piątek, 28 grudnia 2012

Part 37

Kiedy obudziłam się nazajutrz rano, przez chwilę nie wiedziałam, dlaczego czuję się tak podle. A potem, jak wielki kilkutonowy słoń, zwaliło się na mnie wspomnienie poprzedniego wieczoru.
Całą wczorajszą noc debatowaliśmy z Zaynem o najlepszym wyjściu z tej beznadziejnej sytuacji. W końcu załamani rezultatami naszych przepracowanych mózgów, poddaliśmy się i zmęczeni powlekliśmy się na górę do sypialni. To był ten prawdziwy powód. Tym drugim powodem było przyjście Olafa, który natychmiast rozkazał nam iść spać, ze względu na moją dzisiejszą jazdę.
Nie mogąc znieść tego bezsensownego leżenia, gwałtownie machnęłam kołdrą i usiadłam na łóżku. Za oknem było widać jeszcze poranną szarość, więc musiało być wcześnie. Przetarłam więc oczy i spojrzałam w stronę organizera, który dostałam od Liama. Było w pół do ósmej.
Wiedziałam, że nie mam kompletnie żadnych szans na zaśnięcie. Dźwignęłam się na nogach, zarzuciłam błękitny szlafrok na grzbiet i ruszyłam w stronę drzwi.
Nagle opamiętałam się i w progu obejrzałam się za siebie.
Tak.
Zayn tu był.
Spał, rozwalony na połowie łóżka, a jedynie jego nogi były przykryte bordową kołdrą.
Jego klatka piersiowa unosiła się w głębokim i równym oddechu.
Spał tak słodko, że nie wierzyłam w to co widzę. Musiałam się cofnąć.
Starając się go nie obudzić, dłonią delikatnie przejechałam po jego zarośniętym policzku. Jego kąciki ust ledwo zauważalnie uniosły się ku górze. Moje natomiast - zrobiły wyraźne zmarszczki w szczerym uśmiechu.

