czwartek, 17 stycznia 2013

Part 39

Wiem, skarby wy moje najdroższe, że nie czytacie posłowia, dlatego wielkimi, kolorowymi literami wam tutaj naskrobię, że od dziś LIMIT TO 4 KOMENTARZE. Ale mimo wszystko prosiłabym, żebyście jednak to posłowie przeczytały bo jest tam dość ważna informacja.
 Dziękuję, pozdrawiam :)
______________________________________________

Wstałam rano bardzo wcześnie, co jak na mnie, jest ... cudem. Nie ma innych słów, żeby to określić. Wstałam, jakbym dostała pozytywnego kopa w dupę, jakby ktoś wlał mi gorącą kawę do życia, jakbym narodziła się na nowo.
Końcówka roku, a ja dopiero się budzę, o ironio...
Tak więc, powracając... wstałam, cmoknęłam Zayna w policzek, ubrałam się i jak poparzona zeszłam na dół. Tak jak ostatnio, panowała szarówa za oknem i Olaf jeszcze spał. Wypiłam szybko kawę i wyszłam z domu. Na spacer. Ot tak. I już.
Przez głowę przemknęła mi myśl, żeby pobiegać... Tak dla zdrowia. Zrobiłam więc jedną rundkę dookoła najbliższego parku i wróciłam do domu. Rzuciłam kluczę na komodę, ściągnęłam buty i kurtkę i poszłam do kuchni.
- A ty gdzie się rano szlajasz? - zapytał Zayn, wstając od stołu. Obsłużył się i zrobił sobie kawę.
- Pobiegać byłam. - odpowiedziałam i podeszłam do Malika.
Cmoknęłam go w usta i podeszłam do lodówki. Otworzyłam ją i zastanawiałam się, na co mam ochotę.
- Jakieś plany na dziś? - zapytał.
Zamknęłam lodówkę, wiedząc, ze i tak nic z niej nie wyciągnę. Sięgnęłam za to do szafki i wyciągnęłam batonik musli. Usiadłam przy stole, na przeciw Mulata i ugryzłam wafelek. Zrobił pytającą minę.
- Umówiłam się z kolegą. - mruknęłam i rzuciłam mu ukradkowe spojrzenie.
- Żartujesz? - powiedział piskliwym, oburzonym wręcz sykiem.
- Zayn pomyślałam, że dobrze by było, gdybym ja też miała przykrywkę... Żeby nikt nie wyczaił, że jesteśmy razem. Ja będę widywana z Dylanem, ty z Perrie. A z resztą to tylko kolega ze studiów, nie widziałam go kupę czasu, przyjechał z Chorwacji po świętach i chce się spotkać.
- Jest gejem? - zapytał. Spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Nie, nie jest. - odpowiedziałam ze śmiechem.
- Czyli pozostanę przy tym, że jestem zazdrosny. - mruknął i spuścił głowę w dół.
- Daj spokój. - rzekłam, przeżuwając batona. - A ty jakie plany?
- Mamy dziś próby do trasy... Zabiorą mi cały dzień i nie będę miał dla ciebie czasu... - mruknął zawiedziony.
- Ja też nie znajdę dziś czasu... Jadę nagrywać z Cher... Chyba, że mamy to samo studio - spojrzałam na niego z nadzieją. On pokręcił głową. Westchnęłam.
Obydwoje mieliśmy markotne miny. I tak było przez następne dwa dni. Ja w studio, on w studio, ja próby, on próby... Ja wieczorami ćwiczyłam scenariusz i chwyty, on dbał o swój głos i sprawność fizyczną, chodząc na siłownię. Czasami też wyszedł na pokaz z Perrie, dał sobie zrobić zdjęcie i znów wracał do ćwiczeń. A gdy ja miałam czas, wychodziłam na kawę z Danielle czy Ellie, które były w podobnej sytuacji. Dwa dni siedzenia na telefonie bez przerwy, czekając na krótkiego sms ,,Mam czas, zaraz będę, zobaczymy się". Ale nic takiego nie miało miejsca. Jedynie nocne, bardzo długie rozmowy przez telefon, czego skutkiem był ból głowy i zmęczone, podkrążone oczy.
Dopiero w poniedziałek, 30 stycznia, gdy wyszłam ze studia i zobaczyłam srebrne auto Malika, szczery uśmiech zmajaczył się na mojej twarzy. Na szczęście nie padał deszcz.
Stał, oparty o samochód, w czarnych okularach, czapce i papierosem w ustach. Przyspieszyłam kroku. Nagle Zayn uniósł ręce, skreślił swój uśmiech i naciągnął wargi w dół. Potem ukradkiem wskazał palcem w prawo. Stała tam grupka paparazzi. Zrobiłam więc poważną minę i podeszłam do niego.
- Cześć. - powiedział wesołym tonem. - Chciałbym dać ci buziaka, no ale... Wynośmy się stąd. - zarządził i wyrzucił niedopalonego papierosa do kanału.
