poniedziałek, 2 lipca 2012

Part 23

 Uwaga! Narracja 3-osobowa :)
Zanim zaczniesz czytać, koniecznie włącz ^^
 __________________________________________

 - Marta no wstań! Siedzisz tu już dwa tygodnie!
- Nie mam po co wstawać - mruknęła załamana Cherry, tępo wpatrując się w przestrzeń.
- Ale jest 18 ! - krzyknęła zdenerwowana Karoline, odsłaniając rolety.
Światło było w tej sytuacji niebezpiecznym laserem, palącym źrenice. Marta, wykorzystując resztki energii, szybko naciągnęła kołdrę na głowę.
- Za pięć minut widzę cię na dole. - oznajmiła brunetka, wychodząc z pokoju.
Była zdenerwowana całą sytuacją... Nie znalazła sposobu na pocieszenie przyjaciółki, ale w głębi duszy wiedziała, że owego pocieszenia nie ma... nie dla niej. Od najmłodszych lat, albo podnosiła się sama, albo zmieniała się diametralnie... Skrzywiła się wspominając stare czasy...
- Udało się? - spytał Olaf, gdy tylko przekroczyła próg kuchni.
- Zobaczymy za chwilę... - westchnęła, opierając się o kuchenny blat.
Miała dość tej... bezradności. Brat Marty również. Nie mógł oglądać cierpienia najukochańszej siostry... Najchętniej zabiłby winowajcę... Jednak za bardzo go lubił, by mieć do niego aż tak zbrodnialskie wyrzuty.
- Kiedy ostatnio coś jadła? - zapytała Karoline, z nadzieją, że usłyszy dobrą odpowiedź.
- Wczoraj wieczorem.. - odpowiedział cicho brunet.

Czy miała powód do wstania z łóżka? Czy był w tym jakikolwiek sens? Odrzuciła kołdrę zwinnym ruchem i położyła się na brzuchu. Znów widziała te obrazy... obrazy sytuacji spędzonych z nim... jego śmiech... jego cudowne, niebieskie oczy... jego miękkie, blond włosy... jego słodkie poruszanie brwiami... jego bycie sobą w każdej sytuacji... jego starania... jego apetyt... jego głos... jego zapach... jego wygłupianie się... jego miny... jego przytulanie... jego pocałunki... cały on. Wierzchem dłoni starła łzy z czerwonych od płaczu policzków. Pomyślała, czy jest normalnym człowiekiem, bo przecież... jak mogła przewidzieć rzeczy z przyszłości? Czy to nie należało do świata fantastycznego? Świata książek i wymyślonych filmów? Ta myśl prześladuje ją od czasu tajemniczej pobudki... Dlaczego tajemniczej? Otóż, czy po śpiączce nie powinno się leżeć w szpitalu na dodatkowych badaniach? Uczęszczać na liczne rehabilitacje? Dlaczego z nią było aż tak dobrze po przebudzeniu? Oczywiście, to pozytywna rzecz, móc wyjść do świata wcześniej niż się oczekiwało... Nie musieć przechodzić przez tyle stresujących sytuacji. Ale było w tym coś dziwnego.