Zeszłam do kuchni wprost marząc o tym, by Olaf jeszcze spał. Nie chciałam tłumaczyć mu się z atmosfery, jaką zastał wczoraj wchodząc do domu. Włożyłam kapsułki do ekspresu, przygotowałam toster i otworzyłam lodówkę. Zdążyłam zrobić kawę, tosty i wyciągnąć talerze, kiedy do kuchni w samych bokserkach wszedł Zayn. Jak mały chłopczyk, przecierał zaspane oczy i szedł przed siebie, nie widząc drogi. Skończyło się na tym, że ucierpiał jego palec u nogi, a krzesło miało niezły ubaw. W sumie, to ja też.
- Wyspałaś się? - zapytał, gdy piliśmy już gorącą kawę z mlekiem.
Powyginałam wargi na wszystkie strony, kręcąc przy tym głową w zaprzeczeniu.
- A ty? - zapytałam i ugryzłam tost.
- Nie. - odrzekł krótko i uniósł filiżankę do ust.
- A materiał na płytę jest już gotowy? - zapytałam i zrobiłam to samo.
- Tak, premiera piątego. Mamy zaplanowane podpisywanie płyt w jakimś centrum handlowym. - odpowiedział i położył kawę na stół. Nie uśmiechnął się dziś ani razu. Z wyjątkiem tego przez sen. Eh...
- Zaśpiewaj mi coś. - powiedziałam po krótkiej chwili. Złapałam go za dłoń, która leżała na stole i delikatnie się do niego uśmiechnęłam.Uchwycił moje spojrzenie, i trwał w nim moment, by później podnieść drugą rękę i pomachać mi palcem przed nosem.
- Nie ma, nie ma! Nie mogę zaśpiewać ci czegoś z nowej płyty. Zabiliby mnie. - zaśmiał się uroczo, a później wbił wzrok w talerz, wciąż uśmiechając się pod nosem.
- Zayn Malik nie łamiący zasad? Nie wierzę. - skwitowałam, splatając ręce pod biustem.
Brunet popatrzył na mnie wilkiem, a później delikatnie kopnął mnie w nogę.
Popatrzyłam na niego jak na dziecko, pokręciłam głową i zabrałam brudne talerze do zmywania.
- Za ile masz jazdę? - zapytał Malik, gdy wkładałam naczynia do zmywarki. Oparłam się o blat, stojąc przodem do niego.
- Za godzinę. Od razu po jeździe jadę do studia z Cher, więc wezmę ze sobą teksty.
- Nie wyglądasz na na prawdę podekscytowaną tym nagraniem. Nawet minimalnie. - stwierdził, rzucając na mnie badawcze spojrzenie.
- Bo nie jestem - odburknęłam - Nigdy nie ciągnęło mnie do śpiewania. Plus... Czuję, że to będzie jedna wielka klapa. - spuściłam głowę i wydęłam dolną wargę.
- Nie przekonasz się, dopóki nie spróbujesz, prawda? - zapytał optymistycznie. - Albo czekaj... jak ty to zawsze powtarzasz... - uniosłam głowę i spojrzałam na niego. Jego ręce były w górze, jakby coś pisał, a wzrok zagubiony gdzieś w powietrzu. Na jego twarzy gościła nutka rozbawienia. - Wiara czyni cuda! - zawołał jak najgorszy poeta i natychmiast wybuchnął śmiechem.
Ja również nie mogłam się powstrzymać. Podeszłam do niego i zdzieliłam go po głowie, jednak mimo wszystko - śmiałam się jak głupia.
Jednak kiedy wsiadaliśmy do auta ponury humor powrócił. Całe szczęście, że nie z podwójną mocą. Przynajmniej Zayn włączył radio, by nie było cicho.
Po raz pierwszy w tym roku, zaczął prószyć śnieg... Nie wiem, czy tylko mi, ale... ten cały śnieg zapalił we mnie mały płomyk, który wskazywał mi właściwą drogę. Tak, jakby pogoda dawała mi pomoc w podejmowaniu trudnych decyzji. Śmieszne, ale... prawdziwe.
- Wiesz, chcę zostać w zespole i... - zaczął Zayn w między czasie uruchamiając silnik - przez głupią umowę nie chcę z niego wylecieć... Ale zrobię wszystko, żeby być z tobą.. Nawet jeśli oznaczało by to przelecenie świata dookoła. Dla ciebie zrobię wszystko. - spojrzał na mnie wzrokiem pełnym uczucia.
- Więc... Będziesz z Perrie na pokaz, a związek ze mną będzie w ukryciu? Dobrze to zinterpretowałam? - zapytałam, unosząc jedną brew.
Zayn ze stoickim spokojem pokiwał głową.
- Dla miłości wszystko.
- Na prawdę zrobiłbyś dla mnie wszystko? - spytałam, a minimalna nuta niedowierzania pojawiła się w moim głosie.
- Wiesz, zbliża się nowy rok, mam ochotę na tatuaż... Znalazłabyś dzisiaj dla mnie czas? - zbył moje pytanie własnym, patrząc przed siebie. Stanęliśmy na światłach..
- Będziesz płakał z bólu i chcesz, żebym potrzymała cię za rękę? - uniosłam brwi wysoko.
Zayn prychnął.
- Cherry, czy ty kiedykolwiek możesz być poważna? - powiedział z małym przekąsem.
- Niee. - odpowiedziałam trochę nie swoim głosem, ale minę miałam dość rozbawioną.
Malik walnął mnie w ramię, a chwilę później sam się zaśmiał.
- Kocham Cię, najdurniejsza osobo na świecie. - mruknął, mknąc ulicami Londynu.
- Teraz to się chyba obrażę. - mruknęłam i wbiłam wzrok w szybę. Akurat Zayn zaparkował pod szkołą jazdy.
- Spoko. Daj mi znać jak skończycie robotę w studio. I powodzenia. - mrugnął do mnie i przybliżył się, chcąc wziąć buziaka. Zamknął też oczy.
Uśmiechnęłam się i przybliżyłam się tak, by wyczuł mój oddech. Później uniosłam dłoń i poklepałam go po policzku.
Otworzył oczy pełen oburzenia.
- Będziesz żałowała. - ostrzegł mnie.
- Oh, tam, daj spokój żartowałam. - przewróciłam oczami.
Przybliżyłam się i dałam mu ten upragniony pocałunek. On, złośliwiec, ugryzł moją wargę. Spojrzałam na niego spod byka.
- No leć, bo się spóźnisz. - zbył mnie z wesołym uśmiechem.
Wysiadłam z auta i ruszyłam w stronę marmurowych schodów. Odwróciłam się i pomachałam Malikowi. Odmachał i odjechał. Westchnęłam i ponownie zaczęłam wspinać się po schodach. Na ich szczycie, z rękoma w kieszeniach kurtki, stał Nialler.
Głośno wypuściłam powietrze z płuc, by zmniejszyć nieco stres. Zrównałam się z nim i , tak jak on, zaczęłam wpatrywać się w brązowe drzwi szkoły. Dopiero teraz usłyszałam, że nucił coś pod nosem.
Spojrzałam na profil jego twarzy. Przypominał skamieniałą maskę bez jakichkolwiek uczuć i emocji.
Gdzie jest Nialler?

