sobota, 4 sierpnia 2012
Part 31
Nie musisz czytać posłowia, żulę się o komentarze, nic więcej :) Miłego czytania ! ^^
________________________
- Tak, ale.. nie ma go w tej chwili. - wymamrotałem, czując ciepło na policzkach.
- Nie odbiera moich telefonów, kiedy go zastanę? - zapytała, obdarzając mnie kolejnym uśmiechem.
- Wraca przed świętami. - uśmiechnąłem się nerwowo.
- Oh... - dziewczyna spuściła wzrok, najwyraźniej rozczarowana. - No.. Nic tu po mnie. Trzymaj się! - pomachała mi, i zeszła ze schodów, udając się do furtki.
Zamknąłem drzwi z co najmniej zdziwioną miną. Udałem się do kuchni, w której znajdował się Liam. Wskazałem kciukiem za swoje plecy i z taką samą miną, zapytałem:
- Co do... - Liam nie pozwolił mi dokończyć. Posłał mi znaczące spojrzenie. Ten głupi zakaz przeklinania w tym domu! Przewróciłem oczami i otworzyłem lodówkę.
Cherry
- Nie musisz mi pomagać. - mruknęłam, podnosząc się i siadając na drugim końcu kanapy.
- Dlaczego ty jesteś taka uparta? - spytał ze złością, również siadając wygodnie.
- Zmieńmy temat. - poprosiłam, patrząc w podłogę. Kątem oka zauważyłam, że Harry przewraca oczami i kręci głową. Nastała chwila ciszy...
- Dlaczego... - zawahał się - Dlaczego jak zawsze to robimy, masz na sobie skarpetki? - zachichotał. Rzuciłam mu niemal mordercze spojrzenie. - No co? - uniósł ręce w niewinnym geście. Wzruszyłam ramionami.
- Jakiś dziwny nawyk, tak po prostu. - odpowiedziałam. - Zabierasz się za podsumowywanie naszego bonusu? - zapytałam. Harry zmarszczył czoło.
- Zasugerowałaś, że to koniec... - uniósł brwi, czekając na moje wytłumaczenie.
- Co? Nie, nic z tych rzeczy. Podsumowanie dotychczasowego bonusu. Może być? - spytałam, a chłopak uśmiechnął się kokieteryjnie.
- Zawsze masz skurcz w prawej łydce.
- Mrużysz oczy.
- Przegryzasz wargę.
- Drga ci mały palec u lewej dłoni. - uśmiechnęłam się zwycięsko.
- Hmmm... - zamyślił się. Po chwili przysunął się do mnie i szepnął mi na ucho - Jesteś najlepsza.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
W ostatnim czasie cały mój świat stanął na głowie. Pojawiło się pytanie : Do czego zmierzam? Bo to, o czym marzę, legło w gruzach. Stwierdzenie, że straciłam wszystko, było zdecydowanie nie trafne, więc szybko skarciłam się w myślach. Ale straciłam dużo, więc karanie samej siebie, nie zmieni niczego. Najlepszą przyjaciółkę, która powiedziała opinii publicznej o czymś, czego nie zrobiłam. Chłopaka, przy którym dech zapierał w piersiach, gdy tylko spojrzało się w jego błękitne tęczówki... Pracę, o jakiej marzyłam od dziecięcych lat... Przez te kilka rzeczy, czułam nieustającą pustkę, i choć Harry zabrał jej część, niezaprzeczalnie wciąż tam była. Zastanawiało mnie, czy jest na świecie choć jedna osoba, która potrafi całą ową pustkę zapełnić, lub zabrać całkowicie. Mogło by się tak nie wydawać, ale większość myśli, kłębiących się w mojej głowie, szeptało imię.. Cudowne imię chłopaka o ciepłych, brązowych tęczówkach, idealnie ułożonymi włosami i ciuchami, dobranymi nawet pod kolor bokserek. Imię chłopaka, który potrafił sprawić mnie szczęśliwą. Imię chłopaka, na którego miłość nie byłam gotowa... Zayn. Czy stracił już nadzieję? Czy wciąż czeka?
Czułam jakby cały świat był przeciwko mnie. Pozostawało tylko stawić mu czoła.
