Może proszę o dużo, ale przeczytacie posłowie? Jest tam ważna informacja, a nie chcę, żeby później nie było nieporozumień bądź pretensji. Dziękuję i miłego czytania :)
*skomentuj proszę, ale nie mówię tego głośno*
_________________________________________________
- Marta, twój telefon! - krzyknął Aaron.
Odłożyłam kawę z powrotem na stolik i ruszyłam w stronę wołającego mnie asystenta reżysera. Chłopak z uśmiechem podał mi telefon i z plikiem papierów w ręce, ruszył w stronę planu.
- Słucham? - odezwałam się, odwróciłam się na pięcie i poszłam do swojego stolika.
- Cześć, o której kończysz? - spytał Zayn.
Dziś był piątek. Więc znów nie widziałam się z nim prawie cały tydzień. A już jutro wyjeżdżali w trasę. Była godzina 11 rano, a ja od trzech godzin byłam już na planie... Tęskniłam i to cholernie.
- Nie wiem Zayn, ale zrobiliśmy już trochę, myślę, że o 17 będę wolna. Coś się stało? - zapytałam dla pewności.
- Nie, ale mam zaległą niespodziankę. No i nie widzieliśmy się dawno, a ja tak strasznie tęsknię... I mam dzień wolny, więc jak tylko się obudziłem, to od razu pomyślałem o tobie... - posłodził tak, że pewnie myślał, że zapomnę o tej ,,niespodziance".
- Zayn, wiesz dobrze, że nie...
- Nie lubisz prezentów, wiem mamooo. - przerwał mi i jeszcze bezczelnie mnie przedrzeźniał! - A nie mogłabyś się urwać wcześniej? Bo.. ten tego.. No wiesz... - zaczął kręcić.
- Planujesz coś na wieczór? Jak się domyślam z udziałem alkoholu? - założyłam rękę na biodro i spytałam z przekąsem.
- No... tak. - przyznał w końcu. - Przyjdziesz, prawda? - zapytał z nadzieją.
Westchnęłam i przewróciłam oczami. Nagle do pomieszczenia weszła Felicity - aktorka grająca w tej produkcji nieco czarny charakter.
- Przyjdę... - mruknęłam, obserwując Fel. Dziewczyna podeszła i usiadła na przeciwko mnie. W ręku miała gazetę, którą zaraz położyła na stoliku. - Zayn, zadzwonię później, muszę lecieć. Dam ci znać, to po mnie przyjedziesz, dobrze? - powiedziałam, skupiając się na pierwszej stronie gazety, którą podsunęła mi Felicity.
- Jasne, powodzenia! - zawołał swoim radosnym tonem i rozłączył się.
- Co to takiego? - zapytałam od razu, kładąc telefon obok siebie.
- Myślę, że może cię to zainteresować. - uśmiechnęła się przyjaźnie Jones.
Zerknęłam na nią podejrzliwie. Zachęciła mnie, kiwając głową. Opuściłam więc głowę i zaczęłam czytać.
Afera na podpisywaniu płyt One Direction !
5 stycznia odbyła się premiera trzeciego albumu aktualnego największego boysbandu na świecie - One Direction. Chłopcy, choć nie powinniśmy już tak o nich mówić, podpisywali płyty w swoim oficjalnym sklepie. Rzesza fanów miała trzy godziny, by zdobyć podpisy swoich idoli. Wierne fanki zespołu, interesujące się prywatnym życiem jego członków, doskonale wiedzą, co ostatnio działo się z Zaynem Malikiem. Świat obiegły jego zdjęcia z Perrie Edwards, zwyciężczynią zeszłorocznej edycji X Factor z grupy Little Mix. Niby nic, jednak Pakistańczyk jeszcze tydzień temu był widziany z ... Martą Cherry. Dziewczęta, wchodząc do muzycznego sklepu natychmiast uniosły w górę własnoręcznie robione plakaty. Ich zawartość była dla wszystkich szokująca. (Zdjęcie poniżej) Choć Zayn Malik nie zdementował żadnych plotek, jedno jest pewne - urocze fanki doskonale widzą, do kogo należy jego serce.
Z oczami jak pięć złotych spojrzałam poniżej. Na zdjęciu widniały trzy fanki, trzymające ogromny plakat... Zerrie is fake, Zerry is real !
Przełknęłam głośniej ślinę. Czyli.. publika kupuje szopkę z Perrie jednak... fanki. Podniosłam głowę i spojrzałam na Felicity. Cały czas wlepiała we mnie swój skupiony wzrok. Przesunęłam gazetę w jej stronę.
- Głupi brukowiec, powinnaś to wyrzucić. - mruknęłam, jednak nie powstrzymałam nerwowego drżenia głosu. Żeby to zamaskować, upiłam łyk kawy. Fel zaśmiała się cicho.
- Jak dla mnie to jasne. Zerrie jest prawdziwa, wy przestaliście się umawiać, bo ty grasz w filmie a on ma trasę. No i fanki cię polubiły i nie mogą się z tym pogodzić. Wiem, brzmię jak jakaś szpanerska cwaniara, która we wszystko wtyka swój nos i wiem, że to nie moja sprawa, ale spojrzałaś na mnie tak, jakbyś chciała znać moje zdanie. Więc... To jest to, co o tym myślę. - wzruszyła ramionami i podparła podbródek na ręce. Parsknęłam cicho śmiechem.
- Ale i tak cię lubię. - odpowiedziałam na jej monolog.
Felicity spojrzała na mnie nie pewnie, jednak widząc mój szeroki i przyjazny uśmiech - odwzajemniła go.
- Wiesz, że jedziemy do Egiptu? Nakręcić kilka zdjęć. - podekscytowała się.
- Kiedy? - zapytałam, marszcząc czoło.
- Cały luty. - odpowiedziała zadowolona.
W zamyśleniu upiłam kolejny łyk kawy.
Jednak udało mi się skończyć wcześniej, może z racji tego, że dziś piątek. Przed 16 wyszłam z budynku i ruszyłam w stronę parkingu - miejsce, w którym umówiłam się z Zaynem.
Śnieg przyjemnie burczał pod nogami i błyszczał się w świetle latarń. Nie było wiatru, na całe szczęście, ale śnieg delikatnie prószył. Stanęłam pod małym daszkiem, bo nigdzie nie widziałam Malika.
Nagle, dosłownie w sekundę, jakieś czarne, sportowe auto podjechało mi niemal pod nogi. Drzwi od strony kierowcy, czyli od tej, od której stałam, otworzyły się i z samochodu wysiadł... Zayn.
- Cześć słońce. - powiedział i bez dbania o to czy ktoś jest w pobliżu - podszedł do mnie i mnie pocałował.
- Kupiłeś nowe auto? - zapytałam bez przywitania, wskazując ręką na czarne cudo.
- Kupiłem je miesiąc temu. Nie jest moje. - uśmiechnął się szeroko. Potem stanął obok mnie, objął mnie ramieniem i celebracyjnie wskazał na samochód. - To twoje auto. - powiedział, przedłużając sylaby.
Spojrzałam na niego zszokowana, a on opuścił ramię.
- Nie patrz tak. Obiecałem ci przecież. - wytłumaczył, jednak gdy widział, że moja mina pozostaje niezmienna, kontynuował. - Pod choinkę dałem ci wisiorek z naszym zdjęciem i obiecałem ci jeszcze coś. Coś co ci dam, gdy zdasz prawo jazdy. - skończył i popatrzył na mnie niepewnie.
- Ale...
- Byłbym zapomniał! - zawołał. Wsadził rękę do kieszeni kurtki i wyciągnął z niej moje prawo jazdy. - Odebrałem je dzisiaj w urzędzie. - powiedział, wręczając mi je.
Spojrzałam na nie, czując jedynie niedowierzanie. Później przeniosłam wzrok na Malika.
- Ogólnie dostałbyś opierdziel, ale... nie wiem co powiedzieć. Po prostu mnie zatkało. - powiedziałam po chwili. Zayn jakby odetchnął, położył dłoń na moim ramieniu i przyciągnął mnie do siebie, mocno przytulając.
- Nie mam pojęcia, jak ja bez ciebie wytrzymam. - usłyszałam gdzieś nad moim uchem.
- A właśnie... Dlaczego nie wspominałeś nic o tym plakacie na podpisywaniu płyt? Mówiłeś, że fanki wypytywały, ale nic o plakacie... - podniosłam delikatnie głowę. Zayn zastanawiał się krótką chwilę.
- Sam nie wiem. Ale swoją drogą, fajna odpowiedź na moją oznakę miłości. - mruknął złośliwie.
- Przecież wiesz dokładnie, że ja też będę tu umierać. Nie wiem czy przetrwam dwa miesiące...
- Właściwie to... Wracam w marcu, ale tylko na tydzień. Później jadę znowu, ale tym razem na cztery miesiące. Trasa kończy się w połowie lipca - w urodziny zespołu... no, ale... ostatni miesiąc to granie głównie po UK, także będziemy się widywać. - powiedział powoli.
- Czyli... wydłużyli wam o miesiąc? Dodali jakieś państwa? - zapytałam.
- Yhmmm... - mruknął.
- A do Polski jedziecie? - zapytałam szybko.
Zayn uśmiechnął się szeroko i spojrzał mi w oczy.
- Jedziemy, ale chciałbym cię tam zabrać. - odpowiedział. I moje zamiary legły w gruzach.
Pojechałam do domu, przebrałam się, wsiadłam w Bentleya i pojechałam do willi chłopców. W sumie to.. nie ma co opowiadać. Impreza tylko i wyłącznie w najbliższym gronie. Całe szczęście - nie było Adriana. Ostatnimi czasy trochę się do mnie lepił i nękał telefonami. No, ale.. mniejsza o to.
Dałam Zaynowi flakon perfum i zegarek z wygrawerowanym napisem Nigdy Cię Nie Opuszczę.
Wiem. On dawał mi, ja dawałam jemu. Po prostu lubimy biżuterię z własnymi napisami, mają o wiele większe przesłanie, niż te kupione. Chyba to pod zło nie podchodzi...
Wypiliśmy trochę, zaśpiewaliśmy Sto Lat, oglądnęliśmy film i pograliśmy w różne gry... Dość dziecinnie, ale było miło.
Później poszliśmy z Zaynem na górę i cieszyliśmy się sobą. NIE, NIE BYŁO SEXU. Bez tego też można uroczo spędzić noc. Oglądaliśmy gwiazdy, przytulaliśmy się, mówiliśmy, jak bardzo będziemy tęsknić i .. te inne.. rzeczy.
Rano, pożyczyłam ciuchy od Danielle i pojechałam z nimi na lotnisko. Nic nie jadłam. Nawet kawa nie przechodziła mi przez gardło. Chłopcy z biletami w ręku stanęli do kolejki... Wszędzie mnóstwo paparazzi... A ja nie wiedziałam co się dzieje.
- Marta, kocham Cię najmocniej na świecie... - powiedział Zayn, głosem niby normalnym, jednak usłyszałam, że ma w gardle dużą gulę.
Przytulił mnie mocno i pogłaskał po włosach. Pierwsze łzy przykleiły się do jego płaszcza... Odsunął się i ujął moją twarz w dłonie, patrząc mi głęboko w oczy. Otarłam łzy wierzchem rękawów i wysiliłam się na uśmiech. A tak na prawdę moje serce pękało...
- Obiecaj, że będziesz dzwonił jak tylko będziesz miał chwilkę. - powiedziałam zachrypniętym głosem. Malik zdobył się tylko na kiwnięcie głową. Nastała cisza, podczas której nasze spojrzenia się nie rozstawały.
- Nie płacz już, proszę. - uśmiechnął się delikatnie. - Nie mogę cię pocałować, nie tutaj. - szepnął zawiedziony, rzucając krótkie spojrzenie w stronę fotografów.
- Zayn ! - zawołał Paul.
Malik opuścił głowę zawiedziony. Rzuciłam długie spojrzenie za jego plecy. Higgins utrzymywał najpierw znaczący wzrok na mnie, później przerzucił go na paparazzich, i znów na mnie. Miało to oznaczać, że powinniśmy zostać w ukryciu. Spojrzałam na Zayna. Uniosłam się na palcach.
- Kocham cię. - wyszeptałam mu do ucha.
Nie mówiąc już nic więcej, Malik kiwnął głową, zabrał ręce z moich ramion, podniósł torby i poszedł w stronę bramki. Odwrócił się i posłał mi długie, bardzo znaczące spojrzenie. Widziałam łzy w jego oczach...
- Damy radę. - powiedziała Danielle, obejmując mnie ramieniem. Podniosłam głowę i spojrzałam na nią. Jej twarz kleiła się od łez.
Znów przeniosłam wzrok na przeciw. Zayn właśnie znikał za zakrętem... Znikał z mojego życia na bardzo długo...
*Miesiąc później*
- Jest połowa lutego, zima, więc dlaczego tu jest tak gorąco ?! - narzekał Daniel, umykając szybko do przyczepy z bufetem.
Przewróciłam oczami i brnąc przez pustynny piasek, dotarłam do swojej przyczepy. Pierwsze co zrobiłam, to jak zwykle - chorobliwe zerknięcie na telefon. I to szybsze bicie serca, gdy widzisz nową wiadomość.
Odebrano : 13:43:27 Dzisiaj Od : Zayn.
Właśnie wychodzę na scenę w Denver. Nie wierzę, że nie spędzimy tych walentynek razem... Kocham Cię, ale proszę, uważaj tam na siebie. :*
I ten bezcenny, szeroki uśmiech, te niezwykłe dreszcze, rozchodzące się po całym ciele, które dają w jakiś sposób wewnętrzny spokój i zaspakajają łaknięcie tej bliższej osoby. Jednak nic nie zastąpi tej prawdziwej bliskości. Nic. Znacie to? Ja czułam to każdego dnia od ponad miesiąca. Ale to był dopiero początek.
Rozległo się pukanie do drzwi i do mojej przyczepy wszedł Aaron. Jak zwykle - z papierami w ręce i słuchawką na uchu.
- Macie wolne do końca dnia. - oznajmił z uśmiechem.
Odetchnęłam głośno z cichym ,,Jessssst!". Chłopak zaśmiał się i wyszedł.
Reszta dnia wyglądała spokojnie i bez zakłóceń - wylegiwałam się na leżaku przy basenie, słuchając muzyki. Spokojnie i bez zakłóceń dopóki nie zadzwoniła Cher.
- Cześć! - przywitała się.
- Cześć, jak tam? - odparłam z zamkniętymi oczami, rozkoszując się przyjemnym ciepłem.
- Wszystko w najlepszym porządku. Piosenka jest gotowa, w sumie już od tygodnia i szczerze powiem... To będzie hit! Wyślę ci pocztą. Wysłałam też kopię do wytwórni i stwierdzili, że jeśli nie nagramy teledysku, to nas pozabijają. A premierę chcą zrobić już za tydzień...- powiedziała ze śmiechem. Otworzyłam oczy ze zdumienia, jednak nikt tego nie zobaczył - miałam okulary przeciwsłoneczne.
- Na prawdę? Nie wierzę! - zawołałam. - Ale... Jest problem, bo jestem teraz w Egipcie i wrócę dopiero na początku marca. - oznajmiłam.
- W Egipcie? Zrobiłaś sobie wcześniejsze wakacje, czy...
- Nie nie, nic z tych rzeczy. Nagrywamy tu kilka ujęć plus koniec filmu. Nagramy kilka zdjęć jeszcze w Londynie, w studio i ostatni klaps. - poprawiłam się na leżaku.
- Czyli skończysz z filmem i ruszamy z teledyskiem! Nie do wiary, wiem, ale już jest kilka pomysłów. A ! Zapomniałabym! To szalone, ale wytwórnia chce, żebyśmy zaśpiewały tą piosenkę 25 marca na jakimś małym koncercie charytatywnym. - powiedziała z ekscytacją.
- To dobrze. Nie mogę się doczekać! - odpowiedziałam szczerze.
- Ja też! Dobra, nie zawracam ci głowy, miłego wypoczynku! - zawołała radośnie.
- Dziękuję! Tobie też... - uśmiechnęłam się i rozłączyłam połączenie.
Nagrywanie w Egipcie szło ładnie i zgrabnie. Chociaż ciężko było mi się rozstawać z tym przyjemnym ciepłem i wylegiwaniem się w słońcu, trzeba było wracać. Na lotnisku odebrał mnie stęskniony Olaf i Megan. Adrian? Nie! Na szczęście... Ostatnio, zanim wyjechałam, irytował mnie z dnia na dzień coraz bardziej.
- Siostra! - krzyknął mi do ucha Olaf, niemal zwalając mnie z nóg.
- Ale daj mi żyć! - wydusiłam z trudem.
Wtedy puścił mnie bez gadania. Gorzej było w domu. Nie rozstawał mnie na krok i cały czas kazał mi opowiadać, jak było.
Z resztą... nieważne. Marzec zleciał i zanim się obejrzałam, był już 25. Ostatni dzień na planie...
- Sam nie wiem, co powiedzieć. Nagraliśmy wszystko tak szybko i sprawnie, że dopiero dziś zdałem sobie sprawę, że skończyliśmy! Świetna robota, brawo! - zaczął swoje krótkie przemówienie reżyser.
Wypiliśmy po lampce szampana i pochłonęły nas rozmowy.
Coś, czego tak długo wyczekujemy, zjawia się, trwa, a potem znika tak szybko, że nim to zauważymy, zaczynamy za tym tęsknić... Ja byłam właśnie w tej ostatniej fazie. Czekałam na ten kulminacyjny moment mojego życia tak długo, a on się skończył, nim się obejrzałam. Nie cieszyłam się każdym dniem, tu mamy powód. I już czułam, że zaczyna mi tego wszystkiego brakować...
- Przepraszam, że w ciebie nie wierzyłem. - wyrwał mnie z zamyśleń głos pana Richarda. Spojrzałam na niego trochę otumanionym wzrokiem.
- Oh.. nic nie szkodzi. Cieszę się, że jednak dał mi pan tę szansę. - uśmiechnęłam się porozumiewawczo.
- Żałował bym całe życie, gdybym tego nie zrobił! - machnął ręką. - Ale mam do ciebie pytanie. - zmienił ton głosu na bardziej zadawkowy.
- Zamieniam się w słuch. - uśmiechnęłam się szerzej.
- Przychodził tu z tobą czasami pewien chłopak. Taki wysoki. Często widziałem w gazetach wasze zdjęcie i czytałem, że jest aktorem i... pod koniec roku rusza następna produkcja... I... Przydał by mi się ktoś taki jak on. Jak ma na imię? - zapytał, a ja miałam ochotę podskoczyć z radości.
- Dylan Ante. Mogę od razu podać panu jego numer, jeśli pan oczywiście chce. - zaproponowałam, a wiedziałam że mój ,,chłopak'' nie miał by nic przeciwko.
I tak załatwiłam Dylanowi pracę... Umówiłam się z nim jeszcze w ten sam dzień, na Oxford Street, przy Starbucksie. Nie było dziś tak zimno, w sumie... nadchodziła wiosna.
Jak zwykle na mnie czekał, i jak zwykle, ręce miał w kieszeni swojego stylowego płaszcza. Gdy tylko mnie ujrzał, uśmiechnął się niezwykle szeroko.
- Jak zwykle spóźniona te swoje pięć minut. - powiedział na przywitanie.
- A ty jak zwykle musisz wrzucić coś z paczki marudy Dylana. - przewróciłam oczami.
Wtedy zgarnął mnie ramionami i przytulił mocno. Cmoknęłam go w policzek i weszliśmy do kawiarni. Zajęliśmy stolik, oddaliśmy zamówienie... Nie chciałam trzymać tego na później, dlatego powiedziałam od razu - prosto z mostu.
- Załatwiłam ci główną rolę w jakimś filmie. Wiem, jestem kochana. - jego mina była bezcenna.
- Żartujesz? - zapytał najpierw, a oczy miał szeroko otwarte. Śledziłam go uważnie wzrokiem, starając się, by nic nie wyczytał z mojej twarzy. - Naaah, pewnie, że żartujesz. Chyba, że załatwiłaś mi pracę w jakimś pornosie. - mruknął dość zawiedziony, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Dałam twój numer głównemu reżyserowi. Nie obrazisz się? Na pewno zadzwoni. - zapewniłam go i wtedy podano nam kawę.
Wypiliśmy ją, cały czas rozmawiając. O tym, o tamtym i o wszystkim. Wyszliśmy z kawiarni i ruszyliśmy w stronę parku nieopodal. Dylan złapał moją rękę, kiedy tylko zauważyliśmy między drzewami czarne postacie z aparatami. Westchnęłam, wzięłam oddech i uśmiechałam się sztucznie. Usiedliśmy na jednej z ławek, niedaleko fontanny. Dzieci bawiły się, jeździły na rowerach, grały w piłkę... Starsi ludzie również wylegiwali się w pierwszych słonecznych promieniach. Psy szczekały na siebie nawzajem... Poczułam wibrację, więc szybko wyciągnęłam telefon.
