- Poradnia dla Młodych Narkomanów? - spytała Marta z szeroko otworzoną buzią. - Jak mam ci niby pomóc? - zwróciła się do mnie
- Ważne, że jesteś obok mnie. Wtedy wiem, że nie zrobię nic głupiego. To ty trzymasz mnie przy ziemi, jednocześnie pozwalając czasami myślom odpływać daleko. - wyznałem, patrząc pustym wzrokiem na kierownicę.
Wiedziałem, że wywołałem jeszcze większe zdziwienie. Wiedziałem też, że nic a nic mi to nie da...
- Chodźmy już - rzekłem krótko i wyszedłem z auta.
Podszedłem do drzwi poradni i obejrzałem się za siebie. Cherry wciąż siedziała w aucie, wpatrujac się w przednią szybę. Wróciłem do auta i otworzyłem jej drzwi.
- Zechce pani wysiąść? - zapytałem, szarmancko wyciągając do niej dłoń.
Ocknęła się, spojrzała na mnie i delikatnie się uśmiechnęła. Ujęła moją dłoń i , niczym królowa Anglii, wysiadła z samochodu. Była taka piękna...
Weszliśmy do budynku, już nie trzymając się za ręce. Usiadłem na twardym, niewygodnym krześle. Marta usiadła obok mnie, tępo patrząc się przed siebie.
- Co ci jest? Wyglądasz, jakby co najmniej ktoś umarł... - stwierdziłem. Spojrzała na mnie dość morderczym wzrokiem. Ja jednak nie spuszczałem z niej wzroku.
- Mentalnie przygotowuję się do rozłąki z Niallem. Twoja siostra ma problemy z narkotykami. Czuję, że zbyt szybko ponownie zbliżyłam się do Adriana. I do tego twoje dzisiejsze wyznanie, dające mi wiele do myślenia... - wymieniła po kolei
- Więc dlatego masz taki martwy wzrok? Bo mózg pracuje na pełnych obrotach? - spytałem, wywołując jej piękny uśmiech.
- Mniej więcej - przyznała.
- Spotkałem dziś Adriana...- powiedziałem po krótkiej chwili.
- Co? Kiedy? - wypytywała
- Szedłem do kiosku po ... wodę - opamiętałem się w ostatniej chwili - I wpadłem na niego przez przypadek. - wzruszyłem ramionami
- O czym rozmawialiście? - spytała - Jeśli można wiedzieć oczywiście - dodała szybko
- W sumie to ... o tobie... ale rozmawialiśmy jakąś minutę więc... - spojrzałem na nią i widząc jej wzrok szybko dodałem - Nie bój się, nie obrobiliśmy ci dupy.
Zaśmiała się po raz pierwszy. Zrobiła to tak subtelnie, zakrywając usta dłonią...
- O proszę ! Ktoś tu jednak potrafi się śmiać - zauważyłem.
Delikatnie uderzyła mnie w ramię. Przez chwilę poudawałem, jak bardzo mnie to boli, robiąc z siebie idiotę, specjalnie dla niej.
Na kilka chwil nastała cisza. Zacząłem nucić piosenkę Next to you. Zwykle nigdy nie śpiewałem Biebera, ale myśląc o Cherry... Właśnie ta piosenka wpadła mi do głowy.
- Right next to you. Right next to you - dokończyła na mnie, mimo mojego zaskoczenia.
Spojrzałem na nią, nie wiedząc co powiedzieć. Zobaczyła kątem oka mój zdziwiony wzrok i uśmiechnęła się.
- Lubię tą piosenkę - przyznała. - Przepraszam, jeżeli chciałeś skończyć ją samodzielnie. - powiedziała, patrząc w podłogę. Prychnąłem.
- Nie żartuj...
- Pan Malik, proszę do gabinetu! - usłyszałem głos zza drzwi.
- Mam iść z tobą? - spytała dość wystraszonym tonem.