Miała również wyrzuty sumienia... Czy Harry powiedział Niallowi o zdradzie? Czy to był powód zerwania? Ufała Hazzie... Do tej pory ufa, mimo, że nie rozmawiali ze sobą od dwóch tygodni. Ale jednak... zdradziła go. Zawsze twierdziła, że ktoś zdolny do zdrady, nie kocha swojego partnera. Ale to jak teraz cierpi, uświadomiło jej, jak wiele dla niej znaczył... Był całym jej światem... Nie było tak, że nic po za nim nie widziała, wręcz przeciwnie. Nie przysłaniał jej oczu, widziała inny świat poza nim... Ale dzięki niemu był on w lepszych barwach. Był jakby wieczną, nieprzemijającą tęczą... To właśnie ten chłopak pokazał jej lepszy świat.
Odnalazła siłę, pokonała strach i ... podniosła się z łóżka. Po raz kolejny przetarła łzawiące oczy i podeszła wolnym krokiem do szafy. Zawzięcie szukała swoich starych, wygodnych dresów. Włożyła ręce daleko za ubrania i mocno zepchnęła je na podłogę. Z grymasem na twarzy, uklękła z zamiarem znalezienia spodni. Zauważyła dobrze znany kawałek materiału i z uśmiechem go podniosła. Posprzątała wszystkie ubrania, które spadły z półki, w wyniku jej impulsywnego zamiaru. Podniosła się i włożyła na siebie szare dresy. Zmarszczyła brwi... zauważyła niebieską bluzkę, z pewnością nie należącą do niej. Rozłożyła ją, a kolejny potok wspomnień zmienił się w szaloną rzekę, niemal mieszając jej w mózgu. Uniosła koszulkę do swojego nosa i delikatnie ją powąchała. Tak, to ta. Była pewna. To koszulka Nialla. Nie chcąc dłużej o tym myśleć, szybko zeszła na dół, z brutalnym zamiarem ,uśmiercenia' materiału. Wbiegła do kuchni i nie zważając na zdumione spojrzenia brata i przyjaciółki, wyciągnęła wielkie nożyce z kuchennej szuflady. Pewnym ruchem, jednak z bólem wypisanym na twarzy, zaczęła ciąć materiał.
- Marta... To dupek, nie przejmuj się... - powiedział bardzo powoli Olaf, ważąc każde słowo.
Cherry natychmiast skierowała swój obudzony wzrok na brata. Jak mógł tak powiedzieć? Jak osoba, którą kocha, która tak wiele dla niej znaczy.. jak może być dupkiem ?
- Dał mi tyle szczęścia, a teraz twierdzisz, że jest dupkiem? Jest niesamowity. I zawsze będzie! - wykrzyknęła przez łzy, rzuciła ostatnie mordercze spojrzenie bratu i wybiegła z kuchni.