Wróciłem, jestem bardzo blisko ciebie. Proszę, nie oglądaj się. Paul jest ze mną. Nie dzwoń, jesteśmy w pewnym sensie w ukryciu. Pocałuj go. Zrób to dla mnie.
Serce zabiło mi szybciej. Przełknęłam głośno ślinę i schowałam telefon.
- Dylan... - mruknęłam, wbijając wzrok w chodnik. Chłopak opuścił wcześniej trzymaną wysoko głowę i spojrzał na mnie z pytającą miną. Wiedziałam, że muszę to zrobić.
- Coś nie tak? - zapytał, obejmując mnie ramieniem. Zamknęłam oczy i cicho wypuściłam powietrze z ust. Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam mu w oczy.
- Pocałuj mnie. - powiedziałam zachrypniętym głosem.
Dylan najpierw zrobił zszokowaną minę, później zerknął w stronę paparazzich, którzy tylko czekali za moimi plecami na nasz ruch. Wziął głęboki oddech i przeniósł swój wzrok na mnie. Uśmiechnął się pociesznie i położył dłoń na moim policzku, głaskając go kciukiem. Powoli nachylił się w moją stronę. Przymknęłam oczy i po chwili poczułam jego usta na swoich. Muskał moje wargi delikatnie, jak gdybym miała rozsypać się na kawałki przy każdym gwałtownym ruchu. Cieszyło mnie to, że nie było między nami kompletnie żadnej chemii. Po chwili odsunął się i cmoknął mnie w czoło.
- Przepraszam, że musisz przez to przechodzić. - szepnęłam. Chłopak zaśmiał się cicho.
- Przynajmniej nauczę się trochę przed zagraniem w tym pornosie. - powiedział, przytulając mnie mocno. Uśmiechnęłam się i wtuliłam się w jego ciepły, stylowy płaszcz...
Pół godziny później pojechałam do jednej z oper, gdzie miał odbyć się koncert charytatywny. Weszłam za kulisy, zdjęłam kurtkę i zaraz rzuciła się na mnie Cher z uściskami.
- Jestem pewna, że pójdzie nam świetnie. Wiesz, że mamy już ponad 20 milionów wyświetleń na You tubie? - mówiła jak nakręcona katarynka.
- 20? Jak to 20? - odsunęłam ją od siebie na długość swoich ramion i spojrzałam na nią zszokowana. Ona tylko wzruszyła ramionami i wybuchnęła uroczym śmiechem.
Przebrałyśmy się, wizażystki zrobiły nam skromny makijaż i zrobiłyśmy jedną próbę. Poszło świetnie. Później zaczęli schodzić się ludzie. A stres wzrastał i wzrastał...
Wzięłam mikrofon do ręki i przechodziłam z nogi na nogę, powtarzając sobie tekst w pamięci. Będzie dobrze, przecież musi być dobrze... Zayn jest w Londynie, już jest, już dzisiaj go zobaczę, musi być dobrze.
- A teraz Cher Lloyd i Marta Cherry w wykonaniu piosenki ,,Trust" specjalnie dla małej Amelii! - zapowiedział prezenter.
Całe szczęście Cher zaczynała. Wyszłam zza kulis, gdy przyszła moja kolej. Ludzi było od groma. Skupiłam się tylko na tym i zaśpiewałam bezbłędnie. A przynajmniej mi się tak wydawało. Dobrnęłyśmy do końca i zostałyśmy nagrodzone sowitymi oklaskami. I wtedy miałam powód, by się uśmiechnąć. A krzyczeć z radości miałam ochotę , gdy uzbierałyśmy ponad 50 tysięcy funtów dla chorej Amelii... Spełniona zeszłam ze sceny i w spokoju, czekałam, aż wszystko dobiegnie końca.
Około 24 wysiadłam z auta pod swoim domem. Zamknęłam samochód i weszłam przez furtkę, szukając kluczy w torebce. Gdy znalazłam, byłam już prawie przy schodach. Podniosłam głowę i zobaczyłam cień. Ktoś tam siedział, po za kręgiem światła latarni. Dostrzegając mnie, wstał i ruszył w moją stronę. Serce bilo mi jak szalone, pomyślałam o ucieczce, ale nogi nagle przymarzły mi do ziemi... Nieznajomy w końcu przekroczył krąg światła i zobaczyłam jego szeroki, szczery uśmiech. Całe spięcie ustało, ale krew zaczęła się we mnie gotować. Rzuciłam klucze i torebkę i rzuciłam się w ramiona ukochanego Zayna.
_____________________________
Cześć! Przepraszam, że nie dałam rady napisać tego na 24, tak wyszło.. z pewnego powodu jestem ostatnio strasznie rozkojarzona. Ehh... cóż poradzić.
No i blogowi stuknęło 9 miesięcy... więc... mam takie małe marzenie, że może pod tym postem pojawi się całe 9 komentarzy? Oczywiście dziękuję za poprzednie 6! Byłam zaskoczona. A co do tych 9... to.... wyjeżdżam, a jak wrócę to będę, ze tak powiem ,,pisarsko pusta" i będę potrzebowała ful motywacji... więc im więcej komentarzy było by tutaj, tym szybciej pojawił by się nowy rozdział. A wyjeżdżam na całe dwa tygodnie. Ferie mam no i .. no. Nic tu nowego nie poczytacie... Po feriach śledźcie tego całego Newstera, tam będę uaktualniać sprawę, kiedy rozdział pojawi się na blogu. Tak więc... żegnam się z wami z Zaynem i resztą chłopaków. Miłych ferii (dla tych, którzy je mają) i trzymajcie się!
Wiśnia :)
sobota, 26 stycznia 2013
niedziela, 20 stycznia 2013
Part 40
-Dziesięć! Dziewięć! Osiem! Siedem! Sześć! Pięć! Cztery! Trzy! Dwa! Jeden! Szczęśliwego nowego roku!
Wykrzyczeli wszyscy ludzie, stojący na tarasie, oglądający przepiękny pokaz sztucznych ogni, śmiejący się ile sił w płucach, stukający się lampkami szampana, przytulający się i składający sobie noworoczne życzenia... Wszyscy, oprócz mnie.
Przewróciłam oczami i upiłam łyka alkoholu. Nie lubiłam celebracji. Tym bardziej w takich okolicznościach. Dlatego stanęłam jak najbardziej w cieniu wszystkich. Niestety, kiedy potrzebujesz odosobnienia, nagle wszyscy przypominają sobie o twoim istnieniu. Więc zaraz doskoczyli do mnie Olaf, Megan, Dylan, Ellie, Danielle, Liam, Louis, Harry...
- Chodź tu szkrabie! - Dylan uściskał mnie tak mocno, że przez chwilę moje nogi dyndały beznamiętnie nad podłogą. - Rozchmurz się w końcu! Wszystkiego najlepszego, żeby było lepiej Cherry! - krzyczał mi do ucha. - I weź wróć na wykłady, bo mi nudno bez ciebie... Tak, mówię ci to teraz, bo tylko w sylwestra jestem dość szczery. Spokojnie jutro znów założę maskę. I uprzedzam kolejne pytanie. Nie wypiłem za dużo, nie martw się.
- Jezu, dlaczego ty tyle gadasz?! - oderwałam się i spojrzałam na niego z wielkimi oczyma. Popatrzył na mnie spod byka. - No co, to było moje ,,wszystkiego najlepszego''... - wydukałam z niewinną miną.
Dylan odsunął się i jego miejsce zajęły Dann i Ellie.
Było głośno, był gwar no i... Mam nadzieję, że wybaczą mi to, że nie usłyszałam ich śpiewającej wiązanki. Wymieniłyśmy się buziakami w policzki i uśmiechami. Dziewczyny poszły, a ja znów zostałam sama pod ścianą.
Dopiero po minucie znalazł mnie Liam. Z kolei jego życzenia były tak skomplikowane, że... Czy tylko ja uważam, że on gada czasami zbyt szybko? Trafnie, słusznie, pocieszająco i w ogólę, jak prawdziwy przyjaciel, ale za szybko!
Najlepszy był Loui. Podbiegł do mnie, złapał mnie za ramiona i krzyknął mi w twarz : Dużo seksu! I uciekł.
Dlatego pierwszym pytaniem Harrego, gdy mnie spotkał, było, czy wszystko w porządku. Rozumiecie, stałam tylko i wyłącznie dzięki pomocy ściany. Przestałam się śmiać i wydusiłam, że jest dobrze.
- Co ja mogę ci życzyć, Styles? - zapytałam, gdy mnie przytulił i powiedział swoje.
- Żebym miał cię na zawsze. - wyszeptał.- Jako przyjaciółkę! - dopowiedział szybko.
Rozluźniłam uścisk, by spojrzeć mu w oczy.
- Będę zawsze, Harry. Obiecuję. - powiedziałam spokojnym tonem i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Dzięki, że przyszliście. Trzymajcie się, uważajcie na stopień. Dziękuję, tobie też wszystkiego najlepszego... - Od ponad pięciu minut Zayn stał przy drzwiach i żegnał się ze wszystkimi gośćmi. A było ich sporo...
Siedziałam na kanapie obok śpiącego Lou i gapiłam się w ścianę, popijając sok. Tak, sok. W końcu usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i Malik pojawił się w salonie.
- Są ludzie i są parapety. - powiedział zmarnowany.
Uśmiechnęłam się szeroko, szybko podniosłam się z kanapy, podeszłam do bruneta i zarzuciłam mu ręce na szyję.
- A ty jesteś wszystkim. Dla mnie. - wyszeptałam, szczerząc się i patrząc się w jego czekoladowe oczy.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo tęskniłem. - pogłaskał mnie po włosach, idąc spojrzeniem za ruchem swojej ręki.
- Przecież cały czas tu byłam... - zmrużyłam oczy.
- Nie było cię. Jak dla mnie cię tu nie było. - powiedział i złączył nasze usta w czułym pocałunku.
Kolejne trzy dni znów były monotonią. Skończyłam nagrywać wokale z Cher, teraz pozostało czekać na wyniki pracy montażystów. Nauczyłam się scenariusza na pamięć i poćwiczyłam trochę z Olafem. Umierałam ze śmiechu za każdym razem, gdy, nie wiedzieć czemu, udawał, że mdleje. Spotkałam się kilka razy z Dylanem na kawie czy spacerze... Nie były one przyjemne, zwłaszcza te w parku, ponieważ spadł śnieg i było mroźno. Więc mój nos, uszy i policzki, ale przede wszystkim palce zamieniały się w czerwony lód. Jakby na nasze zawołanie, każdą naszą ,,randkę" śledzili paparazzi.
I żadnego spotkania z Zaynem... Tylko kilka smsów, rozmów przez telefon. Umówiliśmy się w sobotę, że pójdziemy zrobić ten, wymyślony przez niego, łączny tatuaż.
Dzwonili do mnie ze szkoły jazdy i przełożyli testy na czwartego... Czyli sobotę. Spotkanie z Zaynem musiałam więc przełożyć na nieco późniejszą godzinę.
W piątek poćwiczyłam jeszcze znajomość znaków drogowych, wszystkich przepisów i każdego regulaminu. Dlatego w sobotę rano nie pomogła mi nawet kawa. Cały czas byłam zaspana i jedyne czego pragnęłam tak na prawdę, było pójście z powrotem do łóżka. Żarty Olafa, jego śpiewanie(fałszowanie) wydurnianie się i dużo innych rzeczy, które myślał, że mnie rozruszają, nie pomogły. Stres pozostał.
Nagle zadzwonił telefon, kiedy mój brat dramatycznie oblał się keczupem, leżąc na środku kuchni. Pokręciłam głową ze śmiechem i odebrałam, nie zważając na nawoływanie o pomoc.
- Halo?
- Cześć córcia, jak tam u was? - usłyszałam głos mojej mamy.
- O... Cześć mamo. Twój chory umysłowo syn leży na kafelkach oblany keczupem i udaje, że jest ofiarą gangsterskich porachunków. Polecisz mi jakiś lek, ewentualnie terapię? - zapytałam i usłyszałam śmiech rodzicielki.
- To może wyślij go do mnie, z powrotem do Polski? - zaproponowała.
- Musiałabym spytać, co o tym myśli... Ale wątpię. Od jutra zaczynam pracę na planie, więc dom będzie pod niczyją opieką, musi zostać. - odpowiedziałam, wkładając rękę do kieszeni dresów.
- Więc od jutra wchodzisz na drogę do gwiazd? - zażartowała. Parsknęłam udawanym śmiechem.
- Coś w ten deseń. Muszę się zbierać, zaraz jadę zdawać prawo jazdy. Dam ci Olafa. Trzymaj się pa! - pożegnałam się i szybko wcisnęłam telefon w rękę zdezorientowanego brata.
Pobiegłam na górę, a kiedy wróciłam do salonu, już przebrana, Olaf skończył rozmawiać z naszą mamą.
- Ubieraj się. - rzuciłam i zaczęłam zakładać buty.
Brunet niechętnie podniósł się z fotela i również się ubrał. Zapiął zamek od kurtki i westchnął.
- Nie wiem jak ty, ale ja nie wracam. - mruknął.
- Marta Cherry, poproszę! - zawołał mój opiekun.
Podeszłam nerwowym krokiem do staruszka i pokazałam dowód osobisty. Przepisy to przepisy. Kiwnął głową i wskazał mi dłonią zieloną Elkę. Wsiadłam do samochodu, zapięłam pasy i czekałam, aż drzwi od ogromnego garażu uniosą się w górę. Kiedy to się stało, zapaliłam silnik i wyjechałam na plac. Cały czas ciążyło na mnie wrażenie, że coś się stanie... Przez te słowa Karoline... Test był stosunkowo prosty - trzeba było przejechać tor przeszkód. O jego randze trudności nie ma co dyskutować.
Przejechałam slalomem, zaparkowałam równolegle i zrobiłam pozostałe zdania. Stres jakoś uleciał. Kiedy skończyłam, ponownie wjechałam do garażu. Odetchnęłam. Myślałam, że będzie dużo gorzej.
Wyłączyłam silnik, odpięłam pas i wysiadłam z samochodu.
- Bardzo ładnie. Miałaś najlepszy czas. Wyniki poznasz za 15 minut, możesz iść do poczekalni, napij się gorącej czekolady. - uśmiechnął się do mnie mój instruktor. - Ale zdałaś bez problemu. - powiedział trochę ciszej, tak, że tylko ja usłyszałam jego słowa i puścił do mnie oczko.
Z nieopisaną lekkością udałam się do małej kawiarenki na piętrze. Zamówiłam kawę i pączka i usiadłam do stolika przy oknie. Wyciągnęłam telefon, pobawiłam się nim chwilę, napisałam sms do Zayna i odłożyłam go na blat. Podniosłam głowę. Na przeciwko mnie siedział Niall.
- No siema. - uśmiechnął się.
- Jak ty...? - machnęłam ręką w jedną i drugą stronę z otwartą buzią.
- Zapomniałaś czegoś. - położył na stół mój dowód osobisty.
- Skubany! Ani cię nie widziałam, ani nie usłyszałam.. Ze mną jest coraz gorzej... - przyłożyłam dłoń do czoła. Nialler wybuchnął śmiechem.
- Zdałaś? - zapytał, rozsiadając się wygodnie na krześle.
- Yhmmmm... - mruknęłam, pijąc kawę. - A ty?
- No pewnie. - prychnął, udając mistrza rajdowego.
- Sodziarz. - pokręciłam głową z uśmiechem.
Wzruszył ramionami i sięgnął po mojego pączka. Upewnił się jednym spojrzeniem, że nie mam nic przeciwko i ugryzł połowę.
Nagle usłyszeliśmy ogromny huk. Szyby popękały, a podłoga pod nami zatrzęsła się niebezpiecznie. Spojrzeliśmy przez okno. Na środku placu, z czerwonej Elki unosiła się ogromna beczka pomarańczowego jak zachód słońca dymu. Auto niemal w nim utonęło. Dopiero po chwili, gdy, już szary, dym zaczął unosić się jedynie w górę, zobaczyliśmy, że ogień pochłonął cały samochód.
Rzuciliśmy z Niallem szybkie spojrzenia na siebie i natychmiast podnieśliśmy się z krzeseł. Zbiegliśmy na dół, do pomieszczenia, gdzie jeszcze 10 minut temu byli wszyscy zdawający egzamin. Weszliśmy szybko do garażu. Przepchaliśmy się przez mały tłum, stojący przy drzwiach. Każdy trzymał dłoń na ustach. Instruktorzy łapali za gaśnicę i pędzili w stronę płonącego auta. Jeszcze nigdy nie byłam tak przerażona... Bo przecież to ja miałam być celem.
- A co ty taka blada? - zapytał zmartwiony Zayn, kiedy wsiadłam do jego auta 15 minut później. Zamknęłam oczy i wzięłam kilka głębokich oddechów.
- W sumie to.. mogłam dziś zginąć.. Ale Karoline źle wymierzyła cel i zamiast tego.. - głos mi się załamał.
Schowałam twarz w dłonie. Nie potrafiłam nic więcej powiedzieć. Sekundę później poczułam ramiona Malika, przytulające mnie mocno.
- Spokojnie. Jesteś cała, a to najważniejsze. - szepnął.
- Ale ktoś niewinny zginął z mojego powodu! - krzyknęłam.
- Marta. - Zayn rzucił mi karcące spojrzenie. - Nie z twojego powodu. Ty nie jesteś niczemu winna.
No tak to wszystko wina tej przeklętej Karoline - pomyślałam. Walnęłam się płaską ręką w czoło.
- To wszystko jest posrane, zabierz mnie stąd. - poprosiłam, a nawet niemal rozkazałam.
Mulat kiwnął głową, zapalił silnik i ruszył. Przejechaliśmy kilka przecznic i zatrzymaliśmy się pod... Katedrą.
Spojrzałam na niego zdumiona.
- Zmieniłeś wiarę? - zapytałam głupio.
Popatrzył na mnie jednoznacznie. Odpiął pas i wysiadł z samochodu. Zrobiłam to co on i moment później staliśmy oboje przed drzwiami do monumentalnego budynku.
- Myślisz, ze jest... - nie zdążyłam dokończyć, kiedy Zayn delikatnie pchnął drzwi. Były otwarte.
Kiedy wchodziłam, zdążyłam zauważyć wygrawerowany, złoty napis : St. Paul's Catedral.
Katedra była ogromna. Zayn zapłacił strażnikowi za wejście, chwycił mnie za rękę i poprowadził w stronę jednej z galerii. Wiedziałam, bo zdążyłam przeczytać kilka znaków, a Malik szedł dość szybko.
Weszliśmy do dziwnego pomieszczenia z ogromną kopułą. Nie było tutaj ludzi. Puścił moją dłoń i przeszedł kilkanaście metrów, na drugi koniec galerii i odwrócił się w moją stronę. Nie spuszczałam z niego wzroku. Zauważyłam, że poruszył ustami. Sekundę później usłyszałam jego szept, jakby stał obok mnie...
- Kocham cię.
Drgnęłam, zmierzyłam ściany wzrokiem i później spojrzałam zdumiona na Zayna. Uśmiechnął się kokieteryjnie.
- Ja ciebie też. - szepnęłam. - Jak to działa?
- To zabawne, ale te ściany są tak wykrzywione, że mogę usłyszeć twój szept nawet, jeśli stoję 30 metrów dalej od ciebie. - odpowiedział.
- To niesamowite... - powiedziałam sama do siebie, kładąc dłoń na jednej ze ścian.
Malik ruszył z powrotem w moją stronę.
- Idziemy? Obiecałaś mi coś. - przypomniał mi, kiedy stał już bardzo blisko mnie. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową, a on nachylił się i cmoknął mnie w usta.
- Więc chce pan, żebym wykonał pana projekt? - zapytał uprzejmie tatuażysta. Zayn w odpowiedzi kiwnął głową.
Usiedliśmy na osobnych krzesłach, obok siebie. Na pierwszy ogień szedł Malik. Nudziło mi się, więc tylko przeglądałam albumy, od czasu do czasu zerkając na bruneta. Nie skrzywił się ani razu. Nie znałam jego projektu. Nie wytłumaczył mi go dokładnie, oprócz wstępnego schematu zapoznawczego. Ale znając Zayna na pewno go zmienił. Swoją drogą, spodobał mi się pewny tatuaż... Chyba nie ma żadnych przeciwności, żebym zrobiła sobie dwa na raz?
