sobota, 26 stycznia 2013

Part 41

 Może proszę o dużo, ale przeczytacie posłowie? Jest tam ważna informacja, a nie chcę, żeby później nie było nieporozumień bądź pretensji. Dziękuję i miłego czytania :) 
 *skomentuj proszę, ale nie mówię tego głośno*

 _________________________________________________

- Marta, twój telefon! - krzyknął Aaron.
Odłożyłam kawę z powrotem na stolik i ruszyłam w stronę wołającego mnie asystenta reżysera. Chłopak z uśmiechem podał mi telefon i z plikiem papierów w ręce, ruszył w stronę planu.
- Słucham? - odezwałam się, odwróciłam się na pięcie i poszłam do swojego stolika.
- Cześć, o której kończysz? - spytał Zayn.
Dziś był piątek. Więc znów nie widziałam się z nim prawie cały tydzień. A już jutro wyjeżdżali w trasę. Była godzina 11 rano, a ja od trzech godzin byłam już na planie... Tęskniłam i to cholernie.
- Nie wiem Zayn, ale zrobiliśmy już trochę, myślę, że o 17 będę wolna. Coś się stało? - zapytałam dla pewności.
- Nie, ale mam zaległą niespodziankę. No i nie widzieliśmy się dawno, a ja tak strasznie tęsknię... I mam dzień wolny, więc jak tylko się obudziłem, to od razu pomyślałem o tobie... - posłodził tak, że pewnie myślał, że zapomnę o tej ,,niespodziance".
- Zayn, wiesz dobrze, że nie...
- Nie lubisz prezentów, wiem mamooo. - przerwał mi i jeszcze bezczelnie mnie przedrzeźniał! - A nie mogłabyś się urwać wcześniej? Bo.. ten tego.. No wiesz... - zaczął kręcić.
- Planujesz coś na wieczór? Jak się domyślam z udziałem alkoholu? - założyłam rękę na biodro i spytałam z przekąsem.
- No... tak. - przyznał w końcu. - Przyjdziesz, prawda? - zapytał z nadzieją.
Westchnęłam i przewróciłam oczami. Nagle do pomieszczenia weszła Felicity - aktorka grająca w tej produkcji nieco czarny charakter.
- Przyjdę... - mruknęłam, obserwując Fel. Dziewczyna podeszła i usiadła na przeciwko mnie. W ręku miała gazetę, którą zaraz położyła na stoliku. - Zayn, zadzwonię później, muszę lecieć. Dam ci znać, to po mnie przyjedziesz, dobrze? - powiedziałam, skupiając się na pierwszej stronie gazety, którą podsunęła mi Felicity.
- Jasne, powodzenia! - zawołał swoim radosnym tonem i rozłączył się.
- Co to takiego? - zapytałam od razu, kładąc telefon obok siebie.
- Myślę, że może cię to zainteresować. - uśmiechnęła się przyjaźnie Jones.
Zerknęłam na nią podejrzliwie. Zachęciła mnie, kiwając głową. Opuściłam więc głowę i zaczęłam czytać.
Afera na podpisywaniu płyt One Direction !
5 stycznia odbyła się premiera trzeciego albumu aktualnego największego boysbandu na świecie - One Direction. Chłopcy, choć nie powinniśmy już tak o nich mówić, podpisywali płyty w swoim oficjalnym sklepie. Rzesza fanów miała trzy godziny, by zdobyć podpisy swoich idoli. Wierne fanki zespołu, interesujące się prywatnym życiem jego członków, doskonale wiedzą, co ostatnio działo się z Zaynem Malikiem. Świat obiegły jego zdjęcia z Perrie Edwards, zwyciężczynią zeszłorocznej edycji X Factor z grupy Little Mix. Niby nic, jednak Pakistańczyk jeszcze tydzień temu był widziany z ... Martą Cherry. Dziewczęta, wchodząc do muzycznego sklepu natychmiast uniosły w górę własnoręcznie robione plakaty. Ich zawartość była dla wszystkich szokująca. (Zdjęcie poniżej) Choć Zayn Malik nie zdementował żadnych plotek, jedno jest pewne - urocze fanki doskonale widzą, do kogo należy jego serce.
Z oczami jak pięć złotych spojrzałam poniżej. Na zdjęciu widniały trzy fanki, trzymające ogromny plakat... Zerrie is fake, Zerry is real !
Przełknęłam głośniej ślinę. Czyli.. publika kupuje szopkę z Perrie jednak... fanki. Podniosłam głowę i spojrzałam na Felicity. Cały czas wlepiała we mnie swój skupiony wzrok. Przesunęłam gazetę w jej stronę.
- Głupi brukowiec, powinnaś to wyrzucić. - mruknęłam, jednak nie powstrzymałam nerwowego drżenia głosu. Żeby to zamaskować, upiłam łyk kawy. Fel zaśmiała się cicho.
- Jak dla mnie to jasne. Zerrie jest prawdziwa, wy przestaliście się umawiać, bo ty grasz w filmie a on ma trasę. No i fanki cię polubiły i nie mogą się z tym pogodzić. Wiem, brzmię jak jakaś szpanerska cwaniara, która we wszystko wtyka swój nos i wiem, że to nie moja sprawa, ale spojrzałaś na mnie tak, jakbyś chciała znać moje zdanie. Więc... To jest to, co o tym myślę. - wzruszyła ramionami i podparła podbródek na ręce. Parsknęłam cicho śmiechem.
- Ale i tak cię lubię. - odpowiedziałam na jej monolog.
Felicity spojrzała na mnie nie pewnie, jednak widząc mój szeroki i przyjazny uśmiech - odwzajemniła go.
- Wiesz, że jedziemy do Egiptu? Nakręcić kilka zdjęć. - podekscytowała się.
- Kiedy? - zapytałam, marszcząc czoło.
- Cały luty. - odpowiedziała zadowolona.
W zamyśleniu upiłam kolejny łyk kawy.