Chłopcy udzielali kolejnego wywiadu w telewizji. Lubili je, ale... zawsze mieli nadzieję, że pytania będą ciekawe i nie będą się powtarzały. Zakończyli miesięczną trasę w pięciu krajach, promując zespół. Byli pewni, że wyjazd do Australii czy USA jeszcze się powtórzy. Uwielbiali atmosferę w tych państwach. Uroczo uśmiechali się do kamery, ochoczo odpowiadając na pytania... Jeszcze tyle tego przed nimi... Dostali ogromną ilość propozycji udziału w licznych programach. Ta, była jedną z nich.
- Chłopcy, wszyscy doskonale wiemy, że trasa była w pewnym stopniu męcząca. Jednak znaleźliście trochę czasu dla fanów. Jak wam się to udaje? - zapytała prezenterka. Zespół zmarszczył brwi... tyle razu natrafiali na podobne pytania... Liam, jak zwykle zachowując zimną krew, odpowiedział, dając jasną odpowiedź.
- Fani są naszym natchnieniem, inspiracją. To ludzie, dla których nie znalezienie czasu jest grzechem! Od czasów X Factora, są naszą nową rodziną. A jak wiadomo, z rodziną trzeba utrzymywać kontakty. Dla nich możemy nie spać pół nocy, byle tylko poświęcić im trochę czasu. Są najważniejsi.
- Czy myślicie już o kolejnej trasie? Macie teraz ponad dwa miesiące odpoczynku, jakie macie plany?
- Przede wszystkim musimy nabrać trochę sił i nowej energii na kolejne koncerty. W planach jak na razie nic nie ma, ale kto wie... może coś niedługo się rozwinie? - Zayn uwielbiał odpowiadać pytaniem na pytanie.
- Na ostatnim koncercie w Paryżu stało się coś niesamowitego. Zobaczmy to jeszcze raz! - zapowiedziała dziennikarka, wskazując na ekran za plecami chłopców.
Koncert w stolicy Francji. Piosenka Moments. Solówka Nialla. Zwariowana fanka, zauważając nieuwagę ochroniarzy, kładzie na scenę wielki plakat z napisem CHERRY oraz kilka wiśni. Zaintrygowany Horan bierze do ręki mały owoc, unosi go na wysokość oczu i z mikrofonem w dłoni, śpiewa słowa tej emocjonalnej piosenki. Nagranie kończy się głośnym piskiem dziewcząt.
- Więc... Niall. Czy miało to w sobie jakiś przekaz? Jeśli tak to do kogo i co on znaczył?
W tym momencie prezenterka wydała im się trochę wścibska. Z pewnością nie przypadła im do gustu. A co się działo z Niallem? W jego głowie trwała groźna burza... ba! Nawet tornado, porywające każdą myśl, komplikujące sprawę jeszcze bardziej...
- Kto nie lubi wiśni? To bardzo dobre owoce. - stwierdził Lou, szukając wzrokiem poparcia u chłopców. I znalazł je. Harry, Liam i Zayn pokiwali głowami z uśmiechem. Blondyn odetchnął. Nie byli tylko zespołem. Byli najlepszymi przyjaciółmi, wspierającymi się w każdym możliwym momencie. Choć ostatnio między nimi nie grało idealnie, mieli ogromną nadzieję, że to po prostu przejściowe. Niall był im jednak wdzięczny, bez względu na to, co stało się w Australii.
- Ja lubię też avocado - odezwał się Malik, robiąc nieco zamyśloną minę.
- Ja osobiście preferuję jabłka. Kiedyś umówiłem się z dziewczyną na bal karnawałowy i przebrałem się za zielone jabłko. Podszedłem do niej, przedstawiłem się, ale ona mnie nie rozpoznała. Cały wieczór tańczyła z gruszką i myślała, że to ja. - opowiedział Harry, już całkowicie gubiąc wcześniejsze intencje dziennikarki, która właśnie wybuchnęła śmiechem.
Wywiad, nie tak nudny jak by się wydawało, skończył się dopiero po godzinie. Po wszystkim chłopcy udali się prosto do domu. To był koniec planów na dziś. Weszli do willi i od razu rzucili się przed telewizor. Z wyjątkiem blondyna. Ten udał się, co było wielką niespodzianką, do kuchni.
