sobota, 28 kwietnia 2012

Part 4

***Perspektywa Zayn'a***
Wracaliśmy już do apartamentu. Oczywiście Liam był kierowcą. Dobrze mieć tego jednego ogarniętego w grupie. Analizowałem cały wieczór. Zabawa była... no cudowna wprost. Ale ona ... Nigdy nie czułem takiego pociągu do dziewczyny. Nie wiem skąd wzięła się we mnie siła, żeby ją pocałować. Nigdy tak nie robiłem. To nie leżało w mojej taktyce. Jeżeli zdobywałem dziewczyny to już rozmową i uśmiechem. Nie samym wyglądem i sławą. Niektóre były po prostu chwilową zabawką, zachcianką. Nie zależało mi na nich. Jeżeli trafiła już się ta jedna na sto ... Potrafiłem być opiekuńczym facetem. Wprost ideałem. Jeśli tylko tego chciałem, mogłem taki być. Raczej nie miałem wstydu tak jak Niall. Ale nie mogłem traktować każdej dziewczyny tak jak Harry. Apropo nich ... Widziałem, gdy już przyszli jak na nią patrzyli. Chłonili każdy milimetr jej ciała, jakby była obrazem, który za chwilę zniknie za kurtyną, odsłanianą raz na milion lat. Harry dość długo rozmawiał z nią przy barze. Flirtowali , z pewnością. Wiem, bo ich obserwowałem. Tak jak i Niall. Tego z kolei, gdy tylko weszliśmy do klubu, jakaś magiczna siła przywarła go do podłogi . Zdecydowanie była niesamowitą dziewczyną . I zdecydowanie nie mogłem ani się nią pobawić ani po prostu z niej zrezygnować. Wystarczająca była by nawet przyjaźń. Nie wiem czy na długo ale... najpierw trzeba ją dokładniej poznać. Znam tylko jej imię... I nazwisko i studia i pracę... - powiedział cichutki głosik w mojej głowie. Muszę ją jutro zobaczyć ... Zaczynała być moim tlenem choć znam ją tak krótko, tak krótko wdychałem jej słodki zapach, tak krótko trzymałem jej dłoń, tak krótki był ten nieplanowany pocałunek, tak krótkie były nasze spotkania ...

***Perspektywa Niall'a***

Wciąż szumiało mi w głowie. Nie tylko przez alkohol ,ale również z nadmiaru myśli. Czy jest sens myśleć tak intensywnie z powodu jednej zwykłej dziewczyny, którą widziałem zaledwie 5 minut ? Tak, jest. Zdecydowanie jest. Ponieważ to nie była zwykła dziewczyna. Czuję to. Wiem to. Zdołałem wydukać z siebie jedynie kilka słów przy niej. Pieprzona nieśmiałość ! Jej magia mnie sparaliżowała. Cóż mogłem poradzić ... Choć jej nie znałem, a widziałem ją zaledwie w jeden wieczór, zaczynała być tym czego niewątpliwie pragnę. Była jakby zabawką, którą zobaczyłem na wystawie jeden raz i wiedziałem, że muszę ją mieć. Czy ja porównałem właśnie dziewczynę do zabawki ?Pożądanie w każdym razie , było nie do opisania.  Horan ! Zdecydowanie jesteś zbyt pijany ...