- Wolisz You Are, czy My Love? - zapytał Malik. Podniosłam głowę.
- My love. - odpowiedziałam bez namysłu. Zayn kiwnął głową a tatuażysta kontynuował swoją robotę.
Po 10 minutach opatulił przedramię Malika i teraz ja poszłam pod igłę.
- Tylko proszę, nie patrz. Chciałem, żeby to była niespodzianka. - poprosił Mulat.
- Mam się dać wytatuować ot tak? A co jeśli zrobisz mnie w konia i do końca życia będę miała na ręce niebieskiego, skrzydlatego jednorożca? - zapytałam z uniesionymi brwiami. Zayn popatrzył na mnie morderczym wzrokiem. - Oh, no dobra... - przewróciłam oczami, a później znalazłam jakiś martwy punkt, byleby tylko zawiesić na czymś oko.
- Gotowe. - usłyszałam po 15 minutach.
Spojrzałam na swoje czarno-czerwone przedramię.
Tatuaż przedstawiały małe ptaki, lecące do serca, w które się składały. Coś w stylu puzzli. Po złączonej stronie serca widniał napis : My love.
- Ja mam odbicie lustrzane. I zamiast My love, mam You Are. Podoba ci się? - Zayn uklęknął i złapał mnie za jedno kolano.
Tatuażysta szczelnie owinął bandażami moją rękę i tatuaż zniknął z moich oczu. Przerzuciłam więc wzrok na Malika. Uśmiechał się szeroko, ale i niepewnie.
- Jest świetny. - powiedziałam krótko. Wiedział doskonale, że nie kłamię.
Odetchnął i kiwnął głową. A mi nagle odechciało się tego drugiego tatuażu.
Skąd on do cholery wiedział, że lubię motyw lecących ptaków?
- Skończyłaś już jej robić makijaż? Jest potrzebna na planie. W tej chwili. - powiedział Aaron, wychylając się zza drzwi do garderoby.
- Gotowa! - zawołała z lubością Tina.
Zakręciłam się na krześle i spojrzałam w lustro. Wyglądałam... inaczej. Jakbym z powrotem miała 16 lat.
- Łoł... - tylko tyle dałam radę wydukać.
- Jesteś piękna wiesz? - zaświergotała Tina.
- A ty jesteś niesamowitą wizażystką. Dzięki. - powiedziałam na odchodne, wstałam i ruszyłam w stronę planu.
Była niedziela i siedziałam tu już dobre dwie godziny. Nie musiałam poznawać całej kadry, bo spotkaliśmy się przecież już w październiku. Zostało mi więc przebrać się, dać się umalować i zwyczajnie grać. Od razu zaczęliśmy od kręcenia scen, tak z grubej rury.
Akcja filmu działa się ogólnie jeszcze przed naszą erą. Daniel był mistycznym łowcą. Ja byłam pewnego rodzaju kluczem do.. czegoś. Do tego czegoś tylko ja znałam drogę. Mapę, cudownie miałam wyrytą w sercu. Bohater, którego grał Radcliffe schwytał mnie, ale teraz musiał bronić przed innymi łowcami. Podobało mi się kilka moich trików, dzięki którym zmuszałam ludzi do mówienia prawdy, czy mogłam sprawić, że moja dłoń zaczynała świecić niebieskim światłem. Było ich jeszcze dużo więcej, jednak zdecydowanie polubiłam tę postać. Jak fikcja to fikcja, czyż nie?
Kręciliśmy właśnie scenę, w której przemierzamy ruiny prastarej świątyni, należącej jeszcze do Persów, zanim opuścili te tereny.
- Nie iść tak szybko, kobieto, myślisz, że starczy nam wody na kolejne trzy dni? Jeśli będziesz tak pędzić, wypiję wszystko dzisiaj. - zarzekł się Daniel.
Zatrzymałam się i spojrzałam na niego litościwie. Stał kilka stopni niżej i opierał się o zwietrzałą ścianę. Po jego twarzy strumykami lał się pot. Uniosłam brwi wyżej i znów zaczęłam wchodzić po schodach. Daniel marudził jeszcze trochę, tak, jak było w scenariuszu, ale gdy w końcu dotarliśmy do monumentalnych drzwi, nie odezwał się ani słowem.
Podeszłam do nich i uklękłam w miejscu, w którym było małe, ukryte wgłębienie. Włożyłam tam dłoń i zapaliłam niebieskie światło, skupiając całą swą moc na dłoniach. Oczywiście, efekty specjalne te sprawy i bajery...
Drzwi zaskrzypiały, posypał się biały kurz i ukazał nam się ogromny korytarz. Daniel od razu przestąpił przez próg, zapalając pochodnię. Głupek, sama potrafiłam wydzielać światło.
- Uważaj. - ostrzegłam go.
Sekundę później stropy zaczęły się obniżać, a chodnik korytarza zapadać. Powstała mroczna ścieżka, na pierwszy rzut oka nie do przejścia. Zerknęłam uważnie na portal drzwi. Dopiero teraz zauważyłam wyryte na nim słowa.
To co żywe i prawdziwe będzie nieustannie upominało się przez całą swoją wieczność, dopóki nie zostanie uwolnione.
Uśmiechnęłam się i z pewnością siebie przeskoczyłam na pierwszy stopień. To był dopiero początek.
Zayn
Wszedłem do wskazanej przez nią kawiarni i rozglądnąłem się po sali. Siedziała na samym końcu, tyłem do mnie. Ruszyłem w jej stronę.
- Co tak ważnego się stało, że zadzwoniłaś? - zapytałem, wieszając kurtkę na krześle.
Spojrzała na mnie uważnie zza ciężkich powiek.
- Wróci tutaj za dwa tygodnie. - mruknęła w końcu i uniosła filiżankę z kawą do ust.
- Za dwa tygodnie? Wyjeżdżam, nie będzie mnie do końca marca. - odburknąłem i opadłem na oparcie krzesła.
Ona jakby zignorowała moją odpowiedź, odłożyła filiżankę i przez chwilę jej wzrok utkwił w blacie stolika. Później przeniosła spojrzenie na widok za oknem.
- A Cherry wyszła z tego wszystkiego cało... - powiedziała cicho. Przestałem bawić się telefonem i rzuciłem jej uważne spojrzenie.
- Więc o tym wiedziałaś? - zapytałem, kładąc ręce na stoliku.
- Przecież ci o tym mówiłam. - prychnęła.
- Wiesz co jeszcze planuje? Karoline? - dopytywałem. Ona w odpowiedzi pokręciła głową.
- Nic. Dała spokój. Ale myślę, że to nie koniec. - powiedziała powoli.
- Nigdy nie zrozumiem, czego ona od niej chce... Jak mogę ją ochronić? - spytałem i chciałem złapać ją za dłoń, ale wtem ktoś zapukał w szybę, obok naszego stolika.
Perrie jak pokręcona machała do mnie ręką i szczerzyła się jak... mniejsza.
Przerzuciłem wzrok z powrotem na szatynkę. Uśmiechała się szyderczo.
- To już temat na inną rozmowę. - mruknęła i wypiła kawę do końca.
Nie zastanawiając się długo, założyłem kurtkę i wyszedłem z kawiarni, zostawiając ją samą, idąc na spotkanie z Perrie i udawaną miłością.
___________________________________________
Dostaniecie opierdziel i od razu inaczej haha :D
Przepraszam, no! Ale ilość komentarzy mnie załamuje, dołuje i w ogólę...
I kurde, stuknęło całe 9000! Dziękuję! :)
Jest 2 w nocy a ja to dodaję, ścierałam się z tym partem jak nie wiem !
Karoline, myślę, że znalazłaś taki jeden moment w tym rozdziale, dzięki któremu się uśmiechnęłaś... :)
Nie wiem, czy wyrobię się z następnym rozdziałem na 24 stycznia, ale no.. Bo to taki szczególny dzień, blog obchodzi swoje 9 miesięcy... staruszek ;)
Dziękuję za komentarze. I będę szują : Chcę więcej! :D
Wiśnia :)
Wykrzyczeli wszyscy ludzie, stojący na tarasie, oglądający przepiękny pokaz sztucznych ogni, śmiejący się ile sił w płucach, stukający się lampkami szampana, przytulający się i składający sobie noworoczne życzenia... Wszyscy, oprócz mnie.
Przewróciłam oczami i upiłam łyka alkoholu. Nie lubiłam celebracji. Tym bardziej w takich okolicznościach. Dlatego stanęłam jak najbardziej w cieniu wszystkich. Niestety, kiedy potrzebujesz odosobnienia, nagle wszyscy przypominają sobie o twoim istnieniu. Więc zaraz doskoczyli do mnie Olaf, Megan, Dylan, Ellie, Danielle, Liam, Louis, Harry...
- Chodź tu szkrabie! - Dylan uściskał mnie tak mocno, że przez chwilę moje nogi dyndały beznamiętnie nad podłogą. - Rozchmurz się w końcu! Wszystkiego najlepszego, żeby było lepiej Cherry! - krzyczał mi do ucha. - I weź wróć na wykłady, bo mi nudno bez ciebie... Tak, mówię ci to teraz, bo tylko w sylwestra jestem dość szczery. Spokojnie jutro znów założę maskę. I uprzedzam kolejne pytanie. Nie wypiłem za dużo, nie martw się.
- Jezu, dlaczego ty tyle gadasz?! - oderwałam się i spojrzałam na niego z wielkimi oczyma. Popatrzył na mnie spod byka. - No co, to było moje ,,wszystkiego najlepszego''... - wydukałam z niewinną miną.
Dylan odsunął się i jego miejsce zajęły Dann i Ellie.
Było głośno, był gwar no i... Mam nadzieję, że wybaczą mi to, że nie usłyszałam ich śpiewającej wiązanki. Wymieniłyśmy się buziakami w policzki i uśmiechami. Dziewczyny poszły, a ja znów zostałam sama pod ścianą.
Dopiero po minucie znalazł mnie Liam. Z kolei jego życzenia były tak skomplikowane, że... Czy tylko ja uważam, że on gada czasami zbyt szybko? Trafnie, słusznie, pocieszająco i w ogólę, jak prawdziwy przyjaciel, ale za szybko!
Najlepszy był Loui. Podbiegł do mnie, złapał mnie za ramiona i krzyknął mi w twarz : Dużo seksu! I uciekł.
Dlatego pierwszym pytaniem Harrego, gdy mnie spotkał, było, czy wszystko w porządku. Rozumiecie, stałam tylko i wyłącznie dzięki pomocy ściany. Przestałam się śmiać i wydusiłam, że jest dobrze.
- Co ja mogę ci życzyć, Styles? - zapytałam, gdy mnie przytulił i powiedział swoje.
- Żebym miał cię na zawsze. - wyszeptał.- Jako przyjaciółkę! - dopowiedział szybko.
Rozluźniłam uścisk, by spojrzeć mu w oczy.
- Będę zawsze, Harry. Obiecuję. - powiedziałam spokojnym tonem i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Dzięki, że przyszliście. Trzymajcie się, uważajcie na stopień. Dziękuję, tobie też wszystkiego najlepszego... - Od ponad pięciu minut Zayn stał przy drzwiach i żegnał się ze wszystkimi gośćmi. A było ich sporo...
Siedziałam na kanapie obok śpiącego Lou i gapiłam się w ścianę, popijając sok. Tak, sok. W końcu usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i Malik pojawił się w salonie.
- Są ludzie i są parapety. - powiedział zmarnowany.
Uśmiechnęłam się szeroko, szybko podniosłam się z kanapy, podeszłam do bruneta i zarzuciłam mu ręce na szyję.
- A ty jesteś wszystkim. Dla mnie. - wyszeptałam, szczerząc się i patrząc się w jego czekoladowe oczy.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo tęskniłem. - pogłaskał mnie po włosach, idąc spojrzeniem za ruchem swojej ręki.
- Przecież cały czas tu byłam... - zmrużyłam oczy.
- Nie było cię. Jak dla mnie cię tu nie było. - powiedział i złączył nasze usta w czułym pocałunku.
Kolejne trzy dni znów były monotonią. Skończyłam nagrywać wokale z Cher, teraz pozostało czekać na wyniki pracy montażystów. Nauczyłam się scenariusza na pamięć i poćwiczyłam trochę z Olafem. Umierałam ze śmiechu za każdym razem, gdy, nie wiedzieć czemu, udawał, że mdleje. Spotkałam się kilka razy z Dylanem na kawie czy spacerze... Nie były one przyjemne, zwłaszcza te w parku, ponieważ spadł śnieg i było mroźno. Więc mój nos, uszy i policzki, ale przede wszystkim palce zamieniały się w czerwony lód. Jakby na nasze zawołanie, każdą naszą ,,randkę" śledzili paparazzi.
I żadnego spotkania z Zaynem... Tylko kilka smsów, rozmów przez telefon. Umówiliśmy się w sobotę, że pójdziemy zrobić ten, wymyślony przez niego, łączny tatuaż.
Dzwonili do mnie ze szkoły jazdy i przełożyli testy na czwartego... Czyli sobotę. Spotkanie z Zaynem musiałam więc przełożyć na nieco późniejszą godzinę.
W piątek poćwiczyłam jeszcze znajomość znaków drogowych, wszystkich przepisów i każdego regulaminu. Dlatego w sobotę rano nie pomogła mi nawet kawa. Cały czas byłam zaspana i jedyne czego pragnęłam tak na prawdę, było pójście z powrotem do łóżka. Żarty Olafa, jego śpiewanie(fałszowanie) wydurnianie się i dużo innych rzeczy, które myślał, że mnie rozruszają, nie pomogły. Stres pozostał.
Nagle zadzwonił telefon, kiedy mój brat dramatycznie oblał się keczupem, leżąc na środku kuchni. Pokręciłam głową ze śmiechem i odebrałam, nie zważając na nawoływanie o pomoc.
- Halo?
- Cześć córcia, jak tam u was? - usłyszałam głos mojej mamy.
- O... Cześć mamo. Twój chory umysłowo syn leży na kafelkach oblany keczupem i udaje, że jest ofiarą gangsterskich porachunków. Polecisz mi jakiś lek, ewentualnie terapię? - zapytałam i usłyszałam śmiech rodzicielki.
- To może wyślij go do mnie, z powrotem do Polski? - zaproponowała.
- Musiałabym spytać, co o tym myśli... Ale wątpię. Od jutra zaczynam pracę na planie, więc dom będzie pod niczyją opieką, musi zostać. - odpowiedziałam, wkładając rękę do kieszeni dresów.
- Więc od jutra wchodzisz na drogę do gwiazd? - zażartowała. Parsknęłam udawanym śmiechem.
- Coś w ten deseń. Muszę się zbierać, zaraz jadę zdawać prawo jazdy. Dam ci Olafa. Trzymaj się pa! - pożegnałam się i szybko wcisnęłam telefon w rękę zdezorientowanego brata.
Pobiegłam na górę, a kiedy wróciłam do salonu, już przebrana, Olaf skończył rozmawiać z naszą mamą.
- Ubieraj się. - rzuciłam i zaczęłam zakładać buty.
Brunet niechętnie podniósł się z fotela i również się ubrał. Zapiął zamek od kurtki i westchnął.
- Nie wiem jak ty, ale ja nie wracam. - mruknął.
- Marta Cherry, poproszę! - zawołał mój opiekun.
Podeszłam nerwowym krokiem do staruszka i pokazałam dowód osobisty. Przepisy to przepisy. Kiwnął głową i wskazał mi dłonią zieloną Elkę. Wsiadłam do samochodu, zapięłam pasy i czekałam, aż drzwi od ogromnego garażu uniosą się w górę. Kiedy to się stało, zapaliłam silnik i wyjechałam na plac. Cały czas ciążyło na mnie wrażenie, że coś się stanie... Przez te słowa Karoline... Test był stosunkowo prosty - trzeba było przejechać tor przeszkód. O jego randze trudności nie ma co dyskutować.
Przejechałam slalomem, zaparkowałam równolegle i zrobiłam pozostałe zdania. Stres jakoś uleciał. Kiedy skończyłam, ponownie wjechałam do garażu. Odetchnęłam. Myślałam, że będzie dużo gorzej.
Wyłączyłam silnik, odpięłam pas i wysiadłam z samochodu.
- Bardzo ładnie. Miałaś najlepszy czas. Wyniki poznasz za 15 minut, możesz iść do poczekalni, napij się gorącej czekolady. - uśmiechnął się do mnie mój instruktor. - Ale zdałaś bez problemu. - powiedział trochę ciszej, tak, że tylko ja usłyszałam jego słowa i puścił do mnie oczko.
Z nieopisaną lekkością udałam się do małej kawiarenki na piętrze. Zamówiłam kawę i pączka i usiadłam do stolika przy oknie. Wyciągnęłam telefon, pobawiłam się nim chwilę, napisałam sms do Zayna i odłożyłam go na blat. Podniosłam głowę. Na przeciwko mnie siedział Niall.
- No siema. - uśmiechnął się.
- Jak ty...? - machnęłam ręką w jedną i drugą stronę z otwartą buzią.
- Zapomniałaś czegoś. - położył na stół mój dowód osobisty.
- Skubany! Ani cię nie widziałam, ani nie usłyszałam.. Ze mną jest coraz gorzej... - przyłożyłam dłoń do czoła. Nialler wybuchnął śmiechem.
- Zdałaś? - zapytał, rozsiadając się wygodnie na krześle.
- Yhmmmm... - mruknęłam, pijąc kawę. - A ty?
- No pewnie. - prychnął, udając mistrza rajdowego.
- Sodziarz. - pokręciłam głową z uśmiechem.
Wzruszył ramionami i sięgnął po mojego pączka. Upewnił się jednym spojrzeniem, że nie mam nic przeciwko i ugryzł połowę.
Nagle usłyszeliśmy ogromny huk. Szyby popękały, a podłoga pod nami zatrzęsła się niebezpiecznie. Spojrzeliśmy przez okno. Na środku placu, z czerwonej Elki unosiła się ogromna beczka pomarańczowego jak zachód słońca dymu. Auto niemal w nim utonęło. Dopiero po chwili, gdy, już szary, dym zaczął unosić się jedynie w górę, zobaczyliśmy, że ogień pochłonął cały samochód.
Rzuciliśmy z Niallem szybkie spojrzenia na siebie i natychmiast podnieśliśmy się z krzeseł. Zbiegliśmy na dół, do pomieszczenia, gdzie jeszcze 10 minut temu byli wszyscy zdawający egzamin. Weszliśmy szybko do garażu. Przepchaliśmy się przez mały tłum, stojący przy drzwiach. Każdy trzymał dłoń na ustach. Instruktorzy łapali za gaśnicę i pędzili w stronę płonącego auta. Jeszcze nigdy nie byłam tak przerażona... Bo przecież to ja miałam być celem.
- A co ty taka blada? - zapytał zmartwiony Zayn, kiedy wsiadłam do jego auta 15 minut później. Zamknęłam oczy i wzięłam kilka głębokich oddechów.
- W sumie to.. mogłam dziś zginąć.. Ale Karoline źle wymierzyła cel i zamiast tego.. - głos mi się załamał.
Schowałam twarz w dłonie. Nie potrafiłam nic więcej powiedzieć. Sekundę później poczułam ramiona Malika, przytulające mnie mocno.
- Spokojnie. Jesteś cała, a to najważniejsze. - szepnął.
- Ale ktoś niewinny zginął z mojego powodu! - krzyknęłam.
- Marta. - Zayn rzucił mi karcące spojrzenie. - Nie z twojego powodu. Ty nie jesteś niczemu winna.
No tak to wszystko wina tej przeklętej Karoline - pomyślałam. Walnęłam się płaską ręką w czoło.
- To wszystko jest posrane, zabierz mnie stąd. - poprosiłam, a nawet niemal rozkazałam.
Mulat kiwnął głową, zapalił silnik i ruszył. Przejechaliśmy kilka przecznic i zatrzymaliśmy się pod... Katedrą.
Spojrzałam na niego zdumiona.
- Zmieniłeś wiarę? - zapytałam głupio.
Popatrzył na mnie jednoznacznie. Odpiął pas i wysiadł z samochodu. Zrobiłam to co on i moment później staliśmy oboje przed drzwiami do monumentalnego budynku.
- Myślisz, ze jest... - nie zdążyłam dokończyć, kiedy Zayn delikatnie pchnął drzwi. Były otwarte.
Kiedy wchodziłam, zdążyłam zauważyć wygrawerowany, złoty napis : St. Paul's Catedral.
Katedra była ogromna. Zayn zapłacił strażnikowi za wejście, chwycił mnie za rękę i poprowadził w stronę jednej z galerii. Wiedziałam, bo zdążyłam przeczytać kilka znaków, a Malik szedł dość szybko.
