wtorek, 31 lipca 2012

Part 30

 Kiedy wróciłem ogarnięty z łazienki, Cherry siedziała wygodnie na kanapie, już ubrana. Na jej twarzy gościł soczysty grymas..
- Wciąż cię boli? - zapytałem, zamierzając w stronę kuchni. Spojrzała na mnie, jednak zaraz zasłoniła oczy dłonią.
- Ubierz się Styles! Nie chcę na to patrzeć! - warknęła.
- Oj już nie świruj, często to oglądasz. - zaśmiałem się.
- Nie dość, że boli mnie brzuch, to teraz jeszcze oczy. Jezu... - mruknęła i spuściła dłoń, patrząc nie na mnie, a przed siebie.
Zrobiłem kawę dla nas obojga i usiadłem obok niej. Zerknęła na mnie kątem oka i rzuciła poduszką, prosto w moje krocze, mówiąc:
- Prosiłam, zasłoń. - uśmiechnęła się sztucznie, przybierając słodki ton głosu. Zacisnąłem powieki i zaciskając zęby, odpowiedziałem :
- Nie musisz dziękować, że zrobiłem twoją ulubioną kawę, martwię się o ciebie i tak dalej... na prawdę, nie widzę powodu, żebyś była mi aż tak wdzięczna Cherry. - nacedziłem odpowiedź sarkazmem. Marta zaśmiała się cicho i walnęła mnie w ramię.
- Głupek.
- Poduszką bolało bardziej. - otworzyłem oczy i wskazałem palcem na swoje krocze. Dziewczyna ponownie cicho się zaśmiała i wypiła łyk kawy.
- Opowiadaj co u chłopców. - spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Ooo właśnie ! Mamy misję. Jak wrócisz oczywiście. - dziewczyna przytaknęła głową, zachęcając mnie do kontynuowania - Liam i Danielle. To coś poważniejszego. A jak doskonale wiesz ... - zarzuciłem lokami - Jestem świetną swatką, więc... - rozsiadłem się niczym wielki podrywacz Miami Beatch. - Dałbym sobie radę sam, ale... wchodzisz w to? - poruszyłem brwiami, na co dziewczyna zaśmiała się głośno.
- Dobra, ogarniam. Emm... Oczywiście, że chodzę, Mr. Styles. - uspokoiła się, wyciągnęła dłoń w moją stronę i rzekła, niesamowicie poważnym tonem. Spuściłem wargi w dół, jakbym miał wąsy i sztywnie uścisnąłem jej rękę. Przytaknęliśmy głowami i wybuchnęliśmy śmiechem.
- Dobra, a co z resztą? - oparła głowę o kanapę.
- Lou dogaduje się z Ellie... Co mnie cieszy, bo wydawał się być zagubiony. Jakiś czas temu robił puzzle, więc musieliśmy wyremontować salon, bo wszystko wybuchnęło... Niall... chce odejść... cały czas siedzi u siebie, gra, pisze piosenki.. mówi, że chce nagrać ostatni album i odejść z zespołu w styczniu.. - spuściłem głowę.
- Chce odejść? Co mu przyszło do tej blond głowy? - zdziwiła się Cherry.
- Nie mam pojęcia... Zayn jest u rodziny.. no właśnie, słuchaj... co wydarzyło się wtedy w nocy? - zapytałem, przyglądając się jej uważnie. Przęłknęła głośno ślinę.

ZAYN

Usłyszałem pukanie do drzwi, więc odwróciłem głowę od komputera i powiedziałem ciche :
- Proszę.
Drzwi otworzyła Waliyha, nieśmiało wychylając przez nie głowę.
- Mogę? - spytała.
 Wydawało się, że chce porozmawiać o czymś ważnym, nie jak wypędzanie potworów z jej starej szafy. Kiwnąłem krótko głową i wskazałem ręką na łóżko, odkładając laptop na bok. Mała cicho zamknęła drzwi i szybko usadowiła się obok mnie.
- Wszystko dobrze, Zayn? - zapytała. Już odtworzyłem buzię, żeby powiedzieć... ,,Dziękuję, wszystko w porządku", jednak nic takiego nie wydostało się z moich ust. Zmarszczyłem czoło i spuściłem głowę.
- Nic. - wyszeptałem. Waliyha położyła dłoń na moim ramieniu i uśmiechnęła się pod nosem.
- Powiedz mi. Z Doniya nie pogadasz. Wiesz, jaka ona jest. - zachęciła mnie. Czyżby 13-latka miała być dobrą terapeutką dla starszego brata? - To ta Marta? Co się stało? Wydawaliście się być tacy szczęśliwi... Polubiłam ją. Gdzie ona jest? Nie jesteście już razem?
- Tęsknię za nią... i ... my nigdy nie byliśmy... razem. - powiedziałem równie cicho co poprzednio.
- O.. a walczyłeś? - spytała. Spojrzałem na nią.
- Wciąż walczę. Ale powoli tracę nadzieję...

CHERRY

Przęłknęłam głośno ślinę i ,milcząc, wpatrywałam się w zielone tęczówki Harrego.
- Hello ! - machnął mi przed oczami dłonią. Zamrugałam kilka razy i wbiłam wzrok w podłogę.
- Poprosiłam, żeby... poczekał. Nie jestem jeszcze gotowa. Kocham go, ale...
- W miłości nie ma żadnego ,,ale", kochana - przerwał mi Hazza.
- Po prostu... wiem, że to ten.. I chcę się w pełni zaangażować, i dać mu wszystko swoją miłością, ale jeszcze nie teraz, kiedy nie potrafię... Moje serce ma jeszcze blizny. Ty tu jesteś od tego lekarzem. Ty zdiagnozujesz, kiedy będę gotowa w pełni mu się oddać. - spojrzałam na niego.
- Powiedziałbym, że już jesteś. Wsiadaj w samolot i leć do niego! Rzuć to wszystko! Tam masz miłość i marzenia a tu?
- Nie mogę wrócić... straciłam posadę. Teraz tu mam wszystko. A przecież pracę w barze rzuciłam. - Harry spojrzał na mnie oczami wielkimi jak smoka.
- Straciłaś...?
- Yep. - przytaknęłam głową.
Styles wyciągnął telefon z kieszeni, wstał i szybko ruszył w stronę drzwi, rzucając krótkie ,,Zaraz wrócę!"
- Ej, co do ...!? - krzyknęłam, ale zatrzasnął głośno drzwi.
Westchnęłam. Co ten gówniarz znowu kombinuje? Wypiłam kawę do końca i odłożyłam filiżankę do zlewu, a w tym czasie Hazza wrócił. Rzuciłam mu znaczące spojrzenie, a ten tylko machnął ręką na kanapę i sam na niej usiadł. Przewróciłam oczami i usiadłam obok niego.
- Załatwione. - klasnął w dłonie, pokazując mi swoje zęby w uśmiechu.
- Co?
- Dzwoniłem do Liama. Powiedziałem co jest grane.. a raczej... co nie będzie grane, o. - wyszczerzył się. Zmarszczyłam czoło.
- Wciąż nic nie rozumiem z twojego, jakże interesującego bełkotu. - uniosłam brwi.
- Domyśliłem się, że to sprawa wywiadu, prawda? Załatwiłem z Liamem, że jak wrócę, udzielimy wywiadu. Trzymamy twoje plecy, stoimy za tobą murem, i takie tam... Cherry! Chcemy ci pomóc! Wciągnę w to Olafa i.. i Megan! I Adriana też! Na pewno się zgodzą - mówił z entuzjazmem.
- Harry, nie mogłabym cię o to prosić. - złapałam go za dłoń.- I tak wystarczająco pomagasz mi z leczeniem serca.. Boże, jak to głupio brzmi! - walnęłam się otwartą ręką w czoło.
- Jakkolwiek to nie brzmi, ale ty pomagasz mi z Megan, prawda? Więc ja teraz pomogę ci z twoimi marzeniami, a ty innym razem mi pomożesz! Tak działa przyjaźń, nie wiem, czego ty oczekiwałaś, flirtując ze mną tamtej nocy w klubie.. Oh, no tak! Jak ty to powiedziałaś? Zaproszenie na szybki numerek na zaple... - nie dokończył, bo zasłoniłam mu usta dłonią.
On szybko złapał mnie za ramię i pociągnął, sprawiając, że leżałam na nim, a nasze usta były niebezpiecznie blisko siebie.
- Pozwól sobie pomóc. - wyszeptał, patrząc mi głęboko w oczy... a po moim ciele przeszedł ciepły dreszcz.

NIALL

- Niall! Chodź tu, sprawa jest! - usłyszałem krzyk Liama z dołu. Przewróciłem oczami, odłożyłem gitarę i zszedłem do salonu. Payne chodził w kółko, trzymając dłoń na brodzie.
- Co jest? - spytałem od niechcenia.
- Musimy pomóc Cherry... Tak dobrze słyszałeś, tej Cherry... Karoline wpakowała ją w niezłe bagno. Harry właśnie do mnie dzwonił. Straciła posadę. - Liam stanął w miejscu i jak to on, niesamowicie szybko mówił.
- To Harry jest u niej? Mówiłeś, że wraca do siebie... - zdziwiłem się.
- Poprosiła go, żeby przyleciał. Czuje się tam samotnie, musiała mieć jakieś oparcie. Nie ważne... Zadzwoniłem do Paula, zgodził się na układ. Zawiadomił kilka telewizji, ale tylko dwie przyjęły propozycję obrończego wywiadu. To jak wchodzisz w to? - zapytał, podchodząc do mnie bliżej.
- To nie moja sprawa. - rzuciłem i odwróciłem się w stronę schodów. Liam, jednak, nie pozwolił mi tak łatwo odejść. Chwycił mnie za ramię, tak, że odwróciłem się w jego stronę.
- Nie pamiętasz już, ile ta dziewczyna dla ciebie zrobiła? Ile ci dała? Nie sądzisz, że tak mógłbyś się zrekompensować za cały bół, który jej dałeś? Pomyśl o tym. Nie zależy ci już? - zadawał tyle pytań, na które nigdy nie chciałem udzielić odpowiedzi. Spuściłem głowę, a dzwonek do drzwi rozbrzmiał w całym domu. Liam rozluźnił uścisk i kiwnął krótko głową. Ruszyłem do drzwi. Przed nimi stała urocza szatynka z pogodnym uśmiechem.
- Cześć, jestem Cassie. - przedstawiła się i wyciągnęła dłoń, którą z oczekującą miną, krótko uścisnąłem. - Czy tu mieszka Zayn Malik?

____________________________________________

Czy Marta rzuci pracę tancerki i wróci do Zayna? Czy Zayn stracił nadzieję? Czy Niall zgodzi się pomóc Cherry? Czy dziewczyna odzyska posadę? I czego Cassie chce od Zayna?
Tego dowiecie się w najbliższym rozdziale, który.. nie wiem kiedy będzie :D
Siema! Co u was? ^^
Mam niesamowicie dobry humor, byłam dzisiaj na Step up 4 i.. BOŻĘ ! Zabierajcie dupy z tego bloga i biegnijcie do kina! Nieziemski film! Najbardziej urzekł mnie moment, kiedy leciała piosenka z imagina o 1D ! Pamiętacie? Udostępniałam kiedyś link, przy którym ryczało się i ryczało :D dobra, koniec tego.
Mam 8 obserwatorów ! Like... What the Flack!?
Chłopcy siedzą w studio i nagrywają i nagrywają...
Czasem mam okropną nudę, błagam, napiszcie do mnie na gadu! 35590209. I zmieniłam nazwę Twittera @mar_wisniewska na @marta_cherryx. O follow proszę! I oczywiście follownę back, jeśli tego chcecie :D
Mam nadzieję, że Zayn pod spodem was nie zabił (mnie owszem) i dacie radę skomentować!
Wiśnia :D


Wydaje się bardziej radosny, odkąd Perrie pojechała na wakacje :D



niedziela, 29 lipca 2012

Part 29


Na końcu jest scena +18 ... PRZEPRASZAM :D
_________________________________________
- Czekaj... Co? - wyjąkałam.
- Spokojnie, jakoś to...
- Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz? Wywiad ma już jakieś pół miesiąca. - przerwałam mu, marszcząc czoło.
- Wiem... I... zbierałem się bardzo długo, bo... nie wiedziałem... jak zareagujesz ... i ... powoli zaczynam wszystko naprawiać... mam plan.... - wydukał.
- Daniel... Nie musisz, wiesz o tym...
- Muszę, nie chcę żadnej innej w tym filmie... Musisz zagrać. - powiedział stanowczo. - Załatwiam już wszystko. W styczniu pojawisz się na planie, obiecuję ci to. - dodał i... rozłączył się.
Odsunęłam telefon od ucha i znalazłam jakiś martwy punkt na ścianie, byle by tylko zawiesić wzrok.
 Zdrada. To właśnie ona. Kolejna. Kolejna w moim życiu. Każdy w swoim życiu zadawał sobie choć raz pytanie ... Dlaczego ja? Dlaczego właśnie mi się to przytrafiło? Dlaczego kolejny raz zaufałam złej osobie?...  Dość tego. Życie nie jest od zadawania pytań. Życie jest po to, by szukać odpowiedzi, nie ważne czego dokonamy, co uczynimy i jak długo nam to zajmie. Znajdując odpowiedź, dopełniamy siebie. Ale najważniejsze jest... zadać sobie odpowiednie pytanie i wierzyć... wierzyć, że się uda. Z wiarą i nadzieją na czele, znajdziemy odpowiedź...
 Odłożyłam telefon na półkę nad łóżkiem i weszłam pod kołdrę. Noce refleksje nad życiem, jakie by one nie były, mam już zaliczone więc... sen, na kształt ukojenia jaźni, przyszedł bardzo szybko.