Pokiwałam głową i wsiadłam do auta od strony pasażera. Zayn nic nie mówiąc, uruchomił silnik i ruszył. Dopiero za trzema zakrętami i kilkoma spojrzeniami w lusterka spojrzał na mnie i odezwał się.
- No opowiadaj, jak idzie? - uśmiechnął się szeroko.
- Mój wokal jest już praktycznie skończony. I nie wierzę, że to powiem, ale... podoba mi się. - rzekłam dość nieśmiało. - A gdzie mnie zabierasz? - zapytałam, zmieniając temat.
- W sumie to... jeszcze nie wiem, na pewno w jakieś zaciszne miejsce. Masz trochę czasu prawda? - spojrzał na mnie z nadzieją.
- Chciałam iść do jakiegoś sklepu, po sukienkę na jutro, ale... to nie ucieknie, w przeciwieństwie do ciebie. Więc mam wolny cały wieczór. - wzruszyłam ramionami.
- Mam ... coś dla ciebie. Później zabierzesz ten czarny karton z tylnego siedzenia, tak apropo sukienki, ok? - mruknął tajemniczo.
- Wiesz dobrze, że nie lubię prezentów. - rzekłam z wyrzutem.- Czy w środku Londynu jest jakieś ciche miejsce? - zapytałam ze śmiechem, kiedy skręcił w stronę centrum.
- Wpadłem na pewien pomysł. - powiedział ucieszony i wyciągnął swój telefon.
Nie wnikałam, przecież i tak dowiedziałabym się, gdzie jedziemy. Odpowiedzią było... Tower of London.
Nie odzywał się. Ja też nie, moja ciekawość i szok zablokowały mi język. Tym razem nie zwiedzaliśmy wszystkich sal. Od razu skierowaliśmy się w stronę schodów. I znów dwie setki do przejścia... Zadyszani, weszliśmy na dach i spojrzeliśmy w górę. Bezchmurne niebo odsłoniło całą, przepiękną szatę gwiazd, które nadawały niepowtarzalny urok. Zerknęłam na środek dachu... Tak jak ostatnio, leżał tam koc, koszyk i kilka świeczek oraz fioletowe róże.
- Zaskakujesz mnie. Nie wiedziałam, że jesteś sentymentalny. - powiedziałam cicho, bardziej do siebie niż do niego.
Czułam na sobie jego wzrok. Chwilę później stanął przede mną, uśmiechnięty od ucha do ucha. Złapał mnie za dłonie i patrząc w moje oczy, poprowadził mnie na środek dachu. Uklęknął, przy czym ja musiałam zrobić to samo. Po kolei zapaliliśmy wszystkie świeczki. Urok tego miejsca przechodził samego siebie.
- Kiedy byliśmy tutaj razem w październiku, uświadamiałaś mi, jak wielki błąd zrobiłem, kiedy zostawiłem cię z Niallem a sam poszedłem do Diany. Uświadamiałaś mi, jakim głupcem byłem. I że mogło być inaczej od samego początku. Wybrałem to miejsce pod wpływem chwili, po prostu, patrząc w te twoje niebieskie oczy. I zdałem sobie sprawę, że muszę ci coś obiecać właśnie tutaj... - uklęknął przede mną na jedno kolano, a ja ze strachu aż zasłoniłam buzię jedną dłonią. Bo drugą chwycił Zayn...
- Marta, chcę ci obiecać, że ze względu na wszystko, moja miłość do ciebie nie będzie miała końca. Nie ma żadnych granic, jest nieskończona jak głębia w twoich oczach, nieskończona jak moja próżność, nieskończona jak głód Nialla... Więc chciałbym ci obiecać, że mimo wszystko zawsze będę cię kochał. Nie ważne co się wydarzy. Zawsze. - zakończył swoje wyznanie małym uśmiechem.
A ja myślałam, że zaraz wybuchnę płaczem. Dodając do tego to, że przez cały czas parzył mi w oczy.
Powoli wyciągnął z kieszeni kurtki małe, granatowe pudełeczko. Otworzył je i chwycił w dwa palce tak cudowny pierścionek, że nie jestem w stanie tego opisać. Nawet nie poczułam, kiedy wkładał mi go na jeden z palców lewej dłoni. Nie mogłam z siebie wydusić słowa. Zayn odebrał to chyba w zły sposób, bo uniósł mój podbródek tak, bym spojrzała mu w oczy.
- Słońce, coś nie tak? - zapytał zmartwionym tonem. Wypuściłam powoli powietrze z płuc, mając nadzieję, że moje ciśnienie trochę spadnie.
- To nie były oświadczyny, prawda? - spytałam z nadzieją. Malik zaśmiał się cicho.
- Niee, mam dopiero 20 lat, daj mi pożyć. - odpowiedział a ja odetchnęłam.
Rozłożyłam ręce i przytuliłam go mocno.
- Kocham cię. - szepnęłam.
- Ja ciebie też. - odpowiedział, a reszta wieczoru była taka, jaka miała być - cudowna, tylko ja i on, bez żadnych przeszkód, zatopieni w swej gorącej miłości.