Jednak udało mi się skończyć wcześniej, może z racji tego, że dziś piątek. Przed 16 wyszłam z budynku i ruszyłam w stronę parkingu - miejsce, w którym umówiłam się z Zaynem.
Śnieg przyjemnie burczał pod nogami i błyszczał się w świetle latarń. Nie było wiatru, na całe szczęście, ale śnieg delikatnie prószył. Stanęłam pod małym daszkiem, bo nigdzie nie widziałam Malika.
Nagle, dosłownie w sekundę, jakieś czarne, sportowe auto podjechało mi niemal pod nogi. Drzwi od strony kierowcy, czyli od tej, od której stałam, otworzyły się i z samochodu wysiadł... Zayn.
- Cześć słońce. - powiedział i bez dbania o to czy ktoś jest w pobliżu - podszedł do mnie i mnie pocałował.
- Kupiłeś nowe auto? - zapytałam bez przywitania, wskazując ręką na czarne cudo.
- Kupiłem je miesiąc temu. Nie jest moje. - uśmiechnął się szeroko. Potem stanął obok mnie, objął mnie ramieniem i celebracyjnie wskazał na samochód. - To twoje auto. - powiedział, przedłużając sylaby.
Spojrzałam na niego zszokowana, a on opuścił ramię.
- Nie patrz tak. Obiecałem ci przecież. - wytłumaczył, jednak gdy widział, że moja mina pozostaje niezmienna, kontynuował. - Pod choinkę dałem ci wisiorek z naszym zdjęciem i obiecałem ci jeszcze coś. Coś co ci dam, gdy zdasz prawo jazdy. - skończył i popatrzył na mnie niepewnie.
- Ale...
- Byłbym zapomniał! - zawołał. Wsadził rękę do kieszeni kurtki i wyciągnął z niej moje prawo jazdy. - Odebrałem je dzisiaj w urzędzie. - powiedział, wręczając mi je.
Spojrzałam na nie, czując jedynie niedowierzanie. Później przeniosłam wzrok na Malika.
- Ogólnie dostałbyś opierdziel, ale... nie wiem co powiedzieć. Po prostu mnie zatkało. - powiedziałam po chwili. Zayn jakby odetchnął, położył dłoń na moim ramieniu i przyciągnął mnie do siebie, mocno przytulając.
- Nie mam pojęcia, jak ja bez ciebie wytrzymam. - usłyszałam gdzieś nad moim uchem.
- A właśnie... Dlaczego nie wspominałeś nic o tym plakacie na podpisywaniu płyt? Mówiłeś, że fanki wypytywały, ale nic o plakacie... - podniosłam delikatnie głowę. Zayn zastanawiał się krótką chwilę.
- Sam nie wiem. Ale swoją drogą, fajna odpowiedź na moją oznakę miłości. - mruknął złośliwie.
- Przecież wiesz dokładnie, że ja też będę tu umierać. Nie wiem czy przetrwam dwa miesiące...
- Właściwie to... Wracam w marcu, ale tylko na tydzień. Później jadę znowu, ale tym razem na cztery miesiące. Trasa kończy się w połowie lipca - w urodziny zespołu... no, ale... ostatni miesiąc to granie głównie po UK, także będziemy się widywać. - powiedział powoli.
- Czyli... wydłużyli wam o miesiąc? Dodali jakieś państwa? - zapytałam.
- Yhmmm... - mruknął.
- A do Polski jedziecie? - zapytałam szybko.
Zayn uśmiechnął się szeroko i spojrzał mi w oczy.
- Jedziemy, ale chciałbym cię tam zabrać. - odpowiedział. I moje zamiary legły w gruzach.