***4 dni później. ***

- Czy jest sens, żebym marudziła, jak bardzo zmęczona jestem? -  mruknęła Sara, wkładając buty do torby. Rozpuściłam włosy i schyliłam się do kosmetyczki po szczotkę. Taylor jak zwykle wykorzystała moment i uszczypnęła mnie w pupę.
- Idiotko ! - krzyknęłam, prostując się. Odwróciłam się gwałtownie i znów, jak sprzed kilku dni, machnęłam ręką w powietrzu... Przemknęła na drugi koniec szatni.
- Nie zdążysz następnym razem - pogroziłam jej palcem.
- Hej! Jestem tu! Użalam się nad sobą i oczekuję nawiązania rozmowy! - Sara uniosła brwi i zaczęła gestykulować dłońmi. - No hello! - rzuciła bluzą w Tay.
- Ta już idę, bez spiny, brałam dla ciebie tabletkę, egoistko. - brunetka przewróciła oczami.
- Zbieramy się! - usłyszeliśmy głos Cher zza drzwi.
Zarzuciłam torbę na ramię i powoli opuściłam pomieszczenie. Uniosłam się na palcach, żeby zobaczyć tą ogromną burzę włosów, na małej główce piosenkarki. Była na samym przedzie ogromnej kolejki do wyjścia. Skrzywiłam się i poczułam czyjeś ręce na swojej talii, a następnie oddech na szyi.
- Mogę pokazać ci te wyższe sfery, jeśli chcesz. - usłyszałam szept. Odwróciłam się gwałtownie i bez skrupułów chwyciłam chłopaka za krocze. Dzięki tłumowi, nikt tego nie widział. Chłopak skrzywił się natychmiast, a oczy wychodziły mu z orbit.
- Ogarnij się, Kyle. - rzuciłam z dodatkowym kręceniem głowy i zanim odwróciłam się z powrotem, mocniej ścisnęłam dłoń.
- Cher! - zawołałam, przebijając się przez tłum. Uśmiechnęła się szeroko, kiedy do niej dotarłam, i złapała mnie za nadgarstek.
- Co się stało kochanie? - spytała słodkim głosem.
- Ile mamy teraz wolnego? Potrzebuję trochę czasu. - odwzajemniłam uśmiech.
- Wrócimy do hotelu i macie czas wolny. Nie jest późno więc... Cały wieczór. - puściła mój nadgarstek i odwróciła się w stronę drzwi.
- A taka dłuższa przerwa? - uśmiechnęłam się nieśmiało.
Cała sprawa polegała na tym, że mój brat za kilka dni ma urodziny. A jak na dobrą, grzeczną, młodszą siostrę przystało, trzeba kupić prezent. Plus... była jeszcze inna sprawa. Potrzebowałam tu kogoś. Kogoś, do kogo mogłabym się przytulić, wypłakać w ramię, powiedzieć o wszystkim... Tak. Potrzebowałam Harrego.
- Chcesz wrócić? - Cher zmarszczyła drzwi, spoglądając na mnie.
- Nie, nic z tych rzeczy. Chciałabym, żeby ktoś tu przyjechał. Plus, muszę kupić prezent, więc wieczorem mnie nie będzie. - dałam jej swój firmowy uśmiech.
- Ok, dobra... - zgodziła się, przytakując głową. - Zostajemy tu jeszcze trzy dni...
Kiedy dotarliśmy do hotelu, pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było rzucenie torby w kąt, zabranie telefonu i wylecenie z pokoju. Dosłownie. Wywinęłam takiego królika, że tylko pożałować, że nikt nie nagrał.
- Wiedziałem, że na mnie lecisz, bo jestem seksowny i tak dalej, ale... żeby aż do stóp mi się kłaniać? - usłyszałam arogancki głos Kyle'a. Prychnęłam, a za sobą usłyszałam wybuch śmiechu. Dziewczyny ledwo dysząc, odepchnęły chłopaka i pomogły mi wstać. Kiedy zobaczyły moją minę, dały upust i ponownie wybuchnęły śmiechem.
- Oh, serio? Dajcie spokój.. - zrobiłam żałosną, proszącą minę. Odwróciłam się i ujrzałam cwany uśmieszek Kyle'a. - Oh, ty też się ogarnij. - przewróciłam oczami, wyminęłam go i ruszyłam do windy.
Usiadłam w wygodnym, żółtym fotelu w nowoczesnej hotelowej kafejce i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Wybrałam numer Megan i przycisnęłam komórkę do ucha. 1 sygnał. Wygodniej rozłożyłam się w fotelu. 2 sygnał. Poprawiłam wsuwkę we włosach. 3 sygnał.
- Halo? - usłyszałam dziewczęcy głos.
- Boże, nareszcie - przewróciłam oczami.
- Raz. Nie jestem Bogiem, no ale dzięki. Dwa. Tak, dzięki, że pytasz, u Bogini Megan wszystko w najlepszym porządku. Trzy. Przepraszam, brałam prysznic. - powiedziała dziewczyna, a ja zrobiłam zdziwioną minę, po czym spytałam :
- Czy twój mózg się czasami nudzi?
- Nie, pozdrawia cię właśnie w tej chwili. - rzekła, jakby od niechcenia.
- Ee... Dobra, nie ważne, mam sprawę. Co kupujesz dla Olafa? - położyłam łokieć na oparciu.
- Czekaj, co? O żesz ja cię w mordę białego jeża samcem jakimś szpadlem walnę się w łeb! Zapomniałam! - wykrzyknęła, w tyle usłyszałam dźwięk stłuczonego szkła i ciche przekleństwo Megan.
- Ej ej ! Bez wulgaryzmów mi tam! A co ja mam mu kupić? - spytałam, a ręce opadły mi w żałosnym tonie głosu.
- Zegarek by mi się przydał. - palnęła, jak myślę, również od niechcenia.
- Jesteś genialna! Ale mam pomysł! Dzięki! A ty kup mu coś związanego z graniem, no wiesz. Coś piłkarskiego. Adrian na pewno będzie wiedział. Kończę. Na razie! - zawołałam i nim zdążyła coś powiedzieć, rozłączyłam połączenie.
Podniosłam tyłek z fotelu i ruszyłam w stronę pokoju.
- Która ma ochotę na zakupy? - spytałam, otwierając drzwi i poruszając brwiami.

*

- Ten ! Jestem pewna, że mu się spodoba! - krzyknęła Tay, a jakaś staruszka obdarzyła ją pogardliwym wzrokiem. - No sory - wyszeptała, unosząc dłoń w niewinnym geście.
- Nawet go nie znasz, nie podniecaj się tak. - mruknęła Sara, a sama przykleiła nos do szyby.
- Może w innym sklepie.. - powiedziałam, choć wątpiłam w to, że cokolwiek znajdziemy przed zamknięciem.
- Cherry? Spójrz na ten... - mruknęła Sara, a cała szyba zaparowała za winą jej oddechu.
- Spójrz? Jezu, co ty masz za wyrafinowane słownictwo. - prychnęła Tay. Podeszłam bliżej do miejsca, które wskazywała ruda.
- Jest napisane, że można coś dodatkowego.. no wiesz... napisać? To się chyba nazywa wygrawerować ... - Sara się skrzywiła.
- Jesteś ...
- Tay, skończ proszę. - uniosłam brwi i uciszyłam ją ręką. - Przepraszam! - zawołałam do pana w czarnym garniturze. - Chciałabym obejrzeć bliżej ten zegarek. - machnęłam rękę w stronę gabloty.
- Ja nie mówię po angielsku. - wydukał. Sara prychnęła.
- A to jakoś powiedziałeś, staruszku. - rzekła i splotła ręce pod biustem. Puściłam to mimo uszu.
- A może po polsku? - spytałam w ojczystym języku, a dziewczyny wyłupiły oczy.
- Oo tak! Prosiłbym. - uśmiechnął się facet.
- Więc poproszę ten. Ale chciałabym coś dopisać. Ile to zajmie? - uśmiechnęłam się do starszego pana.
- Śpieszy ci się?
- Bardzo. - zrobiłam przepraszającą minę.
- Co chcesz dopisać? - spytał. Zamyśliłam się na chwilę.
- Dla najlepszego piłkarza i brata na świecie. Od siostry.

*

Weszłyśmy do apartamentu, niemal dysząc. Rzuciłyśmy torby w progu kuchni i rzuciłyśmy się do lodówki.
- Ej, skąd ta energia? - zdziwiła się Tay jakimś dziwnym tonem głosu, rozwalając się na małej kanapie. Wychyliłam się zza drzwi lodówki z zdezorientowaną miną na twarzy.
- A tobie co? - spytałam i sięgnęłam po mleko. Odkręciłam zakrętkę i wypiłam duszkiem ponad połowę.
- Wow... - mruknęła Sara, patrząc na mnie z brwiami uniesionymi ku górze. Zrobiłam pytającą minę.
- Mi nic nie jest. - wzruszyła ramionami Taylor. Wyczułam coś dziwnego. Odłożyłam mleko, zrobiłam rozbieg i wskoczyłam przez oparcie kanapy prosto na brzuch brunetki. Przez chwilę biła mnie otwartą ręką po udzie, ale później po prostu zaczęła zwijać się z bólu.
- Za co? - wyszeptała, prawie bezgłośnie, wciąż z krzywą miną.
- Powiedz mi o co ci chodzi. - wyszeptałam równie cicho, zawzięcie poruszając wargami i patrząc na nią znacząco. Brunetka wciąż z grymasem na twarzy skinęła głową w stronę kuchni. Spojrzałam w tamtą stronę. Sara poszukiwała czegoś w lodówce.
- Powiesz mi? - spytałam, zachowując poprzedni ton głosu. Tay przytaknęła głową.
- Ale nie tu i nie teraz. - dopowiedziała. Uśmiechnęłam się pocieszająco i ruszyłam w stronę jedynej sypialni, w której stały trzy łóżka. Wyciągnęłam piżamę z walizki i ruszyłam do łazienki. Potrzebowałam czasu dla siebie. Zamknęłam drzwi i zsunęłam się po nich, siadając na zimnych kafelkach. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i wybrałam numer przyjaciela.
- Halo? - usłyszałam jego wolny, niski głos, a uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy.
- Cześć, Styles. Dawno nie gadaliśmy co? - spytałam, a mój ton głosu przypominał miłego króliczka.
- Tylko nie mów, że się stęskniłaś... - rzekł i byłam pewna, że poruszył brwiami.
- Bardzo. Przyleciałbyś do mnie? Brakuje mi ciebie... - wyznałam zgodnie z prawdą.
- Masz jakiś okres płodowy czy coś? Nigdy się tak nie zachowujesz...
- Harry...
- O jaa, ale ze mnie idiota... - przerwał mi. - Coś się stało. I dlatego chcesz, żebym przyjechał.
- Plus, nie miałam okazji podziękować ci za twoje starania. - powiedziałam swoim normalnym głosem. Było jednak w nim coś ze smutku...
-Jakie... Oo... Zayn, no tak. Coś zdziałałem? - spytał.
- Pogadamy jak przyjedziesz, prawda? - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Wsiadam w pierwszy samolot i lecę. Uśmiechnij się. Obiecaj mi. I.. Trzymaj się mała. - powiedział miłym tonem i rozłączył się.

HARRY, następnego dnia.