***Perspektywa Marty***

8 rano, a ja już chrzątam się po pokoju. Tak, dobrze odczytałam godzinę z zegarka. I tak, wiem że to dziwne, ale już jestem na nogach. I mam jeszcze 3 godziny do wykładu. Wzięłam szybki i orzeźwiający prysznic. Najlepsza rzecz, którą można robić rano. Wykluczając spanie oczywiście ... Owinięta w ręcznik, zeszłam na dół z zamiarem zrobienia śniadania. No właśnie - z zamiarem. Przypomniało mi się, że przecież zakupów wczoraj nikt nie zrobił. Pukając się po głowie, ponownie weszłam na górę , wysuszyłam się i ubrałam. Założyłam to <klik>  (po lewej). Włosy zostawiłam rozpuszczone . Zbiegłam do przedpokoju, zabrałam klucze i wyszłam. Sklep, na całe moje szczęście, nie leżał daleko. Po kolei wrzucałam do koszyka potrzebne rzeczy. A że wszystko było potrzebne no to ... reklamówek było sporo. Z wielkim trudem szłam drogą powrotną. Nie tylko ciężar zakupów utrudniał mi dojście do domu. Ktoś na mnie wpadł z taki impetem, że wszystko, ja i on również, wylądowało na ziemi. To dziwne bo zwykle ja wpadałam na kogoś.
- Przepraszam ! Wszystko ok ? - spytał ktoś, podając rękę , tym samym proponując pomoc do wstania.
- Mi nic się nie stało, ale mógłbyś uważać jak biegasz. - spojrzałam na ktosia i delikatnie się uśmiechnęłam. To nie był żaden ktosiu. To był Niall.
- Marta ? Cześć, jestem Niall, nie przedstawiłem się wczoraj z wiadomych względów - uśmiechnął się łagodnie , rumieniąc się przy tym nieznacznie . A ja tonęłam w jego niebieskich, jak fale morza, tęczówkach...
- W twoim przypadku, nie potrzebne jest przedstawianie się. Pomożesz mi ? - spytałam wskazując na rozwalone na chodniku produkty.
- Tak, oczywiście ! W końcu to przeze mnie tu leżą. - poderwał się.
- Będę niegrzeczna i nie zaprzeczę - powiedziałam. Zaśmiał się i razem zabraliśmy się do zbierania.
- Dużo tego... Daleko mieszkasz? Mógłbym pomóc ci je zanieść. - zaoferował się
- Z chęcią przyjmę twoją zacną pomoc - ukłoniłam się. Znów się zaśmiał. Miał czarujący śmiech, który sprawiał, że i tobie chciało się śmiać. Droga za długa nie była. W końcu kawałek przeszłam sama ...
Weszliśmy do domu.
- Tam jest kuchnia - wskazałam chłopakowi zamykając drzwi. Gdy weszłam do wcześniej wymienionego pomieszczenia Niall już rozpakowywał przyniesione reklamówki.
- Głodny ? - spytałam, dołączając do chłopaka.
- Ja zawsze jestem głodny - zaśmiał się.- A ty ?
- Ja też jestem wiecznie głodna. Dzisiaj jeszcze nic nie zdążyłam zjeść. - odpowiedziałam z nieco udawanym smutkiem. - To co mi przygotujesz Niall ? - dodałam z cwaniackim uśmieszkiem patrząc na chłopaka. On spojrzał na mnie z mieszanym strachem i zaskoczeniem w oczach. Widocznie nie spodziewał się, że może zostać.
- Porucznik Horan zgłasza iż przygotuje omlet z warzywami ! - wykrzyknął , stając na baczność i salutując jak na żołnierza przystało.
- Więc do roboty , nie toleruję obijania ! - krzyknęłam i zabraliśmy się wspólnie do roboty.
Wyszło nam całkiem nieźle. Pokłóciliśmy się trochę kto może zjeść więcej, ale ... Mniejsza z tym. Gdy zjedliśmy, dochodziła 10.
- Na którą masz wykład ? - spytał, patrząc na mnie swoimi pięknymi oczami . Mogłabym w nie patrzeć i nie odpowiadać. Ale ten świat okrutny !
- Na 11, zaraz muszę się zbierać ... Idziesz od razu ze mną czy jeszcze masz jakiś plan wycieczki ?
- Z chłopakami mam być na 13, ale zawsze można iść wcześniej - uśmiechnął się szyderczo. Zaśmiałam się.
- Tam jest salon , włącz sobie telewizję, ja lecę się przebrać. Poczekasz chwilę ?
- Tak, ale ... Po co chcesz się przebierać ? Tak wyglądasz świetnie. - powiedział z niewielką ilością nieśmiałości
- Wiem, Niall, wiem. Ale jest niedziela. Mam dzisiaj zajęcia z wykładowcą, który nie toleruje luźnego stroju . Długa historia.
- Twoja skromność mnie zachwyca - powiedział z sarkazmem. - To leć już. - uśmiechnął się i poszedł do salonu.
 Pobiegłam do pokoju, przebrałam się i spięłam włosy w luźnego koka. Spryskałam się perfumami i machnęłam mascarą rzęsy . Gotowe. <klik> . Zeszłam na dół i po cichu zaczęłam skradać się do Nialla. Dlaczego nie skorzystać z tak świetnej okazji i go nie wystraszyć ? Podeszłam od tyłu i krzyknęłam mu do ucha :
- Vas Happenin !? - po czym wyskoczyłam zza oparcia, siadając koło niego. On tylko popatrzył na mnie z brwiami uniesionymi do góry.
- Było cię słychać, nie wystraszyłaś mnie. Kompletnie nie umiesz się skradać. - powiedział z największym spokojem, patrząc w telewizor. Zrobiłam obrażoną minę. On zauważając to, zaśmiał się i popatrzył na mnie. - Zbieramy się ? - spytał.
- Jasne - prychnęłam, wciąż udawając obrażoną. Już miałam zamiar wstać, gdy złapał mnie za rękę i powiedział :
- Zaczekaj - usiadłam. On zbliżył się do mnie patrząc mi w oczy. Podniósł rękę do mojego policzka. Czy teraz miało nastąpić to samo co zrobił wczoraj Zayn ? Wolałabym nie ... Ale jego niebieskie tęczówki rozwalały mi wszystkie inne myśli .
- Rzęsa - powiedział zabierając ów winowajczynię. Magia prysła niczym mydlana bańka . Uśmiechnął się i wstał, pozostawiając mnie w osłupieniu. Westchnęłam, wyłączając telewizor.
- Powiedz życzenie - powiedziałam bez namysłu
- Co ? - spytał stojąc w progu.
- Powiedz życzenie. Zawsze jak znajduje się rzęsę na policzku , wymawia się życzenie. Ponoć to przynosi szczęście ... - powiedziałam na jednym wydechu wstając i podchodząc w jego stronę .
- Wierzysz w takie rzeczy ? - spytał z niedowierzaniem. Zaśmiałam się.
- Nie, ale spróbować zawsze warto, czyż nie ? - spytałam z cwaniackim uśmieszkiem , zabierając torbę z książkami z podłogi.
- Ok, jeśli tak wszechwiedząca Marta powiada ... Niech i tak będzie - rzekł zabawnie ruszając brwiami. Znów wywołał mój śmiech.
- Chodźmy już - powiedziałam i wyszłam z domu. Zorientowałam się, że nie było w nim mojego brata. Sięgnęłam po telefon. Niall również to zrobił. Kolejna salwa śmiechu.
- Czy ty też jak ja , zamierzasz zadzwonić do chłopaków ? - spytał wciąż się śmiejąc.
- Nie, nie mam ich numeru. Oni mają mój. Zamierzałam napisać do brata. Zaginęło mu się po wczorajszej imprezie. Zgubił się pewnie u jakiejś zgrabnej szatynki. - powiedziałam pisząc sms ,,Mam nadzieję, że się dobrze bawiłeś. Mam się martwić ? Zrobiłam zakupy, wszystko masz w domu ;) x". W tym samym czasie Niall rozmawiał już jak zgaduję z Liamem, tłumacząc sytuację. Bo kto inny ogarnął by, że mają być wcześniej ?
Dotarliśmy do metra. Tu powinniśmy spotkać się z resztą bandy. I tak się stało.
- Cześć Maaarta ! - wydarł się Harry
- Cześć - powiedzieli pozostali. Spojrzałam na Zayna. Jak zwykle był świetnie ubrany...
- No witam i o zdrowie pytam - powiedziałam szczerząc się. - Nie skacowani ?
- I to jak ! - przyznał Louis.
- Uwierz, dzisiaj rano była prawdziwa tragedia dla zapasów wody - powiedział Liam z uśmiechem patrząc na chłopców.
- No podejrzewam. Chodźmy już - zauważyłam że tramwaj już podjechał.
Weszłam pierwsza a za mną chłopcy. I tak jak weszli do metra, tak weszli do mojego życia. Nie mogłam na to nic poradzić. Widocznie tak miało być... Znałam ich zaledwie dzień i już wiedziałam, że to oni są tą harmonią którą starałam się zbudować sama, bez niczyjej pomocy. Byli mi potrzebni. Czułam się przy nich tak swobodnie. Potrafili mnie rozśmieszyć. Każdy z nich był w porządku. Nie miałam przyjaciół tutaj, w Londynie. Dobre koleżanki czy kolegów z uczelni owszem. Ale nie przyjaciela . One Direction bez wątpienia nimi zostaną ...
Być z tą bandą w jednym ciasnym pomieszczeniu to katorga . Co też oni wyprawiali. Ludzie mieli naprawdę śmieszne miny, gdy patrzyli na chłopców. Lepiej to pominąć ... Wiem na pewno, że profesor Washfoun ma o nich błędną opinię. Dojechaliśmy dość szybko, w końcu to tylko trzy przystanki. Wchodząc do akademii szybko podbiegłam do tablicy informacyjnej, sprawdzając listę praktykantów.
______________________________________________________________