Pojechałam do domu, przebrałam się, wsiadłam w Bentleya i pojechałam do willi chłopców. W sumie to.. nie ma co opowiadać. Impreza tylko i wyłącznie w najbliższym gronie. Całe szczęście - nie było Adriana. Ostatnimi czasy trochę się do mnie lepił i nękał telefonami. No, ale.. mniejsza o to.
Dałam Zaynowi flakon perfum i zegarek z wygrawerowanym napisem Nigdy Cię Nie Opuszczę.
Wiem. On dawał mi, ja dawałam jemu. Po prostu lubimy biżuterię z własnymi napisami, mają o wiele większe przesłanie, niż te kupione. Chyba to pod zło nie podchodzi...
Wypiliśmy trochę, zaśpiewaliśmy Sto Lat, oglądnęliśmy film i pograliśmy w różne gry... Dość dziecinnie, ale było miło.
Później poszliśmy z Zaynem na górę i cieszyliśmy się sobą. NIE, NIE BYŁO SEXU. Bez tego też można uroczo spędzić noc. Oglądaliśmy gwiazdy, przytulaliśmy się, mówiliśmy, jak bardzo będziemy tęsknić i .. te inne.. rzeczy.
Rano, pożyczyłam ciuchy od Danielle i pojechałam z nimi na lotnisko. Nic nie jadłam. Nawet kawa nie przechodziła mi przez gardło. Chłopcy z biletami w ręku stanęli do kolejki... Wszędzie mnóstwo paparazzi... A ja nie wiedziałam co się dzieje.
- Marta, kocham Cię najmocniej na świecie... - powiedział Zayn, głosem niby normalnym, jednak usłyszałam, że ma w gardle dużą gulę.
 Przytulił mnie mocno i pogłaskał po włosach. Pierwsze łzy przykleiły się do jego płaszcza... Odsunął się i ujął moją twarz w dłonie, patrząc mi głęboko w oczy. Otarłam łzy wierzchem rękawów i wysiliłam się na uśmiech. A tak na prawdę moje serce pękało...
- Obiecaj, że będziesz dzwonił jak tylko będziesz miał chwilkę. - powiedziałam zachrypniętym głosem. Malik zdobył się tylko na kiwnięcie głową. Nastała cisza, podczas której nasze spojrzenia się nie rozstawały.
- Nie płacz już, proszę. - uśmiechnął się delikatnie. - Nie mogę cię pocałować, nie tutaj. - szepnął zawiedziony, rzucając krótkie spojrzenie w stronę fotografów.
- Zayn ! - zawołał Paul.
Malik opuścił głowę zawiedziony. Rzuciłam długie spojrzenie za jego plecy. Higgins utrzymywał najpierw znaczący wzrok na mnie, później przerzucił go na paparazzich, i znów na mnie. Miało to oznaczać, że powinniśmy zostać w ukryciu. Spojrzałam na Zayna. Uniosłam się na palcach.
- Kocham cię. - wyszeptałam mu do ucha.
Nie mówiąc już nic więcej, Malik kiwnął głową, zabrał ręce z moich ramion, podniósł torby i poszedł w stronę bramki. Odwrócił się i posłał mi długie, bardzo znaczące spojrzenie. Widziałam łzy w jego oczach...
- Damy radę. - powiedziała Danielle, obejmując mnie ramieniem. Podniosłam głowę i spojrzałam na nią. Jej twarz kleiła się od łez.
Znów przeniosłam wzrok na przeciw. Zayn właśnie znikał za zakrętem... Znikał z mojego życia na bardzo długo...