Liam

Przez ostatnią godzinę zdążyłem pokroić sobie wszystkie pięć palców lewej dłoni, przy krojeniu tej okropnej cebuli. Tommo latał wokół mnie, owszem, ale nie z propozycją pomocy, a z pytaniem, gdzie jest jego płaszcz, szalik, buty, telefon... Powoli nie wytrzymywałem psychicznie.
Nagle zarzucił kurtkę na plecy, stanął w progu kuchni, machnął na mnie ręką i poleciał do drzwi.
- Ej, a ty gdzie? - zawołałem za nim.
Wrócił się, ok. Ale przy tym potknął się o próg, i lecąc prosto na stół, zwinął na podłogę dwie szklanki. Zacisnąłem szczęki, słysząc ten okropny huk.
Obszedłem blat dookoła i stanąłem nad nim, z rękami splecionymi na piersi. On przewrócił się na bok i widząc moją minę, uniósł ręce w geście obronnym. Przewróciłem oczami i wróciłem z powrotem do krojenia cebuli.
- No co ? - zapytał Lou.
- Pytałem gdzie idziesz. A tak po za tym, musisz to posprzątać, gdziekolwiek się spieszysz. Harry nie będzie taki dobry, i nie będzie po tobie sprzątał już czwar...
- Ja jebie, czy ty musisz cały czas tak nawijać? - przerwał mi, z pretensjami w głosie. Odwróciłem głowę w jego stronę i spojrzałem na niego jak na dziwaka.
- Coś nie tak ? - spytałem z krzywą miną.
- Nie no, wszystko jest tak. - odrzekł dziwnym głosem.
Odwróciłem się z powrotem i wrzuciłem cebulę na patelnię.
- Mogę już iść? - zapytał mnie jak dziecko swojego własnego ojca.
- Czy ja cię trzymam? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
Stał jeszcze chwilę w miejscu najwyraźniej osłupiony tą dziwną wymianą zdań, a później ruszył w kierunku drzwi.
- A gdzie idziesz? - zawołałem za nim.
- Z Ellie na kręgle! - odkrzyknął, a później usłyszałem trzaśnięcie drzwiami.
Westchnąłem i oparłem się o blat. Wytarłem ręce ścierką, rzuciłem ją w kąt i ruszyłem w stronę salonu. Usiadłem ciężko obok Harrego na kanapie i podparłem głowę na łokciu. Czułem, że mnie obserwował.
- Wszystko w porządku? - zapytał po chwili.
- Nie idziesz nigdzie? - zbyłem jego pytanie. Zrobił zamyśloną minę.
- Idę. - odpowiedział - Ale dopiero za dwie godziny.
- Z Megan, jak się domyślam?
- Yep. A teraz mów co cię gryzie. - uśmiechnął się do mnie pocieszająco, w chwili, gdy usłyszeliśmy kolejne trzaśnięcie drzwiami.
- Jestem! - krzyknął Malik.
Powiesił kurtkę na wieszaku, ściągnął buty i ,tak jak ja chwilę temu, ciężko opadł obok Harrego.
- Zimno dziś, a wy co macie takie miny? - spytał, głęboko oddychając.
Najpierw spojrzał na Hazzę, który kiwnął głową na mnie, więc głowa Zayna również poszła tym tropem.
- No opowiadaj. - szturchnął mnie Mulat. Westchnąłem głośno i bacznie obserwując ich miny, odpowiedziałem:
- Myślałem, żeby się wyprowadzić. - rzekłem.
- Ale że wszyscy razem w inne miejsce? - uniósł brwi Styles.
- Ale że ja i Danielle. A wy tutaj. - wytłumaczyłem. Hazza zrobił minę pełną zrozumienia.
- Szczerze mówiąc... też nad tym myślałem. Żeby się rozdzielić. - przyznał Malik, który wbił wzrok w swoje stopy. Spojrzałem na niego z nadzieją.
- Na prawdę?
- No tak. - odpowiedział.- Mamy po 20 lat... Ty masz dziewczynę. Lou ma dziewczynę. Harry lada chwila i będzie miał dziewczynę. Niall nie ma dziewczyny, ale sam sobie poradzi. Więc myślę, że to dobry pomysł.
- Poprawki : ja mam 19, Lou 21 i ja nie będę miał tak szybko dziewczyny. Skomplikowane sytuacje psują życie... A co z tobą? Zamieszkasz z Cherry? - zapytał zaciekawiony Harry.
- Nie. Paul powiedział, że moją dziewczyną będzie teraz Perrie... - mruknął Zayn.
- Jaka Perrie do cholery? - spytałem, całkiem zbity z tropu.
- Ta z Little Mix. Zbliża się premiera ich płyty i żeby ktoś to kupił, muszę ich trochę rozsławić. - powiedział załamany Malik.
- Tak ci powiedzieli!? - zerwał się Harry.
- Nie, sam to wydedukowałem. - rzekł Zayn i nastała cisza.