*

- Olaf, dawaj ! - krzyknęłam z całych sił.
Poskutkowało, bo po chwili mój brat zbiegał po schodach z niezawiązanym krawatem dyndającym pod szyją.
- Jestem.. - wydyszał, stając obok mnie.
- Super, a teraz powiedz mi, czy te wszystkie wstążki z tyłu są dobrze zawiązane. - powiedziałam rozkazującym tonem i odwróciłam się do niego plecami.
- Żeś se sukienkę wybrała... - mruknął.
-Wiesz dobrze, że Zayn kupił mi ją specjalnie na dzisiaj. - łaskawie mu przypomniałam.
- Czy ty aby czasem nie jesteś od niego uzależniona? - zapytał.
W tym samym czasie skończył wiązać wstążki w mojej sukience, więc odwróciłam się i rzuciłam mu mordercze spojrzenie. Sekundę później, zadzwonił dzwonek do drzwi. Więc już bez gadania, ja, Olaf, Adrian i Megan pojechaliśmy w stronę willi chłopców.

- Ja pier... Jak dużo gwiazdeczek ma tutaj być? - zapytała Megan, kiedy podjechaliśmy na mały parking. Dosłownie każde miejsce zajmowała limuzyna. Biała, czarna, szara, wszystko jedno, była ich masa.
Ranga tej imprezy jeszcze bardziej dała o sobie znać kiedy weszliśmy do środka. Od razu tłum pracowników rzucił się na nasze płaszcze, a cała reszta, podeszła, trzymając w ręku tace z napojami i wymachując nam nimi przed nosem. Z grzeczności wzięliśmy po lampce szampana i przeszliśmy do salonu, który ciężko było poznać. Dekoracje były nieziemskie, ale czy to wszystko nie było za sztuczne? Byłam raczej przyzwyczajona do panującego tutaj bałaganu...
- Tutaj też musimy udawać. Pięknie wyglądasz. Zaprosiłaś Dylana prawda? - usłyszałam szept za swoimi plecami. Odwróciłam się i ujrzałam przystojnego Zayna Malika. Wyglądał nieziemsko.
- Dziękuję. Zaprosiłam, powinien być lada chwila. A Perrie tu jest? - zapytałam. W odpowiedzi kiwnął głową.
- Zobaczymy się później, kiedy ludzie będą bardziej podpici. - uśmiechnął się pociesznie i odszedł w stronę podestu z kapelą, którą dopiero teraz zauważyłam.
Westchnęłam. I .. Możecie się śmiać, no ale co JA, mogłam zrobić? Oczywiście, że podeszłam do barku. Procenty procenty procenty, tylko to słowo szalało w mojej głowie. Wykluczając imię pewnego uroczego Brytyjczyka, to pewne.
- Whiskey poproszę. - mruknęłam do barmana, nawet na niego nie patrząc.
Po chwili dostałam elegancką szklankę ze złotym napojem, kolorową parasolkę i małą karteczkę. Było na niej napisane... Głowa do góry.
Przez chwilę czarne myśli ogarnęły moją chorą głowę i nie ukrywam - przestraszyłam się. Pomyślałam, że to kolejna pułapka Karoline. Postanowiłam nie być jednak tchórzem i podniosłam głowę do góry. Nie było klientów, więc barman stał przede mną i gapił się, jak w święty obrazek.  Chwila, czy to nie...
- Brian? O cholera, skąd ty się tu wziąłeś ?! - zawołałam zaskoczona, kiedy mój geniusz przycisnął przycisk ,,włącz rozpoznawanie twarzy". Brunet tylko zaśmiał się głośno.
- Jeszcze mnie pamiętasz? - zapytał jakby z wyrzutem, jednak wciąż się uśmiechał.
- Daj spokój! Co u Ciebie? Jest z tobą Ariana? - posypałam pytaniami, wychylając się zza lady, opierając się na łokciach.
- Łazi gdzieś między stolikami. Jakoś się trzymamy, biznes się rozhulał, otworzyliśmy drugi klub... Wszystko się kręci - odpowiedział z uśmiechem.
- To wspaniale! - ucieszyłam się szczerze. - A czy... Karoline jeszcze u was pracuje? - zapytałam, ni stąd ni zowąd.
- Nie. - odpowiedział krótko i zabrał się na wycieranie blatu. - Dawno temu się zwolniła. - mruknął, a ja pokiwałam głową.
Na miejsce obok mnie wsunął się Dylan i szturchnął mnie ramieniem.
- Co ty taka? Rozchmurz się, i to już! Kolejkę poproszę i idziemy tańczyć. - zarządził, mówiąc jednocześnie do mnie i do barmana.
Westchnęłam, jednak wiedziałam, że muszę to zrobić. Wytłumaczyłam całą sytuację Dylanowi, kiedy ostatnio się widzieliśmy. Bez wahania się zgodził. Powiedział, że nie mógłby przepuścić takiej szansy trafienia na kolorową okładkę. Coś w tym jest... Może dostanie jakąś dobrą rolę w filmie czy coś i nie będzie musiał się męczyć z Washfounem? Ja jednak wiedziałam, ze w głębi duszy zrobił to z żyłki przyjaźni.
Brian nalał nam wódki do barwnych kieliszków. Wzięliśmy je do ręki i spojrzeliśmy na siebie. Nie musieliśmy mówić głośno naszych intencji, po prostu kiwnęliśmy głowami i przechyliliśmy kieliszki, tak, że zawartość wlała się do naszych ust. Żeby było lepiej.
Odstawiliśmy małe naczynia z delikatnym brzdękiem i ruszyliśmy na parkiet, świętować zakończenie tego, z jednej strony, żałosnego, z drugiej strony, wspaniałego roku.