Choć nie przyjaźniliśmy się długo, ona zawsze potrafiła mnie wesprzeć. W złych i dobrych momentach. Była najlepszą przyjaciółką. Potrafiła mnie wzruszyć jak i rozbawić do płaczu. Sprowadzić na ziemię jak i pozwolić czasami się rozmarzyć. Przy niej byłem prawdziwym sobą. Do tego jeszcze ten bonus. Taaak, przyjaciele z bonusem. Coś niesamowitego, że jeszcze żadne z nas nic nie poczuło. Zero uczuć. I o to chodziło.
Odebrałem bagaż i wsiadłem do pierwszej lepszej taksówki. Podałem adres, który Cherry wysłała mi dziś rano. Na moje szczęście nie było korków. Chciałem dojechać do niej jak najszybciej. Zobaczyć ją. Przytulić. Poczuć przyjacielską bliskość, jakiej niestety, brakuje mi już na co dzień.
- Szybciej proszę. - powiedziałem do taksówkarza, jednak miałem wątpliwości do tego, czy zrozumie po angielsku. Ku mojemu zaskoczeniu, kiwnął krótko głową i przyśpieszył.
Lloyd, muszę to przyznać, wybrała całkiem luksusowy hotel... Zameldowałem się i wsiadłem do windy. Kliknąłem przycisk z cyfrą 10 i oparłem się o ścianę. Drzwi powoli się zasuwały, jednak dość wysoka, ruda dziewczyna zdążyła przez nie przejść. Podniosła dłoń do tablicy rozdzielczej, jednak gdy zobaczyła migającą cyfrę, cofnęła rękę i również oparła się o ścianę. Zerknęła na mnie przez ramię i jak zauważyłem - uśmiechnęła się delikatnie. Winda ruszyła. Spojrzałem w bok na lustro i ujrzałem prawdziwego upiora. Szybko poprawiłem loki i spojrzałem ponownie. Było i wiele lepiej. Odetchnąłem. Winda się zatrzymała a drzwi rozsunęły. Chwyciłem rączkę walizki i wyszedłem za dziewczyną. Ona ruszyła w prawo, nie oglądając się za siebie. Spojrzałem na numer karty. 217. Rozejrzałem się w okół. Rudowłosa zniknęła za zakrętem. Ruszyłem w lewo i za chwilę dotarłem do pokoju. Przeczucie mówiło mi, że będę błądził tu godzinami. Otworzyłem drzwi, i po 15 minutach byłem obeznany z małym apartamentem. Usiadłem na zielonym fotelu i napisałem sms do Cherry z numerem pokoju. Po chwili usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Natychmiast poderwałem się z miejsca.
- Cześć. - uśmiechnęła się pięknie.
Nie odpowiedziałem. Szybko objąłem ją ramionami, by poczuć zapach jej cudownych perfum i włosów.
- Strasznie tęskniłem. - wyszeptałem, zaciskając powieki. Zamknąłem drzwi i obejmując dziewczynę jednym ramieniem, doprowadziłem do kanapy. Usiedliśmy na przeciw siebie i milczeliśmy. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, co jakiś czas obdarzając się skromnymi uśmiechami.
- Ty zaczniesz? - spytała.
- Co mam zacząć? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, uśmiechając się delikatnie.
- Jak Megan? - poruszała brwiami.
- Byliśmy na jednej randce i.. wiesz... - złapałem się za kark - Adrian mnie nie lubi. Więc... Nie chce, żeby jego siostra umawiała się ze mną. - Marta otworzyła szeroko oczy, a po chwili pokręciła głową z niedowierzaniem.
- A to frajer... - mruknęła. - No, ale... jak było? - uśmiechnęła się.
- Ciekawie. - posłałem jej cwany uśmiech. Spojrzała na mnie znacząco.
- I ? Tylko tyle? Harry Styles nie ma mi nic do powiedzenia ? - gestykulowała dłońmi. Przewróciłem oczami.
- Było.. dobrze, no.
- Styles! - krzyknęła i kopnęła mnie w nogę.
- Dobra dobra, bez szaleństwa! Poszliśmy do kina, później przeszliśmy się wzdłuż Tamizy i odprowadziłem ją do domu. W którym był... Adrian... I się wkurzył. - podrapałem się po głowie. - Dobra, leciałem dwie godziny, nie mam siły gadać. Chcę słuchać ciebie. - uśmiechnąłem się ciepło, ale Marta się skrzywiła. - Coś nie tak?
- Brzuch mnie boli. - mruknęła i schowała głową między kolanami. Przesunąłem się do niej bliżej i położyłem dłoń na jej plecach.
- Przynieść ci coś?
- Wody. - wyszeptała. Podniosłem się i szybko przeszedłem do kuchni. Nalałem wody do szklanki i zaniosłem, wciąż zwijającej się z bólu dziewczynie.
- Proszę. Co ci jest? - spytałem i usiadłem obok niej. Podniosła się, wypiła mały łyk i zacisnęła powieki.
- Który dziś? - nie odpowiedziała na moje pytanie.
- 14 - powiedziałem po spojrzeniu na telefon. Marta przeklęła pod nosem. Zrobiłem pytającą minę.  - Ooo już rozumiem. - rzekłem przeciągle. - Jesteś w fazie lutealnej. Zaraz przed fazą menstruacyjną. - przybliżyłem się i pogłaskałem ją po plecach. Z uśmiechem ciągnąłem - Twoje ciałko żółte zanikło i teraz macica przygotowuje się do złuszczenia tej błony czy czegoś... Więc przez najbliższe kilka dni będzie wyglądała jak wielka rana... - skrzywiłem się. - To takie cudowne! Ten cały cykl przygotowawczy do dziecka. To, że kobieta może spełnić swoją rolę i tak dalej. Jak dla mnie to piękne, co kobiety muszą przejść. Cuuuudowne! Więc teraz będą towarzyszyły ci zmiany nastojów, wzmożony apetyt, skurcze brzucha i pleców! Wiesz, że badania wykazały, że podczas menstruacji samobójstwo wzrasta o ponad dwa procent?
- Styles, czego ty się naczytałeś? - spojrzała na mnie, wciąż zgięta w pół.
- Oh, cicho, będę przy tobie. - przytuliłem... no dobra, niemal zgniotłem ją, całując w głowę. - Mam babeczki! - krzyknąłem i zaraz byłem przy torbie. Wyciągnąłem słodycze i podałem je dziewczynie. - Proszę.
- Dzięki - ucięła krótko i wzięła czekoladową. Ponownie usiadłem obok niej i wpatrywałem się w nią z zawziętością.
- Więc dziś jest... - zacząłem jednak przerwała mi gestem dłoni.
- Wiedziałam! Wiedziałam, że o tym pomyślisz, mały zboczeńcu! - krzyknęła kiedy przełknęła ciastko. - Tak. Dzisiaj teoretycznie rzecz biorąc, jestem niepłodna. - powiedziała i wzięła kolejny kęs. Spojrzała na mnie ukradkiem. - Ale ci się oczka zaświeciły, Harrry.
- No bo... wiesz, tęskniłem... a ty dzisiaj wyjątkowo seksownie wyglądasz. - mruknąłem i zbliżyłem się do jej ucha. - Zróbmy to. - szepnąłem i zacząłem gryźć płatek jej ucha.
 Przełknęła głośno babeczkę i odwróciła się w moją stronę. Uśmiechnąłem się delikatnie, a ona zrobiła to samo. Powoli zaczęła się zbliżać, uparcie patrząc w moje oczy. Kiedy poczułem zapach jej perfum, byłem pewny, że nic nie może mnie powstrzymać. Złapałem ją za barki i dostałem się do jej szyi. Zrobiłem na niej kilka malinek, a moje dłonie badały jej ciało jakbym był ślepcem. Dotarłem do kości szczęki. Delikatnie muskałem ją wargami. Marta położyła dłonie na moim torsie, jednak chwilę później były one już pod koszulą, badając każdy mój mięsień, wyczuwając szybkie bicie serca. Zatopiłem swoje dłonie w jej blond włosach. W końcu, nasze usta odszukały siebie nawzajem. Języki splotły się ze sobą, tańcząc brazylijską sambę. Dziewczyna powoli rozpinała guziki mojej koszuli, a ja dostałem się do rozporka jej spodni. Ściągnąłem koszulę, a ona to samo zrobiła ze swetrem. Pragnąłem rozwiązać tą zagadkę, tajemnicę, sekret szybciej. Nie mogłem się doczekać. Pragnienie rozwalało każdą część ciała. Ułożyłem ją delikatnie na kanapie i ściągnąłem jej spodnie. Uważnie przyjrzałem się jej umięśnionemu brzuchowi, który nabrał kształtów od ostatnich ćwiczeń. Czule muskałem go wargami. Miała tyle różnych pieprzyków, każdej wielkości i każdego kształtu. Doskonale ozdabiały jej piękne ciało. Podniosłem się i spojrzałem w niebieskie oczy blondynki. Świeciły się niczym diamenty na słońcu. Uśmiechnęła się delikatnie. Nie mogłem się oprzeć. Ponownie ją pocałowałem. Rozpięła pasek od moich spodni i zaczęła je ściągać. Pomogłem jej, nie przestając całować. Dłońmi jeździłem po jej bokach, od ramion do bioder, aż dostałem się do majtek. Powoli zacząłem je ściągać. Poczułem, że ona to samo robi z moimi bokserkami. Oderwała się na moment od moich ust.
- To, że teoretycznie jestem niepłodna, nie zwalnia cię od zabezpieczenia. - wyszeptała. Sięgnąłem szybko do tylnej kieszeni spodni i wyjąłem prezerwatywę. Spieszyłem się. Tak bardzo mi tego brakowało. Założyłem gumkę, a Marta uniosła biodra w górę. Upewniłem się, patrząc jej w oczy i delikatnie wszedłem. Przegryzła delikatnie wargę i zmrużyła oczy. Schyliłem się i zacząłem pieścić jej szyję, poruszając się coraz szybciej. Ona dłońmi masowała moje plecy, jeżdżąc z góry na dół. Przyspieszyłem. Była w dołku psychicznym, więc chciałem sprawić jej odrobinę przyjemności. Czułem, że oboje dochodziliśmy więc pogłębiłem ruchy. I nagle poczułem, że...
- Pękła. O kurwa. - przeraziłem się.
- No to na co ty czekasz? Wyłaź stamtąd! - Marta całkowicie się rozbudziła.
- Cherry, wiesz, że oboje nie...
- I co z tego! Nie chcę mieć z tobą dzieci !

_________________________________________

Cześć :D sorki za tą ostatnią scenkę :)
coś mi się tam z czcionką czy tam tłem stało :< joj!
Mam prośbę. Czy anonimowi mogli by się podpisywać? :) dzięki z góry!
Chłopcy mają dziś dzień wolny :)
Ostatnio dostałam natchnienia na nowego bloga :D czytalibyście? Byłby o Harrym.
Nialler.
Wszyscy, którzy chcą być informowani, proszę dajcie mi jakikolwiek znak :D piszcie na gg (35590209), twittera @mar_wisniewska lub dodajcie komentarz ! bo się gubię, i nie wiem kogo mam informować...
Hope you like it !
Wiśnia :D





Tak jest ! Byłyśmy dziś w trends około godziny 21 :D

piątek, 27 lipca 2012

Part 28

- Dziękuję Estonio! Dziękuję Tallinn*! Dzięki Brats! - głos piosenkarki rozbrzmiał przez kilka głośników, pośród tysięcy radosnych krzyków. - I podziękujmy wspaniałym tancerzom ! - Cher machnęła ręką w stronę długiego szeregu tancerzy, stojących w tle, pośród których byłam ja. Objęliśmy się ramionami i równo ukłoniliśmy. Opuściliśmy ręce i zeszliśmy ze sceny na backstage. Lloyd wciąż ciągnęła swój długi monolog podziękowań.
- O Boże, kawy ! - zawołała Sara, patrząc w górę. Zaśmiałam się cicho. Ściągnęłam krótki, błyszczący top i wrzuciłam go do torby. Usłyszałam gwizdanie z końca pomieszczenia, więc szybko przerzuciłam tam wzrok. Kyle, nasz grupowy podrywacz, stał z rękami w kieszeniach dresów, prężąc klatę i oblizując wargi. Chad i Riley spojrzeli na niego jak na idiotę.
- Ale ciałko ! - krzyknął, uważnie badając mnie wzrokiem. Przewróciłam oczami.
- Czego nie można powiedzieć o tobie, suchoklaty - mruknęłam półgłosem, a Sara stojąca obok mnie wybuchnęła śmiechem. - Mam nadzieję, że wspólną szatnię mamy pierwszy i ostatni raz. - schyliłam się, żeby schować buty do torby. Poczułam delikatnie uszczypnięcie w pośladek, więc szybko się podniosłam - Taylor przemknęła szybko obok mnie, więc machnęłam tylko ręką w powietrzu, z zamiarem oddania.
- Masz. To na pewno lepsze niż kawa. - szepnęła Ty do Sary, ukradkiem podając jej białe pigułki. Rozglądnęła się po sali, a gdy napotkała mój wzrok, sztucznie się uśmiechnęła. Zmarszczyłam brwi i podeszłam do dziewczyn.
- Scarlet się gapi. Głupia krowa. - mruknęła Sara i połknęła tabletki.
- Chcesz? - Taylor wyciągnęła dłoń w moją stronę, na której leżało kilkanaście takich samych pigułek, jakie połknęła ruda. Zmarszczyłam się i pokręciłam głową.
- Żebyście potem nie miały problemów. - rzekłam, spoglądając na dziewczyny.
- Ty to zawsze panikujesz. Bez ryzyka nie ma zabawy nie? Z resztą... ja już nie mam siły, a zostało jeszcze 6 koncertów. - przewróciła oczami Sara. Pokiwałam głową, patrząc na jakiś martwy punkt przed sobą.
Podobało mi się tu. Cała ta atmosfera w tanecznej grupie. Choć było kilka wychyleń, świetnie mi się pracowało. Nie zwracało się na nie uwagi, podczas, gdy wokół było tyle innych plusów. Tańcząc, nie myślałam o Londynie. O Harrym... O Megan... O Zaynie czy... O Niallu. Nic się nie liczyło. Nic nie miało znaczenia...
- Martaaa, żyjesz? - zawyła Ty, machając mi dłonią przed oczami. Zamrugałam kilkakrotnie i rozglądnęłam się pod sali. Wszyscy byli gotowi do wyjścia. Jedynie ja stałam w bezruchu w staniku i legginsach. Ruszyłam szybko do torby i przebrałam się w przygotowane wcześniej ciuchy. Zarzuciłam torbę na ramię i dołączyłam do grupy, wychodzącej za zewnątrz.
- Oh niee... - westchnęła Sara, a ręce jej opadły. Już po pięciu krokach naprzód okazało się, co ją tak załamało.
 Flesze błyskały dosłownie z każdego możliwego miejsca. Choć była prawie połowa grudnia, założyłam okulary przeciwsłoneczne na nos, schyliłam głowę i ruszyłam za tancerzami do turbusa. Dziennikarze zadawali potok pytań, jednak pośród krzyków fanów, były ledwo słyszalne.
- Czy to prawda, że nie jest ...
- Jest pani śmiertelnie...
- Co pani sądzi o...
- Jak wyjaśni pani plotkę o...
- Jesteś z Niallem !? - wrzasnęła jakaś fanka, zagradzając mi drogę. A więc wiedzą...
Spojrzałam na dziewczynę równocześnie przestraszonym i zaskoczonym wzrokiem. Wypowiedziała jego imię, co było równoznaczne z falą wspomnień. Serce biło tak, jakby ktoś zaraz miał zadać mu ostatni cios. Stanęłam jak wryta, a łzy powoli zamgliły moje źrenice. Jednak dzięki okularom, nikt nic nie widział...
- Chodź. Nie chcesz tu być. Chodź. - usłyszałam szept i poczułam ciągnięcie za ramię. Magiczna siła, która przywarła mnie do ziemi, ustała, a nogi posłusznie ruszyły w stronę busa.
- Wszystko w porządku? - Taylor usiadła obok mnie, a kierowca odpalił silnik. Przeniosłam wzrok, który wcześniej wbiłam w podłogę, na nią. Uśmiechała się i patrzyła na mnie z troskliwą miną.
- Jasne. - ucięłam krótko.
- Słuchaj, wiesz, że możesz mi powiedzieć... - zaczęła, ale Cher przerwała jej, entuzjastycznym krzykiem.
- Ludzie, to było genialne! Kolejny wspaniały koncert. Dałeś dzisiaj czadu, Chad. - klepnęła chłopaka w ramię, a po grupie przeszedł cichy śmiech, na widok zdezorientowanej miny tancerza.
- Słodki, ale nieogar. - mruknęła Sara, wprost jedząc wzrokiem czarnowłosego chłopaka.
- Dlaczego nie zagadasz? YOLO, nie? - klepnęłam ją w udo z uśmiechem. Tay zaśmiała się cicho. - No co? - spojrzałam na nią.
- Wiesz... Sara to typ ,,jestem wszędzie i jestem pewna siebie" ale... zagadanie do chłopaka to najtrudniejsze wyzwanie. Skoczyła by z bungy, zjadła by robaka, ale do płci przeciwnej się nie ruszy... - zaśmiała się ponownie.
- Oj, skończ już. - Sara przewróciła oczami i rzuciła się na łóżko. Ja i Taylor poszłyśmy jej śladem...