- Eh... Przynajmniej mam robotę na następne dni... szukanie domu. - mruknął Harry.
Bąknęliśmy z Zaynem coś w stylu, że się z tym zgadzamy. Nikt nie był skory do rozmów. Po prostu. Opuściła nas każda możliwa siła.
Nagle telefon Malika zawibrował. Odebrał wiadomość ze zmarszczonym czołem.
- Muszę się zbierać, jadę odebrać Cherry. - powiedział i... wyszedł.
Chwilę potem wszedł Niall. Oparł się o framugę drzwi od salonu i patrzył na nas jak na zwierzęta.
- Ale wy jesteście przymuleni. - stwierdził.
- To nas rozruszaj. - mruknął Harry, opierając głowę o swoje ramię.
- Jak?
- Idź poszukaj domu. - bąknąłem i zrobiłem to samo co Harreh.
- Żartujesz? - spytał Nialler.
- Nie. - odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Ale że serio?
- Tak, Niall, serio, wyprowadzamy się, każdy do osobnego mieszkania. - powiedziałem grzecznym tonem. - Jak jazda?
- W porządku, egzamin w przyszłym tygodniu... Zmieniłeś temat! Dlaczego się wyprowadzamy? - ożywił się
- Bo stwierdziliśmy, że to dobry pomysł. - odpowiedział Harry.
- Ale... kto mi będzie gotował? - mruknął zniesmaczony Horan.
- O boże... - mruknęliśmy z Hazzą znów równocześnie, a nasze głowy załamały się bezsilnie na piersi.

Zayn

- Więc gdzie ona jest? - zapytałem.
Brak odpowiedzi. Słychać tylko ciszę, przerywaną rozmowami innych ludzi, pijących kawę w tym obskurnym miejscu.
- Powiedziałaś, że masz dla mnie informacje. Dlaczego nie chcesz mi ich teraz przekazać? - pomyślałem, że skoro nie prosto z mostu, podejmę temat z innej strony.
I znów odpowiedzią była cisza. Na szczęście - nie na długo.
- Chcę ci je przekazać. - rzekła cicho. - Nic nie poradzę na to, że ktoś zabronił mi cokolwiek mówić. - jej głos obijał się w moich uszach jak morski szum w muszli wyłowionej przez starego rybaka...
- Więc z kimś współpracujesz... - wywnioskowałem.
- Tak. - odpowiedziała niemal natychmiast. - Ona na prawdę, na prawdę... Chce dla was bardzo źle... - słychać było, że wahała się z wypowiedzeniem tych słów. Przeniosłem szybko wzrok z filiżanki na jej twarz. Była wystraszona poniekąd, ale i pewna siebie. Pewna celu, dla którego tu jest.
- Nas? - zapytałem, nie wiedząc o co jej chodzi.
- Ciebie i Cherry. Nienawidzę jej. Wybacz. I dlatego współpracuję z pewnymi osobami. - wyznała, marszcząc nos.
- Poczekaj, bo zrobiło się za bardzo kryminalnie. - uniosłem dłoń - Ja chcę od ciebie tylko informacji, dotyczących jej. A ty mi nagle wyskakujesz, że nie... że.. - przerwałem, bo nagle zaświtało mi w głowie..
,,Ona chce dla was bardzo źle..."
Rozszerzyłem oczy w zrozumieniu. Spojrzałem badawczo na dziewczynę siedzącą przede mną.
- Współpracujesz z Karoline? - zapytałem cicho.
Szatynka spojrzała na mnie wystraszona.
- Ja nie... nie powinieneś wiedzieć. - odpowiedziała, a strach zniknął z jej oczu.
- Co ona planuje? - ożywiłem się. - Powiedz mi. Proszę. Wiem, że nie jesteś do końca po jej stronie. - rzekłem błagalnym tonem.
- Nie potrafię jej powstrzymać... - dziewczyna pokręciła bezradnie głową.
- Dlaczego ona jej tak nienawidzi? Dlaczego ona to robi? - złapałem się za głowę.
- Za każdym razem, gdy mówi mi, co mam robić, mruczy pod nosem o jakimś urazie z dzieciństwa. Nie wiedziałam, ze znały się wcześniej... - wydęła dolna wargę.
- Nie powiesz mi nic więcej? - zapytałem, rzucając jej głębokie spojrzenie.
Dziewczyna ponownie pokręciła głową.
Stwierdziłem, że nic to po mnie. Odsunąłem krzesło i wstałem, zabierając uprzednio kurtkę. Szatynka nawet nie drgnęła.
- Emma jest w Miami. - mruknęła, kiedy mijałem jej krzesło. Zatrzymałem się gwałtownie.
- W Miami? - zapytałem, chcąc się upewnić.
Dziewczyna kiwnęła głową.
- A Cherry niech ma swoje auto pod kontrolą podczas testu. Różne usterki może złapać każde auto. - powiedziała tajemniczo, sięgnęła po filiżankę i upiła łyk kawy.
Powoli, swoim tempem, wyszedłem z baru, kompletnie osłupiały.