Weszliśmy do dziwnego pomieszczenia z ogromną kopułą. Nie było tutaj ludzi. Puścił moją dłoń i przeszedł kilkanaście metrów, na drugi koniec galerii i odwrócił się w moją stronę. Nie spuszczałam z niego wzroku. Zauważyłam, że poruszył ustami. Sekundę później usłyszałam jego szept, jakby stał obok mnie...
- Kocham cię.
Drgnęłam, zmierzyłam ściany wzrokiem i później spojrzałam zdumiona na Zayna. Uśmiechnął się kokieteryjnie.
- Ja ciebie też. - szepnęłam. - Jak to działa?
- To zabawne, ale te ściany są tak wykrzywione, że mogę usłyszeć twój szept nawet, jeśli stoję 30 metrów dalej od ciebie. - odpowiedział.
- To niesamowite... - powiedziałam sama do siebie, kładąc dłoń na jednej ze ścian.
Malik ruszył z powrotem w moją stronę.
- Idziemy? Obiecałaś mi coś. - przypomniał mi, kiedy stał już bardzo blisko mnie. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową, a on nachylił się i cmoknął mnie w usta.
- Więc chce pan, żebym wykonał pana projekt? - zapytał uprzejmie tatuażysta. Zayn w odpowiedzi kiwnął głową.
Usiedliśmy na osobnych krzesłach, obok siebie. Na pierwszy ogień szedł Malik. Nudziło mi się, więc tylko przeglądałam albumy, od czasu do czasu zerkając na bruneta. Nie skrzywił się ani razu. Nie znałam jego projektu. Nie wytłumaczył mi go dokładnie, oprócz wstępnego schematu zapoznawczego. Ale znając Zayna na pewno go zmienił. Swoją drogą, spodobał mi się pewny tatuaż... Chyba nie ma żadnych przeciwności, żebym zrobiła sobie dwa na raz?
- Wolisz You Are, czy My Love? - zapytał Malik. Podniosłam głowę.
- My love. - odpowiedziałam bez namysłu. Zayn kiwnął głową a tatuażysta kontynuował swoją robotę.
Po 10 minutach opatulił przedramię Malika i teraz ja poszłam pod igłę.
- Tylko proszę, nie patrz. Chciałem, żeby to była niespodzianka. - poprosił Mulat.
- Mam się dać wytatuować ot tak? A co jeśli zrobisz mnie w konia i do końca życia będę miała na ręce niebieskiego, skrzydlatego jednorożca? - zapytałam z uniesionymi brwiami. Zayn popatrzył na mnie morderczym wzrokiem. - Oh, no dobra... - przewróciłam oczami, a później znalazłam jakiś martwy punkt, byleby tylko zawiesić na czymś oko.
- Gotowe. - usłyszałam po 15 minutach.
Spojrzałam na swoje czarno-czerwone przedramię.
Tatuaż przedstawiały małe ptaki, lecące do serca, w które się składały. Coś w stylu puzzli. Po złączonej stronie serca widniał napis : My love.
- Ja mam odbicie lustrzane. I zamiast My love, mam You Are. Podoba ci się? - Zayn uklęknął i złapał mnie za jedno kolano.
Tatuażysta szczelnie owinął bandażami moją rękę i tatuaż zniknął z moich oczu. Przerzuciłam więc wzrok na Malika. Uśmiechał się szeroko, ale i niepewnie.
- Jest świetny. - powiedziałam krótko. Wiedział doskonale, że nie kłamię.
Odetchnął i kiwnął głową. A mi nagle odechciało się tego drugiego tatuażu.
Skąd on do cholery wiedział, że lubię motyw lecących ptaków?
- Skończyłaś już jej robić makijaż? Jest potrzebna na planie. W tej chwili. - powiedział Aaron, wychylając się zza drzwi do garderoby.
- Gotowa! - zawołała z lubością Tina.
Zakręciłam się na krześle i spojrzałam w lustro. Wyglądałam... inaczej. Jakbym z powrotem miała 16 lat.
- Łoł... - tylko tyle dałam radę wydukać.
- Jesteś piękna wiesz? - zaświergotała Tina.
- A ty jesteś niesamowitą wizażystką. Dzięki. - powiedziałam na odchodne, wstałam i ruszyłam w stronę planu.
Była niedziela i siedziałam tu już dobre dwie godziny. Nie musiałam poznawać całej kadry, bo spotkaliśmy się przecież już w październiku. Zostało mi więc przebrać się, dać się umalować i zwyczajnie grać. Od razu zaczęliśmy od kręcenia scen, tak z grubej rury.
Akcja filmu działa się ogólnie jeszcze przed naszą erą. Daniel był mistycznym łowcą. Ja byłam pewnego rodzaju kluczem do.. czegoś. Do tego czegoś tylko ja znałam drogę. Mapę, cudownie miałam wyrytą w sercu. Bohater, którego grał Radcliffe schwytał mnie, ale teraz musiał bronić przed innymi łowcami. Podobało mi się kilka moich trików, dzięki którym zmuszałam ludzi do mówienia prawdy, czy mogłam sprawić, że moja dłoń zaczynała świecić niebieskim światłem. Było ich jeszcze dużo więcej, jednak zdecydowanie polubiłam tę postać. Jak fikcja to fikcja, czyż nie?
Kręciliśmy właśnie scenę, w której przemierzamy ruiny prastarej świątyni, należącej jeszcze do Persów, zanim opuścili te tereny.
- Nie iść tak szybko, kobieto, myślisz, że starczy nam wody na kolejne trzy dni? Jeśli będziesz tak pędzić, wypiję wszystko dzisiaj. - zarzekł się Daniel.
Zatrzymałam się i spojrzałam na niego litościwie. Stał kilka stopni niżej i opierał się o zwietrzałą ścianę. Po jego twarzy strumykami lał się pot. Uniosłam brwi wyżej i znów zaczęłam wchodzić po schodach. Daniel marudził jeszcze trochę, tak, jak było w scenariuszu, ale gdy w końcu dotarliśmy do monumentalnych drzwi, nie odezwał się ani słowem.
Podeszłam do nich i uklękłam w miejscu, w którym było małe, ukryte wgłębienie. Włożyłam tam dłoń i zapaliłam niebieskie światło, skupiając całą swą moc na dłoniach. Oczywiście, efekty specjalne te sprawy i bajery...
Drzwi zaskrzypiały, posypał się biały kurz i ukazał nam się ogromny korytarz. Daniel od razu przestąpił przez próg, zapalając pochodnię. Głupek, sama potrafiłam wydzielać światło.
- Uważaj. - ostrzegłam go.
Sekundę później stropy zaczęły się obniżać, a chodnik korytarza zapadać. Powstała mroczna ścieżka, na pierwszy rzut oka nie do przejścia. Zerknęłam uważnie na portal drzwi. Dopiero teraz zauważyłam wyryte na nim słowa.
To co żywe i prawdziwe będzie nieustannie upominało się przez całą swoją wieczność, dopóki nie zostanie uwolnione.
Uśmiechnęłam się i z pewnością siebie przeskoczyłam na pierwszy stopień. To był dopiero początek.
Zayn
Wszedłem do wskazanej przez nią kawiarni i rozglądnąłem się po sali. Siedziała na samym końcu, tyłem do mnie. Ruszyłem w jej stronę.
- Co tak ważnego się stało, że zadzwoniłaś? - zapytałem, wieszając kurtkę na krześle.
Spojrzała na mnie uważnie zza ciężkich powiek.
- Wróci tutaj za dwa tygodnie. - mruknęła w końcu i uniosła filiżankę z kawą do ust.
- Za dwa tygodnie? Wyjeżdżam, nie będzie mnie do końca marca. - odburknąłem i opadłem na oparcie krzesła.
Ona jakby zignorowała moją odpowiedź, odłożyła filiżankę i przez chwilę jej wzrok utkwił w blacie stolika. Później przeniosła spojrzenie na widok za oknem.
- A Cherry wyszła z tego wszystkiego cało... - powiedziała cicho. Przestałem bawić się telefonem i rzuciłem jej uważne spojrzenie.
- Więc o tym wiedziałaś? - zapytałem, kładąc ręce na stoliku.
- Przecież ci o tym mówiłam. - prychnęła.
- Wiesz co jeszcze planuje? Karoline? - dopytywałem. Ona w odpowiedzi pokręciła głową.
- Nic. Dała spokój. Ale myślę, że to nie koniec. - powiedziała powoli.
- Nigdy nie zrozumiem, czego ona od niej chce... Jak mogę ją ochronić? - spytałem i chciałem złapać ją za dłoń, ale wtem ktoś zapukał w szybę, obok naszego stolika.
Perrie jak pokręcona machała do mnie ręką i szczerzyła się jak... mniejsza.
Przerzuciłem wzrok z powrotem na szatynkę. Uśmiechała się szyderczo.
- To już temat na inną rozmowę. - mruknęła i wypiła kawę do końca.
Nie zastanawiając się długo, założyłem kurtkę i wyszedłem z kawiarni, zostawiając ją samą, idąc na spotkanie z Perrie i udawaną miłością.
___________________________________________
Dostaniecie opierdziel i od razu inaczej haha :D
Przepraszam, no! Ale ilość komentarzy mnie załamuje, dołuje i w ogólę...
I kurde, stuknęło całe 9000! Dziękuję! :)
Jest 2 w nocy a ja to dodaję, ścierałam się z tym partem jak nie wiem !
Karoline, myślę, że znalazłaś taki jeden moment w tym rozdziale, dzięki któremu się uśmiechnęłaś... :)
Nie wiem, czy wyrobię się z następnym rozdziałem na 24 stycznia, ale no.. Bo to taki szczególny dzień, blog obchodzi swoje 9 miesięcy... staruszek ;)
Dziękuję za komentarze. I będę szują : Chcę więcej! :D
Wiśnia :)
czwartek, 17 stycznia 2013
Part 39
Wiem, skarby wy moje najdroższe, że nie czytacie posłowia, dlatego wielkimi, kolorowymi literami wam tutaj naskrobię, że od dziś LIMIT TO 4 KOMENTARZE. Ale mimo wszystko prosiłabym, żebyście jednak to posłowie przeczytały bo jest tam dość ważna informacja.
Dziękuję, pozdrawiam :)
______________________________________________
Wstałam rano bardzo wcześnie, co jak na mnie, jest ... cudem. Nie ma innych słów, żeby to określić. Wstałam, jakbym dostała pozytywnego kopa w dupę, jakby ktoś wlał mi gorącą kawę do życia, jakbym narodziła się na nowo.
Końcówka roku, a ja dopiero się budzę, o ironio...
Tak więc, powracając... wstałam, cmoknęłam Zayna w policzek, ubrałam się i jak poparzona zeszłam na dół. Tak jak ostatnio, panowała szarówa za oknem i Olaf jeszcze spał. Wypiłam szybko kawę i wyszłam z domu. Na spacer. Ot tak. I już.
Przez głowę przemknęła mi myśl, żeby pobiegać... Tak dla zdrowia. Zrobiłam więc jedną rundkę dookoła najbliższego parku i wróciłam do domu. Rzuciłam kluczę na komodę, ściągnęłam buty i kurtkę i poszłam do kuchni.
- A ty gdzie się rano szlajasz? - zapytał Zayn, wstając od stołu. Obsłużył się i zrobił sobie kawę.
- Pobiegać byłam. - odpowiedziałam i podeszłam do Malika.
Cmoknęłam go w usta i podeszłam do lodówki. Otworzyłam ją i zastanawiałam się, na co mam ochotę.
- Jakieś plany na dziś? - zapytał.
Zamknęłam lodówkę, wiedząc, ze i tak nic z niej nie wyciągnę. Sięgnęłam za to do szafki i wyciągnęłam batonik musli. Usiadłam przy stole, na przeciw Mulata i ugryzłam wafelek. Zrobił pytającą minę.
- Umówiłam się z kolegą. - mruknęłam i rzuciłam mu ukradkowe spojrzenie.
- Żartujesz? - powiedział piskliwym, oburzonym wręcz sykiem.
- Zayn pomyślałam, że dobrze by było, gdybym ja też miała przykrywkę... Żeby nikt nie wyczaił, że jesteśmy razem. Ja będę widywana z Dylanem, ty z Perrie. A z resztą to tylko kolega ze studiów, nie widziałam go kupę czasu, przyjechał z Chorwacji po świętach i chce się spotkać.
- Jest gejem? - zapytał. Spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Nie, nie jest. - odpowiedziałam ze śmiechem.
- Czyli pozostanę przy tym, że jestem zazdrosny. - mruknął i spuścił głowę w dół.
- Daj spokój. - rzekłam, przeżuwając batona. - A ty jakie plany?
- Mamy dziś próby do trasy... Zabiorą mi cały dzień i nie będę miał dla ciebie czasu... - mruknął zawiedziony.
- Ja też nie znajdę dziś czasu... Jadę nagrywać z Cher... Chyba, że mamy to samo studio - spojrzałam na niego z nadzieją. On pokręcił głową. Westchnęłam.
Obydwoje mieliśmy markotne miny. I tak było przez następne dwa dni. Ja w studio, on w studio, ja próby, on próby... Ja wieczorami ćwiczyłam scenariusz i chwyty, on dbał o swój głos i sprawność fizyczną, chodząc na siłownię. Czasami też wyszedł na pokaz z Perrie, dał sobie zrobić zdjęcie i znów wracał do ćwiczeń. A gdy ja miałam czas, wychodziłam na kawę z Danielle czy Ellie, które były w podobnej sytuacji. Dwa dni siedzenia na telefonie bez przerwy, czekając na krótkiego sms ,,Mam czas, zaraz będę, zobaczymy się". Ale nic takiego nie miało miejsca. Jedynie nocne, bardzo długie rozmowy przez telefon, czego skutkiem był ból głowy i zmęczone, podkrążone oczy.
Dopiero w poniedziałek, 30 stycznia, gdy wyszłam ze studia i zobaczyłam srebrne auto Malika, szczery uśmiech zmajaczył się na mojej twarzy. Na szczęście nie padał deszcz.
Stał, oparty o samochód, w czarnych okularach, czapce i papierosem w ustach. Przyspieszyłam kroku. Nagle Zayn uniósł ręce, skreślił swój uśmiech i naciągnął wargi w dół. Potem ukradkiem wskazał palcem w prawo. Stała tam grupka paparazzi. Zrobiłam więc poważną minę i podeszłam do niego.
- Cześć. - powiedział wesołym tonem. - Chciałbym dać ci buziaka, no ale... Wynośmy się stąd. - zarządził i wyrzucił niedopalonego papierosa do kanału.
Pokiwałam głową i wsiadłam do auta od strony pasażera. Zayn nic nie mówiąc, uruchomił silnik i ruszył. Dopiero za trzema zakrętami i kilkoma spojrzeniami w lusterka spojrzał na mnie i odezwał się.
- No opowiadaj, jak idzie? - uśmiechnął się szeroko.
- Mój wokal jest już praktycznie skończony. I nie wierzę, że to powiem, ale... podoba mi się. - rzekłam dość nieśmiało. - A gdzie mnie zabierasz? - zapytałam, zmieniając temat.
- W sumie to... jeszcze nie wiem, na pewno w jakieś zaciszne miejsce. Masz trochę czasu prawda? - spojrzał na mnie z nadzieją.
- Chciałam iść do jakiegoś sklepu, po sukienkę na jutro, ale... to nie ucieknie, w przeciwieństwie do ciebie. Więc mam wolny cały wieczór. - wzruszyłam ramionami.
- Mam ... coś dla ciebie. Później zabierzesz ten czarny karton z tylnego siedzenia, tak apropo sukienki, ok? - mruknął tajemniczo.
- Wiesz dobrze, że nie lubię prezentów. - rzekłam z wyrzutem.- Czy w środku Londynu jest jakieś ciche miejsce? - zapytałam ze śmiechem, kiedy skręcił w stronę centrum.
- Wpadłem na pewien pomysł. - powiedział ucieszony i wyciągnął swój telefon.
Nie wnikałam, przecież i tak dowiedziałabym się, gdzie jedziemy. Odpowiedzią było... Tower of London.
Nie odzywał się. Ja też nie, moja ciekawość i szok zablokowały mi język. Tym razem nie zwiedzaliśmy wszystkich sal. Od razu skierowaliśmy się w stronę schodów. I znów dwie setki do przejścia... Zadyszani, weszliśmy na dach i spojrzeliśmy w górę. Bezchmurne niebo odsłoniło całą, przepiękną szatę gwiazd, które nadawały niepowtarzalny urok. Zerknęłam na środek dachu... Tak jak ostatnio, leżał tam koc, koszyk i kilka świeczek oraz fioletowe róże.
- Zaskakujesz mnie. Nie wiedziałam, że jesteś sentymentalny. - powiedziałam cicho, bardziej do siebie niż do niego.
Czułam na sobie jego wzrok. Chwilę później stanął przede mną, uśmiechnięty od ucha do ucha. Złapał mnie za dłonie i patrząc w moje oczy, poprowadził mnie na środek dachu. Uklęknął, przy czym ja musiałam zrobić to samo. Po kolei zapaliliśmy wszystkie świeczki. Urok tego miejsca przechodził samego siebie.
- Kiedy byliśmy tutaj razem w październiku, uświadamiałaś mi, jak wielki błąd zrobiłem, kiedy zostawiłem cię z Niallem a sam poszedłem do Diany. Uświadamiałaś mi, jakim głupcem byłem. I że mogło być inaczej od samego początku. Wybrałem to miejsce pod wpływem chwili, po prostu, patrząc w te twoje niebieskie oczy. I zdałem sobie sprawę, że muszę ci coś obiecać właśnie tutaj... - uklęknął przede mną na jedno kolano, a ja ze strachu aż zasłoniłam buzię jedną dłonią. Bo drugą chwycił Zayn...
- Marta, chcę ci obiecać, że ze względu na wszystko, moja miłość do ciebie nie będzie miała końca. Nie ma żadnych granic, jest nieskończona jak głębia w twoich oczach, nieskończona jak moja próżność, nieskończona jak głód Nialla... Więc chciałbym ci obiecać, że mimo wszystko zawsze będę cię kochał. Nie ważne co się wydarzy. Zawsze. - zakończył swoje wyznanie małym uśmiechem.
A ja myślałam, że zaraz wybuchnę płaczem. Dodając do tego to, że przez cały czas parzył mi w oczy.
Powoli wyciągnął z kieszeni kurtki małe, granatowe pudełeczko. Otworzył je i chwycił w dwa palce tak cudowny pierścionek, że nie jestem w stanie tego opisać. Nawet nie poczułam, kiedy wkładał mi go na jeden z palców lewej dłoni. Nie mogłam z siebie wydusić słowa. Zayn odebrał to chyba w zły sposób, bo uniósł mój podbródek tak, bym spojrzała mu w oczy.
- Słońce, coś nie tak? - zapytał zmartwionym tonem. Wypuściłam powoli powietrze z płuc, mając nadzieję, że moje ciśnienie trochę spadnie.
- To nie były oświadczyny, prawda? - spytałam z nadzieją. Malik zaśmiał się cicho.
- Niee, mam dopiero 20 lat, daj mi pożyć. - odpowiedział a ja odetchnęłam.
Rozłożyłam ręce i przytuliłam go mocno.
- Kocham cię. - szepnęłam.
- Ja ciebie też. - odpowiedział, a reszta wieczoru była taka, jaka miała być - cudowna, tylko ja i on, bez żadnych przeszkód, zatopieni w swej gorącej miłości.
*
- Olaf, dawaj ! - krzyknęłam z całych sił.
Poskutkowało, bo po chwili mój brat zbiegał po schodach z niezawiązanym krawatem dyndającym pod szyją.
- Jestem.. - wydyszał, stając obok mnie.
- Super, a teraz powiedz mi, czy te wszystkie wstążki z tyłu są dobrze zawiązane. - powiedziałam rozkazującym tonem i odwróciłam się do niego plecami.
- Żeś se sukienkę wybrała... - mruknął.
-Wiesz dobrze, że Zayn kupił mi ją specjalnie na dzisiaj. - łaskawie mu przypomniałam.
- Czy ty aby czasem nie jesteś od niego uzależniona? - zapytał.
W tym samym czasie skończył wiązać wstążki w mojej sukience, więc odwróciłam się i rzuciłam mu mordercze spojrzenie. Sekundę później, zadzwonił dzwonek do drzwi. Więc już bez gadania, ja, Olaf, Adrian i Megan pojechaliśmy w stronę willi chłopców.