- Tylko grzecznie ! - krzyknęła Cher, kiedy wszyscy otwierali drzwi do pokoi.
- Yhymmmm. - mruknęła Taylor, rzuciła torbę pod drzwi łazienki i podbiegła do barku, ukrytego w małej szafie. - Uaaa - wydała pomruk zachwytu. Sara natychmiast do niej doskoczyła.
- To będzie ciekawa noc!
Przewróciłam oczami i zamknęłam drzwi. Rzuciłam torbę na pierwsze łóżko z rzędu i spojrzałam na dziewczyny, które zachwycały się małą wódką. Sara spojrzała na mnie przez ramię.
- Pijesz, nie?
- Nope. Mam jedną nerkę, nie mogę. - rzekłam i rzuciłam się na łóżko.
- Boi dupa. - mruknęła cicho Sara, jednak na tyle dosłyszalnie, że jej słowa dotarły do moich uszu.
- Coś ci nie pasuje? - podparłam się na łokciach. Brunetka wstała i podeszła bliżej mojego łóżka.
- Wiesz... nie ,że ja coś do ciebie mam, ale... jesteś strasznie zamknięta w sobie. I wiemy, że jesteś w dołku, chociaż nie wiemy, dlaczego a ty oczywiście nam nie powiesz, ale wkurza nas to, że musimy cały czas uważać na słowa... I jesteś taka... no... tu nie wypijesz, tego nie weźmiesz... dziewczyno masz jedno życie...
- Dobra, skończ. - mruknęłam. - To po prostu zbyt trudne. - dopowiedziałam i poczułam wibracje w kieszeni. Odebrałam szybko telefon i wyszłam na balkon.
- Jeszcze nie wiem, czyj telefon odebrałam, ale uratowałeś mnie, dziękuję ! - wydusiłam, opierając się o barierkę.
- Nie ma za co. Co u ciebie? - spytał Dylan, jakimś dziwnym jak na niego głosem... Poważnym?
- W porządku. - wzruszyłam ramionami.
- Yhym.. znam to w porządku. Co jest? - spytał dociekliwym tonem.
- Czepiają się. Ale idzie się przyzwyczaić. A ty jak tam? Znalazłeś przewodniczkę? - zmieniłam temat.
- Nooo, kupiłem sobie takiego zarypistego GPSa, mówię ci, padniesz jak go zobaczysz. - powiedział już swoim normalnym głosem. Zaśmiałam się cicho.
- Więc wciąż jesteś potencjalnym gejem? - uniosłam brwi, choć nie mógł tego zobaczyć. Usłyszałam głośne prychnięcie.
- Nie mam ochoty z tobą gadać. - mruknął tonem małego dziecka. Przewróciłam oczami.
- Oj no dobra, przepraaaszam. - powiedziałam przeciągle.
- O, miło. Ale i tak muszę kończyć. Trzymaj się mała! - zawołał i rozłączył połączenie.
Westchnęłam i obejrzałam się za siebie. Taylor i Sara właśnie wlewały wódkę do ust. Nie chcąc narazić się na kolejne kazanie, wybrałam numer Megan. Po zakończeniu dość długiej rozmowy, weszłam z powrotem do pokoju. Na stoliku stało pięć setek... a raczej puste butelki po nich. Dziewczyny spały w bardzo dziwnych pozycjach na łóżku. Pokręciłam głową i ogarnęłam je trochę. Wzięłam piżamę i ruszyłam do łazienki, wziąć zbawienny prysznic. Byłam pewna, że moich pijaczek nic nie obudzi, więc włączyłam małe radio w kabinie i najzwyczajniej w świecie, zaczęłam śpiewać.
Ubrałam się, wysuszyłam włosy, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z pokoju. Wrzuciłam wszystko do torby i ruszyłam w stronę łóżka, z pół otwartymi oczami ze zmęczenia. Stanęłam jednak jak wryta, kiedy ujrzałam Cher, siedzącą na przeciwko lustra.
- Cher? Stało się coś? Jest już po północy...- spytałam, poprawiając bluzkę. Dziewczyna wstała z krzesła i stanęła na przeciwko mnie, uśmiechając się szczerze.
- Masz genialny głos. Czemu wcześniej go nie słyszałam? - wydusiła z podziwem, unosząc brwi i kiwając głową. Poczułam ciepło w policzkach.
- Daj spokój... - mruknęłam zmieszana, wyminęłam ją i usiadłam na łóżku. Tay i Sara chrapały w najlepsze. Całe szczęście, że wcześniej przyszło mi do głowy posprzątać o ich mini imprezie. Lloyd mogłaby ich wyrzucić, jeśli nie w ostateczności pozabijać.
 - Mam genialny pomysł... tylko proszę, zgódź się... - Cher uklękła przy mnie i chwyciła się mojego kolana.
- Chyba się boję.. - wyznałam szczerze, uśmiechając się. Dziewczyna głęboko spojrzała w moje oczy, a ciało przeszedł mały dreszcz.
- Nagrajmy coś razem. Po trasie. Po nowym roku. Co ty na to? - uniosła jedną brew w górę. Westchnęłam i spojrzałam na sufit.
- Wiesz, że tak jak i tańczę tak i śpiewam dla siebie. Musiałabym poświęcić lata na jakieś lekcje, naukę...
- Są komputery. - przerwała mi - Wiesz, że dopóki nie osiągniesz dobrego brzmienia, komputer może trochę cię... poprawić. - wyszczerzyła się. Spojrzałam na nią z powątpieniem w oczach.
- Jesteś...
- W stu procentach pewna, że dasz sobie radę. Pisałaś może coś kiedyś? Jakieś wiersze? Może coś wykorzystamy... - uśmiechnęła się skromnie.
- Napisałam kilka piosenek. - powiedziałam cicho, bawiąc się dłońmi.
- Genialnie! Im szybciej tym lepiej. - podniosła się. - To dobranoc! - zawołała na odchodne i wyszła z pokoju.
Świetnie. Zajefakenkurdebiście. Ostatni raz śpiewałam pod prysznicem, obiecuję! Fuknęłam z wściekłością na samą siebie i walnęłam się na łóżko.
 Chciałam zacząć standardowe wieczorne przemyślenia nad życiem, ale przerwały mi wibracje telefonu.
- Słucham? - niemal warknęłam do komórki, wcale tego nie chcąc.
- Cześć. Nie wiem na co jesteś zła, ale po tej rozmowie, możesz być wściekła... Tylko ostrzegam! - uprzedził mnie Daniel.
- Cześć, przepraszam, zawiły dzień... Co się stało? - spytałam, kładąc dłoń na czole.
- Reżyser uwierzył w wywiad Karoline. Straciłaś posadę...
_________________________________________

*Tallin - stolica Estonii
Cześć :) wróciłam. Ktoś się cieszy?
OGROMNE DZIĘKUJĘ za 3300 wejść ! Made my day, po prostu... uughh, dziękuję, na prawdę, że potraficie sprawić uśmiech na mojej twarzy :)
Chociaż komentarze pojawiały się na prawdę wolno, myślałam, że to już koniec itd... 
Dziękuję : Berry, Beth i ... Darii i wszystkim anonimom, którzy skomentowali poprzednią notkę :) i za motywację też !
Taka mniejsza sprawa : rozdziały będą krótsze, ale będą pojawiały się częściej. Może uda mi się nawet codziennie, kto wie? Muszę wyrobić się z tym blogiem do 14 sierpnia. Później będę miała zajazd...
Niall zdał prawko, Liam wygląda jak Bóg seksu w nowej fryzurze, Harry i Zayn mają podobno nowe tatuaże, a Lou? U niego cisza i spokój :)
Tu gify z wkrętu z ciążą :D
Dodałam nową stronę - Bohaterowie. Zajrzyjcie koniecznie ^^
To tyle. Co myślicie? :)
Wiśnia :D



 Dwa latka, nie? :)

wtorek, 17 lipca 2012

Part 27 | Mała informacja

Powiem tylko : nie spodziewajcie się złotych jabłek... any way : milego czytania :)

______________________________________________________

Westchnęłam i z małym przerażeniem ukrytym za źrenicami, otworzyłam błękitne drzwi.
Weszłam do pomieszczenia i pierwsze co zrobiłam, było upuszczenie toreb. Znajdowałam się w jakby ogromnej kuli, wyłożonej błękitnymi kafelkami. I był tu... basen. W wodzie pływały czerwone płatki róż. Na drodze, prowadzącej do małej wysepki na środku, również były owe płatki. Podniosłam głowę, żeby spojrzeć nieco wyżej, niż na podłogę. Pomieszczenie było idealnie oświetlone, przez malutkie żaróweczki, znajdujące się w każdej kafelce. Zarówno na sklepieniu, ścianach, jak i w podłodze i basenie. Przyjrzałam się uważniej centrum pomieszczenia. Zauważyłam ciemną postać, odwróconą tyłem do mnie.
- Zayn? - spytałam, otwierając szeroko buzię.
Drzwi za mną, zatrzasnęły się głucho, tworząc ciche echo. I wraz z zamknięciem się drzwi, wszystkie światła zgasły. Pozostały tylko te w basenie, tworząc idealne cienie płatków róż. Wokół wysepki rozłożone były malutkie, zapachowe świeczki. Czułam więc cudowny zapach wanili. Na suficie było widać odbitą, falującą wodę z basenu... Było po prostu... idealnie.
Chłopak odwrócił się na dźwięk mojego głosu. Nie zaskoczyła go ani moja obecność, ani nagłe zgaszenie się świateł. Zrobiłam krok w jego stronę, ponownie rozglądając się po pomieszczeniu. Nagle, znikąd zabrzmiała muzyka...

Been all over the world
Done a little bit of everytime
Little bit of everywhere
With a little bit of everyone
All the girls I've been with
Things I've seen it takes much to impress
But sure enough you go it makes your soul stand up from all the rest

Ponownie spojrzałam na Zayna. Bardzo powolnym krokiem szedł w moją stronę. Ze wzrokiem wbitym w moje tęczówki, śpiewał w rytm piosenki, wydobywającej się z nieokreślonego miejsca.

I can be in love
But I just don't know
Baby one thing is for certain
Whatever you do it's working
All the girls don't matter
In your presence can't do what you do
There's a million girls around but I don't see no one but you

Girl you're so one in a million
You are
Baby you're the best I ever had
Best I ever had
And I'm certain that
There ain't nothing better
No there ain't nothing better than this

Z każdym wersem piosenki robił zabawny krok w stylu Michaela Jacksona i dziwaczne miny, wywołując mój cichy śmiech, który próbowałam powstrzymać. On na swojej twarzy nie miał żadnej emocji, oprócz oczu... One były przejęte. Bardzo.

You're not a regular girl
You don't give a damn about your look
Talking about I can't do it for you
But you can do it for yourself
Even though that ain't so
Baby cause my dough don't know how to end
But that independent thing I'm with it
All we do is win baby

Malik był już bardzo blisko mnie, kiedy skończył śpiewać. Uśmiechnął się bardzo delikatnie.
- Zastanawiałem się jeszcze nad Chrisem Brownem - With you albo Miley Cyrus - Stay, ale... obydwie nie pasowały. - powiedział powoli.
- A co z Let me love you? - spytałam, patrząc mu głęboko w oczy, a w duchu cicho chichocząc.
- Też średnio pasowała... refren jedynie... - rzekł, wzruszając ramionami. Nie wytrzymałam i zaśmiałam się, widząc jego wywaloną, dolną wargę. Chłopak spojrzał mi głęboko w oczy i niczym anioł, zaśpiewał :

You should let me love you
Let me be the one to give you everything you want and need
Ooh Baby good love and protection
Make me your selection
Show you the way love's supposed to be
Baby you should let me...

Nie zaśpiewał dwóch ostatnich słów, bo zatopił się w moich ustach, na krótki moment. Po chwili oderwał się, sprawdzając moją reakcję. Moje oczy były zamknięte, więc ponownie się nachylił. Jednak nie pozwoliłam mu na kolejny pocałunek. Powstrzymałam go, kładąc rękę na jego torsie... Otworzyłam oczy i ujrzałam rozczarowaną minę chłopaka.
- Rozumiem, że jak na razie pozostaniemy przy rozmowie.. - mruknął. Zrobiłam przepraszającą minę... Nagle zebrało mi się na płacz... - Chodź. - rzekł krótko i chwycił mnie za rękę.
Zaprowadził mnie na wysepkę, idąc po wąskim moście. Usiadł na małej, fioletowej poduszeczce i ręką wskazał, żebym zrobiła to samo. Pochylił się trochę w moją stronę, chwycił moje dłonie i głęboko patrząc mi w oczy, poprosił :
- Powiedz mi... wszystko. - spojrzałam na niego z małym przerażeniem.

ZAYN

Nagle wybuchnęła ogromnym płaczem i rzuciła się w moje ramiona. Uspokajałem i głaskałem ją po głowie.
- Jest tak wiele rzeczy... które chciałabym ci powiedzieć... ale jest mi tak cholernie... ciężko... - mówiła, z przerwami na szloch. Wzmocniłem uścisk, jak gdybym trzymał w ramionach największy skarb świata... I tak było. Jedyną różnicą, było to, że trzymałem swój skarb, cząstkę siebie, a nie świata. I chciałbym nigdy nie móc go wypuścić...
Marta powoli się uspakajała... Podniosła głowę z mojej klatki piersiowej i spojrzała prosto w moje oczy. Jej cały czas były jakby ze szkła...
- Pamiętasz... jak pierwszy raz się spotkaliśmy? - spytała.
- Nie pamiętam daty, w co byłaś ubrana ani jaka była pogoda. Pamiętam jedynie, że gdy wpadłaś na mnie i powiedziałaś ,,przepraszam"... twój głos brzmiał jak miłość. - powiedziałem z największą szczerością. Jej oczy poszerzyły się znacznie, widocznie w szoku, jaki przeżyła.
- To było... na prawdę romantyczne Zayn... - uśmiechnęła się.
Uwielbiałem to. To dokładne zero udawania, jakie istniało pomiędzy nami. To dokładne bycie sobą. Tą zwyczajność, a zarazem perfekcyjność. Ale miałem dość tego, że tak rzadko spotyka mnie to uczucie...
- Czuję się podle... - wyznała, a po uśmiechu nie było ani śladu. Spojrzałem na nią z nieukrywaną troską.
- Powiedz mi... jeśli będziesz gotowa. - uśmiechnąłem się pocieszająco.
- Nigdy nie będę gotowa Zayn... - westchnęła i spuściła wzrok. - Ale muszę. - powiedziała twardo. - Nigdy ci nie powiedziałam, co tak na prawdę powinnam była powiedzieć. Niall, Adrian później jeszcze Harry... Ale to zawsze o ciebie chodziło w tym wszystkim... Zawsze widzę twoje oczy, gdziekolwiek jestem, czy cokolwiek zobaczę. Gdy zamykam oczy, widzę ciebie, śmiejącego się do mnie. Wszędzie słyszę twój głos, wszędzie czuję twój zapach... Tak było. A teraz? Z każdym biciem serca przed oczami mam te cholernie niebieskie tęczówki... A przecież on miał być tylko chwilowym oderwaniem, kiedy ty masz inną lalę... I tak cholernie ciężko mi uwierzyć w to, że to ty i Liam zmusiliście go do takiej decyzji... - urwała i spojrzała na mnie, z ogromnym bólem w oczach.
- Kto ci tak powiedział? - spytałem, czując wielką gulę w gardle.
- Harry... - szepnęła i szeroko otworzyła oczy, jakby coś do niej właśnie dotarło. - Często się kłóciliście?
- Ja i Harry? Kiedyś tak, ale... teraz  jest wszystko dobrze... Między nami w sensie. Niall chce odejść z zespołu... - mruknąłem.
- Dlaczego?
- Cały czas się kłócimy... on ma mi za złe, że cię kocham... Ale, do czego dążysz? - zmarszczyłem czoło.
- Zastanawiam się, czy Harry powiedział tak specjalnie, czy na prawdę tak było...
- To było tak, że Liam prawił mi kazanie na temat bawienia się dziewczynami. I Niall to wszystko słyszał. Stwierdził, że lepiej, jeśli to zakończy, bo wszyscy mają do niego wyrzuty o ten związek... a wcale tak nie było... Liam pouczał tylko i wyłącznie mnie. 
- Więc jakiś ... podstęp Harrego odpada... - zmarszczyła czoło i przegryzła wargę.
- Marta... my na prawdę nie chcieliśmy, żeby tak wyszło... - powiedziałem cicho.
- Wiem. Jestem pewna, że ty byś mi czegoś takiego nie zrobił, chyba, że bym poprosiła. Pomógł byś mi wydostać się ze związku czy coś, a skoro cię nie prosiłam, no to... masło maślane mi wyszło... - zaśmiała się sama z siebie. - A dlaczego nie jesteś już z Marry? - widocznie przypomniała sobie rozmowę z przed paru dni.
- Zostawiła mnie... - wzruszyłem ramionami. - Zmieniłem się... Może to jest powód. - spekulowałem, a Marta zmarszczyła brwi.
- Dlaczego się zmieniłeś? I pod jakim kątem? - spytała, uważnie śledząc moje oczy.