Liam

- Horan, wiesz może gdzie jest mop? - krzyknąłem, stojąc przy schodach.
- Łap! - odkrzyknął chwilę potem i nagle zobaczyłem, jak różne rurki, ścierka i wiaderko, lecą ze schodów.
Odsunąłem się szybko, unikając tym samym podbitego oka, czy coś.
Wszystkie rzeczy spadły z głuchym hukiem na panele, a mi zadzwonił telefon.
- Halo?
- Cześć Liam, jest Zayn gdzieś obok Ciebie? - zapytała Cherry, w czasie gdy składałem mopa.
- Nie pojechał po ciebie? - spytałem zdumiony.
- Nie i nie odbiera telefonu. - odpowiedziała, i jak wydaje mi się, była coraz bardziej zdenerwowana.
- Kto dzwoni?! - do przedpokoju wpadł Harry i wyrwał mi telefon z ręki. - Z tej strony pan Harry Styles, z kim mam przyjemność? - rzekł jak najwyższy rangą urzędnik. Przewróciłem oczami i zabrałem się za sprzątanie.
Po 5 minutach Harry oddał mi z uśmiechem telefon. Zrobiłem pytającą minę, żądając tym samym, by opowiedział mi o rozmowie, ale on tylko spojrzał na mnie jak na idiotę.
- No o czym z nią gadałeś, debilu? - rozjaśniłem go.
- Ah... Zayn przepadł, martwi się, a skończyła już pracę z Cher, więc po nią pojadę. Przywiozę ją tutaj. - wyjaśnił.
- Jedź. - machnąłem na niego ręką.
Odwrócił się na pięcie i założył kurtkę.
- A mam prośbę. - powiedział, zabierając kluczyki.
- Co?
- Poszukaj mi Love Actually. Mam na niego ochotę. - rzekł tonem małego, rozkapryszonego dziecka. Wziąłem zamach i rzuciłem w niego mokrą ścierką. Był przymulony, jak zwykle, więc nie zdążył zrobić uniku.
- Oj Harry, Harry. - pokręciłem głową ze śmiechem.
- Ty lepiej idź szukać domu, a nie się ścierkami bawisz! - krzyknął, niby rozzłoszczony i wyszedł.