Po przetańczonych kilku piosenkach z Dylanem, zadyszana, znów poszłam w kierunku baru. Irytowały mnie te obściskiwanki na pokaz. Nie że Dylan się narzucał, czy coś, był w porządku, nie był tanim, obleśnym podrywaczem, ale moja psychika też ma granice.
Już z daleka mogłam zobaczyć, że przy barze siedzi Harry i.. ktoś. Podeszłam, i kiedy siadałam, przejechałam ręką po jego ramieniu.
- Jak się bawisz? - zapytał, uśmiechając się przyjaźnie.
Kiwnęłam głową ze znaczącym spojrzeniem. Zrozumiał, więc nie wnikał.
- Poznaj Eda. - powiedział krótko, przesuwając się i odsłaniając mi swojego rudego przyjaciela.
- Cześć, Ed. - przedstawił się z szerokim uśmiechem.
- Marta, ale jednak wolę Cherry. - uśmiechnęłam się i podałam mu dłoń.
- Czy to ty jesteś tą niesamowitą przyjaciółką tych pięciu idiotów, która świetnie gra na gitarze i śpiewa? - zapytał, opierając się łokciem na ladzie, by lepiej mnie widzieć.
- No wiesz co! A znamy się tak długo... - mruknął Harry, pokręcił głową i zamówił kolejkę dla każdego.
I znów kieliszki poszły w górę. Wzdrygnęłam się i odpowiedziałam:
- Bez przesady, ale tak, jestem przyjaciółką tej bandy idiotów.
- Nie masz nic przeciwko, jeśli złożę ci propozycję? - rzucił krótkie spojrzenie w moje oczy.
- Zależy czego ona dotyczy, prawda? - uniosłam brwi wyżej.
- Zaśpiewajmy teraz coś razem. Znajdzie się Nialla, jestem pewny, że pożyczy ci swoją gitarę. - wyszczerzył się.
 I tak trafiliśmy razem na podest. Niallera znalazło się szybko, bez problemu też pożyczył mi swoją gitarę. Członkowie kapeli poszli się napić, a ja i Ed przejęliśmy stery.
- Jesteś aktorką, więc na pewno masz dobre gadane. Zapowiedz nas. - powiedział spokojnie i delikatnie szarpnął struny swojej gitary.
- Cześć, mam nadzieję, że dobrze się bawicie. Zwolnimy teraz trochę tempo, nie miejcie nic przeciwko i nie uśnijcie, proszę. - powiedziałam do mikrofonu i uśmiechnęłam się. Wzruszyłam ramionami, kiedy Ed popatrzył na mnie jednoznacznie.
Tłum, po wysłuchaniu mnie, zaklaskał, a my zaczęliśmy grać niestandardowo piękne Give Me Love.
Zaczął mój nowy kolega, a ja wzrokiem przeszukałam ludzi. Zayn stał oparty o framugę drzwi, obok tej pięknej paprotki, która świetnie pasowała do wystroju wnętrza, i obok... nieco mniej pięknej Perrie Edwards. Uśmiechnął się, widząc, że na niego patrzę. Przełknęłam ślinę i dołączyłam do Eda.