***
- I co ci wtedy powiedział?
- To o czym myślałam... Zmienił się, bo chciał walczyć o mnie. - uśmiechnęłam się.
- I patrząc na zdjęcia z przed kilku lat - udało mu się! - wykrzyczał redaktor. - Rozumiem, że reszta nocy ma raczej charakter prywatny... Ale muszę zadać to pytanie. Byliście ze sobą od razu?
- Właściwie, biliśmy ze sobą dopiero pół roku później. - przytaknęłam głową, poprawiając się w fotelu.
- Dlaczego? - dziennikarz zmarszczył brwi.
- Jak wiecie, wyjechałam rano w trasę z Cher...

_________________________________

Coś jak : to be continued.
Więc - cześć milczki !
Fajnie, że żyjecie -.-
Albo to ostatnio mój zły humor, albo po prostu otworzyłam oczy...
Chcę wiedzieć ile osób to czyta. Dlatego jeśli czytasz, dodaj w komentarzu choć kropkę. Tyle mi wystarczy.
Patrząc na ostatnią ankietkę... po prostu... jeśli nie będzie pod spodem dziesięciu kropek... bądźcie prawie pewni, że właśnie przeczytaliście ostatni rozdział.
Aż chyba brakuje mi już słów... I przepraszam za ten ,być może, ostatni rozdział... ale cała wena mnie opuściła, prawdopodobnie tak jak wy...
Wiśnia...


a... pamiętacie to jeszcze?



sobota, 14 lipca 2012

Part 26

- Macie rację... zbyt szybko się zaangażowałem. Znałem ją przecież tylko miesiąc... Ale... Myślę, że długo z tymi kłótniami nie pociągniemy... Wydamy ostatni album i odchodzę z zespołu - mruknął spuszczając głowę. Nie zdążyłem nic powiedzieć, bo usłyszałem przerażający wrzask Louisa z dołu. Szybko zbiegliśmy na dół. Weszliśmy do... salonu? To co zastaliśmy wyglądało masakrycznie... Jak gdyby wielka bomba, wybuchła na środku pokoju, pozostawiając wszystko w krytycznym niemal stanie. Sufit, ściany, każdy mebel, podłoga... Dosłownie wszystko było w pomarańczowo-szarej papce. Zatkałem nos i wszedłem jednym krokiem do salonu, starając się nie nadepnąć na brud.
- Lou, gdzie ty jesteś? - spytałem, rozglądając się po pomieszczeniu. Usłyszałem cichy jęk na kanapie. Przyjrzałem się dokładnie. Tommo rzeczywiście tam siedział. Ta masa na puzzle idealnie zlała go z otoczeniem. W ręku trzymał... robot kuchenny. Podeszliśmy z Niallem do poszkodowanego, starając nie ubrudzić się śmierdzącą mazią. Podnieśliśmy Louiego i zaprowadziliśmy go do toalety. Zamknęliśmy za nim drzwi i udaliśmy się do kuchni.
- Nie wiem, co Liam na to powie... - mruknąłem, myjąc ręce w zlewie kuchennym.
- Wkurzy się... Zgłodniałem. - oznajmił Horan, podchodząc do lodówki. Usiadłem przy stole i uważnie wpatrywałem się w blondyna, intensywnie myśląc.
- Niall... przepraszam. Nie odchodź, nie ma powodu... poprawimy się. Naprawimy to. To wszystko co się zepsuło. Obiecuję. - mówiłem powoli. Irlandczyk zamknął lodówkę i odwrócił się w moją stronę.
- Zayn przepraszasz mnie już chyba setny raz...
- Zmieniłem się Niall. - przerwałem mu. - Nie odchodź... błagam. - wstałem z miejsca.
- Zastanowię się... - mruknął po krótkiej chwili i wyszedł, z jogurtem w ręce.
Westchnąłem. Tak cholernie dużo się zmieniło... Usłyszałem dźwięk zamykanych i otwieranych drzwi.
- Kurwa, co tu się dzieje? - Harry stanął w progu salonu. Podszedłem trochę bliżej do niego i oznajmiłem :
- Louis robił puzzle. - Hazza wykręcił głowę w moją stronę.
- Aha... Nikt nie próbował go powstrzymać? - spytał, ponownie omiatając wzrokiem pomieszczenie.
- Nie zdążyłem.
- Ale nic mu nie jest? - spytał szybko Loczek, ponownie odwracając się w moją stronę. W odpowiedzi pokręciłem głową, patrząc się na kanapę, na której siedział Lou. Odbiła się jego postura...
- Harry... Czy ty i Marta... Czy wy...? - spojrzałem na Stylesa, jednak on szybko mi przerwał.
- Nie, nie! Nic z tych rzeczy. Wiedziałem, że tak pomyślisz. Nie ma między żadnej chemii. Spokojnie.
- Więc dlaczego u niej byłeś?
- Traktuję ją jak starszą siostrę... Chłopak z nią zerwał... pocieszałem ją mówiąc ściślej. - wytłumaczył. Odetchnąłem.
- Więc między wami...
- Nic a nic. Wiem, że to twoja... prawdziwa miłość Zayn. Nie mógłbym... - powiedział Styles, poklepał mnie po ramieniu i ruszył w stronę kuchni. Dzięki Bogu! Ale to nie tłumaczy, dlaczego Harry był taki nie miły...
- To dlaczego byłeś taki oschły? - zawołałem za nim. Chłopak zatrzymał się w połowie drogi.
- No bo... Nie powiesz nikomu? - odwrócił się w moją stronę z błagalną miną.
- Przecież wiesz, że ze mną możesz pogadać o wszystkim. A z resztą, komu miałbym wygadać? Nikogo nie powinno to interesować. - uśmiechnąłem się zachęcająco.
- Ok, więc... Marta mi w czymś pomaga... I ja po prostu... Byłem dla ciebie niemiły, żeby wprosić się w jej łaski.
- Podlizywałeś się?
- No tak... - podrapał się po głowie.
- W czym ci pomaga? - zainteresowałem się.
- Bo... Jest taka Megan... siostra Adriana... - włączył tryb powolnego głosu.
- Ok, wszystko wiem. - przerwałem mu. - A co z Emmą?
- Kij z Emmą. Pobawiła się mną... Tak jak Niall mnie ostrzegał... widziałem ją z Adrianem.
- Yhmmm... I co Marta sądzi na mój temat? - spytałem z nadzieją na dobre wiadomości.
- Wiesz... wydaje mi się, że ona cię kocha, ale nie może wybaczyć ci tego, co zrobiłeś... Kurde, jakie ,,wydaje mi się" ! Ja to wiem! Jestem tego pewny Zayn.
- Co ja takiego zrobiłem? - zmarszczyłem czoło.
- No wiesz... Ty i Liam... jakby zmusiliście Nialla do zerwania... Ona uważa, że to przez was ma teraz złamane serce. Ale wybaczy ci. Musisz się tylko postarać... Walcz o nią, Zayn.

Cherry, środa.

Wrzuciłam do torby kolejne trzy koszulki. Stanęłam nad bagażem, opierając ręce na biodrach.
- Na prawdę musisz? - spytał Olaf, leżący na moim łóżku i przyglądający się mojemu czarnemu stanikowi. Podeszłam i zabrałam swoją rzecz.
- Muszę. - popatrzyłam na niego znacząco. On teatralnie przewrócił oczami. - Rozmawiałeś z Karoline? - spytałam, wyciągając koszulę z szafy.
- Na prawdę muszę? - spytał, tępo wpatrując się w sufit.
- Musisz. - powiedziałam takim samym tonem jak poprzednio.
- Przecież to twoja i jej sprawa... ja się nie mieszam. - rzekł stanowczo i tym razem wziął do ręki moje koronkowe majki.
- Olaf, na prawdę chcesz posuwać oszustkę? - spytałam, stając przed komodą, i zastanawiając się, gdzie są skarpetki. On odwrócił szybko głowę w moją stronę. - Dobra sformułuję to inaczej, ale już tak nie patrz... Na prawdę chcesz być z oszustką?
- Nie chcę odpowiadać na to pytanie. - mruknął.
- Olaf! - krzyknęłam.
- No dobra! Pogadam z nią...
- Jesteśmy! - usłyszałam z dołu. Zostawiając Olafa w pokoju, zbiegłam na dół. Wpadłam w ramiona Megan i mocno ją przytuliłam, zamykając oczy.
- Ugggh, jak ja będę tęsknić no! Nie wyjeżdżaj na tak długo, proszę. - mówiła do mojej szyi. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam szeroko uśmiechającego się Adriana. Jego oczy niesamowicie błyszczały... Odsunęłam brunetkę na długość ramion.
- Będę robić to co kocham.. no tak, mniej więcej. Ale kiedy tylko znajdę czas, będę dzwonić. Obiecuję. - spojrzałam Megan głęboko oczy, które były już zaszklone. Pokiwała głową i uśmiechnęła się delikatnie.
- To ja... zrobię kawę. - rzekła i spojrzała znacząco przez ramię na Adiego. Weszła do kuchni, pozostawiając mnie sam na sam z tak kiedyś bliską mi osobą... Chłopak z uśmiechem skinął na drzwi, prowadzące do ogrodu.
Usiedliśmy obok siebie na drewnianej ławeczce, wsłuchując się w szum drzew... Na szczęście nie padało.
Mam ochotę na nowy tatuaż... I nie mam pojęcia, dlaczego o tym pomyślałam, kiedy obok mnie siedział złotooki.
- Będę tęsknił... - szepnął Adrian, kładąc rękę na mojej dłoni. Spojrzałam na niego. Wlepiał we mnie te swoje przepiękne oczy... Uśmiechnęłam się delikatnie. Tylko nie teraz kuuurdę! Leczę złamane serce sexem z mega przystojnym chłopakiem, żebym mogła przyjął do siebie tego jedynego, a tu mi jeszcze jeden wyskakuje! No, kurrrdę mać...
Od odpowiedzi wyzwolił mnie mój wibrujący telefon.
- Halo?
- Wyjeżdżasz dzisiaj? Oszalałaś? I nie pożegnasz się ze swoim największym fanem, w którym skrycie się podkochujesz? Oszalałaś? Oj.. o to już chyba pytałem... Tak Cherry ! Ty zdecydowanie oszalałaś! - marudził Dylan do słuchawki. Przewróciłam oczami z uśmiechem.
- Dylan, nie sikaj w portki. Samolot mam o 19. Lunch w Maku? O 13? - spytałam, podnosząc ton, żeby przekrzyczeć jego ciągłe ,,Oszalała, oszalała...".
- Dobra. - rzekł naburmuszony. - Ale się nie spóźnij!
- Jasne. - mruknęłam na pożegnanie i rozłączyłam połączenie.
- Dylan? Umawiasz się z kimś? A co z Niallem? - spytał Adrian, cofając rękę i przyglądając mi się uważnie.
- Niee, nic z tych rzeczy. Dylan to kolega ze studiów. A z Niallem.. nie słyszałeś o niczym? - zmarszczyłam czoło.
- Nie mamy kontaktu... z tobą też dawno nie gadałem. W gazetach nic nie piszą, oprócz tych śmieci na twój temat. - oparł się o ławkę.
- Nie jesteśmy razem... już jakieś dwa tygodnie. - oznajmiłam, spuszczając głowę. Adrian zrobił minę jakby nagle połknął wielką banię powietrza.
- Przepraszam... nie wiedziałem... - wydusił i powoli objął mnie ramieniem. Eee... Co najmniej dziwne...
- Spoko. - podniosłam głowę i uśmiechnęłam się do szatyna. - Jak tam w pracy? - zmieniłam temat.
- Po staremu. Ni to do przodu ni to do tyłu. - wywalił dolną wargę, patrząc przed siebie. Nagle spuścił głowę... Zmarszczyłam czoło, cały czas mu się przyglądając.
- Coś nie tak? - spytałam, dokładnie badając go wzrokiem.
- Chodźmy do środka. Pewnie Megan zrobiła już kawę. - podniósł na mnie wzrok i sztucznie się uśmiechnął. Z mojej strony nie było żadnej reakcji, oprócz uważnego przyglądania się złotookiemu. Chłopak wstał i z rękami włożonymi w kieszenie, ruszył w stronę domu.
- Adi, czekaj! - zawołałam za nim i szybko się podniosłam. Szatyn odwrócił się w moją stronę, z oczami pełnymi nadziei, które świeciły się niczym pełnia księżyca pośród gwieździstego nieba...
- Czy Megan... Ona kogoś ma? - zapytałam, stając na przeciw niego. Nadzieja w popłochu uciekła z jego oczu... Prawdopodobnie została jedynie wiara...
- Daj spokój, wy, baby i nie gadacie o takich rzeczach? - spytał ze śmiechem. Naburmuszyłam się automatycznie.
- Nie znasz Meg? Ona tylko tobie mówi o takich rzeczach. Ze mną o swoich uczuciach nie lubi zbyt rozmawiać. - uniosłam jedną brew wyżej. - Więc?
- Nie ma nikogo. Dzika i wolna - wzruszył ramionami na swój sposób, czym wywołał mój śmiech.
- A co z tobą? - walnęłam go w ramię, cały czas szeroko się uśmiechając.
- Jestem zdrowy, a kaszelek wyleczyłem w tamtym tygodniu. - rzekł, dumnie wypinając pierś.
- Chodzi mi o to, czy kogoś masz, dupku. - dźgnęłam go w brzuch, na co zgiął się w pół.
- Oszz ty... pożałujesz ! - zawołał a następnie przerzucił mnie przez ramię i wbiegł do domu. Biegał tak po całej kuchni i salonie, co wprawiało Megan w niepohamowany śmiech.
- Debilu, puść mnie ! - biłam go pięściami po plecach, jednak to nic nie pomagało... I wtedy wpadła mi do głowy jego najgorsza słabość... Włożyłam dłonie pod jego żebra i zaczęłam go łaskotać... Efekt był taki, że wylądowaliśmy na podłodze, wybuchając ogromnym śmiechem. I w tej chwili Olaf otworzył drzwi, do których ktoś chwilę wcześniej dzwonił, jednak ze względu na sytuację, nie mogłam z tym nic zrobić. W drzwiach stanął zdezorientowany Harry, którego oczy wychodziły z orbit. Spojrzałam na Adriana. Leżeliśmy w dwuznacznej pozycji.... Rzuciłam wrogie spojrzenie bratu. Chamuwa jedna, musiała go wpuścić akurat w takim momencie.  Trochę zmieszana podniosłam się z leżącego wciąż Adiego i żeby ukryć swoje czerwone jak buraki policzki, uciekłam pędem do kuchni.
- Powiedział ci? - spytała Megan, zaciskając entuzjastycznie pięści.
- Kto? - spytałam, unosząc brwi.
- No Adi noo. - przewróciła oczami.
- Nic mi nie mówił - wzruszyłam ramionami, wyminęłam Megan i podeszłam do blatu, na którym leżała upragniona kawa.
- Skąd masz taki fajny ekspres? - odwróciła się w moją stronę i machnęła ręką na srebrne urządzenie.
- Dostałam na urodziny. Od rodziców. - oznajmiłam, wpijając łyk cudownej kawy. Odłożyłam filiżankę i postanowiłam przejść do mojej misji pomagania Harremu. Zaglądnęłam Megan przez ramię, upewniając się, że nikt nie idzie. Usłyszałam dźwięki telewizora, dochodzące z salonu. Westchnęłam i spojrzałam na Magdę.
- Siadaj. Pogadamy. - uśmiechnęłam się do niższej ode mnie brunetki. Dziewczyna kiwnęła głową i zajęła miejsce przy stole. To samo zrobiłam ja. Złapałam ją za obydwie dłonie, które leżały na stole i ponownie westchnęłam.
- Co myślisz o... Harrym? - uśmiechnęłam się zadziornie. Brunetka zrobiła ogromne oczy i próbowała zabrać ręce. Zacisnęłam je mocniej i spojrzałam na nią znacząco . - E e e. Tak łatwo mi się nie wyrwiesz. - pokręciłam głową.
- On tu jest? - szepnęła Megan, wychylając się do przodu. Z uśmiechem pokiwałam głową. - Jezu... Jak wyglądam? - spytała nieco głośniej, próbując się wyrwać. Zaśmiałam się cicho.
- Gdzie ta pewna siebie Megan, żartująca nawet z najmniejszej rzeczy, nie mająca żadnego wstydu przed płcią przeciwną? Została w Polsce? - zaśmiałam się.
- Nie nabijaj się. - naburmuszyła się dziewczyna - Wkurzył mnie wtedy na lotnisku z tą torbą.
- Wkurzył?
- Tak. Był tak cholernie uroczy i słodki, że doprowadził mnie do przegrzania komórek nerwowych. - mruknęła, siadając wygodnie na krześle. - Ben? Serio? Jak mogłabym nie rozpoznać TEGO Harrego Stylesa? Skąd on się urwał, myśląc, że taka psychofanka jak ja go nie pozna?
- Przecież nie jesteś psychofanką - puściłam jej dłonie i pstryknęłam ją w nos. - Na prawdę tak o nim myślisz? - spytałam, upijając łyk gorącej kawy.
- No a nie? Nie pamiętasz, że zawsze mnie kręcił? - spytała z nieukrywanym szokiem. Ups. To musiało mi gdzieś uciec. - No nie. Nie gadaj, że nie pamiętasz naszych kurczakowych wieczorów u ciebie na łóżku, kiedy ,,śpiewałyśmy" piosenki One Direction - uśmiechnęła się zadziornie.
- Wiesz, jakoś.. gdzieś mi to z pamięci uciekło. - zrobiłam sztuczną, przepraszającą minę. Jednak Megan spojrzała na mnie wzrokiem, mówiącym wszystko... - Oj no dobra ! Ale odezwała się ta, co darła się najgłośniej - wytknęłam jej język.
- Wtedy się jeszcze wkręcałam! Uczyłam się od ciebie! Wtedy byłam tylko od podziwiania ich urody i śmiania się z fanowskich filmików, a nie od śpiewania pod nosem ich piosenek. - przewróciła oczami, jednak jej mina pozostawała zadowolona.
- Yhym, pod nosem. - pokiwałam głową.
- Jest kawa? - do kuchni wszedł Harry. Filiżanka podnoszona przez Megan, runęła na stół, wylewając całą swoją zawartość. Harry wykrzywił usta w krótkim - Ups.
Spojrzałam na niego spod byka, podnosząc się z miejsca. Dopiero wtedy zauważył dziewczynę za mną. Podeszłam do niego i dłonią zamknęłam mu szczękę, którą otworzył na widok brunetki. Uśmiechnął się do mnie krótko i ponownie na nią spojrzał. Odłożyłam swoją filiżankę do zlewu i wzięłam kolejne dwie, dla Adriana i Olafa. Uszczypnęłam niezauważalnie Loczka w udo i ruszyłam w stronę salonu.