- Ja pier... Jak dużo gwiazdeczek ma tutaj być? - zapytała Megan, kiedy podjechaliśmy na mały parking. Dosłownie każde miejsce zajmowała limuzyna. Biała, czarna, szara, wszystko jedno, była ich masa.
Ranga tej imprezy jeszcze bardziej dała o sobie znać kiedy weszliśmy do środka. Od razu tłum pracowników rzucił się na nasze płaszcze, a cała reszta, podeszła, trzymając w ręku tace z napojami i wymachując nam nimi przed nosem. Z grzeczności wzięliśmy po lampce szampana i przeszliśmy do salonu, który ciężko było poznać. Dekoracje były nieziemskie, ale czy to wszystko nie było za sztuczne? Byłam raczej przyzwyczajona do panującego tutaj bałaganu...
- Tutaj też musimy udawać. Pięknie wyglądasz. Zaprosiłaś Dylana prawda? - usłyszałam szept za swoimi plecami. Odwróciłam się i ujrzałam przystojnego Zayna Malika. Wyglądał nieziemsko.
- Dziękuję. Zaprosiłam, powinien być lada chwila. A Perrie tu jest? - zapytałam. W odpowiedzi kiwnął głową.
- Zobaczymy się później, kiedy ludzie będą bardziej podpici. - uśmiechnął się pociesznie i odszedł w stronę podestu z kapelą, którą dopiero teraz zauważyłam.
Westchnęłam. I .. Możecie się śmiać, no ale co JA, mogłam zrobić? Oczywiście, że podeszłam do barku. Procenty procenty procenty, tylko to słowo szalało w mojej głowie. Wykluczając imię pewnego uroczego Brytyjczyka, to pewne.
- Whiskey poproszę. - mruknęłam do barmana, nawet na niego nie patrząc.
Po chwili dostałam elegancką szklankę ze złotym napojem, kolorową parasolkę i małą karteczkę. Było na niej napisane... Głowa do góry.
Przez chwilę czarne myśli ogarnęły moją chorą głowę i nie ukrywam - przestraszyłam się. Pomyślałam, że to kolejna pułapka Karoline. Postanowiłam nie być jednak tchórzem i podniosłam głowę do góry. Nie było klientów, więc barman stał przede mną i gapił się, jak w święty obrazek. Chwila, czy to nie...
- Brian? O cholera, skąd ty się tu wziąłeś ?! - zawołałam zaskoczona, kiedy mój geniusz przycisnął przycisk ,,włącz rozpoznawanie twarzy". Brunet tylko zaśmiał się głośno.
- Jeszcze mnie pamiętasz? - zapytał jakby z wyrzutem, jednak wciąż się uśmiechał.
- Daj spokój! Co u Ciebie? Jest z tobą Ariana? - posypałam pytaniami, wychylając się zza lady, opierając się na łokciach.
- Łazi gdzieś między stolikami. Jakoś się trzymamy, biznes się rozhulał, otworzyliśmy drugi klub... Wszystko się kręci - odpowiedział z uśmiechem.
- To wspaniale! - ucieszyłam się szczerze. - A czy... Karoline jeszcze u was pracuje? - zapytałam, ni stąd ni zowąd.
- Nie. - odpowiedział krótko i zabrał się na wycieranie blatu. - Dawno temu się zwolniła. - mruknął, a ja pokiwałam głową.
Na miejsce obok mnie wsunął się Dylan i szturchnął mnie ramieniem.
- Co ty taka? Rozchmurz się, i to już! Kolejkę poproszę i idziemy tańczyć. - zarządził, mówiąc jednocześnie do mnie i do barmana.
Westchnęłam, jednak wiedziałam, że muszę to zrobić. Wytłumaczyłam całą sytuację Dylanowi, kiedy ostatnio się widzieliśmy. Bez wahania się zgodził. Powiedział, że nie mógłby przepuścić takiej szansy trafienia na kolorową okładkę. Coś w tym jest... Może dostanie jakąś dobrą rolę w filmie czy coś i nie będzie musiał się męczyć z Washfounem? Ja jednak wiedziałam, ze w głębi duszy zrobił to z żyłki przyjaźni.
Brian nalał nam wódki do barwnych kieliszków. Wzięliśmy je do ręki i spojrzeliśmy na siebie. Nie musieliśmy mówić głośno naszych intencji, po prostu kiwnęliśmy głowami i przechyliliśmy kieliszki, tak, że zawartość wlała się do naszych ust. Żeby było lepiej.
Odstawiliśmy małe naczynia z delikatnym brzdękiem i ruszyliśmy na parkiet, świętować zakończenie tego, z jednej strony, żałosnego, z drugiej strony, wspaniałego roku.
Po przetańczonych kilku piosenkach z Dylanem, zadyszana, znów poszłam w kierunku baru. Irytowały mnie te obściskiwanki na pokaz. Nie że Dylan się narzucał, czy coś, był w porządku, nie był tanim, obleśnym podrywaczem, ale moja psychika też ma granice.
Już z daleka mogłam zobaczyć, że przy barze siedzi Harry i.. ktoś. Podeszłam, i kiedy siadałam, przejechałam ręką po jego ramieniu.
- Jak się bawisz? - zapytał, uśmiechając się przyjaźnie.
Kiwnęłam głową ze znaczącym spojrzeniem. Zrozumiał, więc nie wnikał.
- Poznaj Eda. - powiedział krótko, przesuwając się i odsłaniając mi swojego rudego przyjaciela.
- Cześć, Ed. - przedstawił się z szerokim uśmiechem.
- Marta, ale jednak wolę Cherry. - uśmiechnęłam się i podałam mu dłoń.
- Czy to ty jesteś tą niesamowitą przyjaciółką tych pięciu idiotów, która świetnie gra na gitarze i śpiewa? - zapytał, opierając się łokciem na ladzie, by lepiej mnie widzieć.
- No wiesz co! A znamy się tak długo... - mruknął Harry, pokręcił głową i zamówił kolejkę dla każdego.
I znów kieliszki poszły w górę. Wzdrygnęłam się i odpowiedziałam:
- Bez przesady, ale tak, jestem przyjaciółką tej bandy idiotów.
- Nie masz nic przeciwko, jeśli złożę ci propozycję? - rzucił krótkie spojrzenie w moje oczy.
- Zależy czego ona dotyczy, prawda? - uniosłam brwi wyżej.
- Zaśpiewajmy teraz coś razem. Znajdzie się Nialla, jestem pewny, że pożyczy ci swoją gitarę. - wyszczerzył się.
I tak trafiliśmy razem na podest. Niallera znalazło się szybko, bez problemu też pożyczył mi swoją gitarę. Członkowie kapeli poszli się napić, a ja i Ed przejęliśmy stery.
- Jesteś aktorką, więc na pewno masz dobre gadane. Zapowiedz nas. - powiedział spokojnie i delikatnie szarpnął struny swojej gitary.
- Cześć, mam nadzieję, że dobrze się bawicie. Zwolnimy teraz trochę tempo, nie miejcie nic przeciwko i nie uśnijcie, proszę. - powiedziałam do mikrofonu i uśmiechnęłam się. Wzruszyłam ramionami, kiedy Ed popatrzył na mnie jednoznacznie.
Tłum, po wysłuchaniu mnie, zaklaskał, a my zaczęliśmy grać niestandardowo piękne Give Me Love.
Zaczął mój nowy kolega, a ja wzrokiem przeszukałam ludzi. Zayn stał oparty o framugę drzwi, obok tej pięknej paprotki, która świetnie pasowała do wystroju wnętrza, i obok... nieco mniej pięknej Perrie Edwards. Uśmiechnął się, widząc, że na niego patrzę. Przełknęłam ślinę i dołączyłam do Eda.
I kolejna godzina przy barze. Kolejna godzina wytańczona z Liamem, Louisem, Harrym czy oczywiście Dylanem. Kolejna godzina patrzenia jak Zayn ujawnia się aktorsko, udając, jak bardzo zależy mu na Perrie. Nie robiąc z siebie młodej alkoholiczki, zabrałam swojego drinka i poszłam w kierunku stolika, przy którym siedziała Danielle i Ellie.
- Powiesz nam, co się dzieje? - zapytała Dan. Ona i El patrzyły na mnie w ciszy z wyczekującym wzrokiem i poważnymi minami.
- Sprecyzuj pytanie. - poprosiłam z uśmiechem.
- No.. Z tobą i Zaynem. Myślałam, że jesteście razem, a od kilku dni w prasie widzę jego zdjęcia z Perrie, a dzisiaj widzę ciebie przytulającą się do jakiegoś wysokiego przystojniaka... Nic nie rozumiem. - powiedziała Ellie. Westchnęłam.
- Dziewczyny, przepraszam, ale nie mogę wam nic powiedzieć. To znaczy... Nie dziś i nie tutaj, jest za dużo ludzi. Obiecuję, że wszystko wam wyjaśnię. Liam czy Lou nic wam nie mówił? - uniosłam brwi w górę.
- Nic a nic... - mruknęła Danielle, a ja wypiłam drinka do końca.
- Przepraszam, idę do toalety. - powiedziałam na odchodne i udałam się we wcześniej wspomnianym kierunku, przepychając się przez tańczący tłum.
Na szczęście nie była zajęta. Zapaliłam światło, zamknęłam drzwi i oparłam się rękami o umywalkę, ze spuszczoną głową. Odkręciłam zimną wodę, zmoczyłam dłoń i położyłam ją na karku, robiąc małe krążenia głową.
- Czym się tak stresujesz? - usłyszałam głos za sobą.
Podskoczyłam w miejscu ze strachu i natychmiast się odwróciłam.
- Karoline. - wydukałam.
- Wiem jak mam na imię. Nie bój się. Dzisiaj nie będę ani cię zastraszać, ani żądać. Dzisiaj chcę cię pochwalić. - powiedziała stonowanym głosem, z rękami splecionymi na plecach, podchodząc powoli w stronę drzwi.- Cieszy mnie to, że nie jesteś już z Zaynem. I wiesz... zdecydowałam, że pogodzę się z twoją sławą przez minutę. Możesz grać w tym filmie. - uśmiechnęła się szyderczo i otworzyła drzwi.
Postawiła jedną nogę za progiem, jednak głowę ponownie zwróciła w moją stronę, jakby nagle sobie o czymś przypomniała.
- Aa... I uważaj, niektóre samochody szwankują ot tak. - zaświergotała i odeszła, lekko domykając za sobą drzwi.
__________________________________________
Bla bla bla, nudzi mnie ten blog i dostaję tonę kompleksów, jak czytam co niektóre opowiadania.
Im szybciej skończę tym lepiej, tym bardziej, że macie to wszystko w dupie i nie komentujecie :)
Tak, jestem na was wkurzona, zła i w ogólę, dlatego od dziś limit to 4 komentarze :)
Ale no... zdałam sobie sprawę, że ludzie są dość pazerni i nie lubią niczego dawać za darmo, lubią dostawać cokolwiek, za to, co robią dla innych (Kolorowy mnie tego nauczył xd) i dlatego też każda osoba która podpisze się nickiem z TT będzie dostawała Shoutout na moich trzech kontach. Pewnie sobie myślicie
- Wypier*****, masz jakieś 150 followersów, co mi to da bla bla...
No więc ja wam na to powiem, że mam jedno, na którym jest prawie 3,5K, więc... :)
Dla niektórych ci cali followersi stanowią niemal rangę IQ i są niesamowicie ważni, więc jakoś muszę zachęcić, nie? No bo co ja mogę wam zaoferować?
DAWAĆ NUMERY KONTA, JUŻ BIORĘ SIĘ ZA PRZELEWY.
W żadnym wypadku nie chcę was obrazić, nie bierzcie tego do siebie haha :D
Pozderki i bajochy.
Wiśnia :D
PS : Jestem pewna, że przy następnym posłowiu będę was przepraszać za moją spinę -.-
Dziękuję, pozdrawiam :)
______________________________________________
Wstałam rano bardzo wcześnie, co jak na mnie, jest ... cudem. Nie ma innych słów, żeby to określić. Wstałam, jakbym dostała pozytywnego kopa w dupę, jakby ktoś wlał mi gorącą kawę do życia, jakbym narodziła się na nowo.
Końcówka roku, a ja dopiero się budzę, o ironio...
Tak więc, powracając... wstałam, cmoknęłam Zayna w policzek, ubrałam się i jak poparzona zeszłam na dół. Tak jak ostatnio, panowała szarówa za oknem i Olaf jeszcze spał. Wypiłam szybko kawę i wyszłam z domu. Na spacer. Ot tak. I już.
Przez głowę przemknęła mi myśl, żeby pobiegać... Tak dla zdrowia. Zrobiłam więc jedną rundkę dookoła najbliższego parku i wróciłam do domu. Rzuciłam kluczę na komodę, ściągnęłam buty i kurtkę i poszłam do kuchni.
- A ty gdzie się rano szlajasz? - zapytał Zayn, wstając od stołu. Obsłużył się i zrobił sobie kawę.
- Pobiegać byłam. - odpowiedziałam i podeszłam do Malika.
Cmoknęłam go w usta i podeszłam do lodówki. Otworzyłam ją i zastanawiałam się, na co mam ochotę.
- Jakieś plany na dziś? - zapytał.
Zamknęłam lodówkę, wiedząc, ze i tak nic z niej nie wyciągnę. Sięgnęłam za to do szafki i wyciągnęłam batonik musli. Usiadłam przy stole, na przeciw Mulata i ugryzłam wafelek. Zrobił pytającą minę.
- Umówiłam się z kolegą. - mruknęłam i rzuciłam mu ukradkowe spojrzenie.
- Żartujesz? - powiedział piskliwym, oburzonym wręcz sykiem.
- Zayn pomyślałam, że dobrze by było, gdybym ja też miała przykrywkę... Żeby nikt nie wyczaił, że jesteśmy razem. Ja będę widywana z Dylanem, ty z Perrie. A z resztą to tylko kolega ze studiów, nie widziałam go kupę czasu, przyjechał z Chorwacji po świętach i chce się spotkać.
- Jest gejem? - zapytał. Spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Nie, nie jest. - odpowiedziałam ze śmiechem.
- Czyli pozostanę przy tym, że jestem zazdrosny. - mruknął i spuścił głowę w dół.
- Daj spokój. - rzekłam, przeżuwając batona. - A ty jakie plany?
- Mamy dziś próby do trasy... Zabiorą mi cały dzień i nie będę miał dla ciebie czasu... - mruknął zawiedziony.
- Ja też nie znajdę dziś czasu... Jadę nagrywać z Cher... Chyba, że mamy to samo studio - spojrzałam na niego z nadzieją. On pokręcił głową. Westchnęłam.
Obydwoje mieliśmy markotne miny. I tak było przez następne dwa dni. Ja w studio, on w studio, ja próby, on próby... Ja wieczorami ćwiczyłam scenariusz i chwyty, on dbał o swój głos i sprawność fizyczną, chodząc na siłownię. Czasami też wyszedł na pokaz z Perrie, dał sobie zrobić zdjęcie i znów wracał do ćwiczeń. A gdy ja miałam czas, wychodziłam na kawę z Danielle czy Ellie, które były w podobnej sytuacji. Dwa dni siedzenia na telefonie bez przerwy, czekając na krótkiego sms ,,Mam czas, zaraz będę, zobaczymy się". Ale nic takiego nie miało miejsca. Jedynie nocne, bardzo długie rozmowy przez telefon, czego skutkiem był ból głowy i zmęczone, podkrążone oczy.
Dopiero w poniedziałek, 30 stycznia, gdy wyszłam ze studia i zobaczyłam srebrne auto Malika, szczery uśmiech zmajaczył się na mojej twarzy. Na szczęście nie padał deszcz.
Stał, oparty o samochód, w czarnych okularach, czapce i papierosem w ustach. Przyspieszyłam kroku. Nagle Zayn uniósł ręce, skreślił swój uśmiech i naciągnął wargi w dół. Potem ukradkiem wskazał palcem w prawo. Stała tam grupka paparazzi. Zrobiłam więc poważną minę i podeszłam do niego.
- Cześć. - powiedział wesołym tonem. - Chciałbym dać ci buziaka, no ale... Wynośmy się stąd. - zarządził i wyrzucił niedopalonego papierosa do kanału.
Pokiwałam głową i wsiadłam do auta od strony pasażera. Zayn nic nie mówiąc, uruchomił silnik i ruszył. Dopiero za trzema zakrętami i kilkoma spojrzeniami w lusterka spojrzał na mnie i odezwał się.
- No opowiadaj, jak idzie? - uśmiechnął się szeroko.
- Mój wokal jest już praktycznie skończony. I nie wierzę, że to powiem, ale... podoba mi się. - rzekłam dość nieśmiało. - A gdzie mnie zabierasz? - zapytałam, zmieniając temat.
- W sumie to... jeszcze nie wiem, na pewno w jakieś zaciszne miejsce. Masz trochę czasu prawda? - spojrzał na mnie z nadzieją.
- Chciałam iść do jakiegoś sklepu, po sukienkę na jutro, ale... to nie ucieknie, w przeciwieństwie do ciebie. Więc mam wolny cały wieczór. - wzruszyłam ramionami.
- Mam ... coś dla ciebie. Później zabierzesz ten czarny karton z tylnego siedzenia, tak apropo sukienki, ok? - mruknął tajemniczo.
- Wiesz dobrze, że nie lubię prezentów. - rzekłam z wyrzutem.- Czy w środku Londynu jest jakieś ciche miejsce? - zapytałam ze śmiechem, kiedy skręcił w stronę centrum.
- Wpadłem na pewien pomysł. - powiedział ucieszony i wyciągnął swój telefon.
Nie wnikałam, przecież i tak dowiedziałabym się, gdzie jedziemy. Odpowiedzią było... Tower of London.
Nie odzywał się. Ja też nie, moja ciekawość i szok zablokowały mi język. Tym razem nie zwiedzaliśmy wszystkich sal. Od razu skierowaliśmy się w stronę schodów. I znów dwie setki do przejścia... Zadyszani, weszliśmy na dach i spojrzeliśmy w górę. Bezchmurne niebo odsłoniło całą, przepiękną szatę gwiazd, które nadawały niepowtarzalny urok. Zerknęłam na środek dachu... Tak jak ostatnio, leżał tam koc, koszyk i kilka świeczek oraz fioletowe róże.
- Zaskakujesz mnie. Nie wiedziałam, że jesteś sentymentalny. - powiedziałam cicho, bardziej do siebie niż do niego.
Czułam na sobie jego wzrok. Chwilę później stanął przede mną, uśmiechnięty od ucha do ucha. Złapał mnie za dłonie i patrząc w moje oczy, poprowadził mnie na środek dachu. Uklęknął, przy czym ja musiałam zrobić to samo. Po kolei zapaliliśmy wszystkie świeczki. Urok tego miejsca przechodził samego siebie.
- Kiedy byliśmy tutaj razem w październiku, uświadamiałaś mi, jak wielki błąd zrobiłem, kiedy zostawiłem cię z Niallem a sam poszedłem do Diany. Uświadamiałaś mi, jakim głupcem byłem. I że mogło być inaczej od samego początku. Wybrałem to miejsce pod wpływem chwili, po prostu, patrząc w te twoje niebieskie oczy. I zdałem sobie sprawę, że muszę ci coś obiecać właśnie tutaj... - uklęknął przede mną na jedno kolano, a ja ze strachu aż zasłoniłam buzię jedną dłonią. Bo drugą chwycił Zayn...
- Marta, chcę ci obiecać, że ze względu na wszystko, moja miłość do ciebie nie będzie miała końca. Nie ma żadnych granic, jest nieskończona jak głębia w twoich oczach, nieskończona jak moja próżność, nieskończona jak głód Nialla... Więc chciałbym ci obiecać, że mimo wszystko zawsze będę cię kochał. Nie ważne co się wydarzy. Zawsze. - zakończył swoje wyznanie małym uśmiechem.
A ja myślałam, że zaraz wybuchnę płaczem. Dodając do tego to, że przez cały czas parzył mi w oczy.
Powoli wyciągnął z kieszeni kurtki małe, granatowe pudełeczko. Otworzył je i chwycił w dwa palce tak cudowny pierścionek, że nie jestem w stanie tego opisać. Nawet nie poczułam, kiedy wkładał mi go na jeden z palców lewej dłoni. Nie mogłam z siebie wydusić słowa. Zayn odebrał to chyba w zły sposób, bo uniósł mój podbródek tak, bym spojrzała mu w oczy.
- Słońce, coś nie tak? - zapytał zmartwionym tonem. Wypuściłam powoli powietrze z płuc, mając nadzieję, że moje ciśnienie trochę spadnie.
- To nie były oświadczyny, prawda? - spytałam z nadzieją. Malik zaśmiał się cicho.