- Będę za 5 minut, chyba nie zrobię nic głupiego - zapewniłem ją uśmiechem i wszedłem do gabinetu.
Waliyha siedziała na zielonym krzesełku, trzymając się za ramię. Doktor? Chyba tak mogę go nazwać... Siedział przy biurku i spisywał coś po kolei na wielu kartkach. Pielęgniarka wyjeżdżała z wózkiem pełnym jakichś leków z pomieszczenia. Odwróciłem szybko wzrok od igieł.
- Proszę. Tu ma pan wszystko wypisane. - rzekł owy doktor, podając mi plik papierów.
- Dziękuję - rzekłem i skierowałem kroki do wyjścia. Waliy poszła za mną.
- Już po wszystkim? - spytała nerwowo Cherry, wstając szybko i pocierając dłonie o uda.
- Tak, możemy wracać. - potwierdziłem.
Wsiedliśmy do samochodu. Moja siosta nie odezwała się ani słowem. Zobaczyłem, że Marta skrobie coś na swoim BlackBerry. Po chwili, gdy staliśmy na światłach, podała mi telefon z zadziornym uśmieszkiem.
,, Odwieziemy ją i idziemy gdzieś razem?"
Spojrzałem na nią zdziwiony. Czemu ciągle to robiła? Cały ten czas kiedy jestem z nią, zaskakuje mnie czymś kompletnie nowym, innym. Jej uśmiech był, jakby prosto z nieba.
Odpisałem szybko i ruszyłem na zielonym.
,,Jasne, mam już plan :)"
Podjechałem pod mój dom.
- Masz tu wszystkie papiery. Daj je mamie i ucałuj ją ode mnie, dobrze? - nakazałem, podając dokumenty niczym starszy, zatroskany brat.
- Jasne - rzekła z miłym uśmiechem Waliy i wysiadła z samochodu.
Odprowadziłem ją wzrokiem do drzwi i zwróciłem się do Marty
- Myślałem, że będziesz cały czas oschła wobec mnie, a tu proszę. Nie ma co, potrafisz zaskakiwać. - przyznałem, kolejny raz ruszając autem.
- Maruda - mruknęła z uśmiechem, uderzając mnie znów w ramię.
- Ej, ja tu prowadzę! - zarzekłem się
- Taa... Jeszcze trochę i ja też będę mogła.
- Kiedy masz sprawdziany? - spytałem.
- W czwartek. Dzień przed waszym wyjazdem. - powiedziała smutno - Dlaczego chociaż ty mi nie powiedziałeś? - spytała z lekkim wyrzutem.
- Nie... Nie wiem w sumie. Chyba nie mogłem.
- Dlaczego? Liam się wygadał.
- Tylko dlatego, że myślał, że Niall to zrobił. - przyznałem.
- Niall... chciał się ze mną rozstać... na ten miesiąc. - wyznała najsmutniejszym tonem, jakim słyszałem kiedykolwiek.
- Co takiego? Mam nadzieje, że cofnął wszystkie te słowa - powiedziałem, nie do końca zgodnie z prawdą.
Chciałem, żeby nie byli razem. Żeby była moja. Ale on daje jej szczęście. A tego chcę dla niej najbardziej. Żeby była szczęśliwa...
- Tak, ale... Skoro powiedział to na głos, to znaczy, że o tym myśli. Dlatego boję się o to. Że zerwie prędzej czy później...
- To Niall... On czasami powie coś, zanim pomyśli co to znaczy. Nie ogarnia czasami, jest spontaniczny. Skoro to cofnął, chyba nie powinnaś się aż tak przejmować - pocieszałem blondynkę.
- Dzięki, Zayn. To gdzie mnie zabierasz? - spytała.
Nic nie mówiłem. Dostała odpowiedź, kiedy zaparkowałem obok Tower of London.
- Ooo - wydała z siebie pomruk zachwytu.
Znów wysiadłem pierwszy i zrobiłem to, co pod poradnią.