Zawiedziona brakiem komentarzy pod ostatnim rozdziałem , pytam :
CZY KTOŚ TO CZYTA ?
i jeszcze jedno : Cherry ma być na liście czy nie ? ;>
Wiśnia ^^




czwartek, 26 kwietnia 2012

Part 3

 Poczułam wibrację w kieszeni. Dzwoniła Emma... Chwila ... To nie mój telefon. Gratulacje Cherry ! Podniosłam głowę i rozejrzałam się po klubie szukając brata. Nic z tego . Ludzi było za dużo. Postanowiłam odebrać.
- Cześć tu Marta, siostra Olafa. Przez przypadek zabrałam jego telefon, ale jak pewnie słyszysz, jesteśmy już w klubie - przywitałam się najbardziej udawanym miłym głosem jakim tylko mogłam z siebie wyciągnąć
- Ohh... Cześć. Chciałam tylko powiedzieć, że jednak nie przyjdę. Przekażesz bratu ? - coś kręciła. Wywijać się od spotkania w takim klubie i z taką osobą ? Chyba nie chcę w to wnikać.
- Jasne, na razie - zakończyłam rozmowę.
Znów zaczęłam się rozglądać. Zauważyłam , czyim obiektem obserwacji byłam wcześniej. Przy barze siedział chłopak. Szybkie sprawozdanie z wyglądu : Loki, zielone oczy, przepiękny uśmiech, na oko 18... nie, 19 lat. Stylowo ubrany. Podeszłam szybko, z zamiarem odebrania zamówienia. Już otwierałam buzię, gdy chłopak przemówił .
- Cześć piękna - i kolejny uśmiech. Postanowiłam się trochę pobawić. Zawsze robiłam tak z tego typu chłopakami.
- Cześć flirciarzu, zamawiasz coś tym uśmiechem ? - spytałam opierając się o blat
- Tak, poproszę twoje dane osobowe, numer kontaktowy i najlepszego drinka jakiego tu macie. Chyba, że jesteś nim ty. - to sobie wymyślił. Trudno będzie, ale co mi tam. I tak za chwilę wyjdzie z tą upity w trzy dupy.
- Dane osobowe mam tu - pokazałam na plakietkę na piersi z imieniem. Jego wzrok od razu tam powędrował - a najlepszy drink to zdecydowanie Wrong Direction. - powiedziałam z szyderczym uśmiechem. Chyba zrozumiał aluzję i przestał się uśmiechać. Tylko na chwilę.
- Fajna nazwa - wyszczerzył się. - Jestem Harry. Harry Styles. - przedstawił się i wyciągnął dłoń. Tak, ten Harry. Z One Direction. No to dwóch mam za sobą... Gdzie pozostali trzej ?
- Oczekujesz ode mnie pisku, nagłego lepienia się do ciebie czy zaproszenia na zaplecze , sam wiesz po co? - może było i to trochę chamskie, ale mój uśmiech pozostawał na swoim miejscu.
- Nic z tych rzeczy. Gdy tylko tu weszliśmy Zayn powiedział, że widział Cię w Royal Academy od Dramatic Art. Że tam studiujesz. Chciałem zagadać, bo może ty jesteś tą genialną osobą, z którą będziemy mieć praktyki. Przedstawienie się chciałem mieć już za sobą. A z ostatniej propozycji bardzo chętnie bym skorzystał. - szybkie analizowanie zdania. Jest tu całe One Direction. Zayn mu o mnie mówił. Ciekawe czy wspomniał o wpadaniu na siebie... I to prawda. To oni są tymi gwiazdami, z którymi studenci z mojego roku będą mieć praktyki. Odwróciłam się w celu zrobienia mu drinka i ciągnęłam rozmowę.
- Szczerze wątpię. Nie przypadłam do gustu wykładowcy. A teraz tylko to się liczy - westchnęłam
- A co z talentem ? Po krótkiej rozmowie zauważyłem, że masz go od stóp po końcówki włosów - komplemenciarz. Nie wiem co chciał tym osiągnąć ale... konwersacja miła, nie powiem.
- Dzięki, ale wiesz ... Z resztą zobaczę listę dopiero jutro. Jeżeli nie praktyki to po prostu pójdę na jakiś casting do filmu. Tak trzeba zaczynać, czyż nie ? - odwróciłam się, podałam mu drinka i usiadłam na stołeczku wciąż za blatem baru.
- Tak właśnie. Coś mi się wydaje, że jeszcze trochę i będziesz na prawdę wielką aktorką. Ale czas pokaże. - uśmiechnęłam się na jego słowa i postanowiłam skończyć temat.
- A gdzie jest reszta twojej bandy ? - spytałam. Chciałam raczej spytać tylko o Zayna, ale to mogłoby się wydać dziwne.
- Bawią się gdzieś. Spokojnie zaraz przyjdą się czegoś napić. Drinki robisz na prawdę świetne. A co z tym numerem ? - pokazał swoje bialutkie ząbki w uśmiechu.
- Haha, uwierz, jest tu wiele lepszych dziewczyn ode mnie. Nie masz co się męczyć - zaśmiałam się, ale wciąż pozostawałam miła. Z flirtu chyba obydwoje skończyliśmy.
- Ahh... No trudno jak wolisz. Ale napić się ze mną chyba możesz, co ? - spytał z nadzieją w głosie
- Przykro mi, chętnie, ale nie mogę. Nie tutaj i nie dzisiaj. Praca i jeszcze jutro studia , sam rozumiesz.
- Więc zapraszam Cię do nas na imprezę. Robimy urodziny naszego blond Horanka. - rzekł całkowicie poważnie.
- Nie uważasz, że wpuszczasz mnie na głęboką wodę? Znam tylko Ciebie ... - impreza u 1D ? Zdecydowanie moje drugie, ciche marzenie. No właśnie. Marzenie. A nie cel . Więc może lepiej, żeby pozostało tylko marzeniem ?