- Znów się zamyśliłaś. - westchnął Harry, kręcąc głową. Wrócił na swoje poprzednie miejsce i włączył telewizor.
Przypatrzyłam mu się z niemałym zaciekawieniem. Choć chwil, które spędzaliśmy razem, było dużo, nigdy nie zwracałam uwagi na to, jaki jest. Rozumiałam teraz ten niesamowity fenomen, jakim uczyniły nastolatki z tego chłopaka. Miały rację, co do jego pięknych, zielonych tęczówek, które przypominały mi spokojną łąkę, pełną motyli i kolorowych kwiatów. Ogarniał cię spokój, jakby wydobywający się od wnętrza, gdy spoglądało się głęboko w jego oczy. Miał taką dobrą duszę... Kolejną rzeczą, na którą zwróciłam uwagę, były urocze dołeczki. Chłopak doskonale zdawał sobie sprawę, że badam go wzrokiem, więc beznamiętnie się uśmiechał. Dołeczki dodawały krztę magii i czaru jego młodzieńczej twarzy. Przecież on wciąż był nastolatkiem. Dlatego jego kości policzkowe nie miały jeszcze dokładnych kształtów, choć z góry zapowiadały, że będą obiektem westchnień niejednej dziewczyny. Malinowe usta, które rozciągnięte były w uśmiechu, były chyba punktem kulminacyjnym urody chłopaka. Doskonale się ułożyły, pokazując perfekcyjnie białe zęby. Pomijając uśmiech, to loki, opadające na jego czoło, przyciągały uwagę najbardziej.
Harry Styles był bez wątpienia pięknym nastolatkiem.
- Zakochałaś się już? - spytał, kompletnie ignorując dźwięki telewizora i budząc mnie z zamyślenia. Potrząsnęłam głową, zacisnęłam powieki i uśmiechnęłam się szeroko.
- Przepraszam, nie chciałam cię speszyć. - powiedziałam, otwierając oczy. Teraz to chłopak przyglądał się mnie z zaciekawieniem.
- Nie speszyłem się. - uśmiechnął się delikatnie i przeniósł swój wzrok na ekran telewizora. Poszłam jego śladem. - To jak? Rezygnujesz? Wracasz ze mną do Zayna? - zapytał. Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
- Czy ty nie powinieneś być teraz w studio i nagrywać piosenki na nowy album? - zmarszczyłam czoło, uśmiechając się sztucznie pod nosem. Harry zaśmiał się krótko.
- Każdy ma swoją ciemną stronę. - rzekł z dodatkowym kręceniem głową.
- Jesteś okropny! - krzyknęłam i rzuciłam się na niego z łaskotkami.
*21 grudnia*
- Polsko byłaś niesamowita! Dziękuję ! - powiedziała Cher do mikrofonu i spojrzała przez ramię w moją stronę. Kiwnęła głową, a ja wyszłam z szeregu tancerzy. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie szeroko i podała mi mikrofon, mówiąc ciche :
- Powodzenia.
Spojrzałam niepewnie na fanki w pierwszym rzędzie. Jedna z nich podniosła kciuk w górę, przez co poczułam dziwne ciepło w okolicach żołądka. Druga splotła ręce pod biustem, przybierając oczekujący wyraz twarzy. Po prostu się skrzywiła. Jakby coś pod jej stopami miało nieprzyjemny zapach. Gdyby tylko mogła, wyszła by jak najszybciej z tego pomieszczenia. To przyczyniło się do małego ukucia w moim sercu. Przełknęłam ślinę i zbliżyłam mikrofon do ust.
- Cześć. - powiedziałam drżącym głosem w ojczystym języku. Spojrzałam przez ramię na Cher, która uniosła oba kciuki w górę. Znów spojrzałam na widownię. Czułam się jakby dokładnie każda para oczu wpatrywała się we mnie, tym samym wysyłając mi nieprzyjemne dreszcze. Straciłam pewność siebie. Jakby cały mój mózg, razem ze słowami wcześniej przemyślanymi, wyparowały...