- Zechce pani zwiedzić tę uroczą wieżę w moim towarzystwie? - spytałem, podarując jej najlepszy uśmiech na jaki było mnie stać. Chwyciła moją dłoń, wysiadła i uroczo się uśmiechnęła
- Z wielką chęcią Mr. Malik.
Weszliśmy do budynku. Ona skierowała się do jakiejś gabloty, ja podszedłem do okienka, w którym stał mój dobry kolega.
- Cześć, załatwisz coś dla mnie? - spytałem.
- Jasne, przecież byłem ci winien przysługę za te bilety stary. Co tylko chcesz. - powiedział. - Zamieniam się w słuch.
Opowiedziałem mu wszystko co chcę zrobić.
***
- Zayn, zobacz jaki piękny ! - krzyknęła, wskazując palcem na pierścionek z wielkim diamentem.
Zwiedzaliśmy własnie Jewel House, który posiadał wszystkie te królewskie kosztowności.
- Przykro mi, nie kupię ci. Nie stać mnie - powiedziałem, kładąc rękę na jej ramieniu i patrząc na pierścień.
Odwróciła się do mnie, najwyraźniej nie wiedząc, że stoję tak blisko. Nasze twarze dzieliły teraz centymetry. Obróciła delikatnie głowę, rozglądając się po sali. Nikogo w niej nie było. Ja natomiast nie spuszczałem z niej wzroku.
- Chcesz mi coś powiedzieć, prawda? - spytała szeptem.
Nie wiedziałem, co dokładnie ma na myśli.
- Wiesz, że wolałbym coś zrobić, a nic nie mówić - powiedziałem, również szeptem.
- Wahasz się?
- Nie - powiedziałem stanowczo. - Ale wiem, że mi nie wolno.
- Dlaczego? - zadała kolejne pytanie
- Jesteś z Niallem. Kochasz go. A to mój przyjaciel. Nie mógłbym mu tego zrobić. - wytłumaczyłem się. Położyła dłoń na moim policzku.
- Wiesz, że to był twój błąd. Nie upijając się, mogłeś mnie zyskać. Nie zaczepiając wtedy Diany, mogłeś przyjść do mnie. Sam wiesz, jakby to teraz wyglądało. - dała mi do zrozumienia, że to była największa pomyłka w moim życiu.
Uśmiechnęła się, zdjęła dłoń z mojego policzka, odsunęła się i oglądała gabloty dalej.
Spojrzałem jeszcze raz na pierścień, który jej się spodobał. Ukradkiem, zrobiłem mu zdjęcie.
- Wracamy już? - spytała, po obejrzeniu całej wystawy
- Nie. Chcę ci jeszcze coś pokazać. - powiedziałem, chwytając ją za dłoń i zmierzając w stronę schodów.
Co chwilę spoglądałem na zegarek... Czy zdążył już wszystko przygotować?
- Daleko jeszcze? - spytała zasapana, po przejściu co najmniej dwóch setek schodów.
- Nie, za chwilę będziemy - zapewniłem ją
- Ale ja już nie mogę... - marudziła.
Zszedłem dwa schodki niżej i wziąłem ją na ręce.
- Ej, nie dasz rady !
- Nie wierzysz we mnie, chudzielcu? - droczyłem się, przeskakując po dwa schodki.
Po dwóch minutach byliśmy na miejscu. Dach Tower of London. Postawiłem Cherry na nogi. Odeszła bez słowa pod barierkę. Stanąłem obok niej. Przez chwilę podziwialiśmy panoramę Londynu w milczeniu.
- Zayn... Nie wiem co powiedzieć - rzekła powoli
- Nie musisz nic mówić. - powiedziałem, łapiąc ją za rękę.
Spojrzała na mnie, przegryzając wargę. Uśmiechnąłem się do niej i poprowadziłem ją na środek dachu, gdzie leżał koc i kosz pełen jedzenia.
- Na pewno jesteś głodna, głodomorro - stwierdziłem, siadając na kocu.
- A co masz ciekawego? - spytała i usiadła obok mnie.