*Miesiąc później*

- Jest połowa lutego, zima, więc dlaczego tu jest tak gorąco ?! - narzekał Daniel, umykając szybko do przyczepy z bufetem.
Przewróciłam oczami i brnąc przez pustynny piasek, dotarłam do swojej przyczepy. Pierwsze co zrobiłam, to jak zwykle - chorobliwe zerknięcie na telefon. I to szybsze bicie serca, gdy widzisz nową wiadomość.
Odebrano  : 13:43:27 Dzisiaj Od : Zayn.
Właśnie wychodzę na scenę w Denver. Nie wierzę, że nie spędzimy tych walentynek razem... Kocham Cię, ale proszę, uważaj tam na siebie. :*
I ten bezcenny, szeroki uśmiech, te niezwykłe dreszcze, rozchodzące się po całym ciele, które dają w jakiś sposób wewnętrzny spokój i zaspakajają łaknięcie tej bliższej osoby. Jednak nic nie zastąpi tej prawdziwej bliskości. Nic. Znacie to? Ja czułam to każdego dnia od ponad miesiąca. Ale to był dopiero początek.
Rozległo się pukanie do drzwi i do mojej przyczepy wszedł Aaron. Jak zwykle - z papierami w ręce i słuchawką na uchu.
- Macie wolne do końca dnia. - oznajmił z uśmiechem.
Odetchnęłam głośno z cichym ,,Jessssst!". Chłopak zaśmiał się i wyszedł.
Reszta dnia wyglądała spokojnie i bez zakłóceń - wylegiwałam się na leżaku przy basenie, słuchając muzyki. Spokojnie i bez zakłóceń dopóki nie zadzwoniła Cher.
- Cześć! - przywitała się.
- Cześć, jak tam? - odparłam z zamkniętymi oczami, rozkoszując się przyjemnym ciepłem.
- Wszystko w najlepszym porządku. Piosenka jest gotowa, w sumie już od tygodnia i szczerze powiem... To będzie hit! Wyślę ci pocztą. Wysłałam też kopię do wytwórni i stwierdzili, że jeśli nie nagramy teledysku, to nas pozabijają. A premierę chcą zrobić już za tydzień...- powiedziała ze śmiechem. Otworzyłam oczy ze zdumienia, jednak nikt tego nie zobaczył - miałam okulary przeciwsłoneczne.
- Na prawdę? Nie wierzę! - zawołałam. - Ale... Jest problem, bo jestem teraz w Egipcie i wrócę dopiero na początku marca. - oznajmiłam.
- W Egipcie? Zrobiłaś sobie wcześniejsze wakacje, czy...
- Nie nie, nic z tych rzeczy. Nagrywamy tu kilka ujęć plus koniec filmu. Nagramy kilka zdjęć jeszcze w Londynie, w studio i ostatni klaps. - poprawiłam się na leżaku.
- Czyli skończysz z filmem i ruszamy z teledyskiem! Nie do wiary, wiem, ale już jest kilka pomysłów. A ! Zapomniałabym! To szalone, ale wytwórnia chce, żebyśmy zaśpiewały tą piosenkę 25 marca na jakimś małym koncercie charytatywnym. - powiedziała z ekscytacją.
- To dobrze. Nie mogę się doczekać! - odpowiedziałam szczerze.
- Ja też! Dobra, nie zawracam ci głowy, miłego wypoczynku! - zawołała radośnie.
- Dziękuję! Tobie też... - uśmiechnęłam się i rozłączyłam połączenie.