Tylko jeden z nich obecnie dręczył się myślami. Inni po prostu odpoczywali. Lou podniósł się z kanapy i skierował swoje kroki do pomieszczenia, w którym był Irlandczyk. Nie wyjawił nikomu tak na prawdę, co stało się między nim a Cherry. Zayn i Liam martwili się, jednak wiedzieli, że nie wypadało by wypytywać Nialla, po tym co usłyszał w hotelu w Australii. Harry myślał obecnie o dziennikarce, która jak na swój wiek, była niczego sobie. Jedynie Tommo zdał sobie sprawę, przed jakim pytaniem wybronił przyjaciela podczas dzisiejszego wywiadu.
- Niall... Możemy porozmawiać? - spytał Louis, starając przybrać się poważny ton głosu.
Irlandczyk wskazał miejsce przy stole na przeciwko siebie i wziął spory kęs kanapki.
- O czym tylko chcesz. - powiedział z pełną buzią. Lou usiadł i wziął głęboki wdech. Wiedział, że porusza delikatny temat.
- Spytam wprost, bo nie potrafię dobrze kręcić bawełny. Co się stało z tobą i Cherry? - zapytał i popatrzył przenikliwie na przyjaciela.
- Nie jesteśmy razem, jeśli mam być szczery... - powiedział cichutko Niall, spuszczając głowę.
- Dlaczego? - Louis był zszokowany... W jego oczach, byli parą idealną, a nawet - odbiciem lustrzanym. Irlandczyk spojrzał na chłopaka ze skruszoną miną. Wiedział, że nie może go okłamać lub też ominąć połowę prawdy. Wiedział, że musi powiedzieć dokładnie wszystko, słowo w słowo, litera w literę.
- Nie chciałem jej dłużej więzić... puściłem ją wolno. Czuła się ze mną jak by była w klatce. Wiedziałem, że muszę to kiedyś zrobić, a teraz, po śpiączce... to była idealna okazja.
- Niall co ty mówisz? Jak to w klatce? Może i w niej była, ale uwierz mi - ta klatka nie pozwalała jej wychodzić po za granice szczęścia! Chroniła ją przed wszystkim tym, co złe i skomplikowane. A będąc w tej klatce z tobą, była najszczęśliwszą osobą na świecie.. Czemu ja cały czas mówię o was, jak o zwierzętach? To idiotyczne... Teraz mam na myśli to, co zrobiłeś. Nie pomyślałeś, że teraz może cierpieć? Że chciała zachować stan...
- Dobra Loui, daj już spokój! - krzyknął zdenerwowany Niall. W środku, aż się w nim gotowało. Podniósł się, zostawił jedzenie i uciekł na górę.
Tomlinson prychnął. Porzucił prawdziwego siebie i choć na chwilę stał się przyjacielem, jakiego potrzebował Irlandczyk. Był poważny i służył radą, jak na doświadczonego przystało. W końcu był starszy. Wiedział, że Niall nie lubi, gdy ktoś zachowuje się jak jego rodzic. Woli załatwiać sprawy po swojemu, a jeśli już potrzebuje pomocy, to się o nią zwraca. Nie lubi wtrącania się. Ale Tommo myślał, że ta sytuacja będzie wyjątkiem... Z krzywą miną wkroczył do salonu i spoglądnął na chłopców. Teraz był już prawdziwym sobą.
- Nie chce mi się tu kisić cały wieczór... Mamy wolne. Chodźmy do wesołego miasteczka! - krzyknął z entuzjazmem.
- Lou mamy listopad. Jest za zimno... - marudził Liam
- No to klub, kino, cokolwiek... - chłopak ubrany w paski, kombinował jak tylko mógł, byleby tylko wyciągnąć przyjaciół z kanapy.
- Kino. To jest to. - pokiwał z aprobatą Zayn. - A coś grają?
- Świecącego Edwarda! I to ostatnia część! Nie można tego przegapić! - wrzeszczał wciąż entuzjastycznie Louis.
- Ja mam inne plany. - rzekł swoim wolnym głosem Harry, odzywając się po raz pierwszy.
Chłopcy spojrzeli na niego przenikliwym wzrokiem. Harold nie chce iść na nową część Zmierzchu? Coś jest podejrzane...
- Tylko mi nie mów, że umówiłeś się z jakąś dziewczyną - zmarszczył brwi Liam
- Dzisiejszy wieczór nie należy do dziewczyn - odpowiedział Harry, eliminując jedno z podejrzeń reszty zespołu. Wciąż jednak nie wiedzieli, co loczek kombinuje. Ale chyba nie woleli wnikać.