- Chyba wszystko... - rzekłem i otworzyłem kosz. Przychyliła się tak, że moja grzywka delikatnie ocierała o jej czoło.
- Kurczak ! Jak miło ! - ucieszyła się.
Wyciągnąłem owe upieczone zwierzę, rozłożyłem plastikowe talerze oraz widelce i nabrałem kawałek.
- Mogę, prawda? - spytałem, podnosząc widelec do góry, sugerując tym samym, że chcę ją nakarmić.
- Jasne - powiedziała z entuzjazmem, przybliżyła się, otworzyła buzię i zamknęła oczy.
Nie mogłem się oprzeć, więc pstryknąłem ją w nos.
- Ej, miałeś karmić ! - krzyknęła oburzona, otwierając oczy. - Źle skończysz Zayn - zapowiedziała i uśmiechnęła się cwaniacko.
Chyba przeczułem co się święci, bo rzuciłem szybko widelec na talerz, wstałem i zacząłem biec wkoło dachu.
- Złapię cię, zobaczysz ! Nie jestem taka wolna ! - usłyszałem krzyk Marty za sobą.
Po chwili już czułem, że coś od tyłu ciągnie mnie za koszulę. Zwolniłem trochę, dając jej tym samym fory.
- Mam cię, Malik ! Jesteś mój ! - stwierdziła, wskakując mi na barana.
- I ja mam cię nosić, grubasie? - droczyłem się, zwalniając całkowicie.
- Przegiąłeś ! - znów krzyknęła, zeskoczyła z moich pleców i zaczęła mnie łaskotać.
Nie powiem, trafiła w ten czuły punkt.
- Znowu mi to robisz ! Przestań, bo cię nie nakarmię ! Wyrzucę jedzenie dla ptaków ! - krzyczałem, z przerwami na śmiech.
Natychmiast przestała, pobiegła z powrotem na koc i wróciła do poprzedniej pozycji. Zaśmiałem się widząc to. Podszedłem do niej, wziąłem ponownie widelec do ręki i nakarmiłem ją. Przeżuwała z uśmiechem, jednak wciąż z zamkniętymi oczami.
- Pyszne... Teraz ja ! - powiedziała, otwierając oczy.
Nabrała kolejny kawałek. Jednak już bez użycia widelca.
- Trochę to dziwne, jeść kurczaka widelcem. No otwieraj buzię - zachęciła mnie.
Otworzyłem, tak jak rozkazała.
- Rzeczywiście dobry...
- Zayn... Dlaczego zrobiłeś to wszystko? - spytała z dociekającą miną
- To ty zaproponowałaś, żeby spędzić trochę czasu razem. Ja tylko co nieco zorganizowałem. Nie podoba ci się? - zapytałem, mając straszne przeczucia.
- Ale ty jesteś głupi - pokręciła głową, z całkiem poważną miną
- Czyli...
- No nie ! Jest świetnie głupolu ! - krzyknęła, rzucając się na mnie z uściskiem.
Odwzajemniłem to z uśmiechem, ciesząc się każdą sekundą, trzymając ją w rękach.
- Dziękuję - wyszeptała
- To ja dziękuję - powiedziałem, zwalniając uścisk.
Spojrzała mi głęboko w oczy. Jej źrenice natychmiast się rozszerzyły. Kąciki ust uniosły się ku górze. Wydawało się, że ta część tęczówek, która nie została zasłonięta, porusza się niczym ocean, wchłaniając wszystkich napotkanych na swojej drodze. Sam stałem się ich ofiarą. Utonąłem w nich.
- Nie pocałuję cię. Nie mogę. - szepnąłem.
- Wiesz, że zepsułeś bardzo romantyczną chwilę? - spytała, marszcząc czoło
- Wiem. Taki miałem zamiar. - potwierdziłem
- Wiesz też, że to nie randka, a jedynie przyjacielskie spotkanie?