I kolejna godzina przy barze. Kolejna godzina wytańczona z Liamem, Louisem, Harrym czy oczywiście Dylanem. Kolejna godzina patrzenia jak Zayn ujawnia się aktorsko, udając, jak bardzo zależy mu na Perrie. Nie robiąc z siebie młodej alkoholiczki, zabrałam swojego drinka i poszłam w kierunku stolika, przy którym siedziała Danielle i Ellie.
- Powiesz nam, co się dzieje? - zapytała Dan. Ona i El patrzyły na mnie w ciszy z wyczekującym wzrokiem i poważnymi minami.
- Sprecyzuj pytanie. - poprosiłam z uśmiechem.
- No.. Z tobą i Zaynem. Myślałam, że jesteście razem, a od kilku dni w prasie widzę jego zdjęcia z Perrie, a dzisiaj widzę ciebie przytulającą się do jakiegoś wysokiego przystojniaka... Nic nie rozumiem. - powiedziała Ellie. Westchnęłam.
- Dziewczyny, przepraszam, ale nie mogę wam nic powiedzieć. To znaczy... Nie dziś i nie tutaj, jest za dużo ludzi. Obiecuję, że wszystko wam wyjaśnię. Liam czy Lou nic wam nie mówił? - uniosłam brwi w górę.
- Nic a nic... - mruknęła Danielle, a ja wypiłam drinka do końca.
- Przepraszam, idę do toalety. - powiedziałam na odchodne i udałam się we wcześniej wspomnianym kierunku, przepychając się przez tańczący tłum.
Na szczęście nie była zajęta. Zapaliłam światło, zamknęłam drzwi i oparłam się rękami o umywalkę, ze spuszczoną głową. Odkręciłam zimną wodę, zmoczyłam dłoń i położyłam ją na karku, robiąc małe krążenia głową.
- Czym się tak stresujesz? - usłyszałam głos za sobą.
Podskoczyłam w miejscu ze strachu i natychmiast się odwróciłam.
- Karoline. - wydukałam.
- Wiem jak mam na imię. Nie bój się. Dzisiaj nie będę ani cię zastraszać, ani żądać. Dzisiaj chcę cię pochwalić. - powiedziała stonowanym głosem, z rękami splecionymi na plecach, podchodząc powoli w stronę drzwi.- Cieszy mnie to, że nie jesteś już z Zaynem. I wiesz... zdecydowałam, że pogodzę się z twoją sławą przez minutę. Możesz grać w tym filmie. - uśmiechnęła się szyderczo i otworzyła drzwi.
Postawiła jedną nogę za progiem, jednak głowę ponownie zwróciła w moją stronę, jakby nagle sobie o czymś przypomniała.
- Aa... I uważaj, niektóre samochody szwankują ot tak. - zaświergotała i odeszła, lekko domykając za sobą drzwi.
__________________________________________