- Nie będę was przynudzać. Jestem pewna, że jesteście zmęczeni po tak wspaniałym koncercie. Chcę tylko powiedzieć... Wesołych Świąt. - powiedziałam, i już miałam odejść, kiedy nagle wszystkie słowa powróciły. - Uśmiechajcie się. Zarażajcie śmiechem i radością. Niech będzie w was i na waszej twarzy. Zróbcie rzeczy, na które nie macie odwagi. Dajcie innym szczęście. Niech nie będzie miejsca na smutki, kłótnie i ból. To nie czas na to. Spojrzyjcie w lustro, uśmiechnijcie się i powiedzcie głośno, jak bardzo jesteście zadowoleni z tego, co teraz jest. To co było, niech zostanie za wami. Wyjawcie uczucia osobie, którą kochacie. Jutro, może być już za późno. I proszę... dążcie do marzeń. I uwierzcie w nie. Wiara czyni cuda... - omiotłam spojrzeniem całą salę koncertową. - Dziękuję.
Po skończonym monologu, odłożyłam mikrofon na miejsce i odwróciłam się. Za plecami usłyszałam donośne brawa i wiwaty. Uśmiechnęłam się pod nosem i dołączyłam do tancerzy, którzy schodzili ze sceny. Sara i Taylor spoglądały na mnie z nieukrytym zdziwieniem. Kryła się tam również duma.
*Następnego dnia*
- Więc mamy dziś wolne, a jutro wstawić się o 17? Przepraszam, nie słyszałam cię, Kyle jak zwykle darł ten swój arogancki ryj.. - spojrzałam na Cher z przepraszającą miną. Zaśmiała się cicho. Polubiłam ją przez ten czas. Jej pogoda ducha zdecydowanie mi się udzielała.
- Jak to Kyle. - przewróciła oczami z uśmiechem. - Jutro 17. Nie spóźnij się! - pogroziła mi palcem. Skinęłam głową z szerokim uśmiechem i wyszłam na zewnątrz, ciągnąc za sobą walizkę. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie dostrzegłam obiektu, którego szukałam. Westchnęłam nerwowo i wyciągnęłam z kieszeni wibrujący telefon.
Nie denerwuj się! Potrzebowali mnie w studio. Paul miał dziś gorszy dzień, nie przyjmował nawet wymówki o chorobie matki. Możesz uwierzyć? Nie martw się... Załatwiłem kogoś innego. :)
Zacisnęłam usta i zamknęłam oczy. Styles! Jesteś dupkiem, zabiję cię!
- Czekasz na kogoś? - usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się szybko i ujrzałam arogancki uśmieszek Kyle'a. Zatopił dłoń w moich rozpuszczonych włosach i niebezpiecznie się zbliżył.
- Niczego się nie nauczyłeś. - wycedziłam z zaciśniętymi zębami. W tym samym też momencie zacisnęłam dłoń między jego nogami. Chłopak jęknął cicho i odsunął się, już na bezpieczną odległość. Chwyciłam rączkę walizki i odwróciłam się w stronę przyjeżdżających taksówek, wcześniej obrzucając chłopaka morderczym spojrzeniem.
Tupiąc nogą i co chwilę sprawdzając godzinę na zegarku, czekałam na tajemniczego wysłannika Harrego. Nagle na parking taksówek podjechało czarne Audi, skądś mi znajome... Drzwi od strony kierowcy otworzyły się i chwilę później miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Chłopak wysiadł z samochodu, zamknął go i podszedł do mnie, obdarowując mnie uśmiechem. Jak zdążyłam zauważyć, był świetnie ubrany.
- Cześć. Tęskniłem. - powiedział, i nie czekając na moją odpowiedź, delikatnie mnie uścisnął. Zamknęłam oczy i poczułam ten niesamowity zapach perfum. Odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy, które chwile wcześniej otworzyłam. Moje serce zaczęło bić szybciej i wydawało mi się, że nagle z 5 stopni Celciusza, zrobiło się co najmniej 30.
- Cześć. - odpowiedziałam w końcu i uśmiechnęłam się nerwowo.
Chłopak chwycił moją walizkę i wskazał ręką na samochód, zachęcając mnie do zrobienia pierwszego kroku w jego stronę. Kiwnęłam krótko głową i ruszyłam w stronę auta. Brunet schował torbę do bagażnika i wsiadł do samochodu. Przewróciłam oczami i zrobiłam to samo.