- Marta, przestaniesz w końcu uświadamiać mi rzeczy o których wiem? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
Wstałem i podszedłem do barierki. Przez chwilę napawałem się widokiem Londynu, jednak po chwili zamknąłem oczy, pozwalając myślom kłócić się ile zechcą.
- Zayn... - usłyszałem szept za sobą.
Dotknęła delikatnie moich pleców, przez co poczułem przyjemny dreszcz. Mocniej zacisnąłem powieki.
- Cherry... Wiesz, że nie będę mógł tak wiecznie? - spytałem, odwracając się do dziewczyny.
Spuściła głowę.
- Wracajmy już... Zaraz zacznie padać. - rzekła, przecierając oko i zmierzając ku schodom.
Westchnąłem. Dlaczego musiała mnie doprowadzać do palpitacji serca? Ile jeszcze jestem w stanie wytrzymać?
Przez całą drogę trwaliśmy w nieszczęsnym milczeniu. Ona robiła coś na telefonie, ja zaś próbowałem skupić się na jeździe. Zaparkowałem pod jej domem.
- Dziękuję za dziś. Cześć - powiedziała szybko i bez emocji, po czym wysiadła, nie czekając na pożegnanie z mojej strony.
***Perspektywa Nialla***
- Myślisz, że już wracają? - spytałem Harrego, biorąc do buzi kolejny kęs kanapki z serem.
- Wydaje mi się, że tak. Zaraz zacznie padać. - odpowiedział spokojnie loczek.
- Mam nadzieję, że nie doszło do czegoś więcej... Ufam jej, ale Zayn...
- Ej, blondi. Spokojnie. Wiesz, że Zayn nigdy w życiu czegoś takiego by ci nie zrobił. Cherry cię kocha. Na pewno dochowa wierności. Wybrała ciebie, nie Zayna. Przemyśl to, Nialler. - poklepał mnie po plecach
- Powiedziała, że gdyby nie ja i wtedy Diana, byłaby teraz z Zaynem. Słyszałem jak to mówiła. Nie chce mnie zranić i takie tam.
- Miło z jej strony - zaśmiał się Louis, który przysłuchiwał się naszej rozmowie, stojąc w progu drzwi z założonymi rękami na piersi.
- Wrócił - oznajmił Harry, wyglądając przez okno.
- Gdzie jest Liam? Nie widziałem go dziś... - powiedziałem, myśląc o przyjacielu.
- Jest z Danielle. - rzekł Lou, podchodząc do lodówki.
Chwilę później usłyszałem szczęk zamka i trzask drzwi.
- Jestem rodzinko ! - krzyknął Zayn, a następnie wszedł do kuchni
Chłopcy mruknęli jakieś przywitanie. Ja, nic nie mówiąc, dalej przeżuwając kanapkę
- Coś nie tak? - spytał, patrząc podejrzliwie na Larrego.
- Nic a nic - powiedział Tommo, wychodząc z kuchni i szczypiąc Zayna za tyłek.
Harry wyszedł za nim. Zostaliśmy sami.
- Jak było? - spytałem, dość oschle, po przełknięciu jedzenia
- A jak miało być? Popadła w nałóg... Musi przyjmować leki, inaczej będzie musiała wyjechać do jakiejś kliniki w Szwajcarii. Więc było... dość stresująco... - wyznał Zayn.
Wyczuwało się w powietrzu tą niemiłą aczkolwiek zdalnie ukrywaną atmosferę.
- Zrobię kawę. Chcesz? - oznajmiłem, podchodząc do blatu.
Zayn podszedł do okna.
- Tak, dzięki. - odpowiedział.
Nastawiłem wodę, przygotowałem filiżanki i kawę.
- Zayn... wiesz, że pytałem o Martę. - powiedziałem, po krótkiej chwili
- Tak, wiem. Ale cierpię, kiedy o niej myślę, więc nie chcę cierpieć jeszcze bardziej, rozmawiając o niej. Dlatego odpowiedziałem na inny temat. - wyznał Malik, delikatnie spuszczając głowę.