Cherry

Zayn przepadł, Harry był tak dobry i po mnie przyjechał i dlatego siedzę teraz pomiędzy nim a Liamem i oglądamy Love Actually. Ulubiony film Stylesa.
- Uwielbiam tą scenę ! - zapiszczał poloczkowany.
- Dlatego że przypomina porno? - szepnęłam mu na ucho. Zachichotał jak mała dziewczynka i kiwnął głową.
- Ja osobiście uważam, że najlepszym bohaterem jest ten mały. Jego sytuacja jest niesamowicie słodka. - stwierdziłam.
- Popieram ! - zgodził się ze mną Liam, jak zwykle, podnosząc rękę w górę.
- Jak dla mnie koleś z plecakiem pełnym kondomów jest dobry. - powiedział Niall.
- Ja lubię premiera! Zajebiście koleś tańczy! - ożył nagle Lou.
Nasze debaty przerwało trzaśnięcie drzwiami. Zerwałam się i pobiegłam do przedpokoju.
Zayn stał do mnie tyłem, zamykając drzwi i ściągając kurtkę.
- Wytłumaczysz mi gdzie byłeś? - zapytałam, splatając ręce pod biustem.
Wtedy się odwrócił się w moją stronę. Otworzyłam szerzej oczy, a ręce opadły mi bezwładnie.
Na całej twarzy i szyi miał odbite ślady czerwonej szminki.
- Wytłumaczę się.
__________________________________________

Cześć :D
Spóźniony prezent pod choinkę, totalnie beznadziejny wiem wiem wiem wiem wiem ! 
Zaczęłam uwielbiać to, jak dedukujecie w komentarzach co się może stać :D aahah, powstrzymam się z moim komentarzem, na temat tych dedukcji :D agggrrr :D
No ale przede wszystkim OGROMNE DZIĘKUJĘ za te 5! komentarzy pod ostatnim :D czym ja sobie na to zasłużyłam? ;>
Nowością na blogu jest Newster, po lewej stronie na górze. Możecie mnie hejtować za nieznajomość angielskiego, czy coś tam, ale mam nadzieję, że dzięki temu, będziecie na bieżąco :D
I przepraszam (już jak zwykle) za to, że rozdział pojawił się dość późno - Święta były! Musiałam mamci pomóc sprzątać/gotować itd, więc do kupy ten rozdział powstał w trzy dni, co jak na mnie jest... łuuhuuu :D
Ja to jak się rozpiszę to koniec -.-
Ale muszę jeszcze wspomnieć, że zmieniłam stronkę Kontakt ze mną. Odwiedźcie proszę :D
Muszę, po prostu MUSZĘ również podziękować za głosy w mojej pierwszej (i ostatniej) nominacji :D Blogi, które wygrały miały po 80, 90 czy tam nawet 100 głosów, i choć mój blog miał zaledwie 11 czy 12 i tak jestem wam ogromnie wdzięczna! Muah :D
No i koniecznie muszę życzyć wam wszystkiego najlepszego na Nowy Rok ! Ale ostrzegam, że noworoczny kac jest najgorszą rzeczą na świecie, więc nie schlejcie się na beton :D Dobrej zabawy ! :)
Wiem, posłowie dłuższe niż rozdział, ale rozgadana ze mnie dziewczyna :<
Trzymajcie się ciepło! :)
Wiśnia :D


Taaak, 3 komentarze to dalej minimum :)

4 komentarze:

  1. No, Wiśnia!
    Przesadziłaś.
    I myślisz, że dobrze śpię po tym rozdziale? Oświecę Cię - nie! Ciągle się zastanawiam, co mogłaś wymyślić...
    Przynajmniej wiem, kim jest ta babka, która spotkała się z Zayn'em.
    Ale żeby było jasne - Zayn i Cherry i Harry mają wyjść z tego wszystkiego cało!
    Opiekuj się moim Hazzą. :D
    Chętnie bardziej bym podedukowała, ale znasz mnie... nie lubię myśleć więcej, niż to konieczne.

    Weź się w garść i szybko pisz następne! Ja czekam, a wiesz, że jestem jedną z Twoich najbardziej oddanych czytelniczek i przyjaciółek przez internet. :D
    No, co tam jeszcze? Świetnie piszesz, Twoje opowiadanie ani trochę nie jest nudne, takie tam...

    Do następnego, Cherry! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. jhgdhdhjhefdjhwV *.* kURWA! Naprawdę wybacz za wyrażenie ale.. to jest wspaniałe ! :DD PISZ PISZ PISZ KOLEJNY! Bo dowiem sie gdzie mieszkasz :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny. :D Jestem trzecim komentarzem więc czekam na kolejny :DDD Oj ciekawe co Zayn nabroił ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. omg, omg, omg *.*

    OdpowiedzUsuń