- Daj spokój, zaraz zawołam chłopaków , poznacie się - i nim zdążyłam odpowiedzieć, on już uciekł. Westchnęłam. Przed kim tym razem się zbłaźnię ? Obsłużyłam kilku klientów. Było kilka znajomych z uczelni. Pojawił się również mój brat. Wytłumaczyłam mu wszystko o Emmie. O telefonie też. On tylko się uśmiechnął i poszedł bawić się dalej, poprzednio zabierając swoją komórkę i dając mi moją. Skąd on ją do cholery miał ?
Harry z chłopakami nie wracał dość długo. Było już grubo po 23 , kiedy w końcu Brian przypomniał sobie o barmance. Tylko sprawdzał, bo już za chwilę go nie widziałam. Około północy wpadła Marry. Pech chciał, że Brian ją zauważył, co oznaczało, że mam już wolne i mogę wracać. Pożegnałam się, napisałam krótkiego sms bratu, zamówiłam taksówkę i zmierzałam do wyjścia, kiedy ktoś złapał mnie za rękę. Zayn. Do trzech razy sztuka, więc może w końcu przydało by się normalnie do niego odezwać ?
- Już nam uciekasz ? - spytał z uśmiechem, patrząc mi głęboko w oczy. Zdecydowanie był pijany. Nawet bardzo.
- ,,Nam" ? Nie widać reszty. - stwierdziłam , rzucając długie spojrzenie daleko za nim. Odwrócił się, westchnął i powrócił do rozmowy ze mną.
- Pewnie zgubili się w tłumie - uśmiechnął się na samą myśl o tych niezdarach. - Trudno. Skoro nie poznasz pozostałych, poznasz chociaż mnie. Do trzech razy sztuka, prawda? - jak to było możliwe, że pomyślał o tym samym ?
- Cześć, przepraszam za dwa pozostałe spotkania i jestem Marta. - powiedziałam z uśmiechem. Była między nami taka dziwna więź ... Bardzo tajemnicza i jak dotąd mi nieznajoma.
- Cześć, nie ma sprawy, jestem Zayn. Harry wspomniał ci coś może o imprezie ? - zapytał. Zorientowałam się, że dalej trzyma moją rękę.
- Możemy wyjść na zewnątrz ? Tutaj jest strasznie głośno. - na prawdę chciałam, żeby w końcu puścił moją dłoń , bo wydawało mi się to dziwne. Zamknęliśmy za sobą drzwi i odeszliśmy kawałek z zamiarem zajęcia pobliskiej ławki. Jednak on znów złapał mnie za rękę , odwrócił mnie do siebie i złożył na moich ustach delikatny, aczkolwiek gorący pocałunek.
- Zayn , jesteś pijany ... nie powinieneś - powiedziałam, odrywając się od chłopaka. Cała sytuacja była żenująca. Oczywiście, mogłabym trwać w tym pocałunku całą noc, ale ... Nie tak zaczyna się znajomości. Przynajmniej z mojej perspektywy. W tym samym czasie z klubu wyszła pozostała czwórka. Na moje szczęście ... Chyba można tak powiedzieć ... Przyjechała również taksówka.
- Masz rację, nie powinienem był, przepraszam - powiedział zakłopotany , kładąc dłoń na karku i wbijając wzrok w ziemię. Chłopcy nie widzieli ani nie słyszeli całego zajścia. 
- Jestem Liam, miło poznać Na prawdę musisz już jechać ? - spytał chłopak w koszuli w kratę.
- Tak, przepraszam, ale mam jutro zajęcia, a znając życie i tak znów zaśpię. - uśmiechnęłam się delikatnie. Zayn się cicho zaśmiał . Już nie trzymał mojej dłoni i dzielił nas mały dystans. Pewnie odskoczyliśmy od siebie, gdy pozostali tu szli.
- To chociaż daj nam swój numer. - zawołał Harry. Spojrzałam po wszystkich. Louis i Niall delikatnie podtrzymywali się nawzajem. Harry trzymał rękę na ramieniu Liama, który jako jedyny był w pełnej świadomości. I delikatnie się uśmiechał. Nie patrzyłam na Zayna...
- No dobrze ... - podałam numer Stylesowi. Zamierzałam już iść do taksówki ...
- To do zobaczenia jutro - odezwał się Niall. Zatrzymałam się.
- Jutro? - spytałam z zaciekawieniem.
- Wpadniemy jutro do Ciebie na uczelnię - wytłumaczył Loui, chwiejąc się. Zrobiłam pytającą minę. Zaśmiali się, więc i ja się uśmiechnęłam.
- Omówić praktyki z dyrektorem - Liam był na prawdę ogarniętym facetem. Nie to co reszta.
- O której będziecie? - spytałam.
- Nie wiem... około 13. Czemu pytasz? - myślałam, że Zayn stracił mowę.
- 13? -zamyśliłam się. - Jak wstanę to będę. - wybuchnęli śmiechem. Taksówkarz zatrąbił. Nie dziwię się braku cierpliwości. Pomachałam chłopcom i wsiadłam, odjeżdżając do domu. 
Nie chciałam wciągać się w życie One Direction. Burzyli mi tą harmonię, nad którą się tyle napracowałam. Chciałam całkowicie pochłonić się aktorstwu, nie rozpraszać się. Wiedziałam dobrze, że do życia , jakiego wiedli chłopcy, się nie nadaję. Nie pasuję tam. Nie i już. To wszystko wydawało mi się szalone. I ten pocałunek ... Co on miał znaczyć ? Bałam się, że to był dopiero początek czegoś wielkiego. Ale czy ja tego pragnęłam ? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie . Przynajmniej na razie ...