- Opowiadaj. - uśmiechnął się i uruchomił silnik.
- Nie ma czego. - wzruszyłam ramionami. - Ty opowiadaj.
- Nie ma czego. - odpowiedział tym samym tonem i również wzruszył ramionami. Zaśmiałam się cicho i walnęłam go w bark. - I jeszcze mi się dostaje? - zapytał, z miną obrażonego dziecka.
Panowała między nami taka dziwna obcość. Jakbyśmy praktycznie się nie znali. Jakby nic z tamtej nocy nie miało miejsca. Nienawidziłam tego uczucia...
- Oj Zayn, Zayn... - westchnęłam z udawaną powagą. Pokręciłam głową i spojrzałam ukradkiem na chłopaka. Miał strapioną minę. - Żartuję! Ty to zawsze się wkręcisz. - zaśmiałam się.
- Mam focha! - krzyknął. - Dobra nie. Jakie play na dziś? - zapytał, skręcając w jedną z ulic.
- Chillout. - ponownie dzisiaj wzruszyłam ramionami. - Mam ochotę na dobry film z jedzeniem obok. Duuużą ilością jedzenia.
- Piwo?
- A.. nie wiem, nie pomyślałam o tym. Chcesz dołączyć? - zapytałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- A choinka ubrana? Nie wejdę do domu, w którym ani trochę nie czuć magii świąt.. - naburmuszył się.
- Przecież ty nawet nie wierzysz w Boga, a co dopiero w jego narodziny. - zaśmiałam się.
- Wiem. Ale lubię paradować w czapce Mikołaja. To takie... przepraszam, zabrakło mi słowa. - skrzywił się. Czemu on zawsze doprowadzał mnie do śmiechu?
Podjechaliśmy pod mój dom pół godziny później. Malik wysiadł z samochodu i wyciągnął walizkę z bagażnika.Westchnęłam i odpięłam pas. Standardowo, moje myśli toczyły zawziętą walkę w mojej głowie. Wysiadłam z auta i podeszłam do Zayna, który stał obok furtki.
- Dziękuję. - powiedziałam, podniosłam się na palcach i delikatnie musnęłam jego policzek. Uśmiechnął się szarmancko i podał mi rączkę walizki.
- Do usług. - odpowiedział, jak zwykle patrząc mi głęboko w oczy, powodując tym samym szybsze bicie serca.
- To może... wejdziesz? Chociaż na moment? - wskazałam kciukiem w stronę domu, przegryzając wargę. - Wejdziesz. - odpowiedziałam za niego. Jestem pewna. - uśmiechnęłam się zadziornie, ciągnąc go za rękę w stronę domu.
Nie mówił nic. Milczał. Jak zwykle był tajemniczy. Ściągnęłam płaszcz, buty i udałam się do kuchni. Braciszka nawet nie interesuje powrót siostry? Włączyłam czajnik z wodą na kawę i napisałam mu sms.
Wróciłam. A ty gdzie jesteś?
Nie doczekałam się odpowiedzi. Przynajmniej nie szybkiej. Westchnęłam i wyciągnęłam filiżanki z szafki. Odwróciłam głowę w stronę drzwi, gdzie stał Zayn.
- Kawę, prawda? - zapytałam, na co on krótko kiwnął głową, cały czas badając mnie wzrokiem.
- Możesz przestać? Czuję się niezręcznie czy coś... - poprosiłam, nie patrząc na mulata. Chłopak zaśmiał się i podszedł do mnie. Nachylił się i z uśmiechem spytał.
- A teraz? - odwróciłam głowę w jego stronę. Jedyne co zobaczyłam to jego cudowne, brązowe tęczówki.
- Teraz zdecydowanie umieram. - wyszeptałam. On uśmiechnął się szerzej i zbliżył się jeszcze bliżej. Delikatnie przymknęłam oczy. Wiedziałam co teraz nastąpi. Czułam jego oddech na swojej twarzy.
Cała magia prysnęła, kiedy mój telefon zawibrował. Skrzywiłam się i otworzyłam oczy. Zayn brał właśnie czajnik i zalewał kawę. Spojrzałam na ekran komórki i odebrałam, wciąż dobijające się połączenie.