- Niee, mam dopiero 20 lat, daj mi pożyć. - odpowiedział a ja odetchnęłam.
Rozłożyłam ręce i przytuliłam go mocno.
- Kocham cię. - szepnęłam.
- Ja ciebie też. - odpowiedział, a reszta wieczoru była taka, jaka miała być - cudowna, tylko ja i on, bez żadnych przeszkód, zatopieni w swej gorącej miłości.
*
- Olaf, dawaj ! - krzyknęłam z całych sił.
Poskutkowało, bo po chwili mój brat zbiegał po schodach z niezawiązanym krawatem dyndającym pod szyją.
- Jestem.. - wydyszał, stając obok mnie.
- Super, a teraz powiedz mi, czy te wszystkie wstążki z tyłu są dobrze zawiązane. - powiedziałam rozkazującym tonem i odwróciłam się do niego plecami.
- Żeś se sukienkę wybrała... - mruknął.
-Wiesz dobrze, że Zayn kupił mi ją specjalnie na dzisiaj. - łaskawie mu przypomniałam.
- Czy ty aby czasem nie jesteś od niego uzależniona? - zapytał.
W tym samym czasie skończył wiązać wstążki w mojej sukience, więc odwróciłam się i rzuciłam mu mordercze spojrzenie. Sekundę później, zadzwonił dzwonek do drzwi. Więc już bez gadania, ja, Olaf, Adrian i Megan pojechaliśmy w stronę willi chłopców.
- Ja pier... Jak dużo gwiazdeczek ma tutaj być? - zapytała Megan, kiedy podjechaliśmy na mały parking. Dosłownie każde miejsce zajmowała limuzyna. Biała, czarna, szara, wszystko jedno, była ich masa.
Ranga tej imprezy jeszcze bardziej dała o sobie znać kiedy weszliśmy do środka. Od razu tłum pracowników rzucił się na nasze płaszcze, a cała reszta, podeszła, trzymając w ręku tace z napojami i wymachując nam nimi przed nosem. Z grzeczności wzięliśmy po lampce szampana i przeszliśmy do salonu, który ciężko było poznać. Dekoracje były nieziemskie, ale czy to wszystko nie było za sztuczne? Byłam raczej przyzwyczajona do panującego tutaj bałaganu...
- Tutaj też musimy udawać. Pięknie wyglądasz. Zaprosiłaś Dylana prawda? - usłyszałam szept za swoimi plecami. Odwróciłam się i ujrzałam przystojnego Zayna Malika. Wyglądał nieziemsko.
- Dziękuję. Zaprosiłam, powinien być lada chwila. A Perrie tu jest? - zapytałam. W odpowiedzi kiwnął głową.
- Zobaczymy się później, kiedy ludzie będą bardziej podpici. - uśmiechnął się pociesznie i odszedł w stronę podestu z kapelą, którą dopiero teraz zauważyłam.
Westchnęłam. I .. Możecie się śmiać, no ale co JA, mogłam zrobić? Oczywiście, że podeszłam do barku. Procenty procenty procenty, tylko to słowo szalało w mojej głowie. Wykluczając imię pewnego uroczego Brytyjczyka, to pewne.
- Whiskey poproszę. - mruknęłam do barmana, nawet na niego nie patrząc.
Po chwili dostałam elegancką szklankę ze złotym napojem, kolorową parasolkę i małą karteczkę. Było na niej napisane... Głowa do góry.
Przez chwilę czarne myśli ogarnęły moją chorą głowę i nie ukrywam - przestraszyłam się. Pomyślałam, że to kolejna pułapka Karoline. Postanowiłam nie być jednak tchórzem i podniosłam głowę do góry. Nie było klientów, więc barman stał przede mną i gapił się, jak w święty obrazek. Chwila, czy to nie...
- Brian? O cholera, skąd ty się tu wziąłeś ?! - zawołałam zaskoczona, kiedy mój geniusz przycisnął przycisk ,,włącz rozpoznawanie twarzy". Brunet tylko zaśmiał się głośno.
- Jeszcze mnie pamiętasz? - zapytał jakby z wyrzutem, jednak wciąż się uśmiechał.
- Daj spokój! Co u Ciebie? Jest z tobą Ariana? - posypałam pytaniami, wychylając się zza lady, opierając się na łokciach.
- Łazi gdzieś między stolikami. Jakoś się trzymamy, biznes się rozhulał, otworzyliśmy drugi klub... Wszystko się kręci - odpowiedział z uśmiechem.
- To wspaniale! - ucieszyłam się szczerze. - A czy... Karoline jeszcze u was pracuje? - zapytałam, ni stąd ni zowąd.
- Nie. - odpowiedział krótko i zabrał się na wycieranie blatu. - Dawno temu się zwolniła. - mruknął, a ja pokiwałam głową.
Na miejsce obok mnie wsunął się Dylan i szturchnął mnie ramieniem.
- Co ty taka? Rozchmurz się, i to już! Kolejkę poproszę i idziemy tańczyć. - zarządził, mówiąc jednocześnie do mnie i do barmana.
Westchnęłam, jednak wiedziałam, że muszę to zrobić. Wytłumaczyłam całą sytuację Dylanowi, kiedy ostatnio się widzieliśmy. Bez wahania się zgodził. Powiedział, że nie mógłby przepuścić takiej szansy trafienia na kolorową okładkę. Coś w tym jest... Może dostanie jakąś dobrą rolę w filmie czy coś i nie będzie musiał się męczyć z Washfounem? Ja jednak wiedziałam, ze w głębi duszy zrobił to z żyłki przyjaźni.
Brian nalał nam wódki do barwnych kieliszków. Wzięliśmy je do ręki i spojrzeliśmy na siebie. Nie musieliśmy mówić głośno naszych intencji, po prostu kiwnęliśmy głowami i przechyliliśmy kieliszki, tak, że zawartość wlała się do naszych ust. Żeby było lepiej.
Odstawiliśmy małe naczynia z delikatnym brzdękiem i ruszyliśmy na parkiet, świętować zakończenie tego, z jednej strony, żałosnego, z drugiej strony, wspaniałego roku.
Po przetańczonych kilku piosenkach z Dylanem, zadyszana, znów poszłam w kierunku baru. Irytowały mnie te obściskiwanki na pokaz. Nie że Dylan się narzucał, czy coś, był w porządku, nie był tanim, obleśnym podrywaczem, ale moja psychika też ma granice.
Już z daleka mogłam zobaczyć, że przy barze siedzi Harry i.. ktoś. Podeszłam, i kiedy siadałam, przejechałam ręką po jego ramieniu.
- Jak się bawisz? - zapytał, uśmiechając się przyjaźnie.
Kiwnęłam głową ze znaczącym spojrzeniem. Zrozumiał, więc nie wnikał.
- Poznaj Eda. - powiedział krótko, przesuwając się i odsłaniając mi swojego rudego przyjaciela.
- Cześć, Ed. - przedstawił się z szerokim uśmiechem.
- Marta, ale jednak wolę Cherry. - uśmiechnęłam się i podałam mu dłoń.
- Czy to ty jesteś tą niesamowitą przyjaciółką tych pięciu idiotów, która świetnie gra na gitarze i śpiewa? - zapytał, opierając się łokciem na ladzie, by lepiej mnie widzieć.
- No wiesz co! A znamy się tak długo... - mruknął Harry, pokręcił głową i zamówił kolejkę dla każdego.
I znów kieliszki poszły w górę. Wzdrygnęłam się i odpowiedziałam:
- Bez przesady, ale tak, jestem przyjaciółką tej bandy idiotów.
- Nie masz nic przeciwko, jeśli złożę ci propozycję? - rzucił krótkie spojrzenie w moje oczy.
- Zależy czego ona dotyczy, prawda? - uniosłam brwi wyżej.
- Zaśpiewajmy teraz coś razem. Znajdzie się Nialla, jestem pewny, że pożyczy ci swoją gitarę. - wyszczerzył się.
I tak trafiliśmy razem na podest. Niallera znalazło się szybko, bez problemu też pożyczył mi swoją gitarę. Członkowie kapeli poszli się napić, a ja i Ed przejęliśmy stery.
- Jesteś aktorką, więc na pewno masz dobre gadane. Zapowiedz nas. - powiedział spokojnie i delikatnie szarpnął struny swojej gitary.
- Cześć, mam nadzieję, że dobrze się bawicie. Zwolnimy teraz trochę tempo, nie miejcie nic przeciwko i nie uśnijcie, proszę. - powiedziałam do mikrofonu i uśmiechnęłam się. Wzruszyłam ramionami, kiedy Ed popatrzył na mnie jednoznacznie.
Tłum, po wysłuchaniu mnie, zaklaskał, a my zaczęliśmy grać niestandardowo piękne Give Me Love.
Zaczął mój nowy kolega, a ja wzrokiem przeszukałam ludzi. Zayn stał oparty o framugę drzwi, obok tej pięknej paprotki, która świetnie pasowała do wystroju wnętrza, i obok... nieco mniej pięknej Perrie Edwards. Uśmiechnął się, widząc, że na niego patrzę. Przełknęłam ślinę i dołączyłam do Eda.
I kolejna godzina przy barze. Kolejna godzina wytańczona z Liamem, Louisem, Harrym czy oczywiście Dylanem. Kolejna godzina patrzenia jak Zayn ujawnia się aktorsko, udając, jak bardzo zależy mu na Perrie. Nie robiąc z siebie młodej alkoholiczki, zabrałam swojego drinka i poszłam w kierunku stolika, przy którym siedziała Danielle i Ellie.
- Powiesz nam, co się dzieje? - zapytała Dan. Ona i El patrzyły na mnie w ciszy z wyczekującym wzrokiem i poważnymi minami.
- Sprecyzuj pytanie. - poprosiłam z uśmiechem.
- No.. Z tobą i Zaynem. Myślałam, że jesteście razem, a od kilku dni w prasie widzę jego zdjęcia z Perrie, a dzisiaj widzę ciebie przytulającą się do jakiegoś wysokiego przystojniaka... Nic nie rozumiem. - powiedziała Ellie. Westchnęłam.
- Dziewczyny, przepraszam, ale nie mogę wam nic powiedzieć. To znaczy... Nie dziś i nie tutaj, jest za dużo ludzi. Obiecuję, że wszystko wam wyjaśnię. Liam czy Lou nic wam nie mówił? - uniosłam brwi w górę.
- Nic a nic... - mruknęła Danielle, a ja wypiłam drinka do końca.
- Przepraszam, idę do toalety. - powiedziałam na odchodne i udałam się we wcześniej wspomnianym kierunku, przepychając się przez tańczący tłum.
Na szczęście nie była zajęta. Zapaliłam światło, zamknęłam drzwi i oparłam się rękami o umywalkę, ze spuszczoną głową. Odkręciłam zimną wodę, zmoczyłam dłoń i położyłam ją na karku, robiąc małe krążenia głową.
- Czym się tak stresujesz? - usłyszałam głos za sobą.
Podskoczyłam w miejscu ze strachu i natychmiast się odwróciłam.
- Karoline. - wydukałam.
- Wiem jak mam na imię. Nie bój się. Dzisiaj nie będę ani cię zastraszać, ani żądać. Dzisiaj chcę cię pochwalić. - powiedziała stonowanym głosem, z rękami splecionymi na plecach, podchodząc powoli w stronę drzwi.- Cieszy mnie to, że nie jesteś już z Zaynem. I wiesz... zdecydowałam, że pogodzę się z twoją sławą przez minutę. Możesz grać w tym filmie. - uśmiechnęła się szyderczo i otworzyła drzwi.
Postawiła jedną nogę za progiem, jednak głowę ponownie zwróciła w moją stronę, jakby nagle sobie o czymś przypomniała.
- Aa... I uważaj, niektóre samochody szwankują ot tak. - zaświergotała i odeszła, lekko domykając za sobą drzwi.
__________________________________________
Bla bla bla, nudzi mnie ten blog i dostaję tonę kompleksów, jak czytam co niektóre opowiadania.
Im szybciej skończę tym lepiej, tym bardziej, że macie to wszystko w dupie i nie komentujecie :)
Tak, jestem na was wkurzona, zła i w ogólę, dlatego od dziś limit to 4 komentarze :)
Ale no... zdałam sobie sprawę, że ludzie są dość pazerni i nie lubią niczego dawać za darmo, lubią dostawać cokolwiek, za to, co robią dla innych (Kolorowy mnie tego nauczył xd) i dlatego też każda osoba która podpisze się nickiem z TT będzie dostawała Shoutout na moich trzech kontach. Pewnie sobie myślicie
- Wypier*****, masz jakieś 150 followersów, co mi to da bla bla...
No więc ja wam na to powiem, że mam jedno, na którym jest prawie 3,5K, więc... :)
Dla niektórych ci cali followersi stanowią niemal rangę IQ i są niesamowicie ważni, więc jakoś muszę zachęcić, nie? No bo co ja mogę wam zaoferować?
DAWAĆ NUMERY KONTA, JUŻ BIORĘ SIĘ ZA PRZELEWY.
W żadnym wypadku nie chcę was obrazić, nie bierzcie tego do siebie haha :D
Pozderki i bajochy.
Wiśnia :D
PS : Jestem pewna, że przy następnym posłowiu będę was przepraszać za moją spinę -.-
Ten przystojniak ma już calusie 20 lat! Jojć ! :)
poniedziałek, 7 stycznia 2013
Part 38
- Wytłumaczę się.
- No przydało by się. - prychnęłam.
Złapał mnie za ramię i wychylił się, sprawdzając co się dzieje w salonie. Chłopcy w ich rodzaju spokoju oglądali film. Zerknął jeszcze na mnie, upewniając się, że nie ucieknę i pociągnął mnie w stronę schodów.
Zaprowadził mnie do swojej sypialni i posadził na łóżku, jak małą dziewczynkę.
Po raz pierwszy byłam w jego pokoju, kiedy panował tu porządek.
Jedną, najdłuższą ścianę zajmowała ogromna szafa. Obok niej były drzwi i okna balkonowe. Telewizor był po prawej stronie we wnęce, a na przeciwko niego wielkie i, jak mogę się domyślić, miękkie łóżko. Za nim, na ścianie widniała wspaniała fototapeta Londynu. Pięć kolorowych worków do siedzenia ,wypełnianych pianką, leżało niedbale obok stolika, na którym stało Playstation i mały wazonik z orchideą. Był również duży dywan. Jak można było się spodziewać po Zaynie - były to zlepki komiksów. Prawdziwa kolekcja komiksów natomiast, miała swoje miejsce na długiej półce nad łóżkiem.
Ale to co najbardziej mnie zaciekawiło, dojrzałam dopiero, kiedy odwróciłam się całkowicie plecami do stojącego naprzeciw mnie Malika.
Cała ściana, od góry do dołu, na szerokość około dwóch metrów, pokryta była zdjęciami z prawdopodobnie całego jego życia. Na środku znajdowało się największe zdjęcie - pierwsze zdjęcie One Direction.
Cały pokój zachowywał idealny kontrast czerwieni i czerni. Czyli był odzwierciedleniem charakteru Zayna...
Spojrzałam na bruneta z uwagą. Trzymał ręce na głowie i wpatrywał się w okno. Dosłownie sekundę później odwrócił się w moją stronę, i klęknął przede mną.
- Marta... - zaczął.
- Poczekaj chwilę. Nie mogę na ciebie patrzeć. - mruknęłam, złapałam go za ramię i pociągnęłam w stronę toalety.
Nawilżyłam kilka chusteczek wodą i delikatnie jeździłam nimi po szyi i policzkach Mulata.
- Paul po mnie zadzwonił. I dlatego po ciebie nie pojechałem. - mruknął, nerwowo przegryzając dolną wargę.
- Oh... więc zazdroszczę Paulowi tak świetnej czerwonej szminki. Wiesz może gdzie ją kupił? - spytałam spokojnym tonem.
Zayn przewrócił oczami, chyba mając nadzieję, że tego nie zauważę.
- Zdecydował, że plan wejdzie w życie dzisiaj. - powiedział, a moja ręka gwałtownie się zatrzymała.
Cofnęłam rękę. Mój wzrok najpierw bezcelowo błądził po kafelkach, a potem zatrzymał się na oczach Malika, pozwalając mi szybko zebrać myśli.
- Więc to ona...?
- Kazali jej, potrzebowali kilka zdjęć... Chociaż i tak ona zrobiła to.. z ochotą. - przełknął ślinę i rzucił mi ukradkowe, wystraszone spojrzenie.
Westchnęłam i oparłam się plecami o umywalkę.
- Czego nie można powiedzieć o tobie... - mruknęłam.
Zayn zwrócił się idealnie na wprost mnie. Słyszałam jak nabrał powietrza w usta.
- Więc nie jesteś zła? - zapytał cicho, uważnie mi się przyglądając.
Pokręciłam głową w zaprzeczeniu.
Malik uniósł ręce na wysokość mojej twarzy i przez chwile w niedowierzaniu kręcił głową. Na jego twarzy kryła się nuta ... szaleństwa.
- Boże, jak ja cię kocham. - wypowiedział, powoli wypuszczając powietrze.
Później szybko ukrył mnie w swoich ramionach, miażdżąc mi każdą możliwą kość.
- Dusisz mnie tą swoją miłością... - powiedziałam z trudem.
Wtedy zwolnił uścisk. Chwycił moją głowę w dłonie i czule musnął moje usta swoimi.
- Trudno jest być ideałem? - zapytał ni stąd ni zowąd. Zaśmiałam się cicho.
- O to samo mogłabym zapytać ciebie. - odpowiedziałam z małym uśmiechem.
- Oh, no tak, jestem czystym okazem perfekcji. - rzekł i zaczął pokazowo układać grzywkę, patrząc w lustro.
- Gdyby nie ja, cały czas łaziłbyś z czerwonymi śladami szminki na mordzie. Więc już nie taki czysty! - uniosłam brwi wysoko.
Wsparł ręce na biodra i popatrzył na mnie spod byka.
- To miało na celu mnie obrazisz? Boże, jaka ty jesteś odważna... - prychnął.
- No na pewno nie jestem takim mięczakiem jak ty. - powiedziałam.
Zayn sprawił, że zdecydowanie pożałowałam tych słów.
Z niesamowitą zwinnością, czym mnie zaszokował, przerzucił mnie przez ramię i poszedł do swojej sypialni. Rzucił mnie na łóżko, usiadł na mnie okrakiem i zaczął mnie łaskotać.
Śmiałam się fakt. Ale z jego zawziętości. Dziwacznie, wiem, ale...
- Ja nie mam łaskotek! - udało mi się wypowiedzieć.
- To dlaczego się śmiejesz?! - zapytał, ale odpowiedział mu mój kolejny wybuch śmiechu.
Przestał, zmierzył mnie morderczym spojrzeniem i usiadł na brzegu łóżka, z głową uniesioną do góry. Podniosłam się i podeszłam do niego na czworaka. Zaczęłam delikatnie całować go po szyi, powoli zbliżając się do kości szczęki. Wtedy jeszcze wyżej podniósł głowę, więc ugryzłam go w płatek ucha i usiadłam za nim. Odwrócił się, pchnął mnie, i położył się na mnie, podpierając się rękami na wysokości mojej głowy.
- I co by ci tu zrobić... - mruknął cicho, z fascynacją chłonąc oczami moją twarz.
- Ja, taka grzeczna, i zasługuję na karę? - zapytałam i wydęłam dolną wargę.
Zayn tylko szeroko się uśmiechnął. Pochylił się i zaczął czule całować moje usta. Nagle oderwał się, pacnął się płaską dłonią w czoło i zrobił zaciekawioną minę.
- Nie opowiadałaś mi jak nagranie! - zawołał, a ja przewróciłam oczami.
- Wybrałyśmy piosenkę i na sucho zaśpiewałyśmy ją kilka razy. Cher jest podekscytowana, chyba aż nad to.. a może po prostu ma okres. - uniosłam brwi wysoko.
- Mogłabyś się w końcu przełamać do tego śpiewania, wiesz... - pokręcił głową.
- A może ty zaczął byś grać w piłkę, hę? - powiedziałam tym samym tonem co on.
Popatrzył na mnie jak na wariatkę, wybuchnął śmiechem i położył się obok mnie.
- O Boże, ty to masz żarty... - odetchnął powoli.
Podparłam głowę na łokciu i uważnie przyglądałam się jego twarzy. Patrzył w sufit, ale kiedy się podniosłam, przeniósł swój wzrok na mnie.
Dobre pięć minut wpatrywaliśmy się w siebie, bez żadnego słowa. On cały czas patrzył w moje oczy, ja patrzyłam w jego.