Marta zaszyła się w swoim pokoju na dobre. Minęły już dwie godziny od sytuacji z koszulką. Ponownie zasunęła rolety, jednak nie wróciła pod kołdrę. Wzięła gitarę do ręki i nie czekając na przypływ natchnienia i weny, pisała piosenkę. W pokoju panował nieład, bałagan i chaos. Zużyte chusteczki higieniczne były dosłownie wszędzie...Włosy na jej głowie sterczały we wszystkie możliwe strony, oczy były podkrążone, a mózg nie dotleniony. Brzuch krzyczał, błagając o jedzenie. Ona jednak, nie zwracała na to wszystko uwagi. Jej mózgiem i pożywieniem była teraz muzyka. Gitara była dla niej w tej chwili wszystkim. Delikatnie szarpnęła struny, błogo mrużąc oczy. Żyła. Teraz na prawdę żyła. Czuła to. Wiedziała o tym. Zagrała kilka prostych akordów i szybko zanotowała słowa na kartce, nie pozwalając uciec im w niepamięć.

Find me here, speak to me
I want to feel you, I need to hear you
You are the light that's leading me to the place
Where I find peace again
You are the strength that keeps me walking
You are the hope that keeps me trusting
You are the life to my soul
You are my purpose
You're everything

And how can I stand here with you
And not be moved by you
Would you tell me how could it be any better than this

You calm the storms and you give me rest
You hold me in your hands
You won't let me fall
You steal my heart, and you take my breath away
Would you take me in take me deeper now

Spojrzała przed siebie i po raz pierwszy od wielu dni uśmiechnęła się. Jednak po chwili zmarszczyła brwi. Usłyszała śpiew... Zaintrygowana podniosła się i podeszła do okna. Nic nie widziała... Otworzyła więc je i delikatnie się wychyliła. Teraz, owy śpiew, słyszała doskonale.

You think you got the best of me
Think you had the last laugh
Bet you think that everything good is gone
Think you left me broken down
Think that I'd come running back
Baby you don't know me, cause you're dead wrong

Spojrzała w dół. Na tarasie, przed jej domem stał uśmiechnięty... Harry. Zarumieniła się momentalnie. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak okropnie musi wyglądać. Zamknęła okno, szybko wbiegła do łazienki i przemyła twarz. Spojrzała w lustro. Była w opłakanym stanie. Za duża koszulka zwisała jej z ramion, ukazując kawałek pleców. Przeczesała włosy i stwierdziła, że i tak nic jej nie może pomóc. Z sercem bijącym jak młot zeszła na dół. Otworzyła drzwi i stanęła w progu tarasu.

What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller
Doesn't mean I'm lonely when I'm alone
What doesn't kill you makes a fighter
Footsteps even lighter
Doesn't mean I'm over cause you'r gone

