niedziela, 29 lipca 2012

Part 29


Na końcu jest scena +18 ... PRZEPRASZAM :D
_________________________________________
- Czekaj... Co? - wyjąkałam.
- Spokojnie, jakoś to...
- Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz? Wywiad ma już jakieś pół miesiąca. - przerwałam mu, marszcząc czoło.
- Wiem... I... zbierałem się bardzo długo, bo... nie wiedziałem... jak zareagujesz ... i ... powoli zaczynam wszystko naprawiać... mam plan.... - wydukał.
- Daniel... Nie musisz, wiesz o tym...
- Muszę, nie chcę żadnej innej w tym filmie... Musisz zagrać. - powiedział stanowczo. - Załatwiam już wszystko. W styczniu pojawisz się na planie, obiecuję ci to. - dodał i... rozłączył się.
Odsunęłam telefon od ucha i znalazłam jakiś martwy punkt na ścianie, byle by tylko zawiesić wzrok.
 Zdrada. To właśnie ona. Kolejna. Kolejna w moim życiu. Każdy w swoim życiu zadawał sobie choć raz pytanie ... Dlaczego ja? Dlaczego właśnie mi się to przytrafiło? Dlaczego kolejny raz zaufałam złej osobie?...  Dość tego. Życie nie jest od zadawania pytań. Życie jest po to, by szukać odpowiedzi, nie ważne czego dokonamy, co uczynimy i jak długo nam to zajmie. Znajdując odpowiedź, dopełniamy siebie. Ale najważniejsze jest... zadać sobie odpowiednie pytanie i wierzyć... wierzyć, że się uda. Z wiarą i nadzieją na czele, znajdziemy odpowiedź...
 Odłożyłam telefon na półkę nad łóżkiem i weszłam pod kołdrę. Noce refleksje nad życiem, jakie by one nie były, mam już zaliczone więc... sen, na kształt ukojenia jaźni, przyszedł bardzo szybko.