Nie  mogąc dłużej wysiedzieć przed telewizorem, oglądając nudny program wędkarski, wymknęłam się na balkon. Powietrze jak na niemal połowę listopada było dość mroźne. Zamknęłam oczy i zakazałam myślom stanowić kontrolę nad moim mózgiem.
- Cherry! - usłyszałam głośny szept za sobą. Z grymasem na twarzy odwróciłam się w stronę Harrego, który prześlizgiwał się przez szparę w drzwiach.
- Co jest? - spytałam, nie odchodząc od barierki.
- O której masz samolot? - Hazza podszedł do mnie ze swoim uroczym uśmiechem na twarzy.
- O 19. - odwzajemniłam uśmiech.
- Więc nie będzie pożegnalnego seksu? - mruknął z niezadowoleniem i rozczarowaniem w jednym.
- Niby kiedy, Styles, coś ty. Megan i Adrian jak na razie tu są. Olaf z Karoline nigdzie nie wyjdzie, chyba że zerwać. Ale on do takiej rzeczy przygotowuje się z tydzień. U mnie na pewno nie...
- Kurdę, jak mam wytrzymać półtorej miesiąca? - załamał się i oparł o barierkę.
Trwaliśmy tak chwilę w ciszy... on trzymając ręce w lokach i opierając się łokciami o żelazny pręt, a ja uważnie mu się przyglądając.
- Czekaj. Kto cię zawozi ? Prawka jeszcze nie masz nie? - podniósł się i spojrzał na mnie swoimi błyszczącymi oczami.
- Nie mam. Co ci chodzi po głowie Styles? - uśmiechnęłam się zadziornie. Chłopak z przestraszoną miną strzepał gwałtownie swoje loki, wywołując mój śmiech. Spojrzał na mnie i doszło do niego, o co mi chodziło.
- Bardzo śmieszne. Mógłbym cię podwieźć...  - uśmiechnął się cwaniacko.
- Oj Styles Styles... - pokręciłam głową. - Bądź tu o 17:30. - klepnęłam go w ramię i ruszyłam w stronę domu, jednak po chwili się zatrzymałam. Odwróciłam się do Loczka i spokojnie zapytałam :
- Jak Meg? - Harry również odwrócił się w moją stronę. Na jego twarzy nie było żadnych emocji...
- Do przodu - rzucił niedbale i odwrócił się w stronę ogrodu.
Ze spuszczoną głową weszłam przez drzwi balkonowe do salonu...

- Jestem pod wrażeniem. Nie spóźniałaś się, o pani! - ukłonił się Dylan, kiedy tylko podeszłam pod McD. Trzepnęłam go torebką w głowę, na co on podniósł się, z naburmuszoną miną. - Co ty taka groźna? Okres masz czy co? - zmarszczył czoło, na no ja wybuchnęłam śmiechem.
Weszliśmy do restauracji i od razu podeszliśmy do kasy.
- Co bierzesz? - spytałam chłopaka, przyglądając się dokładnie menu.
- Nuggetsy był zjadł... - powiedział tonem 10-letniej dziewczynki, splatając ręce na klatce piersiowej. Zachichotałam cicho i zwróciłam się do dziewczyny za ladą.
- McChickena, dwa Cheeseburgery, Snack Wrapa, duże frytki i... - tu spojrzałam na Dylana, który wciąż rozglądał się po menu - i Nuggetsy.
- Chcę szejka ! - krzyknął niczym małe dziecko.
- I szejka. - mruknęłam do ekspedientki, która z uśmiechem spoglądała na chłopaka.
- Truskawkowego ! - tupnął nogą.
- Truskawkowego. To wszystko. - uśmiechnęłam się do dziewczyny.
Zapłaciłam, zabraliśmy jedzenie i zajęliśmy stolik przy ogromnej podporze. Dylan wrzucił małego kurczaka do buzi i spojrzał na mnie.
- To kiedy wracasz? - zapytał, a ja w odpowiedzi wzruszyłam ramionami. - To znaczy?
- 20 grudnia koncert jest w Polsce. 23 w Londynie, zamykający trasę. Być może zostanę już w Polsce, na święta. Ale to jeszcze muszę pogadać z bratem. - powiedziałam i ugryzłam burgera.
- Mam czekać jakieś półtorej miesiąca na moją przewodniczkę po Londynie?! Przecież ja tu zginę! Nie potrafię nawet dojść do sklepu... Zostawiasz mnie na pastwę losu - burknął.
- Yhmmm... - mruknęłam, biorąc do ust frytkę.
- I nawet nie zaprzeczysz? - uniósł jedną brew.
- Zobacz. Widzisz ją? - wskazałam frytką na dziewczynę, która nas obsługiwała.
- No. Co z nią? - zmarszczył czoło chłopak, patrząc na wskazywany cel.
- Uśmiechała się, kiedy robiłeś z siebie idiotę. Idź. Poznaj. Zaproś na randkę. Poznaj bliżej. Pocałuj. Przeleć. Dalej rób co chcesz. Niech ona będzie twoją przewodniczką. - mruknęłam, zjadłam frytkę i ze wzrokiem wbitym w burgery, jadłam dalej.
- Hmm... Jesteś kompletnie, bez uczuciową...
- Suką? - skończyłam za niego.
- Ty to powiedziałaś ! A tak po za tym. To nie mój typ. - mruknął i zabrał się za szejka. Rzuciłam na niego badawcze spojrzenie.
- Jesteś gejem? - spytałam, unosząc brwi wysoko.
- Tak, a ty jesteś babcią Krysią. - mruknął z sarkazmem. - Nie jestem czubie. Wolę dziewczyny.
- Więc co z nią nie tak? Ładna, młoda, zgrabna... - wymieniłam, patrząc na obiekt rozmowy.
- Spójrz na jej włosy. Zniszczone, farbowane tysiące razy. Następne. Złamany nos, zgaduję, że od ciosu zdenerwowanego chłopaka. A jeśli zdenerwowanemu chłopakowi puściły nerwy, to pewnie go zdradziła. Następne. Nie przeciętne dłonie. Są dość duże, jak na tak drobną dziewczynę. I długie palce. To oznacza, że gra na pianinie. Co z kolei oznacza, że jest strasznie poukładana, chodzi z rodzicami do opery i w ogólę... Muł bagienny.
- Mogłeś po prostu powiedzieć NIE. - rzekłam z miną <like...seriously?>, na co Dylan się zaśmiał. - Skoro ona nie jest w twoim typie. To chyba mam dla ciebie idealną dziewczynę. - rzekłam z myślą o Pauli.
- Ohh Goood!... Czy ty chcesz mnie wyswatać? - podparł głowę na ręce, na co jego warga wykrzywiła się, tworząc dwuznaczną pozycję.
- Nope. Ani trochę. - oznajmiłam z uśmiechem i ugryzłam ogromny kęs McChickena.