- Wiesz o czym pomyślałem? - odezwał się cicho. Nie czekając na odpowiedź, kontynuował - Chciałbym naznaczyć, że jesteś moją drugą połową. Że to ty jesteś najważniejsza. I moja przede wszystkim.
- Naznaczyć? - powtórzyłam, nie za bardzo wiedząc o co chodzi.
- Chciałbym zrobić jakiś łączy tatuaż. - uśmiechnął się jak niegrzeczny chłopczyk. Rozbolał mnie łokieć, więc opadłam obok niego.
- Ty to masz pomysły. - mruknęłam. On za to, przybrał moją poprzednią pozycję.
- Więc się zgadasz? - zapytał podekscytowany.
- Jak duże to ma być? - spytałam po chwili namysłu.
- Małe! - rzekł przekonywującym tonem i opadł obok mnie. Chwilę później uniósł ręce w górę i ,,malował" palcami po suficie. - Na przykład... Ty miałabyś klucz, a ja kłódkę. Albo... ja bym miał jedną połowę serca, a ty drugą. I jakbyśmy złapali się za dłonie, serca by się złączyły... Co myślisz? - zwrócił głowę w moją stronę.
- Ciekawe. Ale może nie róbmy go teraz... Zrobimy go, jak oficjalnie będziesz z Perrie. Niech pomyślą, że to ona ma drugą połowę. - mruknęłam.
- Inteligenta, bystra, mądra, piękna, zabawna, miła i w ogólę... Dlaczego ja poznałem cię tak późno? - zwinnie zmienił temat.
Nie zdążyłam mu odpowiedzieć. Zamknął mi usta słodkim pocałunkiem. Ponownie położył się na mnie i wplątał dłoń w moje włosy. Druga dłoń powędrowała pod koszulkę. Oderwałam się ode jego ust i rzuciłam mu znaczące spojrzenie.
- Ty się nie zapędzasz czasem? - spytałam.
- A idź ty. - przewrócił oczyma.
Zrobiłam to samo, czym chciałam go trochę poddenerwować. Był złośliwy i strzelił mi z palców w brodę.
- Ała, to nie było fer ! - krzyknęłam oburzona i uszczypnęłam go w brzuch.
- Sory, że przeszkadzam, ale... Zayn, telefon ci dzwoni.
Przez to całe przekomarzanie się, nie usłyszeliśmy, kiedy do pokoju wszedł Niall z komórką Malika w ręce. Blondyn szybko wcisnął urządzenie w dłoń mulata i wyszedł, czerwony jak burak.
Dopiero teraz zauważyłam, że Zayn siedział obok mnie. Musiał odskoczyć, kiedy Horan się odezwał. Złapał moje spojrzenie i cicho się zaśmiał. Spojrzał na telefon i zmarszczył czoło.
- Nie oddzwonisz? - zapytałam po chwili.
- Nie, jesli to ważne, to zadzwoni jeszcze raz. - powiedział, po czym odłożył telefon na poduszki i utkwił spojrzenie we mnie.
Specjalnie zrobiłam krzywą minę, a on słodko się roześmiał.
- Naucz grać mnie na gitarze. - poprosił po krótkiej chwili.
- A tobie co do głowy znowu strzeliło? - spytałam, unosząc jedną brew wyżej. On tylko wzruszył ramionami.
- Nie wiem, po prostu myślę, że to się może przydać. - uśmiechnął się. - Jezu... - pacnął się w głowę. - Jestem debilem. Kiedy masz egzamin? - zapytał, a mnie zdziwiła taka nagła zmiana tematu.
- 4 stycznia...
- Dzień przed filmem? - powiedział to, co chciałam powiedzieć ja! Czasami dziwiła mnie, a wręcz przerażała ta nasza więź porozumienia.
- No tak.. dzień przed. - mruknęłam i poczułam wibracje telefonu.
Dzwonił Dylan.
- Nie masz nic przeciwko? - spytałam, unosząc telefon do góry. Zayn pokręcił głową, podniósł się i wyszedł z pokoju. Potrząsnęłam głową, kiedy zdałam sobie sprawę, że popatrzyłam na jego tyłek, i odebrałam połączenie.
- Cześć świrusie.
- No siema wariacie, jak tam? - odezwał się Dylan.
- A dobrze, a u Ciebie?
- Nie sory, ja nie umiem być słodki. Jutro o 12 chcę się z tobą widzieć jakoś koło London Eye. Zrozumiałaś? - powiedział swoim normalnym tonem.
- Jasne, szefie. - zasalutowałam, jednak zdałam sobie sprawę, że on tego nie widzi.
- Wiem, że zasalutowałaś... - zachichotał.
- Świnia! Do jutra! - zawołałam i rozłączyłam się.
Kiedy łapałam za klamkę, chcąc otworzyć drzwi, przyszedł sms.
,,Siostra, dawaj do domu, coś dla ciebie mam!"
Jasne Olaf, lecę ! Przewróciłam oczami, włożyłam moją tymczasową, średniowieczną Nokię do kieszeni spodni i otworzyłam drzwi. Zayn zszedł na dół, więc i ja tam poszłam.
Chłopcy dalej oglądali love Actually. Była właśnie scena przypominająca porno, więc nikt nie usłyszał, że muszę się zbierać. Oprócz Malika.
Ubrałam buty, zawiązałam szalik wokół szyi i sięgnęłam na wieszak, by wziąć płaszcz.
- Jesteś pewna, że nie trzeba cię odwieźć? - zapytał zatroskany Zayn.
Spojrzałam na niego wymownym wzrokiem i włożyłam płaszcz na siebie. Podszedł do mnie i, jak małej dziewczynce, zaczął powoli zapinać guziki. Z każdym zapiętym, wymawiał jedno słowo.
- Pamiętaj... że... bardzo... cię... kocham... i...zadzwoń...jak....dojedziesz. - zakończył słodkim całusem w usta.
Uśmiechnęłam się szeroko, stanęłam na palcach i pocałowałam go w czoło.
- Tylko pamiętaj. - pokiwał na mnie palcem.
Kiwnęłam głową i otworzyłam drzwi, a mroźne powietrze uderzyło w moją twarz.
- Jestem! - krzyknęłam i zaczęłam ściągać buty.
Olaf wyskoczył z kuchni i klasnął w ręce. Podbiegł do mnie i zaczął pchać mnie jak jakiś głaz. Nawet nie zdążyłam ściągnąć płaszcza.
- Ej, a ty co taki podgorączkowany ? - uniosłam ręce w niewiedzy.
- Bo nie mogę się doczekać ! - przestał mnie pchać, kiedy uderzyłam nogami o nogi krzesła.
Nie zabolało, ale i tak zaczął się śmiać. Uniosłam jedną brew w górę i spojrzałam na niego wyczekującym wzrokiem. On tylko przewrócił oczami, podszedł do mnie, ujął moją twarz w dłonie i skierował ją prosto na stół.
Leżała tam, zgrabnie opakowana w czerwony papier, paczka kształtu kwadratu, może prostokątu. Jego spóźniony prezent choinkowy dla mnie.
Rzuciłam mu krótkie spojrzenie a on zachęcił mnie kiwnięciem głowy. Chwyciłam paczkę w ręce i powoli zaczęłam rozdzierać papier.
Podarował mi telefon. Otworzyłam wieczko kartonu. Musze dodać, że nie był to byle jaki telefon...
- Pomyślałem, że taka gwiazda jak ty, nie może wozić się z tą starą Nokią... - mruknął, z rękami splecionymi za plecami.
Chwyciłam komórkę w ręce i delikatnie gładziłam ją długimi palcami.
- Ja nie mogę, jeszcze nigdy nie jarałam się zwykłym telefonem wiesz? - spojrzałam na niego. Uśmiechnięty był od ucha do ucha, co najmniej.
Podeszłam do niego, cmoknęłam w policzek i uściskałam mocno.
- Leć na górę i się pobaw, wiem że na to czekasz. - mrugnął do mnie okiem, a ja strzeliłam mu mukę.
Reszta wieczoru była typowo zmulająca. Nauczyłam się obsługiwać nowy nabytek, poćwiczyłam trochę scenariusz, straciłam czas przy komputerze...
Ubrana w ciepłe, wełniane skarpety i sweter z norweskim wzorem, z herbatą w ręku, usiadłam na szerszym parapecie i zaczęłam grać na gitarze.
Skończyłam grać piosenkę, którą nagrywam z Cher, kiedy moja szyba dostała małym kamieniem na ryj. Serce ze strachu i zaskoczenia podskoczyło mi do gardła. Wyjrzałam na taras, znajdujący się piętro niżej, a szyba zaparowała pod wpływem mojego oddechu.
Kolejny raz przestraszyłam się, kiedy zadzwonił telefon. Nie była przyzwyczajona do nowego dzwonka. Zanotować : trzeba zmienić dzwonek w nowym telefonie.
- Halo?
- Jestem najgorszym chłopakiem na świecie, ale... wpuścisz mnie? - usłyszałam głos Zayna po drugiej stronie.
- Tylko nie rzucaj we mnie kamieniem, kiedy otworzę ci drzwi. - poprosiłam z przekąsem.
- Ani się ważę. - rzekł i rozłączył połączenie.
Odłożyłam gitarę w kąt i zbiegłam na dół. Światła były pogaszone, więc Olaf musiał pójść już spać. Otworzyłam po cicho drzwi i wpuściłam Zayna do środka. Zanim zdążyłam je zamknąć, przykleił się do moich ust.
- Chodź na górę, nie będziemy tu tak stali. - mruknęłam, kiedy udało mi się od nich oderwać.
Malik ściągnął zimowy ubiór i buty i poszedł za mną na górę.
Zamknęłam cicho drzwi od mojego pokoju, odwróciłam się i spojrzałam na bruneta, który stał na środku pokoju i wpatrywał się we mnie żarliwym wzrokiem.
- Jesteś najseksowniejszą osobą na świecie w tym swetrze. - powiedział cicho. Przewróciłam oczami.
- Dzięki. - mruknęłam. - Jaką masz do mnie sprawę, najgorszy chłopaku na świecie? - zapytałam, uśmiechając się kokieteryjnie.
- Już dawno miałem ci to powiedzieć, ale jakoś wyleciało mi z głowy. - podszedł do mnie i z tylnej kieszeni spodni wyciągnął mały papier. Podał mi go, obserwując mnie bacznie.
- A to co? - zapytałam.
- No otwórz, po ci się pytasz. - mruknął złośliwie.
Dźgnęłam go palcem w brzuch i otworzyłam małą kopertę.
gumki, bo Zayn nie ma! (byłbym wniebowzięty, jeśli wzięłabyś te swoje naleśniki. H.). (A ja proszę o te babeczki czekoladowe. N.) (Wiem, że nabazgrali, i robię właśnie to samo co oni, ale nie słuchaj ich. L.)
Pod spodem był podpis każdego z członków zespołu i ...
- To są odciski palców? - zapytałam, pokazując bliżej kartkę Zaynowi. Uważnie się im przyjrzał i kiwnął głową.
Zaśmiałam się pod nosem.
- Ty to skreśliłeś? - ponownie zapytałam, tym razem wskazując na ,,gumki bo Zayn nie ma!".
- No... - odpowiedział dość nieśmiało, kładąc rękę na karku.
Zaśmiałam się jeszcze raz i schowałam zaproszenie do szuflady biurka. Już miałam się odwracać, kiedy poczułam ręce Malika na swojej talii. Powoli zaczął całować mnie po szyi...
- Miałam się jeszcze zapytać.. najgorszy chłopaku na świecie... to my już tak oficjalnie? - odwróciłam się powoli i spojrzałam w oczy mulata.
- Nie rozumiem pytania. - powiedział i zmarszczył brwi. Jego wachlarz rzęs, tak uroczy, w tak cudowny sposób zdobił jego czekoladowe, głębokie oczy...
MJUZIK.
- Mówię głupoty od rzeczy... - szepnęłam i zatopiłam się w jego malinowych, ciepłych ustach.
Cały czas się całując, powoli doszliśmy do łóżka. Pchnęłam go, dość mocno, tak, że kiedy wylądował, miał bardzo zadziorną minę. Usiadłam na nim okrakiem i dłońmi jeżdżąc po jego ciele, zaczęłam go całować. Po krótkim czasie jego jedna dłoń powędrowałam pod mój ciepły sweter, druga zaś, chciała go dość szybko ściągnąć. Pomogłam mu trochę, a w zamian za to on przerzucił mnie na dół. Zaczął czule pieścić cały mój brzuch, dekolt i szyję. Ja bawiłam się jego czarnymi włosami. Nie bawił się w wspólne rozbieranie i samodzielnie pozbył się swojej koszulki. Jak mogłam żyć w tej piekielnej nieświadomości, że można mieć tak idealną klatkę piersiową? Jednak później nie pozwolił mi ściągnąć spodni dresowych. Sam to zrobił. Ponownie dorwał się do moich ust, bawiąc się tym samym moimi rozpuszczonymi włosami. Rozpięłam jego pasek, a on gorączkowo ściągnął spodnie. Wspólnymi siłami podsunęliśmy się trochę wyżej, bo byliśmy na skraju łóżka.
Nagle Zayn, gdy leżeliśmy już w samej bieliźnie, zablokował mi ręce. Spojrzał mi prosto w oczy i z pewnym siebie uśmieszkiem zapytał:
- Jesteś tego pewna jak niczego innego? - uniosłam brew, i spojrzałam na niego z małym zdziwieniem. Westchnęłam.
- Jestem tego pewna, jak tego, że mamy zimę, że jesteśmy w Londynie, że masz czarne, lśniące włosy, że Ed ma świetny głos, że zawsze byłam dobra z historii, że mam niebieskie oczy, że jesteś najcudowniejszym człowiekiem na ziemi i że cię kocham, jak nigdy i nikogo innego. - skończyłam z małym uśmiechem.
- A tak bardzo chciałem ci przerwać po tym Edzie... - mruknął, uśmiechnął się i wpił się w moje usta.
Teraz już bez wahania ściągnął moje majtki. Nawet nie wiem skąd, ale miał w ręku przygotowaną prezerwatywę. Nie użył jej jednak od razu. Z pocałunkami zjechał niżej, przez stanik, brzuch i biodra, do mojego intymnego miejsca.
- Zayn... nie chcę. - powiedziałam.
Uniósł głowę i spojrzał na mnie ze zmarszczonym czołem.
- Ale, że... Aaaa... - po chwili dopiero zrozumiał o co mi chodzi. Uśmiechnęłam się i tym razem to ja wzięłam górę.
Zrobiłam mu kilka małych malinek na szyi. Podniecenie powoli przebijało wszystko i Zayn też to wyczuł, dlatego szybko założył gumkę i znów wylądowałam na dole. Objęłam jego biodra swoimi nogami, by było wygodniej.
Cały czas uparcie patrząc w moje oczy, delikatnie wszedł, jakby się bał, że mnie zaboli, jakbym robiła to pierwszy raz... Uśmiechnął się czule i znów zaczęliśmy się całować. Masowałam jego plecy, a gdy czasem wchodził zbyt głęboko, wbijałam paznokcie w jego śniadą skórę. Poruszał się coraz szybciej. By mnie lepiej czuć, złapał na moją dłoń i splótł nasze palce, ponad moją głową. Teraz w stu procentach byliśmy jednością, bo każde z nas mogło to poczuć. Złączeni miłością w jej przepięknym akcie. Przeszedł, po raz któryś tego wieczoru, z pocałunkami na szyję. Zaczęłam dyszeć i dobrze słyszałam, że on też. Jego ruchy się pogłębiły, i stały się dużo szybsze. Był o wiele lepszy niż Harry czy Niall. Miał w sobie wszystko to, co oni mieli i to, czego nie mieli. Był moim dopełnieniem. Oderwał się od mojej szyi i namiętnie całował moje usta. Byliśmy coraz bliżej, prawie na końcu... W końcu zwolnił, maksymalnie wbijał się, jak tylko najgłębiej mógł. I wtedy przyszła ta cudowna rozkosz. Zwolnił całkowicie. Przez chwilę nie odzywał się, chował głowę w mojej szyi. Oddychaliśmy głęboko. W końcu podniósł głowę i spojrzał głęboko w moje oczy. Uśmiechnął się i czule mnie pocałował. Wyszedł, ogarnął te... rzeczy w chusteczkę i weszliśmy razem pod kołdrę. Przytuliłam się do jego torsu, czując i słysząc każde bicie jego serca. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Kocham Cię. - wyszeptał.
____________________________________________
No, także tego... :D
Przepraszam za małe porno, coś mnie jakoś wzięło... no...
Kiss Me zawsze jak dla mnie było piosenką stworzoną idealnie do sceny sexu w opowiadaniu, soł sory!
Widziałyście teledysk Kiss You? Boże, to jest genialne! *.*
To dziwne wiem, ale chyba nie rozgadam się tak jak ostatnio :D
Trzymajcie się i jeszcze raz przypomnę, że limit to wciąż 3 komentarze :D
Btw, dziękuję za poprzednie ;)
Trzymać mi się tam !
Wiśnia :D
- No przydało by się. - prychnęłam.
Złapał mnie za ramię i wychylił się, sprawdzając co się dzieje w salonie. Chłopcy w ich rodzaju spokoju oglądali film. Zerknął jeszcze na mnie, upewniając się, że nie ucieknę i pociągnął mnie w stronę schodów.
Zaprowadził mnie do swojej sypialni i posadził na łóżku, jak małą dziewczynkę.
Po raz pierwszy byłam w jego pokoju, kiedy panował tu porządek.
Jedną, najdłuższą ścianę zajmowała ogromna szafa. Obok niej były drzwi i okna balkonowe. Telewizor był po prawej stronie we wnęce, a na przeciwko niego wielkie i, jak mogę się domyślić, miękkie łóżko. Za nim, na ścianie widniała wspaniała fototapeta Londynu. Pięć kolorowych worków do siedzenia ,wypełnianych pianką, leżało niedbale obok stolika, na którym stało Playstation i mały wazonik z orchideą. Był również duży dywan. Jak można było się spodziewać po Zaynie - były to zlepki komiksów. Prawdziwa kolekcja komiksów natomiast, miała swoje miejsce na długiej półce nad łóżkiem.
Ale to co najbardziej mnie zaciekawiło, dojrzałam dopiero, kiedy odwróciłam się całkowicie plecami do stojącego naprzeciw mnie Malika.
Cała ściana, od góry do dołu, na szerokość około dwóch metrów, pokryta była zdjęciami z prawdopodobnie całego jego życia. Na środku znajdowało się największe zdjęcie - pierwsze zdjęcie One Direction.
Cały pokój zachowywał idealny kontrast czerwieni i czerni. Czyli był odzwierciedleniem charakteru Zayna...
Spojrzałam na bruneta z uwagą. Trzymał ręce na głowie i wpatrywał się w okno. Dosłownie sekundę później odwrócił się w moją stronę, i klęknął przede mną.
- Marta... - zaczął.
- Poczekaj chwilę. Nie mogę na ciebie patrzeć. - mruknęłam, złapałam go za ramię i pociągnęłam w stronę toalety.
Nawilżyłam kilka chusteczek wodą i delikatnie jeździłam nimi po szyi i policzkach Mulata.
- Paul po mnie zadzwonił. I dlatego po ciebie nie pojechałem. - mruknął, nerwowo przegryzając dolną wargę.
- Oh... więc zazdroszczę Paulowi tak świetnej czerwonej szminki. Wiesz może gdzie ją kupił? - spytałam spokojnym tonem.
Zayn przewrócił oczami, chyba mając nadzieję, że tego nie zauważę.
- Zdecydował, że plan wejdzie w życie dzisiaj. - powiedział, a moja ręka gwałtownie się zatrzymała.
Cofnęłam rękę. Mój wzrok najpierw bezcelowo błądził po kafelkach, a potem zatrzymał się na oczach Malika, pozwalając mi szybko zebrać myśli.
- Więc to ona...?
- Kazali jej, potrzebowali kilka zdjęć... Chociaż i tak ona zrobiła to.. z ochotą. - przełknął ślinę i rzucił mi ukradkowe, wystraszone spojrzenie.
Westchnęłam i oparłam się plecami o umywalkę.
- Czego nie można powiedzieć o tobie... - mruknęłam.
Zayn zwrócił się idealnie na wprost mnie. Słyszałam jak nabrał powietrza w usta.
- Więc nie jesteś zła? - zapytał cicho, uważnie mi się przyglądając.
Pokręciłam głową w zaprzeczeniu.
Malik uniósł ręce na wysokość mojej twarzy i przez chwile w niedowierzaniu kręcił głową. Na jego twarzy kryła się nuta ... szaleństwa.
- Boże, jak ja cię kocham. - wypowiedział, powoli wypuszczając powietrze.