Skrzywiła się, patrząc jak Harry kończy śpiewać. Do jej oczy znów napłynęły łzy. Hazza, widząc co się dzieje, natychmiast do niej podszedł. Ona bez słowa wtuliła się w jego ciepłą bluzę. Był listopad, a ona wyszła na dwór w samym krótkim rękawku...
- Już dobrze... Jestem tutaj. - szepnął Harreh do jej ucha.
Weszli do środka i opadli na kanapę, wciąż trwając w uścisku.
- Co ty tu robisz? - zapytała Marta, szlochając w jego ramię.
- Siedzę na kanapie i zastanawiam się, czy te smarki na mojej bluzie kiedykolwiek się spiorą... - odpowiedział w formie żartu. Marta natychmiast odsunęła się od chłopaka, wycierając ostatnie łzy.
- Przepraszam - powiedziała, delikatnie unosząc kąciki ust do góry, w nieśmiałym i przepraszającym uśmiechu. Harry natomiast, wyszczerzył się i znów przytulił dziewczynę, przyciskając jej głowę do swojej klatki piersiowej.
- Chodź tu, szkrabie - powiedział, czochrając jej włosy. Nie przeszkadzało jej to. I tak wyglądała koszmarnie. Jedynie uśmiechnęła się szerzej i uszczypnęła Hazzę w brzuch.
Chłopak spojrzał na jej liche i kruche ciało. Bluzka wisiała na niej jak na wieszaku... Schudła tak dużo, w tak krótkim czasie... Ale zaraz. Czy on dobrze widzi?
- Zrobiłaś sobie tatuaż?! - niemal krzyknął. Był zszokowany... Nie przestając przytulać dziewczyny, delikatnie zsunął koszulkę, by zobaczyć tatuaż w pełnej krasie.
- Stay Strong... Żartujesz sobie? Chyba Stay stupid and do a senseless tatoo... - stwierdził Harold, wywołując jeszcze większy uśmiech na twarzy dziewczyny. Uwielbiała go denerwować.
- Przyjmuję propozycję. - rzekła krótko i nie na temat, wyswobodzając się z uścisku Hazzy.
- Co takiego? - spytał, marszcząc brwi. Kompletnie nie rozumiał, o co chodzi dziewczynie. Ona uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Nagle zadzwonił jej telefon...
- Propozycja z przed dwóch tygodni. Przypomnij sobie. - rzekła tajemniczo i odebrała dzwoniącą komórkę.
- Cześć Cherry! Co u Ciebie? Gotowa na umówioną miesiąc temu kawę? - usłyszała entuzjastyczny głos Cher Lloyd
- Cześć ! A trzymam się jakoś, a u Ciebie? Ale chyba nie dziś? - choć Marta się uśmiechała, Harry doskonale wiedział, że to tylko udawanie. Nie było w tym nic szczerego, nawet małej iskry w oczach.
- Jutro będę w Londynie. Mamy trzy dni przerwy przed koncertem w Holandii. Ominęłaś 10, ale i tak załapiesz się na 11 koncertów! Nie mogę się doczekać! Więc jutro? O 14? Rainforest Caffee? - piosenkarka gadała jak nakręcona.
- Będę czekać - ucięła krótko Marta.
- Więc do zobaczenia! - pożegnała się Lloyd.
Cherry włożyła telefon do kieszeni, uprzednio rozłączając połączenie i spojrzała na Harrego. On delikatnie się uśmiechał, patrząc dziewczynie w oczy.
- Tęskniłem za tobą - wyznał.
- Nie widziałeś mnie tylko dwa tygodnie... Nie pamiętałeś też o urodzinach... - dziewczyna spuściła wzrok, unikając spotkania z zielonymi tęczówkami chłopaka. - Harry co ty tu robisz? - powtórzyła pytanie z przed kilku chwil, podnosząc głowę.
- Uprzedzę twoje kolejne pytanie skąd wiedziałem. Podsłuchałem jak Niall mówił o wszystkim Louisowi... Nie mogłem czekać. I tak przepraszam, że jestem tak późno, ale o niczym wcześniej nie wiedziałem... Nikt nie wiedział... Niall nikomu nic nie mówił... A jestem tu dla ciebie. Potrzebujesz mnie. - powiedział chłopak z pełną szczerością. Marta natychmiast rzuciła się w jego ramiona. Nie wiedziała jak mogła podziękować mu słowami, więc uściskiem, chciała powiedzieć, jak bardzo jest mu wdzięczna.
- A jak trasa? I co u reszty? - spytała, tuląc się do klatki piersiowej Harrego.
- Są zadowoleni i dumni z siebie. W Paryżu fanki były dość dziwne, ale ostatecznie... było niesamowicie. Liam zabrał Danielle na ten ostatni koncert. Zayn wziął Marry, ale nie wiem czemu Loui nie zabrał Ellie. Myślisz, że się posprzeczali? - zastanawiał się.
- Nie mam pojęcia... Całe dwa tygodnie siedzę w domu, z nikim nie miałam kontaktu... Wszyscy mają mnie w czarnej dupie. - powiedziała brzydko i żałośnie.
- Nie mów tak Cherry... Gdzie jest twój brat? - zapytał Styles, zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie są sami.
- Nie wiem, nie obchodzi mnie to. Pewnie wyszedł gdzieś z Karoline. - rzekła, utrzymując poprzedni ton. Harry pogładził ją delikatnie po jej blond włosach, które pachniały wanilią. Zamknął oczy i cichutko zaśpiewał Happy Birthday To You.