- Dzwoń przed każdym wylotem... i po przylocie też. I po każdym koncercie. I w ogóle dzwoń. Oh, dobra, chodź tu. - mruknął Olaf, przyciągając mnie do siebie. Z uśmiechem wtuliłam się w jego ciepłą klatkę piersiową.
- A co z tymi świętami? - podniosłam głowę.
- Jeszcze nic nie wiadomo. Ale raczej wracamy do domu. - uśmiechnął się. Za sobą usłyszeliśmy głośne odchrząknięcie.
- Oddaj mi ją w końcu. - rzekł Adrian, wyrywając mnie z objęć brata. I znów wpadłam w te ramiona, z którymi związanych było wiele wspomnień. Właśnie one, właśnie w tej chwili... powróciły. Wszystkie. Niezliczone obrazy przeleciały przed moimi oczami, ukazując sytuacje, które niegdyś przywodziły jedynie szczęście, a po rozczarowaniu, jakie napotkałam - ból. Mocniej wtuliłam się w jego cudowne ciało, a zapach, tak dobrze mi znany, dotarł do moich nozdrzy.
- Będę tęsknił... - usłyszałam wyszeptane słowa, które już dzisiaj były do mnie kierowane, z tych samych ust. Odsunęłam się od chłopaka, spoglądając w jego dziwaczne oczy, przepełnione dziwną magią.
- Teraz ja ! - krzyknęła Megan, wtulając się we mnie. - Dzwoń, pisz, rób zdjęcia, pisz i dzwoń. Jasne? - zapytała się, patrząc na mnie uważnie.
- Jak słoneczko. - uśmiechnęłam się.
Zapakowałam walizki z pomocą Harrego, pomachałam bratu i przyjaciołom i wsiadłam do samochodu.
- Nienawidzę pożegnań. To całe przytulanie i martwienie się jest przereklamowane. - mruknęłam, zapinając pac. Harry zaśmiał się melodyjnie i ruszył w stronę lotniska. - A tak w ogóle, gdzie ty zamierzasz mnie wywieźć? - spytałam po kilku minutach.
- Po drodze jest taki przytulny motel... - uśmiechnął się.
- Czuję się jak dziwka... - mruknęłam, opierając łokieć obok szyby.
- Nie płacę ci pieniędzmi ani niczym materialnym. - zaśmiał się
- Dobrze ujęte. Płacisz mi tym, że jesteś, kiedy cię potrzebuję.
- Ja bym to ujął jako pocieszanie seksem po złamanym sercu i pomaganie w przyjęciu tego jedynego. - poprawił mnie.
- Wiem, też to już kiedyś tak ujęłam. Czekaj... co?! Jakiego tego jedynego? - wzięłam go pod włos, jednak uważnie wiedziałam, co i kogo ma na myśli.
- Marta, jesteś genialną aktorką, ale już umiem cię wyczuwać. Zayn, Cherry, Zayn ! - wykrzyknął JEGO imię. Prychnęłam i podziwiałam widoki za oknem.
- Czekaj, czy w motelu nie ma tak, że nie można wynająć pokoju na pół godziny? - zapytałam chwilę później i zmarszczyłam czoło.
- Nie można. Cieszę się, że mam do czynienia z dość spostrzegawczą dziewczyną. - Loczek uśmiechnął się tajemniczo.
- Styles, gówniarzu,co ty kombinujesz? - zmrużyłam oczy.
- O już gówniarzu! A w łóżku to tylko ,, Harry, Harry" ! - zbulwersował się, jednak uśmiech pozostał na swoim miejscu. Wybuchnęłam śmiechem.
- Wiesz, akurat ja jestem tym typem, który z bólu nie jęczy.
- Zobaczymy w nocy. 
- Co takiego? W jakiej nocy? Mam samolot na 19, czubie! - co on do cholery narobił?
- Tak się składa, że nie masz.
- Co?! - wykrzyknęłam.
- I tak nie występujesz w Holandii, prawda? Więc przylecieć możesz jutro rano. Załatwiłem wszystko z Cher.
- Styles, co ty narobiłeś? Po co miałabym zostawać aż całą noc!? - zbulwersowałam się.
- Prowadzę, muszę skupić się na drodze. - zacisnął pięści na kierownicy i zrobił minę rajdowego kierowcy.
Później już nie dociskałam. Odpuściłam. Ale kiedy stanęliśmy na przedmieściach Londynu obok pięciogwiazdkowego hotelu, moja mina musiała być bezcenna. Harry wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi.
- Wychodź, nie zamierzam cię nosić. - burknął. Posłusznie wstałam i zamknęłam drzwi, nie odrywając wzroku od pięknego hotelu.
- Styles, dlaczego my tu jesteśmy? Powiesz mi w końcu? - spytałam, patrząc jak chłopak wyciąga jedną z moich toreb.
- Która? Żebym nie brał wszystkich czterech... - rzekł, wyciągając najmniejszą.
- Ta niebieska. - wskazałam palcem. - Styles no! - tupnęłam.
- Weź torebkę i chodź. - chłopak zamknął auto i ruszył w stronę wejścia.
Podeszliśmy do recepcji. Harry podał starszemu panu a ladą jakąś karteczkę, odebrał kartę i ruszył w stronę wind. Nic nie mogłam zrobić, a stać tu jak sarna nie będę, więc poszłam za nim.
- Naciśnij -5 ja nie mam jak. - poprosił Hazza, wskazując głową na ogromną tablicę rozdzielczą.
- Wybrałeś piętro basenów. - odezwał się kobiecy głos z głośników, gdy dotknęłam odpowiednią cyfrę.
- Oh, zamknij się, to miała być niespodzianka ! - wkurzył się Harreh.
- Czy jest sens, żebym o cokolwiek pytała, bulwersowała się czy biła cię, żebyś mi powiedział? -zapytałam, unosząc brwi.
- Nie ma. Najmniejszego. - odpowiedział.
- Tak myślałam. - pokiwałam głową.
Winda zatrzymała się i ruszyliśmy w lewą stronę. Korytarz był ... przepiękny... Tak, jakbyśmy byli w ogromnej rurze... sufit był zaokrąglony i niski. I przede wszystkim - wokół pływały ryby. Byliśmy, więc jakby w akwarium. Doszliśmy do błękitnych drzwi na końcu korytarza. Harry postawił torbę i spojrzał na mnie.
- Tu cię zostawiam. Uważaj na siebie. I dzwoń. - powiedział i przyciągnął mnie do siebie. Przytulając mnie, delikatnie głaskał mnie po plecach, co było bardzo przyjemne... Odsunął się, cmoknął mnie w policzek, uśmiechnął się i tak po prostu... odszedł. Odprowadziłam go wzrokiem aż do windy. Westchnęłam i z małym przerażeniem ukrytym za źrenicami, otworzyłam błękitne drzwi.

_______________________________________________

Dobra, to był słaby pomysł - pisanie na początku. To nie w moim... stylu :D
Bożeświętyjacieżpierdzieleomamusiumamataktsercadzownciepokartekębouduszęsięzeszczęściachybaskoczęzwieżowca janiemogę ! Mam ponad 2600 wyświetleń, a pod ostatnim rozdziałem dobiliśmy do 100 komentarzy ! Radość no żesz kurwa nie do opisania ! (przepraszam za wyrażenie)
DZIĘKUJĘ OGROMNE ! Zaczynam was kochać :D 
Zawsze pytam - co u was? Jednak nigdy się nie odzywacie ...
A powiem szczerze, zaciekawiło mnie ostatnio, ile osób mnie tu odwiedza i czyta to co dodaję? Ciekawe, nie powiem :D
Co do konkursu... Jest ktoś chętny? Przemyślałam dziś wszystko i musi być co najmniej 7 osób, żebym mogła coś takiego zrobić :D oprócz zdjęć, które musicie wysłać na maila (wissniiaa@gmail.com) prawdopodobnie zrobię taki mały quiz, z krótkimi pytaniami na temat bloga. Tak tylko mówię, to jeszcze nic pewnego. Terminu też jeszcze nie podam, ale... fajnie by było, gdyby do końca przyszłego tygodnia były już z jakieś 4 osoby, jeśli w ogóle ktoś będzie chętny. Przypominam, że zdjęcie ma przedstawiać Cherry. Cholernie ciekawi mnie, jak ją sobie wyobrażacie :D
Co do Megan... zagości w opowiadaniu na pewno dłużej niż Paula czy Karoline. I tak oto wygląda :

Pasuje do Stylesa? Zdradzę, że zamierzam ich zeswatać ^^
Chyba was już wystarczająco zmuliłam więc... proszę jedynie o komentarz co u was, co myślicie o rozdziale i konkursie :D
Wiśnia :D


Malik mnie rozwalił *_*


czwartek, 12 lipca 2012

Part 25

Cześć ! Wróciłam wcześniej i taka mała niespodzianka niżej :D
Mam wrażenie, że nie czytacie kilku słów pod rozdziałem, więc od dziś będę pisała tu ^^
Napisałam przeeeedługi rozdział i podzieliłam go na dwie części. Więc kiedy chcecie tą drugą część? Sobota? Niedziela? Dajcie znać :)
Jak widzę Zayn wygrał! Zaczęłam więc już pisać rozdziały pod niego :)
Mam dla was dwa blogi.
Pierwszy jest od WIELKIEJ blogerki, która mimo mojego smutku, zawiesiła działalność na jakiś czas. Ale wróciła!
A drugi jest mój i jednej z moich inspiracji - Karoline. Ale nie spodziewajcie się dość szybko pierwszego rozdziału. Mam ogromną nadzieję, że to wypali :)
Enjoy !
Wiśnia :D


_______________________________________________________


 Cherry

- Cześć, możemy pogadać?
Spojrzałam ze zdezorientowaniem na osobę płci przeciwnej, której nadzieja aż wylewała się z oczu. Jak zwykle idealnie dobrane ciuchy, perfekcyjnie ułożona fryzura, przyciągające perfumy i te oczy... jego tęczówki potrafiły podniecić nie jedną dziewczynę...
W tej chwili bałam się, czy moje serce rozwali mi całą klatkę piersiową, bo tak mocno biło na Jego widok...
Splotłam ręce na klatce piersiowej i stanęłam z nogi na nogę. Uniosłam brwi możliwie jak najwyżej i wycedziłam przez zęby :
- A mamy o czym? - spytałam, czym bardzo zbiłam chłopaka z tropu. Nie spodziewał się takiego przywitania. Myślał, że gdy tylko go zobaczę, rzucę mu się na szyję i przyznam do wszystkich uczuć? Co to to nie. Kij ci w oko, za to co zrobiłeś, ty seksowny chłopcze!
- Chciałem tylko spytać, czy widziałaś wywiad... - odpowiedział zmieszany, wbijając wzrok w podłogę.
Poczułam rękę na swoich plecach. Harry wyszedł krok do przodu, ukazując się w pełnym dziennym świetle. Chłopak ubrany w czarną skórę natychmiast podniósł wzrok, widząc jakikolwiek ruch za mną.
- Oh... jak widzę, znalazłaś już pocieszyciela... - mruknął, rzucając zazdrosne spojrzenie Loczkowi.
Zacisnęłam usta. Nie zamierzałam odezwać się ani jednym słowem, choć ta wrodzona ciekawość zabijała cały mój umysł... jaki wywiad, do cholery?
- Byłem szybszy, Zayn. Który wywiad masz na myśli? Ten, w którym rzekomo Marta zdradza Nialla ze mną? - odezwał się Harry, wyrównując się ze mną. Mulat zmarszczył brwi.
- Nie. Ten w którym Karoline oczernia Martę. - sprostował Malik. Uniósł brwi w górę i drążył drugi temat - Więc teraz mamy się ścigać, kto powinien ją pocieszać? - wskazał obojętnie ręką na mnie. Przegryzłam wargę. Tę ich żałosną kłótnię, na razie postawiłam na bocznym torze. Być może egoistycznie, ale zainteresowałam się bardziej wywiadem, niż dziecinnym ganianiem się o moje względy.
- O co ci chodzi Zayn? - powstrzymałam się przed niegrzecznym użyciem nazwiska zamiast imienia. Jednak moja mina wciąż pozostawała taka sama...
Malik wziął głęboki oddech i wypuścił z głośnym świstem powietrze z płuc. Stanął o jeden schodek wyżej i nerwowo bawił się dłońmi, szukając pocieszenia w beżowych płytkach. Coś go trapi... Zdecydowanie coś mu leży na sercu... Tylko co?
- Chciałem powiedzieć, że... nie wierzę w to, co powiedziała. Jestem po twojej stronie. - powiedział zdecydowanym tonem, podnosząc głowę. Zmarszczyłam czoło. Więc teraz tworzą się dwa osobne obozy? Kto wierzy Cherry a kto jest przeciw niej? No tak... chory świat brukowców i ich wymyślnych plotek... Jednak wciąż nie dochodziło do mnie, skąd mogą mieć jakiekolwiek informacje od Karoline... Zrobiła to wszystko umyślnie?
- Harry... Mógłbyś wejść do środka? Sprawdź czy... na pewno wyłączyłam światło w lodówce - powiedziałam szybko, nim dotarł do mnie sens wypowiedzianych słów. A raczej brak sensu. Hazza, rozumiejąc jednak aluzję, zatrzasnął drzwi, pozostawiając mnie i Zayna sam na sam... Usiadłam na drugim schodku, tępo wpatrując się w furtkę. Malik bez słowa usiadł obok mnie.
- Wytłumacz mi... - powiedziałam cicho, natarczywie mrugając.
- Co chcesz wiedzieć? - zapytał, spoglądając na mnie. Więc było kilka tematów, z którymi musiałam z nim porozmawiać... - To, że się zmieniam, to, że Marry mnie zostawiła, to, że nasz zespół powoli się rozpada, to, że Karoline to najwidoczniej suka, to, że Niall jest kompletnym głupcem, czy to, że cholernie mi ciebie brakuje? - przerwał moje intensywne myślenie, wymieniając wszystko po kolei... Jakby czytał mi w myślach... Spojrzałam na niego z przerażeniem... Więc... mimo tego, że doprowadził do mojego cierpienia... tęskni za mną. Marta, ty idiotko! Przez niego masz złamane serce! I ty się nad nim roztkliwiasz?! Oh, bądź człowiekiem, spójrz na niego... Jest piękny. Przestań! Nie mogę! Sama wiesz, że mimo wszystko coś do niego czuję! I dlatego jesteś idiotką!
- Coś nie tak? Zbladłaś... - zauważył, przysuwając się do mnie o centymetr. Spuściłam głowę, ledwo co powstrzymując uśmiech.
- Nic, po prostu.. kłócę się z samą sobą. - przyznałam i delikatnie walnęłam się dłonią w głowę. - Dlaczego tu jesteś? - spytałam, patrząc na mulata.
- To pytanie raczej nie miało sensu - zaśmiał się, tym samym niszcząc całą tą obcość w naszej rozmowie. Jego melodyjny śmiech potrafił wywołać u mnie brak jakiegokolwiek zdenerwowania. Minęło wszystko. Nawet to obwinianie go za spowodowanie złamania serca. I chociaż sam w pewnym stopniu zrobił to dwa razy, jedynie co mnie teraz powstrzymywało przed rzuceniem się na jego szyję, był Harry, który prawdopodobnie podglądał nas zza okienka drzwi wejściowych. No i... jeszcze to cholerne uczucie w środku, że kolejny raz zaufam złej osobie. I ta osoba kolejny raz mnie zawiedzie. I ja kolejny raz skończę na moim łóżku, płacząc w poduszkę i przeklinając samą siebie. Jednak zdecydowanie nie mogłam tak wszystkiego odpuścić. Muszę przynajmniej udawać, że wciąż jestem na niego zła. Za to, co zrobił. Musi się postarać, żeby odzyskać moje zaufanie...
Ale z drugiej strony tak cholernie chcę być dla niego wsparciem... Chcę, żeby przychodził do mnie o każdej porze dnia i nocy i wygadał wszystko, co mu leży na sercu... Chcę móc go przytulić, bez tych obecnych wyrzutów sumienia... jednak nie cofnę czasu. Nawet nie mam pojęcia, czy on chciałby to wszystko naprawić... Ale... Przyszedł tu. Jest obok mnie. To musi coś znaczyć. Tak bardzo chcę mu na nowo zaufać...
- Więc po kolei... - rzekłam, jednak doskonale wiedziałam, że jak na razie, zależy mi tylko na prawdzie o wywiadzie. Tak jak myślałam, filozof Malik potrafił czytać w moich myślach...
- Zacznę od Karoline, egoistko - uderzył mnie lekko w ramię, z delikatnym wahaniem. Uśmiechnęłam się delikatnie. Nastała chwila ciszy, podczas której on uparcie wpatrywał się w moje niebieskie tęczówki.
- Przejdź do rzeczy. Spieszę się. - przywróciłam go do krainy żywych. Zamrugał kilka razy i patrząc przed siebie, powiedział :
- Więc Karoline... udzieliła obszernego wywiadu któremuś z brukowców. Po prostu... Nagadała o tobie dużo niefajnych rzeczy... - zaczął.
- Na przykład? - pogoniłam go.
- To, że przespałaś się z Danielem, żeby załatwić sobie rolę... Zawsze mówiłaś, że masz bardzo dobre kontakty z bratem, że jesteście zżyci... Ona powiedziała, że za każdym razem kiedy jest u was, to się kłócicie. Że wykorzystujesz nasz zespół, żeby się wypromować. Że każdego w sobie rozkochałaś. A Niall wydawał się być najłatwiejszy, więc to na nim skupiłaś swoją uwagę. I że praktycznie nie pojawiasz się na wykładach na uczelni... Coś było jeszcze o Cher Lloyd. Podobno napuściłaś jakichś bandytów, żeby zgodziła się na współpracę. I że całe to mistrzostwo Polski to ściema.
No to ładnie... Przez całą podstawówkę byłyśmy nierozłączne... w gimnazjum zdarzały się sprzeczki, jak w każdej przyjaźni, ale one były tylko potwierdzeniem, jak bardzo nam na sobie zależy. Umacniały więzi przyjaźni... W liceum nie chodziłyśmy do jednej klasy, ale kontaktu nigdy nie straciłyśmy. Później ja wyjechałam. I wszystko się urwało. Odnalazłyśmy się po jakimś czasie. I było dobrze... aż do teraz. Ale do cholery, co jej odbiło?
Otrząsnęłam się i spojrzałam na Zayna. Był niebezpiecznie blisko...
- Marta... Co się z nami stało? Znowu? - spytał powoli, uważnie śledząc moje tęczówki.
- I ty masz jeszcze odwagę pytać. - prychnęłam i wstałam. On ze zmarszczonym czołem popatrzył na mnie z dołu.
- Nie rozumiem... Co złego zrobiłem? - on również wstał. A odległość między nami coraz bardziej się zmniejszała...
- Wiesz... zawsze myślałam, że jesteś inteligenty. Domyśl się. - rzuciłam na odchodne i ruszyłam w stronę domu. Nie dane było mi jednak dojść do drzwi. Mulat złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę. Natychmiast przybliżył swoją twarz do mojej, a żeby zapobiec moim ruchom, złapał mnie za nadgarstki.
- Kocham Cię... Kiedy to zrozumiesz? - wyszeptał. A potem... co potem? Sama dokładnie nie wiem, bo przez niego moje myśli odpłynęły daleko, a pozostał jedynie obraz jego cudownych oczu... I piekielne ciepło na ustach przez pocałunek. I nagle... wszystko ustało. Otworzyłam oczy. Zayn patrzył na mnie ze strachem.
- Przepraszam. Ale... Ja tak nie mogę Cherry. Kiedy to do ciebie dotrze, że ja nie mogę bez ciebie? - spytał wręcz błagalnym tonem. Jego oczy mówiły całą resztę, której nie zdołały wypowiedzieć usta. Ale skoro ja cierpię przez niego... On pocierpi przeze mnie.
- Jeśli na prawdę tak jest... Nie było by Diany. Nie było by Marry. Nie było by tego podstępu z Liamem przeciw Niallowi. Byłbyś ty i ja. My. Razem. Ale nie ma nas. I nigdy nie będzie Zayn. Nie mogę tak po prostu zapomnieć tego co zrobiłeś źle, i rzucić ci się w ramiona, wyznając, że cię kocham, że tęskniłam i że cholernie mi ciebie brakuje. Nie mogę tak. - wyrzuciłam z ciebie i pozostawiając go w osłupieniu, weszłam do domu. Jesteś idiotką Marta. Powiedziałaś mu wszystko, co tak bardzo chciałaś ukryć...
- To było... wow. - rzekł zdumiony Harry, który stał w progu kuchni. Spojrzałam na niego wrogo i nim zdążyłam coś powiedzieć, zadzwonił mój telefon. Odebrałam, bez patrzenia na to, kto dzwonił.
- Cześć Marta. Wiesz, tak sobie patrzę, co się dzieje w świecie i ciekawych rzeczy się dowiaduję. Spaliśmy ze sobą? - spytał ze śmiechem Daniel.
- Więc, nie wierzysz w te bzdury? - spytałam z nadzieją.
- Pewnie, że nie. Na mój temat też tego dużo było, ale raczej martwi mnie to, że zaufałaś komuś, komu nie powinnaś... No, ale... To nie ja jestem od udzielania ci rad życiowych, prawda? - spytał, jakby sam siebie.
- To moja przyjaciółka.. była już w sumie... jeszcze z czasów dzieciństwa. Nie wiedziałam, że odpierdzieli coś takiego, uwierz mi... - mruknęłam, krzywiąc się nieznacznie
- Masz nauczkę, co?
- No tak, odrobinę...
- Dobra, zmiana wstrętnego tematu. Gotowa na granie? - spytał z entuzjazmem.
- Ta. Ile jeszcze razy ten reżyser będzie zmieniał zdanie? - powiedziałam z sarkazmem, na co Daniel się zaśmiał.
- Jednak grasz od stycznia. - poinformował.
- Daniel.. A co jeśli on też ma mnie za oszustkę? - spytałam szybko.
- Wytłumaczę mu wszystko. Za chwilę jadę na plan, więc... O cholera! Zagadaliśmy się, a ja jestem spóźniony! Chyba uczę się od ciebie! Dam ci znać, co o tym myśli. Na razie! - pożegnał się i szybko rozłączył połączenie. Schowałam telefon do kieszeni, kręcąc głową.
- Nie wiedziałam, że przyjaźnię się z suką... - mruknęłam. Harry wybuchnął śmiechem i podszedł do mnie, trzymając się za brzuch.
- Wiesz, ja tu jestem... - powiedział, głaskając mnie po włosach.
- Tak, widzę cię. I aż widzę te twoje zboczone myśli, wypływające zza twoich loków. - przewróciłam oczami.
- Seksownych loków. - odchrząknął, poprawiając mnie. - A co, nie mam racji? - spytał, unosząc brwi. Przekrzywiłam głowę w lewo, zastanawiając się, czy zdążymy.
- Masz. Najwyżej się spóźnię. - wzruszyłam ramionami i skoczyłam mu na ręce. Zwinnie mnie złapał i popatrzył na mnie spod byka.
- Jesteś pewna? - zapytał, odwracając się w stronę schodów.
- Oh, zamknij się już. Od pocieszania miałeś być, tak? - mruknęłam, przewracając oczami i nim zdążył cokolwiek dopowiedzieć, zamknęłam mu usta pocałunkiem.