- Halo? - odezwałam się. Pragnęłam jak najszybciej zakończyć rozmowę.
- Cześć Cherry. Wróciłaś już? - usłyszałam pytanie Daniela.
- Yep. Całkiem nie dawno weszłam do domu. Jak u ciebie? - siliłam się na uprzejmość.
- Jakoś leci. Denerwuje mnie ta cała atmosfera świąt. Nie wierzę, rozumiesz... No, ale.. nie dzwonię, żeby się żalić. Jest mała sprawa.
- Mianowicie? - zapytałam z udawaną powagą i zaśmiałam się cicho. Usłyszałam, że Daniel zrobił to samo.
- Ten magiczny wywiad twoich przyjaciół zadziałał. Odzyskałaś posadę.
- Czekaj... co? Możesz to powtórzyć? - Nie byłam pewna czy to, co usłyszałam, było prawdą. Malik spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Widzimy się w studio 5 stycznia. Poćwicz tekst! I ... Ah, niech stracę. Wesołych Świąt! - zawołał i zanim zdążyłam powiedzieć choć małe ,,Dzięki" rozłączył się.
Odsunęłam telefon od ucha i schowałam go do kieszeni. Zayn odwrócił się do mnie całkowicie i złapał mnie za ramię, nachylając się, by spojrzeć mi w oczy. Mój wzrok, który tkwił w jednej z kafelek, przeniósł się na jego idealną twarz. Martwił się. Tak dużo mogło się wyczytać z jego ciepłych oczu. Biła od nich troska.
- Co się stało? - zapytał cicho.
- Nie wiem czy w pełni mogę to stwierdzić ale... Jestem aktorką, bo... dostałam posadę z powrotem! - ostatnie słowo niemal wypiszczałam, z szerokim uśmiechem na twarzy. Zayn bez wahania chwycił mnie w ramionami i uścisnął mocno.
- Boże, nawet nie wiesz jak się cieszę. - usłyszałam jego głos gdzieś nad moją głową. Odsunęłam go od siebie i zmierzyłam go wzrokiem.
- Zakazałam wam jakichkolwiek wywiadów.
- I ty myślisz, że byśmy cię posłuchali? - prychnął. - Marta, Marta. Jak dziecko. - znów prychnął.
- Słaby z ciebie aktor. - pchnęłam go dłonią, uśmiechając się zadziornie.
Złapał się w miejscu, w którym go dotknęłam i spojrzał na mnie oburzony. Później schylił delikatnie głowę i spojrzał na mnie spod byka, zbliżając się delikatnie. Uśmiech natychmiast zszedł mi z twarzy. Kiedy jego głowa była obok mojej, zatopił doń w moich włosach i wyszeptał mi na ucho:
- Co z tego, że słaby ze mnie aktor. Przy tobie chcę być sobą. Przy tobie nie muszę udawać. W miłości jest to zabronione. Kocham cię.
_______________________________
Cześć !
Nienawidzę tego rozdziału, chyba jedyny, który aż w takim stopniu mi się nie podoba :<
Powiem tak : Zbliżamy się do końca ! :D
Dobry best :D
A i to nad rozdziałem, to taki mały wkręt :D Chciałam podziękować, a nie jeszcze bardziej lizać się o komentarze. Soł... DZIĘKUJĘ ! Za wszystkie opinie i te 4000(!!!:O) wyświetleń!
Wspominałam, że zaczynam was kochać?
Wiśnia :D
Chłopcy 31 lipca :)
*_* Bad boi Bradford co? :D
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Marta nie marudź :D Twierdzisz że rozdział ci się nie podoba a mi na odwrót. Śweeetny ! ^^ Niech ona będzie w końcu z Malikiem..Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. xoxo
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała żeby by ła z Malikiem, ale nie wrzucaj słodkości wtedy typu: 'kochanie, skarbeczku', bo się robi przesłodzone wtedy :) Generalnie, ten post, jak i wszystkie, genialne :)
OdpowiedzUsuńkiedy następny post? Napisz odpowiedź w komentarzu, albo u mnie na blogu pod którymś postem :)
co Ty narzekasz!? :D dobry jest i nie pierdziel! :D
OdpowiedzUsuń