_____________________________________________________________

Jejku , mam 50 wyświetleń, jakieś 5 komentarzy i skaczę jak głupia ! Dzięki wielkie ! ^^
Poproszę o 2 ! Do dzieła anonimowi ! :)
Wiśnia :D



środa, 25 kwietnia 2012

Part 2

 Z góry mówię, że rozdział jest nudny. Jest to raczej pierwsza część rozdziału 2. Obiecuję, że zacznie się dziać, to dopiero początek ^^ Ale potrzebne mi są wasze opinie ! Przeczytałeś? Skomentuj. Dla Ciebie to chwilka, a dla mnie - motywacja. ^^
_________________________________________________________________


 Zapasy lodówki kompletnie wyparowały . Chcąc nie chcąc ktoś do sklepu iść musiał. Zgadnijcie , któż to taki ? No raczej nie mój brat. Ale, żeby wyjść do ludzi, trzeba jako tako wyglądać. Spojrzałam w lustro. Zobaczyłam szczupłą (a nawet bardzo) blondynkę średniego wzrostu. Niebieskie oczy niczym fale oceanu najbardziej przykuwały uwagę. Pieprzyk na prawym policzku był równie widoczny. No i grzywka, ścięta na skos w prawą stronę. Była trudna do ułożenia, ale zawsze dodawała nieco uroku. Włosy dość długie, delikatne loki. Makijaż? Nigdy. Tym bardziej w zwykły dzień. Rozumie się imprezę, jakąś ważną uroczystość itd. Odkąd pamiętam podkręcałam mascarą jedynie rzęsy. Tak właśnie wyglądałam. Żadna ze mnie piękność, chociaż lubiłam dowartościowywać się długim ślęczeniem przed lustrem , który i tak magicznych rezultatów nie dawał. Wybierając ciuchy jak zwykle nuciłam pod nosem bliżej nieokreśloną melodię. Spojrzałam na gitarę w kącie. Pomyślałam ,, Zdecydowanie za długo tu siedzisz, kochana". Co było prawdą. Nie grałam już od dłuższego czasu. Sama nie wiem czemu. Jakieś przesilenie wiosenne z naciskiem na ,,lenistwo"? Tak, to była dobra wymówka.
 Przed wyjściem do sklepu zaglądnęłam jeszcze na twittera, facebooka i inne tego typu portale plotkarskie i społecznościowe. Moją uwagę przykuł tweet jednej z moich dawnych koleżanek z Polski. A był on taki : One Direction jako aktorzy ! Nie mogę się doczekać ! Studenci z Royal Academy of Dramatic Art są niesamowitymi szczęściarzami ! xx. Zastanowiłam się nad tym chwilę. Przeklnęłam się w myślach, że nie słuchałam dzisiaj naszego kochanego profesorka na zajęciach. Mówił coś o praktykach. A ja wpadłam na mulata w miarę podobnego do Zayna. No tak ! Przecież to był on ! Sam staruszek zawołał do niego ,,..panie Malik..." . Przygodę na ten dzień mam zaliczoną : zbłaźnienie się przy kimś takim. Brawo Cherry! Przeglądałam tweety dalej. Natknęłam się na słowa Adriana. I thinking about you all the time. Love You ! xoxo . Czyżby znów złamał serce jakiejś biedaczce, bawiąc się przy tym drugą ? Zgaduję, że nie wiele się zmienił. Sama byłam jego ofiarą, udało mi się go poznać bardziej niż te wszystkie inne puste lale. Taki charakter pozostaje na zawsze.
 Z ponurych rozmyśleń obudził mnie dźwięk zbitych naczyń w kuchni. Westchnęłam, odłożyłam laptopa wstałam sprawdzić co też ten Olaf narobił. Zastałam (już ubranego) brata powoli sprzątającego bałagan, o którym lepiej nie wspominać.
- Nie zamierzam ci pomóc - oznajmiłam z szyderczym uśmiechem
- Wiem. Wykazałaś się obiadem - spojrzał na mnie z iskierkami w oczach. Wiem co miał na myśli. Przewróciłam teatralnie oczami i skierowałam się do łazienki po mopa. Tak, wylał również zupę. Sierota.
- Idziesz do sklepu ? Lodówka świeci pustkami ... - zapytał, kiedy już wróciłam.
- Tak ... poczekaj chwilę - przerwał nam mój dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz - Brian, mój szef.
Gdy tylko zakwaterowałam się w Londynie, musiałam znaleźć pracę. Studia same się nie opłacą, a brat i tak bardzo mi pomógł. Zatrudniłam się więc w klubie dyskotekowym Wrong Way. Chwytliwa nazwa, nie powiem. Ale bez skojarzeń ! Nie byłam panią rozdającą swoją godność częściej niż klaun w wesołym miasteczku rozdający balony. Byłam najzwyklejszą barmanką, ubraną nie jak wyżej wymienione panie, a normalnie, każdą część ciała starałam się mieć zakrytą. Czasami również pomagałam DJ-owi, co przyznam, szło mi całkiem nieźle. W klubie pracowałam w tygodniu i od czasu do czasu w weekendowe wieczory. Dlatego studia zaoczne. Wciąż patrząc na ekran telefonu, zastanawiałam się czy zapomniałam o dzisiejszej zmianie czy zostawiłam gdzieś klucze czy inne tego typu wpadki ?
- Zamierzasz odebrać ? - spytał ze śmiechem Olaf. Obdarzyłam go morderczym spojrzeniem i wyszłam do swojego pokoju odebrać połączenie.
- Halo?