***4 dni później. ***

- Czy jest sens, żebym marudziła, jak bardzo zmęczona jestem? -  mruknęła Sara, wkładając buty do torby. Rozpuściłam włosy i schyliłam się do kosmetyczki po szczotkę. Taylor jak zwykle wykorzystała moment i uszczypnęła mnie w pupę.
- Idiotko ! - krzyknęłam, prostując się. Odwróciłam się gwałtownie i znów, jak sprzed kilku dni, machnęłam ręką w powietrzu... Przemknęła na drugi koniec szatni.
- Nie zdążysz następnym razem - pogroziłam jej palcem.
- Hej! Jestem tu! Użalam się nad sobą i oczekuję nawiązania rozmowy! - Sara uniosła brwi i zaczęła gestykulować dłońmi. - No hello! - rzuciła bluzą w Tay.
- Ta już idę, bez spiny, brałam dla ciebie tabletkę, egoistko. - brunetka przewróciła oczami.
- Zbieramy się! - usłyszeliśmy głos Cher zza drzwi.
Zarzuciłam torbę na ramię i powoli opuściłam pomieszczenie. Uniosłam się na palcach, żeby zobaczyć tą ogromną burzę włosów, na małej główce piosenkarki. Była na samym przedzie ogromnej kolejki do wyjścia. Skrzywiłam się i poczułam czyjeś ręce na swojej talii, a następnie oddech na szyi.
- Mogę pokazać ci te wyższe sfery, jeśli chcesz. - usłyszałam szept. Odwróciłam się gwałtownie i bez skrupułów chwyciłam chłopaka za krocze. Dzięki tłumowi, nikt tego nie widział. Chłopak skrzywił się natychmiast, a oczy wychodziły mu z orbit.
- Ogarnij się, Kyle. - rzuciłam z dodatkowym kręceniem głowy i zanim odwróciłam się z powrotem, mocniej ścisnęłam dłoń.
- Cher! - zawołałam, przebijając się przez tłum. Uśmiechnęła się szeroko, kiedy do niej dotarłam, i złapała mnie za nadgarstek.
- Co się stało kochanie? - spytała słodkim głosem.
- Ile mamy teraz wolnego? Potrzebuję trochę czasu. - odwzajemniłam uśmiech.
- Wrócimy do hotelu i macie czas wolny. Nie jest późno więc... Cały wieczór. - puściła mój nadgarstek i odwróciła się w stronę drzwi.
- A taka dłuższa przerwa? - uśmiechnęłam się nieśmiało.
Cała sprawa polegała na tym, że mój brat za kilka dni ma urodziny. A jak na dobrą, grzeczną, młodszą siostrę przystało, trzeba kupić prezent. Plus... była jeszcze inna sprawa. Potrzebowałam tu kogoś. Kogoś, do kogo mogłabym się przytulić, wypłakać w ramię, powiedzieć o wszystkim... Tak. Potrzebowałam Harrego.
- Chcesz wrócić? - Cher zmarszczyła drzwi, spoglądając na mnie.
- Nie, nic z tych rzeczy. Chciałabym, żeby ktoś tu przyjechał. Plus, muszę kupić prezent, więc wieczorem mnie nie będzie. - dałam jej swój firmowy uśmiech.
- Ok, dobra... - zgodziła się, przytakując głową. - Zostajemy tu jeszcze trzy dni...
Kiedy dotarliśmy do hotelu, pierwszą rzeczą jaką zrobiłam było rzucenie torby w kąt, zabranie telefonu i wylecenie z pokoju. Dosłownie. Wywinęłam takiego królika, że tylko pożałować, że nikt nie nagrał.
- Wiedziałem, że na mnie lecisz, bo jestem seksowny i tak dalej, ale... żeby aż do stóp mi się kłaniać? - usłyszałam arogancki głos Kyle'a. Prychnęłam, a za sobą usłyszałam wybuch śmiechu. Dziewczyny ledwo dysząc, odepchnęły chłopaka i pomogły mi wstać. Kiedy zobaczyły moją minę, dały upust i ponownie wybuchnęły śmiechem.
- Oh, serio? Dajcie spokój.. - zrobiłam żałosną, proszącą minę. Odwróciłam się i ujrzałam cwany uśmieszek Kyle'a. - Oh, ty też się ogarnij. - przewróciłam oczami, wyminęłam go i ruszyłam do windy.
Usiadłam w wygodnym, żółtym fotelu w nowoczesnej hotelowej kafejce i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Wybrałam numer Megan i przycisnęłam komórkę do ucha. 1 sygnał. Wygodniej rozłożyłam się w fotelu. 2 sygnał. Poprawiłam wsuwkę we włosach. 3 sygnał.
- Halo? - usłyszałam dziewczęcy głos.
- Boże, nareszcie - przewróciłam oczami.
- Raz. Nie jestem Bogiem, no ale dzięki. Dwa. Tak, dzięki, że pytasz, u Bogini Megan wszystko w najlepszym porządku. Trzy. Przepraszam, brałam prysznic. - powiedziała dziewczyna, a ja zrobiłam zdziwioną minę, po czym spytałam :
- Czy twój mózg się czasami nudzi?
- Nie, pozdrawia cię właśnie w tej chwili. - rzekła, jakby od niechcenia.
- Ee... Dobra, nie ważne, mam sprawę. Co kupujesz dla Olafa? - położyłam łokieć na oparciu.
- Czekaj, co? O żesz ja cię w mordę białego jeża samcem jakimś szpadlem walnę się w łeb! Zapomniałam! - wykrzyknęła, w tyle usłyszałam dźwięk stłuczonego szkła i ciche przekleństwo Megan.
- Ej ej ! Bez wulgaryzmów mi tam! A co ja mam mu kupić? - spytałam, a ręce opadły mi w żałosnym tonie głosu.
- Zegarek by mi się przydał. - palnęła, jak myślę, również od niechcenia.
- Jesteś genialna! Ale mam pomysł! Dzięki! A ty kup mu coś związanego z graniem, no wiesz. Coś piłkarskiego. Adrian na pewno będzie wiedział. Kończę. Na razie! - zawołałam i nim zdążyła coś powiedzieć, rozłączyłam połączenie.
Podniosłam tyłek z fotelu i ruszyłam w stronę pokoju.
- Która ma ochotę na zakupy? - spytałam, otwierając drzwi i poruszając brwiami.