- Nie słodziłem. - rzekłem, zabrałem swoją filiżankę i poszedłem do swojego pokoju.
Odstawiłem napój na biurko i wziąłem gitarę do ręki. Przez natłok myśli nic mi nie wychodziło, więc napisałem do Cherry.
,, Robisz coś dzisiaj? :)"
Po napisaniu sms, przyszedł mi do głowy wprost fantastyczny pomysł.
Marta odpisała ,, Umówiłam się z Karoline. Coś się stało? "
Szybko naskrobałem ,, Mam sprawę, która nagli. Pospieszycie się? :)"
Odłożyłem telefon i przyszykowałem torbę. Wrzuciłem kilka ciepłych bluz, jakieś dresy i normalne koszulki. Spakowałem też dwie pary butów za kostkę. Otworzyłem drzwi, wychyliłem głowę i krzyknąłem :
- Louis !
Chłopak za chwilę zjawił się u mnie.
- Gotowy do marchewkowych zadań ! - zameldował się.
- Mam pomysł. Bierzesz Ellie i jedziesz ze mną?
- Gdzież to panie Horanie ? - spytał, salutując.
- Do Campu, za Londynem. Na dwa dni.
- A nie lepiej, żeby wszyscy jechali? Danielle z Martą też? - zaproponował, rezygnując z postawy żołnierza.
- Dla Marty to ma być niespodzianka - pouczyłem go palcem. - I wiem, że lepiej całą paczką. Ty po prostu jesteś pierwszy, który się o tym dowiedział.
- Więc jadę ! Za dwie godziny będę zwarty i gotowy ! - krzyknął i wybiegł za drzwi
Po dosłownie dwóch sekundach, wrócił, pytając :
- Przekazać Harremu i Zaynowi?
- Jasne - rzekłem krótko, uśmiechając się.
Usłyszałem jak zbiega po schodach. Zapakowałem kosmetyczkę i spojrzałem na telefon.
,, Będę o 19. :* "
Nie chciałem dosłownie NIC jej zdradzać, dlatego napisałem jeszcze do Olafa z prośbą o pomoc.
Zadzwoniłem do Liama, oznajmiając o swoim genialnym pomyśle. Zgodził się, bez dłuższego dyskutowania. Uśmiechnięty i zadowolony z siebie, ponownie wziąłem gitarę do ręki i zacząłem grać, tym razem bez żadnych przeszkód.
O 18:50 zszedłem na dół z torbą i gitarą w rękach. Zorientowałem się, że Olaf już musiał tu być, bo dwie duże torby stały obok drzwi wejściowych. Zajrzałem do salonu
- Załatwiłeś? - spytałem, siedzącego w fotelu Liama.
- Jasne - uśmiechnął się przyjaźnie.
- Nie było sprzeciwu?
W odpowiedzi pokręcił przecząco głową.
- Danielle jedzie? - zapytałem, kładąc się na sofie.
- Zaraz powinna być. - rzekł, spoglądając na zegarek.
Usłyszałem dzwonek do drzwi.
- Niall to twoja ! - krzyknął Harreh z kuchni
Zerwałem się i pobiegłem szybko otworzyć drzwi.
- Cześć - powiedziała Cherry, uśmiechając się ślicznie
Wyszczerzyłem się, podałem jej rękę, wprowadzając ją do środka. Zamknąłem drzwi tyłkiem i mocno przytuliłem dziewczynę. Poczułem, że jej plecy są delikatnie mokre, zapewne od kropiącego deszczu. Odsunęła się ode mnie na milimetr i dała mi słodkiego buziaka. Uśmiechnąłem się, patrząc w jej ciemno-niebieskie oczy.
- Mów, co to za sprawa. - nakazała, pstrykając mnie w nos.
Nic nie mówiąc, chwyciłem ją za dłoń i zaprowadziłem do salonu. Na szczęście nie zauważyła toreb.
- Cześć Daddy - przywitała się, siadając na sofie.