- Siemanko Cherry - przywitał się Brian. Dlaczego każdy mówił do mnie po nazwisku? Nie wiem, ale nie urażało mnie to. Mój szef był tylko o 4 lata starszy, więc sobie na to pozwalał.
- Cześć cześć, zrobiłam coś źle? - spytałam ze strachem.
- Ty to jak zwykle masz czarne myśli - zaśmiał się. - chciałem Cię tylko spytać czy wpadłabyś dzisiaj do klubu. Marry znowu się wywinęła...
- Ahh ta Marry.  Co tym razem ?
-  Odwieźć kogoś na lotnisko, czy tam oddać książki do biblioteki ... Sam nie wiem, już gubię się w tych wymówkach .
- Haha, jak zwykle ... To o której mam być ? - spytałam ze śmiechem
- Czy ty coś sugerujesz tym ,,jak zwykle" ?- zapytał szybko
- Nic a nic Brian - odpowiedziałam z największą ilością sarkazmu i uśmiechu w jednym
- No no ... Jest 19 ...  20:30 pasuje ?
- Jasne. Do zobaczenia - nie czekając na pożegnanie , rozłączyłam się. Zawsze byłam taką dość niegrzeczną osobą . W przeszłości nazywałam to wyłączaniem uczuć i przechodzenie do trybu ,, Marta-su**", ale z czasem stwierdziłam, że to była tylko wymówka od zmian, które i tak i tak zaszły.
Gdy wróciłam do kuchni, o dziwo wszystko było już ogarnięte.
- Jakieś plany na wieczór ciamajdo ? - spytałam, opierając się o blat kuchennych mebli.
- Konkretne nie, ale mam ochotę się wyszaleć, jeśli wiesz co mam na myśli - wyszczerzył się
- Więc nocna Emma była tylko jednonocnna ?- spytałam z uniesionymi brwiami
- Nie żartuj sobie, idę z nią - zaapelował, a uśmiech wciąż nie schodził mu z twarzy. Ani trochę nie byliśmy do siebie podobni. On był wysokim, przystojnym mężczyzną (bo nazwać chłopcem to już bym go obraziła) z kruczoczarnymi włosami. Ja byłam malutka i krucha w porównaniu do niego. Jedynie oczy i więzi łączyły nas w niesamowicie zgrane rodzeństwo.
- Do mojego klubu, rozumiem ?
- A jak inaczej. Nie mogę zrezygnować z okazji do tego, żeby przez cały czas polewała mi własna siostra - strzeliłam facepalma .Nie wiem jak to możliwe, ale wyszczerzył się jeszcze bardziej. Przynajmniej było mu do twarzy.
- Oj już nie marudź Marcioszka - podszedł i mnie przytulił, nie mogąc się oprzeć o nie rozczochranie mi włosów. Nie dość nazwał mnie tak jak nazwał to jeszcze zniszczył moje włosy! Ooo nie , tak nie będzie. Ukradkiem wyciągnęłam telefon z jego kieszeni, chowając do swojej. podniosłam wyżej ręce i zaczęłam go łaskotać. Oo tak, z dzieciństwa pamiętam jego czuły punkt. Po krótkim czasie rozłączyliśmy się.
- Dawaj, zbieraj się i jedziemy.
- A co z zakupami ?
- Jutro rano wstaniesz i zrobisz. - droczył się ze mną. Dobrze wiedział, że i tak ich nie zrobię. No cóż, tak też można.
Przebrałam się w jakieś bardziej imprezowe ciuszki i wskoczyłam do auta zaraz za Olafem. Oznajmił, że Emma będzie już tam czekała. Ale czy ja pytałam ? No właśnie. Włączyłam radio, przerywając ciszę. One Direction - One Thing. O dziwo, Olaf nie protestował, więc zaczęłam śpiewać. Uśmiechnął się tylko pod nosem. Ja nadal go obserwując nie przerywałam tej parodii.
- Dlaczego nie pójdziesz do X Factora czy tego typu programu? - spytał. Zaskoczył mnie
- O czym ty do mnie rozmawiasz? Z All-Kaidy jesteś? Chcesz żebym całą Anglię zabiła ?
- Ja nie żartowałem. - przybrał dość poważną minę, więc pewnie tak było
- Ohh, przecież wiesz, że i tak nic nie osiągnę. Oddałam się aktorstwu. - stwierdziłam ze stu procentowym zdecydowaniem
- Ty z tym swoim aktorstwem ... Masz świetny głos, Marta.
- Ej , sugerujesz, że i tak nic z tego nie będzie ? - wykręciłam się całym ciałem, żeby widzieć go teraz dokładnie, a drugą część zdania puściłam mimo uszu.
- Sugeruję tylko, że za bardzo się wkładasz w to aktorstwo. Zrób czasem coś innego. Zobacz jak dawno nie byliśmy razem na boisku ! Mistrzyni musi trzymać formę ! - usprawiedliwiał się, sama nie wiem z czego.
- Przecież ty grasz na co dzień, co ci po boisku . - wróciłam do poprzedniej pozycji, wpatrując się w już nieco spokojniejszy Londyn. Mój brat był zawodnikiem Arsenalu Londyn. Co prawda grał w drugim składzie, ale mi wydaje się , że trener nie daje mu szansy się wybić, bo chłopak na prawdę ma talent. Dojechaliśmy już do klubu. Rozstałam się z bratem krótkim ,,Bądź na telefonie" i ruszyłam w stronę baru. Ludzi było dość sporo jak na 8 pm.Odwróciłam się i zaczęłam przygotowywać się do pracy. Towarzyszyło mi dziwne uczucie, że ktoś mnie obserwuje.
___________________________________________________________
Jak mówiłam : długi i nudny. Następny za 1 mały komentarz ? Ewentualnie 2 ?  Byłabym wdzięczna.
 Wiśnia :D