*

- Ten ! Jestem pewna, że mu się spodoba! - krzyknęła Tay, a jakaś staruszka obdarzyła ją pogardliwym wzrokiem. - No sory - wyszeptała, unosząc dłoń w niewinnym geście.
- Nawet go nie znasz, nie podniecaj się tak. - mruknęła Sara, a sama przykleiła nos do szyby.
- Może w innym sklepie.. - powiedziałam, choć wątpiłam w to, że cokolwiek znajdziemy przed zamknięciem.
- Cherry? Spójrz na ten... - mruknęła Sara, a cała szyba zaparowała za winą jej oddechu.
- Spójrz? Jezu, co ty masz za wyrafinowane słownictwo. - prychnęła Tay. Podeszłam bliżej do miejsca, które wskazywała ruda.
- Jest napisane, że można coś dodatkowego.. no wiesz... napisać? To się chyba nazywa wygrawerować ... - Sara się skrzywiła.
- Jesteś ...
- Tay, skończ proszę. - uniosłam brwi i uciszyłam ją ręką. - Przepraszam! - zawołałam do pana w czarnym garniturze. - Chciałabym obejrzeć bliżej ten zegarek. - machnęłam rękę w stronę gabloty.
- Ja nie mówię po angielsku. - wydukał. Sara prychnęła.
- A to jakoś powiedziałeś, staruszku. - rzekła i splotła ręce pod biustem. Puściłam to mimo uszu.
- A może po polsku? - spytałam w ojczystym języku, a dziewczyny wyłupiły oczy.
- Oo tak! Prosiłbym. - uśmiechnął się facet.
- Więc poproszę ten. Ale chciałabym coś dopisać. Ile to zajmie? - uśmiechnęłam się do starszego pana.
- Śpieszy ci się?
- Bardzo. - zrobiłam przepraszającą minę.
- Co chcesz dopisać? - spytał. Zamyśliłam się na chwilę.
- Dla najlepszego piłkarza i brata na świecie. Od siostry.

*

Weszłyśmy do apartamentu, niemal dysząc. Rzuciłyśmy torby w progu kuchni i rzuciłyśmy się do lodówki.
- Ej, skąd ta energia? - zdziwiła się Tay jakimś dziwnym tonem głosu, rozwalając się na małej kanapie. Wychyliłam się zza drzwi lodówki z zdezorientowaną miną na twarzy.
- A tobie co? - spytałam i sięgnęłam po mleko. Odkręciłam zakrętkę i wypiłam duszkiem ponad połowę.
- Wow... - mruknęła Sara, patrząc na mnie z brwiami uniesionymi ku górze. Zrobiłam pytającą minę.
- Mi nic nie jest. - wzruszyła ramionami Taylor. Wyczułam coś dziwnego. Odłożyłam mleko, zrobiłam rozbieg i wskoczyłam przez oparcie kanapy prosto na brzuch brunetki. Przez chwilę biła mnie otwartą ręką po udzie, ale później po prostu zaczęła zwijać się z bólu.
- Za co? - wyszeptała, prawie bezgłośnie, wciąż z krzywą miną.
- Powiedz mi o co ci chodzi. - wyszeptałam równie cicho, zawzięcie poruszając wargami i patrząc na nią znacząco. Brunetka wciąż z grymasem na twarzy skinęła głową w stronę kuchni. Spojrzałam w tamtą stronę. Sara poszukiwała czegoś w lodówce.
- Powiesz mi? - spytałam, zachowując poprzedni ton głosu. Tay przytaknęła głową.
- Ale nie tu i nie teraz. - dopowiedziała. Uśmiechnęłam się pocieszająco i ruszyłam w stronę jedynej sypialni, w której stały trzy łóżka. Wyciągnęłam piżamę z walizki i ruszyłam do łazienki. Potrzebowałam czasu dla siebie. Zamknęłam drzwi i zsunęłam się po nich, siadając na zimnych kafelkach. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i wybrałam numer przyjaciela.
- Halo? - usłyszałam jego wolny, niski głos, a uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy.
- Cześć, Styles. Dawno nie gadaliśmy co? - spytałam, a mój ton głosu przypominał miłego króliczka.
- Tylko nie mów, że się stęskniłaś... - rzekł i byłam pewna, że poruszył brwiami.
- Bardzo. Przyleciałbyś do mnie? Brakuje mi ciebie... - wyznałam zgodnie z prawdą.
- Masz jakiś okres płodowy czy coś? Nigdy się tak nie zachowujesz...
- Harry...
- O jaa, ale ze mnie idiota... - przerwał mi. - Coś się stało. I dlatego chcesz, żebym przyjechał.
- Plus, nie miałam okazji podziękować ci za twoje starania. - powiedziałam swoim normalnym głosem. Było jednak w nim coś ze smutku...
-Jakie... Oo... Zayn, no tak. Coś zdziałałem? - spytał.
- Pogadamy jak przyjedziesz, prawda? - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Wsiadam w pierwszy samolot i lecę. Uśmiechnij się. Obiecaj mi. I.. Trzymaj się mała. - powiedział miłym tonem i rozłączył się.