Nagrywanie w Egipcie szło ładnie i zgrabnie. Chociaż ciężko było mi się rozstawać z tym przyjemnym ciepłem i wylegiwaniem się w słońcu, trzeba było wracać. Na lotnisku odebrał mnie stęskniony Olaf i Megan. Adrian? Nie! Na szczęście... Ostatnio, zanim wyjechałam, irytował mnie z dnia na dzień coraz bardziej.
- Siostra! - krzyknął mi do ucha Olaf, niemal zwalając mnie z nóg.
- Ale daj mi żyć! - wydusiłam z trudem.
Wtedy puścił mnie bez gadania. Gorzej było w domu. Nie rozstawał mnie na krok i cały czas kazał mi opowiadać, jak było.
Z resztą... nieważne. Marzec zleciał i zanim się obejrzałam, był już 25. Ostatni dzień na planie...
- Sam nie wiem, co powiedzieć. Nagraliśmy wszystko tak szybko i sprawnie, że dopiero dziś zdałem sobie sprawę, że skończyliśmy! Świetna robota, brawo! - zaczął swoje krótkie przemówienie reżyser.
Wypiliśmy po lampce szampana i pochłonęły nas rozmowy.
Coś, czego tak długo wyczekujemy, zjawia się, trwa, a potem znika tak szybko, że nim to zauważymy, zaczynamy za tym tęsknić... Ja byłam właśnie w tej ostatniej fazie. Czekałam na ten kulminacyjny moment mojego życia tak długo, a on się skończył, nim się obejrzałam. Nie cieszyłam się każdym dniem, tu mamy powód. I już czułam, że zaczyna mi tego wszystkiego brakować...
- Przepraszam, że w ciebie nie wierzyłem. - wyrwał mnie z zamyśleń głos pana Richarda. Spojrzałam na niego trochę otumanionym wzrokiem.
- Oh.. nic nie szkodzi. Cieszę się, że jednak dał mi pan tę szansę. - uśmiechnęłam się porozumiewawczo.
- Żałował bym całe życie, gdybym tego nie zrobił! - machnął ręką. - Ale mam do ciebie pytanie. - zmienił ton głosu na bardziej zadawkowy.
- Zamieniam się w słuch. - uśmiechnęłam się szerzej.
- Przychodził tu z tobą czasami pewien chłopak. Taki wysoki. Często widziałem w gazetach wasze zdjęcie i czytałem, że jest aktorem i... pod koniec roku rusza następna produkcja... I... Przydał by mi się ktoś taki jak on. Jak ma na imię? - zapytał, a ja miałam ochotę podskoczyć z radości.
- Dylan Ante. Mogę od razu podać panu jego numer, jeśli pan oczywiście chce. - zaproponowałam, a wiedziałam że mój ,,chłopak'' nie miał by nic przeciwko.
I tak załatwiłam Dylanowi pracę... Umówiłam się z nim jeszcze w ten sam dzień, na Oxford Street, przy Starbucksie. Nie było dziś tak zimno, w sumie... nadchodziła wiosna.
Jak zwykle na mnie czekał, i jak zwykle, ręce miał w kieszeni swojego stylowego płaszcza. Gdy tylko mnie ujrzał, uśmiechnął się niezwykle szeroko.
- Jak zwykle spóźniona te swoje pięć minut. - powiedział na przywitanie.
- A ty jak zwykle musisz wrzucić coś z paczki marudy Dylana. - przewróciłam oczami.
Wtedy zgarnął mnie ramionami i przytulił mocno. Cmoknęłam go w policzek i weszliśmy do kawiarni. Zajęliśmy stolik, oddaliśmy zamówienie... Nie chciałam trzymać tego na później, dlatego powiedziałam od razu - prosto z mostu.
- Załatwiłam ci główną rolę w jakimś filmie. Wiem, jestem kochana. - jego mina była bezcenna.
- Żartujesz? - zapytał najpierw, a oczy miał szeroko otwarte. Śledziłam go uważnie wzrokiem, starając się, by nic nie wyczytał z mojej twarzy. - Naaah, pewnie, że żartujesz. Chyba, że załatwiłaś mi pracę w jakimś pornosie. - mruknął dość zawiedziony, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Dałam twój numer głównemu reżyserowi. Nie obrazisz się? Na pewno zadzwoni. - zapewniłam go i wtedy podano nam kawę.