Part 1

 Wczesny, sobotni poranek, ludzie wychodzą z domów, ciesząc się wspaniałą pogodą, zwykle niespotykaną w Londynie. Dzieci pędzą na place zabaw, nieco starsi do parku , szukając chwili wytchnienia. Dziewczyna obładowana książkami biegnie chodnikiem co chwile przepraszając przechodniów. Tak , to ja. I jak zwykle jestem spóźniona. Jeśli zdam ten semestr bez uwagi na liczne nieobecności i spóźnienia, będzie to cudem. Zaspałam, przecież to oczywiste. W Polsce też tak zawsze było. Kochany braciszek jest jeszcze gorszy niż ja, ale nawet nie chce mi się teraz o nim myśleć. Najważniejsze teraz było szybkie dobiegnięcie na uczelnię. Dobiegnięcie do marzeń.
Aktorstwo zawsze było dla mnie czymś odległym, w ogóle nieosiągalnym. Ale to jednak dzięki bratu wyprowadziłam się do Londynu. Postanowiłam spróbować swoich sił i ... dostałam się. Marzenia jeszcze ze szczenięcych czasów zostały już prawie spełnione.
To było bardzo mądre z mojej strony - biec i rozmyślając. Nie obyło się bez wpadnięcia na kogoś. Wszystkie książki runęły na ziemię , rozgniatając przy tym owoce z torby nieznajomego jeszcze przechodnia.
- O mój Boże, przepraszam ! Nic ci się nie stało ? - spytałam z przerażeniem, zdając sobie sprawę , że tracę cenne minuty.
- Nie, nie wszystko w porządku - odparł przechodzień - Jestem ...
- Przepraszam, ale się spieszę i jeszcze raz przepraszam za owoce ! - krzyknęłam już w biegu.
Nie spojrzałam nawet na kogo wpadłam. Znów musiałam wykonać zwinny slalom, ponieważ jakieś rozpalone nastolatki rzuciły się w stronę mojego poszkodowanego. Nie miałam teraz czasu, żeby się oglądać. Całe szczęście, że te dobre geny po rodzicach to właśnie szybkość, zwinność i miłość do sportu. A właściwie do piłki nożnej. To nie były tylko puste przechwałki. Od zawsze nauczyciele wuefu ciągali mnie na zawody - od biegania po piłkę nożną. Wszystkie te osiągnięcia... To zdecydowanie najszczęśliwsze uczucie jakie do tej pory posiadam. Reszta to tylko załamania po utracie fałszywych przyjaciół , rozczarowania pierwszą miłością i nerwy na narzucających się rodziców. Dlatego tak uwielbiałam grać kogoś innego, pozostawiając moją żałosną osobę choć na chwilę w oddali.
Dobiegłam właśnie do Royal Academy of Dramatic Art, więc to całe wspominanie odstawiłam na bok. Teraz przyjdzie mi się tłumaczyć po raz ... zgubiłam rachubę po dwu setkach miesiąc temu. I znów na kogoś wleciałam. Tym razem jednak to on złapał książki.
- I znów na mnie wpadasz. Ty już tutaj ? Szybko biegasz - odezwał się pierwszy niż zdążyłam przeprosić. I wtedy na niego spojrzałam. Pech trafił, że trafiłam na bruneta z pięknymi niczym złoto oczami. I dodatkowo był mulatem. Tu już trafił w mój czuły punkt. Nie do wybaczenia. Gapiłam się na niego chyba z dwie minuty, a wtedy za moimi plecami usłyszałam krzyk pełen złości . I już wiedziałam, że mam kłopoty. Skrzywiłam się na co mulat zabawnie się zaśmiał.
- Panno Cherry, czy zamierza pani stać tak i hałasować za drzwiami, w których prowadzę wykład ?! I znów jest pani spóźniona ! - krzyczał staruszek. Odwróciłam się. Miał na prawdę straszną minę przez ilość zmarszczek na jego przepracowanej twarzy. Nagle cały złagodniał i zaczął iść w moją stronę. Chyba dostrzegł w końcu tego przystojniaka na mną. - Oo pan Malik, jak dobrze pana widzieć ! Ta małolata nie uprzykrzała się panu ? To w jej zwyczaju ... - zrobiłam obrażoną minę. Stwierdziłam, że nic tu po mnie, przydałoby się w końcu dotrzeć na wykład. Pan Washfoun wszedł do sali dopiero po 10 minutach. Na szczęście zapomniał o mojej wpadce. Chyba ...
- Czas oznajmić wam o praktykach ! - i tu przestałam go słuchać... Wiadomo, że praktyki były dla tych dwudziestu najlepszych uczniów z jednego roku. Nie ma mowy , żebym się dostała. Wykład trwał jeszcze jakąś godzinę. Na koniec profesorek oznajmił , że lista szczęśliwców będzie wywieszona jutro. Pozostała mi jeszcze tylko matematyka i historia. Czyli dwie ,,godzinki" słuchania tego całego przedstawienia nazywanego dość mądrze studiami.
Z powrotem złapałam autobus. I dzięki Bogu ! Zakwasów nie miałam, ale zmęczył mnie ten cały bieg rano.
Była 18 kiedy weszłam do domu, krzycząc ,,Już jestem!" . Wyczułam jakiś dziwny zapach z kuchni. Czym prędzej poszłam to sprawdzić. Mój brat ( w samych bokserkach) próbował zrobić kotlety schabowe. Co jak co ale talent kulinarny odziedziczyłam ja. On zdecydowanie miał talent marudzenia, po tatusiu. Oparłam się o framugę drzwi obserwując całe show.
- Jak wykład mała ? Znów się spóźniłaś co ? - zapytał niczym zatroskany starszy brat.
- Było dobrze, jutro dowiem się o praktykach itd. Zniszczyłam dziś kilka tysięcy ludzkich komórek wpadając na dwie czy trzy osoby. Olaf ... czy ty dopiero wstałeś !? - krzyknęłam z rozbawieniem.
- No ten tego...wiesz ... wczoraj była tu Emma i... - zaczął się tłumaczyć z zakłopotaniem
- Ohh proszę nie kończ ! - parsknęłam śmiechem. - I daj mi to. Wolę żyć jeszcze trochę - rzekłam odbierając jego stanowisko pracy.
- Dzięki Marta, jesteś wielka . Ale nie wyszło mi aż tak źle !
- Taa jasne, wyjdź przed dom i mocno wciągnij powietrze do płuc. - odpowiedziałam z dodatkowym kręceniem głową. Już zamierzał wychodzić. W samych bokserkach. - Ejj głupolu przecież żartowałam ! - Odwrócił się gwałtownie i z rozbiegiem wskoczył na kanapę , oglądając jakiś mecz.
- Daj mi znać jak skończysz ! Aha i ... mama dzwoniła ! - krzyczał sprzed telewizora.
 Z przerażeniem przestałam gotować ten nieszczęsny obiad. Ciekawe co ona mogła znowu chcieć. Pewnie prosiła , żebyśmy wrócili, udając zmartwioną mamusię. Nic z tego. Już tyle razy nabrałam się na to w dzieciństwie.
Życie tutaj jest całkiem inne. Mieszkam w Londynie zaledwie rok i już czuje jakbym się tu urodziła ... Tak , jakby tutaj moje życie miało się wieść już do końca. To ja byłam jednym z tych puzzli, które pasują tu jak ulał. Oczywiście czuję się Polką i to wszystko inne... Ale to do Londynu należę. To tutaj jest przeznaczone mi żyć ...
___________________________________________________________
1 rozdział za mną. Bardzo, bardzo proszę was o opinie i czy warto to ciągnąć. Obiecuję, że jeszcze się rozkręcę ;))
Komentować !
Wiśnia :D