HARRY, następnego dnia.

Choć nie przyjaźniliśmy się długo, ona zawsze potrafiła mnie wesprzeć. W złych i dobrych momentach. Była najlepszą przyjaciółką. Potrafiła mnie wzruszyć jak i rozbawić do płaczu. Sprowadzić na ziemię jak i pozwolić czasami się rozmarzyć. Przy niej byłem prawdziwym sobą. Do tego jeszcze ten bonus. Taaak, przyjaciele z bonusem. Coś niesamowitego, że jeszcze żadne z nas nic nie poczuło. Zero uczuć. I o to chodziło.
Odebrałem bagaż i wsiadłem do pierwszej lepszej taksówki. Podałem adres, który Cherry wysłała mi dziś rano. Na moje szczęście nie było korków. Chciałem dojechać do niej jak najszybciej. Zobaczyć ją. Przytulić. Poczuć przyjacielską bliskość, jakiej niestety, brakuje mi już na co dzień.
- Szybciej proszę. - powiedziałem do taksówkarza, jednak miałem wątpliwości do tego, czy zrozumie po angielsku. Ku mojemu zaskoczeniu, kiwnął krótko głową i przyśpieszył.
Lloyd, muszę to przyznać, wybrała całkiem luksusowy hotel... Zameldowałem się i wsiadłem do windy. Kliknąłem przycisk z cyfrą 10 i oparłem się o ścianę. Drzwi powoli się zasuwały, jednak dość wysoka, ruda dziewczyna zdążyła przez nie przejść. Podniosła dłoń do tablicy rozdzielczej, jednak gdy zobaczyła migającą cyfrę, cofnęła rękę i również oparła się o ścianę. Zerknęła na mnie przez ramię i jak zauważyłem - uśmiechnęła się delikatnie. Winda ruszyła. Spojrzałem w bok na lustro i ujrzałem prawdziwego upiora. Szybko poprawiłem loki i spojrzałem ponownie. Było i wiele lepiej. Odetchnąłem. Winda się zatrzymała a drzwi rozsunęły. Chwyciłem rączkę walizki i wyszedłem za dziewczyną. Ona ruszyła w prawo, nie oglądając się za siebie. Spojrzałem na numer karty. 217. Rozejrzałem się w okół. Rudowłosa zniknęła za zakrętem. Ruszyłem w lewo i za chwilę dotarłem do pokoju. Przeczucie mówiło mi, że będę błądził tu godzinami. Otworzyłem drzwi, i po 15 minutach byłem obeznany z małym apartamentem. Usiadłem na zielonym fotelu i napisałem sms do Cherry z numerem pokoju. Po chwili usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Natychmiast poderwałem się z miejsca.
- Cześć. - uśmiechnęła się pięknie.
Nie odpowiedziałem. Szybko objąłem ją ramionami, by poczuć zapach jej cudownych perfum i włosów.
- Strasznie tęskniłem. - wyszeptałem, zaciskając powieki. Zamknąłem drzwi i obejmując dziewczynę jednym ramieniem, doprowadziłem do kanapy. Usiedliśmy na przeciw siebie i milczeliśmy. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, co jakiś czas obdarzając się skromnymi uśmiechami.
- Ty zaczniesz? - spytała.
- Co mam zacząć? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, uśmiechając się delikatnie.
- Jak Megan? - poruszała brwiami.
- Byliśmy na jednej randce i.. wiesz... - złapałem się za kark - Adrian mnie nie lubi. Więc... Nie chce, żeby jego siostra umawiała się ze mną. - Marta otworzyła szeroko oczy, a po chwili pokręciła głową z niedowierzaniem.
- A to frajer... - mruknęła. - No, ale... jak było? - uśmiechnęła się.
- Ciekawie. - posłałem jej cwany uśmiech. Spojrzała na mnie znacząco.
- I ? Tylko tyle? Harry Styles nie ma mi nic do powiedzenia ? - gestykulowała dłońmi. Przewróciłem oczami.
- Było.. dobrze, no.
- Styles! - krzyknęła i kopnęła mnie w nogę.
- Dobra dobra, bez szaleństwa! Poszliśmy do kina, później przeszliśmy się wzdłuż Tamizy i odprowadziłem ją do domu. W którym był... Adrian... I się wkurzył. - podrapałem się po głowie. - Dobra, leciałem dwie godziny, nie mam siły gadać. Chcę słuchać ciebie. - uśmiechnąłem się ciepło, ale Marta się skrzywiła. - Coś nie tak?
- Brzuch mnie boli. - mruknęła i schowała głową między kolanami. Przesunąłem się do niej bliżej i położyłem dłoń na jej plecach.
- Przynieść ci coś?
- Wody. - wyszeptała. Podniosłem się i szybko przeszedłem do kuchni. Nalałem wody do szklanki i zaniosłem, wciąż zwijającej się z bólu dziewczynie.
- Proszę. Co ci jest? - spytałem i usiadłem obok niej. Podniosła się, wypiła mały łyk i zacisnęła powieki.
- Który dziś? - nie odpowiedziała na moje pytanie.