Wypiliśmy ją, cały czas rozmawiając. O tym, o tamtym i o wszystkim. Wyszliśmy z kawiarni i ruszyliśmy w stronę parku nieopodal. Dylan złapał moją rękę, kiedy tylko zauważyliśmy między drzewami czarne postacie z aparatami. Westchnęłam, wzięłam oddech i uśmiechałam się sztucznie. Usiedliśmy na jednej z ławek, niedaleko fontanny. Dzieci bawiły się, jeździły na rowerach, grały w piłkę... Starsi ludzie również wylegiwali się w pierwszych słonecznych promieniach. Psy szczekały na siebie nawzajem... Poczułam wibrację, więc szybko wyciągnęłam telefon.
Wróciłem, jestem bardzo blisko ciebie. Proszę, nie oglądaj się. Paul jest ze mną. Nie dzwoń, jesteśmy w pewnym sensie w ukryciu. Pocałuj go. Zrób to dla mnie.
Serce zabiło mi szybciej. Przełknęłam głośno ślinę i schowałam telefon.
- Dylan... - mruknęłam, wbijając wzrok w chodnik. Chłopak opuścił wcześniej trzymaną wysoko głowę i spojrzał na mnie z pytającą miną. Wiedziałam, że muszę to zrobić.
- Coś nie tak? - zapytał, obejmując mnie ramieniem. Zamknęłam oczy i cicho wypuściłam powietrze z ust. Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam mu w oczy.
- Pocałuj mnie. - powiedziałam zachrypniętym głosem.
Dylan najpierw zrobił zszokowaną minę, później zerknął w stronę paparazzich, którzy tylko czekali za moimi plecami na nasz ruch. Wziął głęboki oddech i przeniósł swój wzrok na mnie. Uśmiechnął się pociesznie i położył dłoń na moim policzku, głaskając go kciukiem. Powoli nachylił się w moją stronę. Przymknęłam oczy i po chwili poczułam jego usta na swoich. Muskał moje wargi delikatnie, jak gdybym miała rozsypać się na kawałki przy każdym gwałtownym ruchu. Cieszyło mnie to, że nie było między nami kompletnie żadnej chemii. Po chwili odsunął się i cmoknął mnie w czoło.
- Przepraszam, że musisz przez to przechodzić. - szepnęłam. Chłopak zaśmiał się cicho.
- Przynajmniej nauczę się trochę przed zagraniem w tym pornosie. - powiedział, przytulając mnie mocno. Uśmiechnęłam się i wtuliłam się w jego ciepły, stylowy płaszcz...
Pół godziny później pojechałam do jednej z oper, gdzie miał odbyć się koncert charytatywny. Weszłam za kulisy, zdjęłam kurtkę i zaraz rzuciła się na mnie Cher z uściskami.
- Jestem pewna, że pójdzie nam świetnie. Wiesz, że mamy już ponad 20 milionów wyświetleń na You tubie? - mówiła jak nakręcona katarynka.
- 20? Jak to 20? - odsunęłam ją od siebie na długość swoich ramion i spojrzałam na nią zszokowana. Ona tylko wzruszyła ramionami i wybuchnęła uroczym śmiechem.
Przebrałyśmy się, wizażystki zrobiły nam skromny makijaż i zrobiłyśmy jedną próbę. Poszło świetnie. Później zaczęli schodzić się ludzie. A stres wzrastał i wzrastał...
Wzięłam mikrofon do ręki i przechodziłam z nogi na nogę, powtarzając sobie tekst w pamięci. Będzie dobrze, przecież musi być dobrze... Zayn jest w Londynie, już jest, już dzisiaj go zobaczę, musi być dobrze.
- A teraz Cher Lloyd i Marta Cherry w wykonaniu piosenki ,,Trust" specjalnie dla małej Amelii! - zapowiedział prezenter.
Całe szczęście Cher zaczynała. Wyszłam zza kulis, gdy przyszła moja kolej. Ludzi było od groma. Skupiłam się tylko na tym i zaśpiewałam bezbłędnie. A przynajmniej mi się tak wydawało. Dobrnęłyśmy do końca i zostałyśmy nagrodzone sowitymi oklaskami. I wtedy miałam powód, by się uśmiechnąć. A krzyczeć z radości miałam ochotę , gdy uzbierałyśmy ponad 50 tysięcy funtów dla chorej Amelii... Spełniona zeszłam ze sceny i w spokoju, czekałam, aż wszystko dobiegnie końca.