- Co robisz? - zapytał Zayn, wchodząc do pokoju swojego przyjaciela.
- Przebieram się. A co z tobą? Zaraz wychodzimy do kina. - odpowiedział Liam, zapinając guziki koszuli w kratę.
- Jestem gotowy. Liam... Myślę, że trzeba porozmawiać z Niallem... Dlaczego Cherry tu nie przychodzi? Coś się między nimi stało?  - zaczął się zastanawiać - I gdzie jest Harreh? - dodał, machając ręką.
Payne milczał. Dopiął ostatni guzik w swojej koszuli, założył zegarek i podszedł do drzwi, przy których stał Malik.
- Louis! Co twoje marchewkowe bokserki robią u mnie w szafie?! - krzyknął. Zayn popatrzył na niego jak na dziwaka. Po chwili do pokoju wtargnął Tommo.
- Są tu? Jezu, tyle ich szukałem! - złapał się za głowę, cicho dysząc.
Liam pokręcił głową z uśmiechem i przyłożył palcem do ust. Boo Bear zmarszczył czoło i bezgłośnie zapytał :
- Nie ma ich?
- Cicho, chciałem pogadać. - wytłumaczył Liam szeptem. Malik głucho uderzył się w czoło.
- Zwabiłeś mnie jak zwierzę do klatki. Marchewkowe gacie? Serio Louis? Przecież ty takich nie masz! - Tomlinson również pacnął się w głowę. Usiadł na łóżku i czekał na rozwój sytuacji. Zayn zajął miejsce obok niego. Oboje mieli wyczekujące spojrzenie, skierowane na Liama.
- Więc... Lou. Co wiesz na temat Nialla i Cherry? - zaczął pogadankę Payne
- To, że nie są razem. Już od dwóch tygodni. - wzruszył ramionami Tommo, jakby rozmawiał o żelkach.
Liam i Zayn wymienili szybkie spojrzenia. Dotarło do nich, że prawdopodobnie mieli wpływ na decyzję blondyna.
- A co u Marry? - uśmiechnął się chłopak ubrany w paski do Malika. Pytanie i temat na pewno nie na miejscu... Liam nerwowo o czymś myślał, gryząc kciuk.
- Dobrze, umówiłem się z nią na jutro. - odpowiedział mulat, siląc się na spokój.
- Ona jest inna niż Diana? Oby... - mruknął Louis, unosząc brwi.
- Trzeba pogadać z Niallem. - zadecydował Liam, przerywając rozmowę przyjaciół.

_____________________________________________

Cześć Wisienki ! Co u was? ^^
Tak myślałam, żeby coś jeszcze dopisać, ale... nic już więcej z siebie nie wyciągnę :)
Koniec trasy Up All Night Tour ! 18/12/11 - 02/07/12. 10 krajów, 3 kontynenty, 62 koncerty,  miliony uśmiechów !
I kilka zdjęć :)
O N E D I R E C T I O N UAN Tour
Dziadek, ojciec, syn :)
Rowerki raz, rowerki dwa !
Harry wczoraj.
Bradford Bad Boi Zayn :) 
To jest niesamowite...
I na koniec Nialler!
Ask me about anything.
No. To tyle, jeśli chodzi o linki.
Wolicie narrację 3 czy 1-osobową?
Jak dla mnie szantaże zawsze są bezmyślne, mało inteligentne i głupie i żal mi, że się do tego posuwam, ale jestem w kropce... Więc... następny rozdział dodam dopiero po 4 komentarzach... Od różnych osób oczywiście. Przepraszam, że posuwam się do tak drastycznych metod... Ale nawet nie macie pojęcia, jak łatwiej mi się pisze, jeśli wiem, że mam dla kogo pisać. :)
I dajcie znać, co z twitcamem... proponuję czwartek wieczorem 5 lipca :)
Tyle.
Wiśnia :D

mam taką samą koszulkę jak Niall i się jaram niesamowicie *_*





6 komentarzy:

  1. Super opowiadanie czekam na następną część!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham twój blog i exstra opowiadanie!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. wiesz,ze Cie uwielbiam mała! :D czekam na kolejny,podoba mi sie watek Harry'ego i Cherry :D :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha ha jest 4 komentarz;p wiec prosze szybko dodawac nexta ;)

    a rozdział? megaaaaaaaa ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. no, no dawno u nie wpadałam, ale jak widzę nie straciłaś swojego spontanu i tak trzymaj !

    pozdrawiam ;) Beth

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha pod poprzednim rozdziałem napisałam że jak przypomni mi sie tytuł piosenki to dam ci znać a widzę że sama sobie poradziłaś : D Rozdział mega mega mega ! Dobra zabieram się za następny . ; ) xoxo

    OdpowiedzUsuń