- 14 - powiedziałem po spojrzeniu na telefon. Marta przeklęła pod nosem. Zrobiłem pytającą minę.  - Ooo już rozumiem. - rzekłem przeciągle. - Jesteś w fazie lutealnej. Zaraz przed fazą menstruacyjną. - przybliżyłem się i pogłaskałem ją po plecach. Z uśmiechem ciągnąłem - Twoje ciałko żółte zanikło i teraz macica przygotowuje się do złuszczenia tej błony czy czegoś... Więc przez najbliższe kilka dni będzie wyglądała jak wielka rana... - skrzywiłem się. - To takie cudowne! Ten cały cykl przygotowawczy do dziecka. To, że kobieta może spełnić swoją rolę i tak dalej. Jak dla mnie to piękne, co kobiety muszą przejść. Cuuuudowne! Więc teraz będą towarzyszyły ci zmiany nastojów, wzmożony apetyt, skurcze brzucha i pleców! Wiesz, że badania wykazały, że podczas menstruacji samobójstwo wzrasta o ponad dwa procent?
- Styles, czego ty się naczytałeś? - spojrzała na mnie, wciąż zgięta w pół.
- Oh, cicho, będę przy tobie. - przytuliłem... no dobra, niemal zgniotłem ją, całując w głowę. - Mam babeczki! - krzyknąłem i zaraz byłem przy torbie. Wyciągnąłem słodycze i podałem je dziewczynie. - Proszę.
- Dzięki - ucięła krótko i wzięła czekoladową. Ponownie usiadłem obok niej i wpatrywałem się w nią z zawziętością.
- Więc dziś jest... - zacząłem jednak przerwała mi gestem dłoni.
- Wiedziałam! Wiedziałam, że o tym pomyślisz, mały zboczeńcu! - krzyknęła kiedy przełknęła ciastko. - Tak. Dzisiaj teoretycznie rzecz biorąc, jestem niepłodna. - powiedziała i wzięła kolejny kęs. Spojrzała na mnie ukradkiem. - Ale ci się oczka zaświeciły, Harrry.
- No bo... wiesz, tęskniłem... a ty dzisiaj wyjątkowo seksownie wyglądasz. - mruknąłem i zbliżyłem się do jej ucha. - Zróbmy to. - szepnąłem i zacząłem gryźć płatek jej ucha.
 Przełknęła głośno babeczkę i odwróciła się w moją stronę. Uśmiechnąłem się delikatnie, a ona zrobiła to samo. Powoli zaczęła się zbliżać, uparcie patrząc w moje oczy. Kiedy poczułem zapach jej perfum, byłem pewny, że nic nie może mnie powstrzymać. Złapałem ją za barki i dostałem się do jej szyi. Zrobiłem na niej kilka malinek, a moje dłonie badały jej ciało jakbym był ślepcem. Dotarłem do kości szczęki. Delikatnie muskałem ją wargami. Marta położyła dłonie na moim torsie, jednak chwilę później były one już pod koszulą, badając każdy mój mięsień, wyczuwając szybkie bicie serca. Zatopiłem swoje dłonie w jej blond włosach. W końcu, nasze usta odszukały siebie nawzajem. Języki splotły się ze sobą, tańcząc brazylijską sambę. Dziewczyna powoli rozpinała guziki mojej koszuli, a ja dostałem się do rozporka jej spodni. Ściągnąłem koszulę, a ona to samo zrobiła ze swetrem. Pragnąłem rozwiązać tą zagadkę, tajemnicę, sekret szybciej. Nie mogłem się doczekać. Pragnienie rozwalało każdą część ciała. Ułożyłem ją delikatnie na kanapie i ściągnąłem jej spodnie. Uważnie przyjrzałem się jej umięśnionemu brzuchowi, który nabrał kształtów od ostatnich ćwiczeń. Czule muskałem go wargami. Miała tyle różnych pieprzyków, każdej wielkości i każdego kształtu. Doskonale ozdabiały jej piękne ciało. Podniosłem się i spojrzałem w niebieskie oczy blondynki. Świeciły się niczym diamenty na słońcu. Uśmiechnęła się delikatnie. Nie mogłem się oprzeć. Ponownie ją pocałowałem. Rozpięła pasek od moich spodni i zaczęła je ściągać. Pomogłem jej, nie przestając całować. Dłońmi jeździłem po jej bokach, od ramion do bioder, aż dostałem się do majtek. Powoli zacząłem je ściągać. Poczułem, że ona to samo robi z moimi bokserkami. Oderwała się na moment od moich ust.
- To, że teoretycznie jestem niepłodna, nie zwalnia cię od zabezpieczenia. - wyszeptała. Sięgnąłem szybko do tylnej kieszeni spodni i wyjąłem prezerwatywę. Spieszyłem się. Tak bardzo mi tego brakowało. Założyłem gumkę, a Marta uniosła biodra w górę. Upewniłem się, patrząc jej w oczy i delikatnie wszedłem. Przegryzła delikatnie wargę i zmrużyła oczy. Schyliłem się i zacząłem pieścić jej szyję, poruszając się coraz szybciej. Ona dłońmi masowała moje plecy, jeżdżąc z góry na dół. Przyspieszyłem. Była w dołku psychicznym, więc chciałem sprawić jej odrobinę przyjemności. Czułem, że oboje dochodziliśmy więc pogłębiłem ruchy. I nagle poczułem, że...
- Pękła. O kurwa. - przeraziłem się.
- No to na co ty czekasz? Wyłaź stamtąd! - Marta całkowicie się rozbudziła.
- Cherry, wiesz, że oboje nie...
- I co z tego! Nie chcę mieć z tobą dzieci !