Bla bla bla, nudzi mnie ten blog i dostaję tonę kompleksów, jak czytam co niektóre opowiadania.
Im szybciej skończę tym lepiej, tym bardziej, że macie to wszystko w dupie i nie komentujecie :)
Tak, jestem na was wkurzona, zła i w ogólę, dlatego od dziś limit to 4 komentarze :)
Ale no... zdałam sobie sprawę, że ludzie są dość pazerni i nie lubią niczego dawać za darmo, lubią dostawać cokolwiek, za to, co robią dla innych (Kolorowy mnie tego nauczył xd) i dlatego też każda osoba która podpisze się nickiem z TT będzie dostawała Shoutout na moich trzech kontach. Pewnie sobie myślicie
- Wypier*****, masz jakieś 150 followersów, co mi to da bla bla...
No więc ja wam na to powiem, że mam jedno, na którym jest prawie 3,5K, więc... :)
Dla niektórych ci cali followersi stanowią niemal rangę IQ i są niesamowicie ważni, więc jakoś muszę zachęcić, nie? No bo co ja mogę wam zaoferować?
DAWAĆ NUMERY KONTA, JUŻ BIORĘ SIĘ ZA PRZELEWY.
W żadnym wypadku nie chcę was obrazić, nie bierzcie tego do siebie haha :D
Pozderki i bajochy.
Wiśnia :D
PS : Jestem pewna, że przy następnym posłowiu będę was przepraszać za moją spinę -.-


Ten przystojniak ma już calusie 20 lat! Jojć ! :)

5 komentarzy:

  1. Nie no.
    Ta Karoline to jakaś ciota, weź ją zabij. Nawet jeśli ma na imię tak, jak ja.
    Ech, to ukrywanie się Zayna i Cherry jest całkiem zabawne! Od początku wiedziałam, że to będzie dobry pomysł.
    Nie wiem czemu, ale polubiłam paprotkę, obok której stał Zayn...

    Nie chcę niczego w zamian za komentarze! Kurde, ile razy mam Ci pisać, że zasługujesz? Powinnaś mieć co najmniej 158558.
    Chyba, że będę pisać z anonimowego...

    Przepraszam, miał być jakiś mądry kom, a tutaj i tak - żałosne wywody Pokornej. Wybacz.

    Życzę weny, i pisz mi tą czterdziechę w trybie now!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurwakurwakurwakurwa Marta ! Zaskakujesz :DD ahhh, uwielbiam twój przecudowny styl pisania no i oczywiście te genialne pomysły przez które mam ciary na plecach.:3 awwww Zayn z tym pierścionkiem był słodki.<3 Myślę tak sobie jak rozwiniesz wątek Karoline i Cherry. Umm.. no i taki komunikat do czytających :CZYTAĆ TO DO CHOLERY BO WAS ZNAJDĘ !!! Uhhh czy wam tak cieżko wystukać jeden komentarz który mógłby uszczęśliwić bardzo ale to bardzo autorkę tego wspaniałego opowiadania ? Jesteście wredni..kurewko wredni. :cc

    OdpowiedzUsuń
  3. jak zwykle zaskakujesz i jak zwykle ciekawie ;) zgadzam się z tymi wyżej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super uwielbiam Twoje opowiadanie :) już nie mogę się doczekać następnego partu :D

    OdpowiedzUsuń
  5. denerwuje mnie ta Karoline -.-
    xoxo

    OdpowiedzUsuń