetka z lotniska. Obrzuciłem go naburmuszonym spojrzeniem, kiedy się witaliśmy. Podał mi szybko rękę i usiadł obok Pauli.
- Cześć Paula! - krzyknęła nieznajoma, uściskając przyjaciółkę.
- Magda, jak dawno cię nie widziałam!
Spojrzałem na Adriana i uniosłem dłoń w stronę dziewczyn. Bezgłośnie powiedziałem ,,Kto to jest?"
- Danielle, Niall i Harry... to moja siostra - Megan. - oznajmił złotooki.
Skierowałem wzrok w stronę pięknej Polki. Podeszła do mnie wyciągnęła dłoń i powiedziała z uśmiechem :
- Cześć Ben.
- Tak w sumie... To jestem Harry... - sprostowałem.
Brunetka obrzuciła mnie już znanym mi spojrzeniem. Jak na idiotę...
- Marta? - usłyszałem głos Nialla.
Odwróciłem się w stronę łóżka. Cherry otworzyła oczy i z uśmiechem przyglądała się blondynowi...

____________________________________________

Cześć! ^^
Jak emocje przed meczykiem ? Ostre kibicowanie się zapowiada, jak myślę :D
Wchodzę dziś na bloga a tam 1602 wyświetlenia !
Z wrażenia aż wylałam mleko... Grzech, grzech, grzech.
DZIĘKUJĘ prze ogromne ! I za miłe jak do tej pory komentarze i za wyświetlenia.
Jesteście cudowne.
I również przepraszam, że tak mozolnie dodaję rozdziały, ale zawody, treningi i wycieczki... Wielki nakład zajęć i nie wyrabiam czasami. Jutro również wyjeżdżam, więc przez weekend nic nie popiszę...
Co myślicie? ^^
Wiśnia :D



 Uwielbiam tego świrusa! ^^

3 komentarze:

  1. Cudeńko Wiśnia :) Cooś wspaniałego, dzięki czy coś ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie dałam komentarza pod rozdziałem 18 i 19 bo kompletnie zapomniałam no ale chociaż tu dodam :D No więc co pisać.. świetny :) Zabieram się za czytanie następnego . ; D

    OdpowiedzUsuń