- Cześć, sorki za spóźnienie. - przywitałam się, siadając na miejscu na przeciwko Cher. Dziewczyna zaśmiała się melodyjnie.
- Ja też się spóźniłam, nie przejmuj się. - machnęła ręką. Obok naszego stolika stał wysoki i umięśniony mężczyzna, który nie spuszczał ze mnie wzroku. Spojrzałam znacząco na Cher.
- No tak... czytałaś wywiad. - mruknęłam.
- Słuchaj, wiem, że showbiznes jest okrutny, ale... To prawda? To wszystko? - spytała, zawieszając głowę nieco niżej.
- Cher, nie siedzisz w tym drugi dzień. Myślałam, że się na tym poznasz... A zresztą.. Czy ja na prawdę nasłałam na ciebie jakiś gang? - zapytałam, unosząc brwi.
- No nie... - speszyła się. - Victor możesz odejść - zwróciła się do ochroniarza.
Po chwili przyszedł kelner, przyjmując zamówienie.
- Wiesz, przejdźmy do trasy. Pamiętasz układ? - zapytała, niszcząc niezręczną ciszę.
- Po tej śpiączce nie za bardzo. Ale wystarczy dzień, żebym sobie przypomniała. Bez problemu raczej... - zapewniłam ją.
- Więc może odpuścisz sobie Holandię? Dawno nie ćwiczyłaś. Lepiej dmuchać na zimne. - uśmiechnęła się zachęcająco. Chyba coraz mniej ją lubię...
- Jak uważasz. Ty rządzisz, ja się dostosowuję. A kiedy wyjazd? - zapytałam.
- W środę. Bilet dla ciebie jest już zarezerwowany. Wyślemy ci go mailem. To znaczy, wytwórnia... Wylot jest chyba o 19 czy coś... - urwała, bo kelner przyniósł nam kawę.
- A jak było do tej pory? Jak koncerty, fani? - zapytałam i wypiłam łyk gorącego napoju.
- Genialnie! Fani dają mi niesamowitego kopa! Czasami irytuje, gdy siedzą pod hotelem i śpiewają. Nie mogę przez nich spać... Ale atmosfera na koncercie jest świetna. - mówiła z podziwem. - Zresztą sama zobaczysz!
- Tak... i już nie mogę się doczekać - mruknęłam, jednak szybko dodałam sztuczny uśmiech, który Cher najwyraźniej kupiła. Wypiła łyk kawy i spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem.
- Opowiedz mi o tym wywiadzie. - powiedziała powoli - Jestem ciekawa na co brukowców stać, żeby zniszczyć człowieka - zaśmiała się. Czy mówiłam już, że coraz mniej ją lubię?
Przez kolejną godzinę musiałam naprostować kilka faktów o mnie. Chyba warto tłumaczyć się przed taką gwiazdą jak Cher? Ona przecież też może coś komuś nagadać, kiedy na przykład film wejdzie do kin...

ZAYN

Wszedłem do domu trzaskając drzwiami. Ściągnąłem buty i skórę i wbiegłem po schodach.
- Uwaga! A ty co - taki wnerwiony? - ostrzegł i spytał mnie Lou, z którym o mało co nie zdeżyłem się na korytarzu. W rękach trzymał...
- Co to jest? - wskazałem palcem na to co trzymał w misce.
- To są ... gazety. Podarłem je, dodałem oleju, marchewek i trochę piachu. Chcę zrobić własne puzle! Zawsze o takich marzyłem! - krzyknął z ekscytacją.
- Gazety mówisz... - spojrzałem na niego znacząco. On przewrócił oczami.
- Dobra masz mnie. Kupiłem wszystkie magazyny, w których jest ten okropny wywiad. Byłeś u niej? - słusznie zauważył. Swoją drogą był dość spostrzegawczy, jak na takie duże dziecko.
- Byłem...
- I dlatego jesteś taki... zdenerwowany? - starał się nie przeklnąć.
- Harry u niej był... - mruknąłem. - Pomogę ci, chodź. - powiedziałem i zabrałem od niego miskę.
Weszliśmy do salonu i położyliśmy projekt na stoliku. Usiadłem i wpatrywałem się w śmierdzącą papkę.
- Jak zamierzasz to zrobić? - zaciekawiłem się
- Oh no tak, przecież ty nie możesz się pobrudzić. - stwierdził i znów zabawnie przewrócił oczami. Usiadł na przeciwko mnie, podwinął rękawy i włożył ręce do miski. Skrzywiłem się, widząc te obrzydzające ruchy mazi.
- Biedny Mr.Malik. Musi patrzeć na tak obrzydliwe rzeczy. - zakpił Louis ze śmiechem i zaczął nucić piosenkę, która bardzo mnie zaciekawiła.
- Co to? - spytałem, marszcząc czoło.
- Puzzle, Zayn. Mówiłem ci przecież. Ty jakiś zakręcony jesteś. - pokręcił głową.
- Nie to, mam na myśli piosenkę. - rzekłem trochę nerwowo.
- A to! Niall grał to dziś cały ranek. Twierdzi, że napisał hit na nowy album... - oznajmił i z uśmiechem mieszał pomarańczowo-szarą papkę.
Hit na nowy album? Nowy i prawdopodobnie ostatni, jeśli dalej będzie tak, jak teraz...
- Wiem co pomyślałeś. - rzekł Lou, świdrując mnie wzrokiem. -  Ale ja ani myślę o rozpadzie zespołu. Nie mógłbym żyć bez was. To moje nowe życie. Życie One Direction. Pomyślcie też o fanach, a nie tylko o swoich sprawach. Wiem, że obydwoje ją kochacie, ale... Myślę, że Niall po prostu zadziałał zbyt szybko. To był taki impuls, zauroczenie. Za szybko się zaangażował. To nie była prawdziwa miłość moim zdaniem. To nie była ta słynna jedna jedyna Nialla Horana. Tą dziewczyną nie była Cherry. Myślę za to, że to jest twoja prawdziwa miłość Zayn. Musisz walczyć...- powiedział i położył dłoń na moim przedramieniu. Tak, całą upapraną mazią dłoń... - Oh, sorki.
- Gdzie jest Niall? - spytałem szybko. Lou tylko skinął głową w górę i powrócił do mieszania, śpiewając z uśmiechem.
Podniosłem się z miejsca i pobiegłem na górę. I ponownie bym na kogoś wpadł..
- Przepraszam, nie widziałem cię Niall. - powiedziałem do blondyna, który miał krzywą minę. - Coś nie tak? - spytałem, patrząc uważnie na blondyna.
- Macie rację... zbyt szybko się zaangażowałem. Znałem ją przecież tylko miesiąc... Ale... Myślę, że długo z tymi kłótniami nie pociągniemy... Wydamy ostatni album i odchodzę z zespołu - mruknął spuszczając głowę. Nie zdążyłem nic powiedzieć, bo usłyszałem przerażający wrzask Louisa z dołu. Szybko zbiegliśmy na dół. Weszliśmy do... salonu? To co zastaliśmy wyglądało masakrycznie... Jak gdyby wielka bomba, wybuchła na środku pokoju, pozostawiając wszystko w krytycznym niemal stanie.
____________________________________

A i jeszcze taki mały dopisek :D
Czasami z nudów przeglądam takie fejsbukowe stronki np. z ładnymi dziewczynami czy coś... I tak pomyślałam, że może zrobimy konkurs ?
A więc zadaniem jest znalezienie najlepszego zdjęcia, które przedstawiałoby Cherry.
Potrzebna jest blondynka, niebieskie oczy. NATURALNA.
Co do wygrania? Myślę, że doładowanie... Ale jak mi coś wpadnie do głowy, to jeszcze napiszę.
Zdjęcia wysyłajcie na email : wissniiaa@gmail.com lub gg : 35590209.
Pod następnym rozdziałem napiszę do kiedy termin :)
Wiśnia :D