Prolog

  Historia lubi się powtarzać. I choćbyśmy bardzo chcieli, nie oszukamy tego, co ma nadejść.
To co jest dla nas przeznaczone, musi się wydarzyć. Miłość, odrzucenie, przyjaźń, zdrada, pożądanie,oszustwo
Wiele uczuć doświadczyło moje serce. Niestety te złe przyszły pierwsze.
Teraz pozostało mi się cieszyć tymi dobrymi , doceniać je i ich nie stracić. Za wszelką cenę nie stracić.
Wierzę w to, że tak zostanie. Doświadczenie mi tak nakazuje. Bo przecież WIARA CZYNI CUDA.
  Z sercem przepełnionym miłością spoglądałam na dwie najważniejsze osoby w moim życiu.
Ta magia którą wnosili do mego życia, była nieobliczalna. Wiedziałam że mogę liczyć na ich wsparcie.
Właśnie teraz, w tej chwili uświadomiłam sobie, iż wygrałam najtrudniejszą walkę w życiu.
Walkę o szczęście. Ale czy dane będzie mi poznać prawdę ?
  Gdzieś za moimi plecami usłyszałam kojący dźwięk gitary i najpiękniejszy śmiech na świecie...
________________________________________________________
 Uhh... Prolog za mną . Z racji tego, że dziś jest już późno, rozdział I postaram się dodać jutro ^^
Miłej nocy ;)
Wiśnia :D

Przywitanko :D

Cześć i czołem !
Będę tu prowadzić bloga o One Direction.
Zwlekam z tym od bardzo dawna , ale jednak... przełamałam się .
Mam wielką nadzieję, że ktoś będzie to czytał i wyrażał swoje opinie. O te złe również proszę ! Nie milcz tylko mi wygarnij co ci siedzi w główce ^^ przyjmę wszystko. 
Jeszcze troszki nie ogarniam tych wszystkich szablonów, czcionek itd.
Ale mam nadzieję, że się rozkręcę i nie będzie aż tak źle.
Po prologu i rozdziale pierwszym proszę mi napisać czy warto dalej się temu poświęcać i czy jest co czytać;)
Kilka słówek o mnie:
Mam na imię Marta, mam 15 lat, moją pasją jest zdecydowanie piłka nożna. Tak wiem, dość rzadko spotykane. Od zawsze chciałam nauczyć się grać na gitarze, co też w wolnych chwilach robię.
Moje marzenia? hmmm... i tu jest ciężko, bo mam jedną, wielką, czarną dziurę w głowie na temat przyszłości.
Jeżeli ktoś chcę się dowiedzieć czegoś o bloogu, o mojej osóbce, czy po prostu chce być informowany tu moje gadu : 35590209 i twitter @mar_wisniewska.
Swojego twittera dodaj w komentarzu. Będę informować jeśli chcesz ^^
Z góry mówię : OBIECUJĘ WAS NIE ZANIEDBYWAĆ !
Wiśnia :D