Dałem znak Liamowi, żeby zajął ją rozmową. Sam pobiegłem do kuchni.
- I jak? Spakowani i gotowi? - spytałem Harrego, Zayna, Louisa i Ellie.
Wszyscy kiwneli głowami.
- A Karoline nie chciała jechać? - zwróciłem się do Hazzy.
- Nie mogła. Praca i takie tam. Ponoć umówiła się już z Olafem więc... - wzruszył ramionami - Ale dzwoniłem do Pauli. - dodał
- I?
- Zgodziła się. Przyjdzie razem z Danielle.
Kiwnąłem głową i zaparzyłem wodę na herbatę.
- Proszę - rzekłem, podająć Cherry i Pauli kubki. Louis dał Ellie i Danielle.
Marta cały czas mierzyła mnie wzrokiem. W końcu nie wyjawiłem jej choć kłamstwa, dlaczego tu jest. Oglądaliśmy jakiś smętny serial. Po 10 minutach Marta usnęła na moich kolanach. Paula i Ellie też już smacznie spały. Liam pomagał w tym Danielle.
To była część planu - senne herbaty.
Zapakowaliśmy z chłopakami torby do dwóch aut. W jednym Ja, Marta, Danielle i Liam. W drugim Zayn, Harry, Paula, Louis i Ellie. Ruszyliśmy w ponad dwugodzinną drogę do dwudniowego urlopu.
__________________________________________________
Siemano ! ^^
Oto moja mina, kiedy widzę 0! komentarzy pod postem.
Po prostu błagam was ! Przeczytałaś? Skomentuj. Dla ciebie to nie wiele. Dla mnie? Jeden promyk szczęścia i motywacji do dalszego pisania. ^^
Dziękuję za 800 wyświetleń, ale błagam na kolanach o wasze opinie :)
Dodałaś komentarz? Pamiętaj : Harry już cię szuka, żeby podziękować ^^
A no i ten tego... Zerrie?
A co myślicie o tym rozdziale? ^^
Wiśnia :D
ja czytam! też wyznaje zasade 'czytasz? komentuj!' :) pisz dalej Cherry!
OdpowiedzUsuńcieszę się, że jesteśmy tej samej wiary :D
Usuńdzięki za wszystko, Berry ! ^^
http://tlumaczeniawywiadow1d-jb-inne.blogspot.com/ nowe tlumaczenie, zapraszam ;) i czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :P czekam na kolejny:P
OdpowiedzUsuńi zapraszam do siebie ; ) http://i-have-my-own-world-that-is-my-life.blogspot.com/
uwielbiam Twoje opowiadanie. jest naprawdę dobre. czekam z niecierpliwością na następne losy panny Cherry :D
OdpowiedzUsuńPS świetne animacje! :)
Joj, dziękuję ! Nawet nie masz pojęcia jak wielki uśmiech mam teraz na twarzy ! I skubany nie chce zejść ! ^^
Usuńnie ma sprawy :) i pamiętaj: czekam na podziękowania od kochanego Harry'ego! :D
Usuńhttp://tlumaczeniawywiadow1d-jb-inne.blogspot.com/ nowe fakty,a jutro bedzie nowy wywiad przetlumaczony :) + podoba mi sie! fajnie watek Zayn'a i Marty :) xo
OdpowiedzUsuńhttp://tlumaczeniawywiadow1d-jb-inne.blogspot.com/ przetlumaczony wywiad z late late show! :) + cherry, wyczekuje na kolejny rozdzial! xo
OdpowiedzUsuńswietny rozdzial/:) jak widzisz pod kazdym rozdzialem dodaje komentarz bo dobrze wiem ile radosci sprawia kazdy komentarz. masz swietne pomysly. oby tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńI kolejny świetny rozdział *.* Fajny pomysł z tymi herbatami :D
OdpowiedzUsuńsuper! ;)
OdpowiedzUsuńczekam na Harrego ^^
xoxo