Później szybko ukrył mnie w swoich ramionach, miażdżąc mi każdą możliwą kość.
- Dusisz mnie tą swoją miłością... - powiedziałam z trudem.
Wtedy zwolnił uścisk. Chwycił moją głowę w dłonie i czule musnął moje usta swoimi.
- Trudno jest być ideałem? - zapytał ni stąd ni zowąd. Zaśmiałam się cicho.
- O to samo mogłabym zapytać ciebie. - odpowiedziałam z małym uśmiechem.
- Oh, no tak, jestem czystym okazem perfekcji. - rzekł i zaczął pokazowo układać grzywkę, patrząc w lustro.
- Gdyby nie ja, cały czas łaziłbyś z czerwonymi śladami szminki na mordzie. Więc już nie taki czysty! - uniosłam brwi wysoko.
Wsparł ręce na biodra i popatrzył na mnie spod byka.
- To miało na celu mnie obrazisz? Boże, jaka ty jesteś odważna... - prychnął.
- No na pewno nie jestem takim mięczakiem jak ty. - powiedziałam.
Zayn sprawił, że zdecydowanie pożałowałam tych słów.
Z niesamowitą zwinnością, czym mnie zaszokował, przerzucił mnie przez ramię i poszedł do swojej sypialni. Rzucił mnie na łóżko, usiadł na mnie okrakiem i zaczął mnie łaskotać.
Śmiałam się fakt. Ale z jego zawziętości. Dziwacznie, wiem, ale...
- Ja nie mam łaskotek! - udało mi się wypowiedzieć.
- To dlaczego się śmiejesz?! - zapytał, ale odpowiedział mu mój kolejny wybuch śmiechu.
Przestał, zmierzył mnie morderczym spojrzeniem i usiadł na brzegu łóżka, z głową uniesioną do góry. Podniosłam się i podeszłam do niego na czworaka. Zaczęłam delikatnie całować go po szyi, powoli zbliżając się do kości szczęki. Wtedy jeszcze wyżej podniósł głowę, więc ugryzłam go w płatek ucha i usiadłam za nim. Odwrócił się, pchnął mnie, i położył się na mnie, podpierając się rękami na wysokości mojej głowy.
- I co by ci tu zrobić... - mruknął cicho, z fascynacją chłonąc oczami moją twarz.
- Ja, taka grzeczna, i zasługuję na karę? - zapytałam i wydęłam dolną wargę.
Zayn tylko szeroko się uśmiechnął. Pochylił się i zaczął czule całować moje usta. Nagle oderwał się, pacnął się płaską dłonią w czoło i zrobił zaciekawioną minę.
- Nie opowiadałaś mi jak nagranie! - zawołał, a ja przewróciłam oczami.
- Wybrałyśmy piosenkę i na sucho zaśpiewałyśmy ją kilka razy. Cher jest podekscytowana, chyba aż nad to.. a może po prostu ma okres. - uniosłam brwi wysoko.
- Mogłabyś się w końcu przełamać do tego śpiewania, wiesz... - pokręcił głową.
- A może ty zaczął byś grać w piłkę, hę? - powiedziałam tym samym tonem co on.
Popatrzył na mnie jak na wariatkę, wybuchnął śmiechem i położył się obok mnie.
- O Boże, ty to masz żarty... - odetchnął powoli.
Podparłam głowę na łokciu i uważnie przyglądałam się jego twarzy. Patrzył w sufit, ale kiedy się podniosłam, przeniósł swój wzrok na mnie.
Dobre pięć minut wpatrywaliśmy się w siebie, bez żadnego słowa. On cały czas patrzył w moje oczy, ja patrzyłam w jego.
- Wiesz o czym pomyślałem? - odezwał się cicho. Nie czekając na odpowiedź, kontynuował - Chciałbym naznaczyć, że jesteś moją drugą połową. Że to ty jesteś najważniejsza. I moja przede wszystkim.
- Naznaczyć? - powtórzyłam, nie za bardzo wiedząc o co chodzi.
- Chciałbym zrobić jakiś łączy tatuaż. - uśmiechnął się jak niegrzeczny chłopczyk. Rozbolał mnie łokieć, więc opadłam obok niego.
- Ty to masz pomysły. - mruknęłam. On za to, przybrał moją poprzednią pozycję.
- Więc się zgadasz? - zapytał podekscytowany.
- Jak duże to ma być? - spytałam po chwili namysłu.
- Małe! - rzekł przekonywującym tonem i opadł obok mnie. Chwilę później uniósł ręce w górę i ,,malował" palcami po suficie. - Na przykład... Ty miałabyś klucz, a ja kłódkę. Albo... ja bym miał jedną połowę serca, a ty drugą. I jakbyśmy złapali się za dłonie, serca by się złączyły... Co myślisz? - zwrócił głowę w moją stronę.
- Ciekawe. Ale może nie róbmy go teraz... Zrobimy go, jak oficjalnie będziesz z Perrie. Niech pomyślą, że to ona ma drugą połowę. - mruknęłam.
- Inteligenta, bystra, mądra, piękna, zabawna, miła i w ogólę... Dlaczego ja poznałem cię tak późno? - zwinnie zmienił temat.
Nie zdążyłam mu odpowiedzieć. Zamknął mi usta słodkim pocałunkiem. Ponownie położył się na mnie i wplątał dłoń w moje włosy. Druga dłoń powędrowała pod koszulkę. Oderwałam się ode jego ust i rzuciłam mu znaczące spojrzenie.
- Ty się nie zapędzasz czasem? - spytałam.
- A idź ty. - przewrócił oczyma.
Zrobiłam to samo, czym chciałam go trochę poddenerwować. Był złośliwy i strzelił mi z palców w brodę.
- Ała, to nie było fer ! - krzyknęłam oburzona i uszczypnęłam go w brzuch.
- Sory, że przeszkadzam, ale... Zayn, telefon ci dzwoni.
Przez to całe przekomarzanie się, nie usłyszeliśmy, kiedy do pokoju wszedł Niall z komórką Malika w ręce. Blondyn szybko wcisnął urządzenie w dłoń mulata i wyszedł, czerwony jak burak.
Dopiero teraz zauważyłam, że Zayn siedział obok mnie. Musiał odskoczyć, kiedy Horan się odezwał. Złapał moje spojrzenie i cicho się zaśmiał. Spojrzał na telefon i zmarszczył czoło.
- Nie oddzwonisz? - zapytałam po chwili.
- Nie, jesli to ważne, to zadzwoni jeszcze raz. - powiedział, po czym odłożył telefon na poduszki i utkwił spojrzenie we mnie.
Specjalnie zrobiłam krzywą minę, a on słodko się roześmiał.
- Naucz grać mnie na gitarze. - poprosił po krótkiej chwili.
- A tobie co do głowy znowu strzeliło? - spytałam, unosząc jedną brew wyżej. On tylko wzruszył ramionami.
- Nie wiem, po prostu myślę, że to się może przydać. - uśmiechnął się. - Jezu... - pacnął się w głowę. - Jestem debilem. Kiedy masz egzamin? - zapytał, a mnie zdziwiła taka nagła zmiana tematu.
- 4 stycznia...
- Dzień przed filmem? - powiedział to, co chciałam powiedzieć ja! Czasami dziwiła mnie, a wręcz przerażała ta nasza więź porozumienia.
- No tak.. dzień przed. - mruknęłam i poczułam wibracje telefonu.
Dzwonił Dylan.
- Nie masz nic przeciwko? - spytałam, unosząc telefon do góry. Zayn pokręcił głową, podniósł się i wyszedł z pokoju. Potrząsnęłam głową, kiedy zdałam sobie sprawę, że popatrzyłam na jego tyłek, i odebrałam połączenie.
- Cześć świrusie.
- No siema wariacie, jak tam? - odezwał się Dylan.
- A dobrze, a u Ciebie?
- Nie sory, ja nie umiem być słodki. Jutro o 12 chcę się z tobą widzieć jakoś koło London Eye. Zrozumiałaś? - powiedział swoim normalnym tonem.
- Jasne, szefie. - zasalutowałam, jednak zdałam sobie sprawę, że on tego nie widzi.
- Wiem, że zasalutowałaś... - zachichotał.
- Świnia! Do jutra! - zawołałam i rozłączyłam się.
Kiedy łapałam za klamkę, chcąc otworzyć drzwi, przyszedł sms.
,,Siostra, dawaj do domu, coś dla ciebie mam!"
Jasne Olaf, lecę ! Przewróciłam oczami, włożyłam moją tymczasową, średniowieczną Nokię do kieszeni spodni i otworzyłam drzwi. Zayn zszedł na dół, więc i ja tam poszłam.
Chłopcy dalej oglądali love Actually. Była właśnie scena przypominająca porno, więc nikt nie usłyszał, że muszę się zbierać. Oprócz Malika.
Ubrałam buty, zawiązałam szalik wokół szyi i sięgnęłam na wieszak, by wziąć płaszcz.
- Jesteś pewna, że nie trzeba cię odwieźć? - zapytał zatroskany Zayn.
Spojrzałam na niego wymownym wzrokiem i włożyłam płaszcz na siebie. Podszedł do mnie i, jak małej dziewczynce, zaczął powoli zapinać guziki. Z każdym zapiętym, wymawiał jedno słowo.
- Pamiętaj... że... bardzo... cię... kocham... i...zadzwoń...jak....dojedziesz. - zakończył słodkim całusem w usta.
Uśmiechnęłam się szeroko, stanęłam na palcach i pocałowałam go w czoło.
- Tylko pamiętaj. - pokiwał na mnie palcem.
Kiwnęłam głową i otworzyłam drzwi, a mroźne powietrze uderzyło w moją twarz.
- Jestem! - krzyknęłam i zaczęłam ściągać buty.
Olaf wyskoczył z kuchni i klasnął w ręce. Podbiegł do mnie i zaczął pchać mnie jak jakiś głaz. Nawet nie zdążyłam ściągnąć płaszcza.
- Ej, a ty co taki podgorączkowany ? - uniosłam ręce w niewiedzy.
- Bo nie mogę się doczekać ! - przestał mnie pchać, kiedy uderzyłam nogami o nogi krzesła.
Nie zabolało, ale i tak zaczął się śmiać. Uniosłam jedną brew w górę i spojrzałam na niego wyczekującym wzrokiem. On tylko przewrócił oczami, podszedł do mnie, ujął moją twarz w dłonie i skierował ją prosto na stół.
Leżała tam, zgrabnie opakowana w czerwony papier, paczka kształtu kwadratu, może prostokątu. Jego spóźniony prezent choinkowy dla mnie.
Rzuciłam mu krótkie spojrzenie a on zachęcił mnie kiwnięciem głowy. Chwyciłam paczkę w ręce i powoli zaczęłam rozdzierać papier.
Podarował mi telefon. Otworzyłam wieczko kartonu. Musze dodać, że nie był to byle jaki telefon...
- Pomyślałem, że taka gwiazda jak ty, nie może wozić się z tą starą Nokią... - mruknął, z rękami splecionymi za plecami.
Chwyciłam komórkę w ręce i delikatnie gładziłam ją długimi palcami.
- Ja nie mogę, jeszcze nigdy nie jarałam się zwykłym telefonem wiesz? - spojrzałam na niego. Uśmiechnięty był od ucha do ucha, co najmniej.
Podeszłam do niego, cmoknęłam w policzek i uściskałam mocno.
- Leć na górę i się pobaw, wiem że na to czekasz. - mrugnął do mnie okiem, a ja strzeliłam mu mukę.
Reszta wieczoru była typowo zmulająca. Nauczyłam się obsługiwać nowy nabytek, poćwiczyłam trochę scenariusz, straciłam czas przy komputerze...
Ubrana w ciepłe, wełniane skarpety i sweter z norweskim wzorem, z herbatą w ręku, usiadłam na szerszym parapecie i zaczęłam grać na gitarze.
Skończyłam grać piosenkę, którą nagrywam z Cher, kiedy moja szyba dostała małym kamieniem na ryj. Serce ze strachu i zaskoczenia podskoczyło mi do gardła. Wyjrzałam na taras, znajdujący się piętro niżej, a szyba zaparowała pod wpływem mojego oddechu.
Kolejny raz przestraszyłam się, kiedy zadzwonił telefon. Nie była przyzwyczajona do nowego dzwonka. Zanotować : trzeba zmienić dzwonek w nowym telefonie.
- Halo?
- Jestem najgorszym chłopakiem na świecie, ale... wpuścisz mnie? - usłyszałam głos Zayna po drugiej stronie.
- Tylko nie rzucaj we mnie kamieniem, kiedy otworzę ci drzwi. - poprosiłam z przekąsem.
- Ani się ważę. - rzekł i rozłączył połączenie.
Odłożyłam gitarę w kąt i zbiegłam na dół. Światła były pogaszone, więc Olaf musiał pójść już spać. Otworzyłam po cicho drzwi i wpuściłam Zayna do środka. Zanim zdążyłam je zamknąć, przykleił się do moich ust.
- Chodź na górę, nie będziemy tu tak stali. - mruknęłam, kiedy udało mi się od nich oderwać.
Malik ściągnął zimowy ubiór i buty i poszedł za mną na górę.
Zamknęłam cicho drzwi od mojego pokoju, odwróciłam się i spojrzałam na bruneta, który stał na środku pokoju i wpatrywał się we mnie żarliwym wzrokiem.
- Jesteś najseksowniejszą osobą na świecie w tym swetrze. - powiedział cicho. Przewróciłam oczami.
- Dzięki. - mruknęłam. - Jaką masz do mnie sprawę, najgorszy chłopaku na świecie? - zapytałam, uśmiechając się kokieteryjnie.
- Już dawno miałem ci to powiedzieć, ale jakoś wyleciało mi z głowy. - podszedł do mnie i z tylnej kieszeni spodni wyciągnął mały papier. Podał mi go, obserwując mnie bacznie.
- A to co? - zapytałam.
- No otwórz, po ci się pytasz. - mruknął złośliwie.
Dźgnęłam go palcem w brzuch i otworzyłam małą kopertę.
Zaproszenie
Mamy zaszczyt zaprosić pannę Martę Cherry na imprezę inaugurującą nowy 2014 rok. Świętowanie rozpoczynamy o godzinie 20:00, jednak jako że należy pani do naszego bliższego grona, jest pani proszona o przyjście nieco wcześniej (wiem, że znasz przepis na ciasto marchewkowe. L.) Prosimy zabrać wygodne buty, dobry humor i Pod spodem był podpis każdego z członków zespołu i ...
- To są odciski palców? - zapytałam, pokazując bliżej kartkę Zaynowi. Uważnie się im przyjrzał i kiwnął głową.
Zaśmiałam się pod nosem.
- Ty to skreśliłeś? - ponownie zapytałam, tym razem wskazując na ,,gumki bo Zayn nie ma!".
- No... - odpowiedział dość nieśmiało, kładąc rękę na karku.
Zaśmiałam się jeszcze raz i schowałam zaproszenie do szuflady biurka. Już miałam się odwracać, kiedy poczułam ręce Malika na swojej talii. Powoli zaczął całować mnie po szyi...
- Miałam się jeszcze zapytać.. najgorszy chłopaku na świecie... to my już tak oficjalnie? - odwróciłam się powoli i spojrzałam w oczy mulata.
- Nie rozumiem pytania. - powiedział i zmarszczył brwi. Jego wachlarz rzęs, tak uroczy, w tak cudowny sposób zdobił jego czekoladowe, głębokie oczy...
MJUZIK.
- Mówię głupoty od rzeczy... - szepnęłam i zatopiłam się w jego malinowych, ciepłych ustach.
Cały czas się całując, powoli doszliśmy do łóżka. Pchnęłam go, dość mocno, tak, że kiedy wylądował, miał bardzo zadziorną minę. Usiadłam na nim okrakiem i dłońmi jeżdżąc po jego ciele, zaczęłam go całować. Po krótkim czasie jego jedna dłoń powędrowałam pod mój ciepły sweter, druga zaś, chciała go dość szybko ściągnąć. Pomogłam mu trochę, a w zamian za to on przerzucił mnie na dół. Zaczął czule pieścić cały mój brzuch, dekolt i szyję. Ja bawiłam się jego czarnymi włosami. Nie bawił się w wspólne rozbieranie i samodzielnie pozbył się swojej koszulki. Jak mogłam żyć w tej piekielnej nieświadomości, że można mieć tak idealną klatkę piersiową? Jednak później nie pozwolił mi ściągnąć spodni dresowych. Sam to zrobił. Ponownie dorwał się do moich ust, bawiąc się tym samym moimi rozpuszczonymi włosami. Rozpięłam jego pasek, a on gorączkowo ściągnął spodnie. Wspólnymi siłami podsunęliśmy się trochę wyżej, bo byliśmy na skraju łóżka.
Nagle Zayn, gdy leżeliśmy już w samej bieliźnie, zablokował mi ręce. Spojrzał mi prosto w oczy i z pewnym siebie uśmieszkiem zapytał:
- Jesteś tego pewna jak niczego innego? - uniosłam brew, i spojrzałam na niego z małym zdziwieniem. Westchnęłam.
- Jestem tego pewna, jak tego, że mamy zimę, że jesteśmy w Londynie, że masz czarne, lśniące włosy, że Ed ma świetny głos, że zawsze byłam dobra z historii, że mam niebieskie oczy, że jesteś najcudowniejszym człowiekiem na ziemi i że cię kocham, jak nigdy i nikogo innego. - skończyłam z małym uśmiechem.
- A tak bardzo chciałem ci przerwać po tym Edzie... - mruknął, uśmiechnął się i wpił się w moje usta.
Teraz już bez wahania ściągnął moje majtki. Nawet nie wiem skąd, ale miał w ręku przygotowaną prezerwatywę. Nie użył jej jednak od razu. Z pocałunkami zjechał niżej, przez stanik, brzuch i biodra, do mojego intymnego miejsca.
- Zayn... nie chcę. - powiedziałam.
Uniósł głowę i spojrzał na mnie ze zmarszczonym czołem.
- Ale, że... Aaaa... - po chwili dopiero zrozumiał o co mi chodzi. Uśmiechnęłam się i tym razem to ja wzięłam górę.
Zrobiłam mu kilka małych malinek na szyi. Podniecenie powoli przebijało wszystko i Zayn też to wyczuł, dlatego szybko założył gumkę i znów wylądowałam na dole. Objęłam jego biodra swoimi nogami, by było wygodniej.
Cały czas uparcie patrząc w moje oczy, delikatnie wszedł, jakby się bał, że mnie zaboli, jakbym robiła to pierwszy raz... Uśmiechnął się czule i znów zaczęliśmy się całować. Masowałam jego plecy, a gdy czasem wchodził zbyt głęboko, wbijałam paznokcie w jego śniadą skórę. Poruszał się coraz szybciej. By mnie lepiej czuć, złapał na moją dłoń i splótł nasze palce, ponad moją głową. Teraz w stu procentach byliśmy jednością, bo każde z nas mogło to poczuć. Złączeni miłością w jej przepięknym akcie. Przeszedł, po raz któryś tego wieczoru, z pocałunkami na szyję. Zaczęłam dyszeć i dobrze słyszałam, że on też. Jego ruchy się pogłębiły, i stały się dużo szybsze. Był o wiele lepszy niż Harry czy Niall. Miał w sobie wszystko to, co oni mieli i to, czego nie mieli. Był moim dopełnieniem. Oderwał się od mojej szyi i namiętnie całował moje usta. Byliśmy coraz bliżej, prawie na końcu... W końcu zwolnił, maksymalnie wbijał się, jak tylko najgłębiej mógł. I wtedy przyszła ta cudowna rozkosz. Zwolnił całkowicie. Przez chwilę nie odzywał się, chował głowę w mojej szyi. Oddychaliśmy głęboko. W końcu podniósł głowę i spojrzał głęboko w moje oczy. Uśmiechnął się i czule mnie pocałował. Wyszedł, ogarnął te... rzeczy w chusteczkę i weszliśmy razem pod kołdrę. Przytuliłam się do jego torsu, czując i słysząc każde bicie jego serca. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Kocham Cię. - wyszeptał.
____________________________________________
No, także tego... :D
Przepraszam za małe porno, coś mnie jakoś wzięło... no...
Kiss Me zawsze jak dla mnie było piosenką stworzoną idealnie do sceny sexu w opowiadaniu, soł sory!
Widziałyście teledysk Kiss You? Boże, to jest genialne! *.*
To dziwne wiem, ale chyba nie rozgadam się tak jak ostatnio :D
Trzymajcie się i jeszcze raz przypomnę, że limit to wciąż 3 komentarze :D
Btw, dziękuję za poprzednie ;)
Trzymać mi się tam !
Wiśnia :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)