_________________________________________

Cześć :D sorki za tą ostatnią scenkę :)
coś mi się tam z czcionką czy tam tłem stało :< joj!
Mam prośbę. Czy anonimowi mogli by się podpisywać? :) dzięki z góry!
Chłopcy mają dziś dzień wolny :)
Ostatnio dostałam natchnienia na nowego bloga :D czytalibyście? Byłby o Harrym.
Nialler.
Wszyscy, którzy chcą być informowani, proszę dajcie mi jakikolwiek znak :D piszcie na gg (35590209), twittera @mar_wisniewska lub dodajcie komentarz ! bo się gubię, i nie wiem kogo mam informować...
Hope you like it !
Wiśnia :D





Tak jest ! Byłyśmy dziś w trends około godziny 21 :D

7 komentarzy:

  1. Jak zwykle świetny ;D No i oczywiście jeżeli będziesz pisała kolejne opowiadanie z wielką ochotą będę je czytała . :) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty juz wiesz,ze bede czytala,bo Ciebie codziennie w tym uświadamiam! 'tańczyły brazylijska sambe' -dobre haha :D
    i nie przepraszaj,dobra scena +18! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuaa, hot +18 ;D
    Kochana dobry rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahha końcówka mnie rozwaliła! Moja jedyna myśl: "Harry przeładował broń" ;) Pisz dalej, idzie Ci świetnie! Nie mogę się doczekać Zerry, więc może Zayn odwiedzi kiedyś Martę? :D IsabelleMalik Xxx

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny jak zwykle. ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahha, czytam "Pękła. O kurwa", padłam! Hahahhahaha, genialne!
    Jakby co, to od wczoraj zaczęłam czytać i tak mnie wciągnęło. Masz we mnie wierną czytelniczkę, następny komentarz napiszę ci w aktualnym poście :)

    OdpowiedzUsuń