Około 24 wysiadłam z auta pod swoim domem. Zamknęłam samochód i weszłam przez furtkę, szukając kluczy w torebce. Gdy znalazłam, byłam już prawie przy schodach. Podniosłam głowę i zobaczyłam cień. Ktoś tam siedział, po za kręgiem światła latarni. Dostrzegając mnie, wstał i ruszył w moją stronę. Serce bilo mi jak szalone, pomyślałam o ucieczce, ale nogi nagle przymarzły mi do ziemi... Nieznajomy w końcu przekroczył krąg światła i zobaczyłam jego szeroki, szczery uśmiech. Całe spięcie ustało, ale krew zaczęła się we mnie gotować. Rzuciłam klucze i torebkę i rzuciłam się w ramiona ukochanego Zayna.

_____________________________

Cześć! Przepraszam, że nie dałam rady napisać tego na 24, tak wyszło.. z pewnego powodu jestem ostatnio strasznie rozkojarzona. Ehh... cóż poradzić.
No i blogowi stuknęło 9 miesięcy... więc... mam takie małe marzenie, że może pod tym postem pojawi się całe 9 komentarzy? Oczywiście dziękuję za poprzednie 6! Byłam zaskoczona. A co do tych 9... to.... wyjeżdżam, a jak wrócę to będę, ze tak powiem ,,pisarsko pusta" i będę potrzebowała ful motywacji... więc im więcej komentarzy było by tutaj, tym szybciej pojawił by się nowy rozdział. A wyjeżdżam na całe dwa tygodnie. Ferie mam no i .. no. Nic tu nowego nie poczytacie... Po feriach śledźcie tego całego Newstera, tam będę uaktualniać sprawę, kiedy rozdział pojawi się na blogu. Tak więc... żegnam się z wami z Zaynem i resztą chłopaków. Miłych ferii (dla tych, którzy je mają) i trzymajcie się!
Wiśnia :)



17 komentarzy:

  1. Jeju! Jak Ty świetnie piszesz! Czytałam ten rozdział i tylko myślałam o tym jak mój blog słabo wypada przy Twoim.
    Nie wiem, co zrobię skoro nie będzie rozdziału tak długo.. Myślisz że to przetrwam, tak jak Zayn i Cherry?
    Kurde, też bym chciała dostać samochód od chłopaka! Szczęściara.
    Więc jeśli pisałam już o stylu, to czas na fabułę.
    Jakoś najbardziej poruszyła mnie ta scena w parku z Dylanem. Nie wiem czemu, może przez to, że Marta musi cierpieć. Udawanie musi być męczące.
    Hej no! Ani słowa o moim Harry'm? Chyba się pogniewamy!
    Cher i Cherry... Haha, nie no. Cherry jest wszechstronnie uzdolniona, jak widzę.
    A po takim pożegnaniu na lotnisku nie powinno być jakiś głośnych artykułów w gazetach? Słodkie to było.

    No dobra, jest rano i nie umiem pisać komentarzy. Ale ważne, że jest.
    Trzymaj się, Wiśnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wisienko! Nominowałam Cię do The Versatile Blogger Award! Zajrzyj do mnie po więcej informacji -> http://odszukac-siebie.blogspot.com

      Usuń
  2. nareszcie zrobiłam to, co obiecałam. :) nie przeczytałam wszystkich rozdziałów, bo jest to trudne, ale zapoznałam się z Twoją historią i uważam, że naprawdę nie masz się czego wstydzić i siebie nie doceniasz. :) historia wciąga, zaciekawia, jest magiczna, tragiczna, zabawna.. pisz dalej, a ja polecę Twojego bloga przy najbliższej okazji na MrsMalik. pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. grrr nienawidzę cię za to że skończyłaś tak rozdział! i jeszcze rozdział nie pojawi się przez dwa tygodnie.. :cc no ale mimo wszystko udanych ferii. :)
    Btw. rozdział.. świetny, wspaniały, genialny, cudowny, fajny, super..huh.. co jeszcze.. nie umiem pisać komentarzy xd haha
    no dobra ja się tu nie rozpisuje :D jeszcze raz udanych ferii. ! :DD

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnyyy :D szkoda że następny dopiero za tydzień :( smuci mnie że tak mało osób pisze komentarze...;///

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału ! Pisz tak dalej a jestem pewna że w przyszłości wydasz książkę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. nie lubię cię, wiesz ? jak ty możesz nas zostawiać na tak długo z nieskończonym rozdziałem !?!? a idź ty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapomniałam dopisać, że rozdział prześwietny ! :D <3

      Usuń
  7. no no zaskakujesz ;) smutno mi się robi gdy widzę tak mało komentarzy pod tak świetnym rozdziałem! dobija mnie fakt że osoby, które ( nie będę ukrywała ) kompletnie nie umieją pisać, robią po tysiąc rożnych błędów w jednym banalnym zdaniu żądają czasem 20 komentarzy żeby pojawił się następny rozdział a najgorsze jest chyba to.. że je dostają. Więc ładnie was proszę abyście pisały chociaż jakiś króciutki komentarz bo to naprawdę uszczęśliwi autorkę :)
    Cherry świetnie piszesz i gdy zakończysz to opowiadanie mam cichą nadzieję że zaczniesz pisać kolejne równie wspaniałe.
    XOXO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam cię do Liebster Award pytania znajdziesz na:
      http://my-dreams-become-a-reality.blogspot.com/

      Usuń
  8. zaczęłam dopiero czytać twoje opowiadanie < no dobra to pierwszy rozdział jaki przeczytałam :DD ale już taka jestem że czytam od środka a potem zaczynam od początku. haha POZDRO > no więc przeczytałam no i ... bardzo ale to bardzo bardzo mnie zaciekawiła ta historia. hmm.. głębszego komentarza nie dam bo właściwie muszę przeczytać całość i dopiero no ale tak wstępnie ciekawi mnie historia Marty :DD x

    OdpowiedzUsuń
  9. Przecudowny *.* Pisz dalej :*

    Zapraszam do mnie ;D
    http://is-one-way-or-another.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. genialny. xo

    OdpowiedzUsuń